Skocz do zawartości
Forum

Wypalenie w związku małżeńskim


Rekomendowane odpowiedzi

Z moim mezem znam sie prawie 7 lat a małżenstwem jestesmy od 6 lat. Mamy 5cio letniego synka i niby na pierwszy rzut oka jest wszystko okey, ale jakby sie tak nam przyjrzeć to wcale nie jest. Od kad pamietam kłucilisny sie ze soba, na poczatku sporadycznie ale z roku na rok coraz czesciej, zawsze sobie tlumaczylam ze sie ''docieramy" ale ile mozna? A teraz to juz w ogole jest strasznie, moj maz od jakiegos czasu jezdzi w delegacje a ja jestem z osob ktore sie strasznie martwia, zwlaszcza ostatnio dzwonie, pisze, chce wiedziec czy nic zlego mu sie nie stalo...tyle ze on to odbiera jakbym go kontrolowala, chociaz to wcale nie jest moim zamiarem. Moj maz jest bardzo upartym, impulsywnym, troszke zarozumialym czlowiekiem, zawsze wszystko chce robic po swojemu, a od kad zaczol tak pracowac i sie nie widujemy to mam wrazenie ze nie ma ochoty sie ze mna kontaktowac i jak ja juz sie odezwe to porozmawia min i musi konczyc chociaz wiem ze dzwonie po godzinach pracy. wydaje mi sie ze zaczelo mu sie podobac takie zycie bez nas( mnie i syna) i szczerze troche sie boje, a moze ja sie mu juz znudzilam i te nasze klutnie o nic tak naprawde, bo zawsze jak sie klucimy to jest moja wina, chociaz przewaznie stoi ona po obustronach. ja czesto pod wplywem emocji sie wycofuje tzn wyprowadzam sie do mojej mamy, bo tu nie czuje sie dobrze, poniewaz mieszkamy z jego rodzicam, którzy uwielbiaja sie wtracac w nasze zycie. Oczywiscie kiedy juz mnie nie ma jakis czas w domu to wkoncu przyjezdza i chce rozmawiac, a tak naprawde konczy sie na tym ze on mi powie jak ja mam bardzo sie zmienic i tyle z nasze"rozmowy" ja nic nie mowie tylko placze, strasznie przezywam takie sytuacje, zatyka mnie w gardle i nie potrafie nic powiedziec, dopiero jak sie uspokoje i on sie uspokoi to moge mu powiedziec co tak naprwde czuje. Na ogol jest czesto tak ze i tak sie schodzimy spowrotem. Kocham go nad zycie ale boje sie ze wkoncu sie powoli wyniszczymy tymi klutniami. I przestaniemy czuc do siebie to co nas przy sobie jeszcze trzyma. Szczerze nie chcialabym tego bo jak sie nie sprzeczamy to wiem ze naprawde jestesmy dla siebie stworzeni. Albo tak mi sie wydaje. Niewiem co sie dzieje ze sie tak zachowujemy czy to nasze charaktery czy jeszcze naprawde potrzeba troche czasu zebysmy sie dogadali w niektorych kwestiach......pomozcie prosze

jeszcze powinnam dodac ze troche rozni nas wychowanie religijne, on wychowany przez typowych katolikow a ja przez swiatkow jechowy, ale w sumie oboje nie praktykujemy zadnej religi, ale problemy z tym zwiazane tez sa ze wzgledu na rodziny,

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem trzeba byłoby się zastanowić nad wyprowadzką, skoro mieszkacie z rodzicami, którzy się wtrącają do wszego życia. To na pewno zmniejszy ilość kłótni. Po drugie może porozmawiać z mężem na ten temat, nie w czasie kłótni ale o tak, siąść wieczorem i pogadać o swoich oczekiwaniach. Jeśli nie będzie chciał to zaproponuj mu terapię małżeńską, może to pomoże. Możecie również spróbować wyjazdu całą rodziną na urlop. Taki wyjazd może wam pomóc w scaleniu rodziny, odpoczynku od co dzienności.

Odnośnik do komentarza

Wyprowadźcie się, samodzielność wpłynie raczej pozytywnie na wasz związek.
Czy Twoi rodzice często się kłócili w domu? Czy tak było w domu partnera?

