Skocz do zawartości
Forum

jonik

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miasto
    Wrocław

Osiągnięcia jonik

0

Reputacja

  1. jonik

    Proszę o rade.

    Ponownie ja. To wszystko wydaje się dużo trudniejsze niż mi się wydaje, nie wiem dlaczego ale nie potrafię się przełamać jakoś żeby z nią porozmawiać i powiedzieć jej wszystko to co mnie boli... Zacznę od tego, że chciałem jechać w góry na jeden dzień, a w zamian za wyjazd była awantura i teraz ciche dni.. Wiecie już tak sobie myślę, że nawet nie chodzi o ten mój wyjazd, a o to że my kompletnie nie potrafimy ze sobą rozmawiać, nie rozmawiamy o sobie, o marzeniach i przyszłości, mam wrażenie że tak naprawdę czasami się nie znamy, a przez to że ze sobą nie rozmawiamy dusimy się nawzajem.. oczywiście nie pojechałem na wyjazd, bo usłyszałem że czego jej nie zaproponuje wyjazdu tylko zawsze w góry jadę z kolegą.. nie chcę jej powiedzieć jaka jest prawda, że mam dość tego otoczenia w którym jestem na co dzień i chcę przez jeden dzień sobie odmienić, żeby nie czuła się smutnie, ale wiem, że przez to że tych rzeczy nie mówię popełniam bardzo duży błąd. Nasze życie, to mam wrażenie trochę dwa inne światy, mamy inne oczekiwania, os siebie, od życia. Ja nie umiem żyć 24h/dobę z jej rodziną, i szczerze mam ochotę wykrzyczeć to nie raz. Ja chyba nie potrafię żyć w związku, nie potrafię się przyzwyczaić do tego, że mam sie pytać o pozwolenie, i jak się nie zgodzi nie odzywać aż nam przejdzie, i w ogóle nie będziemy tego tematu poruszać. Jestem już zmęczony tą sytuacją, bo nie potrafię sobie z nią trochę poradzić, albo po prostu mówiąc krótko nie mam jaj.
  2. jonik

    Proszę o rade.

    Myśmy razem już doszli do tego, że nie bardzo do siebie pasujemy,że nie dogadujemy się lub w ogóle nawet nie dyskutujemy ze sobą na tematy ważne, nie rozmawiamy o sobie itp.. i pewnie gdyby nie nasze dziecko to kto wie jak by to teraz było.. O wyprowadzce na swoje myślę od bardzo dawna, ale niestety finanse mi póki co na to nie pozwalają, ale może zmieni się to trochę w najbliższym czasie... w tym właśnie jest cały sęk. Czas pokaże jak to będzie wyglądało i w którą stronę to będzie szło, ja w każdym razie chcę się trochę zmienić i przede wszystkim być bardziej stanowczy i trzymać się swojego zdania, a już przede wszystkim je wypowiadać, nawet jeśli będę musiał się z kimś skonfrontować i komuś nie będzie to pasowało.. koniec z byciem chłopczykiem... jeśli, to zmienię to wydaje , to będzie już mój mały sukces.
  3. jonik

    Proszę o rade.

