- "Podwieziesz mnie?"
- (Nie mam czasu, muszę odebrać dziecko z przedszkola, zrobić zakupy, do tego jeżdzę już na oparach i nie mieszkasz po drodze, podwożę cię już setny raz, więc w sumie mogłabyś w końcu zaprzyjaźnić się z komunikacją miejską albo zatankować swój samochód.. więc w sumie... too.. hmm..) "Tak, jasne, nie ma problemu, wsiadaj, pod sam dom!:)"
Skąd ja to znam? Dlaczego jestem miła wbrew sobie? Dlaczego bycie miłym nie przynosi zadowolenia z siebie, a wręcz przeciwnie? Po co to robię, skoro nawet nie zależy mi na tej osobie i tej osobie nie zależy na mnie?
To nic innego jak przekleństwo bycia miłym. Pytanie jak to zmienić?