Skocz do zawartości
Forum

Kryzys w dobrym małżeństwie


Rekomendowane odpowiedzi

Czuje sie jak jakas wariatka. Przeszukalam forum i za kazdym razem, gdy trafialam na temat rozstania z partnerem, powod byl powazny. Klotnie, przemoc, wszystko co nie pozostawia watpliwosci, jak zwiazek moze sie skonczyc. A jednak ludzie probowali, bo zawsze jest nadzieja. Patrzac na to, czuje sie jeszcze gorzej. Moje malzenstwo przezywa kryzys. Nie mam jednak meza alkoholika, nie ma i nie bylo klotni. Wlasciwie jestesmy zgodnym malzenstwem i logicznie rzecz biorac, ciezko sie do czegos przyczepic. A jednak...
Rozdzielam nasz zwiazek na dwie warstwy. Finansowa i emocjonalna. Pierwsza jest ok. Zawsze bylismy partnerami. Mielismy wspolne cele i wiedzielismy czego oczekujemy od zycia. Nigdy nie wymagalam zlotych gor, a kiedy trzeba bylo zacisnac pasa, zadne z nas nie chodzilo z pretesjami, tylko wspieralismy sie, wiedzac ze damy rade to przejsc.
Druga warstwa to emocje. Jestesmy razem 10 lat. Poczatki byly jak w wiekszosci zwiazkow. Przyjazn, zauroczenie, zakochanie, milosc. To ja, jesli mozna tak to okreslic, chodzilam za mezem. Mial wszystkie cechy idealnego faceta. Ma je do dzis. Wiec czemu pisze o kryzysie? To jest dla mnie dosc niedorzeczne, bo jak w dobrym zwiazku moze pojawic sie kryzys?
Przez wszystki lata naszego zwiazku bylismy swietnymi przyjaciolmi. Tak to sie zaczelo i tak to trwa. Wypalila sie cala reszta. Gdy mysle i analizuje nasze zycie, widze jak bardzo zboczylismy z drogi malzonkow, bedac coraz lepszymi przyjaciolmi.
Rownia pochyla zaczela sie po ciazy. Nigdy nie bylam boginia sexu ;), jednak przed bylo ok. Nie zawsze mialam orgazm, ale czy to jest wyznacznikiem szczesliwego zwiazku? A przynajmniej jedynym? Mialam wielka przyjemnosc podczas sexu z mezem. Jak wspomnialam, do ciazy. Potem bylo tylko gorzej. I to ze mna, bo maz (nie wierze, ze tacy faceci istnieja i ze ja az tak wymyslam) zawsze byl cierpliwy. Bardzo cierpliwy. Przez kilka pierwszych miesiecy trzymalam go na dystans zmeczona wychowywaniem malca i praca. Maz zawsze pomagal, byl i wspieral, ale moje pozadanie spadalo na leb, na szyje. Zblizenia byly rzadkie a ja bylam typowa migrenowa zona. Uciekalam w rozne zajecia, byle nie musiec sie kochac. Problemem byla sama chec. Gdy do zblizenia dochodzilo, staralam sie, bylo fajnie, ale moglam zapomniec o orgazmie. Bez wzgledu jak bardzo maz sie staral. W koncu doszlo do tego, ze zaproponowalam mezowi zebysmy poszli do seksuologa, ale lekko zbyl mnie a ja niestety dalam za wygrana. Zaczelam w koncu myslec o sobie jak o ASie. Nie mialam ochoty na sex kompletnie. Maz przestal mnie pociagac. Czulam sie z tym strasznie, ale spelnialam sie na innych polach, jako mama oraz w pracy.
Zaczelam myslec, ze tak musi byc. Az...
Az pewnego dnia pojawil sie w moim zyciu pewien Ktos. Rozmawialismy, moge powiedziec, ze historia zaczela sie podobnie jak z moim mezem. Ktos mial problemy, chcialam mu pomoc... I sie zauroczylam. Nagle zdalam sobie sprawe, ze nie jestem zadnym ASem, ze czuje pozadanie, jakiego od lat nie pamietalam. Niestety nie moglam oszukiwac meza. Nie zdradzilam go. Moj "zwiazek" z Kims byl platoniczny. Odzylam, widac bylo to na pierwszy rzut oka. Maz myslal, ze jest miedzy nami lepiej. Sex byl lepszy, tylko niestety niesiony fala uczuc do innego. Wiem, zalosne i bardzo bylo mi z tym zle. Duzo rozmawialam z Kims. Powiedzialam o wszystkim mezowi. Wybaczyl, zrozumial, powiedzial ze postara sie wszystko naprawic. Byc bardziej czulym. By do naszego zwiazku wpadl powiew nowosci, a nie rutyna, ktora czuc bylo na kazdym