    Zgadza się mieszkają inni mężczyźni. I choć wiem, że jeden z nich za 2-3 lata się wyprowadzi, to i tak będzie w tym domu dużo przebywał.. Dom w którym my mieszkamy z żoną, ma odziedziczyć w najbliższym czasie. Ale co z tego jak ja tam nie chcę mieszkać, żyć.. wiem, że mieszkając tam, zawsze będę miał na głowie jej rodzinę. Zwykłe gówniane malowanie pokoju jak robimy, to już oburzenie jest, bo znów malują, znów remonty.. ostatnio jak trochę starych gratów wynosiliśmy z domu, bo robiliśmy małe zmiany, to musiałem stare niepotrzebne łóżko wynosić jak teściu był w pracy, żeby się nie burzył.. Dla mnie coś takiego jest nie zrozumiałe, ze strony mojej rodziny to są zupełnie normalne rzeczy, stare, bezużyteczne rzeczy i nie potrzebne w domu oddać komuś kto chce albo wystawić koło śmietnika, i ktoś je weźmie. No ale nie będę sypał tutaj przykładami cały czas, bo w zasadzie prosiłem o radę która jest opisana w pierwszym moim poście, ale przy okazji wypłynęły inne rzeczy, ale są to rzeczy ważne dla mnie, i sytuacja w której się dusze, a w życiu chyba nie o to chodzi żeby przechodzić przez nie męcząc się i utrudniając życie, ja właśnie to robię po części, bo nie potrafię się odnaleźć w sytuacji przez co też nie do końca jestem sobą.
  4. jonik

    Proszę o rade.

    Na wsi gdzie mieszkam nie mam kompletnie żadnych obowiązków, moim jedynym obowiązkiem po pracy to jest spędzanie czasu z córką. Tak, to fakt że mentalność ludzi mieszkających na wiosce zwyczajnie mnie przerosła, i nie przyzwyczaję się nie niej chyba nigdy, a nawet nie chcę się przyzwyczajać.. i czasami ciężko jest mi się odezwać na jakiś temat który był by sprzeczny z ich teoriami, bo pomyślą że ze mną coś nie tak. Prawdą też jest, że dokąd tam mieszkam ciągle się nie mogę przyzwyczaić, nie czuję się jak u siebie i nie będę czuł nigdy ponieważ nie mam tam swobody. Moja żona średnio akceptuje też moich przyjaciół dlatego nie wchodzi w rachubę nawet to abym ich do siebie zaprosił. Tkwię w takim stanie już od 2 lat i naprawdę już mam tego dość, nie wyobrażam sobie żyć tak kolejne miesiące, i czuję że w końcu coś się musi zmienić. W góry jeździłem dużo przed tym niczym poznałem swoją żonę.. jak już byliśmy ze sobą jeździłem z taką samą częstotliwością także ona wie że to jest mój konik. Historia z przed miesiąca, mówię choć pojedziemy na taki festiwal muzyczny do mojego rodzinnego miasta, spotkamy się ze znajomymi, napiję się z nimi piwka i wrócimy.. tak ty mnie tylko bierzesz bo kierowcy potrzebujesz itp.. ciul nie pojechaliśmy, za to na drugi dzień pojechałem sam, bo ona już nie chciała jechać.. pyta się i jak się czujesz z tym, że się nie napijesz z kolegami piwka.. ja na to, że normalnie, ale jak się stanie tak że się napiję piwka lub dwóch, to zostanę spać w domu rodzinnym i wrócę z samego rana. Odpowiedz była do przewidzenia : wiedziałam że tak będzie, widzisz jak się ze sobą męczymy, najlepiej to się wyprowadź i spotykaj się z kolegami kiedy chcesz.. no kurde jak bym się z nimi spotykał co tydzień, to miała by prawo tak mówić, ale raz na dwa miesiące ?? no i oczywiście co, pojechał i wróciłem w nocy, bo co sobie o mnie pomyślą itp. Głupie mam strasznie myślenie chyba, jak ktoś wyżej napisał rzeczywiście dałem sobie wejść na głowę każdemu i tak żyję jak potulny baranek. Może i sobie pomyślicie, że gówniane problemy ludzie mają większe itp. rzeczywiście na pewno tak jest, ale ja nie mam nikogo z kim mógłbym o tym pogadać, kogoś starszego kto ma jakieś doświadczenie i mógłbym mi troszkę naświetlić ten temat.
  5. jonik

    Proszę o rade.

