Skocz do zawartości
Forum

Agata1989

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    Kraków

Osiągnięcia Agata1989

0

Reputacja

  1. Unna dlatego napisałam, że alimenty i cała procedura alimentacyjna to ostateczność i to raczej rodzice dziewczyny będą walczyć a nie sama dziewczyna. Wyobraź sobie że Twój 17 letni syn informuje Cie ze jego dziewczyna jest w ciąży. No gratulowac mu raczej nie będziesz. Dla rodziców Pawła to tez jest ciężki temat. Nie możesz ich oceniać.
  2. aniaaf chyba trochę przesadzasz z osądzaniem rodziców Pawła. Pawle - pomyśl sobie tak. Jak dowiedziałeś się o ciąży dziewczyny to pierwsze co chciałeś, to uciec albo żeby dziewczyna usunęła. Nic dziwnego, że rodzice nie uściskali Cię i nie powiedzieli "super!! będziemy dziadkami". Daj im czas. Ty tego czasu potrzebujesz, Twoja dziewczyna i Wasi rodzice też. Oni muszą to przegryźć, dla nich to też nie jest łatwe. A co do pomocy to - niestety- ale dopóki się uczysz, mieszkasz z rodzicami i jesteś na ich utrzymaniu (nawet jeśli jesteś pełnoletni) to rodzice mają obowiązek alimentacyjny wobec Twojego dziecka a ich wnuka i wnuczki (ale to rozwiązanie nie jest polubowne i jest ostatecznością). Pamiętaj że dopóki Twoja dziewczyna nie skończy 18 lat to opiekę rodzicielską nad Waszym dzieckiem z punktu widzenia prawa będą sprawować jej rodzice. A jej rodzice podejrzewam, że w ostatecznej sytuacji nie popuszczą Twoim rodzicom alimentów. Tak było jak ja studiowałam (3 lata temu)- może coś się zmieniło. Pawle skończysz liceum czy technikum (nie wiem w jakiej jesteś szkole teraz). Możesz iść do pracy a studia kończyć zaocznie (ja po liceum poszłam do pracy a studia kończyłam zaocznie, bo chciałam się wyprowadzić do innego miasta i sama zacząć mieszkać). Ja rozumiem Ciebie, Twoje obawy, Twoje decyzje. Rozumiem Twoją dziewczynę i rozumiem Twoich rodziców. Jakby mi moja córka za 15 lat przyszła i powiedziała, że jest w ciąży - nie wiem co bym zrobiła ale z kobietami to inna sytuacja więc na pewno bym z mężem jej pomogła. Jak rodzice dalej będą nieustępliwi to cóż,może jakaś terapia u psychologa?? Dla Was wszystkich to jest trudny temat. Sam piszesz, że nie chcesz dla siebie takie życia (dziecko, pieluchy, zmiana planów życiowych - praca zamiast dziennych studiów). A myślisz, że Twoi rodzice chcieli dla Ciebie takiego życia?? Też inaczej sobie Twoją przyszłość wyobrażali. Tylko przestań już pisać o tej aborcji bo sam napisałeś, że dziewczyna nie chce usunąć, tylko chce urodzić. Pozostaje Ci przyjąć to na klatę i zachować się po męsku. Nie będę Ci pisała już o kopniakach, biciu serduszka itd. bo na chwilę obecną dla Ciebie to nic nie znaczy. Pozdrawiam. A tymi, co tylko obrażają się nie przejmuj, bo "obelgi to argumenty tych,którzy nie mają żadnych argumentów" J.J Rousseau.
  3. Pawle, pewnie że lekko nie będzie. Wychowanie dziecka to nie jest zabawa ani łatwa praca. Najchętniej uciekłbyś ale nie uciekłeś. Dla mnie jesteś odpowiedzialnym człowiekiem. Ludzie tu na forum Cię wyzywają, że idiota, że baran, że nie pomyślałeś o zabezpieczeniu, że jesteś nieodpowiedzialnym kretynem po czym .....znajdują rozwiązanie - aborcja. Ot, jakie to dorosłe i odpowiedzialne!! Brak słów. Dobrze, że dziewczyna chce urodzić i zatrzymać. Ona ma dopiero 16 lat. Gdyby usunęła ciążę poza tym, że mogłoby jej to trwale siąść na psychice mogłoby spowodować szereg komplikacji (w tym bezpłodność a nawet śmierć). O tym niestety nikt nie myśli. Bo na legalną aborcję nie ma co liczyć w Polsce w Waszym przypadku. Aborcja to nie jest zabieg usunięcia martwego zęba. Aborcja to jest zabicie własnego dziecka. Widzisz, ja poroniłam w 9 tygodniu ciąży. Usunięto z mojego ciała małego człowieczka,który już miał ukształtowane nóżki i rączki, miał główkę, serduszko które nie biło i ...... był chłopcem. 9 tydzień (2 miesiące ciąży). Twoja dziewczyna pewnie jest już na tym etapie ciąży albo i wyżej. Ja bym dała wszystko, żeby móc urodzić mojego synka, a jedyne co mogę to go pochować. Ja wiem, ja mam 26 lat a nie 16 i ja mam męża. Ale z dzieckiem szkołę też można skończyć (ja od jutra zaczynam studia zaoczne). Naprawdę, nie bój się. Zobaczysz jak będziesz widział rosnący brzuch Twojej dziewczyny, jak będziesz czuł jak dzidziuś kopie, jak będziesz widział jak brzuch Twojej dziewczyny "skacze", jak na USG za jakiś czas lekarz Wam powie synek czy córeczka no i wreszcie, jak się maleństwo urodzi - zmieni się Twoje myślenie. Nie tylko kobiety mają instynkt. Trzymaj się dzielnie TATO :) i wspieraj swoją dziewczynę, bo teraz jesteś jej bardzo potrzebny. Wszystko się ułoży!!!
