Skocz do zawartości
Forum

Co czuje osoba, która chce się powiesić?


Rekomendowane odpowiedzi

Gość Desperat_ka

Stracilam chec zycia jak maz zostawil mnie i córkę, odszedł za pieniędzmi i swoim pracodawcą do Norwegii. Dawniej był uczciwy i szanował nas od roku zaczął kłamać, ignorować i spoufalac się ze swoim szefem... nie liczymy się z córką dla niego. Liczy sie jego pan i konto. Co robić? Nie dzwoni nie interesuje się nami... chcę umrzeć

Odnośnik do komentarza
Gość Despert_ka

Od kilku dni o tym myślę, raz mi nie wyszło ale za drugim sie uda. Co myślałam gdy próbowałam sie zabić? O mojej córce ale list jej napisałam i o moim mężu że może zrozumie co robil źle i co powinno byc najwazniejsze...
Mam dosyc bycia nikim. Jak mozna uczucia i więź małżeńską do kasy porównać? Czy milosc i wierność nie liczą się w tych czasach?

Odnośnik do komentarza
Gość Zrozpaczona3

Rodzice i bliscy osoby która się zabije przechodzą okropny horror nie da się go z niczym porównać ani wyobrazić.Moja córka odebrała sobie zycie w tym dniu świat mi się zawalił miałam wielki żal do Boga za na to pozwolił .Nie umiałam sobie z tym poradzić czułam że nie dam rady z tym żyć .Sama zaczęłam mieć myśli samobójcze chciałam odebrać sobie życie bo nie wyobrażalam sobie dalej życia z takim brzemieniem.Wtedy stało się coś dziwnego w moim sercu nawrocilam się i zbliżyłam do Pana Jezusa.Wierzcie mi jeśli jesteście blisko Boga jeśli macie relacje z Jezusem modlicie się i zawierzacie swoje życie wszystko się zmieni .Największym problemem człowieka jest to że sam chce wszystko sobie ułożyć a jak nie wychodzi to się załamuje i myśli o śmierci.Czlowiek jest niczym wobec Boga nic nie może a Bóg może wszystko.Modlitwa pomogła mi bardzo.ale nie modlitwa żeby ktoś wrócił żeby ten zrobił tak a ten inaczej.Bog nie jest spełnia życzeń daje to co uważa że jest dla człowieka najlepsze i to że teraz jest zle to tak naprawdę nie wiemy co będzie za jakiś czas bo z perspektywy czasu wychodzi na dobre.Sprobojcie się pomodlić i ofiarować swoje życie Bogu pozwólcie mu działać w swoich sercach i miejcie ufność że chce dla was jak najlepiej .Cierpienie jest częścią życia nie da się go uniknąć,ale jeśli zaufacie Jezusowi i oddacie się bez reszty wszystko nabierze sensu wiem to z własnego doświadczenia

Odnośnik do komentarza
Gość Zrozpaczona3

Do Desperatka.Jesli dla Twojego męża ważniejsze są pieniądze i szef to swiadczy jedynie o tym jakim jest człowiekiem.Wierz mi nie warto odbierać sobie życia z powodu takiego człowieka nie jest tego wart.Jesli wybrał pieniądze a nie rodzinę pokazał swoją twarz to miejsce że nawet lepiej że odszedł bo i tak nie był niczego wart .Nie rób tego swojej córeczce pomysł co będzie czuła z jakim piętnem będzie żyła.Mysl o niej bo ona ma tylko Ciebie.Pomysl co będzie czuła jaka będzie samotna i zagubiona.Pomysl jak się czujesz i wyobraź sobie że ona będzie czuła się dużo gorzej że będzie miała żal że ja tak zostawiłaś samiutka na świecie i sama może też zapragnie odebrać sobie życie.Nie rób jej tego pomóż sobie idź do psychiatry to żaden wstyd naprawdę i módl się a zobaczysz że to uczucie zniknie. A i może Twoj maz zrozumie co w życiu najwazniejsze- rodzina Zaufaj Bogu i daj mu działać

Odnośnik do komentarza

Hej właśnie wczoraj powiesila sie
Moja kuzynka 45 lat 2 dzieci jeszcze małych mam pytanie co musi się dziać w głowie takiej osoby że wybiera jak dla mnie najgorszy rodzaj śmierci poza tym zostawia 2 niczego winnych dzieciaczkow które w mamie cały świat widziały była ich oparciem i przyjaciolką co może się stać na przełomie 2 miesięcy że człowiek jest w stanie odebrać sobie życie. Minol dzień nie mogę spać i to ciągle nawracajace pytanie kochana dlaczego ? I zaraz po tym fala oskarżeń ciśnie mi się na usta kobieto zostawiłaś swoje najkochansze 2 skarby coś Ty zrobiła czy ktoś z was zna może odpowiedź?????????????.

