Skocz do zawartości
Forum

Skuteczność psychoterapii


Jacobsen

Rekomendowane odpowiedzi

W podstawówce jak chciałam się z dziećmi bawić to one się odwracały do mnie plecami i bawiły jakbym nie istniała. Jak już jakoś udało mi się wbić w grupę dzieci bez odrzucenia to we wszystkich zabawach odpadałam na początku, albo byłam wybierana jako ostatnia jak za karę. Raz nawet zostałam zaproszona na jakieś urodziny koleżanki i o ile gospodyni imprezy była wobec mnie neutralna, tak inne dzieciaki były dla mnie nie miłe i nie czułam się tam dobrze. 

W gimnazjum większość czasu siedziałam sama na pierwszej lub drugiej ławce, a dzieci jak były niegrzeczne z końca sali to sadzano je ze mną. Za karę było sadzanie z przodu, ale dzieciaki traktowały to jakbym siedzenie ze mną było dużo większą karą, bo siedzieli tak bardzo na brzegu ławki jakby się brzydzili mnie. Kiedy poprosiłam kogoś o pożyczenie długopisu bo mi się wypisał, albo cokolwiek w tym stylu to jak ktoś mi już pożyczył to potem mówił że nie chce tego już ode mnie. Często chłopcy na dyskotekach szkolnych robili minę obrzydzonych jak prosiłam ich do tańca i odmawiali, a jak ktoś mnie prosił do tańca to z reguły po to by zobaczyć moją radosną minę z której później grupka chłopców się śmiała. Często też słyszałam gdzieś za plecami, albo byłam rzucana kartkami z napisem, że mam obrzydliwą twarz. Jak miałam jakiegoś życzliwego znajomego to nie mogłam się z tą osobą zadawać po szkole, bo moja matka mi zakazywała, a jak łamałam zakaz to robiła awanturę u rodziców tej osoby przez co później się wstydziłam. 

W Liceum na 18 urodziny dostałam od dziewczyn z klasy kartkę urodzinową i trochę pieniędzy w kopercie. W kartce było napisane, że to pierwsze pieniądze do skarbonki na operację plastyczną ? Jak zbliżała się studniówka to wszystkie dziewczyny albo miały już partnerów z zewnątrz szkoły, albo propozycje pójścia razem od chłopaków ze szkoły. Bojąc się że pójdę sama na studniówkę i będę siedzieć samotnie to poszłam z kolegą młodszym ode mnie poznanym poza szkołą, bo on mimo że nie lubił mnie w sposób romantyczny to w ramach koleżeńskiej przysługi ze mną poszedł. Niestety później nasza relacja się popsuła, bo on zrobił się mega katolicki i każdy problem rozwiązywał zmawianiem różańca albo patrzeniem na krzyż, więc nie bardzo umiałam z nim rozmawiać. 

 

Ogólnie nie rozumiem powyższych zachowań, bo nigdy nie chodziłam brudna, śmierdząca czy otyła. Co najwyżej miałam niemodne ciuchy, bo niektóre koszulki nosiłam po bracie w podstawówce, oraz dużo czasu spędzałam rysując. W gimnazjum nadal nie byłam modna, ale chodziłam w czystych już lepiej dopasowanych do płci ubraniach, ale się nie malowałam, bo mi nie wolno było. W gimnazjum miałam niestety trądzik na twarzy, co może obrzydzało innych, bo reszta dziewczyn przykrywała pryszcze makijażem. W Liceum zaczęłam zarabiać jakieś pieniądze dzięki czemu nawet miałam perfumy by dobrze pachnieć i sama decydowałam o tym jak podciąć włosy u fryzjera czy się ubrać. Niestety dalej nie mogłam się malować, ale mój trądzik nie był już tak obrzydliwy jak wcześniej. 

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Gość Karola napisał:

Jakieś wnioski z tego mam, że boję się zadawać pytań czy to w pracy czy prywatnie, bo za pytania w domu rodzinnym byłam karana

No dobrze ale to nie znaczy że teraz też tak będzie. Czy Twój lęk przed zadawaniem pytań jest teraz racjonalny? Nie uważasz że może warto go przełamywać? Jaka kara może Cię teraz spotkać za zadawanie pytań?

5 godzin temu, Gość Karola napisał:

Źle znoszę porażki, a sukcesy muszą być spektakularne by mnie cieszyły.

To może być wynik "wychłodzenia" Twoich emocji. Nie cieszysz się małymi rzeczami bo masz zablokowane te emocje. Możliwe że to jeszcze myślenie kategoriami Twojej matki i patrzysz na siebie tak jak ona patrzyła na Ciebie.

5 godzin temu, Gość Karola napisał:

Non stop pragnę miłości i bez niej nawet w małej ilości nie umiem się na niczym skupić. Przez większość czasu w dzieciństwie byłam izolowana od rówieśników i ogólnie od ludzi więc o relacjach międzyludzkich uczyłam się z książek a nie praktyki, więc jak ludzie zachowują się irracjonalnie, emocjonalnie lub nielogicznie to tego nie rozumiem i często nie wiem jakie zachowanie byłoby dobre w takich momentach by budować relację. 

A co na to terapeuta? Właśnie na takie problemy powinna Ci pomóc terapia bo na forum się nie da.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
22 minuty temu, Gość mózg napisał:

No dobrze ale to nie znaczy że teraz też tak będzie. Czy Twój lęk przed zadawaniem pytań jest teraz racjonalny? Nie uważasz że może warto go przełamywać? Jaka kara może Cię teraz spotkać za zadawanie pytań?

To może być wynik "wychłodzenia" Twoich emocji. Nie cieszysz się małymi rzeczami bo masz zablokowane te emocje. Możliwe że to jeszcze myślenie kategoriami Twojej matki i patrzysz na siebie tak jak ona patrzyła na Ciebie.

A co na to terapeuta? Właśnie na takie problemy powinna Ci pomóc terapia bo na forum się nie da.

Pozdrawiam

Z pytaniami dalej walczę by je zadawać. Jest to trudne, ale niestety spotykałam w pracy ludzi co złe traktowali mnie za zadawanie pytań lub ich za mała ilość co kończyło się mobbingiem właśnie. Jednak wiem że to mój problem i z nim zawsze walczę. 

Możliwe że mam wychlodzone emocje. 

Na to że byłam izolowana od rówieśników a relacji uczyłam się z książek to każdy psychterapeuta jakby nie wiedział co z tym zrobić i po prostu wtedy okazywali mi mnóstwo współczucia i to tyle. Tego nigdy nie drążyli ani nie rozwijali. Co najwyżej pytali w jaki sposóbbyłam izolowana. Dużo więcej wysiłku wkładali w moja relacje z matka niż w mój brak relacji z ludźmi w wieku gdy kształtują się intensywnie umiejętności spoleczne. 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Karola napisał:

W podstawówce jak chciałam się z dziećmi bawić to one się odwracały do mnie plecami i bawiły jakbym nie istniała. Jak już jakoś udało mi się wbić w grupę dzieci bez odrzucenia to we wszystkich zabawach odpadałam na początku, albo byłam wybierana jako ostatnia jak za karę. Raz nawet zostałam zaproszona na jakieś urodziny koleżanki i o ile gospodyni imprezy była wobec mnie neutralna, tak inne dzieciaki były dla mnie nie miłe i nie czułam się tam dobrze. 

To są lata kiedy ludzie są dziećmi. Wtedy byłas też pod wpływem matki która cię przekonywała że jesteś do niczego. Bardzo dużo dzieci w latach wczesnoszkolnych jest nieśmiałych i starając sie wejść do grupy nie umieją sie w niej odnaleźć. Ty miałaś już wtedy problem bo rodzice nie pokazali ci, nie ukierunkowywali cię na różne sytuacje. A to się odbija w późniejszych latach. Dzieci są super, ale jednocześnie potrafią być najbardziej okrutne. Później kiedy doroslejemy  zaczynamy rozumiec jakie ktoś inny ma wobec nas intencje, reakcje na nas.

3 godziny temu, Gość Karola napisał:

Często chłopcy na dyskotekach szkolnych robili minę obrzydzonych jak prosiłam ich do tańca i odmawiali, a jak ktoś mnie prosił do tańca to z reguły po to by zobaczyć moją radosną minę z której później grupka chłopców się śmiała

A tu napisałaś równiez o swoich młodych latach kiedy zauważ- ty prosiłas chłopców do tańca. Ty wychodziłaś z inicjatywą. Młodzi ludzie zazwyczaj się wstydzą, Chłopcy w podstawówce czy gimnazjum to jeszcze dzieci i nastolatkowie. Chłopaki w tym wieku jeżlei się ze sobą nie wygłupiają to wysmiewają innych. Piszesz cały czas  o czasie kiedy rodzice mieli na ciebie negatywny wpływ.

