Skocz do zawartości
Forum

03062

Użytkownik
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Personal Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miasto
    .

Osiągnięcia 03062

0

Reputacja

  1. Witam, minął rok od przedstawienia wam mojej historii :) jak na to wszystko patrzę to aż wzbudza się we mnie regresja... widzę, że ostatni wpis jaki dodałam był 9 miesięcy temu. Heh. Od tamtej pory przyznam się, że między mną a moim byłym chłopakiem było jeszcze kilka zawirowań. Po pierwsze kontakt był mniej więcej co 1-1,5 msc. Właśnie w maju chciał wrócić, jak spalił mu się grunt pod nogami bo dowiedział się znowu, że jakiś chłopak do mnie "podbija".. oczywiście ja jako ta zakochana wróciłam do niego... hmm w sumie powrotem to tego bym nie nazwała bo jak on to mowil "nie ma co się nastawiac, zobaczymy co bedzie... albo sie uda albo nie... nie chcialbym miec pozniej wyrzutow ze sie nie podjalem powrotu" no i na takim gadaniu się skończyło- bo po pierwsze prawie w ogole sie nie widywalismy, ogolnie to nie wiem co on chcial tym osiagnac bo udawal glupka ze nie wie o co chodzi jak np. chcialam sie z nim spotkac i dzwonilam. Porażka. No i takim sposobem oczyscilam sie z negatywnych wyrzutów, że to ja wszystko zepsulam, bo chcialm swoj blad naprawic, ale chyba staranie sie powinno poglebic sie do lezenia krzyzem w kosciele! Ogolnie po jakims miesiacu jak mu powiedzialam, ze taki uklad mi nie pasuje, ze albo jestesmy razem albo nie, ze mnie taka sytuacja meczy, bo zaciskam zeby przez tel udaje, ze wszystko jest ok po czym konczymy rozmowe a ja rycze w poduszke. Moj "wspoanialy" stwierdzil, ze co ja tam wycierpiałam ;/ w sumie jak patrzac na to z perspektywy roku to moze od hm 2msc już mnie ten temat tak nie boli, a tylko z tego wzgledu ze dowiedzialam sie, ze ma dziewczyne. Z tym, że ze mna jeszcze widywal sie we wrzesniu- paź. ale ustalilismy ze na kontaktach partnerskich... Jak go zapytalam czy spotyka sie z tamta dzierwczyna to powiedzial, ze z nia nie bedzie bo predzej wolaby byc ze mna niz z nia (po czym mnie przytulil)... jak sie okazalo, jest z nia teraz juz oficjalnie :) I powiem, ze po pierwszej probie wmaju mialam troche wyrzuty ze moze za szybko odpuscilam... ale w pazdzierniku juz nie naciskalam na nic, mielismy kontakt, uprawialismy seks, niby z wyrzutami... ze nie powinnismy bla bla... po czym kontakt sie urwal bo zaczal sie z nia chyba czesciej spotykac a mnie odepchnal stwierdzeniem, ze "nikt go tak nie wkurwial przez kilka tygodni jak ja potrafie w kilka sekund"... po tych slowach juz sie nie widzielismy... z tego wszystkiego nie boli mnie to, że sie kochalismy i to jest taka forma wykorzystania... nie boli mnie nawet to, ze on ma kogos - szczescia mu zycze, niech sie inna meczy :), ale najbardziej boli mnie to, że potrafil z takim wyrachowaniem mnie traktowac, z tygodnia na tydzien zwodzic coraz bardziej, nie wiem czy bedziemy razem, moze bedziemy ale nie teraz! Wiedzial ile dla mnie znaczy a potrafil spotykac sie ze mna i z nia... nie potrafil zamknac furtki tylko zostawil ja uchylona zeby miec jakies wyjscie jakby mu sie nie udalo... nigdy nie powiedzial ze mnie nie kocha, wrecz przeciwnie mowil ze jestem wazna osoba w jego zyciu... strasznie boli mnei to, ze mimo tego ze mial rzekomy szacunek do mnie potrafil mnie tak meczyc, ze nie pomogl mi sie odciac od siebie mimo tego ze wiedzial, ze nic z tego nie bedzie... a ja zylam nadzieja, jak ten pajac... ale teraz... teraz jest juz inaczej...
