Skocz do zawartości
Forum

Bezpłodność męża


Gość meandr

Rekomendowane odpowiedzi

~meandr
franca
Zaraz, a to nie było tak, że pomylili wyniki, a tak naprawdę meandr nie jest w ciąży?

Jestem po badaniu usg. Lekarz badał mnie dwa razy. Pomylili wynik. Oczywiście nie wiadomo jaki jest tamten. Musimy powtórzyć badania nasienia męża. Tym razem skorzystamy z dwóch laboratoriów, aby wszystko było jasne.

Aha... Bo sie wczesniej nieźle pogubiłam w tym wszystkim... No nic, w każdym razie trzymam kciuki za to, zeby wszystko poszło po Waszej mysli! :)

Odnośnik do komentarza

a czy to teraz ważne pomylili wynik niestety zdarza się często mi w szpitalu raz mimo że mieli kartę z wynikiem wpisali minusową grupę krwi a mam dodatnią masakra potem to odkręcić chodzi mi o to że na pewno wycierpieliście się przez to na ale teraz DZIDZIUŚ powinien wam wszystko przesłonić i z tego należy się cieszyć i to z pełnym zaskoczeniem gratuluję !!

Odnośnik do komentarza

Mamy potwierdzenie, że pomylono wyniki męża z innym pacjentem. Ten pacjent odebrał wyniki i oddał je po zobaczeniu, że to nie jest jego PESEL. Mój mąż nie zauważył różnicy w PESEL-u. Odebraliśmy tamte wyniki. Są dobre. Uświadomiłam sobie teraz, że tamten człowiek był szczęśliwy, oddał wyniki i teraz jego życie się obróci do góry nogami. Szkoda mi tego człowieka. Ja już to przeżyłam z moim mężem i wiem, że jest ciężko.

Odnośnik do komentarza

spes
a czy to teraz ważne pomylili wynik niestety zdarza się często mi w szpitalu raz mimo że mieli kartę z wynikiem wpisali minusową grupę krwi a mam dodatnią masakra potem to odkręcić chodzi mi o to że na pewno wycierpieliście się przez to na ale teraz DZIDZIUŚ powinien wam wszystko przesłonić i z tego należy się cieszyć i to z pełnym zaskoczeniem gratuluję !!

Chcieliśmy bardzo naszego maluszka. Oboje przeżyliśmy szok przy wynikach, byliśmy razem, wspierałam męża, oboje nie mogliśmy uwierzyć w ciążę. Oboje jesteśmy szczęśliwi. Mąż chodzi rozanielony, uśmiecha się. Już się nie może doczekać. Powiedział, że nie chce wiedzieć płci dziecka. Niech to będzie niespodzianka jak z ciążą. Nawet nie chcę myśleć, co byłoby gdybym nie poszła do lekarza.

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj odebrałam wyniki męża z dwóch laboratoriów. Po obejrzeniu zgłupiałam. Wynik z jednego laboratorium azoospermia, z drugiego poprawne brak azoospermii. Tym razem PESEL się zgadza. Nic z tego nie rozumiem.
Jedna próbka całe nasienie, druga próbka po absencji seksualnej takiej jak pierwsza czyli 5 dni.

Odnośnik do komentarza

austeria
ale jesteś w ciąży?

Tak, jestem w ciąży. Nawet lekarz był lekko zdziwiony tymi wynikami. Mąż nawet żartuje, że go zdradziłam. Tak zdradziłam Cię z murzynem z Afryki :). Kupę śmiechu mamy.
Oczywiście jest to dziecko mojego męża, bo odkąd się pobraliśmy jest moim jedynym kochankiem.

Odnośnik do komentarza
Gość Do Autorki

Jeżeli plemniki męża są złe, to istnieje inna metoda za zapłodnienie: pobiera się jądro komórkowe z dowolnej komórki męża, i tym jądrem zapładnia twoje jajeczko. Następnie taką zygotę wszczepia się się do twojej macicy i ciąża po ok. 5-ciu dniach gotowa. Po 9-ciu miesiącach macie dziecko własne. Notabene, tak powstała sklonowana owca Doly!!!!!