    Dziękuję Wam za odpowiedzi.. Tak wcześniej niczym pobraliśmy się przebywałem u żony dość często, ale wtedy była trochę inna atmosfera, pewniej się wycofywałem z czegoś co mi nie pasowało, nie uczęszczałem u nich tak na imprezach rodzinnych, i nie wczuwałem się tak rodzinę. Po ślubie myślałem, że dam sobie rade mieszkać tak na kupie z wszystkimi członkami jej rodziny, ale okazuje się, że to nie jest takie proste dla mnie. W mojej ocenie wydawało mi się, że nie robię nic złego, że czasami sobie wyjdę ze znajomymi, czy pojadę w góry na jedną nockę... Ale pamiętam, że pierwszym razem szykował mi się wyjazd w góry z noclegiem, żona zrobiła mi awanturę że nie ma mowy, że co ja sobie wyobrażam itp.. trochę zgłupiałem w tym momencie jak to usłyszałem, aż w końcu się zgodziła.. ale co z tego jak później człowiek jedzie w te góry trochę zmartwiony sytuacją, zamiast się cieszyć, to rozmyśla.. Ja mam się pytać i prosić o wyjazd w góry ? wydawało mi się to chore i nie zrozumiałe, bo dla mnie jest ona zupełnie normalna, a dla niej nie. Nie raz jej mówiłem wyjdź gdzieś, jedz, spotkaj się z koleżankami cokolwiek, idź na dyskotekę baw się dobrze ja nawet po Ciebie przyjadę jak trzeba będzie.. ale odpowiedz jest taka, że ona nie potrzebuję wychodzić z domu, a ja potrzebuję. A nie raz jak wyjdę raz na dwa miesiące to mi jeszcze powie, że i tak za często wychodzę. Dodam jeszcze, że obowiązkami w wychowywaniu dziecka dzielimy się, jest to nasz obowiązek to jest oczywista sprawa, ale ja jak przyjeżdzam z pracy po 15, to przejmuję córeczkę i zajmuję się nią do samego praktycznie zaśnięcia. Piszę o tym abyście nie myśleli że jestem taki lelum polelum, że tylko praca, troszkę obowiązków i cyk od razu koledzy. W każdym bądź razie raz jeszcze dzięki za odpowiedzi.
  6. jonik

    Alkoholizm

    Również mogę polecić tylko z jakiego regionu Polski Pani jest. Mam bardzo dużo doświadczenie w tym temacie, ponieważ sam jako syn przechodziłem przez to w swojej rodzinie przez wiele wiele lat.
  7. jonik

    Proszę o rade.

