Skocz do zawartości
Forum

Miłość męża do psa


Gość doraa

Rekomendowane odpowiedzi

I właśnie taka jestem-za bardzo skupiam się na smutku zamiast cieszyć się miłą chwilą...Zamiast cieszyć się że zobaczyłam mamę to ja się boję że kiedyś odejdzie z tego świata.
Wszytko widzę od tej złej str.Ojciec jeszcze żyje,ale to nie to samo.Kocham go na swój sposób mimo że był domowym tyranem...Myślę że poczułabym smutek ale pogodziłabym się z tym...
Jestem za bardzo uczuciowa...Za bardzo staram się zrozumieć innych lecz nie siebie...
Jeszcze przeziębienie mnie dopadło,zaraz wypluje płuca...

Odnośnik do komentarza

Wiesz,kiedyś powiedziałam dokładnie o tej swojej tęsknocie za mamą pewnej kobiecie,ot tak przy jakieś rozmowie przed świętami...Po pewnym czasie traf chciał że znowu się spotykamy....Kobieta zaczyna płakać....ja sobie myślę - pewnie coś się stało-A Ona na to że tak...po 10 latach, pierwszy raz rozmawiała, ze swoją matką,-Po rozmowie ze mną uświadomiła sobie że moze nigdy więcej Jej nie zobaczyć,nie zdąża sobie przebaczyć.....przytulić się ......pobyć ze sobą.....

Nie myśl o tym że kiedyś tam mama odejdzie,ciesz się że macie taki wspaniały kontakt ze sobą, że jesteście dla siebie oparciem,żyj i ciesz się chwilą ....Przecież może żyć i 100 lat,niezbadane są wyroki Boskie ...
Dora nie musimy siebie samych kochać,ale chociaż troszkę lubić, a będzie łatwiej cały ten zgiełk ogarnąć:))))
Ja też kocham Dzem,i nie tylko ten " stary" z Riedlem ale tez ten póżniejszy i terażniejszy,....
Kuruj się w domku, zaglądaj na forum,bo wspieranie innych to też jakaś forma terapii....i satysfakcja że czasem udaje się komuś pomóc:-)))

Odnośnik do komentarza

Bardzo mi miło że odpisujesz :). Zaczyna mnie ciekawić dlaczego to robisz,pomagasz słowami mi i innym :)?
Ja również kocham Dżem, ich utwory zawsze są bliskie ;). I myślę że na starość nadal będą.
Niestety człowiek często unosi się dumą i coś przez to traci.Ja często ją chowam do kieszeni, może za często.
Hmm...czy lubię siebie...Nie wiem, raczej nie.Nie potrafię wymienić swoich zalet-widzę tylko wady.Nawet jak pracowałam i dostałam "pochwałę" twierdziłam że mało zrobiłam i że efekty nie są najlepsze a "pochwałę" odbierałam jako zachętę a nie że tak naprawdę mi się należała.Nie mam też jakiejś swojej pasji.Czegoś co uwielbiam robić.Chyba żyje miłością do dziecka i męża...
Kuruje się.Teraz jest odrobinę lepiej tylko doszedł ból pleców i brak smaku a właściwie wszystko jest gorzko-kwaśne ble.

Odnośnik do komentarza

Dora odpowiadam na posty bo rozumiem ludzi po prostu,zawsze taka byłam, wiele lat spędziłam w wolontariacie,to tu to, tam.taka potrzeba serca.A teraz, pracuje przy komuterze i robie sobie przerwy. Poza tym, człowiek się otwiera ,przed obcymi ludzmi,dla niektórych może być to forma terapii.Dlatego też Ciebie chciałam zachęcić do" radzenia ,"bo widzę że jesteś szczera i wiesz jak to robić.....
Na pewno masz zalety,każdy ma, tylko nie wszyscy je widzą,oj,to że potrafisz kochać to już jest zaleta,! A pasję ...trzeba w sobie odkryć,dobrze aby to była praca,wtedy nigdy ni e chodzisz do pracy:-))))