4 godziny temu, Gość Karola napisał:

zęsto też słyszałam gdzieś za plecami, albo byłam rzucana kartkami z napisem, że mam obrzydliwą twarz. Jak miałam jakiegoś życzliwego znajomego to nie mogłam się z tą osobą zadawać po szkole, bo moja matka mi zakazywała, a jak łamałam zakaz to robiła awanturę u rodziców tej osoby przez co później się wstydziłam. 

jeżeli matka tak cały czas się odnosiła do ciebie ale także do twoich znajomych to pokazuje prawdziwy powód dlaczego prawdopodobnie dzieci się smiały i nie akceptowały cię. Nie przez ciebie ale przez zachowanie twojej matki.

4 godziny temu, Gość Karola napisał:

W Liceum na 18 urodziny dostałam od dziewczyn z klasy kartkę urodzinową i trochę pieniędzy w kopercie. W kartce było napisane, że to pierwsze pieniądze do skarbonki na operację plastyczną ? Jak zbliżała się studniówka to wszystkie dziewczyny albo miały już partnerów z zewnątrz szkoły, albo propozycje pójścia razem od chłopaków ze szkoły. Bojąc się że pójdę sama na studniówkę i będę siedzieć samotnie to poszłam z kolegą młodszym ode mnie poznanym poza szkołą, bo on mimo że nie lubił mnie w sposób romantyczny to w ramach koleżeńskiej przysługi ze mną poszedł. Niestety później nasza relacja się popsuła, bo on zrobił się mega katolicki i każdy problem rozwiązywał zmawianiem różańca albo patrzeniem na krzyż, więc nie bardzo umiałam z nim rozmawiać. 

I znowu to co pisałam wcześniej, poprosiłaś kolegę którego znałas poza szkołą, ale nie dośc że to była przysługa a nie chcęć pójścia z tobą żeby się fajnie bawić to jeszcze wybrałas kolegę który był "nawiedzony". Zastanawiam się czy ty byłas proszona o np. robienie innym pracy domowej lub inną pomoc za free?

4 godziny temu, Gość Karola napisał:

Ogólnie nie rozumiem powyższych zachowań, bo nigdy nie chodziłam brudna, śmierdząca czy otyła. Co najwyżej miałam niemodne ciuchy, bo niektóre koszulki nosiłam po bracie w podstawówce, oraz dużo czasu spędzałam rysując. W gimnazjum nadal nie byłam modna, ale chodziłam w czystych już lepiej dopasowanych do płci ubraniach, ale się nie malowałam, bo mi nie wolno było. W gimnazjum miałam niestety trądzik na twarzy, co może obrzydzało innych, bo reszta dziewczyn przykrywała pryszcze makijażem. W Liceum zaczęłam zarabiać jakieś pieniądze dzięki czemu nawet miałam perfumy by dobrze pachnieć i sama decydowałam o tym jak podciąć włosy u fryzjera czy się ubrać. Niestety dalej nie mogłam się malować, ale mój trądzik nie był już tak obrzydliwy jak wcześniej. 

Wiesz co uważam, że na wszystko matka ci nie pozwalała i nie tylko cie odcinała od znajomych ale też zabraniała abyś dorastała i zachowywała się /robiła to co dzieci i nastolatkowie robią. Każdy wiek ma swoje prawa. Dzieci, nastolatkowie, dorośli. Ale oprócz tego napisałaś że nosiłaś ubrania po bracie. Więc nie dośc że matkę miałaś apodyktyczną, to jeszcze nie bardzo nosiłaś sie tak jak inne dzieci. Rozumiem też że nie bylo stać twoich rodziców na nowe ciuchy. Dzieci to widzą, i jak napisałam wczęśnie potrafią byc bardzo okrutne. Natsolatki już chca byc szybko dorosłe, dziewczynki się malują, chłopaki sie oglądają za dziewczynami. w wieku nastoletnim trądzik jest normalny. Większośc ma. Z tym że tobie nie wolno było nawet się umalować i pokazac swoich atutów. dopiero później z czasem zarobiłaś pierwsze pieniądze, ale nadal byłaś ograniczana zakazami. Po tym wszystkim, po tych przejściach ty sie po prostu zamknęłaś a jednocześnie potrzebowałaś tych uczuć i miłości , uwagi których nie dostałaś od rodziców.

2 godziny temu, Gość Karola napisał:

Na to że byłam izolowana od rówieśników a relacji uczyłam się z książek to każdy psychterapeuta jakby nie wiedział co z tym zrobić i po prostu wtedy okazywali mi mnóstwo współczucia i to tyle. Tego nigdy nie drążyli ani nie rozwijali

Byc moze na terapii uważano że właśnie współczucia potrzebujesz skoro doznałaś ze strony rodziców takiego traktowania. Jeżeli chodzi o relacje których uczyłas się z książek to teraz jesteś dorosła więc możesz praktykowac na innych. Nie musisz sie innych dopytywać co uważają czy co czują. Po prostu sama wyciągaj wnioski. Nie ma tak że zawsze i każdy będzie cię lubi czy że każda osoba ciebie nie będzie lubiła. Będą i takie i takie osoby. Tylko musisz nauczyć sie tego kto jest w twoim życiu wartościowy, kogo do niego wpuścić, a kogo trzymac na dystans lub nie utrzymywac kontaktów. Pzdr

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Karola napisał:

Na to że byłam izolowana od rówieśników a relacji uczyłam się z książek to każdy psychterapeuta jakby nie wiedział co z tym zrobić i po prostu wtedy okazywali mi mnóstwo współczucia i to tyle. Tego nigdy nie drążyli ani nie rozwijali. Co najwyżej pytali w jaki sposóbbyłam izolowana. Dużo więcej wysiłku wkładali w moja relacje z matka niż w mój brak relacji z ludźmi w wieku gdy kształtują się intensywnie umiejętności spoleczne. 

Moim zdaniem właśnie nie ma co za bardzo grzebać w dzieciństwie bo co z tym można zrobić? Nie zmienimy tego co już było. Warto to zrozumieć ale nie poprzez grzebanie w dzieciństwie tylko czego nie dostałaś od życia co powinnaś na poszczególnych etapach. Teraz można to korygować czyli skupić się na tym co jest źle i co można zrobić żeby to zmienić. Właśnie w tym schemacie zawiera się zmiana a analiza to ucieczka przed tu i teraz i zmianą JUŻ.

Odnośnik do komentarza

Od stycznia zacznie się psychoterapia grupowa, więc pochodze conajmniej pół roku i wtedy sobie zdecyduje co dalej. Ogólnie jakos nie widzę by terapia indywidualna cokolwiek mi dawała... ostatnio przeczytałam książkę co mi więcej wytłumaczyła na temat działania hormonów w mózgu osoby z depresja i o sposobach jak sobie z nią radzić i trwalo to 3 dłuższe wieczory niż 1.5 roku psychoterapii gdzie w sumie dostałam tylko współczucie albo zdziwienie że co tu robię skoro sobie jako tako radzę w życiu. 

Odnośnik do komentarza

Głównym ograniczeniem w terapii jest niekompetencja terapeutów. Niestety w ogóle kompetencje fachowców nie są na zadowalającym poziomie a terapeuci są specyficzną grupą od której wymaga się czegoś więcej niż tylko rozumienia wyuczonych informacji.

Książki dają ważną wiedzę ale to co najważniejsze jest zawsze niepisane i nie da się tego dosłownie opisać. Twój terapeuta naciąga Cię na pieniądze albo to w Tobie jest jakaś blokada której nie potrafi przełamać. Hormony w mózgu mogą być przyczyną albo skutkiem depresji. Obserwując tylko wahania hormonów można dojść do jakichś wniosków które będą zupełnie inne jeżeli zbadamy dlaczego tak naprawdę nastąpiła zmiana. Nauka badając ludzi z depresją wrzuca wszystkich do jednego worka. Te hormony są skutkiem a przyczyny mogą tkwić wewnątrz psychiki. Jest jeszcze efekt o którym pisze Agu czyli terapia może na początku zaburzyć stary porządek i być odbierana subiektywnie jako przyczyna pogorszenia. Ty opisujesz to tak jakby Twoi terapeuci faktycznie byli nieudolni i działali bez metody. Miałaś ciężko więc okazują współczucie i to mnie zastanawia bo jeżeli naprawdę tak jest to na Twoim miejscu zmieniłbym terapeutę ale na takiego który pracuje w tym samym nurcie. Jeżeli wina była po stronie terapeuty to od razu zobaczysz różnicę w działaniach. Może też blokada jest w Tobie i nie zauważasz co robi terapeuta poza tym że wykazuje współczucie. Coś może Ci umykać. Na Twoim miejscu zadawałbym więcej pytań terapeucie i bardziej naciskałbym na szukanie rozwiązania albo lepszej diagnozy. Interesowałoby mnie w którym miejscu tkwi obecny proces terapii i jakie są dalsze plany skoro teraz nic nie idzie do przodu. Pytałbym się czy to przeze mnie tak jest. Ty wydajesz się bierna pod tymi względami bo zgłaszasz nam ogólny brak postępu w terapii i swoje problemy ale to wygląda jakbyś bała się wypytać terapeutę o szczegóły. Piszesz nam co nie odpowiada Ci w jego metodach ale na terapii robisz ciągle to samo.

