Skocz do zawartości
Forum

Opowiem Wam piękną historię


Gość Nów

Rekomendowane odpowiedzi

Mieli po 20 lat. Ona kończyła studia. On dopiero zdecydował się na eksternistyczną maturę. Ona z pomysłami na życie, ambitna, szlachetna, trochę społecznica chcąca zbawić świat. On - dusza towarzystwa. Medialny, przebojowy, niesamowicie zdolny i wielce utalentowany (muzyka, plastyka), ale bez wiadry w siebie i swoje możliwości. I była miłość. Ogromna. Nie mogli przeżyć bez siebie kilku minut. Ale los nie był dla nich łaskawy. Ani los, ani sposób ich wychowania, ani ukształtowanie ich na życie, ani rodziny, które miały wpływ na oboje, nie mogły zagwarantować tutaj sielanki. Na pewno zagwarantowały cierpienie.
Ona ciągnęła go w lepszy świat. On wracał chętnie do swojego - nałogi, ciągły stres, problemy z bliską rodziną. ALKOHOL, dyktat jego rodziny, interwencja jej rodziny. Żale, kłótnie, nieporozumienia, zdrady.
Po wielu latach to małżeństwo - nadal jest uczucie. Jest dziecko. Ale on pije już tyle lat, ostatnio jego firma splajtowała. Nie wytrzymują mu nerwy, coraz bardziej ubliża jej, która ma pracę. Ubliża dziecku i coraz bardziej oddala się od domu. Ona próbuje być idealna i zadowolić go, on nie ma stałych oczekiwań. Nie wiadomo kiedy i w jakim nastroju wraca do domu. Nie wiadomo o co może w danej chwili mieć pretensje. Awantury wybuchają częściej, są bardziej niepokojące. Dziecko słyszy. Ona próbuje mu cos tłumaczyć, szuka pomocy, prosi o wspólną terapie. On tylko ją uważa za psychiczną. Rzuca w nią pełną puszką z piwem. Ona cudem unika ciosu, uchyla się. On wyzywa ją od kurew. Nie odzywa się 4 dni. Potem tłumaczy, że to było za karę, bo go sprowokowała, że gdyby byłaby bliżej to by ją uderzył. Ona rozpacza - nie ma już sił walczyć, chce nim potrzasnąć. Czy jej się uda ? Czy wogóle warto tak żyć ? Czy on zrozumie co robi ? Czy będzie chciał wreszcie poprosić kogoś o pomoc dla siebie ?

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

to nie jest piękna historia. Niestety, ale był piękny początek.
Teraz, patrząc na historię:

On - jest alkoholikiem (jest agresywny, nie panuje nad sobą, przez alko stracił firmę)
Ona - jest na dobrej drodze do współuzależnienia
Dziecko - jego mi szkoda, ale patrzę na to ze swojej perspektywy.

On - są szanse na otrząśnięcie się, ale dopiero wtedy kiedy sam zrozumie, że ma problem. A to jest najtrudniejsze.
Ona - będzie się wykańczała dla tego pięknego początku historii, dla wspomnień, dla dziecka, dla wizji o poprawie
Dziecko - będzie miało cięższy start.

To jest moje zdanie, bo kiedyś byłam tym dzieckiem. I wiele lat musiało minąć zanim "Ona" zrozumiała, że "On" się nie zmieni i musi podjąć drastyczne metody. Poskutkowały. "Ona" jest spokojna, nie boi się awantur, agresji - już ich nie ma. "Dziecko" - wyszło na ludzi. "On" - żyje w swoim świecie zdala od rodziny. I wszyscy są szczęśliwi. Tylko, że to jest mój ciąg dalszy historii

Odnośnik do komentarza

Powiedzcie tylko jedno, czy to, że Ona nie jest idealną gospodynią, potrafi nie zdążyć zmyć po śniadaniu naczyń przed wyściem do pracy (ona pracuje 8 godzin, rozkręca też swoją działalność, żeby dać sobe radę związać koniec z końcem, on nie daje aktualnie pieniędzy bo prawie nie zarabia, to prawie wydaje na papierosy i piwo) Czy to, że dom nie lśni, bo życie jest w biegu, bo z dzieckiem trzeba do lekarza, bo choruje, bo trzeba z nim siedzeć nad lekcjami, bo ma specjalną dietę, bo trzeba go wozić na dodatkowe zajęcia, bo poza tym ona nie jest pedantką i nie umie utrzymać super czystości , bo często korzysta też z pomocy mamy, dlatego, że zrobić to wszystko w pojedynkę jest ciężko. Czy to jest powód do tego, żeby on zachowywał się w ten sposób ? Żeby ją wyzywał, awanturował się o wszystko itd ?