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Jesli chodzi o wyprowadzke to chyba nie mam o czym marzyc, poniewaz moj maz nie chce zostawiac swoich rodzicow samych, nie daleko im do 70 tki i czesto powtarza ze ma obowiazek sie nimi zajac, zwlaszcza ze jego dwojka rodzenstwa w ogole sie rodzicami(brat mieszka 300km od nas wiec nijako jest usprawiedliwiony, ale siostra w tym samym miescie) nie interesuja. nawet na Świeta nie przyjezdzaja, zawsze my jestesmy, do mojej rodziny nie jezdzimy bo jest liczna i u mojej mamy (ojciec nie zyje) jest zawsze duzo ludzi ale co z tego, wkoncu tez mam prawo do niej jechac, ale nie bo nie zostawimy tesciow samych. Wiec beznadziejna sprawa z ta wyprowadzka.
A jesli chodzi o kłótnie rodzicow, nie moi nie klucili sie za czesto, zdarzalo im sie nie powiem ale to kazdej parze sie chyba zdarza, za to u mojego meza dosc czesto, ogolnie mial kiedys bardzo ciezka sytuacje w rodzinie, nie raz mi o niej opowiadal jeszcze wczesniej na samym poczatku naszego zwiazku.

Odnośnik do komentarza

Gdybym musiał zamieszkać z moja rodzicielką żeby się nią zająć to... już teraz palnąłbym sobie w łeb. Serio.
To, co on takiego musi robić? Musi im gotować, musi ich myć? Są niepełnosprawni? Nie żartuję, pytam.
Bo jeśli są zdrowi to jeszcze mogą długo pożyć i jak pociągnie wasz związek jeszcze 20 lat? Sami będziecie podstarzali, zmęczeni, wyniszczeni przez kłótnie a Ty może w końcu spędzisz święta ze swoją rodziną.
Próbuj z nim rozmawiać i jeśli zauważasz, że wspólne mieszkanie z teściami źle wpływa na wasz związek to staraj się żebyście zamieszkali bez nich.
Przypuszczam, że masz rację twierdząc, że jemu podoba się takie życie - wyjazdy w delegację. W końcu jest sam, bez rodziców na głowie, ma usprawiedliwienie bo pracuje i jest mu fajnie.
Wydaje mi się, że większość par stara się być na święta u rodziców partnera i partnerki, spędzając ten najważniejszy wieczór raz tu a na drugi rok tam. Wydaje się to być zdrowym rozwiązaniem.
Nie podoba mi się jego stosunek do Ciebie i was jako rodziny, to nie wygląda na zdrową miłość. Mógłbym zrozumieć, że jest emocjonalnie uzależniony od rodziców ale chyba już najwyższy czas rozwiązać ten problem. Tylko czy on będzie chciał dostrzec problem?
Zawsze to Ty masz się zmieniać... On to chodząca doskonałość czy co?
Pozdrawiam ciepło. Na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Hmmm nie nie sa niepełnosprawni, moze nie sa tez w pełni zdrowi, i teść i teściowa maja problemy z sercem, choresterol,cisnienie. Tesc do tego ma jeszcze cukrzyce i jakas chorobe nog szczerze to nawet nie wiem jak to sie nazywa, wiem tyle ze ma od kostek w dol rany otwarte ktore nie chca sie goic i ciagle pekaja. No i w sumie to tyle z ich chorob. A moj maz nie nie musi im gotowac ani myc:) jesli juz to jest przydatny do noszenia ciezkich rzeczy, robienia za drivera jesli trzeba(choc maja swoj samochod). Po za tym nic wielkiego. Czasami mi sie wydaje ze on tak sie upiera zeby zostac z nimi bo sie boi zeby jego ojciec nie zameczyl jego matki,tzn ona jest tzw kura domowa ale z przymusu, ojciec nic przy sobie nie zrobi ani sniadania ani kawy ani prania ani opalu nie przyniesie(poniewaz sami ogrzewamy dom) nawet ciucho sobie nie przygotuje do ubrania. wszystko ona za niego robi bo on jest zawsze taaki zmeczony( ale choduje golebie i kroliki, i caly dzien z nimi siedzi). Ale tu nie o niego chodzi tylko o mojego meza, tak jak pisalam wczesniej przez takie sytuacje mysle ze on nie chce jej zostawic. A czy nie uwazam ze niszczy to nasz zwiazek, tak uwazam, doskonale to wiem, tyle ze jestem taka osoba ze nie potrafie sie postawic

