Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić sobie z mamą, która wszystko wie najlepiej?


Gość Maluszkaaa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Maluszkaaa

Zacznę od tego, że mam 22 lata, mam męża i dziecko (to nie był ślub w ciąży i ze względu na ciążę). Chcieliśmy się wyprowadzić i zamieszkać samodzielnie, ale mama mnie uprosiła, abyśmy zostali u niej (tzn u moich rodziców) w domu, bo ja studiuję i bardzo jej zależało, żebym dała radę skończyć te studia i powiedziała, że mi pomoże. Dom jest spory więc nie było problemu, mamy ładnie umeblowany, wymalowany pokój, gdzie śpię ja i moje dwa skarby.
Na początku było wszystko super, choć moja mama lubi być najmądrzejsza i lubi wtrącać się w nasze sprawy, co tłumaczy dobrem mojej córki i że "ona nie chce się, broń Boże, wtrącać, ale...". Jednak ostatnio jest coraz gorzej. Ona chyba myśli, że nadal mam 15 lat i może obracać moim życiem jak jej się podoba. Nie ma jeszcze nawet 50 lat więc nie jest tak łatwo, jak mogłoby się wydawać :).
Jej pokój jest największy i jest tam telewizor, to chyba miejsce w domu, gdzie toczy się całe domowe życie, bo każdy tam przesiaduje poza babcią (ona też z nami meszka). Często tam przebywam z dzieckiem i do niedawna nic jej nie przeszkadzało, bo przecież dziecko, jak to dziecko - gdzie jest, tam porządku nie zostawi po sobie :) zwłaszcza te małe. Moja córka jest bardzo żywiołowa i czasem jest z nią ciężko, taka prawda. Jednak już od jakiegoś czasu mamie strasznie odbija. Ogólnie jesteśmy obie nerwowe, choć ja nie jestem tak obrażalska. No i ciągle się czepia, że jest bałagan, choć staram się utrzymać porządek po dziecku. Dla niej jedna rzecz leżąca na podłodze, to wielki bałagan i powód do ogromnych kłótni. Czasami mam wrażenie, że ona jest jakąś pedantką, bo nigdy nie można jej dogodzić, choćbym się bardzo starała i nawet gdy pod jej nieobecność (mama pracuje) zrobię ładny porządek w jej pokoju, to ona zawsze znajdzie powód, żeby coś skrytykować. Gdy jej nie ma, to jest spokój, a gdy wraca z pracy, to są wieczne sprzeczki i psucie humoru. Nawet wchodzi do nas do pokoju i też komentuje, co jej się nie podoba, że coś tam leży nieschowane itp. Ciągle jest to samo, nie znam kobiety, która by wszędzie widziała bałagan. Druga rzecz, to zbyt duże wtrącanie się do wychowywania mojego dziecka. Jestem jej bardzo wdzięczna za pomoc, ale mama ma się za wzorową mamuśkę, która wszystko wie, bo jest ode mnie starsza. I uważa się za mądrzejszą od wszystkich. Za malucha byłam niejadkiem i pamiętam jak wpychała mi jedzenie na siłę, aż któregoś razu po prostu zwróciłam całą michę jedzenia. Teraz z moim dzieckiem robi to samo. Moja córcia nie jest kompletnym niejadkiem, ale mam wrażenie, że zniechęciła się do jedzenia i dlatego często nie chce jeść np zup. Lubi bardzo mięso i najczęściej wcina je z chęcią. No ale mam problem, bo mama też jej lubi wpychać jedzenie. Córka krzyczy, bo nie chce jeść, a ona na nią krzyczy i wymyśla aby tylko zjadła i właściwie karmi ją na siłę (jasne, że ja ją karmię, ale jak ona widzi, że już ulegam, bo przecież przez lejek jej nie wleję do buzi, to zawsze musi przyjść i jej wmuszać). A gdy ja chciałabym czasem pokazać córce, że jak nie zje, to zgłodnieje i przyjdzie, bo nic innego nie dostanie, to mama już wymyśla na mnie, że jej by serce pękło, że dziecko nie chce jeść, że to moja wina, bo mała nie dostaje posiłków o stałej porze i tysiące innych powodów, dla których niby mała nie chce jeść, a to wszystko moja wina... A prawda jest taka, że (ja tak to widzę) córka nie chce jeść, bo się zniechęciła przez wmuszanie jej, a jedzenie np zup jest dla niej karą, a nie czymś co przynosi przyjemność i jest smaczne. Córeczka i tak jest okrąglutka i zdrowa, wiele razy mówiłam to mamie w kłótni, a ona ciągle swoje, że moje dziecko powinno więcej jeść, bo mało je (a dodam, że je 4 posiłki na dobę i w międzyczasie jakieś owoce np banany, jabłka i inne rzeczy, ale np potrafi zjeść 5 kiełbasek na raz lub wtrąbić całego dużego banana). Znam wiele dobrych matek i żadna nie wpycha swojemu dziecku na siłę jedzenia i wtedy dzieci nie traktują tego jako kary. Jednak moja mama uważa, że ona wie najlepiej jak postępować z niejadkiem.