  4. Przede wszystkim zachowaj spokój - jak sam powiedziałeś, to nie koniec świata. Od siebie dodam, że to początek czegoś pięknego - dziecko to wspaniały dar (ja mam 15 miesięczną córeczkę). Najpierw porozmawiajcie z rodzicami. Ty ze swoimi, dziewczyna ze swoimi. Albo wspólnie z jednymi i drugimi. Możesz także zaproponować spotkanie w obecności psychologa. To, że tu piszesz to oznaka Twojej dojrzałości (szukasz pomocy a nie uciekasz ze skulonym ogonem). Podejmując decyzję o współżyciu mniej lub bardziej świadomie podjęliście decyzję o poczęciu dziecka (seks zwłaszcza bez zabezpieczenia wiąże się z ciążą). Myślę, że rodzice Wam pomogą. Będą na początku źli - mają prawo- ale w konsekwencji Wam pomogą. Musicie ponieść konsekwencje swojego działania i musicie podjąć odpowiedzialność za nowe życie jakie stworzyliście. Dziecko już się pojawiło. Tego nie cofniecie. A jak się urodzi to gwarantuję Ci, że będzie całym Twoim światem. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
  5. Angela325 dziękuję za odpowiedź. Nie potrafię się uporać z tą tragedią i próbuje zaprzeczyć faktom. Uspokoiła mnie Twoja odpowiedź. Dziękuję.
  6. Witam. Mam takie pytanie ponieważ nie daje mi to spokoju: Ostatnią Miesiączkę miałam 13 października 2014 roku. Dni płodne miałam dwa tygodnie później. Zaszłam w ciążę. W 9 tygodniu ciąży według OM na USG nie było Akcji Serca Płodu a przyrost CRL wskazywał na 6 tydzień ciąży dlatego lekarz kazał przyjechać w następnym tygodniu. Kiedy pojechałam po tygodniu na wizytę (10 tydzień ciąży według daty OM) nadal nie było widocznej Akcji Serca Płodu a przyrost CRL nadal wskazywał 6 tydzień ciąży więc lekarz kazał zrobić bHCG i powtórzyć za dwa dni. Po dwóch dniach okazało się, że bHCG spadło o ok. 6 000. I tutaj pojawia się moje pytanie. Czy przy takich danych pewne jest że była to ciąża obumarła (lekarz nie powtórzył USG tylko skierował mnie na zabieg łyżeczkowania). Ciągle mi to nie daje spokoju. Zastanawiam się czy lekarz się nie pomylił. Bardzo proszę o odpowiedź.
  7. @Elphaby - bardzo dziwna, ale na szczęście wszystko się wyjaśniło i okazało się, że w systemie nie mieli podanego mojego wyniku. Coś im się zepsuło i moja krew zawisła jako "niezbadana". I nikt z kim się kontaktowałam w tej sprawie z poradni w jakiej robiłam badanie nie był w stanie podać mi prawidłowej odpowiedzi.
  8. Witam Bardzo proszę o odpowiedź. Wczoraj (13-11-2014) oddałam krew do badania w celu potwierdzenia lub wykluczenia ciąży. Niestety dzisiaj ( 14-11-2014) dowiedziałam się, moja krew nie została jeszcze poddana badaniu i wynik będzie dopiero jutro (15-11-2014). Chciałabym się dowiedzieć, czy wynik może być prawidłowy po takim czasie? Czy hormon beta HCG ulega wytrąceniu z próbki krwi? Pozdrawiam Agata
  9. Js_11 no to niestety nie rozumiem o co Ci chodzi. No trudno, każdy ma swój światopogląd. W każdym razie życzę Ci pokochania i zaakceptowania samego siebie. Pozdrawiam serdecznie.
  10. Akurat chodzilo mi o to, że tak ładnie piszesz o miłości, piszesz, że ktoś kto nie kocha sam siebie nie może pokochać kogoś. A jak nie jesteś w stanie kochać kogoś to nie znasz miłości tej Prawdziwej. Odniosłam się do całokształtu Twoich wypowiedzi a nie tylko do fragmentu o Rodzinie. Skoro Twierdzisz że sam siebie nie kochasz to znaczy że nie wiesz czym jest miłość, bo nie jesteś w stanie jej poznać ( miłość nie do rodziny). Wiesz co szkoda, że sam siebie nie akceptujesz bo wydajesz się fajnym facetem, inteligentnym, kulturalny. Nikt z nas nie jest idealny i nigdy nie będzie, ale jak zdajesz sobie sprawę ze swoich niedoskonałości i potrafisz je zaakceptować to sukces.