Odnośnik do komentarza

Ktoś kto nigdy nie miał myśli samobójczych, głębokiej depresji nigdy nie zrozumie co siedziało w głowie samobójcy.

Nie widzą oni wyjścia ze swoich problemów, czują pustkę i myślą że dzięki samobójstwu uciekną od och kłopotów.

To naprawdę ludzie niosący duże brzemie.

Odnośnik do komentarza

Ja miałem myśli samobójcze ponieważ byłem sam ze swoimi problemami zero zrozumienia od nikogo dodam tylko że jestem gejem.. Jedyna osoba dla której się otworzyłem powiedziała mi w twarz że nie jestem nikim specjalnym co już wiedziałem od dziecka i wywalił mnie z jego mieszkania w innym karaju, zostałem bez grosza na ulicy w wieku 21 lat tak wyglądał moja pierwsza miłość.. więc to rylko mój głupi przypadek w którym jestem, byłem i będę skazany na brak zrozumienia nawet sobie wmawiam że może to i lepiej że nikt mnie nie rozumie przynajmniej nie otwieram nikomu drzwi do mojego zimnego pozbawionego miłości i uczuć świata.. Męczę się psychicznie każdego dnia i zdaję sobie sprawe że nikt mi nie pomoże bo inne osoby to też ludzie którzy nie są bogami tak to powiem i świata nie zmienią temat rzeka, dodam tylko że podziwiam pana ojca za odwagę której mi brak niech spoczywa w spokoju! Pozdrawiam i ściskam mocno anonimowa samotna jednostka.

Odnośnik do komentarza
Gość Nie szczęśliwy

Ludzie którzy chcą odebrać sobie życie zawsze chcą z kimś o tym porozmawiać, najgorsze jest to że takich ludzi uznaje się za nie normalnych zamiast porozmawiać i wesprzeć a najbardziej boli gdy słyszy się takie słowa od ukochanej,wtedy tym bardziej motywuje to do takiego kroku jak samobójstwo.

Odnośnik do komentarza

Kapucynka
Człowiek który chce się powiesić na pewno jest egoistą i myśli tylko o tym żeby ulżyć sobie