kroku. Poniewaz miedzy mna a Kims do niczego nie doszlo, dostalam pozwolenie na kontynuowanie przyjazni. Wtedy naprawde wierzylam, ze moj zwiazek z mezem moze sie poprawic i ze moge kotynuowac przyjazn z Kims. Blad, teraz to wiem. Zauroczenie przeszlo w zakochanie.W tym samym momencie zaczelam odpychac meza. Widzialam jego cierpienie, a jednak nie umialam przerwac tej znajomosci wciaz powtarzajac sobie ze to tylko przyjazn. Najlepsze jest to, ze z Kims naprawde nie zamierzalismy niszczyc mojego malzenstwa. Od poczatku, gdy zdalam sobie sprawe co do niego czuje, powiedzialam ze nie odejde i ze nie ma szans na zaden romans. Chcialam go jedynie miec obok siebie, pisac o codziennosci i tyle.
Niestety z mezem bylo coraz gorzej. Oddalilismy sie tak bardzo, ze po kolejnej ciezkiej rozmowie powiedzial ze musze zerwac kontakt z Kims. Ze za bardzo przejelam na siebie jego klopoty (fakt, ma ciezka sytuacje). Ze ta relacja zbytnio mnie obciaza. Faktycznie, schudlam, zmizernialam, plakalam. Tylko ze to wszystko bylo wynikiem toczacej sie we mnie walki. Nie chcialam niszczyc mazenstwa, nie chcialam zostawiac Kogos. Zabijaly mnie wyrzuty sumienia przez to co czulam.
Zaproponowalam mezowi terapie, psychologa. Nie chcial isc. Umowilam sie sama. Maz powiedzial, ze pojdzie jak juz bedzie ze mna lepiej i on bedzie potrzebny na takim spotkaniu. Nie do konca rozumie, ze to nie zadziala, poniewaz we mnie jest coraz mniej sil do walki. Patrze na niego jak na przyjaciela, ale juz nie jak na kochanka. Wiem, ze ten obraz zaburza Ktos i uczucia jakimi go darze, jednak i przed Kims mielismy problem. Tylko ze maz wlasnie Kogos obwinia o to ze sie od niego oddalilam. Wprawdzie przyznal, ze problemy byly wczesniej i ze obydwoje przymykalismy na nie oczy, jednak to od momentu pojawienia sie Kogos ja bardzo sie zmienilam. Zgadza sie. Ktos zapalil iskre i bomba wybuchla.
Po ostatniej rozmowie obiecalam zerwanie kontaktu. I wtedy zaczelo sie. Nie moglam sie uspokoic. Wizja, ze go nie ma doprowadzala do szalu. Ze nie wiem co u niego, jak sobie radzi. Wszystko bylo w czarnych barwach. Totalna katastrofa. Zero jedzenia, placz. Tragedia. Maz nie mogl na mnie patrzec w takim stanie. Chcial pomoc, ale to bylo niemozliwe. Nie moglam sie pozbierac. Nie poznawalam siebie. Nie wytrzymalam. Po zaledwie trzech dniach odnowilam kontakt. Maz nie wie, ale nie moglam zniesc samej siebie. Bycia jak cien.
Nie planuje niczego wzgledem Kogos, ten kontakt poprostu uspokoil mnie. Moge funkcjonowac. Maz sie tez uspokoil widzac, ze nie rycze, powoli wracam do siebie. Wiem, ze taka sytuacja nie moze trwac wiecznie. Licze na wizyte u psychologa. Moze ona rozjasni mi umysl. Swoim zachowaniem ranie wszystkich. Maz nie zasluzyl na to bym go oszukiwala, a ja chce tylko miec kontakt z Kims wlasnie w postaci pisania, wiedzy co u niego. Jest wolny, wiem, ze znajdzie jeszcze kogos, kogo pokocha. Naprawde przyjazn z nim by mi wystarczyla, tylko czy ja sie nie ludze i nie oszukuje? Oczywiscie, ze tak. Tylko, ze chyba prawda jest, ze jak sie kogos kocha, to pozwala mu sie odejsc. Ktos odejdzie, pozostanie przyjazn. Sama nie wiem jak do tego podejsc. Wiem, ze potrzebuje czasu by sie posklejac i poukladac wszystko w glowie.
Z pewnoscia nie chce tylko przyjazni z mezem. Chce by wrocila namietnosc. Tylko, ze najpierw musze sie na nia otworzyc.
Moze ktos mial podobny przypadek, moze zna sposoby na zapomnienie? Wlasciwie musialam sie wygadac. Dziekuje, ze przeszedles/ przeszlas ze mna ta opowiesc.
Teoretycznie wiem co musze zrobic i poniekad to zrobilam. Musze wytrwac i przejsc przez ten dziwny stan.

