Skocz do zawartości
Forum

Mój mąż nie szanuje moich rodziców


Gość wajola

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, 
Od niedawna mam poważny problem z mężem. Jesteśmy małżeństwem dopiero od dwóch lat. Przez ten czas rok mieszkaliśmy sami, około 50km od moich rodziców (przez ten czas wszystko było ok, można powiedzieć, że żyliśmy "sielankowo") potem podjęliśmy decyzję o budowie domu niedaleko moich rodziców - dostałam od nich w prezencie działkę i na czas budowy domu przeprowadziliśmy się do domu rodziców. 
Relacje mojego męża z moimi rodzicami przez cały czas były raczej w porządku- nie było problemu żeby zjeść razem obiad, obejrzeć film, spędzić wspólnie wieczór, święta, a nawet wyjechać razem na weekend nad jezioro. Mąż czasami narzekał, że rodzice są apodyktyczni a do tego ojciec nerwowy, ale nie stanowiło to większego problemu... 
Wszystko zmieniło się jakieś 2 miesiące temu... Mąż zaczął coraz częściej wychodzić wieczorami z kumplami, coraz później wracać, stał się coraz bardziej nerwowy, zaczął palić masowe ilości fajek (wcześniej palił okazjonalnie), rano zdenerwowany, wieczorem zdenerwowany, jedzenie poza domem, w nocy widzę że nie może spać... 
W końcu wybuchł i powiedział, że pier**li mojego ojca, który ciągle o wszystko ma do niego pretensje- chodzi głównie o budowę naszego domu... Ojciec finansuje znaczną część naszej budowy. Mąż niestety nie ma dobrze płatnej pracy, moja praca też nie przynosi kokosów (w naszym małym mieście raczej są niewielkie perspektywy) a rodzice mają tylko mnie i dużo oszczędności, więc sami zaproponowali, że chcą nam zbudować dom lub kupić mieszkanie w bloku. 
Rozumiem, że mojemu mężowi jest z tym wszystkim ciężko- mój ojciec faktycznie potrafi być upierdliwy i uważa że wszystko wie najlepiej i zawsze chce postawić na swoim, ale ostatnio mój mąż przechodzi już samego siebie. Po domu rodziców chodzi cały czas "sfochany", do rodziców nie chce się odzywać, a jak powie "cześć" to takim tonem, że chyba lepiej aby już się nie odzywał. Rodzice organizowali imprezę z okazji rocznicy ślubu, oczywiście odrzucił zaproszenie... 
Aktualnie jego jedyny kontakt z moim ojcem ogranicza się do tego, co trzeba jeszcze kupić do domu i żeby ojciec zapłacił... 
Rodzice ostatnio przyznali mi, że już tracą do tego wszystkiego cierpliwość, do tego jak bardzo on ich olewa i nie szanuje mimo tego wszystkiego co dla nas robią. 
Mi jest strasznie głupio, ciągle chodzę zestresowana i nie wiem co mam robić w tej sytuacji.  

Do przeprowadzki pozostały nam około 3-5 miesięcy... Proponowałam mężowi żeby może coś wynająć do czasu przeprowadzki, ale sam powiedział, że "wytrzyma", bo nikt nam na tak krótko nie wynajmie mieszkania i szkoda pieniędzy na wynajem... 

Odnośnik do komentarza
Gość Gosc dania

A nie mozecie wyjechac za granice I sami zarobic na budowe domu? 

Mysle, ze rodzice chcac dla Ciebie dobrze, wyswiadczyli wam niedzwiedzia przysluge podajac wszystko na tacy. Gdybyscie dostali tylko dzialke a na reszte byscie zarobili, mielibyscie poczucie budowania wlasnego zycia, polegania na sobie. 

Tu nie chodzi o chwilowa przeprowadzke, a o poczucie odpowiedzialnosci za rodzine ktora twoj maz bierze na siebie. Pytanie, czy gdyby chcial wyjechac pojechalabys z nim?

 

Odnośnik do komentarza

Dom jest już na wykończeniu, także wyjazd w obecnej sytuacji byłby trochę bez sensu... 