Odnośnik do komentarza

nie mowie ze wcale sie nie stawiam... ale nie umiem sie z nim dlugo sprzeczac, czasami wole ustapic zeby miedzy nami bylo lepiej. On jest nerwowy to przyznam, i tak sie troche zmienil....ale nadal niektore sytuaje wyprowadzaja go z rownowagi...np (w tej chwili ja nie pracuje.. siedze w domu z dzieckiem,(i tesciami)),ale wczesniej bylo tak ze jak pracowalam to tesciowa sie zajmowala naszym dzieckiem, co nie zawsze mi sie podobalo bo nie sluchala w ogole co sie do niej mowi i czego ma nie robic jesli chodzi o mojego syna, oczywiscie zwracalam jej i tesciowi uwage, a moj maz... raz stawal po mojej stronie drugi raz nie, no i klutnia gotowa. teraz to juz zdecydowanie stoi za mna jesli chodzi o ta sprawe bo mial ale to wlasnie wplyw jednej z naszych rozmow ( wtedy myslalam ze juz ostatniej) powiedzialam mu wszystko co mnie bolalo choc bardzo ciezko bylo mi wydusic jakiekolwiek slowo. A jesli chodzi o to ze zawsze moja wina... hmmm chyba tak bo ja nie rozumiem sytuacji i wszystko komplikuje to ze nie chce mieszkac z tesciami i to ze nie chce zeby wszystko wiedzieli co sie u nas dzieje i to ze jestem marudna i sie obrazam bez powodu w sumie. Kurde....ja go kocham i niechce zeby tak bylo, i nie podoba mi sie ze tak pracuje, bo teraz w ogole nie mamy kontaktu prawie, i boje sie ze sie znudzilam juz mu a moze tam znajdzie lepsza, co bedzie lubila takie zycie. Jestem zalamana:(((

Odnośnik do komentarza

Wstępując w związek zamieszkując razem z teściami, to błąd za który czas płacić. Nie sądzę by mąż zmienił zdanie, do tego potrzeba nadzwyczajnej woli i systematyczności a i to nie gwarantuje sukcesu. Dość często dziadkowie mają wpływ na wychowanie wnuków, czy jest on postrzegany negatywnie to za pewno nie powinno być obroną w niepodjęciu pracy. W pewnym stopniu ona może pomóc w ochłonięciu lub chociażby wypełnieniu czasu na myślenie i analizy obecnej sytuacji.Tak patrząc od strony faceta, sądzę że mąż ma wspaniałą sytuacje, na którą uzyskał swojego czasu pozwolenie, dlaczego teraz to z mieniać, przestało się podobać? Trudno pogodzić utrzymanie z nasyceniem związku małżeńskiego. Czasami potrzebna jest w tym uległość i poświęcenie a niekiedy potrzeba bardziej mocniejszych środków by przełamać linie obrony drugiej strony. Czasami zamiast narzekać trzeba zacząć działać, małżeństwo nie polega na tym, że poświecenie jest jedno stronę, pieczątka również nie nadaje aktu własności, jeśli jest źle czas dążyć do poprawy.Jeżeli rozmowy nie przynoszą efektów, zmiana pracy ze strony męża nie jest brana pod uwagę, to w takiej sytuacji poza pieniędzmi małżonka, do czego on jest potrzebny w życiu? Ciężko wychowywać na wynajmie dziecko, jednak jest to wykonywalne. Czasem tylko żeby to osiągnąć potrzeba trochę więcej się poświęcić, lecz i tu niewykluczone, że przyda się wsparcie teściów a to w końcu podobno tacy wrogowie.

Odnośnik do komentarza

To nie jest tak ze ja nie pracuje akurat dlatego ze tescie zajmowali sie moim synem i ze mi sie nie podobalo ich zachowanie, i ze nie chce pracowac, lubie swoj zawod i nigdy nie unikalam pracy... tyle ze dla mojego meza ja zawsze za malo zarabiam i bez sensu jest w ogole zebym jezdzila tracila czas i paliwo, obojetnie czy zarabialam 800zl czy 2500zl. dlatego teraz jestem w domu. dorabiam sobie jezdzac do klientek. A maz, czy uzyskal odemnie przyzwolenie na taka prace czy to ze mozemy mieszkac z tesciami...nieeee... po prostu nie pytal mnie o zdanie, zawsze jest tak jak on chce i nawet jak mi to nie pasuje to go nie za bardzo interesuje...A ja bym chciala zeby miedzy nami bylo dobrze, zebym mogla z nim uzgodnic wiele spraw i zeby byl w tym jakis kompromis...tyle ze nie wiem jak sie za to zabrac , co mam zrobic zeby sie przebic i zebysmy mogli spotkac sie gdzies po srodku, jezeli nie mam za duzo do gadania.