Odnośnik do komentarza
Gość dama kier

Mialam kiedys w zyciu podobna sytuacje. Gdy moje malzenstwo zabijala rutyna, poznalam kogos. To byla platoniczna milosc, ale postawila mnie na nogi. Moj maz chyba cos podejrzewal, ale ja nigdy w zyciu go nie zdradzilam.
Wydaje mi sie ze u ciebie jest podobnie, rutyna. Potworna rutyna.Kazda z nas chce byc kims wiecej niz tylko zona i matka. Pochlebia nam gdy mezczyzni patrza na nas z pozadaniem. Mysle ze wlasnie tego brakuje po kilku latach zwiazku.
Ale to tylko czesc odpowiedzi na twoj post. U ciebie jest troche inaczej, ty ciagle masz kontakt z tym Ktosiem, nie chcesz go przerwac tak jakby to bylo uzaleznienie. Jakie dokladnie potrzeby zaspokaja ten zwiazek, postaraj sie na to sobie odpowiedziec. Wizyta u psychologa to dobry pomysl, bo przynajmniej ja tak mysle ze cos juz takiego mialo miejsce w twoim zyciu, cos czego nie pamietasz. Z pomoca psychologa przypomnisz sobie.Powodzenia

Odnośnik do komentarza

Dziekuje za odpowiedz. Wlasnie potrzebuje poznac podobne historie, by utwierdzic sie w przekonaniu, ze naprawa mojego malzenstwa jest mozliwa. Chcialabym wiedziec, ze innym sie udalo, mimo, ze bylo ciezko. Ze dali rade. Piszesz, ze mialas podobna przygode. Moglabym wiedziec jak poradzilas sobie z rozstaniem? Przyznaje, ze mi ciezko. Nie chce nazywac mojej znajomosci wielka miloscia, bo to czas pokaze czy faktycznie jest to milosc czy tylko zauroczenie. Czy uzaleznienie? Mam nadzieje, ze nie;) Mysle, ze duzym problemem ( o ironio) jest ta nasza przyjacielka relacja miedzy mna a mezem. Za przyjacielska. Brak namietnosci, rutyna jak najbardziej. Najgorsze, ze i brak pociagu, ale to narastalo przez lata. A Ktos wprowadzil powiew nowosci, dlatego tak mi ciezko z tego zrezygnowac, chociaz jak wspominalam, nie chodzi o sex a o kontakt. Chyba zwariowalam i tyle. W dup... sie poprzewracalo, bo ja juz jestem zmeczona sama soba. Chcialabym tylko, by maz dal mi wiecej czasu. Nie zamierzam go zdradzac fizycznie. Platonicznie, no coz, tu juz zdradzilam, skoro zakochalam sie w kims innym. Mimo kontaktu z Ktosiem, nadal zalezy mi na ratowaniu malzenstwa. A Ktosiowi nie robie nadziei. On nadal wie, ze mozliwa jest przyjazn i chyba tak samo jak ja ludzi sie, ze bedziemy w stanie ja utrzymac. Tylko sama juz nie wiem jak, skoro wszystko dzieje sie za plecami meza.