Pewnie masz w tym sporo racji, że gdyby nie byli na tyle dobrzy, a jedynie lekko wsparli to mój mąż inaczej by też patrzył na wartość pieniądza. No ale teraz już za późno. Chociaż chciałabym chociaż częściowo spłacić ten dom rodzicom. 

Czasami myślę, że mój mąż zupełnie nie dojrzał do bycia mężem i głową rodziny. 
 

Odnośnik do komentarza

Porozmawiaj z nim, jak on to widzi. Na poczatku malzenstwa wiekszosc facetow tak robi, dopiero ucza sie odpowiedzialnosci. Ale juz teraz on musi wiedziec na ile sobie moze pozwolic, i co jest dla niego wazne. Teraz jestescie tylko we dwoje i mieszkacie z rodzicami. Ale wyobraz sobie sytuacje, ze macie np dwoje malych dzieci a ty siedzisz sama w tym nowym domu bo malzonek poszedl z kolegami i nie wiadomo kiedy wroci. W dodatku duzo nie zarabia, a potrzeby rosna, jak moze was utrzymac? Juz teraz trzeba o tym pomyslec, w jakim kierunku isc dalej. Czy ty bedziesz pracowac? Czy jesli beda dzieci, jak podzielicie sie obowiazkami? Bo gdy dziecko jest malutkie to zrozumiale ze z nim jestes, ale gdy bedzie wieksze, czy wrocisz do pracy? Nie traktujcie tez dziadkow jak nianie, bo to wy wezmiecie odpowiedzialnosc za wasze dzieci. To sa trudne pytania, ale wlasnie na nich buduje sie codzienne zycie.

Chodzi o to, ze rodzice zawsze beda sie w jakis sposob wtracac, nie ze zlej woli, z troski raczej. Ale wlasnie to moze was dzielic. I dobrze by bylo miec juz teraz ustalone priorytety i sie ich trzymac, wtedy bedziecie musieli na sobie polegac.

Odnośnik do komentarza
W dniu 7.03.2022 o 21:16, Gość wajola napisał:

Ojciec finansuje znaczną część naszej budowy.

I to jest błąd. On finansuje więc czuje, że ma prawo dyrygować i robić po swojemu, bo to w końcu jego kasa-prawda? Jeśli już teraz taki jest to znaczy, że po wybudowaniu nadal będzie sie czuł jak u siebie bo to on wybudował. 

W dniu 7.03.2022 o 21:16, Gość wajola napisał:

mój ojciec faktycznie potrafi być upierdliwy i uważa że wszystko wie najlepiej i zawsze chce postawić na swoim,

W takiej sytuacji nigdy nie zgodziłabym sie by mi coś finansował. Taka prawda. 

W dniu 7.03.2022 o 21:16, Gość wajola napisał:

Rodzice ostatnio przyznali mi, że już tracą do tego wszystkiego cierpliwość, do tego jak bardzo on ich olewa i nie szanuje mimo tego wszystkiego co dla nas robią. 

Jak widać nie tylko oni tracą cierpliwość. A z tej wypowiedzi już pachnie szantaż emocjonalny. Bo my tak się poświęcamy, swoja krwawice oddajemy a on taki niewdzięczny.... Będą to wypominać do końca życia, będą oczekiwać wdzięczności do końca życia. Ta wdzięczność będzie sie objawiać prawdopodobnie tym, że teraz Wy będziecie musieli być na każde ich zawołanie, a jak nie, to z ich strony będzie  szantaż emocjonalny w postaci wyrzucania winy, wyrzutów sumienia itp. 

Moim zdaniem niewiele sie zmieni nawet po Waszej przeprowadzce. 

W dniu 8.03.2022 o 15:58, Gość wajola napisał:

Czasami myślę, że mój mąż zupełnie nie dojrzał do bycia mężem i głową rodziny. 

A ja myślę, żeście sie tego biednego męża uczepili. Dlaczego ojca sie nie czepiacie, że jest upierdliwy i apodyktyczny??? Bo taki jest od zawsze, bo jesteście z mamą przyzwyczajone do tego zachowania, bo to starszy człowiek? Skoro rodzice chcieli z własnej nieprzymuszonej woli pomóc to niech to robią, ale potem nie rządzą sie swoim prezentem. Bo to wybudowanie domu to swoisty prezent. To tak jakbym dała komuś prezent a codziennie przychodziła do obdarowanego i sie prezentem rządziła jak swoim.  Dałam prezent i w tym momencie on już nie jest mój i niech obdarowany robi z tym co chce.

