Skocz do zawartości
Forum

Beznadziejny etap w związku i rozważanie odejścia


Gość Aichaaaaaa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Aichaaaaaa

Od roku mieszkamy razem we wspólnie wynajętym mieszkaniu, razem ze znajomymi. Początkowo wszystko układało się dobrze, jednak po czasie zaczęło dochodzić do coraz częstszych kłótni, w których mój partner wypominał mi wszystkie moje wady i wpędzał mnie w poczucie winy. Kilkakrotnie przyłapywałam go na kłamstwach. Często w towarzystwie robił mi przykrość, nie mając nawet minimum wrażliwości i wyczucia. Po wszystkim oczywiście obwiniał mnie "o wymyślanie chorych historii". Zupełnie nie szanuje mnie, zwraca się do mnie niemiło, czasem nawet obraźliwie. Próbowałam z nim rozmawiać, o tym co mnie boli, dlaczego się tak zachowuje, ale każda rozmowa kończyła się tym, że darł się na mnie, że jak zawsze wszystko wiem najlepiej, a on jest tym najgorszym. Jest to krzywdzące, ponieważ nie jestem osobą skromną. Wiele jego znajomych często mówi, że jest on szczęściarzem mając mnie jako partnerkę. Opiekuję się nim, gotuje dla niego (nie z obowiązku, a z przyjemności, przynajmniej kiedyś) oraz zawsze bardzo go wspieram. Od pewnego czasu mało rozmawiamy, nie okazujemy sobie czułości. Chcę się rozstać. Wielokrotnie po kłótniach padało słowo rozstanie, jednak zawsze wracał i miną pokrzywdzonego i słodkimi słowami namawiał mnie do próby ratowania związku. Zgadzałam się. Niestety sytuacja ma się coraz gorzej. Mój partner jest coraz bardziej nerwowy, krzyczy na mnie i wścieka się bez powodu. Nie wiem już sama, czy nadal go kocham... wiem jedno... to już nie jest ten mężczyzna, z którym chciałam spędzić resztę życia. Czasem obwiniam siebie za to, że wątpię w to uczucie, czuję się jakbym go zdradzała.
Można powiedzieć, że okoliczności naszego poznania były ciężkie - on był w trakcie rozwodu. Mimo to zaczęłam się z nim spotykać i po pewnym czasie zostaliśmy parą (to było już dość długo po rozwodzie). W sumie od samego początku to ja byłam podporą dla niego, nie odwrotnie. Myślę, że źle określiłam wtedy sytuację, myślałam, że to właśnie ten jedyny. Teraz myślę, że popełniłam ogromny błąd, że postanowiłam z nim zamieszkać. Sprawa jest skomplikowana, on zrezygnował z pracy w swoim miejscu zamieszkania i podjął pracę w Warszawie, gdzie ja studiuje. Każde rozważania nad rozstaniem przerywa mi myśl " co on zrobi? gdzie zamieszka? czy będzie go stać?", nadal moja troska o niego nie pozwala mi zrobić nic dla siebie... Przy każdym temacie rozstania on podkreśla, że nie wie co on zrobi, gdzie zamieszka, bo do miasta rodzinnego nie wróci, wpędza mnie to w poczucie winy i ulegam.. Od kilku miesięcy nie współżyjemy, mimo że on tego chce, ja nie potrafię.. nie mam na to ochoty. On nie jest nawet na tyle stanowczy żeby odejść, choć widzi, że nie jestem z nim szczęśliwa, a w zasadzie już więcej nas dzieli, niż łączy.

Odnośnik do komentarza
Gość Aichaaaa

Słuchajcie dziewczyny, rozstaliśmy się.
Jakiś miesiąc temu kategorycznie powiedziałam, że nie zniosę już dłużej tej sytuacji. Powiedziałam, że chce się rozstać. On oburzony stwierdził, że będzie nocował u przyjaciela. Kiedy wyszedł do łazienki chciałam zobaczyć w jego telefonie, gdzie dokładnie będzie spał, chciałam żeby został na noc i nie kręcił się po mieście. Bałam się o niego więc sprawdziłam. I co się okazało? Że od dawna ma już pocieszycielkę. Pisał o mnie z koleżanką z pracy... skarżył się na mnie, że jestem dla niego okropna i oziębła, a on tak się stara, a ona pocieszała, że na pewno znajdzie lepszą ode mnie. Bardzo mnie to zabolało. Po rozstaniu nie mieszkał w domu, ale miał tu swoje rzeczy. Przychodził 2 razy dziennie po ubrania. Przy każdych odwiedzinach dochodziło do dzikich awantur, w których mieszał mnie z błotem. Twierdził, że wszyscy ostrzegali go przede mną, że "przejedzie się na mnie". Szczerze powiedziawszy to sytuacja była w 100% odwrotna, bo wszyscy znajomi ostrzegali mnie abym się z nim nie wiązała tak poważnie, bo jest niedojrzałym egoistą i ma problemy z hazardem. No ale cóż, naiwność jest przywilejem młodości, przyznaje byłam głupia. Oczywiście hazard musiał zostać wplątany w rozstanie, mój ex szantażował mnie, że jeśli nie pozwolę mu wrócić, to on znów zacznie uprawiać hazard. Przez ten okres rozstania przybyło mi chyba z 30 lat, jestem tak wykończona i rozbita... Któregoś dnia kiedy przyszedł się przebrać przyprowadził do mojego mieszkania swoją koleżankę z pracy, to wszystko żeby mnie upokorzyć. Później przy kłótniach zrobił ze mnie jakaś materialistkę, twierdził że kupował moją miłość za prezenty. Bardzo szczerze powiem - guzik prawda! Kiedy mieszkaliśmy jeszcze osobno, często musiałam mu pomagać finansowo, pożyczać kasę, której nigdy mi nie oddał. Wtedy twierdził, że jest zadłużony przez byłą żonę, kredyty na wesele itp, ale jak się później okazało, to przez hazard. Strasznie byłam głupia że z nim zamieszkałam, od początku miałam wyrzuty, ze to był ogromny błąd. Na początku po przeprowadzce mój przez jakiś czas nie miał pracy, ja nas utrzymywałam. Jakoś starczało kasy. Później kiedy on znalazł pracę, sytuacja się poprawiła chciałam zapełnić niedobory w szafie, więc odkładałam kasę, sprzedawałam rzeczy przez net i kupiłam dość sporo nowych ciuchów. Wcześniej przez długi okres nie kupiłam nawet głupiej podkoszulki, bo każdy wolny środek pożyczałam jemu, a jak każda kobieta chciałam ładnie wyglądać. Dostałam też gotówkę na ciuchy w prezencie do mamy za dobre oceny na studiach. On za każdym razem krzywo patrzył kiedy kupowałam ciuchy za swoje pieniądze!! Raz dołożył mi 200zł do zimowego płaszcza, zgodziłam się na to tylko dlatego, że on zaczął dużo zarabiać. Kolejnym razem na przeprosiny kupił mi koszulę. Po rozstaniu wypomniał mi każdą złotówkę! Zrobił ze mnie jakaś "blacharę". Pytałam jak mu nie wstyd po tym ile pieniędzy wyciągał ode mnie, ale dla niego to się nie liczy. Ważne, że kupił mi koszulę i dołożył do płaszcza. To rozstanie wykończyło mnie jak nic innego. Teraz on oczernia mnie przez naszymi wspólnymi znajomymi twierdząc, że można mnie kupić prezentami, że jestem okropna i tylko siedzę na allegro. Ja nie uważam tu, że jestem bez winy. Jestem dość trudna i ciężko mnie zrozumieć. Postąpiłam również nieodpowiedzialnie, że z nim zamieszkałam...

