Skocz do zawartości
Forum

KarolinaSa

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    UK

Osiągnięcia KarolinaSa

0

Reputacja

  1. Traci się wiarę w człowieka
  2. Jako dorosła osoba widzę jak gimnazjum mogło zniszczyć. Tez nie mam dobrych doświadczeń a najgorsze jest to co potem się stało z częścią osób mocno prześladowanych. Myśle ze niektórzy z tych co dogryzali tobie już tego żałuje, zmądrzeli i teraz by nigdy tak nie postąpili. A inni niestety na zawsze zostanie głupkami. Popracuj nad sylwetką. Schudnij 5 kg a zobaczysz ze zrobi ci się lżej tez na duszy. I będziesz miał pierwszy krok za sobą, odzyskasz w wiarę w siebie. 5 kg to nie byle co, ale wysiłek popłaca - trzeba mierzyć wysoko! :)
  3. Ciężko bez wsparcia z domu prawda? Nie poddawaj się, wiem jak to jest. Póki jesteś taka młoda udaj się po poradę do specjalisty- znajdziesz coś online, nawet darmowo jeśli nie masz odwagi lub pieniędzy. Nie zostawiaj z tym sama, to za duży ciężar dla żeby radzić sobie w pojedynkę
  4. Dziękuje ka-wa - nie pomyślałam o terapii online. A to może być dobry pierwszy krok. Co do drugiej wypowiedzi- to jest potwierdzenie tego co myśle- jestem śmieciem i ludzie mnie nienawidzą. Próbujesz coś poradzić na swoje problemy a tu ktoś bez wyjaśnień spycha cię spowrotem na dno. Odechciewa się żyć
  5. Cześć Paweł Tez nie mam ochoty żyć, jakoś tu nie pasuje.... tylko ja mam dzieci i noe mogę samolubnie ich zostawić. Ale rozumiem cię. Jak to jest z lekami? Nic nie czułeś po nich? Żadnej zmiany? Chciałabym pójść na jakaś terapie ale wiem ze nie pójdę raczej :/ Od czego/ kiedy się u ciebie zaczęło?
  6. Sypie sie. Dorastalam w toksycznym domu: ojciec alkoholik: pil, bil, gwalcil; matka: ofiara, ktora szukala we mnie oparcia zamiast mnie chornic. Bylam tylko dzieckiem...... Przez lata nauczylam sie nie mowic nic nikomu o problemach, trzymac je w tajemnicy, bo wstyd. Wszystko trzba rozwiazac po cichu w domu. W sercu nie zgadzalam sie z tym, chcialam by wszyscy wiedzieli, ale mam chciala by nie mowic.....Byl nawet czas, ze jak podroslam, gardzilam nia, za jej niemoc, brak dzialania. Nie chcialam wracac do domu kiedy juz sie wyprowadzilam, wizyty byly przykrym obowiazkiem. Nigdy nie uslyszalam w domu ‘kocham cie’, nikt mnie nie przytulal.....wiec szukalam tego ciepla, poczucia bezpieczenstwa poza domem. Szukalam tego u chlopaka, chcialam byc kochana, nie kalkulowalam czy ta osoba jest dla mnie odpowiednia. Ktos chcial mnie kochac, to do niego lgnelam. I tak z jednego takiego zwiazku ‘dla bezpieczenstwa’ wywiazalo sie malzenstwo. Kiedy moj maz byl jeszcze moim chlopakiem, szukalam akceptacji i tak, na boku, w towarzystwie, na studiach – wszedzie gdzie sie dalo chcialam ‘przynalezec’, miec w grupie pewna pozycje. Z tego powodu zle go traktowalam – wywolujac u niego zazdrosc gdy za bardzo kokietowalam innych chlopakow, prowokujac klotnie. I tak z milego chlopaka zamienil sie w nienawidzacego meza. Awantury, klotnie, wyzwiska z jego strony sa na porzadku dziennym od lat – kazdy drobiazg, jak zawieszenie sie telefonu, powoduje wybuch bomby atomowej w naszym domu, na oczach dzieci. Czasem sie bronie, czasem stawiam, czasem placze. Zawsze bardzo boli. I tak skonczylam jako osoba niekochana, nieprzytulana. Znow. Osamotniona i nieszczesliwa, na nowo szukam akceptacji, tym razem w internecie – kogos kto mnie polubi, z kim moge popisac, zapomniec, oderwac sie, wyzalic (nie mam przyjaciol ‘na zywo’ – mieszkam za granica i mam tylko znajomych, zadnych przyjaciol). Kiedy moj maz takie rozmowy odkrywa – kolo sie zamyka – awantura, wybuch, samotnosc, potrzeba pogadania z kims......i tak w kolko. Jestem z tym sama – wstydze sie pogadac z mama: kiedys nia gardzilam a teraz sama postepuje jak ona. Nikt nie wie jak u nas jest. Jak juz wspomnialam przyjaciol nie mam- moi znajomi sa jego znajomymi. Jestem sama na tym swiecie jak palec. Potrzebuje prezyjaciolki. Niestety nie umialabym jej miec nawet jak bym miala okazje chyba.....Boje sie ludzi, wstydze, uciekam od nich. Z jednej strony lubie towarzystwo, posiedziec ze znajmymi, ale nie pozwalam sie nikomu zblizyc, nie opuszcam gardy. Nikt mnie nie zna tak naprawde, nie umiem sie przed nikim otworzyc. Tak jak dawniej ode mnie wymagano– trzymam wszystko w sobie i nie pozwalam by ktos odkryl prawde. Wydaje mi sie, ze ludzie mna gardza, smieja sie za plecami. Chyba tylko dlatego, ze sama siebie nienawidze i nie szanuje. Mam dobra prace, dobre stanowisko, dobrze zarabiam, mimo to czuje sie nieudacznikiem. Gdyby ktos mnie zobaczyl na ulicy: mloda, ladna, wysportowana, szeroko usmiechnieta i mila dla ludzi – nigdy nie domyslilby sie jak bardzo jestem nieszczesliwa. Nie wiem jak i kto mi moze pomoc.....Chcialabym za to poznac opinie na temat: czy mam powod(y) zeby lapac takie doly? Czy jest tak jak mowi moj maz – ze moje dziecinstwo i dorastanie to dla mnie wygodna wymowka na wszystko zle co zrobilam i na rozczulanie sie nad soba? Sama juz nie wiem......
×
×
  • Dodaj nową pozycję...