Odnośnik do komentarza
Gość halinka5000a

Mam wrażenie, że myślisz tylko o tym, jak Tobie jest ciężko, zapominając o mężu. Piszesz, że za bardzo się przyjaźnicie, a za mało pożądacie. Ale jeśli chcesz naprawić wasze relacje to Twoje pożądanie nie powinno być przelewane na kogoś innego. Ślubowałaś miłość i wierność swojemu mężowi, a przez relacje z Ktosiem bardzo męża ranisz. Skoro jest Twoim przyjacielem dlaczego mu to robisz?? Czy nie on powinien być dla Ciebie najważniejszy na świecie? A tak naprawdę liczy się ten Ktoś i to co u niego słychać. Skoro przez tą relacje Twój kontakt z mężem się pogorszył, to znaczy, że to nie jest dobra relacja. Powinnaś zakończyć tą znajomość. Jest trudno zerwać kontakt z kimś kto jest dla nas ważny, ale zastanów się kto jest ważniejszy? Bo kiedyś może nastać moment, że zostaniesz postawiona przed faktem dokonanym i nie będzie już możliwości naprawy Twojego małżeństwa. Póki masz wybór, wybieraj, ale mądrze. Możecie się zgłosić na terapie dla małżeństw, wyjechać gdzieś na wakacje tylko we dwoje, bardzo ludzi zbliża seks. Nie masz na niego ochoty, bo nie pożądasz męża ale "apetyt rośnie w miarę jedzenia". Może jeśli zaczniecie próbować na nowo się w sobie zakochać to się wam uda. Ale jakiekolwiek konstruktywne działanie będzie możliwe dopiero, gdy przejdzie Ci uczucie do Ktosia. A im wcześniej przestaniesz się z nim kontaktować, tym prędzej przejdą Ci uczucia do niego. Chodziłaś smutna i płakałaś, gdy ostatnio próbowałaś zerwać znajomość, ale każdy po zerwaniu jest przygnębiony. Tobie brakło chęci walki o związek z mężem. Wiesz jak jemu było źle, gdy widział swoją żonę rozpaczającą za innym mężczyzną? Z pewnością oboje macie świadomość, że wina zawsze leży po obu stronach, dlatego jeśli chcecie uratować małżeństwo to musicie walczyć razem. Powodzenia i życzę mądrych decyzji, niekoniecznie łatwych i wygodnych. Z czasem wszystko się opłaci i będziecie znowu szczęśliwi.

Odnośnik do komentarza
Gość dama kier

U mnie ten Ktos pojawil sie gdy czulam ze w naszym zwiazku cos sie skonczylo, ze nie mam szans na wiecej. U mnie tez sa przyjacielskie relacje z mezem, nie wiem moze to jest wlasnie przyczyna. Moze brakuje jednak namietnosci w takim zwiazku. Nie wiem. W moim przypadku po prostu mi przeszlo.
Ale to nie znaczy ze cos sie zmienilo. Nadal brakuje mi namietnosci z mezem, nie sadze jednak by z Kims bylo mi lepiej.Moze pod wzgledem seksu, tego tez nie wiem, tylko sobie wyobrazalam. Ale zycie to cos wiecej, mamy dzieci. To nie jest latwe. Na razie staram zmienic siebie, staram sie lepiej czuc we wlasnej skorze, staram sie czuc kobieta.

