Skocz do zawartości
Forum

Czy facet może wybaczyć zdradę?


tom79

Rekomendowane odpowiedzi

Stary, jakbym siebie widział 5 kobiet i dwie żony temu. Cokolwiek byśmy Ci nie radzili i tak zrobisz swoje. Będą radzić Ci cierpliwość i przeczekanie a Ty zrobisz burdę następnego dnia. Powiedzą wyluzuj a Ciebie kurwica z trzęsiawką wezmą. Poradzą trzymać gębę na kłódkę a Ty wyzalisz się pani w sklepie. Wiem, bo mnie samego szlag trafiał. Zdrada uczuciowa? Że nie kocha? Też tak miałem. Najpierw uczuciowa a potem dupy też da. Szokujące? Brutalne? Kiedyś starszy gość na siłowni (trenowałem jak debil. Dla niej) powiedział mi że kobiety to takie zwierzątka i żebym zaczął być samcem. Miałem go za chama. Głupi byłem. Gdybym posłuchał wtedy, miałbym nadal moje małżeństwo. Albo znacznie krótszą deprechę i szybciej poukładane. Natomiast co do wpier....nia gogusiowi to sprawa kluczowa. Trzeba i tyle. Bo tak. W imię zasad. Niech się nie pcha między wódkę a zakąskę. Samopoczucie po czymś takim - bezcenne. Jak jest teraz? Teraz jest ok. Znam swoją wartość. Wiem gdzie są granice i zasady gry. Przestrzegamy? Jesteśmy razem. Odwala? Może nie powinniśmy być razem i już. I na koniec - od kilku lat jestem naprawdę szczęśliwy. Czasem tylko myślę że to Ona się więcej stara niż ja, ale jej tego nie mówię bo to ja jestem samcem a Ona samiczką i tak jest najlepiej

Odnośnik do komentarza

Dziwny ten temat. Za dużo skarżenia się, za mało działania. Jeżeli Ty z zamiast rozmawiać z żoną wolisz jęczeć jak Ci źle, to nic dziwnego, że ona potem rozmawia z kim innym.

A w małżeństwie wina zawsze leży po obu stronach.

Wydaje mi się jednak, że sytuacja jest do rozwiązania. Kobiety potrzebują rozmowy, podzielenia się uczuciami, tym, co dla nich ważne i co sobie myślą na różne tematy. Zwykle zwracają się z tym najpierw do męża. Staraj się w takim razie słuchać życzliwie żony i interesować się się jej sprawami. Poproś ją samą, żeby Ci różne rzeczy opowiadała - ale spokojnie i powoli. Nie zastąpisz jej od razu przyjaciela. Rozmawiajcie codziennie chociaż pięć minut - ale konsekwentnie, co dnia. Potem dłużej i dłużej.

Poproś żonę o wskazówki. Skoro zależy Ci na trwałości związku, co osobiście popieram, to musisz coś zrobić w tym kierunku. Powiedz żonie, że chcesz, żeby była z Tobą szczęśliwa i spytaj co masz dla niej zrobić. Zapytaj o jakąś konkretną, jedną rzecz - czy chciałaby dostać kwiaty, czy chciałaby iść na kolację do restauracji, czy chciałaby, żebyś wrzucał skarpetki do kosza z praniem zamiast na ziemię - cokolwiek. A potem tę rzecz dla niej zrób. I zapytaj o kolejną. Normalna kobieta po jakimś czasie (ale z góry mówię, że nie da się przewidzieć - po jakim) zacznie odwzajemniać te starania.

Nie wracaj stale do tematu zdrady. Za to bądź wytrwały w staraniach o odzyskanie jej uczucia i niech żona to widzi. Ostatecznie jesteś jej mężem! Skoro za Ciebie wyszła, to jakąś skłonność do Ciebie musiała zachować.

I polecałabym Ci dwie książki (w tej kolejności):
1. "Młodzi i miłość" Pulikowskiego i Urbaniaków - zwłaszcza rozdziały o kobiecości i męskości, komunikacji i przyczynach trudności w małżeństwie,
2. "Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy" Johna Eldredge.