Odnośnik do komentarza

madzialena666
Hmmm nie nie sa niepełnosprawni, moze nie sa tez w pełni zdrowi, i teść i teściowa maja problemy z sercem, choresterol,cisnienie. Tesc do tego ma jeszcze cukrzyce i jakas chorobe nog szczerze to nawet nie wiem jak to sie nazywa, wiem tyle ze ma od kostek w dol rany otwarte ktore nie chca sie goic i ciagle pekaja. No i w sumie to tyle z ich chorob. A moj maz nie nie musi im gotowac ani myc:) jesli juz to jest przydatny do noszenia ciezkich rzeczy, robienia za drivera jesli trzeba(choc maja swoj samochod). Po za tym nic wielkiego. Czasami mi sie wydaje ze on tak sie upiera zeby zostac z nimi bo sie boi zeby jego ojciec nie zameczyl jego matki,tzn ona jest tzw kura domowa ale z przymusu, ojciec nic przy sobie nie zrobi ani sniadania ani kawy ani prania ani opalu nie przyniesie(poniewaz sami ogrzewamy dom) nawet ciucho sobie nie przygotuje do ubrania. wszystko ona za niego robi bo on jest zawsze taaki zmeczony( ale choduje golebie i kroliki, i caly dzien z nimi siedzi). Ale tu nie o niego chodzi tylko o mojego meza, tak jak pisalam wczesniej przez takie sytuacje mysle ze on nie chce jej zostawic. A czy nie uwazam ze niszczy to nasz zwiazek, tak uwazam, doskonale to wiem, tyle ze jestem taka osoba ze nie potrafie sie postawic

Wiesz co ? Ja mam dla Ciebie taką radę .Znajdz sobie partnera ktory bedzie miał zdrowych rodziców .

Takiego ktory zamiast serca bedzie miał kamien tylko pamietaj o jednej rzeczy .Licz sie z tym ze kiedys taki człowiek zostawi Ciebie w chorobie i w nieszczesciu....

To zakrawa na pomste do nieba jeśli Ty w bardzo ciezko chorym czlowieku widzisz tylko lenistwo i to ze mimo wszystko ma jakies pasje i poddaje sie chorobie .Poczytaj o powikłaniach cukrzycy ,owrzodzeniach podudzi ...przeciez jest to schorzerzenie któremu towarzyszy straszny ból i grozi amputacją .Twoj teść jest osoba jak najbardziej niepełnosprawny i wymaga pomocy .Więc nie dziwie sie Twojemu męzowi ze nie chce zostawić swoich rodziców .Zrozum go .Zastanów się z jakiego powodu wynikają te kłotnie .Pomyśl ,jesli pójdziesz do pracy to zostawisz dziecko pod opieką tesciowej ktora tez jest chora ,zajmuje sie domem i jeszcze dodatkowo wnukiem ...
Najłatwiej jest krytykować inne osoby nie widząc w nich czlowieka chorego .starszego ,nieporadnego ...
Dojdziesz do porozumienia z mezem wtedy gdy szeroko spojrzysz na problem ...Trzeba rozmawiać słuchając drugiej osoby .Tak samo jak Ty męza ,tak samo jak mąz Ciebie .Wpierajcie się a nie nie walczcie ze sobą .Tylko w ten sposob mozna wypracować kompromis .

Odnośnik do komentarza

~Kinngga
Kobieto Ty sama nie wiesz czego chcesz,najpierw sama poukładaj wszystko w swojej głowie i zastanów się o co Ci naprawde chodzi.
Akurat mylisz się i to bardzo bo madzialena666 doskonale wie czego chce ale ma problemy z wprowadzeniem tego w życie. Nie wiem w jaki sposób tak zrozumiałaś jej wypowiedź.