Inna rzecz, to ciągłe krytykowanie mnie, nawet przy gościach (np gdy przyjdzie ktoś znajomy do mojego rodzeństwa itp). Może nie robi tego dosłownie albo myśli, że nikt nie słyszy, a tak naprawdę to każdy to widzi. Ostatnio nie wytrzymałam i wykrzyczałam jej przy gościu, że robi mi wstyd itp. A wcześniej strasznie mnie wkurzało, że ona przy gościach robiła z siebie mamuśkę mojego dziecka tzn nie dosłownie, ale rozmawiała z gośćmi tak, jakby to ona wychowywała moje dziecko (ojciec to samo), a tak naprawdę to ja prawie całe dnie spędzam z moim dzieckiem, czasem byłam już tak padnięta, bo to żywiołowa dziewczynka i szalona, ale co kogo to obchodzi, prawda? Owszem, mama pomagała i pomaga mi przy dziecku, ale to wcale niedużo, czasem wyjdzie z małą na spacer, żebym mogła odpocząć lub pomoże mi z dzieckiem, gdy chcę się uszykować kiedy gdzieś jadę lub w innych rzeczach, ale na pewno nie można nazwać tego w ten sposób, iż ona wychowuje moje dziecko. Mąż mi pomaga o wiele więcej niż ona, gdy tylko może.
No i ostatnia sprawa... pokłóciłam się z nią wczoraj tak, że do dziś praktycznie się do mnie nie odzywa. Już nie wytrzymałam nerwowo, bo to była kłótnia właściwie o nic i skończyła się na tym, że wykrzyczałam jej, żeby poszła się leczyć do psychiatryka. Tak, poniosło mnie, ale żebyście czasem ją słyszeli. Ona ma się za świętą i uważa, że skoro jestem od niej młodsza i mieszkam w jej domu, to nie mam nic do powiedzenia, że tylko ona może mi mówić, żebym się zamknęła i inne przykre rzeczy, a ja nie. Nie jestem już dzieckiem i też mam swoje zdanie, ale ona nigdy nie przyjmuje tego do wiadomości, wiecznie tylko potrafi się obrażać jak małe dziecko. Pokłócimy się na dany temat, a ona jak królewna nagle wielce obrażona (gdybym ja miała się tak obrażać o to, co ona mówi mi czasami, to bym chyba już dawno wylądowała w szpitalu dla czubków) i mówi, że ja jej nie szanuję, przy okazji porusza inne tematy, często związane z moim dzieckiem, wytyka mi moje niby błędy i ogólnie pełno tego jest, a wszystko zawsze zaczyna się od niewinnego tematu. I ona nie widzi swojej winy i chyba myśli, że ja nie mam rozumu i uczuć. Nigdy nie przeprasza,ale zawsze przychodziła się godzić (wtedy to ja musiałam jej dawać buziaka w policzek zamiast ona przyznać się do błędu) lub po prostu przechodziło jej szybko. A tym razem chyba ją kompletnie wzięło, bo już drugi dzień nic prawie do mnie nie mówi. Nie rozumiem tego wcale. Jak można być tak dziwną osobą, żeby nie widzieć tego, jak jest się irytującym? Zawsze szanowałam swoją mamę, sprzeczałyśmy się, ale nigdy nie powiedziałam jej nic złego i przykrego, a ostatnio powoli mi się wymyka, bo już nie wytrzymuję. Ciągłe czepianie się, jej humorki, wtrącanie się w moje życie - wszystko to muszę znosić. Żałuję, bo ostatnio dwa razy powiedziałam do niej "zamknij się" - tak odruchowo, choć tego nie chciałam, a ona zaraz obraża się jak jaśnie pani, choć wiele razy tak do mnie mówiła i nie tylko tak.
A z moim tatą bywa jeszcze gorzej, bo on mi potrafi powiedzieć, że jestem głupia (nie tak w kłótni tylko dosłownie - on ma mnie za głupią i wiele razy mówił mi przykre rzeczy) itp.
Marzy mi się, żeby mieć święty spokój i wyprowadzić się, ale wiem, że będę też tęsknić, bo w gruncie rzeczy bardzo jestem do mamy przywiązana i ona do mnie. Pewnie gdybym chciała się wyprowadzić, to by mnie prosiła, żebym została, bo studia itd. I tym samym jesteśmy związane ze sobą, bo ja potrzebuję pomocy jeśli chodzi o studia, a jej chyba jeszcze bardziej zależy na tej mojej nauce niż mi heh...
Dziękuję wam jeśli dobrnęliście do końca :)