Mąż ma takie same uczucia jak każdy i ja mu szczerze współczuje, że musi to znosić. Weź wyobraź sobie odwrotną sytuacje, że Twój ojciec to teść i on sie tak zachowuje w stosunku do Ciebie jak Twój ojciec do męża? Moim zadaniem za bardzo bronisz rodziców a za mało męża. Jesteś stronnicza, nieobiektywna.  Tak ja to widzę. 

  • Dziękuje 1

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Rozwiązania są dwa.
Wyprowadzasz się z mężem daleko i najlepiej, żeby po drodze była jeszcze przeprawa promowa...
Rozwodzisz się z mężem i pobierasz z ojcem.
Gdy tatko, czy mamcia są apodyktyczni to mieszkanie obok siebie nie może się na dłuższą metę udać.


W moim przypadku kiedy tatko chciałby postawić na swoim byłoby walenie po ryju.
Twój mąż wybrał inną drogę i wyszedł z domu do kolegów.
Przykre to, ale sama kastrujesz swojego męża.

Odnośnik do komentarza
W dniu 10.03.2022 o 19:17, Javiolla napisał:

I to jest błąd. On finansuje więc czuje, że ma prawo dyrygować i robić po swojemu, bo to w końcu jego kasa-prawda? Jeśli już teraz taki jest to znaczy, że po wybudowaniu nadal będzie sie czuł jak u siebie bo to on wybudował. 

W takiej sytuacji nigdy nie zgodziłabym sie by mi coś finansował. Taka prawda. 

Jak widać nie tylko oni tracą cierpliwość. A z tej wypowiedzi już pachnie szantaż emocjonalny. Bo my tak się poświęcamy, swoja krwawice oddajemy a on taki niewdzięczny.... Będą to wypominać do końca życia, będą oczekiwać wdzięczności do końca życia. Ta wdzięczność będzie sie objawiać prawdopodobnie tym, że teraz Wy będziecie musieli być na każde ich zawołanie, a jak nie, to z ich strony będzie  szantaż emocjonalny w postaci wyrzucania winy, wyrzutów sumienia itp. 

Moim zdaniem niewiele sie zmieni nawet po Waszej przeprowadzce. 

A ja myślę, żeście sie tego biednego męża uczepili. Dlaczego ojca sie nie czepiacie, że jest upierdliwy i apodyktyczny??? Bo taki jest od zawsze, bo jesteście z mamą przyzwyczajone do tego zachowania, bo to starszy człowiek? Skoro rodzice chcieli z własnej nieprzymuszonej woli pomóc to niech to robią, ale potem nie rządzą sie swoim prezentem. Bo to wybudowanie domu to swoisty prezent. To tak jakbym dała komuś prezent a codziennie przychodziła do obdarowanego i sie prezentem rządziła jak swoim.  Dałam prezent i w tym momencie on już nie jest mój i niech obdarowany robi z tym co chce.

Mąż ma takie same uczucia jak każdy i ja mu szczerze współczuje, że musi to znosić. Weź wyobraź sobie odwrotną sytuacje, że Twój ojciec to teść i on sie tak zachowuje w stosunku do Ciebie jak Twój ojciec do męża? Moim zadaniem za bardzo bronisz rodziców a za mało męża. Jesteś stronnicza, nieobiektywna.  Tak ja to widzę. 

Dziękuję Javiolla za taką obszerną odpowiedź. 
W wielu kwestiach pewnie niestety masz rację... A miało być tak kolorowo, działeczka, domek, szczęśliwe małżeństwo. 

Hmm... ojca się nie czepiamy, bo taki był zawsze, ja z mamą po prostu się przyzwyczaiłyśmy... Ja w zasadzie nie zwracam uwagi na jego krzyki i na to że zawsze musi postawić na swoim. Tyle lat to trwa, że człowiek zaczął olewać, bo taki był, jest i będzie... 