Odnośnik do komentarza
Gość Komercha

Daj sobie z nim spokój. Dobrze się stało, że od niego odeszłaś. Nie dość że hazardzista to jeszcze sknera i egoista. Olej go. Skoro Twoi znajomi Cię przed nim ostrzegali to wiedzą jaki on jest więc raczej nie uwierzą w jego wersję. Powinnaś wystawić mu rzeczy za próg i powiedzieć, że skoro miał tak źle z tobą to niech zabiera swoje rzeczy i przechowalni z waszego mieszkania nie robi.

Odnośnik do komentarza
Gość Aichaaaaa

Wiecie, jakby to była prawda i faktycznie by mnie "kupował" za prezenty to jeszcze rozumiem. Ale to jest bzdura wyssana z palca!! Sprzedawać i kupować zaczęłam dopiero jak praktycznie przestaliśmy już ze sobą rozmawiać. To był też dobry sposób na zwalczanie nudy, nigdzie nie wychodziłam ze znajomymi żeby jego nie zostawiać samego, a on też nigdy nie miał pomysłu żeby zabrać mnie gdzieś na spacer, czy zrobić cokolwiek! Lepiej siedzieć przed komputerem całymi dniami. Próbowałam z nim wiele razy rozmawiać o tym, co mnie boli, ale każda rozmowa kończyła się tak, że cytuje "wiecznie narzekasz i zawsze jesteś najmądrzejsza", to była metoda na rozwiązanie problemów. Jak nie zarabiał dużej kasy i ja nas utrzymywałam był jeszcze w miarę znośny, ale jak zaczął zarabiać to nagle stał się panem świata, w ogóle mi nie pomagał, ciężko było wyciągnąć od niego kasę nawet na rachunki, na życie, na jedzenie w ogóle się nie dokładał. Wydawałam dużo pieniędzy żeby utrzymać nas, więc jak tylko chciałam sobie coś kupić, to najpierw musiałam coś sprzedać. Tylko dlatego było mnie stać na ciuch, czy kosmetyk. On chyba nawet nigdy nie był zainteresowany tym, czy jestem szczęśliwa. Jego eks żona mnie prześladowała, wytykała mnie palcami na ulicy, naśmiewała się ze mnie, a on nawet w takiej kwestii nie potrafił chociaż udać, że mu na mnie zależy. Prosiłam go, aby udał się na terapię uzależnień, ale mimo wielu rozmów nie poszedł. Na swoją eks wydawał masę kasy, wiem bo jego kolega mi mówił, że co najmniej raz w tygodniu zabierał ją na duże zakupy i nie żałował jej na nic! Nie mówię, że oczekiwałam, że będzie mi kupował jakieś prezenty, ale kto tak postępuje, że mimo dużych zarobków jest utrzymankiem studentki?!
Widziałam na portalu społecznościowym, że napisał że jest singlem i nasi wspólni znajomi pisali komentarze, że bardzo dobrze że tak się stało i jakieś uwagi co do mnie. Wiem, ze na 100% przedstawił im nieprawdziwą wersję, z resztą zawsze miał tendencje żeby to z siebie robić ofiarę...

Odnośnik do komentarza

no to pięknych masz znajomych. Ale to dobrze, takie sytuacje pokazują na kogo możesz liczyć a na kogo nie. Kto jest Twoim prawdziwym przyjacielem a kto takiego gra. Wiesz on na pewno podał taką wersję w któej wychodzi na niewiniątko, nikt sam siebie nie będzie oczerniał...Szkoda że ciebie nikt o zdanie ie zapytał

A dragon whisper her name,
on the east.
You win, or you die.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...