Właśnie Ty najlepiej odpowiedziałaś na pytanie, dlaczego najczęściej ludzie popełniają samobójstwa. Właśnie przez ludzi z takim podejściem jak Twoje! I jeśli już zarzucać komuś egoizm (i brak jakiejkolwiek empatii), to przede wszystkim ludziom o Twojej mentalności! Wybacz, ale jak bardzo trzeba być pustym i pozbawionym uczuć, by zarzucać np. cierpiącym na depresję czy inną chorobę egoizm?! Bo przecież depresje i inne choroby są najczęstszą przyczyną myśli samobójczych i samobójstw (statystyki ATP wskazują, że 90%, podobnie WHO, również w Polsce znajdują się na pierwszym miejscu)! A z drugiej strony są przyczyny społeczne - oczekiwania najbliższego otoczenia i presja społeczna. Jest to zbyt złożony problem i co najmniej na cały wykład, niż na odpowiedź w komentarzu, ale trudno tolerować takie odpowiedzi jak Twoja, które świadczą nie tylko o braku empatii i wyobraźni, ale również o totalnej ignorancji! Podobne opinie (o egoizmie lub tchórzostwie samobójców) słyszę najczęściej od osób - delikatnie mówiąc - niewykształconych. Często spotykam się również z twierdzeniami (najczęściej ze strony np. znajomych i rodziny samobójców), że nic nie zapowiadało tej tragedii, że samobójca nic nie mówił o swoich problemach i nie zdradzał się ze swoimi myślami/zamierzeniami samobójczymi itp. Ale jak pokazują badania i obserwacje to jest kompletna bzdura! I świadczy to tylko o tym, jak coraz mniej jesteśmy wyczuleni na problemy i potrzeby drugiego człowieka, jak jesteśmy zapatrzeni głównie w siebie i swoje problemy (stąd potem zarzucamy egoizm samobójcom, by samemu się "wybielić" lub zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia, jeśli nic nie zrobiliśmy w tym kierunku), ponieważ samobójcy zawsze - mniej lub bardziej - wysyłają wcześniej sygnały i informacje na ten temat! Niestety ta obojętność i bagatelizowanie problemów i osób zagrożonych samobójstwem dotyczy również wielu psychologów i lekarzy (w tym ze środowiska psychiatrycznego). Choć nie o wszystkim mogę pisać publicznie, to jeden z niekwestionowanych autorytetów w tej dziedzinie, Prezes PTP (Polskie Towarzystwo Psychiatryczne) Prof. B. Łoza zwrócił uwagę, że wszystkie badania ujawniają, że oprócz poinformowania osób bliskich o swoim zamiarze (wprost lub pośrednio), większość samobójców rozmawiała z lekarzami: w przypadku 80% w ciągu roku poprzedzającego śmierć, a 45% w ciągu poprzedzającego miesiąca. Te liczby pokazują, jak nieprawdziwe są twierdzenia o tym, że samobójstwa są niespodziewane, a ofiary nie poszukują pomocy. Wręcz przeciwnie! To niestety otoczenie stara się tego nie słyszeć i nie zauważać. Tworzy to swoisty „taniec śmierci”. Tak więc to nie samobójca "jest egoistą i myśli tylko o tym, żeby ulżyć sobie"! Jest dokładnie odwrotnie. To otoczenie odrzuca poszukujących pomocy, bo albo jest bezradne, pełne lęków, albo wprost niechętne i cyniczne co do udzielenia pomocy, zapatrzone tylko we własne sprawy. Mógłbym tu też podać własny przykład, że ze względu na swoją sytuację zdrowotną i niepełnosprawność przez 3 lata bezskutecznie szukałem pomocy wśród osób prywatnych i fundacji, więc pozostała mi jedynie eutanazja i tym razem dużo szybciej znalazłem fundację (oczywiście poza Polską), która pomaga w eutanazji takim osobom jak ja. Ja jednak nie jestem znaną publicznie osobą, więc jeszcze raz odwołam się do Prof. Łozy. Pan Profesor podał tu dobitny przykład belgijskiej mistrzyni paraolimpijskiej Marieke Vervoort, która po olimpiadzie publicznie przyznała, że zastanawia się nad poddaniem się eutanazji (cierpi na degeneracyjną chorobę rdzenia kręgowego). Ale wśród dziesiątków doniesień na ten temat nie znalazł nawet żadnego choćby jednego komentarza o tym, jak pomóc sportsmence! Warto więc zwrócić tu uwagę również na te czynniki społeczne, towarzyszące samobójstwom (niejako przyczyna samobójstw), o których wcześniej tylko wspomniałem...