Ja się czuję bardzo zobowiązana wobec rodziców za pomoc jaką nam okazali... Bo przecież nie musieli. Z tego względu, często do różnych kwestii na budowie podchodzę przez pryzmat "tata płaci, to ma dużo do powiedzenia, no niech będzie tak jak mówi", bo nie chcę żeby się obraził czy uznał że nie okazuje mu wdzięczności. 
Chyba sama w tym wszystkim się pogubiłam... 
Ale też miłoby było gdyby mój mąż umiał okazać im odrobinę szacunku...
Szczególnie moja mama nie wyrządziła mu żadnej krzywdy, ona zupełnie do budowy się nie miesza, a mąż najbardziej na nią "fuczy". 


Pewnie jeżeli po przeprowadzce sytuacja będzie się powtarzać, że ojciec będzie się "rządzić" to nie będzie innego wyboru jak przeprowadzka. 

Odnośnik do komentarza

  "tata płaci, to ma dużo do powiedzenia, no niech będzie tak jak mówi", bo nie chcę żeby się obraził czy uznał że nie okazuje mu wdzięczności. 

 

No i jak tak tatusia całe życie żona i córka utwierdziły w jego nieomylności to nic dziwnego.

Od dawna na partnerki panie z nieodcietą pępowiną skreślam z miejsca. 

A mężowi to współczuję. Musi się biedny czuć jak prostytutka. Nie dość że nie ma dobrze płatnej pracy, to jeszcze teraz żona postawiła go w sytuacji że ma grzecznie rozkładać nogi i z szerokim uśmiechem przyjmować wszystko co mu twój ojciec wciśnie. 

Czarno to widzę.

Odnośnik do komentarza
17 godzin temu, Gość wajola napisał:

Czyli... wszyscy uważacie że to ja beznadziejnie postępuje, a zachowanie męża jest uzasadnione? 

  to nie jest tak że zostałaś skrytykowana przez każdego, lub tylko przeze mnie. 

Wszystko w swoim świecie ma swoją kolejność. Budowę budynków też się zaczyna od budowy fundamentów a nie od stawiania dachu i to nie bez powodu.

Więc skoro twoja relacja z rodzicami nie jest w mojej opinii zdrowa. Odcięcie pępowiny powinno nastąpić dawno temu oraz uświadomienie ojca o jego autorytarnych zapędach.

Skoro to nie zostało zrobione i tkwisz w tej relacji...to tu akurat moim zdaniem popełniasz błąd nakazując mężowi prowadzić też taka bezrefleksyjną relacje.

Mąż aktualnie jest w sytuacji że ty z rodzicami vs on. On powinien od ciebie dostawać wsparcie bo to z nim planujesz spędzić resztę życia kiedy rodziców już dawno nie będzie. 

I tu kolejna rzecz w której może się różnie od innych. W sytuacji sporów z rodziną mojej partnerki nie wyrażam nic więcej niz lekkie niezadowolenie. Jeżeli jest konflikt poważniejszy najpierw rozmawiam z partnerką. To w jej geście leży ocenienie sytuacji i ewentualne rozmówienie się z jej rodzina jeżeli zbytnio najeżdżają na moją osobę.

Dlaczego tak robię ? Bo jeśli sam bym się wdawał w takie konflikty dokładnie mieli by o mnie takie zdanie jakie twoi rodzice mają o twoim mężu co by prowadziło to jeszcze większego zaognienia relacji.

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Gość Gonzo napisał:

  to nie jest tak że zostałaś skrytykowana przez każdego, lub tylko przeze mnie. 

Wszystko w swoim świecie ma swoją kolejność. Budowę budynków też się zaczyna od budowy fundamentów a nie od stawiania dachu i to nie bez powodu.

Więc skoro twoja relacja z rodzicami nie jest w mojej opinii zdrowa. Odcięcie pępowiny powinno nastąpić dawno temu oraz uświadomienie ojca o jego autorytarnych zapędach.

Skoro to nie zostało zrobione i tkwisz w tej relacji...to tu akurat moim zdaniem popełniasz błąd nakazując mężowi prowadzić też taka bezrefleksyjną relacje.