Odnośnik do komentarza

Taka dobra duszyczka z Ciebie ;). I takich ludzi sobie cenie.Choć już parę razy się "przejechałam" na ludziach których brałam za dobrych...
Jestem jeszcze w miarę młoda a zachowuje się jak stara babcia :P.Nie kręcą mnie imprezy gdzie leje się alkohol i pełno rozwrzeszczanych małolat.
Staram się być szczera, choć nie zawsze jestem bo boję się że kogoś urażę.Po prostu chce dobrze.Lubie pomagać innym,po części rozumiem ich ból psychiczny jak i fizyczny.
Nawet jako nastolatka nie miałam jakiś zainteresowań.Jako dziecko uwielbiałam przebywać z ludźmi biednymi,doświadczonymi przez życie i własne błędy bądź przez okrutny los.Lubiłam przebywać z "dziwakami" którzy z pozoru byli wredni,a tak naprawdę to była tylko taka zewnętrzna skorupa.
Zawszę jak coś zacznę to tego nie skończę bo w pewnym momencie dochodzę do wniosku że to nie dla mnie.Kiedyś chciałam rysować,coś tam sobie bazgroliłam- pochłaniało mnie to całkowicie, ale już tego nie robię.Nie wiem dlaczego, chyba nie chce mi się.
Mój świat to przyroda.Nie lubię dużych miast.
Praca hmm...Ciężko mieć pracę która jest pasją,biorę co jest a i tak mam problem ze znalezieniem byle czego.Do tego pracując męczę się bo mam arytmię i straszne duszności+zawroty głowy.Często bolą mnie jajniki bo mam torbiele.Często faszerowałam się prochami żeby jakoś wytrzymać dzień w pracy.Jak taka stara babcia.A co najgorsze to nie wiem czy czuję się tak bo coś tam mi dolega,czy to na tle nerwowym i to przez moją psychikę.Zawsze coś mi dolega.

Odnośnik do komentarza

Nie no chodź ostatnio chyba odkryłam swoją pasje,ale pieniędzy z tego nie ma,to tylko skarbonka bez dna...ale daje ogromną frajdę.Motocykl...Jeszcze nikomu nie mówiłam,ale chcę zrobić sobie prawo jazdy(namawiali mnie do tego,ale byłam na nie bo boję się samodzielnie jeździć). Ciekawe czy się przełamie...Chciałabym ;)

Odnośnik do komentarza

Witaj doraa! Po przeczytaniu wszystkich twoich informacji doszłam do wniosku, że to poważna sprawa z twoim mężem jest.Po pierwsze jeśli kochasz męża i chcesz z nim być ze względu na jego wady i pewnie zalety, może, też ma jakieś. To mam pewien chytry plan może zadziałać a może i nie zadziała ale spróbować można. Przede wszystkim kochana musisz się wziąć w garść a męża sposobem przekierować na dobre tory. Jeśli mąż twój tak ubóstwia swojego pieska to ty musisz być jak on . Zdaję sobie sprawę że masz dziecko obowiązki w domu, posprzątać trzeba i ugotować obiad . Musisz przejąć kontrolę nad waszym psem spróbuj tak jak mąż to robi , całą uwagę skup na piesku ,przy mężu mów do psiaka bardzo czule baw się z nim nawet jeśli to będzie dla ciebie bardzo trudne.Jeśli mąż będzie chciał się z nim bawić weź dziecko i psa na spacer i całą uwagę skup na psie to ma trwać cały czas.Po pewnym czasie pies będzie bardziej za tobą niż za nim. Przelej całą " miłość ''na twojego psa musisz trochę grać. Może tak być ,że jak On zobaczy,że darzysz jego wiernego przyjaciela w taki dla niego cudowny sposób to na nowo się w tobie zakocha. Jest takie Polskie przysłowie'' przez żołądek do serca'' wiemy że chodzi tu o dobre jedzenie.W przypadku twojego męża chodzi akurat o psa. Wiem że masz depresję ale postaraj się wziąć za siebie , może twojego męża przerasta twoja depresja i sam nie umie sobie z tym poradzić. Nigdy nie płacz przy mężu lepiej by widział że jesteś silną kobietą. Postaraj się za angażować w spólne wygłupy z mężem i psiakiem to też odstresowywuje .
Musisz ty przejąć inicjatywę nad waszym małżeństwem nie oczekuj że mąż cię pierwszy przytuli czy pocałuje. Chyba się nie boisz podejść do męża i bez powodu rzucić mu się na szyję i powiedzieć że go bardzo kochasz za to że macie wspaniałe dziecko. Jeśli warto ratować wasz związek to spróbuj.Życzę powodzenia i głowa do góry