Żyjemy w czasach, gdy coraz bardziej wzrasta poziom konsumpcjonizmu i indywidualizmu (egocentryzmu), w ciągłym pośpiechu i pędzie do kariery, a relacje międzyludzkie (w tym związki uczuciowe - przyjacielskie, partnerskie, małżeńskie, rodzinne itp.) są coraz płytsze i mniej trwałe. Są to też czynniki, w których socjolodzy i psycholodzy dopatrują się jedną z przyczyn tzw. znieczulicy społecznej, której przykłady coraz częściej media pokazują. Dlatego osoby wrażliwsze i o słabszej konstrukcji psychicznej gorzej sobie radzą w takich warunkach. Niestety statystyki pokazują, że wzrasta również liczba samobójstw wśród nastolatków i seniorów. Biorąc pod uwagę, że w ciągu roku są okresy tzw. "świąt rodzinnych" (np. Wielkanoc, Boże Narodzenie, Sylwestra/Nowy Rok), kiedy to nasilają się objawy depresji i zwiększa się liczba samobójstw i prób samobójczych, to można też mówić jeszcze o "czynniku samotności" (na dobrą sprawę, to chyba każde samobójstwo pojawia się na skutek przede wszystkim poczucia samotności - pustka, odrzucenie lub lęk przed samotnością). To wszystko powoduje, że zwiększa się liczba pacjentów w poradniach zdrowia psychicznego (zarówno w gabinetach psychiatrycznych, jak i psychologicznych), a z drugiej strony NFZ coraz bardziej ogranicza kontrakty w tych placówkach, traktując je jako drugorzędne (jest to polityka bardzo nieodpowiedzialna i krótkowzroczna, ponieważ brak profilaktyki i leczenia już na wstępnym etapie choroby i zaburzeń psychologicznych kilkakrotnie zwiększa koszty leczenia w zaawansowanych stadiach wszystkich chorób i zaburzeń, do których dołączają kolejne powikłania i problemy, w tym somatyczne, wymagające już coraz droższych badań i leczenia wielospecjalistycznego, a wraz z nimi jeszcze bardziej wzrastają koszty). Amerykanie kładą taki nacisk na ekonomię, że niemal wszystko przeliczają na wartość dolara i kalkulują opłacalność danych rozwiązań, więc również w dziedzinie zdrowia wolą inwestować w profilaktykę (choć kiedyś różnie u nich z tym bywało). Dlatego już w 1958 r. Norman Farberow stworzył w Los Angeles pierwsze na świecie centrum przeciwdziałania samobójstwom. Natomiast w Polsce do dziś nie tylko nie powstał ani jeden taki w pełni profesjonalny ośrodek, lecz NFZ jeszcze bardziej dobija i tak kulejący system psychiatryczny poprzez likwidację lub ograniczanie świadczeń psychologiczno-psychiatrycznych. No chyba, że NFZ zależy - a wszystkie jego działania na to wskazują - na "naturalnej selekcji" (wtedy już trzeba mówić o tzw. "eutanazji w białych rękawiczkach"), licząc, że przez utrudniony dostęp do specjalistów część ludzi szybciej skończy ze sobą, a budżet państwa zaoszczędzi na ich leczeniu? Lecz "słabym ogniwem" tego założenia jest to, że PZP nie zajmuje się tylko "samobójczogennymi" problemami (również nie każda depresja musi prowadzić do samobójstwa; choć nieleczona zwiększa to ryzyko), ale rośnie też ryzyko powikłań chorobami somatycznymi (choćby przewlekły stres prowadzi do takich chorób i powikłań), więc tak czy inaczej ten bilans NFZ nie da spodziewanych rezultatów finansowych, choć te śmiertelne już są, ponieważ wzrost samobójstw ciągle rośnie, a Polska pod tym względem zalicza się do niechlubnej czołówki! Szanowny Rządzie "dobrej zmiany" i NFZ! To bądźcie bardziej konsekwentni i logiczni, a przy okazji okażecie więcej humanitarności, i wprowadźcie eutanazję! Tylko