Odnośnik do komentarza

To nie jest powód. Wiem bo sam byłem takim facetem i zniszczyłem sobie małżeństwo bo chciałem, żeby żona była idealna. Czepiałem się, bo sam nie radziłem sobie z życiem. Zadrościłem jej, że ona sobie radzi, więc wytykałem wszystko czego nie zrobiła, albo zrobiła źle. Zniszczyłem ją, i zdałem sobie sprawę z tego jak zostałem sam. Nawet córka nie chce się ze mną spotykać. Była świadkiem jak traktowałem jej matkę. Największym ciosem dla faceta jest rozwód, może wtedy zrozumie. Może powinnaś to przemyśleć. Bo z autosji wiem, że jak dostanie się kopa w d.. to człowiek zaczyna normalnieć. Ja mam już nowy związek - po latach. Nigdy, przenigdy nie potraktowałbym już w ten sposób żadnej kobiety. Człowiek uczy się na błędach. Ma prawo. Ale nikt nie ma prawa nikogo krzywdzić psychicznie. Nie gódź się na to. Pokaż mu gdzie jest jego miejsce. Zrobisz mu przysługę.

Odnośnik do komentarza

Fajnie, że masz taką świadomość. Kurde, żeby mój mąż taką miał. To potrafi być taki fajny człowiek. Wogóle ma dwie twarze. Potrafi być dowcipny, fajny, ciepły, czuły, kupić mi genialny prezent, ugotować kapitalną potrawę. A za chwilę przemienia się w agresywnego chama , nie przebierając w słowach. A powód agresji awantur ? Mam wrażenie, że to powód, który po prostu jest pod ręką - najważniejsze wyrzucenie z siebie emocji. Nasi znajomi go uwielbiają, bo znają tylko tą jedną pozytywną twarz. Gdyby wiedzieli jak zachowuje się w domu.... może faktycznie terapia wstrząsowa mu pomoże na przyszłość ?

Odnośnik do komentarza

Pomoże jemu, otrząsnąć sie z tego co robi, choć może nie od razu i najpierw narobi jeszcze kilka głupot, nauprzykrza Ci życie i będzie podskakiwał. Jak ja. Tak mniemam. Nie daj się nów, bądź twarda. Trzymam za ciebie kciuki. Dlaczego masz cierpień i niknąć w oczach ? Jak mawia mój przyjaciel życie jest jedno, a każdą sekundę warto wykorzystać na radość. Nie czekaj.

Odnośnik do komentarza

Nów, przeczytaj moją wypowiedź w twoim drugim wątku. Jakkolwiek twój mąż może być powierzchownie fajnym facetem, musi mieć duże problemy ze sobą i potrzebuje pomocy. Dla siebie, dla was itd. Jeśli nie znajdziecie dla siebie pomocy może wydarzyć się coś niepokojącego, a jak mąż w swoim szale z powodu kurzu na parapecie wsadzi ci w plecy nóż ? Albo z desperacji popełni samobójstwo ? To co on robi to nie są błahostki. To jest poważna rzecz. Można się kłócić, można mieć do siebie pretensje, ale jeśli ktoś kto nadużywa alkoholu (sorry, ale codzienne piwko to jest już alkoholizm, który wpływa destrukcyjnie na system nerwowy) stale wyzywa, obraża to się to nazywa w polskiej psychologii przemoc psychiczna, która może prowadzić do innej agresji, gorszej. Kłócić się trzeba umieć - z kulturą. Słów i zachowań się nie cofnie.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Nów czytałam oba Twoje wątki. Napisałaś, że byłaś społecznicą chcącą zbawić świat. Mam wrażenie, że nie tylko świat, ale również swojego męża - zbawić od niskiego poczucia własnej wartości, od wzorców wyniesionych z domu, od problemów z alkoholem. I wydaje mi się, że nadal chcesz to zrobić - a to jest już droga do współuzależnienia.
W drugim wątku pytasz, gdzie możesz poszukać pomocy. Możesz iść do najbliższej poradni zdrowia psychicznego. Warto również, żebyś skorzystała z grupy wsparcia - wtedy zobaczysz jaki inne kobiety w podobnej do Twojej sytuacji radzą sobie z nią.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Genialna wypowiedź eksperta. Nie dasz rady zbawić męża ani jego rodziny. Oni może nie chcą zdać sobie sprawy z błędów jakie robią i nie chcą niczego zmieniać. Tacy ludzie też są i nie da im się pomoc na siłę. Czasem trzeba pozwolić im sięgnąć dna, żeby sami się opamiętali. Miałam przyjaciółkę alkoholiczkę. Piła w sposób zdyscyplinowany, od poniedziałku do piątku tylko lekki rausz (ze 3 piwka), bo rano trzeba było jakoś iść do pracy. A sobota niedziela hulaj dusza piekła nie ma (pewnie i z 10). Zaangażowałam się, chciałam jej pomóc. bo to była bardzo dobra dziewczyna, tylko samotna. Nie dałam rady, a ona nie chciała nic zmieniać. Odpuściłam. Dziewczyna stoczyła się : straciła pracę, potem wpadła w długi, a na koniec nie mając na alkohol sprzedawała swoje rzeczy. Ocknęła się na ulicy i już całkiem bez nikogo. I co ? Nagle okazało się, że trzeba o siebie walczyć i że można się leczyć. Czasem trzeba pozwolić bliskiej osobie stracić wszystko, stoczyć się, żeby zaczęła coś robić. Pomyśl o tym. Twój mąż nie odczuwa konsekwencji swojego postępowania, bo Ty go chronisz. On musi te konsekwencje odczuć wtedy jak zejdzie na dno, odbije si e od niego w górę.

