Skocz do zawartości
Forum

Jak pomóc cioci, której mąż umiera na raka?


Rekomendowane odpowiedzi

Długo się zastanawiałam czy o tym pisać i doszłam do wniosku, że warto. Chodzi o moją ciocię Małgosię, ma 48 lat a mój wujek 56. Mój wujek od wielu lat miał problemy z płucami. W zasadzie odkąd pamiętam, to zawsze się mówilo, że wujek chory itd. Pracował w trudnych warunkach, do tego palił papierosy. Od pewnego czasu jest na rencie, ale mimo wszystko każdy wiedział co się dzieje - ma raka płuc. O raku dowiedzieliśmy się juz jakiś czas temu, ale czuł się jako tako. Kasłał i charczał, po jakimś czasie zaczął pluć krwią. Był nie raz w szpitalu, w tej chwili jest w domu. Leży. Sama skóra i kości. Ma przerzuty. Tak naprawdę nie ma z nim żadnego kontaktu, przyjmuje bardzo duzo leków, przychodzi pielęgniarka i daje mu zastrzyki, chyba morfinę. Moja ciocia mieszka z nim sama. Jest załamana. Nie tylko tym, że patrzy jak umiera jej kochany mąż ale także tym, że widzi jak cierpi. Wujek czuje się bardzo źle czasem jak jest lepszy dzień to coś mówi, ale tak jakby nie pamiętał co, jakby nie wiedział gdzie jest, czasem mówi coś co nikt nie wie o co mu chodzi. Pielęgniarka przychodzi, daje mu leki. Nie je już niestety. Lekarze mówili aby podawać nutriki ale nawet i tego nie je. Jest mi bardzo przykro patrzeć na ciocię i na wujka byłam u nich w święta, to strasznie to przeżyłam. Ta choroba jest straszna... ile zostało mu życia? Pare dni? pare miesiecy? Nie wiem. Wszystko zależy od tego jak organizm bedzie walczył. Ciocia jest załamana, bardzo go kocha. Ciocia codziennie dba o niego i wierzy, że może będzie lepiej. Nie wiem co o tym myslec, chcialabym im pomóc, ale naprawdę nie wiem jak. Ich córka mieszka za granicą, była w listopadzie, teraz nie może przyjechać. Ja czasem tam wpadam robie zakupy, albo o tak wpadam co słychac, ale teraz w te święta zrozumiałam jak bardo cioci ciężko, jak bardzo źle wujek wygląda. Nie wiem co robić, wiem, że nie ma lekarstwa na raka, zwłaszcza, że są już przerzuty, ale ta choroba zabija tak naprawdę dwie osoby - wujka i Małgosie. Codziennie rano czeka na pielęgniarkę, na zastrzyki, w nocy wstaje i sprawdza czy wujek oddycha, pogotowie nawet pare razy bylo wzywane, czasem wujek mowi jak go boli brzuch ze to straszny bol. Nikt chyba nie wie co ta biedna kobieta przezywa tego nie da sie opisac. Chciałabym jej pomóc ale jak? Powiem szczerze, ze boje sie tam chodzic. Nie chce zapamietac wujka w takim stanie. Jeszcze rok, dwa lata temu był normalnym facetem, a teraz jest cieniem człowieka. To jest koszmar, nie wiem jak jej pomóc. To co ona przechodzi i ludzie w podobnej sytuacji to jest coś tak strasznego, że człowiekowi słów brakuje. Jak jej pomóc? Czy ktoś zna jakikolwiek sposób, aby mojej cioci pomóc? Codzienne życie z osobą, którą się kocha, a która umiera w pokoju obok. Prosze poradźcie coś bo my z mamą siedzimy i nie wiemy co robić, Małgosia jest siostrą mojej mamy, więc moja mama również cierpi, zwłaszcza, że wujek jest naprawdę wspaniałym facetem. Co robić w takiej sytuacji, co może człowiek, jak pomóc umierającemu, aby odchodził godnie i bez bólu?

