Skocz do zawartości
Forum

Związek po rozstaniu bez akceptacji rodziny


Gość astor9

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,
zawsze byłam osobą, która sama próbowała uporać się ze swoimi problemami, nie myślałam, że kiedykolwiek przyjdzie taki moment, kiedy zdecyduję, że poproszę nieznajomych o pomoc. Moja historia jest długa i pełna zwrotów akcji, ale będę wdzięczna za czas, jaki mi poświęcicie. Mam nadzieję, że w jakiś sposób mi pomożecie. Nie oczekuję słów wsparcia, ale szczerości, bo w dzisiejszych czasach jest jej stanowczo zbyt mało.

Jestem studentką i trochę już przeżyłam, wychowywałam się w domu, gdzie może awantury nie były na porządku dziennym, ale zdarzały się i takie dni. Były koszmarem. Ojczulek lubił sobie wypić, wyzywać od różnych, straszyć. Razem z rodzeństwem, byliśmy silni, chociaż teraz, z perspektywy czasu widzę, jakim kłębkiem nerwów jestem. Nadal mieszkam z rodzicami, sytuacja w domu uległa poprawie, bo tata leczy się i odstawił alkohol, czasami ma tylko nawroty i tak właśnie „wyjmuje nam” 3 dni z życiorysu (chodzenie na palcach, ciągły strach, itp). Na pozór, nie licząc tych gorszych chwil stanowimy całkiem normalną rodzinę, która niestety nie potrafi ze sobą rozmawiać. Jestem dorosła, a do dnia dzisiejszego muszę się tłumaczyć gdzie wychodzę, po co, jakie decyzję podejmuję – oczywiście zawsze są złe – wiele razy słyszałam, że jestem prymitywem, kimś gorszej jakości.

Od 6 lat spotykałam się z facetem, którego bardzo kochałam. Nikt w mojej rodzinie go nie akceptował (poza mamą), ciągle słuchałam samych złych rzeczy na jego temat. Mimo tego, byliśmy strasznie szczęśliwi. Zaręczyliśmy się i jakoś musieli to zaakceptować. Przyznaję jednak, że jestem podatna na wpływ innych. Gdy mi tak ciągle mówili, że zasługuję na kogoś lepszego, w końcu uwierzyłam. Przestałam Go szanować, starać się i tym sposobem rozstaliśmy się kilka miesięcy temu, po wielkich awanturach, wzajemnych oskarżeniach, itp.

Na początku uwierzyłam, że będzie dobrze, imprezowałam, zawierałam nowe znajomości, korzystałam z życia, moja rodzina strasznie ucieszona faktem, że jestem bez niego pozwalała mi na znacznie więcej. Jednak po dwóch miesiącach od rozstania zatęskniłam, odnowiliśmy kontakt, znowu było cudownie, ale źle odebrałam jego zachowanie (myślałam, że mnie tylko wykorzystał). Poprzestaliśmy na tych kilku dniach i każde poszło w swoją stronę. W tym czasie budowałam nowe związki, jednak każdego dnia w głowie miałam tylko jego. On też poznał kogoś i starał sprawiać pozory szczęśliwego. Co jakiś czas kontaktowaliśmy się ze sobą, chwaląc się jak to dobrze nam bez siebie i jaka to była doskonała decyzja… ;/ (mimo, że teraz wiem, że i on i ja nie byliśmy szczęśliwi)

Jakoś w wakacje pękłam powiedziałam, że cały czas coś do niego czuję, że nie mogę przestać kochać, on niestety zachował się tak, jak ja wcześniej mówiąc , że jest szczęśliwy, nie ze mną i życzy mi tego samego. Poprosiłam go o zaprzestanie kontaktu, jednak ten kontakt cały czas był.

On był w tamtym związku, a ja skakałam potocznie mówiąc z kwiatka na kwiatek, okazując się wredną i zimną, bo gdy ktokolwiek się angażował od razu został odprawiany z kwitkiem. Wiedziałam, że kocham tylko jego i że to on jest moją drugą połówką. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że się żeni. Że tamta jest w ciąży. Ile ja łez wylałam to wiem chyba tylko ja. W domu oczywiście uspokajali mnie, nie rozumieli jak bardzo cierpię. Życie jednak ułożyło się tak, że ślub został odwołany, tamci się rozeszli (ja nie miałam z tym nic wspólnego), a ja z Nim zaczęłam się spotykać.