humanitarną, a nie tę obecną - dziką, w białych rękawiczkach pod pozorem wartości chrześcijańskich, pozbawiając cierpiących ludzi resztek godności! Podczas protestu niepełnosprawnych w Sejmie żałowaliście nam - niepełnosprawnym - 500 zł na choćby minimum godnego życia, to przyznajcie przynajmniej prawo do zastrzyku do eutanazji, który wyniesie znacznie taniej! Wtedy realnie zaoszczędzicie w państwowej kasie (nie tylko na wypłacanych głodowych świadczeniach rentowych, ale i na dalszym pseudoleczeniu i rehabilitacji), a nam oszczędzicie wegetacji w męczarniach i poniżania przez własne państwo! No chyba, że w swojej pazerności i bezduszności szkoda Wam kasy nawet na ten eutanazyjny zastrzyk i wolicie naszym kosztem nadal zachowywać pseudochrześcijańskie pozory!
Na koniec tego przydługiego komentarza, jeszcze słowo lub dwa do @Kapucynki... Decyzja o samobójstwie nie zawsze następuje na skutek długotrwałych przemyśleń i analiz "na zimno" (a właściwie to nigdy nie przychodzi to bez emocji). Poza tym czasami robi się to właśnie ze względu na innych, kierując się miłością do bliskich, a przynajmniej w przekonaniu samobójcy (np. w chorobie lub kalectwie: "nie chcę być ciężarem dla najbliższych"; w poczuciu bycia kimś gorszym, złym, po skrzywdzeniu kogoś: "będzie jej/mu łatwiej/lepiej beze mnie i nie zasługuję na to, by żyć"; z biedy lub poczucia odpowiedzialności, a właściwie niemożności utrzymania rodziny itd.; samobójca może wybierać mniejsze "zło": lepiej, by teraz pocierpiał/a "chwilę" z powodu mojej śmierci, niż żeby się męczył/a ze mną przez całe życie). Nie można oceniać samobójcy i jego sposobu myślenia i odczuwania z pozycji osoby zdrowej i silnej psychicznie, bo to, z czym potrafi poradzić sobie jedna osoba, dla innej - słabszej psychicznie lub wrażliwszej ten sam problem może być nie do udźwignięcia. Poza tym czasami do samobójstw dochodzi w afekcie i jest ono dokonywane pod wpływem chwili, nagłego impulsu, gdy człowiek zupełnie traci kontrolę nad zdrowym rozsądkiem i przestaje racjonalnie myśleć (dlatego jedni niedoszli samobójcy żałują tego, że targnęli się na swoje życie i nie wiedzą co ich napadło, a inni - np. od dłuższego czasu cierpiący na depresję lub inną chorobę, mają żal do tego, kto ich odratował i żałują, że przeżyli i tacy - bez leczenia i wsparcia najbliższych - często próbują po raz kolejny odebrać sobie życie).
I wreszcie ostatnia kwestia... Z Twojego nieprzemyślanego - delikatnie mówiąc - komentarza wynika również to, że nigdy nie doświadczyłaś naprawdę potwornego bólu, takiego przy którym czułaś, że odchodzisz od zmysłów (np. ból na poziomie bólu nowotworowego). I obyś nigdy nie musiała tego doświadczyć, zwłaszcza gdybyś miała go przeżywać godzinami, dniami, tygodniami i miesiącami, w dodatku w zupełnej samotności, bez wsparcia kogoś bliskiego! Może trudno Ci to sobie wyobrazić, ale już sam fakt odizolowania od świata i ludzi przez długie tygodnie i miesiące może doprowadzić człowieka do szaleństwa, gdy zaczynasz już mówić do samej siebie i z powodu samotności przywiązywać się do fikcyjnych bohaterów z TV, czy z seriali, bo tylko oni towarzyszą Ci na co dzień, więc przeżywasz ich problemy, śmiejesz się z ich dowcipów i płaczesz z powodu ich śmierci (w serialu!), aż zaczynasz tęsknić za nimi. Krótko mówiąc są Twoją jedyną "rodziną" i "przyjaciółmi". To fikcja. A w realu? Namacalnym i jedynym - w dodatku niechcianym - Twoim towarzyszem jest ból. O ile jest on wprawdzie upierdliwy, ale do zniesienia, to jakoś z czasem nauczysz się z nim funkcjonować. Gorzej, gdy jest on na tyle silny, że nie pozwala Ci nic innego robić, na niczym