Terapia grupowa pokazuje nasze uwarunkowania i ograniczenia w kontaktach z innymi więc jest dobrym wyborem ale do stycznia jeszcze miesiąc a potem nie wiadomo jakie będą przepisy. Zgłaszasz problem mobbingu więc zastanów się nad naturą tego zjawiska. Znam je jak każdy kto chodził do szkoły i jak większość biernie to obserwowałem. Oprawcy wydawali się do siebie podobni a ofiary były bardzo różne. Jedni próbowali to ignorować i udawali że ich to nie rusza ale każdy wiedział że to poza. Drudzy się odgryzali i podejmowali walkę która nie była doceniana ale te osoby odnajdowały się w nowym otoczeniu. Była jeszcze trzecia grupa która za wszelką cenę chciała być jednak lubiana i należeć do grupy. Tamci byli outsiderami i znali swoją rolę. Ci co ignorowali uczyli się życia samotnika i potem ciężko ich socjalizować bo stają się odludkami ze swoimi zwyczajami. Buntownicy uczyli się reakcji stadnych i nabrali pogardy wobec społeczeństwa ale odnaleźli swoją niszę. Trzecia grupa nadal szuka pierwotnej akceptacji ale tłumi niechęć wobec społeczeństwa bo nie ma jasnego rozwiązania konfliktu ja vs społeczeństwo. Samotnicy z pierwszej grupy zrozumieli że to z nimi coś jest nie tak a społeczeństwo jest jakie jest ale to oni nie pasują. Buntownicy zrozumieli że społeczeństwo działa błędnie i dotarli do swojego ja czasem już do końca życia udowadniając coś innym. Trzecia grupa wciąż nie wie co ma myśleć. Inni mogą postrzegać ich jako ludzi bez własnego zdania którzy nie mają nic do zaoferowania ale chcieliby być lubiani. Niektórzy odczuwają przy nich zakłopotanie bo empatycznie ich rozumieją ale te emocje nie mogą być zwerbalizowane żeby nie dać im tego po sobie poznać i nie wprowadzić ich w mocniejsze zakłopotanie. Jeżeli dobrze z tego wybrną to i tak dają się poznać jako ktoś będący "wyżej" i zostawiają ich z poczuciem że czegoś im brakowało. Jeżeli ktoś ma mniej empatii to czuje złość na taką osobę i zachowuje się w taki sposób żeby wykluczyć ją z grupy i uniknąć dyskomfortu (moim zdaniem mniej empatii to więcej wyparcia i ostrzej zaznaczone granice jakby ktoś bał się że rozumiejąc tą osobę straci granice swojego ja). Żeby się z tego wydostać osoby z trzeciej grupy powinny zrozumieć czego chcą i kim chcą być.

Wydajesz mi się osobą z 3 grupy i to może wynikać z tego że matka Cię blokowała i narzucała Ci swoje myślenie. Weszłaś do ludzi z przeświadczeniem że ktoś wie lepiej niż Ty ale nie zaznaczyłaś swoich granic więc ludzie wchodzili Ci na głowę. Nie uciekałaś w samotność ani bunt tylko próbowałaś się dostosować ale nie wiedząc jak. W relacjach powielasz ten stary schemat i teraz za sprawą terapii być może widzisz swoje aktualne relacje jako złe bo mógł powstać jakiś nowy obraz relacji które byłyby lepsze i wolałabyś prowadzić takie z innymi ale boisz się że to by przekreśliło wszystko co teraz jest. Nie bój się bo niekoniecznie a kiedy Ty się zmieniasz to możesz wnieść tą zmianę do obecnego związku. Jeżeli Twój chłopak akceptuje Twoje wady to nie znaczy że sam ma problem i jest nieprawidłowy ani nie jest żadnym samarytaninem będącym z Tobą tylko z jakiejś troski. Na tym etapie odkrywanie prawdy może się wydawać bardzo bolesne i ingerujące w obecne życie ale to tylko złudzenie bo lepsze poznanie otwiera nowe możliwości i daje odetchnąć emocjom by pociągnąć je za sobą w drodze do nowego, lepszego celu.

Jak wygląda miłość którą chciałabyś dostać a nie dostałaś od matki? Czy nie chciałabyś darzyć kogoś właśnie takim uczuciem? A może już darzysz? Chciałabyś być zapewniana o uczuciu więc może sama zacznij zapewniać w ten sposób ukochanego? Uważasz się za brzydką a może uroda jest względna a Ty mimo tych tendencji nie jesteś wcale taka zła? Znam wiele ładnych dziewczyn które tak o sobie myślą i kilka takich którym wydaje się że są piękne i mimo że są średnie podoba mi się w nich ta cecha która każe im tak myśleć :) Terapeuci okazali Ci współczucie z powodu sytuacji które sama uznałaś za nie aż tak straszne ale może sama powinnaś powiedzieć że nie warto się na tym skupiać i lepiej iść do przodu? Jeżeli trzeba się na tym zatrzymać to może niech terapeuta wytłumaczy dlaczego? Wydaje się że jesteś zagubiona bo chciałabyś bardziej konkretnych odpowiedzi a terapeuci sami reagują jak reszta społeczeństwa i posługują się niedopowiedzeniami. Może czekają aż przejmiesz inicjatywę i dotrzesz do tego co naprawdę czujesz żeby im o tym powiedzieć wprost?

Matka nauczyła Cię żebyś nie zadawała pytań a Ty ich chyba masz mnóstwo ale boisz się je zadawać. Nie bój się zalewać terapeuty pytaniami i wątpliwościami. Otwórz się i bądź sobą bez strachu że Cię ocenią. Dziel się z innymi swoimi prawdziwymi wątpliwościami i spostrzeżeniami. Nie szukaj ogólnych reguł i stwierdzeń dzięki którym mogłabyś zyskać tylko mów to co czujesz. Jeżeli coś myślisz to najpierw sprawdź czy również to czujesz czy tylko przyjęłaś jakieś przekonanie od innych bo wydawało się fajne. Będąc szczerą poznasz faktyczne reakcje na Twoje ja a to co teraz poznajesz to reakcje na Twoje niezdecydowanie. Twoje ja może być jeszcze niewykształcone ale to dlatego że nie odpowiedziałaś sobie na jakieś ważne pytania więc w pewnym sensie nie wiesz jaka jesteś. Kiedy odrzucisz przekonania jaka powinnaś być i jakie powinno być Twoje życie zaczniesz poznawać jaka naprawdę jesteś i wyrobisz swoje zdanie. Zacznij zadawać pytania innym ale też naucz się odpowiadać na pytania zadawane Tobie. Odpowiedzi nie szukaj w obiektywnej logice tylko w sobie.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, Gość mózg napisał:

Na Twoim miejscu zadawałbym więcej pytań terapeucie i bardziej naciskałbym na szukanie rozwiązania albo lepszej diagnozy. Interesowałoby mnie w którym miejscu tkwi obecny proces terapii i jakie są dalsze plany skoro teraz nic nie idzie do przodu. Pytałbym się czy to przeze mnie tak jest. Ty wydajesz się bierna pod tymi względami bo zgłaszasz nam ogólny brak postępu w terapii i swoje problemy ale to wygląda jakbyś bała się wypytać terapeutę o szczegóły. Piszesz nam co nie odpowiada Ci w jego metodach ale na terapii robisz ciągle to samo.

Nie jestem mistrzem pytań, bo mam za mało praktyki, ale na terapiach ogólnie zgłaszając że nie czuje poprawy ani jakiegoś sensownego kierunku pracy prosiłam o jakiś plan działań w terapii albo wytłumaczenie mi co się teraz dzieje, bo nie rozumiałam czy gdzieś zmierzamy czy tylko sobie gadamy dla gadania. Odpowiedzi jakieś niesatysfakcjonujące były, albo były planem działań który był ogólny i później dalej nie rozumiam co się dzieje. Nie bardzo też umiałam sprecyzować pytań dodatkowych, a jedynie opisywać co mnie frustruje w terapii.