Odnośnik do komentarza

Słuchaj a może wyprowadźcie się gdzieś ale w pobliże domu Twoich rodziców. W ten sposób wy będziecie mieli jakąś prywatność, będziesz mogła decydować o wszystkim ale jednocześnie będziesz blisko mamy. Bo innego sposobu ja nie widze, Twoja mama widać lubi się wtrącać i nic nie możesz z tym zrobić. Jeśli będziecie choć trochę odseparowane to może po pierwsze da to jej do myślenia, po drugie Ty sobie odpoczniesz, po trzecie może doceni wtedy ciebie.

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza

Toksyczna matka, toksyczny ojciec... Nic tylko wiać z dzieckiem na ręku i mężem pod pachą.
Poczytaj sobie o tym wpisując w google pomoc osobom z toksycznych rodzin.
Chcesz mieć bardziej przejrzysty przykład: mój wątek toksyczny trójkąt z teściową tutaj lub na netkobiety.pl

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Rzeczywiście najlepszym rozwiązaniem dla Twojej rodziny byłaby przeprowadzka - to pokazałoby Twojej mamie, że umiesz radzić sobie z wychowaniem córki i prowadzeniem domu sama.
Jednak jeśli ze względu na studia jest to niemożliwe powinnaś jasno określić granice ingerencji Twojej mamy. Powiedz jej, że doceniasz wszystko co robi dla Ciebie i Twojego dziecka, ale to Ty jesteś mamą i chcesz wychowywać córkę po swojemu. Na początku mama może zareagować gwałtownie na takie zmiany, ale jeśli będziesz konsekwentna powoli Twoja mama powinna się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

uciekać jak najdalej!!!!! moja matka zawsze taka była, mam 63 lata , matka 85 i nadal traktuje mnie jakbym miała 3 latka, była niespełna rozumu a ona oczywiście wszystko wie najlepiej, jest najmądrzejsza itp. itd. Jestem znerwicowana, rozwiedziona przez nią, sąsiedzi i cała rodzina ma jej dosyć....a ja muszę w tym tkwić.......i jest coraz gorsza....UCIEKAĆ !!!!

Odnośnik do komentarza

No cóż trzeba wreszcie dorosnąć. Mam  męża , dziecko to idę na tzw. "swoje".  Trzeba wzięść kredyt kupić moeszkanie lub wyjanąć. Niestety jak sie ma dziecko to trzeba mu zapewnić  przyszłość, a nie gnieżdzić się z rodzicami i narzekać na wszystko.  Swoję drogą posiadanie dziecka w tak młodym wieku wiąże sie z wyrzeczeniami, ale żeby wychowywałao się w ciepłej  rodzinie trzeba sie wyprowadzić, powalczyć o swoją rodzinę. nie być zależnym od nikogo.

Odnośnik do komentarza
W dniu 19.09.2019 o 13:39, Gość ewbożena napisał:

uciekać jak najdalej!!!!! moja matka zawsze taka była, mam 63 lata , matka 85 i nadal traktuje mnie jakbym miała 3 latka, była niespełna rozumu a ona oczywiście wszystko wie najlepiej, jest najmądrzejsza itp. itd. Jestem znerwicowana, rozwiedziona przez nią, sąsiedzi i cała rodzina ma jej dosyć....a ja muszę w tym tkwić.......i jest coraz gorsza....UCIEKAĆ !!!!

Jestem młodsza od Ciebie, ale moja mama też jest po 80 i chyba mam ten sam problem. Wprawdzie od dekady mieszkam między 200 a 300 km od domu rodzinnego, ale co roku biorę córkę na część wakacji do mojej mamy. I co roku jest gorzej. Do mojej mamy nic nie dociera... Te wyjazdy to nasza jedyna odskocznia od codzienności ale im jestem starsza tym gorzej znoszę przepychanki z mamą na punkcie tego, że wszystko robię źle jeśli chodzi o wychowanie dziecka. Każda taka wymiana zdań kończy się stwierdzeniem Mamy, że jaj jej nienawidzę. Mam już ego naprawdę dość. Zwłaszcza, że z tą nienawiści to nieprawda.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...