Mąż aktualnie jest w sytuacji że ty z rodzicami vs on. On powinien od ciebie dostawać wsparcie bo to z nim planujesz spędzić resztę życia kiedy rodziców już dawno nie będzie. 

I tu kolejna rzecz w której może się różnie od innych. W sytuacji sporów z rodziną mojej partnerki nie wyrażam nic więcej niz lekkie niezadowolenie. Jeżeli jest konflikt poważniejszy najpierw rozmawiam z partnerką. To w jej geście leży ocenienie sytuacji i ewentualne rozmówienie się z jej rodzina jeżeli zbytnio najeżdżają na moją osobę.

Dlaczego tak robię ? Bo jeśli sam bym się wdawał w takie konflikty dokładnie mieli by o mnie takie zdanie jakie twoi rodzice mają o twoim mężu co by prowadziło to jeszcze większego zaognienia relacji.

Faktycznie, mąż pare razy mówił mi, że nie ma we mnie wsparcia, ale nie potrafił powiedzieć mi, czego ode mnie oczekuje. Więc jaki rodzaj wsparcia byłby tutaj odpowiedni? Mam się kłócić z ojcem? 

Czuję się jak między młotem a kowadłem, chciałabym aby wszyscy byli zadowoleni... no a tak niestety się nie da. 

Ehh, w takim razie zazdroszczę Twojej partnerce. Wolałabym, aby mój mąż też miał takie podejście.
Ja rozmawiałam o tym z ojcem, nie tak że pozostawiłam to bez słowa. On stwierdził, że stara się pohamować swoje emocje, ale często mu się nie udaje. 

Odnośnik do komentarza
24 minuty temu, Gość wajola napisał:

Faktycznie, mąż pare razy mówił mi, że nie ma we mnie wsparcia, ale nie potrafił powiedzieć mi, czego ode mnie oczekuje. Więc jaki rodzaj wsparcia byłby tutaj odpowiedni? Mam się kłócić z ojcem? 

Czuję się jak między młotem a kowadłem, chciałabym aby wszyscy byli zadowoleni... no a tak niestety się nie da. 

Ehh, w takim razie zazdroszczę Twojej partnerce. Wolałabym, aby mój mąż też miał takie podejście.
Ja rozmawiałam o tym z ojcem, nie tak że pozostawiłam to bez słowa. On stwierdził, że stara się pohamować swoje emocje, ale często mu się nie udaje. 

Nie mogę ocenić na ile twój partner jest ugodową osobą a na ile nie. Jest też przecież możliwe że obaj panowie są uparci jak konie.

Kłócić nie kłócić...po tym okresie skoro twój mąż ucieka już w alkohol to niestety wydaje mi się że dopóki twój mąż nie zobaczy jak strofujesz ojca za jego podejście do niego to nie poczuje on inaczej twojego wsparcia. Krzywda została już wyrządzoną i teraz trzeba powetować.

Oczywiście nie mówię że po całej akcji nie możesz usiasc sam na sam z ojcem i opisać mu całej sytuacji i spróbować wytłumaczyć że zbyt mocno naciskał twojego.

Kolejna rzecz...rodzice dali pieniądze, one nie są już ich. Więc niech nie zachowuje się jak maharadża w swoim pałacu. Tak wiem to trudne sam też miałem kiedyś z tym problem.

Polecam też odrobinę manipulacji. Czasami przy tak upartych osobach nie ma innej opcji niż wyciągnięcie z rękawa ,"kart przysługi" i powiedzeniu wprost. Tato jeśli mnie kochasz to mu odpuścisz i zaczniesz go traktować z szacunkiem. Ale w drugą stronę tego nie polecam. Mąż już dostał wystarczająco. 

Musisz bardzo uważnie wtedy obserwować ich relacje żeby przez jakiś czas pełnić funkcję sędziego, i wtedy strofować knabrna osobę która wraca do swoich przyzwyczajeń zamiast wzajemnego szacunku 

 

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Gość Gonzo napisał:

Nie mogę ocenić na ile twój partner jest ugodową osobą a na ile nie. Jest też przecież możliwe że obaj panowie są uparci jak konie.

