Skocz do zawartości
Forum

Utrata pracy i partnera a depresja


Gość bum-bum-bec

Rekomendowane odpowiedzi

Gość bum-bum-bec

hej ;] ;]

Wczoraj to o Was przyjaciółce opowiedziałam. Jest mi niesamowicie miło, że pamiętacie i od czasu do czasu zagajacie. :)

I jak jest teraz? Hmmm...

Mama - była u lekarza. Poszła jak ją zarejestrowałam. Lekarz oszczędzał kasę NFZ jak tylko można było. Nie zlecił jej tomografii, bo to kosztuje. Zbadano jej błędnik, zrobiono RTG głowy i poszła do laryngologa. Na podstawie tych wnikliwych badań lekarz stwierdził, ze to starość i nie ma się czym przejmować. Tylko efektem starości są silne zawroty głowy bądź krwotoki z nosa? Raczej nie. Moja mama ucieszona, że nic niby się nie dzieje. I faktycznie nie kłamie, bo mówi o tej wizycie ze spokojem w głosie. Nie wnikam już, bo nie mam na to siły.

Brat - jak słyszy słowa: "daj mi na życie" od mojej mamy to z prędkością światła ucieka. Wczoraj moja mama zapytała się czy złożyli podanie o mieszkanie socjalne. W odpowiedzi usłyszała pyskowanie i teksty w stylu: "czemu mnie z domu wyrzucasz?", "Ewelinę też tak podle jak mnie traktujesz?" Dla przypomnienia mój brat ma 38 lat i z nami mieszka. Na dodatek jego żona jest grubą krową, która nic nie robi oprócz leżenia i jedzenia. I jeszcze moja mama słyszy, że ona nic nie będzie sprzątała, bo to nie jest jej dom. Kotu picia nie doleją, bo to nie jest ich kot. Paranoja!

Mój były - mamy stale kontakt. Wczoraj mi meila wysłał i tak wysyłamy sobie wiadomości. Myślałam, że wszystko się urwie, bo już praktycznie nie jesteśmy ze sobą związani i wiem, że ja ten kontakt ciągnę, ale chciałabym go utrzymać. Bez względu na relacje. Tylko brakuje mi normalności, a nie jedynie maile.

Inni panowie - natrafiam na pojeb...ów. Ostatnio poszłam na randkę z rekomendacji. Do znajomej wprowadził się nowy koleś i poznaliśmy się na imprezie. Bardzo dobrze nam się rozmawiało więc poprosiłam znajomą o tel do niego. I tym sposobem z mojej inicjatywy spotkaliśmy się i to był mój błąd. Po trzecim piwie dopiero dobrze się bawiłam. Tylko co? Mam non stop chodzić napierdzielona? hehe :P Słabe rozwiązanie. Koleś silił się na mega inteligentnego faceta. Zupełnie niepotrzebnie. Rozmawialiśmy o polsko-czeskiej gospodarce. Aaaaa! Później słyszałam feedback odnośnie swojej osoby. Super na randce słyszeć: 'bo mi się wydaje, że jesteś osobą...' a jeśli mówiłam, że jest w błędzie to słyszałam: "to podaj mi definicję pojęcia..." W dodatku nie chciał mnie odwieźć do domu wiedząc, że o pewnej godzinie mam wybitnie słaby powrót.
Nie mogę coś znaleźć odpowiedniego kolesia.

Praca - działalność zawiesiłam. Randki nie wyszły we Wro. Teraz bawię się allegro. Etat - boję się, że mi umowy nie przydłużą. Bardzo. Nie rozumiem komunikatów jakie mój przełożony wysyła i pojawia się problem. Innym problemem jest też to, że średnio mi idzie. Widać, że się staram, że nie obijam się, ale nie ma rewelacyjnych efektów. Boję się.