madzialena666
Im więcej piszesz tym łatwiej jest Ciebie zrozumieć i całą sytuację. Nie przepraszaj więc bo nie ma za co.
Przypuszczam, że nie ma takiej możliwości żebyście zamieszkali gdzieś w pobliżu?
Rozumiem, że Twój mąż poczuwa się do obowiązku i pomaga swoim rodzicom ale nie oznacza to, że musi poświęcać na to całą swoją energię.
Twój teść to mi się wydaje, że on zawsze taki był, że trzeba mu było wszystko pod nos podstawić i wydaje mi się, że wszyscy w domu musieli mu się podporządkować. To tłumaczyłoby dlaczego Twój mąż tak się zachowuje w stosunku do Ciebie i dlaczego rodzeństwo odsunęło się od rodziców.
Trzeba rozmawiać i to dużo. Potrafiłaś poradzić sobie z problemem wychowywania dziecka i jest tak jak być powinno - mąż jest po Twojej stronie. Myślę, że w podobny sposób możesz wymóc na nim by poświęcił Tobie więcej uwagi.
On naprawdę jest pod zbyt dużym wpływem swoich rodziców i niedobrze, że tego nie zauważa. Nie jest dobrze, że nie zauważa także swoich błędów i zwala całą winę na Ciebie. Ty jesteś winna bo nie rozumiesz sytuacji? A co tutaj do rozumienia? Masz prawo wymagać od niego żeby żył z Tobą a nie ze swoimi rodzicami i jestem pewny, że gdyby chciał to znalazłby jakieś rozwiązanie.
Nie pozwól mężowi żeby odsunął Cię od pracy. Jeżeli tylko masz taką możliwość i chcesz to pracuj nawet wbrew jego woli. Musi do niego dotrzeć, że nie jesteś zobowiązana żeby żyć tak jak jemu się podoba. Unikniesz też ewentualnych oskarżeń, że jesteś na jego utrzymaniu i sama będziesz miała o sobie lepsze zdanie.
Jeżeli charakter jego pracy przeszkadza Ci i wiesz, że twój mąż może pracować inaczej to powinnaś z nim o tym porozmawiać. Masz prawo mieć męża przy sobie. Oczywiście nie należy przesadzać. Może obecna praca to jego marzenie? Tego nie wiem.
Zmiany proponuję zacząć od rozmów i na pewno 25.12 w tym roku powinniście być u Twoich rodziców. Twój mąż ma rodzeństwo i jeśli tak bardzo martwi się o samotność rodziców to niech nakłoni swoją rodzinę do tego niewielkiego poświęcenia.
Pamiętaj, że wychodząc za swojego męża nie brałaś ślubu z teściami a jeśli jest tak jak teraz to znaczy, że to tam jest coś nie w porządku a nie w Tobie.
Pozdrawiam Cię serdecznie. Na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Zapomniałem Ci napisać, że bardzo podoba mi się Twoje zdrowe podejście do tego problemu i że potrafisz dostrzec także własne błędy

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

eeeh, absolutnie się z Tobą nie zgadzam i nawet nie bardzo mam ochotę nawiązywać do tego co napisałaś bo to trąci fanatyzmem. Pamiętaj, że dużo łatwiej jest oskarżać niż rozumieć. Ja nie zauważyłem w postawie madzilemna666 niczego co tłumaczyłoby Twój atak.
Jeżeli dobrze przeczytasz to co napisała autorka to zauważysz, że jej partner już ją zostawił ale chyba nie dla rodziców.
Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość evelina1234

pierwsze co to wyprowadzka wyprowadzka i jeszcze raz wyprowadzka w przeciwnym razie porazka przez cale zycie i nie ma co tu nic wiecej dodawac.chyba ze chcesz ciagnac te cala meke na swoich plecach.To ze ktos jest chory to nie pierwszy i ostatni istnieja inne formy pomocy niz poswiecenie wlasnej rodziny dla swoich rodzicow a jesli maz jest w delegacji to raczej on im nie pomaga tylko liczy na ciebie bo kto w koncu w domu z nimi siedzi on jest tak jakby z tego usprawiedliwiony i wolny a ty jestes kozlem ofiarnym....i to sie nazywa pomoc syna rodzicom???chyba pomoc synowej....

Odnośnik do komentarza

Co trąci fanatyzmem ? To ze zwrocilam uwagę ze autorka zle ocenia stan zdrowia swoich teściow .? To jest fanatyzm ? To ze mąz z tego wzgledu nie chce zostawić swoich rodziców ? Gdzie Ty widzisz tu fanatyzm ? Ja ktytykuje a Ty nie ? To nie jest atak tylko zwrocenie uwagi na pewne bardzo wazne rzeczy w tej kwestii.Nic więcej .

Nie musisz zgadzac sie z zdaniem innych z moim tez nie .Ja nie krytykuje Ciebie .Odniosłam się do postu autorki nie Twojego a moglabym bo nie ze wszystkim zgadzam się z tym co piszesz na tym watku i na forum ....
Fanatyzm ....ech.

Odnośnik do komentarza
Gość evelina1234

tak wogole to twoj maz trzyma cie w kieszeni a ty wiernie go kochasz podczas gdy ty szukasz rozwiazania on juz je sobie znalazl a ciebie ma poprostu w d....musisz konsekwentnie sie z nim rozstac pojsc wlasna droga a wtedy tak naprawde dowiesz sie czy zalezy mu na rodzicach czy poprosty ciebie ma gdzies...kazdy tu koloryzuje ale tak naprawde to musisz podjac kroki bo tak to cale zycie mozna sie bawic szkoda zycia...

