Skocz do zawartości
Forum

agnes92

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Szczecin

Osiągnięcia agnes92

0

Reputacja

  1. Witam. Wczoraj w gabinecie kosmetycznym miałam zakładany industrial. Niestety nie mieli zbyt dużego wyboru, mam małe uszy, a kolczyk jest dość długi. I niestety kuleczki nie są tuż przy uchu, tylko jeszcze sztanga wystaje ok. 3 cm z każdej strony poza ucho. Nie sądziłam, że wyjdzie aż tak kiepsko. Podobno mogę zmienić kolczyk dopiero po 6 tygodniach, czyli jestem skazana na ten zbyt długi. Mam w związku tym zapytanie: czy na pewno nie można go wyciągać? Jakbym kupiła odpowiedni dla mojego ucha i wymieniła to nic się nie stanie? Przypomnę, że kolczykowanie było wczoraj. Nie krwawiłam, ucho mi prawie nie spuchło, jedynie trochę boli i jest zaczerwienione. Czy lepiej poczekać ze zmianą kolczyka?
  2. Ja uczęszczam na terapię od ponad roku, regularnie co tydzień. I... to działa. Nie jest idealnie, ale wiele rozumiem, wiele się zmieniło. Inaczej postrzegam siebie, zaburzenie, przeszłość...
  3. Cześć. Jaki to będzie zabieg? Miałam w te wakacje praktyki na oddziale ortopedii. Spotkałam się z artroskopią kolana. Znieczulano pacjentów właśnie od pasa w dół. Wszystko zależy od pacjenta. Po zabiegu nie wolno przez 2h jeść ani pić, wstawać z łóżka, jak zostanie założony dren to nie wolno spuszczać nogi w dół. Zwykle anestezjolog przepisuje leki przeciwbólowe, pacjent dostawał man sali operacyjnej a potem co 6h. A sprawy fizjologiczne? Cóż. Basenik, kaczka dla mężczyzny - bo przecież nie można wstawać. Zresztą dostaje się kroplówki. I jeśli do wieczora pacjent nie oddał po zabiegu moczu (bo znieczulony) to spotkałam się z przypadkami, że podawano jakieś leki rozkurczające lub w gorszych przypadkach gdy dobę po zabiegu pacjent nie oddał moczu to zakładano mu cewnik. Wydaje mi się, że na drugi dzień po zabiegu pacjent wychodził do domu, jeśli się dobrze czuł. Bywało, że po znieczuleniu pojawiały się wymioty, ale to przemijające. Nie wiem, czy wszędzie są identyczne procedury. Nie chciałam straszyć jakby co. Tylko pisałam o wszystkim, z czym się spotkałam w szpitalu. Spokojnie.
  4. Witaj. Jak napisała poprzedniczka, najważniejsze, że masz motywację. Odniosę się do własnych doświadczeń, też chorowałam na anoreksję i byłam 4 razy hospitalizowana. i tak jak Tobie, nie przyniosło to efektu, jedynie wzrost wagi, która i tak spadała po powrocie do domu. wiesz kiedy zaczęło być lepiej? gdy sama wreszcie postanowiłam przestać być swoim wrogiem. gdy zaczęłam psychoterapię. gdy dostałam się na wymarzone studia, i mogłam skupić na czymś innym. korzystałaś kiedyś z pomocy psychologa, psychiatry, terapeuty? to ważne, żeby ktoś wskazał właściwą drogę, popychał. na początku mobilizowała mnie psychiatra, dostawałam od niej zadania domowe, co poniedziałek zjawiałam się na wizycie - i tak ponad rok. nie było łatwo. Twoje pytania o to co jeść rozumiem, bo sama miałam takie problemy. ale to nie jest najważniejsze mimo że dla Ciebie istotne. z tak niską wagą powinnaś poddać się jakiemuś leczeniu, Twoim menu zajmą się specjaliści, a Ty będziesz miała czas na naprawę swojej duszy, która cierpi. i to cierpienie manifestuje. domyślam się że znasz wszystkie mechanizmy zaburzenia, ale myślę że gdy ktoś nie będzie nad Tobą czuwał to poddasz się nawykom, to gorsze jak nałóg. zresztą sama wiesz, chcesz zdrowieć a sama nie dajesz rady... zadbaj o siebie, podejmij dojrzałą decyzję. ratuj siebie. gdybyś chciała pogadać to pisz na PW. Trzymaj się ciepło.