"Kiedy jest smutno, kocha się zachody słońca..."Mały Ksi

Odnośnik do komentarza
Gość szukająca p

wiem, że to nie rada, ale są grupy wsparcia, na gazeta.pl jest jest forum dot.chorych na raka (ono ma taki optymistyczny tytuł, wyleciał mi teraz z głowy). Odwiedzaj ciocię, żeby nie była sama, pilnujcie, żeby wujek nie cierpiał z bólu.
Bardzo Wam współczuję. Bądzcie dla siebie dobrzy i wyrozumiali. Piszę to, bo wiem, że czasami jak nieszczęścia człowieka przerastają to potrafi być niemiły dla kogoś, kto nie zawinił.
Pomyśl, może w jakiś sposób możesz uprzyjemnić życie cioci albo wujkowi, może książkami do poczytania. Nie jesteś lekarzem, ani Bogiem - nie wiń siebie za to.
I napiszę, że trzeba mieć nadzieję do końca (nawet jak stan wujka jest tak poważny)-moze to głupie, ale dowiedziono, że organizm bardzo zależy od psychiki.Jak się walczy to to coś daje.

Odnośnik do komentarza

a czy ciocia rozpatrywała opiekę paliatywną? Może ona odbywać się w domu.
A ja o tej pompie też słyszałam, i tam dawkuje się własnie morfinę żeby pacjent nie cierpiał i nie trzeba było wzywać karetki, tylko nie wiem czy ona w Polsce jest dostępna. Lekarz ustala max dawkę jaką w ciągu dnia może wziąć pacjent. W ciągu dnia w zależności od stopnia bólu pacjent, albo osoba opiekująca się nim aplikuje sobie dawki. Ale nie może przedawkować bo gdy zostanie przekroczony limit to pompa nie wydaje leku.

Odnośnik do komentarza

Znam to uczucie, moja teściowa też umiera na raka. Szkoda mi jej bardzo, bo nie zasłużyła na to.
Właściwie nic nie możesz zrobić, teraz tylko musicie się starać, żeby on nie był sam w tych chwilach, właściwie ostatnich.
A wy wszyscy macie nauczkę (do palaczy), bo takie są skutki palenia i gdyby nie te piep**one papierosy, to nie byłoby tylu nowotworów!

Odnośnik do komentarza

Oprócz takiej pomocy, o której pisze Karolina, można też zaproponowac cioci pomoc psychologiczną. Taka sytuacja w jakiej się znalazła na pewno jest ciężka, zwłaszcza, że wujek przebywa w domu. Opiekuje się nim cały czas i na pewno bardzo przeżywa każdy dzień patrząc, jak cieżko choruje ktoś, kogo kocha. Myślę, że pomoc psychologa nie tylko doda jej energii, aby pomagała wujkowi, ale także zmotywuje ją do zaopiekowania się sobą, bo stres i nerwy na pewno i ją wyniszczyły. Dobrze by też było, gdyby wyrzuciła z siebie żal i wszystkie emocje. Rozmowa z psychologiem może pomóc - niestety nie wujkowi, nie poprawi to jego stanu zdrowia, ale może choć trochę podniesie na duchu ciocię, oswoi ją z chorobą wujka, pomoże jej się pogodzić z nią i przygotowac do tego, co może ja spotkac. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Ojej, to straszne. Ja sobie czegoś takiego nie wyobrażam, nie mogę sobie wyobrazić jak to jest mieszkać z tak ciężko chorą osobą, którą się kocha i patrzec jak umiera, tak bezczynnie. Okropne. Myślicie, że to jest jakaś kara? Patrzeć na cierpienie kochanych osób? Ja myślę, że to jest gorsze niż by się samemu cierpiało... Sandra trzymaj się, musisz wspierać ciocię i wujka, niech wiedzą, że jesteście z nimi. Nie próbujcie ich na siłę pocieszać, bo niby jak... czasem dobrze jest po prostu przyjśc i pomóc posprzątać, ugotować, żeby ciocia odpoczęła, nic nie trzeba mówić, tylko tam być, blisko. Co do bólu to znalazłam taki artykuł w necie, może okaże się pomocny... bez przesady, medycyna w 21 wieku to chyba powinna mieć jakieś metody na łagodzenie bólu cierpiących... http://www.echirurgia.pl/opieka_paliatywna/bol_w_chorobie_nowotworowej.htm

Nie możecie się poddać, pamiętajcie, że ciocia nie może się totalnie załamać, ona musi żyć, dla siebie i dla męża!