  2. Tak też staram się robić... Prognozuję sobie świetlaną przyszłość :) czas wprowadzić trochę więcej optymizmu... nie mogę sobie wszystkiego zarzucać... widocznie nie jesteśmy dla siebie i tego nie zmienię... trzeba żyć dalej!
  3. Niestety nic się nie zmieniło... chciałam się z nim spotkać, zadzwoniłam do niego a on zapytał o czym chcę z nim rozmawiać konkretnie, bo nie wie czy chce :| zamurowało mnie to i w sumie nie wiedziałam już co mam robić... rozmawialiśmy przez tel z 10 min i po prostu powiedziałam, że chciałam powiedzieć coś od siebie (ze mi zalezy, ze chce naprawic swoj blad etc), a on z chamskim tekstem ale co ty chcesz jeszcze nowego powiedzieć? ja mówilam, ze wolalabym sie spotkac a nie tak przez tel... on dalej swoje, ze konkrety... wydaje mi sie, ze takich rzeczy przez tel sie nie mowi, wiec nic nie powiedzialam z tego co mialam powiedziec... wspomnialam tylko o kolezance z ktora sie spotykal, bo dowiedzialam sie duzo rzeczy, min ze jest to zwykła łajdaczka chodzaca na aftery po imprezach... niestety wiem to z wiarygodnego zrodla, ktore samo tkwi w takich tematach i nie jest to moj znajomy... moj ex ma zal o to, ze oceniam innych i ze nie tedy droga... ze on moze spotykac sie z kim chce i ze ja wczesniej tez sobie wybralam droge i on tez moze... sama nie wiem co mam o tym myslec... staram sie jak najmniej... ale wiadomo czasami nachodza mnie jakies mysli, wspomnienia... wiem, ze na wszystko potrzeba czasu... jemu pewnie tez... wydaje mi sie ze zachłyśnie sie tym nowym zyciem singla ;) pozna pare pustych panienek i doceni to co mial...
  4. Nie do końca się z tym zgadzam... Gdyby nie ta przerwa to nigdy nie byłoby takiej sytuacji... tu w sumie nawet nie chodzi o przerwe tylko o to ze mnie nie zapewnil, ze bedziemy razem... po prostu zostawil mnie jak smiecia z problemem... przez to ze sie tak czulam zrobilam jak zrobilam, zeby znowu sytuacja sie nie powtorzyla... za duzo mnie to wszystko kosztowalo... wizyty u psychologa, tabletki antydepresyjne... to byl najgorszy czas w moim zyciu... to obawa przed porzuceniem spowodowala takie a nie inne dzialanie z mojej strony... zdaje sobie sprawe z tego, ze cierpial, czul sie dotkniety, zdradzony... ale nie zrobilam tego z premedytacja, ze mi sie znudzil, ze chcialam kogos innego z tego powodu, tylko z tego ze chcialam zyc spokojnie... bez klotni, szarpaniny... myslalam, ze z nim juz zawsze tak bedzie bo ani on ani ja nie jestesmy w stanie zmienic swoich zachowan... jednak on udowodnil wtedy, ze moze... ja wiem, ze teraz jestem silniejsza psychicznie... duzo myslalam, cierpialam i dalo mi to wiare w to, ze moge byc lepsza niz bylam... bardziej wyrozumiala i cierpliwa, bo tego mi brakowalo w naszym zwiazku... nigdy nie myslalam o kims innym, nawet przez chwile, zawsze bylam przy nim, czekalam na niego, wiedzialam ze jestem bezpieczna... i wlasnie w momencie rozstania stracilam to poczucie bezpieczenstwa... odczuwalam ciagly lek... to dlatego to wszystko...
  5. Nie zdradziłam w sensie jakiegokolwiek zbliżenia... Spotykałam się w sensie takim, żeby zobaczyć czy mogę ułożyć sobie życie z kimś innym... z góry ustaliłam z tym chłopakiem, że nic mu nie moge zapewnic ze swojej strony, ze nie jestem gotowa na zaden zwiazek etc... zaluje, ze tak zrobilam, ale moj lęk przed kolejnym porzuceniem był zbyt silny... to teraz sobie narobiłam tak, że jestem nieszczesliwa... nie wiem co mam o tym wszystkim juz myslec... chcialabym zapomiec, ale uczucie jest zbyt silne... Złośliwa- jak ty to widzisz z jego punktu widzenia jezeli chodzi o przyszlosc? Czy twoim zdaniem jest jakas szansa na 'nas' w przyszlosci...