6 godzin temu, Gość mózg napisał:

Wydajesz mi się osobą z 3 grupy i to może wynikać z tego że matka Cię blokowała i narzucała Ci swoje myślenie. Weszłaś do ludzi z przeświadczeniem że ktoś wie lepiej niż Ty ale nie zaznaczyłaś swoich granic więc ludzie wchodzili Ci na głowę. Nie uciekałaś w samotność ani bunt tylko próbowałaś się dostosować ale nie wiedząc jak. W relacjach powielasz ten stary schemat i teraz za sprawą terapii być może widzisz swoje aktualne relacje jako złe bo mógł powstać jakiś nowy obraz relacji które byłyby lepsze i wolałabyś prowadzić takie z innymi ale boisz się że to by przekreśliło wszystko co teraz jest. Nie bój się bo niekoniecznie a kiedy Ty się zmieniasz to możesz wnieść tą zmianę do obecnego związku. Jeżeli Twój chłopak akceptuje Twoje wady to nie znaczy że sam ma problem i jest nieprawidłowy ani nie jest żadnym samarytaninem będącym z Tobą tylko z jakiejś troski. Na tym etapie odkrywanie prawdy może się wydawać bardzo bolesne i ingerujące w obecne życie ale to tylko złudzenie bo lepsze poznanie otwiera nowe możliwości i daje odetchnąć emocjom by pociągnąć je za sobą w drodze do nowego, lepszego celu.

W stosunku do matki miałam moment buntu gdy starałam się jej tłumaczyć moje wybory, decyzje i zachowania. Nie spotkało się to z aprobatą więc się wycofałam mając cel wyprowadzki z domu i odcięcia się od matki. Tak też zrobiłam noi szukałam tego swojego ja, ale zawsze byłam odrzucana przez ludzi i o ile matki odrzucenie rozumiałam, że jest wyrazem jej "toksyczności" i egoizmu pozbawionego miłości oraz troski, to o innych ludziach nie miałam pojęcia co myśleć. Mając jakiegoś chłopaka w przeszłości często bywało tak, że nie ważne w jakim otoczeniu byliśmy to jego wszyscy lubili a mnie traktowali z rezerwą i niekiedy za plecami słyszałam, że się inni dziwią co on we mnie widzi, a nawet bywały momenty gdy różne osoby sabotowały nasz związek by jego uwolnić ode mnie bo nie byłam aż tak towarzyska (koledzy, albo znajome pary próbowały go poznawać ze swoimi koleżankami co są ładniejsze, bardziej towarzyskie, pragnące mieć dzieci w przeciwieństwie do mnie, mające pełną rodzinę, a nie rozbitą jak moja). 
Z obecnym chłopakiem nie wiem co robić, bo wydaje mi się spoko osobą i okazuje mu moje uczucie jak ja bym chciała by on mi okazywał, ale on tego nie robi. Rozmawiałam z nim o tym co najmniej kilka razy na różne sposoby. A to razem czytaliśmy książkę o językach miłości i ją sobie razem omawialiśmy jak to my widzimy i czujemy, albo po prostu mówiłam bezpośrednio czego mi brakuje oraz pytałam czego jemu brakuje, ale jemu niczego nie brakuje wg jego relacji, a mi wciąż go za mało. Udało mi się wypracować system, że jak bardzo mi źle to go zasypuje pytaniami co o mnie myśli, czy mu się podobam, co mu się podoba we mnie. Odpowiada na te pytania, ale one co jakiś czas się powtarzają bo mi wciąż mało i mało ? Często się boje, że z czasem będzie miał dość tych pytań czy rozmów na temat tego czego mi mało. Czasem też boję się, że skoro szukał on miłości na portalach randkowych to może frustrowało go to że kobiety go odrzucały bo nie ma 1.8m wysokości, albo góry mięśni czy luksusowych rzeczy, a on sam siebie postrzega jako brzydkiego mężczyznę i po prostu z braku możliwości w końcu przekonał się do mnie i przez to nie wymaga ode mnie za dużo i też za dużo mu się nie chce inwestować siebie w tą relację, ale też boję się o to zapytać tak bezpośrednio bo mógłby a) skłamać by utrzymać wygodny dla siebie związek, b) powiedzieć to czego się właśnie obawiam c) powiedzieć, że jest wszystko dobrze bo faktycznie tak jest. Między a i c możliwe, że nie wyczułabym czy to prawda czy kłamstwo. 

7 godzin temu, Gość mózg napisał:

Terapeuci okazali Ci współczucie z powodu sytuacji które sama uznałaś za nie aż tak straszne ale może sama powinnaś powiedzieć że nie warto się na tym skupiać i lepiej iść do przodu? Jeżeli trzeba się na tym zatrzymać to może niech terapeuta wytłumaczy dlaczego? Wydaje się że jesteś zagubiona bo chciałabyś bardziej konkretnych odpowiedzi a terapeuci sami reagują jak reszta społeczeństwa i posługują się niedopowiedzeniami. Może czekają aż przejmiesz inicjatywę i dotrzesz do tego co naprawdę czujesz żeby im o tym powiedzieć wprost?

Tak czuje się mega zagubiona i że terapeuci jakby chowali to co robią jak jakąś tajemnicę. To tak jakby ktoś mną manipulował i nie chciał zdradzić jakimi technikami, myśląc że wtedy nie zadziałają te manipulacje jeśli poznam działanie tych technik. Łatwiej mi było mówić co czuje, czyli tą frustrację tym że opowiedziałam jakie miałam życie kiedyś, co zrobiłam i na jakim etapie jestem oraz jakie mam problemy i wątpliwości, a terapeuci tylko okazują mi współczucie, albo mówią o planie działań na następne spotkanie czy miesiąc, ale później w ogóle nie widzę by ten plan był realizowany i mówiąc to oni nie tłumaczą co robią i w jaki sposób. Moja pierwsza terapia była u mężczyzny bo myślałam, że będzie bardziej konkretna i nastawiona na działanie tym bardziej że to była poznawczo-behawioralna, ale tam były jakieś głupotki i prace domowe z dupy co uznawałam początkowo jakie zapoznanie się ale to trwało 3 miesiące jak nie 4 i po prostu uznałam, że to za długo i zaczęłam mówić o moich realnych problemach, trudnościach zamiast wypełniać prace domowe co wg mnie nie wnosiły nic. Później doczytałam gdzieś że psychodynamiczna może być lepsza na moje problemy i że jest efekt przeniesienia więc wybrałam kobietę by mieć efekt przeniesienia jakby relacji matki na terapeutkę, ale jak to wyszło to już wiecie. Ogólnie dużo łatwiej mi mówić czego nie rozumiem, co mnie boli, sprawia problemy niż zadawać odpowiednie pytania, bo po prostu nie mam praktyki i myślałam, że terapeuta będzie umiał to wyczuć i jakoś to tak poprowadzić by powiedzieć mi co potrzebuje bym miała łatwiej zadawać konktetne pytania do mniejszych luk mojej niewiedzy i z czasem mogła zadawać do rzeczy które mimo odpowiedzi będą budzić kolejne pytania. Chodzi mi o to, że np. chcę zrobić herbatę, ale nigdy tego nie robiłam więc dla mnie to trudne zagadnienie i nawet nie wiem o co zapytać, a taki terapeuta by wiedział czym jest czajnik, że są różne rodzaje herbat i temperatur w jakich się je parzy, oraz, że są kubki, szklanki itp. Ja nie znając tych elementów co zna terapeuta nawet nie wiem o co zapytać  i taki ktoś mógłby mi powiedzieć, że są różne rodzaje herbat bym ja mogła zapytać o te rodzaje. I tak metodą uczenia się z czasem może nauczyłabym się pytać o rzeczy na których się nie znam bo po prostu zadawanie pytań byłoby dla mnie prostsze. 

 

7 godzin temu, Gość mózg napisał:

Otwórz się i bądź sobą bez strachu że Cię ocenią. Dziel się z innymi swoimi prawdziwymi wątpliwościami i spostrzeżeniami. Nie szukaj ogólnych reguł i stwierdzeń dzięki którym mogłabyś zyskać tylko mów to co czujesz. Jeżeli coś myślisz to najpierw sprawdź czy również to czujesz czy tylko przyjęłaś jakieś przekonanie od innych bo wydawało się fajne. Będąc szczerą poznasz faktyczne reakcje na Twoje ja a to co teraz poznajesz to reakcje na Twoje niezdecydowanie. Twoje ja może być jeszcze niewykształcone ale to dlatego że nie odpowiedziałaś sobie na jakieś ważne pytania więc w pewnym sensie nie wiesz jaka jesteś. Kiedy odrzucisz przekonania jaka powinnaś być i jakie powinno być Twoje życie zaczniesz poznawać jaka naprawdę jesteś i wyrobisz swoje zdanie. Zacznij zadawać pytania innym ale też naucz się odpowiadać na pytania zadawane Tobie. Odpowiedzi nie szukaj w obiektywnej logice tylko w sobie.