Odnośnik do komentarza

Dora odważna jesteś....motocykl ho ho,jeżeli to Twoje marzenie to dlaczego nie próbować go zrealizować...pewnie ten wiatr we włosach....rozumiem..
Czemu juz nie rysujesz,wróc do tego...to tak uspakaja i daje zapomnienie,wpadasz w taki artystyczny trans....nic nie dociera ...moja mama trochę malowała, najchętniej kwiaty ...
Rzeczywiście masz racje, ja też nieraz musiałam.zweryfikować swoją opinie o niektórych "dobrych ludziach,czasem po wielu latach znajomości,Ja tak mam że zawsze, zakładam że mam do czynienia z dobrym człowiekiem i potem - dół jeżeli okaże się pomyliłam się.No bywa...Zresztą to nie słowa ale czyny mówią jaki ktoś jest naprawdę.Myślę też że każdy popelnia błędy,chodzi o to żeby przyznać się do tego i wyciągać wnioski, a nie isć w zaparte.

Robiłaś kiedyś badania na tarczycę,ja tez mam arytmię,zawroty i okazało się że to wina tarczycy ....a torbiele? nie można ich usunąć,czy w jakiś inny sposób zlikwidować ?

Odnośnik do komentarza

eeeh..
Dora odważna jesteś....motocykl ho ho,jeżeli to Twoje marzenie to dlaczego nie próbować go zrealizować...pewnie ten wiatr we włosach....rozumiem..
Czemu juz nie rysujesz,wróc do tego...to tak uspakaja i daje zapomnienie,wpadasz w taki artystyczny trans....nic nie dociera ...moja mama trochę malowała, najchętniej kwiaty ...
Rzeczywiście masz racje, ja też nieraz musiałam.zweryfikować swoją opinie o niektórych "dobrych ludziach,czasem po wielu latach znajomości,Ja tak mam że zawsze, zakładam że mam do czynienia z dobrym człowiekiem i potem - dół jeżeli okaże się pomyliłam się.No bywa...Zresztą to nie słowa ale czyny mówią jaki ktoś jest naprawdę.Myślę też że każdy popelnia błędy,chodzi o to żeby przyznać się do tego i wyciągać wnioski, a nie isć w zaparte.

Robiłaś kiedyś badania na tarczycę,ja tez mam arytmię,zawroty i okazało się że to wina tarczycy ....a torbiele? nie można ich usunąć,czy w jakiś inny sposób zlikwidować ?

Czy ja wiem czy jestem odważna...może trochę jeśli biorę odpowiedzialność tylko za siebie bo gdy wchodzą w grę inni to już taka nie jetem.Niestety wiatru we włosach nie ma bo motocyklista ma obowiązek jazdy w kasku,choć raz jechałam z otwartą szybką i nie mogłam złapać powietrza bo tak wiało :P,a wiec już tego nie robię ;). Na motocyklu "znikają" wszystkie problemy,zapomina się o wszystkim,po prostu się jedzie i podziwia widoki do tego ta atmosfera gdy jadąc prawie wszyscy motocykliści się z witają mimo że się nie znają.Oczywiście wśród nich są niemądrzy młodzi osobnicy którzy tak naprawdę tylko szpanują i podrywają małolaty...
Dokładnie tak,każdy z nas popełnia błędy...ale są osoby które idą w zaparte i nigdy się do tego nie przyznają...

Kiedyś robiłam tsh kilka razy,ale wszystko wyszło dobrze.Może to na tle nerwowym...Na torbiele bralam antybiotyk a po tym tabletki antykoncepcyjne.Niedługo idę do lekarza sprawdzić czy to coś dało,ale wydaje mi się że nie bo nadal bolą mnie jajniki tak jak wcześniej,brzuch mi puchnie od dołu.Do tego mam powiększony węzeł chłonny którego wcześniej nie czułam a teraz delikatnie mnie pobolewa -nie jest to jakiś straszny ból( zapomniałam powiedzieć obecnemu lekarzowi bo zawsze sie śpieszy).