    Witam Wszystkich, Piszę tutaj ponieważ nie bardzo mam z kim o tym porozmawiać, a sam już nie wiem czy postępuję źle czy po prostu normalnie. 2 lata temu ożeniłem się, mamy z żoną córeczkę 1,5 roku. Mieszkamy u teściów z jej rodzeństwem i w najbliższym otoczeniu cała jej rodzina - promień 50 metrów. Ja pochodzę z małego miasta, w mieście się wychowywałem i na co dzień żyłem, byłem bardzo mocno związany ze swoimi przyjaciółmi i swoją rodziną, zawsze uznawano mnie że jestem taką duszą towarzystwa. Jednak po 2 latach mieszkania na wiosce, i dzień w dzień obcowania z żony rodziną (teściami, rodzeństwem, szwagrami, dziećmi) mam po prostu dość... zwyczajnie jestem tym zmęczony i czuję, że to nie jest mój świat w którym teraz żyję. Urodziny, imieniny, grille itp wszystko w gronie żony rodziny, tak jak by w zamkniętym kręgu. Od dłuższego czasu się zwyczajnie duszę, nie jestem sobą, nie robię rzeczy których chciałbym robić, nie czuję się swobodnie, co raz rzadziej spotykam się z przyjaciółmi, bo żona moja nie bardzo ma ochotę się z nimi spotykać, a sam chcę być w porządku wobec niej i za często nie wychodzić aby nie doprowadzać do kłótni itp ale szczerze nie wyobrażam sobie kolejnych 2 lat tak żyć. Najgorsze jest chyba tez to że trochę się w sobie zamknąłem i nie bardzo czasami nawet mówię jej co mnie boli, co mnie strasznie denerwuje, co bym chciał zmienić itp. Ale w drugą stronę jest tak samo, bo z żoną zwyczajnie od dłuższego czasu mało rozmawiamy o nas, o planach, marzeniach itp. Rozmawiamy tylko o tym co jest konieczne czyli zakupy i bieżące rzeczy. Próbowaliśmy kiedyś to zmienić, i więcej ze sobą rozmawiać, ale stanęło na niczym. Ani ja ani Ona nie dążyliśmy do dialogu. Są rzeczy których nie chce robić, ale robię, bo nie chcę sprawiać mimo wszystko przykrości żonie, a może też dopuszczam do siebie myśli co mi powiedzą teściowie.. np. moja żona jak i jej rodzina są wierzącymi ludźmi chodzącymi do kościoła co niedziele, każde święta, drogi krzyżowe itp. Ja absolutnie nie mam nic do tego, ale mam trochę inne podejście do tego.. jestem też osobą wierzącą ale nie mam potrzeby chodzić do kościoła, wolę indywidualne rozmawiać, modlić się itp.. ale jak jej powiedzieć że nie chcę chodzić do kościoła tak żeby się na mnie cała rodzina nie obrażała ? Zrobiłem sam z siebie troszkę takiego chłopczyka grzecznego. Zona moja jest raczej domatorką, ja też lubię w domu posiedzieć, ale mimo wszystko potrzebuję czasami wyjść do ludzi, spotkać się z kimś, porozmawiać, napić się przysłowiowego piwa. Zdałem sobie chyba sprawę, że ciężko mi się żyje 24h/ na dobę w obecności rodziny i potrzebuję czasami wyjść. Moją pasją największą są piesze wędrówki po górach, jazda rowerem.. kiedyś co weekend praktycznie wyjeźdzałem pochodzić po górach, a teraz od 2 lat praktycznie w ogóle. Powiedzcie mi czy jest coś złego w tym, że chcę pojechać w góry na maks 2 nocki na typową górską wyprawę ze swoim przyjacielem ? Czy jest coś złego w tym, że czasami chcę iść na koncert ? czy jest też coś złego w tym, że chciałbym pojechać do swojego rodzinnego miasta, do domu i zostać na noc, spotkać się z przyjaciółmi, pogadać z mamą i następnego dnia wrócić ? Czy naprawdę jest tak, że jak człowiek się ożeni i ma dziecko to wszystko się tak zmienia że już nawet nie może realizować swoich pasji ? Czasami mam tak, że jak w piątek kończę pracę, to mam straszną chęć jechać do rodzinnego domu niż do tego w którym mieszkam obecnie. Nie zrozumcie mnie też źle, ja absolutnie nie mam nic do żony rodziny są to na prawdę dobrzy ludzie, pomocni, na których można liczyć i złego słowa na nich nie powiem nigdy, ale sam fakt że ciągle z nimi przebywam po prostu mi zbrzydł. Dodam, że nie mam w ogóle żadnych znajomych tu gdzie obecnie mieszkam. Fakt mam córeczkę, i jest moim całym życiem, największym szczęściem jakie mnie w życiu chyba spotkało, zdaję sobie sprawę,że są nowe priorytety, obowiązki itp. ale wydaje mi się, że to wszystko można ze sobą pogodzić, pasje, życie codzienne, rodzinę i obowiązki. Jestem trochę zagubiony tym wszystkim, chciałbym strasznie coś w swoim życiu zmienić, być bardziej aktywny, ale jak to zrobić kiedy nie zmienia się już teraz rzeczy które mnie denerwują tylko cały czas brnę w to głębiej. Bardzo bym prosił o jakieś może rady, wskazówki, o pomoc zwyczajną. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...