Może źle się wyraziłam, ale mąż nie wpada w furie i nie rzuca przedmiotami... nie wiem co jest gorsze...może gdyby rzucał złość by szybciej zniknęła... On w takich sytuacjach jest złośliwy, mówi rzeczy które wie że bardzo mnie skrzywdzą... Następnie jest pogadanka jaki on jest nieszczęśliwy w obecnej sytuacji, że dzieci go wkurzają, że ich nie chce mimo iż je kocha , że chce się poużalać nad sobą... Wiadomo że mimo braku krzyków dzieci odczuwają jaka panuje atmosfera...
Bardzo się staram go zrozumieć, staram się go uspokajać i namawiać na jakieś zmiany które przyniosłyby rozładowanie napięcia i złości. Ciężko pracuje i się staram by miał jak najmniej obowiązków. Namawiam na wyjście z kolegami i by poszedł na ryby ( bardzo to lubi )...czasami tak zrobi ale częściej odmawia mówiąc że sumienie mu na to nie pozwala... No to jak?!
Zdarzało się że nas zostawiał, trzaskał drzwiami mówiąc że nie wróci. Życie nie jest łatwe ale nie mogę go cały czas usprawiedliwiać. Mówiłam że mnie to morduje.. męczy... Po jakimś czasie w milczeniu, już nie przepraszając jak kiedyś, zachowuje się spokojniej i się stara by było dobrze... A ja dalej w napięciu czekam na kolejny epizod.. Już nie umiem się cieszyć z bycia razem. Ale chce...
Najgorsze jest to że mój charakter i sposób spostrzegania życia go denerwuje. Nie umiem się zmienić...
on34l współczuję Ci... Wydaje mi się że Twoja żona nie jest z Tobą szczęśliwa i chce byś odszedł. Może nie powie tego bo sumienie jej na to nie pozwala, ale takie zachowanie dla mnie oznacza duży problem. Życzę Ci powodzenia w rozwiązaniu swojego problemu.