Skocz do zawartości
Forum

Bardzo niska samoocena przy braku nieśmiałości


Gość Zid

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

mam 18 lat, pewnie zacznę banalnie, ale... nie mam już sił.
Moja samoocena leży w gruzach, wszystko wali się na raz.

Na początku opiszę siebie - nigdy nie byłem nieśmiały, nadal taki nie jestem. Wiele ludzi jednak tak o mnie myśli, ponieważ bardzo starannie dobieram znajomych - po prostu nie pasuję do większości równieśników, których (w wieku 18 lat) jedynym tematem są gry komputerowe, a w głowach im tylko rzucanie się samolotami z papieru i pokazywanie, że każdy z nich jest "lepszy" we wszystkim.
To długi temat, ale ogólnie od zawsze separowałem się od klas szkolnych - przez co oczywiście na własne życzenie bywałem "odrzucany". Ale to mi nie przeszkadzało, ba, do dziś mi to nie przeszkadza, taki jestem, trochę tylko boli, że tyle lat, dzień w dzień, muszę przeżywać wszystko na nowo, co 2 minuty powtarzając sobie w myśli "co ja robię wśród tych idiotów?...
Wiecznie kłócę się z wychowawczynią, która jest młodą, uważającą się za "pępek świata" osobą. Dodatkowo ona ciągle mi wypomina, jaki to jestem inny, nienormalny, że mam swój świat itp.

Powracając do nieśmiałości - nie czułem jej nigdy, pewnie dlatego, że za czasów podstawówki byłem wysyłany na wszelkie konkursy, śpiewałem bardzo często, więc nie było mowy o nieśmiałości.
Mimo to już wtedy (!) miałem o sobie zdanie jako o tym "gorszym", właściwie wtedy się to zaczęło.
Zdobyłem masę pierwszych miejsc, mimo to nigdy w pełni się z nich nie cieszyłem, bo zawsze powtarzałem sobie, że dostałem 1. miejsce z litości. Bo przecież ja i tak śpiewałem o wiele gorzej, niż reszta. Bo przecież jak ja mogłem wygrać? Moja mama zawsze była ze mnie ogromnie dumna, starała się być na każdym możliwym konkursie. Jednak ja nie czułem dumy z siebie, a zażenowanie, że znów ktoś poszedł na litość i postanowił dać mi 1. miejsce.

Teraz, okres dojrzewania, z samooceną jest jeszcze gorzej - moja twarz w gimnazjum pokryta była masą pryszczy, co zrujnowało moje mniemanie o sobie. Co najgorsze, do dziś mam trądzik. Nie tak "obfity" jak w gimnazjum, mimo to nadal muszę kryć się z "diodami" na twarzy. Chodzę do dermatologa, jednak on nic nie pomaga, mam wrażenie, że tylko pogarsza sprawę na własną korzyść, a to już drugi mój dermatolog.
Do tego wszystkiego dochodzi... moja waga! Mierząc ok 175cm, ważę niecałe 55kg. Od zawsze słyszę docinki "chuderlak", "szkielet", "patyk". Wiele razy nawet od moich (nielicznych) znajomych słyszę - nieświadome z ich strony - bolące mnie teksty, typu "rany ale ty jesteś chudy", "kiedy ty przytyjesz?". Wiele razy tłumaczyłem im, że to tak samo, jakby do bardzo otyłej osoby powiedzieli "rany, ale ty jesteś gruby" - tego by nie zrobili, a osoby zbyt chude są niejako dyskryminowane...
Niestety to nigdy nie poskutkowało, nadal słyszę to samo od tych samych osób.

Dalej o wyglądzie? Oczywiście... mój nos - nie pamiętam, czy miałem w przeszłości jakiś wypadek, ale jest on krzywy i ogromny. Nie chodzi o to, że mam garba, jego czubek jest po prostu wyjątkowo masywny. I tu znów docinki "fajny nos".
Za każdym razem gdy patrzę w lustro czuję obrzydzenie, do swojego odbicia w lustrze robię miny z obrzydzenia. Nienawidzę patrzeć na swoją twarz, a już tym bardziej nienawidzę patrzeć na swoje ciało - jest po prostu obrzydliwe, chude, patykowate...
Najgorsze, że nic mi nie pomaga.