nie możesz się skupić i co najgorsze, nie pozwala Ci nawet spać! Wtedy jesteś ciągle niewyspana, zmęczona, rozdrażniona i osłabiona. A wtedy jeszcze bardziej odczuwasz ten ból (człowiek przewlekle przemęczony receptory bólowe ma jeszcze bardziej wyostrzone, a próg bólowy jeszcze bardziej się obniża) i powstaje zaklęty krąg. Natomiast gdy w takiej sytuacji dopada Cię naprawdę ostry ból, wtedy przestajesz racjonalnie myśleć i nie myślisz o niczym innym, jak tylko o tym, by go przerwać za wszelką cenę, nawet za cenę życia! Bo każdy ma swój indywidualny próg bólu i wytrzymałość! Dlatego podczas wojny niektórzy żołnierze (głównie agenci) mieli zawsze przy sobie truciznę, by w razie dostania się w ręce wroga popełnić samobójstwo, ponieważ podczas tortur każdy pod wpływem bólu zdradziłby nawet największe tajemnice! I dlatego też ludzie bardzo cierpiący wręcz błagają bliskich i lekarzy o śmierć, by zakończyć te tortury spowodowane chorobą. I trzeba być totalnym egoistą, by zarzucać im w tym momencie egoizm i mieć pretensje, że jak najszybciej chcą "sobie ulżyć"! Ja, zanim w szpitalu dostałem morfinę i fentanyl (opioidowy środek dużo silniejszy od morfiny) z bólu chciałem wyskoczyć przez okno, lecz nie mogłem chodzić i byłem zbyt słaby. I nie wyobrażam sobie życia z takim bólem, dlatego funkcjonuję tylko dzięki tym środkom. Ale są chwile, gdy ból na tyle się zaostrza, że nawet najsilniejsze leki nie pomagają (z jednej strony choroba się rozwija, a z drugiej organizm uodparnia się na leki, a nie można w nieskończoność zwiększać dawki). A wspomniałem dodatkowo o samotności (i odizolowaniu od świata), bo łatwiej znosi się ból (niezależnie czy fizyczny, czy psychiczny), gdy masz w kimś jakieś wsparcie. Choćby zwykła rozmowa, czy przytulenie się do bliskiej osoby, pozwala odwrócić uwagę od bólu, a endorfiny (naturalna "morfina", którą mózg wytwarza np. podczas bliskości) działają również p/bólowo. Osoby niepełnosprawne lub przewlekle chore z czasem tracą znajomych i gdy w dodatku nie mają rodziny, to ostatecznie zostają zupełnie same i stają się potwornie samotne (dlatego w tej grupie odsetek samobójstw także jest wysoki), bo jak wspomniałem na początku, nikt nie lubi ludzi słabych i z problemami, bo nawet przez media lansowany jest kult młodości, sukcesu, bogactwa i zdrowia. Z drugiej strony państwo (np. MOPR/PFRON) najchętniej zamyka takie osoby w ich domach lub DPS i izoluje od zdrowego społeczeństwa! Najlepiej pokazały to protesty niepełnosprawnych, gdy rządzący oburzyli się, że niepełnosprawni chcą 500 zł dodatku do głodowych rent, by wydać - o zgrozo! - na kino, czy do kawiarni, by mieć kontakt ze społeczeństwem i chociaż namiastkę normalnego życia! A w zamian co otrzymali? Dodatkowe pampersy, by siedzieli w domu i nie psuli estetyki ulic i miejsc publicznych, które należą się tylko zdrowym! Rodzice dostali do dyspozycji 500+ na dziecko, a niepełnosprawnym już nie wolno dać gotówki na własne potrzeby, bo... przepiją! Przypominam posła Piętę, czy inną rudą posłankę PiS (nazwiska nie pamiętam)! A jak podopieczni MOPRu są traktowani przez opiekunki, pokazało niedawno TVN w Faktach! I nie jest to incydentalny przypadek, bo ja spotykam się z tym na co dzień (od przemocy fizycznej powstrzymują się tylko, gdy ktoś jest komunikatywny i mógłby to przekazać dalej, lecz poniżanie i pogarda jest na porządku dziennym i za przyzwoleniem przełożonych). Więc nie pisz o samobójcach, że "są egoistami i myślą tylko o tym, żeby ulżyć sobie"! Najpierw sama przejdź przez to, przez co wielu z nich przeszło i spróbuj zostać człowiekiem! Choć nie życzę nikomu takiego piekła...