Kłócić nie kłócić...po tym okresie skoro twój mąż ucieka już w alkohol to niestety wydaje mi się że dopóki twój mąż nie zobaczy jak strofujesz ojca za jego podejście do niego to nie poczuje on inaczej twojego wsparcia. Krzywda została już wyrządzoną i teraz trzeba powetować.

Oczywiście nie mówię że po całej akcji nie możesz usiasc sam na sam z ojcem i opisać mu całej sytuacji i spróbować wytłumaczyć że zbyt mocno naciskał twojego.

Kolejna rzecz...rodzice dali pieniądze, one nie są już ich. Więc niech nie zachowuje się jak maharadża w swoim pałacu. Tak wiem to trudne sam też miałem kiedyś z tym problem.

Polecam też odrobinę manipulacji. Czasami przy tak upartych osobach nie ma innej opcji niż wyciągnięcie z rękawa ,"kart przysługi" i powiedzeniu wprost. Tato jeśli mnie kochasz to mu odpuścisz i zaczniesz go traktować z szacunkiem. Ale w drugą stronę tego nie polecam. Mąż już dostał wystarczająco. 

Musisz bardzo uważnie wtedy obserwować ich relacje żeby przez jakiś czas pełnić funkcję sędziego, i wtedy strofować knabrna osobę która wraca do swoich przyzwyczajeń zamiast wzajemnego szacunku 

 

Niestety, obaj są uparci jaki osły, a nawet mąż bardziej. 
Znowu od 2 dni się do mnie nie odzywa, przez mojego ojca... 
Też nie potrafię tego zrozumieć, że swój żal i emocje wylewa na mnie... Zamiast ze mną porozmawiać to traktuje mnie jak wroga. Chodzi obrażony, gdy zapytam o co chodzi, mówi że o nic, że wszystko okej. A przecież gołym okiem widzę, że jest źle. 
Czy takie zachowanie da się jakoś wytłumaczyć? 

Odnośnik do komentarza
W dniu 7.04.2022 o 11:03, wajola napisał:

Hmm... ojca się nie czepiamy, bo taki był zawsze, ja z mamą po prostu się przyzwyczaiłyśmy... Ja w zasadzie nie zwracam uwagi na jego krzyki i na to że zawsze musi postawić na swoim. Tyle lat to trwa, że człowiek zaczął olewać, bo taki był, jest i będzie... 

To nie znaczy, że mąż tak będzie reagował. On nie zna go całe życie, nie umie się więc zdystansować. W tym wypadku to ojciec powinien nieco zejść z tonu ? Pamiętajcie, że nie mierzy sie wszystkich jednakową swoją miarą, bo każdy jest inny. 

W dniu 7.04.2022 o 11:03, wajola napisał:

a mąż najbardziej na nią "fuczy". 

Może za to, że nie strofuje swojego męża ? 

W dniu 7.04.2022 o 11:03, wajola napisał:

"tata płaci, to ma dużo do powiedzenia, no niech będzie tak jak mówi", bo nie chcę żeby się obraził czy uznał że nie okazuje mu wdzięczności. 
Chyba sama w tym wszystkim się pogubiłam... 

Czyli zamierzasz tacie wchodzić w tyłek do końca jego życia? Sądzę, że nie pogubiłaś sie tylko dałaś sie ojcu zmanipulować ?  Widać jaką on ma władze w domu, mama sie nie miesza bo pewnie i tak by jej nie posłuchał i wszystko musiałoby być tak jak on chce. Kobieta sie po prostu odsunęła, a Ty robisz dokładnie tak samo. Dlaczego Twój mąż musi być też uległy? Kto powiedział, że on nie jest wdzięczny? Pewnie jest, tylko wg Ciebie i Twoich rodziców wdzięczność to posłuszeństwo obdarowanemu, a tak nie jest. Wdzięczność okazuje sie na różne sposoby, a posłuszeństwo i uległość to poddaństwo, pewnego rodzaju niewola. 

W dniu 7.04.2022 o 11:03, wajola napisał:

Pewnie jeżeli po przeprowadzce sytuacja będzie się powtarzać, że ojciec będzie się "rządzić" to nie będzie innego wyboru jak przeprowadzka. 

Czyli nie przeciwstawisz sie ojcu? Az tak się go boisz? To oznacza, że ma tak władczy charakter, że lepiej od razu wiać zanim małżeństwo jeszcze da się uratować. 