Dodatkowo, zauważyłem, że gdy tylko usłyszę jakikolwiek komplement, nawet niezwiązany bezpośrednio ze mną, a np. z jakąś częścią mojego ubrania, to szybko próbuję przemienić ten komplement w wadę, lub udowadniam na siłę, że to coś wcale nie jest takie fajne, często nawet zmyślając różne historie tylko po to, żeby ktoś jednak nie myślał o mnie pozytywnie. Nienawidzę komplementów. Czuję, że są nieszczere, wypowiadane "z łaski".

Pomijając kwestię wyglądu i charakteru... W moim życiu też nie mam łatwo.

Od zawsze kiedy pamiętam, moi rodzice byli wiecznie w kłótniach. Non stop ciche dni, na zmianę z wrzaskami i wyrzutami.
Przez całą tą sytuację, do której dochodzą też problemy finansowe, jakieś 2 lata temu moja mama próbowała popełnić samobójstwo - wzięła masę środków przeciwbólowych. Na szczęście udało się ją uratować. Została skierowana do szpitala dla znerwicowanych. Po pobycie tam postanowiła wyjeżdżać zarabiać do Niemiec. Od dawna nie mieszkamy już z ojcem (zdradził mamę, wymyślał niestworzone rzeczy w sądzie, byle płacić jak najmniej alimentów na mnie i brata), więc gdy mama jest za granicą, my jesteśmy sami.

Teraz o moim bracie... to chodzący idiotyzm. Kradnie pieniądze nie tylko mojej mamie, ale i mi, łącznie z perfumami, dezodorantami, ubraniami, podkrada mi nawet bieliznę! Nie mogę mieć nic dla siebie - bo on to bierze, po czym stwierdza, że "taki miał kaprys", lub "nie wiedział, że to moja kasa"!
Mieliśmy już szafę na klucz, jednak on ją rozwalił, by dostać się do środka.

Mało tego... jestem gejem. Moja natura nie pozwala mi przejmować się opinią ludzi, która jest jaka jest. Głęboko w poważaniu mam homofobiczne teksty, gdy je słyszę. Jednak w środku, to wszystko zebrane do kupy naprawdę boli... Takie odrzucenie, ze względu na odmienność, w czymś, na co inni się nie godzą. Nawet teraz pisząc to, myślę sobie, że przecież mnie nie interesuje opinia innych, ale jakieś drugie "ja" mówi mi, że jednak powinienem się nad tym zastanowić...
Często mam wrażenie, że w mojej głowie siedzą dwie osoby - jedna, totalnie olewająca wszystkich ludzi, druga, jednak wrażliwa na słowa.

Mój tekst jest naprawdę długi, ale to nie koniec.
Jestem ogromnym fanem zwierząt. Zawsze powtarzam, że wg mnie człowiek nie powinien istnieć na Ziemi, miejsce jest tylko dla zwierząt.
Często oglądam filmy, zdjęcia z wszelkich farm, jak traktowane są tam zwierzęta, jakie są tam warunki uboju... Jestem ogromnie wrażliwy na tym punkcie, a czuję taką bezsilność...

Nie wiem nawet co chcę robić po skończeniu szkoły średniej. Nie mam pomysłu na przyszłość.
Od zawsze marzyłem o wyjeździe do USA/Kanady, jednak to niemożliwe, lot w jedną stronę kosztuje ponad 5 tysięcy, a i nie mam tam żadnych znajomości, by zapewnić sobie jakiejś pracy...

A teraz, co skłoniło mnie właśnie dziś do napisania tej wypowiedzi...
Otóż niedawno zapisałem się na kurs prawa jazdy, szło mi coraz lepiej, jednak dziś była totalna klapa, przez co cały dzień wmawiam sobie, że jestem totalnym idiotą, że nie nadaję się do niczego...