Odnośnik do komentarza

.....wiesz przypomniała mi się taka historia z kaskiem....mój syn uczył się jeżdzić na rolkach...z początku nie za bardzo chciał zakładać kask wiesz.... a to za gorąco, nie wygodnie...zawsze coś tam.Ja oczywiście byłam niestępliwa,albo w kasku albo wcale.Któregoś dnia jeden z kolegów miał dosyć cieżki uraz głowy i pamietam słowa mojego syna- mama już teraz zawsze będę Ciebie słuchał, a nie mojej głowy której jest zawsze gorąco-:))))).Nie wiem właśnie dlaczego nie ma obowiązku jeżdzenia w kasku na rowerze czy na rolkach......Nie zawsze rodzice pomyślą o bezpieczeństwie swoich dzieci....a powinni...
Dora a co z przeziębieniem,już lepiej?Miałaś kiedyś robione usg tarczycy,często jest tak że tsh jest w normie a są guzki ,wole .....jeśli nie miałaś to może pomyśl o tym.....

Odnośnik do komentarza

Dzieci są bezcenne :D.Tylko żeby częściej pamiętały że mama ma rację.Moje jest oporne...Teraz ciągle dyskutuje i się kłóci ze mną-aż czasami mam ochotę zakleić buzię taśmą :P.
Z przeziębieniem już lepiej :). Nie miałam usg tarczycy.Objawy mam takie jakby to była tarczyca, ale żaden lekarz nie skierował mnie na usg.Nadmiernie się pocę nawet jak jest zimno(co może być na tle nerwowym) itd.Szczerze mowiąc nie mam siły latać po wszystkich lekarzach,bo a to ginekolog a to stomatolog i wiele innych.Nuży mnie takie latanie.Nigdy nie trafiłam na lekarza który by sie przejął i porobił wszystkie badania.I w końcu dochodzę do wniosku że nic mi nie jest tylko coś z moją głową nie tak.Jako dziecko często chorowałam na drogi oddechowe,co miesiąc antybiotyk doustny albo zastrzyki-nawet w lecie,wakacje spędzałam w domu bo przecież jestem chora i np mam zapalenie ucha...Już się nachodziłam i nabrałam tego świństwa po którym od dziecka boli mnie żołądek bądz wątroba-sama nie wiem co dokładnie.Na starość jeszcze się nachodzę... ;)

Odnośnik do komentarza

Dora no właśnie ja też mialam takie poczucia spływającego na mnie gorąca,okropne uczucie, miałam wrażenie że zaraz się roztopię....i dopiero usg uwidoczniło dwa wole i zrujnowaną tarczycę, przy czym tsh cały czas było w normie.
Także jak widzisz, różnie może to wyglądać.
A dzieci, no tak gdy są małe to mogą rodziców swoim gadaniem zamęczyć na śmierć:) ale na szczęście z wiekiem już nie będą takie wylewne....troszkę cierpliwości...
Wiesz, myślę że nie ma większego szczęścia dla matki czy rodziców jak dzieci,dzieci to cud, dlatego nigdy nie zrozumiem jak można znienawidzieć swoje dziecko,wyzywać, wyrzekać się (to w nawiązaniu do pewnego wątku, na którym też odpowiadałaś) .I jeszcze moje zdumienie, że dwóch facetów zgadza się z tą matką...że dobrze prawi....i że to ja jestem śmieszna.....Ten świat chyba fiksuje .....
Tak jak piszesz -dzieci są bezcenne i cieszę się gdy czytam takie słowa....to miód na moje serce....:-)))))