Ogólnie - często jestem przygnębiona. Nie wiem o co chodzi.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

nooo... do listy schorzeń mojej mamy doszedł kręgosłup. Łza z oka poleciała i machnęła ręką z tekstem: "na coś trzeba umrzeć" i po kłopocie. Kurw... Oszaleje! Coraz częściej mam wrażenie, że tylko mi zależy na tym, by z nią było wszystko wporządku. Makabra!

Odnośnik do komentarza

kręgosłup? A co z nim nie tak.... wiesz można ona nie chce się przyznać zę się boi? Taki mechanizm wyparcia - mnie nic nie jest.
Czasami tak bywa, że Ty chcesz walczyć za kogoś...a ten ktoś tego nie docenia

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

moja mama przez wiele lat o siebie nie dbała i nadal nie dba więc siłą rzeczy kiedyś jej się zacznie wszystko odzywać. Teraz padło na kręgosłup. Rzecz jasna wszyscy wokół są winni, ale nie ona. Winny jest nawet jej szef, bo u niego miała taki a nie inny charakter pracy.

Nie mam sił do mojej rodziny. Martwię się o mamę, ale ona nic sobie z choroby nie robi. Lekceważy sprawę. Usłyszała od lekarza to co chciała usłyszeć i temat zamknięty.

Mój brat jest jeszcze większym pasożytem niż myślałam. Przez cały czas jak mieszka u nas to myślałam, że od czasu do czasu dokłada się na życie. Byłam w potężnym błędzie. Ostatnio moja mama zagadała do niego, żeby dał pieniądze, bo rachunki odkąd mieszkają znacznie wzrosły i nie ma kasy, a jeśli nie wierzy to może mu je pokazać. Odpowiedział, że przecież w zeszłym mcu dał jej 50zł. Nie dała za wygraną: 'ale to było w zeszłym miesiącu, rachunki płaci się co miesiąc' Uciekł z prędkością światła. Pieniędzy rzecz jasna nie dał. Innym razem mama prosiła go, by kotu dał karmę odp: 'to nie jest mój kot', inny przykład: są listy w skrzynce. Rano spojrzałam, że są do nas i do nich. Nie wzięłam ich, bo jak włożyłabym do swojej torby to zapewne bym o nich zapomniała. Wracam z pracy patrzę do skrzynki swoją pocztę wzięli naszej nie. Moja mama prosiła, by jego żona coś tam w kuchni zrobiła (chodziło o to, by po sobie sprzątnęła) odp: 'to nie jest moje mieszkanie' i zamknęła drzwi. Mama zagadała do niego czy złożyli wniosek o mieszanie socjalne. Opieprzył ją, że czemu ona chce go z domu wyrzucić i czy mnie też w tak podły sposób traktuje. Ale jak przyjdzie niedziela to moja mama rosołem ich częstuje... Zgroza!

Nie chce mi się wracać do domu. Siedzę zamknięta w swym pokoju, by choć odrobinę zaznać spokoju. Tylko, że jak słyszę te teksty to przewraca mi się jak diabli.

Odnośnik do komentarza

no cudny braciszek i cudna szwagierka... skoro nie ich dom to niech się wyprowadzą pasożyty jedne. Współczuje Ci naprawdę. A nie możesz się wyprowadzić tak bys miala spokój, mamę możesz odwiedzać. Nie musiałabyś być ciągle narażona na stres i na konflikty.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

moja mama udaje, że niczego nie widzi, a ja jestem tą czepiającą się. Wyprowadzam się w listopadzie/grudniu. To jest mój deadline. Mam swoje zobowiązania i nie dam rady wcześniej. Co prawda nie zdążę ich do tego terminu uregulować, ale pozostanie mi już stosunkowo niewielka kwota. Teraz znajoma dała mi klucze do swojego mieszkania, bo na wakacje wyjechała z chłopakiem to od jutra zamieszkam u nich :D

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

hej,

czasem się tu pojawiam z mniej lub bardziej poważnymi problemami.