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za wypowiedzi. Pomagają mi i jest mi z nimi lżej. Masz racje ekspercie, ja chciałam mężowi zawsze pomóc. Wiem jak traktowali go rodzice w dzieciństwie. Dużo o tym opowiadał. Wiem, że nie miał możliwości rozwinąć swoich talentów, które ma niesamowite. Nie dostał ani wiary w siebie, ani wsparcia, ani zgody na swój rozwój. Rodzice zachowywali się bardzo egoistycznie. Nawet kiedy zdał maturę, matka oznajmiła, że syn nie może iść na studia, bo on musi pracować i dokładać się do życia w domu. Ja wiem, tam się nie przelewało, ale zawsze dużo kasy wydawano na alkohol i papierosy. Zawsze była na to, żeby zorganizować imprezę i sprosić ludzi.
Męża pokochałam za jego delikatność, czułość, za to, że jednak znacznie różnił się od swojej rodziny. Że miał horyzonty, talenty, ogromny urok osobisty i że - przynajmniej tak wtedy mówił -chciałby jeszcze w życiu zrealizować to, czego nie udało mu się wcześniej. Ja też byłam ambitna, miałam plany, narzenia, pasje. Ale mąż jakby ze swoich planów zrezygnował. Ma słomiany zapał, brak mu wiary w swoje możliwości. A Ci co go znają, wiedzą ile mąż mógłby w swoim życu zdziałać. Oczywiście, że dałabym wiele, żeby mu pomóc. I jako żona i jako zwykły życzliwy człowiek. Ale jest jedna zasadzicza przeszkoda - on sam. Bo on nie chce. :(:(:(

Odnośnik do komentarza

Chyba niema nic gorszego dla faceta z aspiracjami, wyrastającymi zdecydowanie ponad przeciętność, niż ograniczenia w drodze rozwoju jak i brak uznania, z strony rodziców, na etapie dorastania. Właściwie od tej strony szukałbym wsparcia, zapewne w dużej mierze dotarcie do tego w czym facet mógłby się wyładować jak i rozwijać, mogłoby po części pomóc, może zniweluje w jakimś stopniu chęć sięgania po to piwo. Oczywiście to tylko opinia, czasem można próbować się z czymś pogodzić(nieumiejętnie) i mając obok ukochaną osobę, to to i tak z niektórymi problemami człowiek stara się walczyć sam. Może to wynikać z poczucia lekkiego wstydu lub po prostu, nie chce się angażować w bolesne sprawy najbliższej osoby.

Odnośnik do komentarza

Zgadzam sie w pełni z Agi5 i panią psycholog. Próbujesz go zbawiać, chociaż on sam sobie nie chce pomóc, i szkodzisz przy tym sama sobie, pozwalając mu w dalszym ciągu na takie traktowanie Ciebie. Niestety, odnoszę jednak wrażenie, że próbujesz to usprawiedliwiać. A gdzie? A tutaj:

~nów
Wiem jak traktowali go rodzice w dzieciństwie. Dużo o tym opowiadał. Wiem, że nie miał możliwości rozwinąć swoich talentów, które ma niesamowite. Nie dostał ani wiary w siebie, ani wsparcia, ani zgody na swój rozwój. Rodzice zachowywali się bardzo egoistycznie. Nawet kiedy zdał maturę, matka oznajmiła, że syn nie może iść na studia, bo on musi pracować i dokładać się do życia w domu. Ja wiem, tam się nie przelewało, ale zawsze dużo kasy wydawano na alkohol i papierosy. Zawsze była na to, żeby zorganizować imprezę i sprosić ludzi.