Odnośnik do komentarza
Gość Dobrosława

Problem niepłodności męskiej w małżeństwie znacznie łatwiej i taniej rozwiązać niż problem niepłodności kobiecej.

Są banki nasienia, można tam wybrać nasienie od dobrego ponadprzeciętnego dawcy i przez to zapewnić dziecku większe genetyczne szanse na wszechstronny rozwój w przyszłości.

Dziwi mnie, że nikt w wątku nie wspomniał o tym jakże prostym rozwiązaniu. Rysowanie tragicznych scenariuszy, marnowanie płodności zdrowej kobiety, która chce mieć dzieci, to głupota. Jeśli mężczyzna nie ma nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, rozwód nie jest konieczny.

Odnośnik do komentarza

Bezdzietność to temat trudny, jeśli nie jest ona wynikiem własnego wyboru. Historie ludzi się bardziej komplikują. Ja jestem po czterech in vitro, przeszło 30 zarodkow obumarło, głównie na etapie kiedy do ich rozwoju dochodzi materiał genetyczny partnera, 9 transferów, jeden udany ale poronienie, od 5 tyg serce przestawało normalnie bić. Zastrzyków jakieś kilkaset, kilka milionów minut pełnych nadziei i tyleż samo jej pozbawionych. Ale sprawa wygląda tak. Ja jestem 20 lat młodsza od partnera, kocham go jak diabli, historia wielkiej miłości, nielogicznej, budzacej niechec otoczenia, ale nie dającej się zahamować. Prawdopodobnie moja rekompensata braku i odwiecznej tesknoty do posiadania ojca tez miala na to wplyw. Dziesiec lat razem.
U mnie w badaniu wszystko dobrze, on słabe nasienie. Ale syna pelnoletniego ma, do końca nie wierzę że jego biologiczny, sam kiedys poruszyl temat watpliwosci, ale kocha jakby byl biologiczny. Dzieciak wyczekany, strasznie rozpuszczony, z gatunku ludzi,którzy nie piją wódki tylko doskonale whisky mimo że jeszcze sam nie zarabia. Mąż o bezpłodności własnej wiedział już za czasów starań o tamto dziecko, bardzo go zaskoczyła ciaza ówczesnej żony, między nimi wtedy też było słabo, wiedziała o tym że wchodzi w związek z inną kobietą (ktora zostawil bo byla bezplodna!).Teraz się okazuje ze w towarzystwie ja jestem postrzegana jako bezpłodna. Mam 36 lat, bardzo dobrze zarabiam, mamy rozdzielność majatkowa. Mąż nie zgadza się na dawstwo nasienia, bo nieswojego dziecka nie będzie wychowywał. Mam żal, ale moje obrzydzenie do tego stanowiska postrzegam jako wlasną hipokryzję,  bo ja też bym się nie zgodziła na dawstwo oocytu, bo dziecko chciałabym własne. Adopcja nie wchodzi w grę, boje się własnych emocji do cudzego dziecka, i bardzo bym chciała zostawić na świecie po śmierci własne geny. Mi się czas biologiczny kończy. A jednak jak myślę o szukaniu partnera to nie chce mi się znowu przechodzić przez te początki, nie mam pewności że go w ogóle znajdę i w dodatku mam świadomość że nasze malzenstwo z zewnątrz wygląda wzorcowo, wewnątrz też poza tym tematem nam dobrze. Nadajemy na tych samych falach temperamentu, humoru, ambicji i innych codziennych spraw. Mamy mnóstwo ludzi, którzy tylko czekają na spotkania u nas albo na wyjazdy z nami, cała rodzina z obu stron pozytywnie zaskoczyła się rozwojem tego związku. Moje najbliższe przyjaciółki to dziewczyny z jego rodziny, starsze ode mnie o conajmniej 10 lat. A jednak boli mnie jak rozmawia o synu z innymi znajomymi, jak ludzie toczą nieustanne rozmowy o dzieciach, jak ich dzieci determinują ich życia. Mogę wiele, ale święta to dla mnie czas skrajnej rozpaczy. Każdy okres to dla mnie przegrana w życiu. Czuję się pusta i gorsza od wszystkich, którzy mają potomstwo. I co mam zrobić? Odejść od męża i próbować żyć od nowa chociaż nie mam ochoty na innego faceta, czy pogodzić się ze zawsze będę gorsza i pusta i żyć powierzchownie, mając materialnie wszystko. Mam świadomość, że moja próba stworzenia nowego życia wiąże się ze zniszczeniem życia, które kocham, zycia mojego meza i moja pustka po nim, po jego usmiechu i po jego zatroskanej twarzy. Ale czy można kochać w głębi sercu obarczając? Czy związek podszyty niewypowiedzianym żalem w ogóle długoterminowo rokuje? Czy można ta chęć zakopać, zaszyć się poza ludźmi, odizolować od innych dzieci i matek? Mój brat ma dwoje, trzecie w drodze, przyjacielowi rodzi się pierwsze,siostra dwoje, w pracy non stop ktoś idzie na macierzyński, opiekę, urlopy na ferie zarezerwowane tylko dla tych którzy mają dzieci w wieku szkolnym, nieważne że chcemy jechać na narty z ekipą która takie dzieci ma. Dla mnie sytuacja dramat, taki dylemat w stylu wolisz mieć raka czy tętniaka, coś można wyciąć, coś może się rozlać i upośledzić i tylko nie wiadomo które zostawi mniejsze szkody, czy zostawi cokolwiek.