  5. Znikają? Dobrze wiedzieć. Tylko że ja takie męty mam od kilku (jeśli nie kilkunastu lat). Non stop. Jest ich sporo. Już się przyzwyczaiłam. Dodam, że noszę okulary (-6D), mam astygmatyzm i krótkowzroczność.
  6. Rak Cię nie przeraża? Zdrowie jest tylko jedno. Tak, tak, banały. Może jesteś w depresji i nie chcesz żyć, ale w momencie, gdy życie wisi na włosku, uświadamia sobie człowiek, jak ono jest ważne i że tak naprawdę nie chce umierać... Może nie w każdym przypadku. Kiedyś leczyłam się tylko z powodu wady wzroku, a teraz regularnie chodzę do: endokrynologa (osteoporoza), kardiologa (dłuższa bajka), psychiatry (to oczywiste), gastroenterologa (żołądek i przełyk ucierpiały), dermatologa. Do dentysty boję się pójść - chyba przerazi mnie kwota, jaką usłyszę za leczenie zębów. Z tego co się orientuję z powodu zachowań kompensacyjnych wiele powikłań dotyka układ krążenia i serce, a to może przyczynić się do różnych chorób i przedwczesnej śmierci.Tak samo w przypadku anoreksji, wiele zgonów jest następstwem zniszczeń w organizmie i wygłodzenia, myślę, że drugie tyle samo zgonów z powodu udanych prób samobójczych.
  7. Witaj. Zgłoś się po pomoc. Niezwłocznie. Jesteś w o tyle dobrej sytuacji (z mojego punktu widzenia), że trwa to u Ciebie zaledwie kilka miesięcy. Niewielkie zmiany można zahamować, odwrócić. A diagnozę może postawić specjalista. Choć przyznam, że gdy od kilku miesięcy miałam typowe objawy bulimii to nie postawiono mi takiej diagnozy z powodu tego, że jeszcze po anoreksji miałam sporą niedowagę. I mimo że postępowałam jak bulimiczka lekarka nie przepisała mi leków hamujących napady (fluo), tylko dalej faszerowała tym, co wzmagało mój apetyt. A napady coraz większe... I na wypisie również widniało "anoreksja". BMI znacznie poniżej normy - pakują do jednego worka... Takie są moje odczucia. Ja choruję kilka lat, w szpitalu psychiatrycznym byłam już 5 razy (+ 2 hoispitalizacje w normalnym szpitalu, ale w wyniku ED i próby samobójczej), prawie jak drugi "dom", tyle czasu tam spędziłam...
  8. Myślę, że więcej przypadków śmiertelności zaburzeńodżywiania (czy to anoreksja czy bulimia) jest wynikiem próby samobójczej. To prawda, zaburzenia te czynią ogromne spustoszenie w organizmie, potrzeba wielu wielu lat, aby cokolowiek się uregulowało. Jednak i tak najwięcej zniszczeń pojawia się w psychice. Oczywiście piszę na podstawie własnych przeżyć. Jestem bulimiczką od 4 lat (wcześniej 2 lata chorowałam na anoreksję). I nikt nie powie, że to nie miało wpływu. Mogłabym stworzyć pokaźną listę skutków ED, które mnie dotknęły, przeraziłoby to niejedną osobę. Chodzę od specjalisty do specjalisty... "Na własne życzenie" - też kiedyś usłyszałam. Kto tak mówi, jest w błędzie... Powrotu do zdrowia życzę wszystkim, którzy zmagają się z bulimią oraz innymi zaburzeniami (nie tylko odżywiania), osiągnięcia stanu psychicznej równowagi oraz odnalezienia własnego miejsca w świecie... A.