Love, laugh and live! :)

Odnośnik do komentarza

bardzo Ci współczuje.... Wspieraj ciocię, często ją odwiedzaj by nie czula się sama z tym wszystkim. Może czasami zaproś ją do siebie by na chwilę odpoczęła, może zaproponuj wynajęcie opiekunki choćby na dwie godziny, tak by ciocia miała chwilę dla siebie

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza

Zawsze mnie to zastanawia co robić w takich sytuacjach, bo każde pocieszenie wydaje mi się groteskowe i takie nieodpowiednie. Nie wiem jak to określić ale nigdy nie wiem co powiedzieć, bo będzie dobrze - odpada, trzymaj się - jakoś mi nie pasuje, jestem z wami - teraz bo za chwile wyjdzie a dana osoba zostanie , współczuje wam - problemu nie rozwiązuje. I tak mogę ciągnąć w nieskończoność. Nigdy nie wiem jak wesprzeć daną osobę by nie wyglądało to sztucznie i by dana osoba naprawdę poczuła wsparcie a nie tylko to że ktoś z obowiązku się tak zachował. Nie wiem czy wy też tak macie, może ja jestem jakaś inna..

Odnośnik do komentarza

do hej...
wiesz co, ja sie boje przytulac wujka :( bo dla niego kazdy ruch i dotyk moze by bolem daje mu całusa na dzien dobry i do widzenia głaszcze jego reke poprawiam kodre, chce zeby wiedzial ze jestem. Ciocia odkupila czy wypozyczyla juz nie wiem takie specjalne lozko ze mozna podniesc gorna czesc do pozycji siedzacej to czasem podaje mu wode albo cos opowiadam ostatnio nawet sie usmiechal do mnie i troche rozmawialismy jakis dobry dzien mial ale wyglada strasznie jest biały jak przescieradlo ale ciocia go ogolila wypachnila przed moim przyjsciem to az sie cieplo na sercu robi tak dba o niego nawet zeby pomaga mu umyc hehe jednak powiem wam szczerze ze teraz jak zyjemy nie rozumiemy ze kiedys mozemy zachorowac i byc zdani na kogos. Mysle ze to przykre i krepujace dla wujka jak ciocia pomaga mu siku czy cos (kaczke mu daje) wczesniej po szpitalu miał cewnik. Bardzo mi go szkoda, ale dobrze ze jest zadbany ze czuje sie jak facet a nie taki zaniedbany w przescieradle. Przebierany jest rano i wieczór, posmiel ma regularnie zmienianą mnostwo pracy ale warto, chociazby dla tego jednego usmiechu, pomodlcie sie czasem za tych biednych ludzi, ktorzy choruja i tak naprawde nie ma dla nich pomocy, rozwiązania :(((

"Kiedy jest smutno, kocha się zachody słońca..."Mały Ksi

Odnośnik do komentarza

rozumiem, że się boisz, ale okazuj mu czułośći dobre nastawienie. Właśnie tak jak to robisz. To ważne.
Tu masz linka do forum ***

tam jest napisane, jak ważne jest nastawienie. Widzę, że jest zle, ale do końca miejcie nadzieję

Odnośnik do komentarza

ja miałam podobna sytuacja ze swoim dziadkiem i uważam że to co robisz jest bardzo dobre, bo czasami nie potrzeba wielkich słów aby poakzać komuś że jesteś, że wspierasz. Bardzo dużo robią własnie takie małe gesty, drobne przysługi które się wykonuje. Sama już obecność dużo daje.