Odnośnik do komentarza

Halinko, masz racje. Potrzebowalam takiego spojrzenia na sprawe. Musze sie postarac, chociaz na chwile obacna wymagac to bedzie malych krokow. Maz czeka i jestem mu za to wdzieczna. Wiem, ze sie meczy i ja rowniez widzac jego smutek. Wlasciwie, to zdaje sobie sprawe, ze to co robie I czuje jest jakies kosmicznie zagmatwane I nie ogarniam tego. Czas, przede wszystkim czas jest mi potrzebny. Co do sexu, nie umiem sie zmusic. Juz dawno sygnalizowalam, ze cos jest nie tak. Zaluje, ze wtedy nie poszlam do lekarza nie patrzac na meza. Skad moglam wiedziec, ze w kims sie zakocham? Nigdy nie szukalam wrazen, bo po co.
Wizyta u psychologa czeka, wiec moze tam cos sie ruszy, cos odblokuje moja glowe. Nie chce ranic meza, to oczywiste, inaczej wdalabym sie w romans a nie przyznawala sie do wszystkiego w oczekiwaniu na pomoc. Niestety jest jedno ale. Maz nie przyjmuje do wiadomosci, ze potrzebuje czasu, by zapomniec o Kims, by powzolic mu sie zblizyc (mezowi). Napieranie rodzi odwrotny efekt I jest tylko gorzej. Zobaczymy co powie psycholog. Szczerze licze, ze kaze przyjsc z mezem a wtedy nie bedzie mogl juz mowic, ze to tylko ja potrzebuje pomocy. Dziekuje;)
Damo Kier, to biedne pozadanie;) Cos jest na rzeczy, chociaz nie mozna tylko nim sie sugerowac. Mysle, ze gdy slabnie, trzeba je rozpalac ponownie. U mnie zgaslo calkowicie. Pewnie, gdybym nie spotkala Kogos, nie byloby to dla mnie az tak wielkim problemem. Z drugiej strony gdy Kogos nie bylo, czegos w zwiazku mi brakowalo, ale myslalam, ze tak ma byc. Beznadziejne tlumaczenie, wiem. Trzeba rozmawiac, domagac sie I dawac duzo od siebie. U mnie na tym polu tego zabraklo. Szkoda mi tych lat, dlatego walcze. Beda wypady do kina, wyjazd tylko we dwoje. Zalezy mi. Jesli to nie pomoze, to przynajmniej nie powiem, ze sie nie staralam. Mysle tak tez ze wzgledu na meza. Oziebla zona? Nie zasluzyl na to. Ale teraz o tym nie mysle. Teraz jest walka. Pozdrawiam;)

Odnośnik do komentarza
Gość doświadczona

Dziewczyno co Ty wyprawiasz przecież w takiej sytuacji jest wiele rodzin i kobiety nie szukają wrażeń wychowują dzieci i próbują same coś uleprzyć w małżeństwie do wszystkich z czasem wkrada się rutyna. Skoro tak wszystko zaszło daleko to tylko psycholog i walka o męża i o rodzinę .A jeśli to nie pomoże to z czystym sumieniem powiesz że zrobiłaś wszyystko aby ratować tem związek.

Odnośnik do komentarza
Gość dorotas24

Cześć, czytam Twój list i widzę że masz podobną historię, tylko że ja jestem na wcześniejszym etapie. Szukam tego Kogoś, tego co rozpali we mnie iskierkę, bo choć jestem w "dobrym małżeństwie" od 9 lat, to nic więcej mnie z mężem nie łączy, no może jeszcze poza dziećmi i finansami. Ale emocjonalnie jest tak samo, fajny z niego facet, ale nic poza tym.

Odnośnik do komentarza

dorotas wyślij siebie lub męża gdzieś dalej do pracy i szybko zrozumiesz, że nic się nie wypaliło tylko może zrutynizowało. Zapewniam, że taki "ktoś " to tylko kłopot dla małżeństwa( czyli ten którego wypatrujesz jako jakiegoś ratunku).

A stosowałaś takie malżeńskie święta? Dzieci do babci czy opiekunki i randka np. wyjazdowa do motelu nad morzem, jeziorem z kolacją przy świecach. Oboje się starannie przygotowujecie, elegancki ubior, dobre perfumy, kwiaty dla Ciebie. Rano sportowe ciuchy i męcząca wyprawa wokól jeziora, długi spacer nad morzem, czy wędrówka po górach i pod wieczór szkoda wracać do domu?
Niektórzy jak rzadko mogą 2 dni wyrwać (bo dzieci, praca) to choć raz w m-cu idą do fajnej knajpki tylko we dwoje oczywiście z calym tym szykowaniem się jak w narzeczeństwie, kwiatami itp itd.

A wspólne z dziećmi wyprawy, ale takie męczące typu namioty, łódki, wspinaczka po górach, rowery- gdzie trzeba obliczać wytrzymałość dzieci na zmęczenie, być dobrym organizatorem i reagować na trudności chwili. Poznajecie się znów we dwoje w "ekstremalnych" warunkach i budujecie więż z dziećmi. Raczej nie do uzyskania na wczasach typu "all inclusive".

Odnośnik do komentarza

Mąż nie musi chodzić z tobą do psychologa, bo to ty masz problem, nie on.
Ty go powinnaś rozwiązać, coś zmienić.