Były (ten o którym w tym wątku się rozpisywałam) - jest szczęśliwy z inną dziewczyną. Zasługuje na to co najlepsze więc mam nadzieję, że właśnie to ma :-) czasami wyślę do niego maila, ale to już okazjonalnie na zasadzie: są święta to jakieś życzenia, czy na ur.

Praca - niby awansowałam w poziomie i powinnam sie z tego cieszyć. Nie jest mi za dobrze. Żałuję, że zmieniłąm dział, ale już przepisałam sobie fragment kalendarza i odliczam.

Odliczam do wyjazdu do Australii. Stwierdziłam, że emigruje. Na początku na wizie studenckiej i skończę szkołę językową. A potem będę się starała zostać.

Dom - mój brat nadal mieszka z bratową. Poświęciłam temu inny wątek to nie chce się powtarzać. Ogólnie muszę jakoś ojca odnaleźć, by móc wyrzucić brata z domu - jak wyjadę to nie pomogę jej. Nie obronię.

Psychiatra - w momencie powstania tego wątku szykowałam się do pierwszej wizyty u psychiatry. Leczyłam się ponad rok czasu. Z przerwą. Najpierw przez 5 miesięcy brałam sertagen, ale po nim miałam niesamowicie potężną bezsenność więc w ogóle przestałam brać lek. Wróciłam ponownie w listopadzie. Na chwilę. Teraz nie biorę niczego i tak jest najlepiej.

To tak w największym skrócie. Dużo się dzieje. Za dużo. Momentami nie nadążam. Dlatego dobre są święta, bo nakazują się zatrzymać :)

Wesołych!

Odnośnik do komentarza

Witaj ponownie :)

Ciesze sie, ze jest ok.
Ten wyjazd -niesamowite!
Ja rowniez mysle od jakiegos czasu o Australii. Znalazlam forum o Australii-polakow ktorzy chca tam wyjechac i tych, ktorzy juz tam sa. Wlasciwie to mowia, ze nie ma tam pracy, ze po szkole jezykowej to tylko ma sie papierek. Moze i tak, nie wiem, troszke sie zniechecilam. Gdzie sie wybierasz, tzn. do jakiego miasta?Masz juz zabukowana szkole? Ile taki kurs kosztowalby?
Przepraszam za tyle pytan.

Jak po Swietach.Pozdrawiam cieplo:)

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

hej,

odpowiadając na pytania:
* półroczny wyjazd kosztuje ok. 30 000 zł.
Tylko przy wizie studenckiej trzeba udowodnić urzędowi emigracyjnemu, że ma się za co tam żyć, czyli należy zrobić wydruk salda na kwotę 10 000 AUD(ok. 32 000zł) przy półrocznym pobycie, ale to jest jednodniowa akcja.

*najbardziej zależy mi na gold coast bo jest najtańsza szkoła. Różnica cenowa jest dość spora, np. nieważne gdzie, ale szkoła Kaplana - ok. 380 AUD /tyg, w gold coast jest inna szkoła i cena to 270 AUD/tyg. (kwoty w przybliżeniu)
Tylko staram się jechać z moim byłym i u niego syt, jest zupełnie inna. On tam pracę znajdzie bez problemów, ale bardzo ciężko się szuka na odległość. Tam gdzie ją znajdzie tam pojedziemy. Chyba, że nie znajdzie jej w odpowiednim czasie to on jedzie na turystycznej i na miejscu czegoś szuka. Wraca i zmienia wizę na pracowniczą.
Wiesz, ja nie oczekuje pracy marzeń na początku. Zwłaszcza, że nie mówię biegle po ang (gdybym mówiła w inny sposób starałabym isę tam dostać). Na początku to albo sprzątaczka, albo pomoc w kuchni i zdaje sobie z tego w pełni sprawę, a później to czas pokaże.
Będąc tutaj to chciałabym zostać tam na stałe, ale co będzie na miejscu tego nie wiem.

