Skocz do zawartości
Forum

abcdfgh

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miasto
    Niemcy

Osiągnięcia abcdfgh

0

Reputacja

  1. To prawda wieje nuda, po czescie sobi tak tlumacze ze to przez ziwazek, zeby zwolnic tempo, zeby kazdy nadarzyl, bo bepieczenstwo bla bla.. ale szczerze nigdy sie tak nie nudzilem bedac samemu, w dodatku nawet bedac w trudniejszej sytuacji zyciowo-materialnej. Z drugiej strony chyba tez ze wzgledu na pomysly i widzimisie mojej partnerki rezygnuje z tak wielu rzeczy ze chyba nawet przestalem byc atrakcyjny dla niej na tyle. z trzeciej strony mysle ze niektore potrzebne potrzeby i marzenia zyciowe tak naprawde wcale nie potrzebuja zwiazku by sie realizowac..
  2. Dziekuje za komentarze. Troche czasu minelo, ale niektore problemy sa nadal aktualne. Staram sie ja chwalic nawet za najmnijesze sukcesy jak tylko moge. I w zasadzie zrezygnowalme tez juz w duzej mierze z konstruktywnej krytyki, bo w jej przypadku to moze byc jedynie latwy przyczynek do punktu zapalnego. Wogole ostatnio powodzi jej sie jednak lepiej bo dostala umowe o prace bo staz sie powiodl i pensje ktorej nigdy nie widziala w Polsce ale z kolei narzeka na miasto i Niemcy, ze ludzie tu tylko imprezuja, ze brak ludzi 'na poziomie' itp. itd. i najchetniej to chce zebysmy wyjechali do USA, ze niby to jej marzenie i tam wszyscy tak 'wspaniale' zyja.. Ale nie mowie nie, sam bym z checia kiedys pojechal popracowac nawet za ocean, ale w zawodzie wyuczonym, ale moze nie jest to moje marzenei zeby byc caly czas tak daleko od rodziny i Europy, kiedy tu tez mozna znalezc dosc ciekawa i platna prace.. Przy jakichkolwiek probach wytlumaczenia tego ona uwaza ze to ja chcialem wyjechac do Niemiec a ona nie chciala (choc pamietam ze chciala) wiec juz zbyt wiele zrobila dla tego zwizku rzucajac swoja prace, zostawiajac znajomych i przenoszac sie tutaj. Tymczasem zyjemy tez ostanio tak ze malo wychodzimy, nie poznajemy wcale jakis nowych znajomych, wiele weekendow siedzimy naogol w domu, mimo ze staram sie wyjsc z propozycja jakiegos spaceru czy czegoklowiek. Wiec niby jaki jest sens zycia np w wielkiej amerykanskiej metropolii jesli nie bedziemy z niej nawet korzystac. Mysle nawet ze moze i bym z nia wyemigrowal gdzies nawet daleko, ale cos jednak nie funkcjonuje dobrze, jest jednak taka rozbierznosc miedzy nami w zainteresowaniach. Na przyklad ja naogol lubie spedzac czas wolny dosc aktywnie, rower, wycieczki, a Ona bardzo biernie na tyle ze pod koniec weekendu jest prawie znudzona. Wiem ze pewnie kazdy zwiazek to sztuka kompromisu i nie jest juz taki aktywny jak w 'mlodosci', ale w jakim stopniu mozna isc na kompromis?
  3. Jestem w zwiazku prawie 2-letnim i mieszkamy razem od ponad pol roku za granica, ale na szczescie dosyc niedaleko Polski. Ja mam prace stala i wystarczajaca by nas utrzymac, moja dziewczyan robi tu staz niskoplatny, ale w sumie na tyle, ze na razie wystarcza jej na podstawoe rzeczy i torche sie dolozyc do wspolnego zycia itp. Wyksztalcenie i doswiadczenie zdobylismy ciezka praca i w naszych domach napewno sie nieprzelewalo. Problemem jest to ze staz mojej dziewczyny niedlugo sie konczy, znowu bedzie musiala szukac innego zajecia i widze wyraznie ze jest to przyczyna mojej i jej niepewnosci. Z drugiej strony wiem, ze pewnym problemem jest tez dla niej jezyk obcy, zeby byc bardziej docenianym na tym rynku pracy bo moja dziewczyan napewno nie chcialaby po prostu sprzatac albo pracowac w pubie. Z drugiej strony ona wykucza powrot do kraju, bo tez nie czula sie tam doceniana (no i godnie oplacana). Widze ze ma z tego powodu obnizone poczucie wartosci. Czesto oczekuje mojego wspolczucia, zwlaszcza ze jestem w lepszej sytuacji, ale przeciez dzieki temu moge nas utrzymac i zyskujemy niezaleznosc. Wiem, ze musialaby wlozyc sporo wysilku w nauke jezyka i powoli uwierzyc w siebie i swoje umiejetnosci w tym kraju. Z drugiej strony nie rozumiem do konca jej wrazliwosci na punkcie "przebojowsci" innych osob, ktore sobie pewnie radza troche lepiej, moze bardziej walcza o swoje, albo wiecej pracuja. Wiadomo ze pewnie problem nie jest nowy, kazdy w zwiazku moze inaczej zarabia, radzi sobie lepiej lub gorzej. Podejrzewam, ze to przykrywa jakies kompleksy mojej partnerki, ktore obnizaja jej poczucie wartosci. Oczywiscie zaproponowalem jej tez sfinansowanie dobrego kursu. Ale wydaje mi sie, ze zrodlo problemow moze tkwic glebiej i ciezko mi na to wpywac. Motywowanie do nauki, tez raczej odbierac czesto jako niska wycene jej umiejetnosci. Bede wdzieczny za cenne rady ekepertow.