'" Ktos mial problemy, chcialam mu pomoc... I sie zauroczylam. "
Ktoś ma problemy, lecisz na ratunek, coś zaczyna się dziać, coraz bardziej się angażujesz...
Czy ty pracujesz zawodowo? Bo wyobraziłam sobie ciebie, jako potwornie znudzoną panią domu, której brak jakichkolwiek bodźców.
Jeśli tak jest, to nic dziwnego że tak się zaangażowałaś.
Coś w końcu zaczęło się dziać!
A może tą chęć pomocy skieruj w inną stronę, zajmij się np. chorymi dziećmi , zwierzętami w przytuliskach, wyjdź gdzieś, coś zacznij działać.
Na pewno brakuje ci czegoś, w co możesz się zaangażować, gdzie możesz czuć się użyteczna. Potrzebne ci coś, co zajmie twoje myśli, gdzie możesz wyładować emocje itp.

Odnośnik do komentarza
Gość gość.go

Kryzys w małżeństwie , nawet dobrym to nie jest żadna nadzwyczajna sprawa. Trzeba tylko sobie z nim poradzić. Skorzystaj z konsultacji u Miłosza Barszczaka, mi pomógł rozwiązać problemy małzeńskie.

Odnośnik do komentarza

Miłosz Barszczak pracuje rzetelnie i solidnie. Potrafi dobrze poprowadzić i wyeliminowac błędy, które najczęściej samemu popełnia się nieświadomie, albo przez głupi upór. Pomógł mi naprawić wiele błędów i uzdrowić relację w moim związku

Odnośnik do komentarza
Gość Margret

Często jest tak, że kiedy człowieka opanują emocje to kompletnie sobie nie radzi z niczym, zwłąszcza kiedy problem jest z partnerem czy partnerką. I to wtedy najbardziej potrzebuje własnie takiej pomocy mentalnej i przeprowadzenia przez kryzys, jakie zapewnia Miłosz.

Odnośnik do komentarza

Kryzysy zdarzają się w każdym związku i bardzo trudno je rozwiązać, kiedy człowiek nie radzi sobie z emocjami. Zdecydowanie lepiej porozmawiac z kimś kto naprawdę wie, jak pomóc w rozwiązaniu problemów i ja tez trafiłam na Miłosza Barszczaka, domyslam sie że o niego chodzi. Od momentu, kiedy z nim porozmawiałam udało mi się uporządkować relację z moim związku z  partnerem. I warto podkreślić, ze pomaga również kobietom

Odnośnik do komentarza

Nigdy nie wiedziałem, że mogę znaleźć w Internecie dobrych i niezawodnych czarowników, którzy naprawdę mogą pomóc ludziom takim jak ja, którzy potrzebowali pomocy w związku. Zostałam oddzielona od męża, kiedy zerwał ze mną i wrócił do swojego byłego kochanka, byłam tak zdruzgotana i załamana. Nie byłem już sobą, dopóki mój przyjaciel nie skierował mnie do Wielkiego Człowieka o imieniu Wielki Baba Ogbogo, który mógłby pomóc w mojej sytuacji. Na początku wątpiłem, a później skontaktowałem się z nim i powiedział, że dostanie zaklęcie miłosne przygotowane dla mnie, aby odzyskać męża. Po załatwieniu wszystkich potrzebnych zrobiłem wszystko, co mi polecił, i ku mojemu największemu zdziwieniu dostałem telefon od męża, że wraca do domu i żałował wszystkiego, przez co mi przeszedł. Wynik był pomyślny i dzisiaj żyjemy szczęśliwie. Dałem mu słowo, że podzielę się swoim świadectwem ze światem, aby inni mogli uzyskać od niego jakąkolwiek pomoc. Możesz wysłać do niego e-mail na adres: greatbabaogbogotemple@gmail.com lub napisz do niego na jego numer WhatsApp +234902018697. Jestem bardzo szczęśliwy, dziękuję Ci Wielka BaBa Ogbogo....

...

...

../.

...

.