To są książki chrześcijańskie, jeśli jesteś niewierzący, postaraj się tym nie zrazić. Ale z uwagi na to, że chrześcijanie podkreślają wagę trwałości małżeństwa, to zawarte w nich rady mogą być akurat tym, czego potrzebujesz. Bo muszą działać. Resztę zawsze możesz pominąć.

Pozdrawiam, Gem.

Odnośnik do komentarza

Przeczytałam jeszcze Twój wczorajszy post i muszę dodać:

Nikt nie jest doskonały. Ani Ty, ani ona. Ale to wiecie sami nie od dziś. A awantury są trudne do opanowania, jeśli stale żyjecie w takim stresie.

Wiem z doświadczenia, że kiedy mężczyźnie na czymś zależy, to potrafi to osiągnąć. Postaw sobie za cel odzyskanie żony i opracuj plan.

Postaraj się też mieć jakieś wyjście awaryjne na wypadek wściekłości - ktoś proponował bieganie, świetny pomysł. Cokolwiek, co odwróci Twoją uwagę. Wiadomo, że będzie trudno, ale da się uniknąć kłótni. I trzeba jak najbardziej je wyeliminować, bo przecież tylko pogarszają sytuację.

Na marginesie, wysiłek fizyczny powoduje wzrastanie poziomu endorfin w organizmie (tzw. "hormony szczęścia"), więc jak najbardziej znajdź sobie jakąś siłownię, bieżnię, basen, chodnik, cokolwiek!

Życzę Ci powodzenia! I uwierz, że odzyskanie żony jest możliwe. Znam przynajmniej jedno małżeństwo, które miało olbrzymie trudności i problemy, otarło się o rozwód, a teraz żyje całkiem nieźle. I znam też dużo małżeństw trwających mimo takich zwykłych kryzysów. Bo kryzys jest w małżeństwie czymś co się zdarza.

Gem

Odnośnik do komentarza

Ona już dawno do mnie wróciła. Kolega mojej żony nie istnieje to palant i ona o tym wie. Spakować się rozwieść żaden problem , cały majątek i tak jest mój. Tylko wiecie w czym jest problem , że ja ją kocham i kocham swoje dzieci i nie pozwolę by ktoś je skrzywdził . ( ja też jej ani dzieci nie skrzywdzę). To wszystko na temat nie których postów. Pozdrowienia
Jako ciekawostkę powiem , że wolę słuchać kobiet niż ,,prawdziwych samców alfa".

Odnośnik do komentarza
Gość pomidor666

Masz całkowitą rację, że się wściekasz.

Miałem podobną historie i wiem, że to ciężka sprawa. Twojej żonie najwyraźniej odpowiada taka sytuacja: u Ciebie ma dach nad głową, a u tamtego czułe słówka, (czy coś tam jeszcze innego). Czuje się bezpiecznie pod każdym względem, dlaczego więc miałaby chcieć to zmieniać ? Jej to odpowiada.

Musisz to zmienić. Niech poczuje ciężar swoich decyzji - że nie da się trzymać dwóch srok za ogon. Niech ta sytuacja przestanie być dla niej komfortowa.
Zamiast chodzić po terapeutach,
wystaw żonę za drzwi. Tak jest. Niech ten tamten o nią zadba. Niech idzie do niego, skoro tak bardzo go kocha. Niech straci grunt pod nogami - dopiero wtedy może do niej coś dotrze.

Odnośnik do komentarza
Gość Taki jeden z wielu.

Mam pomysł, może porozmawiaj jak cywilizowany człowiek z tym kolesiem i wytłumacz mu jaka jest sytuacja, rozmowę najlepiej nagrywaj, nie daj się ponieść, zobacz kto to jest.
Wytłumacz mu ze ją kochasz ze jest dla ciebie całym światem i wali ci się życie przez to, poproś go o zerwanie z nią kontaktu. Może spróbuj przekupić. Sam nie wiem ciężka sprawa, powinieneś też zabiegać o swoją kobietę, przynieść jej kwiat od czasu do czasu, powiedzieć coś miłego. Powodzenia! a tego kolesia co cudze wyrywa powinno się powiesić za jaja!