W dniu 7.04.2022 o 16:54, Gość wajola napisał:

Czyli... wszyscy uważacie że to ja beznadziejnie postępuje, a zachowanie męża jest uzasadnione? 

Nie napisał nikt, że beznadziejnie, bo nadzieja jest ?  Nadzieją jest, że zechcesz żyć własnym życiem a nie tatinym. Na ile jesteś w stanie to zrobić? Męża postepowanie nie jest uzasadnione w kwestii ucieczek z domu do kolegów na piwko, ale jestem w stanie zrozumieć jak on sie czuje. Własna żona nie liczy sie z jego uczuciami, nie próbuje ojca ustawić do pionu, zależy jej bardziej na posłuszeństwie wobec ojca niż na dobrych relacjach z mężem.... tak to wygląda w jego oczach (prawdopodobnie).

W dniu 8.04.2022 o 15:17, Gość wajola napisał:

Faktycznie, mąż pare razy mówił mi, że nie ma we mnie wsparcia, ale nie potrafił powiedzieć mi, czego ode mnie oczekuje. Więc jaki rodzaj wsparcia byłby tutaj odpowiedni? Mam się kłócić z ojcem? 

A czym jest wg Ciebie wsparcie małżonka? Gdyby była odwrotna sytuacja, o której wcześniej pisałam to czego byś oczekiwała od męża? Teraz już trudno będzie wyprostować całą sytuacje bo ojcu pokazałaś swoją uległość i on myśli, że tak będzie zawsze i u każdego z rodziny. Nie masz sie z nikim kłócić, ale skoro zakładasz kłótnie z ojcem to wnioskuje, że wyrażenie swojego zdania przy nim spowoduje kłótnie, że próba zwrócenia mu uwagi wywoła u niego agresje? Jeśli tak będzie to fakt.... będziesz się z ojcem kłócić za każdym razem gdy zechcesz żyć po swojemu. 

W dniu 8.04.2022 o 15:17, Gość wajola napisał:

Czuję się jak między młotem a kowadłem, chciałabym aby wszyscy byli zadowoleni... no a tak niestety się nie da. 

Twój mąż też sie tak czuje.  Oboje żeście wpadli miedzy młot i kowadło  jakim są Twoi rodzice. Dobrze by było z rodzicami porozmawiać, że jesteście wdzięczni za pomoc, prace i ich zaangażowanie, ale gdy już sie wprowadzicie to chcielibyście życ własnym życiem, po swojemu, bez ich ingerencji. 

W dniu 8.04.2022 o 15:17, Gość wajola napisał:

a rozmawiałam o tym z ojcem, nie tak że pozostawiłam to bez słowa. On stwierdził, że stara się pohamować swoje emocje, ale często mu się nie udaje. 

Cóż... bo nigdy tego nie musiał robić, wyście obie na to pozwalały i on nie zna czegoś takiego jak hamowanie sie. Gdy mu sie nie udaje to w danym momencie zwracaj mu uwagę, że obiecał... do skutku. Poza tym co to znaczy "postarać sie", tylko tyle, że zrobię jak zechce więc może pohamuje się a może nie ? Moim zdaniem to zostawienie drzwi otwartych z nadzieją, że jednak nie będzie musiał sie hamować ? 

W dniu 8.04.2022 o 15:51, Gość Gonzo napisał:

wydaje mi się że dopóki twój mąż nie zobaczy jak strofujesz ojca za jego podejście do niego to nie poczuje on inaczej twojego wsparcia. Krzywda została już wyrządzoną i teraz trzeba powetować.

Też odbieram to w ten sposób. On musi zobaczyć, że stoisz po jego stronie, że ojca pohamujesz, że zrobisz coś byście zaczęli żyć wg Waszych pragnień a nie ojcowskich. Długo to trwa i teraz nie będzie łatwo ponownie wzbudzić zaufanie w mężu ? 

W dniu 8.04.2022 o 21:30, Gość wajola napisał:

Też nie potrafię tego zrozumieć, że swój żal i emocje wylewa na mnie... Zamiast ze mną porozmawiać to traktuje mnie jak wroga. Chodzi obrażony, gdy zapytam o co chodzi, mówi że o nic, że wszystko okej. A przecież gołym okiem widzę, że jest źle. 
Czy takie zachowanie da się jakoś wytłumaczyć? 