Odnośnik do komentarza
Gość Renia123456

Witam was wszystkich . Chcem się dowiedzieć co czuję osobą która się powiesiła . Bo tego nie mogę wytłumaczyć dla czego ta osobą to zrobiła . Mój brat świętej pamięci się powiesił miał 19lat jak to zrobił . Cały czas myślę o tym

Odnośnik do komentarza

@Tom 1975 Z doświadczenia wiem, że w wyjątkowo krytycznych momentach ciężko jest samemu sobie poradzić, czasami jest to ponad nasze siły. Dlatego jeśli nie masz choćby jednej bliskiej osoby, którą mógłbyś wprost poprosić o wsparcie, to koniecznie postaraj się o pilną wizytę u dobrego psychiatry. Ale wcześniej rozeznaj się, który z nich ma najlepszą opinię jako specjalista. Dobry psychiatra potrafi ocenić sytuację i nie tylko porozmawia, ale również dobierze odpowiednie leki antydepresyjne lub zaproponuje dodatkowo wsparcie psychologiczne. Warto spróbować wszystkiego, by sobie pomóc!
Niestety dla wielu osób, znajdujących się w kryzysowych sytuacjach, zbliżające się święta pogłębiają poczucie osamotnienia i pustki. Wiem coś o tym, bo nie mam rodziny i od kilku lat jestem niepełnosprawny, a choroba doprowadziła do totalnej samotności i depresji, ponieważ z czasem odsunęli się ode mnie wszyscy znajomi (żyjemy w egoistycznych czasach, gdy nikt nie lubi osób słabych, chorych i z problemami, więc ciężko spotkać kogoś bezinteresownego i z empatią). Na każdym kroku zderzam się z ogromną znieczulicą, a w codziennym funkcjonowaniu jestem skazany na pomoc opiekunek z MOPRu i często spotykam się z pogardliwym i poniżającym podejściem. Jestem skazany na samotność i zamknięcie w czterech ścianach, bez żadnego kontaktu z drugim człowiekiem i nie mam nawet z kim porozmawiać (opiekunka przychodzi tylko dwa razy w tygodniu, ale zamiast rozmowy jest tylko stres i upokorzenie). Do tego ciężko przeżyć za 850 zł renty, więc tym bardziej nie stać mnie na zakup terenowego wózka elektrycznego (tzw. skutera inwalidzkiego), który pozwoliłby mi choćby na odrobinę niezależności, bo dzięki niemu miałbym szansę na jakąkolwiek aktywność społeczną, kontakt z ludźmi, zrobienie sobie zakupów itd. Moją pasją od zawsze były zwierzęta, więc marzyłem o tym skuterze inwalidzkim, abym mógł m.in. jeździć do schroniska dla zwierząt (wcześniej pomagałem im w socjalizacji i szukaniu nowych domów), ale taki wózek kosztuje ok. 14 tys. zł i niestety nie ma nawet żadnego dofinansowania. Nie znalazłem również żadnej fundacji, która chciałaby mi pomóc, a na państwo polskie nie można liczyć, bo robi wszystko, by wykończyć takie osoby jak ja! Np. po 12 latach (od listopada tego roku) wreszcie podwyższyli dodatek pielęgnacyjny o ok. 30 zł (w tej chwili wynosi ok. 180 zł), ale jednocześnie podnieśli opłaty za usługi opiekuńcze o 100% (to tylko w Polsce może być taki absurd, że Opiece Społecznej trzeba płacić za pomoc). Gdy zapytałem skąd takie szaleńcze podwyżki za opiekę, to dowiedziałem się, że dzięki temu wielu chorych i samotnych będzie musiało zrezygnować z pomocy, bo po prostu nie będzie ich na to stać, a państwo potrzebuje pieniędzy na wypłatę 500+ dla rodzin, bo bardziej opłaca im się inwestować w zdrowych ludzi, którzy będą pracować i płacić podatki, czyli zasilać państwowy budżet. Poza tym zlikwidowali dofinansowania do wielu środków med.-reh. (np. sam koszt pieluchomajtek to ponad 200 zł/m-c - dostałem z PFRONu i MOPRu odmowę dofinansowania, bo od lipca nie ma już pieniędzy na ten cel w budżecie na ten rok). Jeszcze w zeszłym roku otrzymałem jednorazową pomoc finansową na święta z MOPRu (aż 200 zł), dzięki czemu było mnie stać choćby na świąteczny obiad, a w tym roku nawet tego nie otrzymałem. Chciałbym skorzystać z humanitarnej eutanazji (oczywiście poza Polską, bo nasze państwo nie tylko nie pozwala niepełnosprawnym na godne życie, ale odmawia nawet prawa do humanitarnej śmierci, skazując na powolne umieranie w męczarniach i poniżeniu), ale wcześniej przynajmniej próbowałem poszukać pomocy i znaleźć jakiekolwiek możliwości, by żyć. Dlatego również Tobie radzę, by szukać pomocy, bo może mimo wszystko jesteś w nieco lepszej sytuacji, niż ja, i dzięki temu masz większą szansę, by taką pomoc znaleźć, czego szczerze Ci życzę!

Odnośnik do komentarza

Mam 21 lat mieszkam z rodzicami chodzę do pracy życie Mam fajne ciągle się uśmiecham I robię sobie żarty Mam brata który mieszka w Szczecinie siostrę który mieszka w Zakopane mam wszystko co chcę w tym roku 12 zdarzył się wypadek mój brat się powiesił który miał 14 lat 70 m od domu bo utrudniali muzykę nauczyciela w szkole jestem w domu z rodzicami jest mi smutno że go nie ma tutaj z nami ciągle myślę że wróci do domu źle będzie tak jak kiedyś jest pustka bo brakuje nam do całej rodziny bez niego to już nie to samo Czasami myślę dlaczego jest takie życie dlaczego tak wszystko się skończyło Skoro miało być inaczej bez niego to już nie to samo Szkoda że nie można cofnąć czasu bo bym to zrobił mi że nie można komuś zawrócić życia