  6. Witam was! Podczas świąt skontaktowałam się z moim ex... spotkalismy sie na chwile i pogadalismy... jednakze sytuacja jest coraz bardziej chora!!! widzac siebie strasznie mocno oddzialujemy na siebie... tym razem nie bylo zadnych klotni tylko spokojna rozmowa z mojej strony- zawsze mialam z tym problem... powiedzialam mu ze mi go brakuje i nie zmuszam go do niczego, ze jezeli dwie osoby chca odbudowac zwiazek to tylko wtedy to moze sie udac... widac, ze ewidentnie go do mnie ciagnie... mowi ze caly czas mysli, porownuje, ale jakos sie trzyma... z ta dziewczyna spotykal sie dlatego zeby nie zwariowac (robi to samo co ja wczesniej... ale nie rozumie mojej sytuacji tylko widzi swoja racje)... doszedl do wniosku ze definitywnie nie bd sie z nia widywal, bo wytlumaczylam mu ze nie mozna kogos traktowac za kogos, bo krzywdzi ta druga osobe, a widze ze dalej czuje cos do mnie... on sie tego nie wypiera, ale twierdzi ze uczucia nie maja tutaj znaczenia, bo on nie moze zniesc faktu, ze go zostawilam i spotykalam sie z kims innym... ze koledzy mu tez powiedzieli ze widzieli mnie ostatnio w pubie z jakims gosciem (umowilam sie z kolega) i on nie potrafi tego przetrawic... meska duma zostala urazona - co z reszta potwierdzil... ja rozumiem doskonale, ze on czuje sie pokrzywdzony, ale nie byloby takich sytuacji gdyby nie ta przerwa/rozstanie w styczniu... on twierdzi, ze ja go moge zostawic dla kogos znowu... ale znam siebie, duzo mnie to wszystko kosztowalo, czegos nauczylo... wiem ze potrafilabym zbudowac teraz normalny zwiazek, ale nic na sile... jak rozmawiamy to jest normalnie ale jak on sobie przypomi temat tamtego chlopaka to dostaje jakiejs furii... powiedzial tez ze nie widzi teraz tego ze mielibysmy byc razem bo on by mi wszystko wypominal, dogadywal i sie pastwil... ze on by sie denerwowal a ja bym cierpiala... stwierdzil ze musi byc teraz sam... to wszystko jest strasznie labilne z jego strony... nie wiem co mam o tym myslec... chcialabym dac sobie spokoj, ale nie chce ze wzgeldu na to ze go kocham... nie chce np sie nie odzywac bo pomysli ze mi nie zalezy, ale z drugiej strony nie chce sie narzucac... Przypuszczam, ze na to wszystko potrzebny jest czas... tylko ten czas coraz wiecej mnie kosztuje... uwazam, ze nie jestem zla dziewczyna, nigdy go nie zdradzilam, zawsze bylam przy nim... po prostu teraz sie pogubilam i wybralam zla droge myslac, ze tak bedzie dla mnie lepiej... wierze w to, ze jakos sie ulozy... nahgorsze jest jeszcze to, ze on patrzy teraz na zdanie kolegow, boi sie ze zaraz wyjda jakies dziwne sytuacje tak jak ta z pubu ze sie z kims spotykalam... a ja spotkalam sie z tym chlopakiem jeden raz i oczywiscie ktos musial mnie zobaczyc... wkurza mnie to, ze on oczekuje ze ja bd siedziala na dupie a on sobie bd robil co chce bo ma do tego prawo- tak twierdzi.... Dziewczyny, przepraszam, ze mecze was swoja historia, ale nie wiem co mam robic...