Odnośnik do komentarza

U mnie to chyba na tle nerwowym,chyba ;). Może w końcu trafię na jakiegoś lekarza który nie będzie znużony swą pracą ;).
No tak jak dzieci są małe to buzia im się nie zamyka, ale później z wiekiem ta buzia zamyka się dla rodziców i to ich boli bo chcą aby dziecko mówiło im wszystko i wiedziało że może na nich liczyć.
Również nie rozumiem takich rodziców bo jak można się wyrzec własnego dziecka.Ja wiem że dzieci są różne- te wzorowe i te niesforne- ale to nie one wybrały życie, nie one postanowiły przyjść na świat.Rodzice są za to odpowiedzialni i powinni nad nimi czuwać ;). Wiem jako rodzic, ale też jako niesforne dziecko że miłość matki wiele daje.Wiem że przychodzą momenty zwątpienia i bezradności co niektórych doprowadza do frustracji, ale trzeba jakoś nad tym zapanować...Droga rodzica nie jest łatwa,jest na całe życie.Są rodzice którzy nienawidzą swoje dzieci i są którzy tracą swój skarb np przez pijanego kierowce bądź przez śmiertelną chorobę(to jest najgorsze- przeżyć śmierć własnego dziecka),jakie to niesprawiedliwe...
Ja od swojego słyszałam wiele przykrych słów...ale wiem że tak naprawdę tak nie myśli i kocham je nadal tak samo.Nie wyobrażam sobie żadnej przyczyny żeby coś mogło to zmienić.
Wczoraj rozmyslałam nad sobą.Nad tym jak się zmieniam.Ja osoba zawsze wrażliwa, chcąca pomagać potrzebującym zmieniam się...Mój mąż nie jest taki wrażliwy.Potrafi mnie "pogonić" późnym wieczorem z psem na dwór,kiedy np wcześniej wymiotowałam przez cały dzień i czuję się fatalnie-bolało mnie to że nie troszczy się o mnie.Zaczynam robić podobnie, chyba się mszczę podświadomie.Wcześniej kiedy źle się czuł skakałam koło niego jak przy obłożnie chorym a teraz...mówię mu że jak ja jestem chora to muszę wszystko robić a więc niech i on tak robi...I zastanawia mnie to czy to jest dobre czy złe...To ja miałam zmieniać jego a nie on mnie...

Odnośnik do komentarza

....Dora najlepsza metoda to metoda małych kroczków.Poproszenie i chwalenie....nawet jeśli zrobi coś niedokładnie to i tak Go pochwal, następnym razem zrobi to lepiej.

Wyjeżdzamy na święta do naszej chatki w Bieszczady,ciężko będzie dotrzeć bo zaspy, ale od czego ma się dobrych sąsiadów,zawsze pomogą w potrzebie.

Dora ,aby te Święta były pełne miłości nie tylko dla Nowonarodzonego Pana Jezusa, ale też i Dla Was. Spokoju,zrozumienia,i przede wszystkim zdrowia.
Wszystkiego dobrego.:)))))))))

Odnośnik do komentarza

Dziękuję bardzo :).Nigdy nie byłam najlepsza w życzeniach ale życzę Ci Wesołych świąt,aby wszystkie marzenia się spełniły ,wewnętrznego spokoju oraz zdrowia.
Bardzo się cieszę że jedziecie do swojej chatki ;).
Ja jadę z dzieckiem do mamy .Obecnie sił mi brak.Usłyszałam że źle wychowuje dziecko,źle wykonuje swoje obowiązki domowe, nie mam pracy i jestem wiecznie ponura.
Choć kur* się staram to on tego nie widzi.Codziennie czekam na niego z ciepłym obiadem i często z usmiechem oraz nadzieją na czułość.
Dziecko jest jakie jest,buntuje się,marudzi i nie chce nic robić-staram się to zmienić po dobroci, a jeśli to nic nie daje to staje się twarda(jego zdaniem nie robię nic).
Nie mam pracy, szukam ale zero odzewu.
Do tego się dowiedziałam że już mu się nie chce,nie chce mu się ze mną kochać, nie chce mu się męczyć ze mną.
Mam ochotę zniknąć.Może nie na zawsze, ale chociaż na jakiś czas.Żeby była taka możliwość...Nie chce krzywdzić dziecka a tak bardzo nie chce mi się żyć.
Ja też już mam dosyć.Nie ma to jak lawina słów z jego ust..jeszcze przed świętami.