Odnośnik do komentarza

Ja nie straciłem... ale byliśmy naprawdę już na drodze do rozstania. Próbowałem na własny sposób przegonić burze w naszym związku, ale bywało jeszcze gorzej. Dochodziło do momentu że nie rozmawialiśmy ze soba po kilka dni, wieczne wypominanie, nerwy itp. Przeglądając w samotności któregoś dnia FB trafiłem na jeden z filmików pana Miłosza B. i odważyłem się - bo mi bardzo zależało. Po konsultacjach zacząłem na spokojnie podejmować kolejne kroki i byłem w szoku ze nasze rozmowy zaczęły nabierać sensu i z tygodnia na tydzień nasz związek zaczynał nabierać barw. Dziś jest już na prawdę fajnie, a ja mimo to i tak od czasu do czasu rozmawiam z panem Miłoszem. Nazywam go "moim psychologiem".

Odnośnik do komentarza

Przepraszam że się wtrącam ze swoimi sprawami ale muszę to wyrzucić z siebie.Z żona jestesmy  małżeństwem dopiero od 4lat.Wydarzyla się przykra sytuacja gdy mieszkaliśmy z rodzicami, wyprowadziliśmy się do teściów.Mamy dwoje dzieci.Po 3 latach przeprowadziliśmy się znów w rodziców ale tym razem mieszkańcy na osobnymi piętrze.W skrycie żona nienawidzi mojego ojca i całej mojej rodziny ale tylko mieszkając z rodzicami mamy szansę na wspólne normalne życie,my i nasze dzieci ale żona myśli że ciągle za jej plecami spiskuje z moimi rodzicami lub uważa jak ostatnio że buntuję nasze dzieciaki przeciwko niej i jej rodzinie , że ustawiam 3 i 1-latka przeciwko niej i jej rodzinie.Ja nie wiem jak mam rozwiązać ta sytuację,żona obwinia mnie o wszystko co jest źle w naszym życiu niestety na tym wszystkim najbardziej cierpią nasze dzieci a ja przez to wszystko stałem się jeszcze bardziej zamknięty w sobie nawet przed własną rodziną, żona.Nigdy nie wiem czy zrobię coś co się jej spodoba.

Odnośnik do komentarza

Wyglada na to, ze pozwoliles zonie wejsc sobie na glowe. Powinienes zdecydowanie bardziej jej sie postawic.

Godzinę temu, Gość Niko napisał:

Nigdy nie wiem czy zrobię coś co się jej spodoba.

To powiedz jej to szczerze, niech wie, ze do tego doprowadzila.

Jezeli bedzie Cie o cos nieslusznie obwiniala, to spytaj, dlaczego ona uwaza, ze to jest Twoja wina.

Rozumiem, ze nie buntujesz dzieci przeciwko niej i jej rodzinie, ale skad sie biora w takim razie jej podejrzenia? Moze ma sklonnosci paranoiczne, jakies zaburzenia psychiczne, i potrzebuje pomocy specjalisty? A ta jej nienawisc do Twojego ojca, nie wiesz skad sie wziela? Moze cos negatywnego miedzy nimi sie kiedys wydarzylo, i zona teraz ma uraz?

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Gość Niko napisał:

4lat.Wydarzyla się przykra sytuacja gdy mieszkaliśmy z rodzicami, wyprowadziliśmy się do teściów.

To musiało być ostro, że się wyprowadziliście. 

9 godzin temu, Gość Niko napisał:

Po 3 latach przeprowadziliśmy się znów w rodziców

Czy to piętro jest zapisane na was? 

9 godzin temu, Gość Niko napisał:

ale tylko mieszkając z rodzicami mamy szansę na wspólne normalne życie

Dlaczego? Bo jak widać jest wręcz przeciwnie. Przecież mogliście znaleźć własny kąt, albo jak już zostać u teściów, jak wam się tam dobrze mieszkało. 

Żona przesadza, ale widać, że też jesteś pod dużym wpływem rodziców. 

Najlepiej jakbyście mieszkali osobno, to jedyna szansa, żeby uratować wasze małżeństwo, ale tylko szansa. 

 

Odnośnik do komentarza

Problemy ze wspólnym mieszkaniem/gospodarstwem to nie nowość i czasami jesteśmy już tak zmęczenie tą całą sytuacją że wydaje nam się że nie mamy już innej alternatywy. Polecam wtedy porozmawiać z kimś patrzącym bez emocji na dany problem. Niezależnie od tego czy dotyczy rodziców czy partnerów. Osobą zmagającym nie z takimi problemami polecam stronę odzyskacbyla.com.pl, facet naprawdę pomaga, nie tylko mężczyzną jak wskazuje sama nazwa.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...