Straszna rzecz ta pamięć kobieca! Oscar Wilde — Portret Doriana Graya

Odnośnik do komentarza

Cześć Sandra,
ja znam bardzo podobną sytuację. Przy takiej chorobie dni i samopoczucie sa bardzo ważne. czasem chory czuje się bardzo źle i spędza dzień w łóżku. Ale tu chodzi nie tylko o samopoczucie fizyczne i o ból, ale także i psychiczne, bo wtedy chory jest zrezygnowany, że juz lepiej nie będzie i czeka go tylko lezenie i odliczanie chwil do końca. Kiedy zdarzają się lepsze dni i chory cuzje sie na tyle, ze mozna własnie go zabrac na dwór, na balkon, albo nawet do kuchni, żeby zjadł obiad przy stole - zawsze warto to robic, bo to taka nutka optymizmu i choć wiadomo, że to choroba nieodwracalna, to taki człowiek ma świadomość, że przynajmniej sobie zje tak jak zawsze lubił. Pogoda ma ogromny wpływ, najgorzej jest na jesieni i na wiosnę jak jest przesilenie. Wtedy odzywają się wszystkei bóle, złe samopoczucie - trzeba to przeczekać. Z tego co opisujesz, to wujek jest w naprawde bardzo ciężkim stanie, podziwiam Twoja ciocię, że ma w sobie siłe, aby mu pomagac i że ma mozliwość bycia w domu, bo czasami chorzy nie mogą być w domu, musza być  w szpitalach albo hospicjach na wypadek jakby się coś działo, czy nagle leki podac czy coś. Bycie w domu jest lepsze, mniej stresujące. Pamiętaj, że Twój wujek jest nadal mężczyzną i że trzeba dbac o to aby był ogolony, ładnie ubrany, świezy. Trzeba często zmieniać pościel jeśli się spoci, umyć go. Może pomagac pielęgniarka środowiskowa albo wolontariusz z pomocy społecznej. pewnie to moze byc krepujace dla wujka ale troche warto odciążyc ciocię, żeby nie było tak, że opieka nad wujkiem bedzie jej całym zyciem, a jak go zabraknie, to nie bedzie wiedziała co ma ze sobą zrobić, bo tak też bywa. Szkoda, że sa takie sytuacje. Ja zawsze sobie powtarzam, że jesli mam umrzec to nie chciałabym lezec miesiącami schorowana w łóżku i wijąca się z bólu, bo to cierpienie nie tylko dla chorego tylko także dla jego rodziny. Ale los sam decyduje o tym co nas czeka. Może własnie tak ma być, może właśnie taki jest sens naszego zycia, żeby swoje przecierpiec i dostać nagrode? Bardzo Ci współczuję i Twojej cioci równiez, ale pamietaj, ze wujek zyje i nigdy nie wiesz czy nie zdarzy się cud.

Kiedyś w szpitalu słyszałam pewną historię.
Był facet, który chorował na raka. Miał bardzo złe wyniki, był w hospicjum na ustawianiu leków, plastry z morfiną nie pomagały zaczął nawet dostawac morfine dozylnie. Facet ponoć nie był w ogóle religijny ale przychodziła do niego wolontariuszka, która była i bardzo sie modliła o niego. On wiadomo, z dystansem, że to nic nie da. A ta dziewczyna, że da. I po pół roku, choroba sie zatrzymała, on poczuł sie lepiej, wyszedł ze szpitala, zyje jak normalny człowiek i z wdziecznosci za to ze moze zyc, sam chodzi po hospicjach i szpitalach i pomaga innym, opowiada swoja historie. Ponoc wyniki sa jak były nie zmieniaja sie ani nie polepszaja ani nie pogarszaja ale on sie czuje bardzo dobrze nic go nie boli ani nic. Nie wiem czy to cud - może modlitwa pomogła, zalezy kto w co wierzy, może czysty przypadek, bo przeciez choroba sie moze zatrzymac, w kazdym razie ten facet juz ponoc 2 lata sobie zyje jakby dostał drugie zycie. Dlatego nigdy nie wolno sie poddawac, bo nie wiesz czy akurat Ciebie nie spotka jakieś szczeście, przypadek, dar?

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...