Odnośnik do komentarza
Gość anananana22

Wina leży po obu stronach tak samo jak chęć starania obu partnerów. Nikt nie będzie szczęśliwy żyjąc z kimś kogo się nie kocha. Obawiam się że dziś jest ten Pan a za kilka lat będzie kolejny. Zastanów się gdzie chcesz być za kilka lat, jak chcesz aby Twój związek wyglądał. Pamiętaj że sytuacja napięcia i długiego kryzysu w małżeństwie jest większym szokiem dla dzieci niż sam rozwód. Musicie porozmawiać o swoich potrzebach, wadach i zaletach a następnie podjąć decyzję. Wiem ,że łatwo się mówi - najcięższa jest rozmowa. Nawet jak jej dasz gwiazdkę z nieba a ona będzie kochała innego to Ty sobie zmarnujesz życie a ono jest tylko jedno. Trzymam kciuki za odpowiednią decyzje dla Was o rozstaniu bądź o byciu razem.

Odnośnik do komentarza

Żałosne dzieciaki z żałosnymi poradami przyszły bo zobaczyły link do tego tematu na Joemonsterze. Co to w ogóle za rady "zostaw ją" "wypierdol z domu". Banda przygłupów nie znająca życia NIE ROZUMIE, że on tą kobietę KOCHA !! A jeśli kocha się kogoś tak jak ten facet to nie zaprzepaszcza się 12 lat życia z kobietą, którą się nadal bardzo kocha. Widać, że nikt z tych osób nie miał nigdy podobnego problemu i nigdy nikogo nie na prawdę kochało... Szkoda, że młodzież tego nie rozumie i wchodzi tu ze swoimi nic nie wartymi komentarzami...

Odnośnik do komentarza

słuchaj, psycholog to taki przyjaciel za pieniądze... uwierz mi, doradzi ci żeby się rozstać jak już nie będzie widział szans zarobku - na 100%. Kochasz ją, znam to uczucie ale zdrady, fizycznej czy psychicznej bym nie wybaczył, znam siebie i wiem że nie da rady. Zdrada to najgorsze co może się przytrafić w związku. Ludzie kłamią, im kłamią w bardziej błahych sprawach tym lepiej ale łamanie fundamentalnych zasad w związku to już przegięcie, sorry ale taka jest prawda i ktoś to w końcu musiał to napisać (mimo że ja też potrafię wiele wybaczyć mojej kobiecie, ale kocham ją bezgranicznie). Musisz z nią porozmawiać. Zastanów się czego jej może brakować od Ciebie, może coś spaprałeś, obiecaj że się poprawisz i popraw to, napraw to wszystko a jeśli się nie da to najodpowiedniejsze będzie rozstanie.

Odnośnik do komentarza
Gość Tomasz19999999

Witaj Tom.

Cóż czytam twoje posty i ciężka sprawa. Skoro nie uprawiała z nim seksu, to jednak myśli o tobie i nie rzuciła wszystkiego "by oddać się tylko mu". Myślę, że powinieneś o nią walczyć, bo jak sam napisałeś - kochasz ją. Ja na twoim miejscu starałbym się ile tylko mam sił... Może przegrasz tą walkę, lecz powiesz nie poddałem się! Walczyłem o to, o co tak naprawdę mi zależy czyli żona i dzieci, walczyłem o cały mój świat. I tak naprawdę jeżeli ona zdecyduję jednak że odejdzie o Ciebie, to ja i tak byłbym szczęśliwy że mogłem spędzić ostatnie chwile razem, być może oschłe, ale razem. Może potrzebuję trochę czasu, ale niech widzi, że się starasz... To graniczy nawet z nachalnością pewną, ale przynajmniej jest to szczere, po prostu tak zależy, że jakby się mogło to by się gwiazdkę z nieba tej osobie dało. Przeżyliście razem kilkanaście lat, to naprawdę dużo, może Ty się zmieniłeś? Przypomnij sobie co ona w tobie pokochała i czy nadal jesteś powiedzmy taki sam? Być może ona znalazła to w tamtym mężczyźnie co w tobie znikło... Wierzę, że jesteś dobrym i uczciwym, kochającym tatą, mężem. Ratuj swoje małżeństwo, ja uważam, że tak naprawdę kocha się tylko raz... Gdy już naprawdę nie będzie ratunku, nie zapominaj nigdy o dzieciach i nie ważne w jakim wieku są, staraj się być przy nich codziennie. Wierzę, że wam się uda... Cóż, niezbyt chronologicznie to napisałem, ale jest naprawdę ciężko tak powierzchownie wydać jakąkolwiek opinię, jeżeli to przeczytasz mam nadzieję, że wyłapiesz sens.
Życzę Ci chłopie żeby Ci się wszystko ułożyło, może was to wzmocni bardziej... Jeżeli chcesz pogadać, "pomejlować" to odpisz w następnym komentarzu, myślę, że jestem w stanie Cię dokładnie wysłuchać i jakoś wesprzeć.