To co, że tak było? To znaczy, że może z innymi teraz robic, co mu się podoba? Poza tym bez przesady, miał ciężko, ale też nie jakoś tragicznie. Ilu ludzi doświadcza w młodości o wiele gorszych rzeczy, np. przemocy? Myslisz, że wszyscy oni krzywdzą potem swoich najbliższych? Zapewniam Cię, że nie. Tak więc sorry, ale nie widzę jak na razie żadnego wytłumaczenia dla jego postępowania. I radzę Ci, żebys na siłę takiego tłumaczenia nie szukała. To droga na manowce, i tyle. Może Cię doprowadzić na przykład do takiej sytuacji, w której będziesz przekonana, że to wszystko Twoja wina.

Odnośnik do komentarza

O rany, daliście mi do myślenia. Przede mną jutrzejsza wizyta u psychologa. Ale pozwolę sobie popisać jeszcze z Wami, jeśli nie macie mnie jeszcze dosyć. Lepiej mi kiedy mogę z Wami pogadać i bardzo cenię sobie Wasze wypowiedzi. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Hej, zbawiaj świat , nie męża. Miałaś być twarda, a ty się roztkliwiasz nad jego delikatnością w przeszłości. A teraz jest delikatny wyzywająć cie od kurew ? no weź się w garść kobieto szczerze ci mówię. Im twardsza i bardziej stanowcza będziesz tym większa szansa na twoją wygraną.

Odnośnik do komentarza
Gość Ramona 30

Weszłam tutaj, czytam te wypowiedzi i stwierdzam jedno. Ty jednak nie jesteś całkiem normalna. Może masz jakiś syndrom ofiary, może i ciebie rodzice nie nauczyli odporności psychicznej. Powiem ci, że każda normalna, szanująca się kobieta wytrzymałaby takie zachowanie tylko 1 raz (pierwszy i ostatni). Ja osobiście wystawiłabym facetowi ciuchy w torebce plastikowej za drzwi (nie dałabym mu nawet walizki). I zrobiłabym to dla dziecka i dla siebie żebyśmy mieli normalne życie, a nie jakieś codzienne przedstawienia. Facet najwyraźniej nie docenia, że trafił na szlahetną, dobrą i na poziomie kobietę. Zamiast dziękować losowi, że nie trafiła mu się zagladająca do piwa i robiąca awantury baba, tylko ktoś diametralnie różny to jeszcze huzia na nią za własne porażki.
Ja bym powiedziała, to sobie znajdź bliźniaczą duszę. Dopiero da ci popalić. I idź w cholere, jak najdalej ode mnie. Wiecej odporności nów !!! na chamstwo trzeba się uodpornić i nie dopuszczać do siebie chłamu.

Odnośnik do komentarza

sporo myślę, dzięki Waszym wypowiedziom. Znacznie bardziej otwierają mi się oczy. Oczywiście staram się wykonywać wszystkie swoje obowiązki, ale jednak widzę, że więcej wymagam też od męża. Zaczyna coś robić (wiesza pranie, wyniesie śmieci, coś tam czase ugotuje), ale piwo - ta codzienna chwila odreagowania stresów jest dla niego dużo ważniejsze niż rodzina. Nie interesowało go, że dzieciak siedzi sam w domu, a ja kibluję jeszcze w pracy. Zamiast wrócić od razu, wrócił godzinę później, bo najpierw musi być piwo. Godzinę później, znowu wyjście na piwo, w domu przy kompie na wieczór -piwo. Zwróciłam mu uwagę, że mógł wprócić wcześniej, naubliżał mi od usrających się nad dzieckiem matek i kiepskich gospodyń bo był głodny, a ja nie zdążyłam jeszcze nic zrobić. Tym razem więc on usłyszał, że jak mu się nie podoba to droga wolna. A zrobić jedzenie i zjeść można było już dawno, zamiast wypić piwo., gdyby wcześniej wrócił do domu. Zwróciłam uwagę na temat kolejnego piwa - usłyszałam że się czepiam. Czy on kiedykolwiek zrozumie, że nadużywa piwa ? Że zachowuje się paskudnie i zaniedbuje nas przez to ?