Więc, jak to w końcu ze mną jest... Jak można nie być nieśmiałym, jednocześnie mając tak tragiczne zdanie o sobie? Moja znajoma kiedyś powiedziała mi, że współczuje mi, że jeszcze nigdy nie pomyślałem o sobie, że jestem "fajny". Nie jestem fajny, jestem żałosny, bo swoje problemy muszę opisywać na forum internetowym...

Moim jedynym prawdziwym przyjacielem, jest mój ukochany pies. Niestety on nie będzie żył wiecznie... To najgorsza myśl, jaka czasami przewija mi się w głowie, że zostało nam tak niewiele wspólnego czasu... Teraz pisząc to, mam łzy w oczach i kluchę w gardle - on zawsze był ze mną i nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego, bez mojego jedynego przyjaciela...
Często powtarzam sobie, że gdy on umrze, ja popełnię samobójstwo, nie wytrzymam sam, bez niego... Mój pies jest jedyną istotą, do której biegnę się przytulić gdy jest mi źle. Jedyną, której uczucia są szczere!

Nawet nie liczę na odpowiedź, musiałem to gdzieś wylać...
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

A ja Ci bardzo chętnie odpowiem, a wiesz dlaczego, bo zobaczyłam w Tobie wiele dobra, jesteś bardzo wrażliwym chłopakiem,chociaż niesamowicie krytycznym wobec siebie,ale tak mają wszyscy dojrzewający ludzie,wyglądem się nie przejmuj natura z czasem poprawi to co teraz trudno Ci zaakceptować.Ale nie rozumiem, dlaczego nie chcesz uwierzyć że te wszystkie pierwsze miejsca to dlatego że faktycznie umiesz śpiewać, zastanów się czy gdybyś był jurorem w takim konkursie to przyznał byś komuś zwyciestwo z litości, krzywdząc w ten sposób innych? Na pewno nie.Jesteś po prostu najlepszy i z tego się ciesz, rozwijaj się w tym kierunku,nie zmarnuj talentu.Wiesz ja też kocham, zwierzęta i ich los nigdy nie jest mi obojętny,jeżeli mogę cośkolwiek dla nich zrobić, to jestem szczęśliwa.Myślałeś o wolontariacie w schronisku? Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

erni13
Do tego wszystkiego dochodzi... moja waga

Białko i siłownia. Dalej ci już nie pomogę, bo jestem ograniczonym homofobem.

Zapewne doskonale wiesz, że mięśnie nie tworzą się z powietrza.
Zeszłotygodniowa przygoda z siłownią skończyła się nadwyrężeniem mięśnia w zgięciu ręki, przez co do wczoraj nie mogłem jej wcale wyprostować. Tak, idiota ze mnie. Jestem chudy i słaby, próbowałem przytyć już na milion sposobów, moja lekarka stwierdziła, że to po prostu "taki typ" i ze względu na budowę ojca nigdy tego nie zmienię...

Dzięki wszystkim za dobre słowa, wczorajszy dół, a raczej krater, minął, wszystko jednak niestety nadal aktualne, ale jakoś trzeba sobie radzić... Póki co, mam cel zdać to cholerne prawo jazdy. Dziś jednak dowiedziałem się, że niestety pieniądze przeznaczone na samochód dla mnie musiały zostać wydane na co innego... Nie ma to jak dobra motywacja.

Strasznie dużo wielokropków w moich wypowiedziach, przepraszam za to.

Odnośnik do komentarza
Gość Załamany_sobą

przeczytalem cale. i moge ci powiedziec na swoim przykladzie. Tak samo w gim mialem tak samo chudy jestem i wysoki i wszyscy mi to wypominaja ale u mnie to juz choroba sprawdz czy moze nie jestes "ektoformikiem" ja juz od podst. bylem za powazny jak moja klasa i inne dzieci i to sprawialo wiele problemow nie patrz na to co sie dzieje teraz patrz przed siebie napewno sie ulozy tylko trzeba walczyc ale niestety ta walka jest bardzo trudna i wyboista ;/ Powodzenia ci zycze jak cos zawsze mozna popisac ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...