Odnośnik do komentarza
W dniu 19.01.2024 o 16:40, Samotnawbezdzietnosci napisał(a):

Bezdzietność to temat trudny, jeśli nie jest ona wynikiem własnego wyboru. Historie ludzi się bardziej komplikują. Ja jestem po czterech in vitro, przeszło 30 zarodkow obumarło, głównie na etapie kiedy do ich rozwoju dochodzi materiał genetyczny partnera, 9 transferów, jeden udany ale poronienie, od 5 tyg serce przestawało normalnie bić. Zastrzyków jakieś kilkaset, kilka milionów minut pełnych nadziei i tyleż samo jej pozbawionych. Ale sprawa wygląda tak. Ja jestem 20 lat młodsza od partnera, kocham go jak diabli, historia wielkiej miłości, nielogicznej, budzacej niechec otoczenia, ale nie dającej się zahamować. Prawdopodobnie moja rekompensata braku i odwiecznej tesknoty do posiadania ojca tez miala na to wplyw. Dziesiec lat razem.
U mnie w badaniu wszystko dobrze, on słabe nasienie. Ale syna pelnoletniego ma, do końca nie wierzę że jego biologiczny, sam kiedys poruszyl temat watpliwosci, ale kocha jakby byl biologiczny. Dzieciak wyczekany, strasznie rozpuszczony, z gatunku ludzi,którzy nie piją wódki tylko doskonale whisky mimo że jeszcze sam nie zarabia. Mąż o bezpłodności własnej wiedział już za czasów starań o tamto dziecko, bardzo go zaskoczyła ciaza ówczesnej żony, między nimi wtedy też było słabo, wiedziała o tym że wchodzi w związek z inną kobietą (ktora zostawil bo byla bezplodna!).Teraz się okazuje ze w towarzystwie ja jestem postrzegana jako bezpłodna. Mam 36 lat, bardzo dobrze zarabiam, mamy rozdzielność majatkowa. Mąż nie zgadza się na dawstwo nasienia, bo nieswojego dziecka nie będzie wychowywał. Mam żal, ale moje obrzydzenie do tego stanowiska postrzegam jako wlasną hipokryzję,  bo ja też bym się nie zgodziła na dawstwo oocytu, bo dziecko chciałabym własne. Adopcja nie wchodzi w grę, boje się własnych emocji do cudzego dziecka, i bardzo bym chciała zostawić na świecie po śmierci własne geny. Mi się czas biologiczny kończy. A jednak jak myślę o szukaniu partnera to nie chce mi się znowu przechodzić przez te początki, nie mam pewności że go w ogóle znajdę i w dodatku mam świadomość że nasze malzenstwo z zewnątrz wygląda wzorcowo, wewnątrz też poza tym tematem nam dobrze. Nadajemy na tych samych falach temperamentu, humoru, ambicji i innych codziennych spraw. Mamy mnóstwo ludzi, którzy tylko czekają na spotkania u nas albo na wyjazdy z nami, cała rodzina z obu stron pozytywnie zaskoczyła