  9. Od jakichś dziesięciu lat doskwierają mi bóle głowy (mam teraz 21 lat). Z dzieciństwa pamiętam tyle, że bardzo często zwalniałam się z tego powodu do domu, nie mogłam wysiedzieć na lekcjach, czułam nudności i ledwo mogłam wrócić do domu, gdy nie miał mnie kto odebrać. Bóle były dla mnie jako dziecka silne, płakałam często z tego powodu. Gdy byłam w gimnazjum to średnio raz na tydzień bolała mnie tak głowa, że musiałam spędzić cały dzień w łóżku, lek przeciwbólowy i sen nie pomagał, jedyne trochę łagodził ból. Potem jakoś to trochę ustało, rzadko miałam tak silne bóle głowy. Od zeszłego roku problem powrócił. Myślę, że mam migrenę - pulsujący ból głowy (najczęściej w okolicy oczodołów i oczu oraz skroni), nie rzadko nudności, wymioty. Dochodzi do tego światłowstręt, ból przy poruszaniu gałkami ocznymi, i ogólne osłabienie. Jedyne co pomaga to ibuprofen w dużej dawce, ale też nie zawsze. Jednak od zeszłego tygodnia mam jeszcze inne bóle głowy. Właściwie prawie codziennie mnie boli głowa, jak zwykle oczodoły, oczy, ale nie jest to ból tak silny jak przy migrenie (którą może mam a może i nie). Wczoraj cały dzień spędziłam w łóżku, czułam ból odkąd się obudziłam aż po wieczór, w ogóle nie ustał, dziś też się obudziłam z bólem, ale trochę mniejszym. Przeciwbólowe środki mi nie pomogły. Dodam, że staram się spać ok. 7h dziennie, jak śpię dłużej to jestem jeszcze bardziej zmęczona, często budzę się nad ranem i nie mogę zasnąć, albo wybudzam się kilkakrotnie w ciągu nocy (lub nawet kilkanaście razy). Czy to może mieć też związek z depresją, którą u mnie zdiagnozowano ponad rok temu? Najbardziej dokuczają mi te bóle głowy, studiuję, nauki ogrom, a nie potrafię się przy bólu skoncentrować. Jest jakiś sposób na pozbycie się tego bólu? Albo może jakieś metody?
  10. Też biorę fluoksetynę i chciałam oddawać krew - niestety nie można. Szukałam na różnych stronach stacji krwiodawstw i wszędzie jest napisane, że ta substancja dyskwalifikuje do oddawania krwi, niestety.
  11. Nie wiem, od czego zacząć. W tym roku skończę 21 lat, studiuję. Moje problemy z odżywianiem zaczęły się kilka lat temu od pewnego wydarzenia, do którego wolę nie wracać (choć wiem, że to konieczne, aby dość do przyczyn choroby). Zaczęło się niewinnie dietą, niczego nie świadoma po kilku miesiącach wylądowałam ze znaczną niedowagą na oddziale internistycznym (wagi wzrostu nie podaję, bo to nie istotne, a wiem, jak wpływa na inne osoby z ED). Potem hospitalizacja na oddziale psychiatrycznym (jeszcze wtedy młodzieżowym), jedyne, co się we mnie zmieniło to to, że przytyłam. W ogóle byłam bardzo zdziwiona, gdy mama zaciągnęła mnie do psychiatry, twierdząc, że mam problem. Nie zdawałam sobie z niczego sprawy, myślałam że wszystko ze mną w porządku. I tak zdiagnozowano u mnie jadłowstręt psychiczny. Po dwóch miesiącach miałam kolejną hospitalizację (trwała 3 miesiące), nie udało mi się ani na trochę powstrzymać spadku wagi i obsesji na punkcie diety. Doszły do tego myśli samobójcze. Cały czas mydliłam wszystkim oczy, mówiąc, że jest dobrze, zdałam maturę, dostałam się na wymarzone studia, w międzyczasie cały czas chudłam i pogłębiała się moja choroba. Jedyne leczenie jakie stosowałam to było farmakologiczne, z żadnym psychologiem nie potrafiłam nawiązać dobrej więzi, mimo że korzystałam z ich pomocy. Nie zmieniało to jednak mojego nastaiwenia do choroby. W szpitalu psychiatrycznym znalazłam się jeszcze 4-krotnie (na oddziale dla dorosłych). To było piekło. Raz z powodu anoreksji, potem zaczęłam wymiotować, bardzo dużo, napady, pochłaniałam ogromne ilości jedzenia, przytyłam znacznie (i nie umiem tego zaakceptować). Dlatego jeszcze dwa razy byłam hospitalizowana z powodu bulimii, miałam próbę samobójczą, kolejna hospitalizacja, depresja, natrętne myśli samobójcze, hospitalizacja. Ostatnie lata mojego życia tak właśnie wyglądały - ciągła wędrówka między domem a szpitalem. Musiałam przez to zacząć studia od nowa, za dużo zajęć straciłam. Od sierpnia zeszłego roku mam spotkania z psychoterapeutą, i powiem Wam - dopiero to zaczęło pomagać. Ale nie jest kolorowo, są wzloty i upadki. Raz lepiej, raz gorzej. Ostatnio ten gorszy okres, zajadam każdą emocję, wymiotuję, jem, wymiotuję i takie błędne koło... Pracuję nad sobą, wykonuję zadania na terapię, podobno robię postępy, ale czuję, że stoję w miejscu. Nie mam znajomych, z nikim się nie spotykam, nie chcę, żeby widzieli ile przytyłam (pozwoliłam im zapamiętać siebie jako osobę z anoreksją). Atmosfera w domu jeszcze bardziej mnie dobija, z ojcem w ogóle nie mam żadnej więzi, jego zachowanie w stosunku do mnie od kilku lat podchodzi pod... molestowanie. Ciężko mi z tym wszystkim, niby jestem pełnoletnia, a nie umiem podejmować decyzji. W domu zawsze był horror, wcześniej mieszkaliśmy z dziadkami, o szczegółach nie będę wspominać, ale wszystko to odbiło się na mojej słabej psychice... Wiem, rozpisałam się, bo dużo tych problemów. Ale... czy mogę mieć jeszcze nadzieję, że wszystko się ułoży? Że poradzę sobie z bulimią i niechęcią do życia? Czy może jedynym wyjściem jest wyprowadzka z domu? Tu się wszystko rodziło, każde miejsce kojarzy mi się z chorobą i jej objawami, rozwojem... Chętnie bym to zrobiła, ale mamy problemy finansowe i muszę tu tkwić, słuchać ojca, znosić wrzasków matki, wykonywać wszystkie polecenia. Mam już wszystkiego dość...