Pozdrawiam, Tomasz.

Odnośnik do komentarza
Gość JohnyWalker

Tom. Podziwiam Twój upór i wytrwałość. Sam przechodziłem coś takiego daaaawno temu. Też był ten "trzeci", też "tylko psychicznie", itp. To były 4 miesiące mojej walki o kobietę, udowadniania, że mi zależy, że to wszystko ma sens, itp.
Wszystko wróciło do normy, był płacz i przepraszanie za głupotę, takie tam pierdoły. Byłem szczęśliwy, że wszystko teraz już będzie dobrze. Było przez niecałe pół roku... Potem dowiedziałem się od niej wprost, bez żadnych emocji, że przespała się ze swoim "przyjacielem" i że to koniec. Zrobiła to w czasie, kiedy teoretycznie wszystko było idealnie!
Ja wcześniej zrobiłem tylko jedną mądrą rzecz... Zabezpieczyłem "dowody", czyli jej maile z tym trzecim, listy, smsy, itp. Miałem też całe szczęście znajomych, którzy potwierdzili w sądzie jak na prawdę było. O dziwo w sądzie (a sprawie przewodniczyła PANI SĘDZIA!) zrobili z niej zwykłą dz**kę. Dzięki moim dowodom dzieci są teraz ze mną, a ona ma przyznane weekendy. Niestety korzysta tylko raz w miesiącu, góra dwa....

Najlepsze jest ponoć drugie małżeństwo, bo ludzie nie dobierają się wg swoich zalet, a wg wad, które są w stanie zaakceptować..... AMEN!

Odnośnik do komentarza

Mam wrażenie jakbym przeczytał własną biografię. Jak widać, zawsze odbywa się to tak samo. Scenariusz powielany identycznie. Nasze małżeństwo się nie rozpadło. 7 lat po podjętej decyzji o pozostaniu razem, wewnątrz nadal pozostaje wielka wyrwa po niegdysiejszej miłości. Ona tej luki już nie wypełni. Za wiele złych słów padło. Zbyt wiele bólu było z tym związane. Zarzucam sobie że nie odszedłem wtedy. Strach przed utratą ukochanych osób, bo i dwójki dzieci, lęk przed samotnością i nie wiem co jeszcze... Dziś czuję się pusty, ze zrujnowaną samooceną, samotny mimo że w związku. Zastanawiam się jaki cel ma tak gówniane życie? Może właśnie w tym jest odpowiedź? Może celem w tym wcieleniu jest nauczyć się wybaczania i bezwzględnej miłości? Jeśli tak, to mam przed sobą niemałe wyzwanie.
Ty powinieneś się zastanowić co będziesz czuł za te kilka lat. Każdy z nas jest inny. Ale jedno Ci powiem. Nie wierz jej że skończyła. Jeśli raz zrobiła Ci krzywdę bez bolesnych dla niej tego konsekwencji, to zrobi to ponownie.

Odnośnik do komentarza

Primo - naprawdę nie wiem, dlaczego Joemonster podaje linki do takich forów - tak czy inaczej, dobrze zrobił.