Odnośnik do komentarza

...och Dora strasznie mi przykro, może po prostu miał gorszy dzień i tak powiedział, może wcale tak nie myśli, często ludzie nie radzą sobie z własną bezsilnością i próbują wyrzyć się na kimś innym,może tak właśnie było.....
Może warto zostać u mamy trochę dłużej,mąż zatęskni...zobaczy wtedy, gdy przyjdzie do domku i nie będzie ciepłego obiadu...bałagan ...pusta lodówka....i wtedy doceni.To wszystko jest takie trudne,ja wiem,choć muszę przyznać dzięki Bogu ze nie z własnego doświadczenia ale widzę co się dzieje u znajomych.Nawet ludzie którzy do tej pory stanowili naprawdę dobre małżeństwa przeżywają ostry kryzys, jakaś zła siła zawładnęła tym światem ,ludzi zyją w ciągłym stresie,jedno drugiego by żywcem pożarło ,smutne ale prawdziwe.Wiesz że my ilekroć wyjeżdzamy do chatki to nigdy nie chce nam się wracać,tam jest inny świat, mamy takich 3 sąsiadów, ludzi którzy zostawili kiedyś wszystko i teraz żyją sobie w Bieszczadach...i nigdy nie żałowali swojego wyboru......
Wyjeżdzamy dopiero w piątek ale przygotowan zawsze dużo, ,,najważniejsze ze jak zajedziemy to już sąsiad w piecu napali ...będzie cieplutko.
Dora myślę że jeszcze będzie dobrze, czesem ludzie po wielu latach dopiero się docierają,teraz Ci trudno...ale odpocznij u mamy, ...do piątku jestem, możesz pisać a potem, to wiesz tam z internetem to różnie bywa...trzymam kciuki ...przytulam:)

Odnośnik do komentarza

Jedziemy same, on jeśli się namyśli niech przyjedzie.
Tak miał gorszy dzień,ale to go nie usprawiedliwia.W ten sposób robi mi krzywdę.Zawsze tak jest, ma zły humor to bierze mnie na rozmowę i nie da dojść do słowa.Ja zawsze wybuchałam płaczem bo to tylko słowa ale tak ranią...Tym razem nie płakałam przy nim.Urwałam tą rozmowę, tak po prostu.Nie miałam siły tego słuchać, i tak się czułam jakby ktoś dał mi w twarz.
Miał trochę racji jeśli chodzi o pracę, może gdybym trochę bardziej się postarała...ale ta depresja(myśli że już jej nie mam bo powiedział że już przeżył moje dwa napady i ma dość).
Ale jeśli chodzi o całą resztę to się z tym nie zgadzam.Boli mnie to że tak mówił.Dzisiaj odzywa się inaczej, ale mnie nadal boli wczorajszy wieczór....
Ja też nie będę miała internetu bo jadę na wieś ;).Z resztą nie chce siedzieć przed komputerem, tyle osób tam na mnie czeka.Może trochę mi to pomoże :).
Dziękuję eeeh że jesteś :)

Odnośnik do komentarza

Dora słowa ranią najbardziej,pewnie że tu nie ma żadnego usprawiedliwienia.,dorosły człowiek powinien nad sobą panować,bez dwóch zdań.Jeśli problemy nawarstwiają się niebezpiecznie a ludzie żyjący ze sobą nie potrafią w porę znależć wyjścia z sytuacji to konflikt gotowy.Potem to już tylko jest coraz gorzej.
Jezeli się kochacie to możecie to zatrzymać,ale musicie się dogadywać.Nie na zasadzie brania na rozmowy,Ty nie jesteś małym dzieckiem.Masz depresję, potrzebujesz natychmiastowej pomocy,jeżeli mąż uwaza że" kopniakiem" zachęci Cię do działania to niestety, nic z tego nie będzie...tym bardziej że jest wobec Ciebie niesprawiedliwy, nie dostrzega ile robisz dla rodziny.....
Myślę że dobrze zrobiłaś, przerywając rozmowę, może spróbuj za każdym razem powiedzieć mężowi dlaczego nie chcesz kontynuować rozmowy.

Odpocznij u mamy, spotkasz się z rodziną,napewno będzie fajnie, postaraj się nie myśleć o przykrych rzeczach,nabierzesz troszke sił, przy mamie wróci uśmiech, i humor się poprawi ....pamiętasz tę piosenkę ....-nie ma jak u mamy, ciepły piec, cichy kąt, nie ma jak u mamy, kto nie wierzy robi błąd...
Trzymaj się ...jutro jest nowy dzień...może lepszy....:-)))

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj czuje się winna.Złość mi przechodzi i zaczynam rozumieć o co mu chodzi.On nie chce źle,poczułam się zaatakowana i zachowałam się jak gówniara nie zastanawiając się nad znaczeniem jego słów.
Jest jeszcze gorzej.Powiedziałam trochę nie potrzebnie i bez sensu pewne słowa nie pomagajace lecz wrecz przeciwnie.Poranek przepłakałam przy dziecku, nie mogłam sie powstrzymac.Przynosiło mi chusteczki i powiedziało że jestem najlepszą mamą na świecie,po czym jeszcze bardziej się rozpłakałam.
Pogubiłam się w tym wszystkim.Głównym problemem jest brak mojej pracy.Powiedział że jak zwykle widze problemy zamiast szukac rozwiazan-i tu ma racje...
No tak nie ma to jak u mamy ;).Dziasiaj jadę i jutro już tam będę :). Pomogę trochę w przygotowaniach to może zapomne choc na chwile...Jeszcze gnebi mnie to czy on przyjedzie,raczej nie.Chciałabym żeby był z nami.

