Witajcie forumowicze.
Niespełna miesiąc temu rozstałam się z chłopakiem. W sumie to on zakończył nasz 3 letni związek. Powiedział, że wyjeżdża do pracy za granicę, jednak po kilku dniach wyszło na jaw, że jednak nigdzie nie wyjechał.
Wyszło to zupełnie przypadkowo, bo powiedział że przyjechał na chwilę do domu, ale potem po jednym telefonie wyszło że nigdzie nie wyjechał.
On ma bardzo duże poczucie winy, że mnie krzywdził, że okłamał, ale jak powiedział nie potrafi żyć ze świadomością że coś jest nie tak, że nie umie być pewny tego że chciałbym spędzić z Tobą resztę życia. Podkreśla, że to jest pewnie błąd, którego będzie żałować. Nie wie co czuje, że nie jest pewny, ze nie potrafi ruszyć na przód oraz że mnie okłamuje udając ze wszystko jest w porządku...
W ostatnim czasie chłopak się zatracił, miał problemy z pracą, przytłaczało go życie w rodzinnej wsi, problemy ze zdrowiem itp.
W ostatnim czasie wyszło, że zachorowałam dość poważnie i on się o tym dowiedział. Pisze, dzwoni jak się czuje itp. Rozmawialiśmy przez telefon i powiedział, że mu mnie brakuje, że myśli o mnie przed zaśnięciem, martwi się. Obecnie przebywam ponad 100km od niego, powiedział, że chce się spotkać kiedy będę w pobliżu. Chce porozmawiać, wyjaśnić co to się stało.
Dodam, że w listopadzie również podjął decyzje o odejściu, ale po rozmowach po jakiś 2 tygodniach wróciliśmy do siebie, ale jak teraz stwierdził wtedy był zagubiony i chciał spróbować jeszcze raz.
Nie wiem, co robić... Walczyłam o niego jak tylko mogłam wcześniej, moje uczucie do niego jest bardzo mocne i jestem w stanie mu wiele wybaczyć i wspierać go w tym trudnym dla niego czasie... Wiem, że to może naiwne, ale nie wiem czego się spodziewać po spotkaniu.
Czy taka relacja ma jeszcze rację bytu? Jak waszym zdaniem powinnam postępować w stosunku do jego osoby, czy próbować go odzyskać? Na nowo rozpalić to uczucie co nas łączyło?
pozdrawiam Was serdecznie