się rozwojem tego związku. Moje najbliższe przyjaciółki to dziewczyny z jego rodziny, starsze ode mnie o conajmniej 10 lat. A jednak boli mnie jak rozmawia o synu z innymi znajomymi, jak ludzie toczą nieustanne rozmowy o dzieciach, jak ich dzieci determinują ich życia. Mogę wiele, ale święta to dla mnie czas skrajnej rozpaczy. Każdy okres to dla mnie przegrana w życiu. Czuję się pusta i gorsza od wszystkich, którzy mają potomstwo. I co mam zrobić? Odejść od męża i próbować żyć od nowa chociaż nie mam ochoty na innego faceta, czy pogodzić się ze zawsze będę gorsza i pusta i żyć powierzchownie, mając materialnie wszystko. Mam świadomość, że moja próba stworzenia nowego życia wiąże się ze zniszczeniem życia, które kocham, zycia mojego meza i moja pustka po nim, po jego usmiechu i po jego zatroskanej twarzy. Ale czy można kochać w głębi sercu obarczając? Czy związek podszyty niewypowiedzianym żalem w ogóle długoterminowo rokuje? Czy można ta chęć zakopać, zaszyć się poza ludźmi, odizolować od innych dzieci i matek? Mój brat ma dwoje, trzecie w drodze, przyjacielowi rodzi się pierwsze,siostra dwoje, w pracy non stop ktoś idzie na macierzyński, opiekę, urlopy na ferie zarezerwowane tylko dla tych którzy mają dzieci w wieku szkolnym, nieważne że chcemy jechać na narty z ekipą która takie dzieci ma. Dla mnie sytuacja dramat, taki dylemat w stylu wolisz mieć raka czy tętniaka, coś można wyciąć, coś może się rozlać i upośledzić i tylko nie wiadomo które zostawi mniejsze szkody, czy zostawi cokolwiek.

Myślę, że dałabyś radę przekonać partnera, ma syna, który pewnie nie jego biologicznym i nie ma z tym problemu, to nie powinien mieć w tym przypadku.

Jesli Cię kocha, to powinien sprostać Twojemu pragnieniu posiadania dziecka, nawet nie musi mu dawać nazwiska. 

Dziecko nadaje sens życia, myślę,że nie chodzi tak o pozostawienie kogoś po sobie, jak pragnienie macierzyństwa i związanej z tym miłości do dziecka. 

Partner wychodzi na egoistę, nie ma prawa pozbawiać Cię macierzyństwa, więc jak Ci bardzo zależy, to zdecyduj sama. 

Oswoi się z czasem z tą myślą, pewnie nawet pokocha to dziecko, jeśli pojawi się na świecie. 

Czyli też myśl o sobie, jak partner umrze zostaniesz sama, nie będziesz miała kogo kochać. 

Co innego jak ktoś świadomie nie chce mieć dziecka, ale Ty wręcz odwrotnie, więc walcz o swoje. 

 

 

Edytowane przez ka-wa

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...