Odnośnik do komentarza

Tak naprawdę nic nie robię.Siedzę w domu.Zamykam się w swoim świecie.W dzisiejszych czasach niestety nie wystarczy tylko sprzatac gotowac i kochac.
Powinnam sie zabrac za siebie i ogarnac to wszystko.Tylko chyba nie potrafię.
Miałam tylko jedną pracę w której dobrze się czułam, niestety pracodawca okazał się zwykłym dupkiem i nie dał mi umowy o ktora sie upominałam i nagle stałam się zbędna...Pracowałam 6 dni w tygodniu po 9 a czasem 11-12 godzin,ale mimo to depresja nie pokazywała się.Za to dziecko było niesforne i nie chciało zostawać z babcią bo niestety ale jest oziębła...czasami mam wrażenie że też kocha tylko psy...A na opiekunkę mnie nie stać...Nie chcę żeby dziecko było oziębłe i czuło się zbędne.
Aj...czemu ciągle ze mną coś nie tak...Nie potrafię się zmienić... :(

Odnośnik do komentarza

Dorcia nie wpędzaj się w poczucie winy,to sytuacja Was przerosła,najlepiej przed wyjazdem porozmawiajcie sobie tak od serca,powiedz mężowi że bardzo zależy Ci żebyście te Święta spędzili razem.To jest czas wybaczania,więc myślę że będzie dobrze.....Kochacie się ...to jest najważniejsze.
Od nowego roku spróbuj w takim razie szukać jakiegoś zajęcia,choćby na kilka godzin w tygodniu,jezeli mówisz że wtedy gdy miałaś pracę nie miałaś depresji,to moze rzeczywiście potrzebujesz wyjść do ludzi chociażby,nie mówiąc już o innych aspektach.
Trzymaj się cieplutko.Do" zobaczenia" po świętach A teraz proszę o szeroki uśmiech!....i pamiętaj że zawsze możesz się zmienić....:-)))))))

Odnośnik do komentarza

Mąż nie jest katolikiem a więc mu to bez różnicy, święta czy nie...dzień jak co dzień.Ja niby jestem, lecz wiarę utraciłam już jako dziecko.Nie chodzę do kościoła, nie modlę się , nie myślę o tym że tam na górze ktoś jest,ale pewności nie mam czy go nie ma...nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni.Święta to dla mnie czas spotkań z bliskimi, czas przebaczania i nic więcej...
Nie wiem czy jest jakaś nadzieja na to że będzie dobrze, powoli ją tracę...Wiele razy obiecałam że się zmienię, sobie i mężowi...ale do tej pory obietnicy nie spełniłam choć uważam że obietnica to obietnica-trzeba ją spełnić, albo przynajmniej się starać ze wszystkich sił.On się zawiódł na mnie a ja na sobie i trochę na nim.Znowu miałam myśli że życie nie jest dla mnie i że chyba czas to zakończyć, ale moje dziecko ni z tego ni z owego powiedziało "mamo ja cię nigdy bym nie zostawił" aż się popłakałam...

Odnośnik do komentarza

Brałam przez miesiąc tabletki na depresję,pilam je codziennie chcąc z tego wyjść.Gdy tabletek było już mało trzeba było iść się zapisać do lekarza aby przypisał następne opakowanie,ale nie poszłam...Tak jak już wcześniej pisałam nie wiem dlaczego,może się boję,nie wiem.Potrzebuje osoby która powie "chodź idziemy do lekarza" i wtedy chyba bym poszła.Ale nie mam takiego kogoś...Nawet jakbym jakoś przekonała do tego męża to i tak nie ma kiedy,pracuje całe dnie i tak o to pozostaje sama...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...