  7. Oczywiście, że nic nie zrobie w jej sprawie :P smieszna jest po prostu... i nie dziwie sie, ze czuje sie niepewna... bylam jego pierwsza kobieta, tyle lat i przy tym jestem naprawde ogarnieta dziewczyna jak na te czasy.... niech sie martwi... mi zaczyna juz to zwisac... a bynajmniej staram sie zeby tak bylo ;) a omojego ex widzialam ostatnio na silowni w jedyny dzien kiedy on wie ze jestem wieczorami... widzialam ze lukał w moja strone a ja szlam dumnym krokiem on puscil mi oczko (cwaniaczek za dyche) a ja sie usmiechnelam i poszlam szczesliwa dalej :D jestem z siebie dumna... jeszcze tylko jak zobacze ich razem to mam nadzieje, ze tez podolam takiej akcji...
  8. Właśnie nie wiem o co jej chodzi... a w przypadki to ja nie wierze :) bynajmniej kobiety nie robią nic przypadkowo :D no jak dla mnie to żadna konkurencja już mówiłam... wierze, że przejdzie... MUSI :) mam nadzieję, że będę kiedyś mogła powiedzieć 'tak jestem szczęśliwa'! Wierze w to bardzo mocno, chociaż dużo czasu może upłynąc... ale jestem gotowa...
  9. Co u mnie? Pomału i do przodu... Od momentu kiedy widzieliśmy się na siłowni mineły ok 2 tyg... Od tamtej pory nie kontaktowaliśmy się ze sobą, nie widzieliśmy się... i całe szczęście... za to jego 'kolezanke' widzialam 2 razy... raz byla na moich zajeciach fitness gdzie nigdy jej tam nie widzialam albo moze nie zwracalam uwagi- w co watpie... nie wiem czy suka zrobila to specjalnie, ale zlałam ją i szlam z zadartym nosem do góry... taka smieciara to zadna rywalka :D tak tak, nabralam troche pewnosci siebie... drugi raz spotkalam ja na imprezie... wchodzila do klubu, oddawala juz kurtke z kolezanka ale sie wycofala w momencie kiedy mnie zobaczyla... hehe... nie wiem czy myslala, ze cos jej zrobie czy jak? bez przesady... tak nisko to ja jeszcze nie upadłam, zeby gadac cos jakiejs dziewczynie :) w sumie to kobiecie, bo ona przed 30 jest! Moze taka typiara mu imponuje... chociaz on nigdy nie byl typem kobieciarza... no coz... ja narazie postanowilam pogodzic sie z samotnością... brakuje mi mojego chlopaka, ale nic na to nie poradze, ze tak sie dzieje... jeszcze pewnie długo będę wspominać, przeżywać wewnętrznie, ale jak to mówią nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło... albo trafie na lepszego faceta, albo po prostu będę sobie wmawiać, że ten związek i tak by nie przetrwał...
  10. Może tak jest, że mimo tego, że ja mam wiele cech, które zawsze mu pasowały i tak samo on ma to co zawsze mi imponowało, ale jest ten zgrzyt, który to wszystko psuje... a mianowicie brak odpuszczenia sobie jakiejś sytuacji w odpowiednim momencie... rzeczy przez które się kłóciliśmy powinny zostać załatwione w formie wymiany poglądów, zdań... a u nas toczyła się wojna, bo jedno chciało przegadać drugie i postawić na swoim... jedyną szansą jest dla nas to, że albo trafimy na moment kiedy to oboje będziemy chcieli być razem, albo po prostu razem już nigdy nie będziemy :(
  11. Może coś jest w tym destrukcyjnym wpływie na siebie samych... Może my nie powinniśmy byc razem, mimo tego, że się kochamy... może po prostu mamy takie charaktery, które nie mogą razem współpracować... i ja jestem osobą dominującą i on również... ale mi już na tym nie zależy... chciałabym się zacząć z nim dogadywać, pójść na ustępstwa, dochodzić do kompromisów, nie kłócić się... jestem an to gotowa... ale może być za późno... może ta dziunia z którą się obecnie spotyka okaże się być bardziej dojrzała (jest 6 lat starsza), wyciszona i owinie sobie takiego młodego faceta wokół palca... tak naprawdę to ona rozdaje teraz karty... jak się postara to on będzie z nią... chyba, że sobie odpuści w co wątpię, bo jest to przystojny, inteligentny facet z głową na karku... tak się tego boje... ale już nic nie mogę zrobić... skoro ja tego nie doceniłam to ktoś inny to zrobi ;(((((
  12. A ja się nie cieszę, że kogoś ma, bo to ja chce z nim byc!!! Wiem, że możemy dotrzeć do siebie jeżeli naprawdę się kochamy i oboje tego chcemy... nie raz jedno raz drugie... nie mogę przestać się zadręczać, nie moge spać czy jeść!!! Nie chce mi się nawet wychodzić z domu... po tym co narobiłam aż żyć mi się nie chce... nie samej... chcę być z nim znowu... chciałabym, żeby mi wybaczył... odezwał się... dlaczego tak się dzieje? dlaczego dwie osoby które się kochają nie mogą ze sobą być? dlaczego to takie scenariusze pisze życie a nie takie które kończy się happy end'em...