Właśnie często boję się mówić o swoich przemyśleniach, poglądach czy wątpliwościach, albo zadawać pytania osobiste innym ludziom, bo najzwyczajniej w świecie boję się odrzucenia i wrogości. Nudzi mnie i frustruje bycie non stop odrzucanym i o ile samej oceny się nie boję, to boję się tego jakie działania podejmą Ci ludzie. Czy znów będą za moimi plecami szukać mojemu chłopakowi innej dziewczyny niż ja, czy może rodzina mojego chłopaka zobaczy we mnie coś przez co będzie mu mówić, że nie powinien się ze mną planować życia, a może będę żyć złudzeniem że mam super związek a tak naprawdę będę bezproblemową dziewczyną do przeczenia czasu gdy facet nie będzie jeszcze miał ochoty na dzieci, a później mnie wymieni na młodszą i narobi jej dzieciaczków których ja nigdy mieć nie chciałam ? Boję się poczucia samotności i braku miłości. Będąc sobą nie miewam na zbyt długo jakiś znajomości (romantycznych oraz tych przyjacielskich) - czasem kilka miesięcy, albo lat po czym wszystko się urywa bo jestem sobą. 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Karola napisał:

Często się boje, że z czasem będzie miał dość tych pytań czy rozmów na temat tego czego mi mało. Czasem też boję się, że skoro szukał on miłości na portalach randkowych to może frustrowało go to że kobiety go odrzucały bo nie ma 1.8m wysokości, albo góry mięśni czy luksusowych rzeczy, a on sam siebie postrzega jako brzydkiego mężczyznę i po prostu z braku możliwości w końcu przekonał się do mnie i przez to nie wymaga ode mnie za dużo i też za dużo mu się nie chce inwestować siebie w tą relację, ale też boję się o to zapytać tak bezpośrednio bo mógłby a) skłamać by utrzymać wygodny dla siebie związek, b) powiedzieć to czego się właśnie obawiam c) powiedzieć, że jest wszystko dobrze bo faktycznie tak jest. Między a i c możliwe, że nie wyczułabym czy to prawda czy kłamstwo. 

Karola, uważam że patrzysz się na niego i na całą sytuację przez pryzmat siebie. Czyli tak jak wcześniej napisałam, ty byłas z innymi byle jakimi wcześniej bo szukałaś uczucia, przytulenia i ciepła. Oni cię traktowali jako tą "na wszelki wypadek". I teraz ty przez to że masz zerową pewność siebie, tak samo zaczynasz analizować swojego chłopaka, to w jaki sposób się poznaliście na zasadzie "a co jeżeli". To samo robisz jeżlei chodzi o twoje dzieciństwo, gimnazjum czy już kolejne lata. Czy bierzesz pod uwage że doszukujesz sie na siłę w obecnym związku tego co doświadczyłaś przez prawdopodobnie swoją niepewność i wycofanie? Teraz rozpatrujesz i gdybasz. Masz rację że jeżeli nie popracujesz nad pewnością siebie i tak będziesz chłopaka maltretowała pytaniami ciągle tymi samymi to zacznie mieć dosyć. Facet nie musi mieć 1,8 cm czy być bogaty żeby być wartościowym i świetnym partnerem. Ty rozpatrujesz jego jako ewentualnie podobnego chłopaka do tych z którymi kiedyś byłaś. Żyjesz przeszłością dosłownie. Jeszcze chciałam zapytać na ile jesteś otwarta wobec terapeuty obecnego, ile szczerze mówisz o sobie i o twoim związku, o przeszłości i teraźniejszości oraz o uczuciach ? Pzdr

Odnośnik do komentarza
53 minuty temu, Gość Loraine napisał:

Karola, uważam że patrzysz się na niego i na całą sytuację przez pryzmat siebie. Czyli tak jak wcześniej napisałam, ty byłas z innymi byle jakimi wcześniej bo szukałaś uczucia, przytulenia i ciepła. Oni cię traktowali jako tą "na wszelki wypadek". I teraz ty przez to że masz zerową pewność siebie, tak samo zaczynasz analizować swojego chłopaka, to w jaki sposób się poznaliście na zasadzie "a co jeżeli". To samo robisz jeżlei chodzi o twoje dzieciństwo, gimnazjum czy już kolejne lata. Czy bierzesz pod uwage że doszukujesz sie na siłę w obecnym związku tego co doświadczyłaś przez prawdopodobnie swoją niepewność i wycofanie? Teraz rozpatrujesz i gdybasz. Masz rację że jeżeli nie popracujesz nad pewnością siebie i tak będziesz chłopaka maltretowała pytaniami ciągle tymi samymi to zacznie mieć dosyć. Facet nie musi mieć 1,8 cm czy być bogaty żeby być wartościowym i świetnym partnerem. Ty rozpatrujesz jego jako ewentualnie podobnego chłopaka do tych z którymi kiedyś byłaś. Żyjesz przeszłością dosłownie. Jeszcze chciałam zapytać na ile jesteś otwarta wobec terapeuty obecnego, ile szczerze mówisz o sobie i o twoim związku, o przeszłości i teraźniejszości oraz o uczuciach ? Pzdr

Nie mam problemu, by mówić o sobie i moim związku, oraz o przeszłości, tym co teraz jest. Po prostu poszłam na terapię z myślą, że muszę mówić wszystko co uważam za istotne z przeszłości i jeśli terapeuta o coś będzie dopytywał to odpowiadać, oraz mówić o tym co jest i być gotową odpowiadać na pytania bardziej szczegółowe. No nic nie ukrywać, nawet moich myśli najbardziej złych, destruktywnych czy napędzanych moją niepewnością czy zazdrością tak by miał dobry obraz mnie. No ta terapia trwa i w sumie nie widzę dużo sensu w tym że się aż tak otworzyłam, bo w sumie wniosków z tego jakby terapia by nie dawała. Jak już histeryzowałam chwilami na terapii bo przekroczyłam próg frustracji że płakałam czy się złościłam to terapeuta rzucał mi jakimś ochłapem pytając czy wykonuje jakieś ćwiczenia fizyczne, czy biorę leki od psychiatry lub byłam na jakieś konsultacji, czy pójdę na terapię grupową, albo czy w ogóle próbuje nawiązywać relacje z ludźmi. To troszkę daje mi poczucie, że ze mną jest coś nie tak skoro nie potrafię poczuć się lepiej dzięki terapii u specjalisty. Do tego jeszcze to, że na lekach wcale nie odczuwałam ulgi, a jedynie 2 tygodnie skutów ubocznych i wracałam do normy i czasem go gorszego stanu niż sprzed leków. 

Ja serio bym coś zrobiła ze sobą jeśli bym wiedziała co mam robić i dlaczego. Poszłam na terapię, bo rozmawiałam z kilkoma osobami i przeczytałam kilka książek z których wynikało, że psychoterapia zwiększa poczucie własnej wartości, pomaga w kompleksach i ogólnie ze złymi stanami emocjonalnymi. U mnie tego efektu nie widać, a ludzie z którymi o tym rozmawiałam to opowiadali mi jak po 3 spotkaniach, albo po pół roku psychoterapii czuli się cudownie i zaczynali pracę nad swoim życiem, a ja tylko mam poczucie stania w miejscu lub cofania się ? 

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Gość Karola napisał:

psychoterapia zwiększa poczucie własnej wartości, pomaga w kompleksach i ogólnie ze złymi stanami emocjonalnymi.

Karola, dobrze że jesteś otwarta na rozmowe z terapeutą. Ale terapeuta nie da ci gotowego przepisu. Może ci pomóc. Odnosząc sie do tego co wyżej zaznaczyłam to jest tak że psychoterapia ma tobie własnie pomóc, ma być jednym z wielu czynników np. farmakoterapii.

12 minut temu, Gość Karola napisał:

Ja serio bym coś zrobiła ze sobą jeśli bym wiedziała co mam robić i dlaczego.