Odnośnik do komentarza

Tak, wczoraj się udało, ale dzisiaj tak łatwo nie poszło. Zaproponowałam mężowi zmniejszenie picia do piwa dziennie. Nawet zaczał o tym myśleć. Dziś miał wrócić wcześniej do domu, zrobić naleśniki. Cieszyłam się jak wracałam do domu. Na darmo. Drzwi zamknięte. Mąż uznał że skoro ja mam być później, dziecko poszło na dodatkowe zajęcia, to może jak zwykle iść na piwo. Stał sobie popijając piwko ze znajomym. W pierwszym odruchu zaczęłam iść w jego stronę, ale za chwilę zrezygnowałam i poszłam do sklepu. Jak wróciłam już był, smażył naleśniki. Powiedziałam mu, że super że smaży, ale zrobiłby mi ogromną przyjemność, gdyby choć raz w tygodniu wracał po pracy prostu do domu, a nie najpierw na piwo. Zdałam sobie sprawę, że mąż zawsze najpierw idzie na piwo od kilkunastu lat ! Najpierw chodził ze swoim ojcem, teraz z jakimś starym facetem, który ze 4 razy dziennie chodzi po piwo do osiedlowego sklepu. Na moje pretensje mąż stwierdził, że mi się nigdy nie dogodzi. że zawsze będę niezadowolona. A ja chciałabym tylko, żeby rodzina była dla niego ważniejsza niż piwo. A nie jest ! Niestety o kilkanaście lat za późno to zrozumiałam. Teraz stają mi przed oczami obrazy, kiedy mąz nie mógł wytrzymać w muzeum, na różnych rodzinnych atrakcjach, na spacerze. Kiedy przedłużał się czas, a on chciał napić się piwa, była to dla niego męka.Pamiętam też jak jechaliśmy do innego miasta 250 km, wyjechaliśmy o 7 rano, o 10.00 byliśmy w hotelu i jedliśmy śniadanie. Do śniadania mąż zamówił piwo. Boże, kiedy on zrozumie, że ma problem !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JAK MU TO UŚWIADOMIĆ !!!!

Odnośnik do komentarza

Nie, nie wyzywał mnie, nie trzaskał też drzwiami. Zaczęłam mu tłumaczyć, że proszę go tylko, żeby otworzył oczy na to co robi w kwestii piwa. Ale on nie chce do przyjąć. Zaproponowałam wieczorem wspólny spacer, zamiast jego pójścia na piwo. Powiedział, że na piwo nie pójdzie dziś, ale ze mną na spacer też nie. Może to i tak jakiś postęp ? Nie wiem. Bardzo chciałabym, żeby sobie uświadomił że ma problem z tym piwem, że powinien coś z tym zrobić. Gdyby tylko chciał, pomołabym.

Odnośnik do komentarza

Wiem, że mnie to łatwo mówić zbawicielko męża :)
Jeśli już musisz spróbować żeby przekonać samą siebie, że zrobiłaś wszystko, żeby mu pomóc, to ustal z nim konsekwentnie ile dzienie może wypić. Nie żądaj cudów, uzależnionemu będzie trudno odstawić wogóle. Zażądaj połowy tego co pił do tej pory i nagradzaj za trzymanie się tego, karz za przekroczenie umówionej ilość - postępuj jak z dzieckiem. Bo zdaje się, że rodzice mu nigdy nie powiedzieli, że codzienne picie latami to szkodliwe uzależnienie. Więc poniekąd musisz postawić się w roli jego mamy. Mnie szczerze mówiąc nie odpowiadałaby taka rola. Ja bym postawiła wszystko na jedną kartę. Albo chodzisz na jakąś terapie i uczysz się być dorosłym, odpowiedzialnym, albo do widzenia. No przecież sądząc po tym co piszesz, jesteś inteligentną kobietą, masz zainteresowania, pasje. Znajdziesz w życiu swoje miejsce. To on powien zabiegać o to, żeby taka kobieta jak ty chciała być z nim. A jak nie zabiega i pomimo mówienia cały czas, ma to gdzieś, to dla mnie jest oczywiste, że on dla ciebie i waszego dziecka z picia nie zrezygnuje. Wiesz on cię może kochać, ale nie umie sobie poradzić z przestaniem pić, nie chce, nie umie, nie uważa tego za coś złego - pewnie tak jak napisałam, nit mu w domu nie uświadomił, że to jest paskudny nałóg.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...