  13. Ale wspominać jako miłe szaleństwo młodości to będę dopiero jak naprawdę się zakocham... na nowo... ale czy kiedyś to nastąpi? próbowałam związać się z kimś innym, zobaczyć nowe życie... ale nie da się... po prostu się nie da... na samą myśl, że jakaś kobieta zajmie moje miejsce robi mi się niedobrze... nie mam już na to siły... staram się nie myśleć, ale cały czas coś mi o nim przypomina... a najbardziej boli mnie to, że powiedział, że nie chce ze mną być, nie teraz... a kilka dni wcześniej jak się do niego odezwałam, nie oczekiwałam nic... to on pierwszy złapał mnie za rękę, przytulił, pocałował... a teraz o co chodzi? mówił, że nie chce może się pogodzić z tym co się stało, ale nie twierdził, że definitywnie ze mną nie będzie... że musi się zastanowić, że boi się, że znowu odejdę... ale ja nie odejdę, wiem że przy nim jest moje miejsce... nie potrafię się z tym pogodzić... po prostu nie umiem....
  14. No niestety tak jest, że jeżeli pokłócimy się z kimś i zakończymy związek to mamy chociaż powód do tego aby to sobie jakoś przetłumaczyć- był taki i owaki, robił to i tamto, nie robił tego, etc... Moja sytuacja toczy się od stycznia tego roku (jeżeli chcesz zobaczyć mój wątek: http://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/254764,napady-histerii-i-wygorowane-oczekiwania-wobec-partnera ). Czuję się koszmarnie, ponieważ to ja zrezygnowałam z dalszej relacji, a teraz kiedy zrozumiałam, że on jest naprawdę kimś ważnym on już nie chce nim być :( Wierze w to, że potrafiłabym się zmienić, jestem na to gotowa, ale to dwie strony muszą chcieć, nie raz jedna raz druga... Nie wiem już co mam robić... Po przeczytaniu twojego postu załamał mnie fakt, że u ciebie już tyle czasu minęło... a ty dalej go pamiętasz... jesteś w nowym związku... przykro mi strasznie, że tak się dzieje... człowiek chciałby być po prostu szczęśliwy z kimś kto również chce dzielić z nim to szczęście, a od losu dostaje takie numery... gdyby jeszcze było chociaż wiadomo, że kiedyś naprawdę będzie dobrze... a tu może okazać się, że już nigdy tak nie będzie...
  15. Czytając to jestem przerażona... Doskonale rozumiem sytuację w której jesteś... pierwsza prawdziwa miłość- przeważnie toksyczna, sprawiająca dużo bólu. O tak, znam to dobrze. Niby człowiek chce zacząć układać sobie życie z kimś innym, całkowitym przeciwieństwem to zawsze będzie tęsknił za tym co jest złe... Ja nie wyleczyłam swojego serca rozstając się ze swoim partnerem i zaczęłam się spotykać z kimś innym... było fajnie dopóki nie zobaczyłam ex... nie ma szansy powrotu, mimo uczuć jakimi siebie darzymy... za dużo rzeczy się wydarzyło, za dużo słów padło i niepotrzebnych gierek... Najłatwiejszym sposobem na zapomnienie o drugiej osobie jest przywoływanie samych negatywnych sytuacji... sytuacji które cie bolały, nie tolerowałaś ich... wtedy poczujesz nienawiść i tą nienawiścią trzeba chyba żyć :( bo jak się zacznie rozpamiętywać dobre chwile to w życiu się nie uwolni od tego...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...