Napisałam wątku o samoocenie pięć punktów nad którymi sama możesz popracowac w domu. Nie wiem czy terapeuta były lub obecny podobne rzeczy ci polecał. Pewnie też czytałas o tym w książkach. I postaraj się to wykorzystać. Chyba w twoim wcześniejszym wątku pisałam ci o terapii grupowej którą masz zacząć w styczniu. Wtedy może dowiesz się o sobie ciekawych rzeczy od innych osób. Nie zamykaj sie na opinie o tobie szczególnie te pochlebne. Pzdr

Odnośnik do komentarza
W dniu 21.10.2013 o 14:47, Gość Martita89 napisał:

Czy psychoterapia jest nam potrzebna i czy nam pomga - to zalezy od kazdego indywidualnie .
Uwazam , ze psychoterapia jest potrzebna tylko wtedy - gdy czujemy sie na tyle slabo , ze nie potrafimy siebie zrozumiec , jestesmy na tyle slabi ze tak naprawde nie chcemy siebie zrozumiec , niechcemy nad soba pracowac , niechcemy odkrywac swojego wnetrza.
Wolimy po prostu isc na latwizne i skorzystac z rad psychoterapeuty - wolimy po prostu , aby ktos zajal sie mysleniem za nas , aby ktos podsunal nam cudowne rady pod nos , ktore my bez zadnej pracy wchloniemy .
No i wlasnie dlatego w wielu przypadkach psychoterapia konczy sie kleska - bo jesli sami nie zaczniemy ze soba walczyc , to nikt tego za nas nie zrobi i wiecznie bedziemy uciekac sie do kogos , kto bedzie myslal za nas .
Gdy nauczymy sie samodzielnosci psychoterapia nie bedzie nam potrzebna.
Psychoterapia ,potrzebna jest ludzis slabym - ktozy musza jak dziecko byc cale zycie prowadzeni za reke .. po to zyskujemy swiadomosc aby wziasc sprawy w swoje rece , jesli sami do czegos nie dojdziemy , to nigdy sie nie rozwiniemy i wiecznie bedziemy zalezni od kogos...

Pozwalam sobie zupełnie się nie zgodzić z tym, co wyżej ktoś napisał. Psychoterapia nie jest tylko dla słabych , którzy nie chcą siebie zrozumieć. ,Psychoterapia jest potrzebna w  przypadku gdy ktoś ma problemy życiowe, z którymi sobie nie radzi, np .problemy w relacjach ,albo problemy psychiczne, np objawy nerwicy, depresji, stresu pourazowego czy stresu przewlekłego, w sytuacjach żałoby, czy też dolegliwości fizycznych na tle psychicznym np. : nerwobóle, lęki, duszności itp. ale to nie oznacza, że psychoterapeuta ma mu udzielać rad ,czy dawać recepty jak ten ktoś ma żyć i co robić. Jeśli jakiś psychoterapeuta to robi -to jest to błąd w sztuce.  Psychoterapia polega na lepszym poznaniu siebie, swoich potrzeb, swoich  emocji, i nauce lepszego radzenia sobie z problemami.  Dopiero takie poznanie umożliwia przezwyciężenie swoich konfliktów wewnętrznych i nawiązywanie  lepszych relacji z innymi oraz dokonywanie bardziej świadomych wyborów życiowych. Żaden psychoterapeuta nie powinien oceniać swojego pacjenta czy klienta. Natomiast powinien zbudować atmosferę bezpieczeństwa i zaufania, by pacjent się mógł otworzyć przy nim. Od zaangażowania obu stron i umiejętności terapeuty zależy efekt psychoterapii, jak również od dobrania właściwej formy terapii dla danej osoby.

Odnośnik do komentarza
W dniu 30.11.2020 o 11:13, Gość Karola napisał:

Nie jestem mistrzem pytań, bo mam za mało praktyki, ale na terapiach ogólnie zgłaszając że nie czuje poprawy ani jakiegoś sensownego kierunku pracy prosiłam o jakiś plan działań w terapii albo wytłumaczenie mi co się teraz dzieje, bo nie rozumiałam czy gdzieś zmierzamy czy tylko sobie gadamy dla gadania. Odpowiedzi jakieś niesatysfakcjonujące były, albo były planem działań który był ogólny i później dalej nie rozumiam co się dzieje. Nie bardzo też umiałam sprecyzować pytań dodatkowych, a jedynie opisywać co mnie frustruje w terapii.

W wszystko się urywa bo jestem sobą. 

No i bardzo dobrze, bo terapia nie polega na zadawaniu pytań, ani na badaniu schematów, które stosuje terapeuta, tylko na udzielaniu informacji terapeucie jak się czujesz, co Cię niepokoi, co czujesz w związku z tym co usłyszałaś od niego/ niej. Jeśli czujesz się odrzucana w relacjach z innymi, to trzeba będzie na terapii przerobić relacje z rodzicami. Terapeuci nie stosują manipulacji na terapii, tylko czasami muszą Cię sprowokować do otwarcia się. Dla terapeuty ważniejsze od tego co pacjent mówi - jest to ,czego nie mówi.

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, Gość Carmen napisał:

No i bardzo dobrze, bo terapia nie polega na zadawaniu pytań, ani na badaniu schematów, które stosuje terapeuta, tylko na udzielaniu informacji terapeucie jak się czujesz, co Cię niepokoi, co czujesz w związku z tym co usłyszałaś od niego/ niej. Jeśli czujesz się odrzucana w relacjach z innymi, to trzeba będzie na terapii przerobić relacje z rodzicami. Terapeuci nie stosują manipulacji na terapii, tylko czasami muszą Cię sprowokować do otwarcia się. Dla terapeuty ważniejsze od tego co pacjent mówi - jest to ,czego nie mówi.

Wczoraj miałam sesje z terapeuta bo miałam dyskusje o tym co robimy w terapii i na czym to polega, co mogę zrobić by czuć się lepiej i w sumie to nad czym się terapeuta skupial to na tym bym myślała o moich rodzicach i dzieciństwie i czuła te emocje z przeszłości. Jak pytałam po co, to otrzymałam odpowiedz że trzeba te emocje przeżyć by poczuc się lepiej bo trzeba to z siebie wyrzucić. Jak mówiłam że dużo kiedyś płakałam i obecnie nie czuje nic szczególnie poruszającego mówiąc o dzieciństwie i rodzicach i chciałabym się skupić na tym co mogę teraz zrobić by poczuc się lepiej bo sama wiedzą o tym jak było,  jak się czułam z tymi rzeczami nie daje mi ulgi to pani jak zacięta płyta mówiła by to poczuc  albo pytała co czuje rozmawiając z nią. Dziwna to była sesja bo się zastanawiałam czy ja mam jakiś autyzm albo jestem głupia czy to z nią jest coś mocno nie tak. 

 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Karola napisał:

Wczoraj miałam sesje z terapeuta bo miałam dyskusje o tym co robimy w terapii i na czym to polega, co mogę zrobić by czuć się lepiej i w sumie to nad czym się terapeuta skupial to na tym bym myślała o moich rodzicach i dzieciństwie i czuła te emocje z przeszłości. Jak pytałam po co, to otrzymałam odpowiedz że trzeba te emocje przeżyć by poczuc się lepiej bo trzeba to z siebie wyrzucić. Jak mówiłam że dużo kiedyś płakałam i obecnie nie czuje nic szczególnie poruszającego mówiąc o dzieciństwie i rodzicach i chciałabym się skupić na tym co mogę teraz zrobić by poczuc się lepiej bo sama wiedzą o tym jak było,  jak się czułam z tymi rzeczami nie daje mi ulgi to pani jak zacięta płyta mówiła by to poczuc  albo pytała co czuje rozmawiając z nią. Dziwna to była sesja bo się zastanawiałam czy ja mam jakiś autyzm albo jestem głupia czy to z nią jest coś mocno nie tak. 

hej Karola, terapeuci często robią na siłę zwrot do dzieciństwa bo oni sami jako terapeuci muszą widzieć czy te twoje emocje związane z przeżyciami z dzieciństwa faktycznie są zamknięte. Ty uważasz że tak, ale może terapeuta widzi to inaczej po tym jak i co mu mówisz. Z drugiej strony dośc długo narzekasz na sposób prowadzenia terapii i myślę że lepiej będzie jeżlei spróbujesz terapii grupowej. Wtedy być może wiele kwestii sama zweryfikujesz. Także dzięki spojrzeniu się na twoje problemy innych ludzi. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Przez to jak ostatnio wyglądała moja sesja terapeutyczna to nie mam pojęcia o czym mogę gadać z terapeutką, bo ona znów będzie gadać o tym bym czuła, może czeka bym jej płakała na sesji, a ja jedyne czego chce to jakiegoś konkretnego dialogu gdzie mogę coś zrozumieć, czegoś się dowiedzieć co może mi pomóc w jakiś działaniach ku lepszemu samopoczuciu, lepszej samoocenie itp itd. Najgorzej, że opłaciłam cały miesiąc z góry więc przydałoby się to wykorzystać, ale nie mam pojęcia jak... W styczniu zacznie się grupowa terapia z tą samą kobietą, więc coś przeczuwam, że na wszystkich będzie stosować metodę z odczuwaniem emocji i brakiem jakiejkolwiek rzeczowej pomocy poza tym. Ogólnie słabe jest to, że terapia DDA/DDD w literaturze i też jak widzę w praktyce to głównie ma być przeżywanie, płakanie, lamentowanie nad przeszłością w obecności terapeuty, co podobno leczy, ale mnie osobiście takie podejście mega frustruje i sprawia tylko, że odczuwam brak nadziei na lepsze jutro, bo nie widzę czy jest coś co można zrobić by było lepiej ? 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Karola napisał:

a ja jedyne czego chce to jakiegoś konkretnego dialogu gdzie mogę coś zrozumieć, czegoś się dowiedzieć co może mi pomóc w jakiś działaniach ku lepszemu samopoczuciu, lepszej samoocenie itp itd.