  12. Miałam robione badanie USG serca. Lekarz tylko tyle mi powiedział, i że nie mam czym się przejmować. Wizytę z wynikiem badania mam za jakiś miesiąc... Dodam, że do tego mam też niedomykalność zastawki trójdzielnej i mitralnej. Czy może to nieść ze sobą jakieś konsekwencje? Czym właściwie jest ta tętniakowata przegroda?
  13. A ja mam uraz do ginekologów. Byłam raz. Zanikła mi miesiączka na ponad pół roku. Więc się udałam do lekarki. Siedziałam na fotelu ginekologicznym, a lekarka gadała przez telefon ileś minut. A ja tak siedziałam i czekałam, miłe to nie było. Potem stwierdziła, że zrobi mi usg dopochwowe. Zaznaczałam na początku przy wywiadzie, że nie współżyłam. Po tym usg krwawiłam dwa dni. Co to może oznaczać? Dostałam tabletki na wywołanie menstruacji ale i tak nie pomogły...
  14. Jak w temacie. Choruję na zaburzenia odżywiania od kilku lat. Najpierw miałam anoreksję, chudłam, lądowałam kilkakrotnie w szpitalach psychiatrycznych, gdzie mnie na siłę tuczyli (a wcale nie leczyli). Potem nastał epizod anoreksji bulimicznej. Matura, stres. Tak zawsze reagowałam na emocje - wymiotowaniem. Poszłam na studia (medycyna). To pogłębiło moją chorobę, objawy się nasiliły, schudłam, spędziłam zeszłoroczne święta w szpitalu psychiatrycznym. Już wtedy zaczęły się u mnie napady bulimiczne i trwają do dziś... Potrafiłam wymiotować kilka razy dziennie. Zjeść 20tys. kcal jednego dnia. Z czasem przestałam też wymiotować, po prostu zobojętniłam się na wszystko, nie obchodziło mnie, ile przytyję... Doszła depresja, kolejne pobyty w szpitalach, próby samobójcze. Ostatnio w ogóle nie stosuję zachowań kompensacyjnych (po tym jak wymiotowałam krwią albo zemdlałam kilkakrotnie po zażyciu środków przeczyszczających). Teraz każdą emocję zajadam... Bez przerwy. Od 30 sierpnia przytyłam 20kg (czyli teraz ważę o 27kg więcej niż najniższej wagi która wynosiła poniżej 40). Czuję się z tym okropnie... Z drugiej strony wszystko mi jedno, jak wyglądam... chciałabym schudnąć, ale nie mam już do tego siły. Na nic nie mam siły, mogłabym leżeć i gapić się w ścianę. Zaczęłam studia od początku (tamten rok musiałam przerwać jak wylądowałam na 2 miesiące w szpitalu). Dodam, że od paru lat też się leczę u różnych psychiatrów, brałam masę różnych leków. Od sierpnia uczęszczam też na terapię. Wcześniej tylko rozmawiałam z psychologami... Czuję, że tkwię w jakimś dnie. Codzienne porażki podcinają mi skrzydła, zastanawiam się, czy jest sens walczyć z bulimią, skoro ona we mnie tkwi i tkwić będzie. Ten rok jest straszny... W ogóle zaburzenia odżywiania odebrały mi pasję, znajomych, radość, szczęście. Jestem zupełnie inną osobą...I nie wiem, co robić ze swoim życiem...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...