Odnośnik do komentarza

Jeśli mogę powiedzieć coś od siebie ;)
madzialeno666, zacznę od początku. Oczywistym błędem było zamieszkanie z teściami, ponieważ ogólnie zamieszkanie z rodzicami bez względu z której są strony kończy się tym, że zamiast czuć się małżeństwem, to nadal czujemy się bardziej dziećmi, którzy żyją nie na swoim, ale nadal na utrzymaniu rodziców (mimo, iż utrzymuje się ze swoich pieniędzy, samemu się ten dom prowadzi i tak dalej), nawet jeśli życie toczy się tak, że to rodzice żyją w naszym domu, a nie na odwrót. Niestety, mówisz, że z tym nie da się nic zrobić, a bardzo szkoda, ponieważ to mógłby być lek na wszystko. Nie mówię, żeby się od razu wyprowadzać na koniec Polski, ale dobrze zrobiłoby Wam chociaż zamieszkanie w innym miejscu, chociaż dwa domy dalej, ponieważ wtedy moglibyście się poczuć w końcu odrębną jednostką. To bardzo dobrze, że Twój mąż chce zajmować się rodzicami, ale też nie można tak przesadzać, aby się całkowicie im oddawać i mieć ich za priorytet, bo priorytetem powinna być żona i dzieci. Przykre jest to, że ma inny stosunek do swoim rodziców, a inny do Twoich. Warto by było, aby popracować nad zmianą. To przecież Twoi rodzice i na pewno też by chcieli spędzać z Wami czas, tym bardziej że na pewno jest im przykro, że zeszli na dalszy plan (patrząc, że Twoi teściowie zajmują dużo ważniejszą pozycję). Najlepiej już teraz zacznij nastawiać męża na to, że chcesz zbliżające się święta spędzić u swoich rodziców. Podzielcie się chociaż tak, żeby jeden dzień być w jednym domu, a w następny w drugim.
No, a co jeśli mam coś powiedzieć tylko i wyłącznie o Waszych relacjach ze sobą( Twoich i męża) to warto byłoby siąść i spokojnie porozmawiać o Waszych oczekiwaniach co do Waszego małżeństwa i przyszłego życia. Wypracujcie kompromisy. Nie dawaj sobą pomiatać, zasługujesz na szacunek.
Najlepiej by też było, gdybyś znalazła sobie zajęcie, które byłoby oderwaniem od Twoich problemów, od życia. Wiem, że to może dla Ciebie śmiesznie brzmieć, ale pasja czy hobby może tutaj też bardzo pomóc. Ty nabierzesz dystansu, a mąż zobaczy, że potrafisz obie radzić i nie jesteś tylko do niego przylepiona, spojrzy na Ciebie inaczej. Dobrze by było też, jakbyś znalazła sobie pracę, ale wiem że to może być dla Ciebie z jakiś względów trudne, więc nie będę Cię namawiać. Zacznij od małych kroczków.

Odnośnik do komentarza

Swego czasu szedłem drogą w której zarobki porażały kobietę, jednak nie wiem jakim trzeba być bucem żeby to wypominać, nie wyobrażam sobie tego. Według mnie kobieta niespełniona to kobieta której podcięto skrzydła i inaczej się nie da jak tylko doprowadzenie jej do frustracji w najbliższym czasie. To nie sztuka zarabiać nie wiadomo ile, kosztem życia prywatnego i rodziny, w ten sposób nie da się długo funkcjonować. Nie wiem czy zanim zostaliście małżeństwem mąż poświecił by osiągnąć ten status zawodowy, jakie poniósł koszta, czy mieszkał sam utrzymywał się na własnym garnuszku? Jeżeli całe życie był na utrzymaniu rodziców, nie martwiąc się o to co ma w lodówce i czy ma czyste ubranie na zmianę, to tą opiekę nad rodzicami włożyłbym pomiędzy bajki. Kariera zawodowa nie czyni nikogo kimś nadzwyczajnym, jeśli w zdobywaniu jej ma się podane wszystko na tacy. Również sądzę, że pokazanie tej zaradności, poprzez rozwinięcie zainteresowań może w znacznym stopniu pomóc. Podejrzewam, że czynnik zazdrości również został wykluczony, tam gdzie są starsi ludzie to goście w małym stopniu się pojawiają a jak już to wcale. Są sposoby w których można pobudzić osobę do działania, jednak pamiętając o zdrowym rozsądku i dziecku, jeśli nic nie skutkuje...A rozmowy z osobą na temat pieniędzy, nie mają sensu jeśli wszystko się wokół nich kręci. Nic tylko pogratulować pasji, w której nie same pieniądze są priorytetem.Szukał bym w tym możliwości rozwoju a zarazem odnalezienia spokoju, wraz z siła ignorowania komentarzy osoby, która sama jest na etapie nie do końca przemyślanej pogoni. Chociaż z pewnością nie jest łatwo, niemieć zrozumienia w osobie najbliższej, to jednak nie poddawać się a tym bardziej nie okazywać słabości. Często pewność siebie wraz z oporem jak i nieuchwytność osoby bliskiej którą ma się na zawołanie zaczyna dawać do myślenia, nawet osobie wszystko wiedzącej i robiącej najlepiej.