  4. Jesteśmy razem od prawie 15 miesięcy, ja 32 lata, ona 28 lat. To mój najdłuższy i najgłębszy związek jerk na razie. Może nie zakochałem się od pierwszego wejrzenia w mojej partnerce, ale silna więź między nami była odczuwalna od samego początku. A skoro była więź i czuliśmy się dobrze wszystko się powoli rozwijało. W zasadzie mieszkaliśmy w tym samym mieście 3 pierwsze miesiące naszego związku, później ja dostałem pracę w Berlinie, która też była w pewnym sensie mom marzeniem, a moja dziewczyna wiedziała od samego początku naszej znajomości że mam taki plan i wspierała mnie w tym. W końcu przeniosłem się ale też ze wstępnym planem że Ona przeniesie się za mną jak też znajdzie jakieś zajęcie i zamieszkamy tu oboje. W międzyczasie widywaliśmy się prawie co tydzień z małymi wyjątkami, choć było to czasem męczące przejechać 1000km w weekend. Szukała też pracy, ale jest to bardzo trudne w Berlinie w jej zawodzie, jeszcze słaba znajomość niemieckiego jest pewną barierą. W międzyczasie doszło też do tego że spotkałem się 2 razy w Berlinie z koleżanką bez jej wiedzy - to wyszło później. Ale było to spotkanie zupełnie na stopie koleżeńskiej, ale zataiłem to bo wiedziałem jak Ona reaguje wszystkie kobiety, które znajdują się w mom otoczeniu. Być może to przewrażliwienie pojawiło się już w Polsce, gdy znajoma znajomej dzwoniła do mnie pare razy bym pomógł jej coś załatwić. Ja nie wahałem się jej pomóc, bo wymagało to w zasadzie podanie innego kontaktu, ale od tego czasu jestem szkalowany za to, że pozwalam innej, "przebojowej" znajomej wchodzić w naszą relację i załatwiać im tyle co własnej dziewczynie. Tymczasem żyliśmy dalej na odległość widując się w prawie każdy weekend i wolny dzień. Ja stopniowo też zacząłem zaniedbywać znajomych w nowym mieście, bo każde ewentualne wyjście może skończyć się raczej serią podejrzeń i ciężkich wyrzutów. Z kolei gdy jesteśmy razem w weekend Ona nie ma też zbyt ochoty razem spotkać się z którymś z moich albo jej znajomych. Często też miewa różne migreny albo jest zmęczona, więc naogół rzadko też wychodzimy. Wiem, że też sama dużo utrzymuje kontakty ze swoimi koleżankami, ja tymczasem mam bardzo ograniczone grono osób z którymi się kontaktuje, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Z drugiej strony pewnie nie chce wzbudzać jakiś konfliktów i ostrej wymiany zdań z jej strony na mój temat, bo ja ograniczyłem komentowanie jej zachowań, bo są one uznawane prize nią za krzywdzące oceny. W zasadzie ciężko mi wyrazić zdanie na jej albo gólny temat, bo tolerancja na inną opinię jest bardzo niewielka, wbrew temu co twierdzi moja dziewczyna, że jest taka otwarta i tolerancyjna. Miałem też przed Nami wiele pasji, zawsze potrafiłem znaleźć coś pochłanijącego. Teraz muszę to ograniczać do minimum. Rozumiem, że związek wymaga poświęcenia, ale czy powinno się wszystko poświęcić, również to co tworzyło Cię wcześniej i czyniło bardziej intersującym? Moja dziewczyna jest też bardo wymagająca, wie czego chce i potrafi bardzo krytycznie kogoś skomentować. Ta krytyka to ponoć po jej ojcu, który już też nie jest razem z mamą, rozwiedli sie jak miała około 20 lat. Ale z kolei krytykowanie na przykład współpracowników z jeu pracy przybiera monstrualne rozmiary. W zasadzie tolerancja mojej dziewczyny na innych ludzi jest ograniczona, toleruje głównie swoją rodzinę, swoich przyjaciół i podonych do siebie. Mojej rodziny nie specjalnie daży szacunkiem, a kolegów to na ogół nie ma ochoty poznać. Jak pewnie można się domyślić z tego co piszę, jestem osobą dostosowującą się do niej, wspierającą przy każdej najmniejszej migenie. Ale czy taki związek związany z taką izolacją ma sens? Już teraz widzę jak biegnie dzień za dniem, jeden podobny do poprzedniego. Poza tym czy nie pownienem też bardziej komunikować swoich potrzeb i nie być już pry byle okazji obarczany odpowiedzialnością za kłamstwo, które wydarzyło się 10 miesięcy temu i po którym też mimo trudności zacząłęm bardziej sie starać dla Nas i wziąłem odpowiedzialność. Ale czy cień tego incydentu może być przez moją dziewczynę cały czas wykorzystywany przy najdrobniejszych sprzeczkach, albo wtedy gdy oboje czujemy się świetnie? Nie chce mi się wtedy kolejny raz tłumaczyć, że było to zwykłe spotkanie koleżeńskie. Będę wdzięczny za wszelkie komentarze i rady.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...