Odnośnik do komentarza
Gość Jarosław 2004

Dobry. Od 2 dni bylem ze swj dziewczyną. Kocham ją bardzo, a ona mnie. Ale jest problem. Nie chce ona mieć chłopaka ponieważ jej matka jej nie pozwala mieć. Ja ją bardzo kocham i nie chce stracic, ale ona daje się zmanipulować swojej mamie. Chce się zabić. Co czuje? Smutek, gorycz

Odnośnik do komentarza

Napiszę Wam o swoim przypadku , który dotknął mnie w 2016 roku pod koniec Kwietnia . Skończyły się właśnie Święta Wielkanocne . Byłem w Polsce na urlopie u swojej kobiety .
To był dzień jak każdy inny , nawet nie podejrzewałem że to zrobię , moja pani akurat wyszła z domu do centrum załatwić swoje sprawy w urzędzie . Zostałem sam w domu i to przyszło nagle nawet się nie zastanawiałem .Miałem już zamocowany drążek nad framugą jej sypialni , taki do podciągania się , przywiązałem do niego swój pasek od spodni założyłem na szyję i się powiesiłem , nie pamiętam szczegółów bo byłem w amoku . Gdy wróciła do domu z swoim synem to myśleli że sobie żartuję . Ale ja nie dawałem żadnego znaku życia . Po prostu sobie wisiałem sztywny . Gdy się zorientowali że to nie żarty , przecięli pasek i położyli mnie na podłodze a jej syn wyczuł brak pulsu , reanimował mnie około 4 lub 4,5 minuty zanim zacząłem oddychać , Wezwali karetkę i podróż na ojome . Nie było ze mną żadnego kontaktu , lekarze powiedzieli żeby sobie nie robić zbędnych nadziei . Albo się nie przebudzę albo będę jak roślinka i nie będzie ze mną żadnego kontaktu . Po 3 dniach odzyskałem przytomność i otworzyłem oczy . Teraz jestem w pełni zdrów , potem zawiezli mnie do szpitala psychiatrycznego na 6 tygodni . Potem zostałem wypisany ze szpitala gdzie byłem faszerowany mnóstwem różnych tabletek . Wiem że mógłbym zrobić to ponownie , przeszedłem już przez to więc wiem że to nie boli . Dostałem szansę na drugie życie ale nie jestem szczęśliwym człowiekiem . To tyle z mojej historii . Pozdrawiam wszystkich .

Odnośnik do komentarza
Gość Zrozpaczona 2

Dostałeś wspaniała szansę właściwie drugie życie to nie zdarza się czesto,to dosłownie cud.Nie zmarnuj jej.Jesli jesteś nieszczęśliwy to zmień swoje życie dopóki żyjesz możesz wszystko.Te myśli o samotnosci i nieszczęśliwym życiu podsyła szatan.Jemu zależy na unicestwirniu człowieka na tym żeby zabrać życie,a największym zwycięstwem jest to że ludzie nie wierzą w jego istnienie i że ma taki wpływ na nasze życie.Wiem to z własnego doświadczenia.W chwili gdy bylam już zdecydowana przeprosiłam Boga za to co chce zrobić i wtedy On wyciągnął rękę w moją stronę.W tej chwili poczułam jak toczy się walka o moją duszę.W jednej chwili wszystko odeszło nie e chciałam sie już zabić wręcz przeciwnie poczulam że chce pogłębiać moja więź z Bogiem i od tej chwili kiedy byłam blisko nie miałam takich myśli nie czułam się już samotna bo Jezus był przy mnie.Czasem zdarza się że się trochę odsuwam nie z wyboru tylko przez grzech wtedy smutek i myśli wracają ale zaczyn się modlić i ofiarować życie Jezusowi wtedy znów wszystko odchodzi a ja czuję w sercu niewyobrażalne szczescie.Jesli jesteś samotny smutny nie umiesz się cieszyć tym co masz to pomódl się stwórz więź z Bogiem a zobaczysz co stanie się z Twoim życiem.Nie zapominaj też o tym że te myśli podsyla Ci szatan bo chce tylko twojego unicestwienia i jeśli ulegniesz on wygra.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...