Tom, przeczytałam za jednym zarazem 12 stron więc wczułam się od początku w sytuację. Cieszę się, że wychodzicie na prostą. Mam 23 lata i zero doświadczenia w tego typu sprawach, więc wiele Ci doradzić bym nie mogła. Jednak to co mnie przyciągneło do Twojej historii to fakt uczucia do kogoś innego będąc w związku. Nigdy się nie zakochałam i szczerze mówiąc nie śpieszno mi do tego. Kilka miesięcy temu poznałam kogoś. Wystarczyły 3 dni znajomości. No i wstrząs emocjonalny. Nie zakochałam się, nie było motylków w brzuchu, odliczania minut do spotkania, itd. Było uczucie nieznane mi wcześniej. Nie zakochałam się. Zaczełąm po prostu kochać. Chcę jego dobra nade wszystko, myślę wpierw o nim, potem o sobie, cieszę się jak mu się coś układa, czuję się źle jak ma problemy. Wiem, że to samo On czuje do mojej osoby. Tylko, że to jest bardzo dziwna forma uczucia, o której nigdy wcześniej nie miałam pojęcia. On ma dziewczynę, są razem od 6 lat, wiedziałam o tym od samego początku, nie jestem zazdrosna bo i nie mam o co. Dziewczyna o mnie wie o to akceptuje (co jest dla mnie wręcz heroiczną postawą). Widzieliśmy się 3 dni jakieś 4 miesiące temu, potem skype, potem 4 dni znowu spędzone wspolnie. Nigdy do niczego nie doszło bo wiemy jakie są nasze granice. Wiemy, że to taniec na cienkiej linie, ale próbujemy. I wiem, że to brzmi absurdalnie, dla kogoś kto czegoś takiego nie doznał. Tłumaczę to sobię, że jest to miłość karmiczna, wiem, że go kocham, ale wiem też, że bez problemu mogę się zakochać w kimś innym, moich uczuć względem niego to nie zmieni. I tutaj po długawym zagmatwanym wyjaśnieniu pytam się: Czy zaakceptowalibyście tą formę uczucia waszego partnera do innej osoby, wiedząc o tym od samego początku i wiedząc na jakiej zasadzie to uczucie funkncjonuje? Czy zaakceptowalibyście słowa "Kocham go, ale to inna miłość. Może to karma. Jednak to Ciebie kocham tak jak kobieta kocha mężczyznę i to z Tobą chcę dzielić moje życie"
Co na to moi drodzy?

Odnośnik do komentarza
Gość pomidor666

~cereja
Czy zaakceptowalibyście słowa "Kocham go, ale to inna miłość. Może to karma. Jednak to Ciebie kocham tak jak kobieta kocha mężczyznę i to z Tobą chcę dzielić moje życie"

Gadanie pensjonarki.
Nigdy nie można się na to godzić. Dla kobiety, która dla mnie jest najważniejsza, ja też mam być najważniejszy. Żaden trzeci nie będzie mi się pętał. Wóz albo przewóz.

Odnośnik do komentarza

O miłość się nie zabiega, nie handluje się nią, a tym bardziej o nią nie targuje. Zdradza, bo czuje się niekochana, bądź kochana niewystarczająco. Z reguły problem leży w facecie, masz nikłe doświadczenie z kobietami oprócz żony, ożeniłeś się za wcześnie, nie poznając dokładniej kobiecej natury i praw nią rządzących. Pomysł i sama zdrada nie biorą się z powietrza. Skoro chodzisz do psychologa, nie potrafisz nawiązać dialogu ze swoją żoną. Możesz próbować odbudować związek, ale jeśli nie popracujesz nad sobą skończy się znowu tak samo. Jak dla mnie Twoje małżeństwo jest pomyłką spowodowaną pośpiechem.

Odnośnik do komentarza

pomidor, "Dla kobiety, która dla mnie jest najważniejsza, ja też mam być najważniejszy." - i byłbyś najważniejszy, czy to jednak znaczy, że związek oznacza zamknięcie się na wszystkich dookoła? Oczywiście o zdradzie nie ma mowy, dla mnie coś takiego nie istnieje

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...