Cześć, mam na imię Andrzej i mam 19 lat.Zastanawiam się nad istnieniem mojego problemu, i powoli dochodzę do wniosku, że powodem dla którego nie mam jeszcze dziewczyny jest to, że jestem jak by to powiedzieć "za bardo poukładany?".Chyba tak to można nazwać. Ciąży mi to na umyśle, że nie mam jeszcze nikogo, kiedy wszyscy moi znajomi są w związkach.
Z nowo poznanymi dziewczynami jest mi ciężko rozmawiać, a jeśli rozmawiam to wydaje mi się, że odbierają mnie jako spokojnego, grzecznego itd.Mam na to parę sytuacji, które chyba by to potwierdził. Już parę dziewczyn powiedziało mi, że będę dobry mężem. I niby co to miało by znaczyć. Chyba ten tekst słyszałem już od 3 dziewczyn. Z kolei inna dziewczyna się zdziwiła, kiedy usłyszała, że przeklinam. Była w szoku, bo myślała że jestem grzeczny czy coś w tym stylu. I z tych wszystkich moich relacji z dziewczynami wywnioskowałem, że one nie szukają takich osób jak ja. Powinienem być chamem i mówić to co myślę.
To jest mój problem, że przy dziewczynach jestem bardziej kulturalny, a w moim otoczeniu jestem bardziej wyluzowany i się nie krępuje.
Chciałem zaznaczy, że tak naprawdę to nie jestem taki miły, lecz jestem koleżeński. Ten opis który jest na górze to moje spojrzenie na to jak odbierają mnie dziewczyny.Może mi się tylko wydaję, i z czasem kogoś znajdę. Doradźcie mi jak przyciągać do siebie dziewczyny, i żeby znajomi nie myśleli, że będę wiecznym singlem.