*teorii o tym, że nie ma tam pracy jeszcze nie słyszałam. Tylko tu jest pytanie: jakiej pracy? O jakich stanowiskach mowa? IT jest, wszystko co związane z turystyką jest. Dla niego będzie, dla mnie na początek również.

*wszelkie formalności załatwiam za mc, czyli wiza, lekarz, umowa ze szkołą, bilet lotniczy. Mieszkanie tam będę miałą - szkoła mi je gwarantuje. Rzecz jasna za opłatą więc na krótko będę miała, gdzie spać a później to zobaczę...

Jeśli masz jakieś pytania - śmiało, zasypuj nimi :)

Odnośnik do komentarza
Gość Do bum bum bec

Jakbym czytala sama siebie 10 lat temu:/emigracja jest ciezka kiedy jest sie wrazliwym czlowiekiem albo kiedy ma sie stany depresyjne.Czasami albo moze w wiekszosci przypadku musisz liczyc tylko na siebie( ja od Polakow doswiadczylam wszystkiego co zle:zawisc,zazdrosci lacznie z oszustwem ze dostane stala prace)skonczywszy na moich tesciach ktorzy mieli nam na miejscu pomoc ahhhhhhh szkoda wspominac...czasami jest mi ciezko ale to tylko dlatego ze jestesmy na emigracji Sami ( ja I moj maz).Jedz zobacz,przekonaj sie sama:)good luck

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

noria - dziękuje za link. Tylko, że info są już nieaktualne - są z 2011 roku i wiele przez ten czas się zmieniło. Począwszy od stawek pracy za godz (spójrz na ich pracuja: seek.com.au wiele ofert pracy ma podane stawki za godz.), a skończywszy na samej wizie: nie ma już "wakacji" w trakcie pobytu na wizie studenckiej.

Do bum bum bec - o Polakach za granicą słyszałam same złe rzeczy - każdy każdemu wilkiem. Jak nie spodoba mi się bądź sobie nie poradzę po pół rocznym pobycie wracam do kraju i będę miała znacznie większe możliwości - skończę australijską szkołę językową i tym samym otworzą mi się drzwi do wielu firm, które są teraz zamknięte. Póki co żyję tym wyjazdem i jestem cały czas podekscytowana. Wiem, że pracę początkowo będę miała gównianą i na początku wiele łez wyleje (bariera językowa, wszystko inne), ale to będą początki. Siłą rzeczy szybko będę musiała nauczyć się ang (20godz w tyg w szkole + notoryczne obcowanie z ang) więc liczę na to, że tylko początki będą trudne, a później jakoś się ułoży. Aaa, bo tak podkreślam ten ang. jestem na B2 ale mam blokadę i tu powstaje problem z mówieniem - duży problem.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

nooo i zaczyna już się wszystko komplikować.
Miałam jechać ze swoim byłym chłopakiem. Krótko razem byliśmy i opcja wspólnego wyjazdu pojawiła się po rozstaniu. Spotkanie z pośrednikiem jest umówione na 6 maja. I miała to być już ostateczna wizyta polegająca na podpisaniu dokumentów albo ustaleniu konkretów. Znajomy z którym jadę ostatnio bardzo egoistycznie się zachował więc tupnęłam nogą i go opierdzieliłam. Obraził się na mnie i dzisiaj usłyszałam, że wyjazd z jego strony jest pod mocnym znakiem zapytania. Kur... z igły widły robi... Tylko przyjemniej byłoby pojechać z kimś.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Nie wiem o co jemu chodzi. Regularnie co tydzień spotykamy się i idziemy na saunę. Ostatnio wywinął mi bardzo egostyczny numer więc go opieprzyłam i się obraził. Jest wielce urażony i nadąsany.
Sam wyjazd był jego pomysłem. Ja z czystej ciekawości dowiadywałam się coraz więcej na ten temat aż mnie pochłonęło i stw. że jadę. W sumie to ja wszystko organizuje. Początkowo się angażował - czasem o coś zapytał, dowiadywał się na własną rekę. Teraz robi z siebie idiotę. Wyszło tak, że łaskę mi robi idąc do pośrednika.
W tym momencie muszę mocno wziąć pod uwagę, że jadę sama - nie zdziwi mnie to jak wywinie kota ogonem bądź obarczy mnie winą za wszelkie nieszczęścia świata i to będzie powodem jego rezygnacji.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