Ja ze swojej strony napisałam te 5 punktow które mogą ci pomóc w pracy nad sobą.

2 godziny temu, Gość Karola napisał:

Najgorzej, że opłaciłam cały miesiąc z góry więc przydałoby się to wykorzystać, ale nie mam pojęcia jak...

chyba nie ma innego sposóbu jak tylko powiedziec terapeutce dosłownie to co tutaj napisałaś. Czyli że oczekiwałaś konkretnej rozmowy, pomocy w określeniu nad czym masz pracowac i  w jaki sposób.

2 godziny temu, Gość Karola napisał:

W styczniu zacznie się grupowa terapia z tą samą kobietą, więc coś przeczuwam, że na wszystkich będzie stosować metodę z odczuwaniem emocji i brakiem jakiejkolwiek rzeczowej pomocy poza tym. Ogólnie słabe jest to, że terapia DDA/DDD w literaturze i też jak widzę w praktyce to głównie ma być przeżywanie, płakanie, lamentowanie nad przeszłością w obecności terapeuty, co podobno leczy, ale mnie osobiście takie podejście mega frustruje i sprawia tylko, że odczuwam brak nadziei na lepsze jutro, bo nie widzę czy jest coś co można zrobić by było lepiej ? 

Ciezko powiedziec jak na grupowej terapii będzie reagowała ta sama babka. Na pewno powinna na obecnej terapii wziąć pod uwagę że są różne osoby te które sie uzewnętrzniają i te które przezywają w sobie. Ty najwidoczniej przezywasz w sobie i wkurza cie lament, płacz i t.d. mogła by z tobą przerobić te 5 punktów na terapii do końca grudnia. Ale to tak mi przyszło bo pamietam co pisałas o tym jak próbowałaś afirmować. Pzdr

Odnośnik do komentarza

No właśnie na ostatniej sesji rozmawiałam z nią o tych punktach Twoich które były o metodach podnoszenia swojej samooceny. W sumie nie udało mi się satysfakcjonująco przegadać afirmacji i Pani terapeutka nic specjalnie pomocnego nie powiedziała, a jedynie zadawała mi pytania w stylu "Czy czujesz się nieatrakcyjna, bo jesteś podobna do swojej matki, której nie lubisz?", a jak jej mówiłam, że o genach i podobieństwach w wyglądzie z rodzicami nie myślałam nigdy to zaczęła mnie wypytywać o moje uczucia co do tej rozmowy i o to co czuje rozmawiając z terapeutką, a co czuje rozmawiając z bliskimi mi osobami. Czy coś wyciągnęłam z tej sesji? - No nie, bo nadal nie rozumiem jak działają afirmacje i na kogo lub w jakich sytuacjach działają, albo co mogło być powodem że na mnie nie działały. Mam nawet wrażenie, że sama siebie potrafiłam podsumować, a terapeutka tylko pytała mnie o jakieś rzeczy z dupy i nic nie podsumowywała odnośnie tematu, który ja chciałam zgłębić by sobie samej pomóc. 

Ogólnie to teraz nie wiem jak rozmawiać, bo mam wrażenie, że ja chcę o czymś konkretnym pogadać, poanalizować, a Pani rzuca jakimiś ochłapami-pytaniami albo pyta o moje uczucia i to tyle. Pewnie spróbuje przegadać ten punkt z afirmacją, albo jakiś inny, ale nie wiem czy będzie jak ostatnio ? Frustruje mnie to, że ta sama kobieta ma tak dużo pozytywnych opinii na temat odbytych psychoterapii, a ja nie widzę za bardzo jakim cudem ona komukolwiek mogła pomóc ? 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Karola napisał:

nadal nie rozumiem jak działają afirmacje i na kogo lub w jakich sytuacjach działają, albo co mogło być powodem że na mnie nie działały. Mam nawet wrażenie, że sama siebie potrafiłam podsumować, a terapeutka tylko pytała mnie o jakieś rzeczy z dupy i nic nie podsumowywała odnośnie tematu, który ja chciałam zgłębić by sobie samej pomóc

Afirmacje mają nas otworzyć dlatego chodzi o to abyśmy je powtarzali. Afirmacje mają dotyczyć tego czego w sobie nie akceptujemy. Dotyczą w ten sposób że jeżeli jest ktos komu sie np. nie podoba nos, włosy ale też jakieś cechy charakteru których nie akceptujesz. Chodzi też o to aby afirmacje  były wykonywane przed lustrem abyś widziała siebie i mogła siebie obserwować gdy afirmujesz. Jeżeli mówisz że jesteś piękna, masz piękne włosy, usta, charakter, a w to nie wierzysz to znaczy że jesteś zamknieta sama na siebie i te powtarzane afirmacje mają ci z czasem przed lustrem pokazać ci że to co widzisz nie jest prawdą że jest twoim postrzeganiem siebie bo siebie nie akceptujesz. Zaakceptowałaś w sobie tylko negatywy. Aby afirmacje pomogły powinnaś znaleść w sobie coś co ci sie podoba. Jeżeli nic to zapytaj chłopaka i napisz to na kartce. Powtarzaj to przed lustrem i przypatruj się sobie. Patrz na siebie i jeżlei twój chłopak czy ktoś inny mówi że masz ładne oczy bo są duże/małe, mają ładny kolor i t.d. to patrz na nie własnie w taki sposób. I takie afirmowanie może pomóc ale tylko jeżeli sie sama przed sobą otworzysz. Jeżeli uznasz że to co sie tobie nie podoba podoba sie np. chłopakowi i może się podobać innym. Co do przeszłości i twoich rodziców to nie ma sensu ciebie zmuszac do tego abyś omawiała na siłę  to co czujesz do matki czy co oniej myslisz. Taka terapia na zasadzie wymuszanie może przynieśc odwrotny skutek tym bardziej że ty chcesz się skupić na sobie masz konkretne pytania. Mogę tylko przypuszczać bo na poczatku też sądziłam że powinnaś się skupić na przerobieniu tego co było w dzieciństwie. Ale widze że umiesz utrzymywać kontakt z matką mimo że na odległość kija czyli postawiłas granice i się ich trzymasz dla własnego zdrowia. Więc dobrze by było aby terapeutka zaproponowała ci co zrobic aby popracować nad swoją przyszłością.

 

3 godziny temu, Gość Karola napisał:

Ogólnie to teraz nie wiem jak rozmawiać, bo mam wrażenie, że ja chcę o czymś konkretnym pogadać, poanalizować, a Pani rzuca jakimiś ochłapami-pytaniami albo pyta o moje uczucia i to tyle. Pewnie spróbuje przegadać ten punkt z afirmacją, albo jakiś inny, ale nie wiem czy będzie jak ostatnio ? Frustruje mnie to, że ta sama kobieta ma tak dużo pozytywnych opinii na temat odbytych psychoterapii, a ja nie widzę za bardzo jakim cudem ona komukolwiek mogła pomóc ? 