Odnośnik do komentarza

eeh tak moj tesc jest chory ale nie znasz tego czlowieka jak ja, i nie masz zielonego pojecia w jakiej jest formie...a jest w doskonalej formie...jakby chcial to by gory przenosil...ale bron Boze go nie osadzam. Niech jest jaki chce byc i niech robi ze swoja zona co chce jesli tylko ona mu na to pozwala i to akceptuje...a jesli chodzi o mojego meza ja nie mam pretesji do niego ze chce im pomoc na starosc, sama dla mojej mamy zrobilabym duzo, ale to nie znaczy ze mam sie do niej przywiazac...pomoc rodzica mozna nawet gdy sie z nimi nie mieszka pod jednym dachem....

InnyInna Dziekuje za zrozumienie, a z moinm Tesciem trafiles, on lubi jak sie robi wszystko pod jego dyktando. A ta praca nie jest marzeniem mojego meza ciagle na nia narzeka...ale finanse sa okey dlatego tam pracuje. i chyba lubi tak jezdzic. mial mozliwosc pracowac u nas w miescie wlasnie w tej firmie to pojechal pare set km dalej, bo tam nie wyda na paliwo.

austeria Jezeli mowa o tej wyprowadzce to niestety nie ma szans bo tak jak mowi moj maz"nie damy rady" ponoc. Sprawa Swiat... co roku meza namawiam na to zebysmy skoncu spedzili swieta innaczej i zeby naklonil rodzenstwo na to zeby ich odwiedzili ale co roku sie umawiaja i w ost chwili daja znac ze niestety nie moga, i tak wkoncu zostajemy my. Mi sie wydaje ze oni maja ich dosc...brat meza mieszka 300km od nas widzimy sie co 3-4 lata raz oni wpadaja czasem my jedziemy do nich...jak maja czas... kiedys pojechalismy z tesciami na pare dni...wiesz co mi szwagier powiedzial na dowidzenia po cichu...ZE MI WSPOLCZUJE...rozumiesz to?

Krzysztof W Moj maz zanim zostalismy malzenstwem mieszkal razem z rodzicami, musial im oczywiscie placic za mieszkanie, jedzenie, itp ale nigdy sie od nich nie wyprowadzal. Jezeli chodzi o zazdrosc to szczerze mowiac mimo ze siedze w domu calymi dniami i nigdzie prawie nie wychodze to ona jest...(dorabiam jako fryzjerka dojezdzajac do klientek) i czasami jest tak ze nie moge odebrac w tej chwili telefonu (bo akurat nakladam farbe) to najpierw wydzwania do tesciow sie wypytac gdzie jestem, bo na ogol wiedza bo robia wywiad srodowiskowy a jak nie wiedza to oni dzwonia, a potem jak oddzwaniam to albo nie odbiera albo odrazu krzyczy ze mam go w d... i ze nie may o czy mowic...czesto tez sie zdarza ze jak jest w domu i ja moge wkoncu gdzies wyjsc z kolezanka na piwo czy cos(teraz juz nie bo nie mam kolezanek) to oczywiscie wie gdzie i z kim ide, posiedze z godzine a on pakuje malego i przyjezdza do nas"bo mu sie nudzilo", albo jak wroce od klientki po jakim dluzszym czasie bo mialam duzo pracy(panie wiedza ile czasu trwa zrobienie baleyage) to potrafi na mnie focha walnac i sie nie odzywac bo ja niewiedomo gdzie bylam i co robilam bo nie mozliwe ze tak dlugo mi zeszlo. Ja traktuje klientki powaznie i chce zeby sie dobrze czuly i czasem sie zdarzy ze jeszcze cos wymyslimy i nam zejdzie troche dluzej no ale czy to takie przestepstwo? A naprawde sprawia mi to przyjemnosc dopuki on sie nie obrazi.