  11. Js-11 ja mam inne zdanie w tym temacie. Miłość rodziny czyli tacy mamy rodzeństwa to zupełnie inna miłość jak miłość do osoby, która jest nam poniekad obca. Piszesz ze nie kochasz siebie wiec nie wiesz co to miłość. Wcześniej sam pisałeś ze jak ktoś nie kocha samego siebie to nie jest w stanie pokochać innej osoby. Więc jak to jest?? Troszkę sam sobie przeczysz. I mylisz pojęcie miłości z zakochaniem czy nawet zauroczeniem. Ja kocham siebie i akceptuje siebie w 100%. Kocham swojego męża i mam nadzieje spędzić z nim resztę życia. I nie dopuszczam do siebie myśli że mogłoby być inaczej. I nie czuje się uzależniona od mojego męża. Ani nie czuje się w jakiś sposób ograniczona.
  12. Js11 Tak, domyslilam się że do mnie. Jest Różnica między zakochaniem a miłością. I nie Ja mam dziecko ale My mamy. ( a więc powinieneś napisać Wy macie) bo sama się nie zaplodnilam. Wiesz doskonale co to zakochanie ale z przykrością stwierdzam, że miłość jest Ci obca. To, że kogoś kochasz i wiazesz z tą osobą nadzieje na całe życie nie znaczy że tą osobę uzalezniasz od siebie.
  13. Js_11 nie znam osób narcystycznych. Obracam się wśród samych życzliwych ludzi. Mówisz że związki na całe życie nie istnieją?? A co powiesz o Zwierzętach które łączą się w pary na całe życie, jak np pingwiny albo łabędzie?? Podobno ludzie są intelektualniejsze od zwierzat, a wiesz, że łączenie się w pary na całe życie to instynkt a nie wymysły kapłanów, polityków czy poetów?? Bycie z kimś to potrzeba wyższego rzędu. Tworzenie rodziny a co za tym idzie łączenie się na całe życie to natura. Nienaturalne z kolei jest skakanie z kwiatka na kwiatek. Bardzo ładnie piszesz o miłości, wspieraniu kogoś itd - to trzeba Ci przyznać. Ale jak mówić o miłości, skoro zakładasz że po kilku miesiącach czy latach możesz się rozstać bo przyjdzie czas na inna partnerkę. Nigdy nie zrozumiem jak można tak łatwo zmieniać partnera. To jest właśnie choroba współczesnych czasów. Ludzie nie walczą o związek, nie rozmawiają ze sobą - za to z taką łatwością zmieniają partnerów. Tylko ze to strasznie krzywdzi dzieci, które na to patrzą. I które nagle zostają bez taty albo mają nagle dwóch tatusiów i dwie mamusie. Bo rodzice pozakladali nowe związki. Miłość nie jest uczuciem, bo te są zmienne. Miłość jest stanem kiedy wiążemy się z kimś, zakładając w końcu odrębną rodzinę. Miłość to jest wzięcie odpowiedzialności za drugą osobę, zaakceptowanie jeej z wadami i zaletami, które ma każdy z nas. Miłość to nie jest myślenie, że kiedyś pojawi się ktoś inny. Bo skoro wiarzac się z kimś zakładasz że i tak się kiedyś rozstaniecie to tak się stanie bo nie będzie w Was siły walki o to, co zbudowaliscie. Oczywiście na początku związku może okazać się że coś Wam nie pasuje i każde idzie w swoją stronę, ale jak po kilku latach nadal uważasz, że rozstanie to żaden problem - to nie ma mowy o miłości. Z góry przepraszam za ewentualne błędy ale pisze z telefonu, który mi zmienia literki albo całe wyrazy.
  14. Js-11 bo właśnie narcyzki dostaną swoje pożywienie. Dla nich autor wątku nie będzie odgrywał większego znaczenia. On będzie miał swoje pasje a taka narcyzka swoje. Ona bardzo kocha siebie i swoją niezależność. Będzie czerpała z tego związku jak pasożyt. A na koniec jeszcze mu rogi przyprawi i wysmieje. Bo ona będzie się zgadzala z jego filozofia. I nasz autor będzie zadowolony że znalazł wybrankę serca. Takie kobiety są wyjątkowo podłe.
  15. No barteku jak Ty traktujesz małżeństwo jako prostytucje to może faktycznie daruj sobie szukanie kobiety tylko zacznij na dziwki jeździć. Bo w normalnie funkcjonującym małżeństwie obie strony przynoszą do domu kasę. Sorry ale jak nisko trzeba upaść żeby własną dziewczynę, narzeczoną czy żonę traktować jak dziwkę!! Czy Twój tata Twoja mamę tak właśnie traktował?? Czy uważasz, że Twoja mama dla Twojego taty była właśnie taką kobietą której placi się za seks i obiad??
×
×
  • Dodaj nową pozycję...