Na początku tylko kumpelskie relacje (chociaż chemia było niemiłosierna i z mojej i jego strony), aż w końcu zaczęliśmy być parą. On twierdzi, że z tamtą nigdy nie będzie, bo zbyt mocno go skrzywdziła, dziecko oczywiście wychowa i zrobi wszystko, żeby było mu jak najlepiej. Sam jest w dołku. Jesteśmy razem. On wie, że chce być ze mną, ale prosi o czas, na ułożenie sobie wszystkiego. Oboje widzimy jak bardzo dojrzeliśmy, zmieniliśmy się, jak nam na sobie zależy.

Pozostaje niestety problem mojej rodziny. Wiem, że oni tego nie zaakceptują. Już jakiś czas temu ojczulek wyczuwając coś powiedział, że nigdy tego nie zaakceptuje, ze by mu powiedział, że młodą sobie pobzy**** a teraz wraca, itp. Jestem gotowa stawić temu czoła, wyprowadzić się nawet z domu (nawet jak z Nim rozmawiam to mówimy o wspolnym mieszkaniu, itp.) Jest we mnie tylko paniczny strach, że urodzi się dziecko, on będzie z tamtą, albo tamta zechce do niego wrócić (jedyne co teraz ich łączy to przelewy na konto  to ona z niego zrezygnowala). Wszystko mnie dobija, nie cieszę się z życia. Mam wahania nastroju – w jednej chwili jestem gotowa rzucić wszystko i stawić czoła wszystkim, w drugiej myślę sobie po co, skoro i tak mnie zostawi. To jest dołujące. Rozmawiam z nim o tym, on mówi, że gdyby chciał z nią być, to nie byłby ze mną, nie robiłby nadziei, nie planował. Jestem w stanie nawet zaakceptować to dziecko, chociaż wiem, że zostanę „wyklęta” z rodziny, że prawdopodobnie będę musiała się wyprowadzić.
Ciąglę chodzę i płaczę. Nie wiem co robić. Zrezygnować z jedynej osoby, która daje mi szczęście czy ryzykować i o to szczęście walczyć?

Odnośnik do komentarza
Gość jakich wiele

przede wszystki nnie mozesz plakac !
popatrz nasiebie jaka jestes piekna , wspaniala, urocza i dobra i przepelniona miloscia!

juz duzo przeszliscie ze swoim partnerem -to ,ze jestescie razem znaczy ,ze dojrzeliscie do tego aby tworzyc ten zwiazek.

Nie wybiegaj w przyszlosc-nie ukladaj sobie w glowie planów -co to bedzie :)

Bóg to wszystko wie najlepiej :)
Porozmawiaj ze swoim partnerem -zaproponuj wspolne mieszkanie -zacznijcie zyc dal siebie !

I co dziennie doceniaj milosc .

Mocno trzymam kciuki -zobaczysz bedzie dobrze

Milosc jest najwazniejsza!

Odnośnik do komentarza

Rodziców się nie wybiera,mają swoje poglądy co nie zawsze przekłada się na ich słuszność.Nie uważasz że twój tata raczej nie jest autorytetem co do wyboru partnera dla ciebie? Nie patrz na szczęście rodziców zadbaj o swoje,ty masz przed sobą lata związku nie oni.Co do tych powrotów waszych i zawirowań,w dalszym ciągu rozwijasz się emocjonalnie jak i również nabierasz doświadczenia w sercu,niema na to schematu i często popełnia się błędy,ucząc się.Tak jak zauważyłaś możliwość wyklęcia jest wysoko prawdopodobna,lecz skoro wszystko ci mówi że to ten jedyny zaryzykuj,dobrą decyzją będzie zabezpieczenie się na przyszłość w postaci własnego mieszkania,tak byś nie musiała w przyszłości wysłuchiwać prorokowań ojca.

Odnośnik do komentarza

Zastanów się czy do końca życia będziesz z rodziną? Czy z kimś kogo kochasz? Dziecko owszem może dawać do myślenia, ale jeżeli go kochasz to powinnaś mu zaufać. Jeżeli przez tyle czasu nie potrafiliście ułożyć sobie życia oddzielnie to o czymś to świadczy. Tu liczy się Twoje zadanie a nie zdanie rodzinny, zastanów sie czy zbyt długo nie byłaś uzalezniona od tego co powiedzą Twoi bliscy? Jak dlatego na tym zajechałaś? PRzez taki szmat czasu nie znalazłaś sobie nikogo kto by na dłużej zagościł w Twoim sercu i kto by był ,,lepszy" od Twojego partnera?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...