tuż przed majówką byłam u psychiatry (chciałam sobie chorobowe załatwić, bo już nie wyrabiałam w pracy, ale szef mnie wyprzedził i najpierw mnie zwolnił, ale skoro byłam zarejestrowana to poszłam) i nawet on stwierdził, że wyjazd dobrze mi zrobi :-)
i że to będzie nasza ostatnia wizyta. Nie ze względu na wyjazd, ale na stan psych :-) strasznie się ucieszyłam. Stwierdził, że skoro przez ostatnie 4 miesiące leków nie biorę i kontroluje swój stan i nawet zwolnienie nie było w stanie mnie wytrącić z równowagi to już nie potrzebuje recept :-)
Super!!! :D
Przepraszam, ale musiałam się pochwalić. Fajnie to było usłyszeć :-)

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

długo czekać nie musiałam - znajomy już zaczął kota ogonem wywracać. O wyjeździe rozmawiamy od grudnia. To był jego pomysł. Ja go podchwyciłam i zaczęłam realizować. Opcja była taka, że on będzie jechał na wizie pracowniczej. I nawet jeśliby tutaj znalazł pracę x i taką samą bądź gorszą tam by znalazł to jedzie ze mną. Dzisiaj usłyszałam, że niczego takiego nie mówił. Wkurwił mnie tym jak diabli.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Wyjazd jest poważną decyzją. Oboje stw. że bilety kupujemy w jedną stronę i staramy isę być tam na stałe. A resztę czas pokaże. O samym wyjeździe długo już rozmawiamy. W poniedziałek miało być ostatnie bądź przedostatnie spotkanie, czyli już konkretne. A tu wyskakuje z takimi akcjami. Rozumiem, że może się bać (ja się boję przeokropnie), ale to była jego decyzja, jego pomysł. Od samego początku nie chciał jechać w ciemno - co jest zrozumiałe, ale na odległość ciężko pracę znaleźć więc też powstawały różne opcje. Teraz słyszę: "jest wszystko zależne od tego co się tutaj dizeje" Tylko, że "tutaj" nic się nie wydarzyło od grudnia. Nadal pracuje tam gdzie wcześniej, nadal tej pracy nie lubi. Ba! Jest coraz gorzej. Też usłyszałam wcześniej przytoczone: "ja niczego takiego nie mówiłem, ale niech tobie będzie."

Wydaje mi się, że należą mi się jakiekolwiek wyjaśnienia z jego strony. Jakakolwiek rozmowa, a nie gówniarskie akcje w stylu: sprowokuje do kłótni i to będzie jej wina, że nie jadę, bo przecież z wariatką, furiatką nie chce przebywać.

Ja i tak jadę. Nie mam pracy (ostatni dzień w pracy byłam 29 kwietnia) i myśl o tym bym nadal wykonywała podobny zawód napawa mnie olbrzymią niechęcią. Nawet jeśli nie uda mi się i po 6 miesiącach wrócę to mam znacznie więcej niż teraz. Decyzji nie zmienię, ale się boję. Jechać samej na drugi koniec świata bez biegłej znajomości języka - hardcore. Z ang jestem na poziomie B2 i teraz mam czas na naukę. Tylko jest jeden problem - mam blokadę i nie mówię.

Jutro mamy spotkanie. Ciekawa jestem czy w ogóle przyjdzie. A jeśli przyjdzie to czy podejdzie do tematu poważnie. Przyznam, że się mocno stresuje. Wczoraj jak mi wyskoczył z takimi tekstami rozpłakałam się. Jest mi strasznie przykro, że tak się zachowuje. Nie wiem czym sobie zasłużyłam...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...