Czyli mówiąc inaczej po prostu terapeutka nie za bardzo rozumie ciebie. Albo przez to że nie rozumie chce ci narzucić to w jaki sposób prowadzi terapię. Zauważ że ona może być dobrą terapeutką ale dla osób z innymi problemami. Może komuś jej podejście pasowało i pomogło. Także weź pod uwagę że ludzie mają różną wrażliwość i różne problemy. Może po prostu nie umie do ciebie podejść, ale próbuje. Na terapii grupowej ważne jest to że ona będzie prowadziła ale równiez ważne jest to co będa mogli powiedziec o tobie ludzie z grupy. Jak ciebie będa postrzegali i twoje problemy. Na co zwróca ci uwagę. Byc może takie podejście będzie bardziej konkretne i pomoże ci objąć dobry kierunek. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Karola wydaje mi się że po prostu masz inny typ charakteru niż większość osób więc terapeutka powinna to wyczuć i stosować inne podejście niż zwykle. Możliwe że to co robi pomaga większości osób które po prostu nie analizowały swoich przeżyć i stanów psychicznych. Ty masz inne podejście i inne oczekiwania a dostajesz to co pozostali bo podejście Twojej terapeutki jest zbyt rutynowe. To rozczulanie się nad Twoją sytuacją wydaje się standardowe przy DDA/DDD bo te osoby bardzo często otrzymują za mało współczucia i przez to nie mogą przeskoczyć pewnego etapu bo myślą swoje ale w to do końca nie wierzą ale Ty jesteś typem analityka co moim zdaniem zmienia postać rzeczy ale Twoja terapeutka tego nie wychwyciła i to źle o niej świadczy. Większość DDA ma zainstalowany w głowie oceniający głos rodziców którzy mówią im że są nikim, do niczego nie dojdą itd a duża część z nich dystansuje się od tego ale pozostawia sobie do dyspozycji ich sposób oceny. Patrzą tak na siebie i na innych póki nie zrozumieją że ten sposób oceniania jest ciężkim przeżyciem które odbija się na psychice w dorosłym życiu. Ty już to wiesz i przerobiłaś to sama ze sobą więc oczekujesz przejścia do dalszego etapu ale nic takiego nie następuje. Może to dlatego że terapeutka postrzega Cię jakbyś tego do końca nie rozumiała. DDA często dystansują się od swojego wnętrza i niby wiedzą ale nie przeżywają. Zwłaszcza kiedy na dość wczesnym etapie rozumieją patologię swoich rodziców i dążą do tego żeby być kimś innym. Mam wrażenie że Twojej terapeutce brakuje indywidualnego podejścia do Ciebie i nie słucha tego co mówisz. Na tym etapie nie powinnaś mieć tylu wątpliwości co do terapii.

Postaraj się na tej terapii być przede wszystkim sobą. Z pewnością robisz coś co Cię neutralizuje w oczach terapeutki i zamiast swojego zdania pokazujesz jej niepewność, Bądź w 100% sobą i nie marnuj czasu na pozostałe kwestie. Jeżeli to co mówi terapeutka jest wg Ciebie "z dupy" to staraj się naprowadzić temat na poważniejsze kwestie i dawaj jej wyraźny sygnał że nie chcesz tego tematu który ona poruszyła.

Odnośnik do komentarza

Będę próbować na dzisiejszej sesji pogadać o tym co się robi w psychoterapii jak już się wie skąd się ma swoje problemy i się rozumie mechanizm w jaki powstały jakieś złe reakcje albo zachowania co utrudniają życie. Czy mi się to uda to nie wiem ? ostatnio chciałam konkretnie pogadać i mi to nie wyszło. Może jakąś informację co mogłaby mi pomóc wycisnę z tej kobiety. Choć się zastanawiam czy jeśli nie dogadam się z nią w najbliższych kilku spotkaniach to czy w styczniu jest sens chodzenia na terapię grupową z tą kobietą. Zapewne dam sobie z pół roku na terapii grupowej, ale przyznam szczerze, że już tak długo się huśtam z tymi psychoterapeutami, że straciłam nadzieję na jakąkolwiek poprawę. 

Odnośnik do komentarza
23 minuty temu, Gość Karola napisał:

Będę próbować na dzisiejszej sesji pogadać o tym co się robi w psychoterapii jak już się wie skąd się ma swoje problemy i się rozumie mechanizm w jaki powstały jakieś złe reakcje albo zachowania co utrudniają życie. Czy mi się to uda to nie wiem ? ostatnio chciałam konkretnie pogadać i mi to nie wyszło. Może jakąś informację co mogłaby mi pomóc wycisnę z tej kobiety. Choć się zastanawiam czy jeśli nie dogadam się z nią w najbliższych kilku spotkaniach to czy w styczniu jest sens chodzenia na terapię grupową z tą kobietą. Zapewne dam sobie z pół roku na terapii grupowej, ale przyznam szczerze, że już tak długo się huśtam z tymi psychoterapeutami, że straciłam nadzieję na jakąkolwiek poprawę.

Daj znać jak poszło spotkanie. Czy będzie sens chodzic na grupową terapię nawet jeżlei ona tam będzie...myslę że możesz sporóbować bo nie tylko ona tam bedzie a mozesz spotkać kogoś kto zrozumie twój problem lub będzie miała podobne problemy do twoich. Więc warto spróbować. Ale na razie zobacz jak będzie wyglądała ta terpaia indywidualna jeszcze do końca roku. Może coś sie ruszy. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Jestem po i w sumie teraz zupełnie nie widzę sensu rozmowy z jakimkolwiek psychoterapeuta. Rozmawialismy o poprzedniej sesji i każda z nas widziała to zupełnie inaczej.  Ja jako nieporozumienie i nieproduktywna rozmowę,  a ona jako zbliżenie się do mnie i nawiązanie ze mna bliższej relacji. Jak zapytałam co może mi dać psychoterapia i w jaki sposób to  dowiedziałam się że nie dostane żadnych rad i wskazówek na to by coś zmieniać,  że mogę dostać lepsze samopoczucie samej ze sobą dzięki temu ze porozmawiam z kimś kto będzie akceptował i rozumiał moje emocje,  myśli i problemy,  że da mi to poczucie ze nie jestem sama,  że ktoś się o mnie martwi itp. Myślę że to mogłoby działać jeśli pani terapeutka została by moja przyjaciółka a nie psychoterapeuta który ze mna rozmawia bo mu płacę. 

Powiedziałam psychoterapeutce ze to dla mnie jakoś mało i ze mało pomaga to zaczęła mówić wrazesami jak z książek i gazet ze psychoterapia pozwala się poznać na głębszym poziomie i zrozumieć siebie,  oraz poczuć się lepiej. Jedyne co umiała mi powiedzieć że rozumie moja bezsilność w moich  problemach i tym że psychoterapia nie daje mi poczucia ze coś się zmienia w moim życiu czy samopoczuciu na lepsze. Wyrażenie tego zrozumienia i współczucia dla mnie jakoś nie pomaga mi. Jak byłam sobą tak dalej jestem  tyle ze ktoś mi za pieniądze powspolczul ? wow 

Odnośnik do komentarza

Wow, szczerze  mówiąc to trochę dziwne podejście z jej strony. Rozumiem że chce ona się zbliżyć bo może uważa że jesteś bardzo zdystansowana. Ale terpia ma yć tym co podaje wskazowki, naprowadza. terapeuci nie podają przepisu jak żyć ale ona jako terapeutka powinna podać ci rzne możliwości pracy nad sobą. Sama terapia może sprawić że  po rozmowie się lepiej poczujesz ale nie jest tym co utrzyma twój stan psychiczny w tym dobrym samopoczuciu. Myslę że ona mówiąc że jeżeli porozmawiasz z kimś kto cie zrozumie jednoczesnie bije w tą terapię grupową którą masz zacząć od stycznia. Ona chyba cie po prosu nie rozumie i nie ma pomysłu aby do ciebie podejść. Kieruje sie wyuczonymi "wytycznymi". Ty chcesz żeby z tobą rozmawiała otwarcie i podała ci jakieś metody z któymi byście mogły pracować albo ty sama byś mogła pracować. Faktycznie może na tej grupowej terapii gdy zaczniesz rozmawiać z innymi ktos może mieć podobne problemy lub lepiej zrozumie ciebie. Podejrzewam że według niej potrzebujesz przepracować emocje i uczucia z dzieciństwa dlatego tak na to kładzie nacisk. Nie patrzy się co do niej mówisz tylko leci wyuczonymi metodami. Ta grupowa terapia może dać ci coś więcej a jeżeli nie, jeżeli stwoerdzisz że to nic nie daje to spróbuj indywidualnie ale już z innym psychoterapeutą. Ona najwidoczniej nie  umie sobie poradzić z twoimi problemami i nie umie cię naprowadzić. Dla kogoś mogła być odpowiednią terapeutką z takim podejściem, a le ty potrzebujesz kogoś konkretniejszego. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Pójdę na grupową i zobaczę jak to będzie szło. Choć trochę się obawiam, że mam jakąś dziwną osobowość czy też sposób myślenia i postrzegania świata, że na tej psychoterapii grupowej prędzej innym pomogę rozwiązać ich problemy, albo mnie znienawidzą za coś niż że ja stamtąd coś wyciągnę. Ogólnie spróbuje, bo po prostu nie mam już pomysłu na siebie i choćby z braku alternatywnych możliwości pomocy sobie będę uczestniczyć w grupowej terapii. Dam sobie jakieś pół roku czasu, po których sobie podejmę decyzję czy zostać czy też nie. Wydaje mi się to rozsądne. Jak nie wyjdzie to nie wiem co zrobię, bo po prostu mam dość rozmawiania z terapeutami. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...