Odnośnik do komentarza

eeh Jeszcze jedno do ciebie, zarzucasz mi tu ze nie widze w tesciu czlowieka chorego i starego...i ze nie dziwisz sie mojemu mezowi i ze to niby (z tego co zrozumialam) z tego powodu sa nasze klutnie. Ale chcialam Ci cos jeszcze napisac, wiem ze sa chorzy i wiem ze wkrotce beda potrzebowac pomocy tyle ze fakt ze ja tez jestem chora nie porusza tak mojego meza, Tez bym chiala zeby moj maz sie tak o mnie martwil, mam 2 guzy piersi, i tez jest mi bardzo ciezko, nie mam zadnego wparcia, ze wszystkim musze sama sobie radzic, biegac po lekarzach po laboratoriach, psycha mi siada powoli bo nie mam z kim porozmawiac o moich obawach. Tescią nie chce dupy truc swoimi problemami bo maja swoje, mamy nie chce denerwowac bo przez to stracila juz matke siostre, meza(jego z powodu innego guza) pisze na tym forum bo nie mam nikogo. Wiec prosze nie zarzucaj mi ze nie mam serca i ze powinnam tez kogos takiego sobie znalesc. Nitk nie jest swiety i to ze drazni mnie postawa mojego meza jest w pewnym sensie uzasadniona. Oczywiscie mozesz pisac co chcesz to twoje zdanie, tylko najpierw dowiedz sie dokladnie o co chodzi.

Odnośnik do komentarza

Wiesz ja odniosłam się do postow i faktów napisanych wczesniej .Nie pisałaś wtedy ani słowa o chorobie ani o tym że nikt Cię nie wspiera ...to proszę nie zarzucaj mi że nie wiedziałam o co chodzi .Nie jestem jasnowidzem .

Odniosłam takie wrażenie czytając Twoje posty ze jednak masz pretensje do tesciów o wiele spraw .Do meza ze opiekuje się swoimi rodzicami ...ze z tego powodu nie chce się wyprowadzić ....Odniosłam wrazenie cytujac post w ktorym odpowiadałam ze nie dostrzegasz powagi problemu zdrowotnego z jakim zmaga sie teść .Wiem co to cukrzyca i powikłania cukrzycowe ,wiem co stopa cukrzycowa ....Mój dziadek zmagal się z ta straszna choroba cale lata .Wiec mi nikt nie powie ze taki człowiek moze byc w doskonałej formie i moze gory przenosić ...do tego dochodzi chore sece ktore przy cukrzycy jest bardzo obciązone ....jeszcze bpodeszly wiek ...
Byłam w podobnej sytuacji .Opieka nad ciezko chora matką ,choroba dziecka ...potem moja i męza .Trzeba bylo wszystko dopasować ogarnąć ,zmiescic sie w czasie ,mnostwo rzeczy do zalatwienia i zero wsparcia od rodziny .
Tylko my od poczatku naszego małzenstwa szlismy tą sama drogą .Zrozumienie we wszystkim .Jak wiele zrobił dla swojej tesciowej mój mąż ....bez szemrania Nigdy nie usłyszałam slowa skargi,zarzutu ze moja matka wazniejsza od niego .Że nie daje rady ....ze ma dosyć .
Tak takie mam zdanie .Rodziców trzeba szanować ,czasem poswięcic kilka lat na opieke nad Nimi.Wszystko da się zaplanować ,ogarnąć jesli tylko obydwoje małzonkowie wykazą wobec siebie duzo zrozumienia .Tam gdzie jest miłość tam z tym nie ma problemu .
Jesli w jakis sposob Ciebie obraziłam lub nie zrozumiałam to przepraszam nie było to moim zamiarem .

Życzę zdrowia i bardzo trzymam kciuki .Pozdrawiam .

Odnośnik do komentarza

Jeszcze kwestia Swiąt Bozego Narodzenia .Piszesz ze wychowalaś sie w rodzinie Świadków Jechowy .Z tego co wiem to Ś J sugerują wraz ze swoją datą zostało przez Kościól przyjete ze świat i zwyczajow poganskich .To znaczy ze nie obchodzą Ś B N .a nawet pietnują te swieta .Wiec nie rozumiem jaki problem gdzie spędzac swieta skoro tylko w domu u tesciów są obchodzone .?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...