Wylewa żal bo nie czuł w Tobie wsparcia. Może nadal nie czuje a więc na kogo ma wylewać żal skoro ma go do Ciebie? Zachowanie w sensie obrażania się. Tak.... to jest niedojrzałość emocjonalna. Obraza sie dziecko, które nie dostało cukierka. Dojrzały człowiek rozmawia a nie obraża sie. A wcześniej też wykazywał takie zachowanie czy teraz zacząć, dopiero w kwestii Twego ojca i domu? Co do pytania "o co chodzi" to bezsensowne pytanie bo cały czas chodzi o to samo. Za mało masz stanowczości wobec swego ojca, za mało stajesz po stronie męża.... tak ogólnie mówiąc. Tak więc nie zadawaj pytań na jakie stale jest ta sama odp. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
58 minut temu, Javiolla napisał:

Może za to, że nie strofuje swojego męża ? 

 

Pewnie tak... Przypomniałam sobie, że jakiś czas temu, kiedy jeszcze nie było tak złej atmosfery, moja mama rozmawiała z moim mężem o całej sytuacji. Chciała dobrze, ale powiedziała mu, że to on powinien odpuścić, bo ojciec ma już swoje lata i się nie zmieni, a on jest dużo młodszy i powinien schować dumę do kieszeni. 
Teraz widzę, że to mogło mojego męża jeszcze bardziej podburzyć przeciwko moim rodzicom... 

Godzinę temu, Javiolla napisał:

Czyli zamierzasz tacie wchodzić w tyłek do końca jego życia? Sądzę, że nie pogubiłaś sie tylko dałaś sie ojcu zmanipulować ?  Widać jaką on ma władze w domu, mama sie nie miesza bo pewnie i tak by jej nie posłuchał i wszystko musiałoby być tak jak on chce. Kobieta sie po prostu odsunęła, a Ty robisz dokładnie tak samo. Dlaczego Twój mąż musi być też uległy? Kto powiedział, że on nie jest wdzięczny? Pewnie jest, tylko wg Ciebie i Twoich rodziców wdzięczność to posłuszeństwo obdarowanemu, a tak nie jest. Wdzięczność okazuje sie na różne sposoby, a posłuszeństwo i uległość to poddaństwo, pewnego rodzaju niewola. 

 

To nie jest takie proste... albo może i jest ale nie mam odwagi i jestem zbyt wygodna aby to przyznać?
Teraz zauważyłam jak dużą "władzę" mają nade mną moi rodzice. Władzę w znacznej mierze spowodowaną tym, że mają pieniądze... 
W domu zawsze było tak, że co powie ojciec to jest święte i tak ma być. Tak mam wpajane od dziecka...  
Jeszcze przed ślubem, mimo że miałam już 26 lat rodzice kategorycznie ZABRONILI MI zamieszkać z narzeczonym, bo to "nie po katolicku" i "co znajomi powiedzą" ?  Ojciec powiedział, że jeżeli się wyprowadzę, to więcej nie chce mnie widzieć i mogę zapomnieć o jakiejkolwiek pomocy finansowej z jego strony. A ja głupia się wystraszyłam... i zostałam w domu... Teraz widzę jakie durne to było.  

Masz rację, że wdzięczności i szacunku nie okazuje się przez posłuszeństwo i uległość. Ale mam żal do męża, że nie odnosi się kulturalnie do moich rodziców. Po prostu czasami jest mi wstyd przed nimi, bo widzę jak na niego patrzą, a chciałam żeby mieli o nim dobre zdanie. 
Ale na to chyba już nie ma szans z obu stron. 

 

 

 

 

Dobry z Ciebie psycholog Javiolla. Dzięki Twoim wypowiedziom spojrzałam na to wszystko z innej strony. Chyba nareszcie z tej strony, z której powinnam była patrzeć na to od początku, że to mój mąż w tym wszystkim jest tym pokrzywdzonym i osamotnionym.  

Muszę tylko stanowczo trzymać się tej wersji, a  to nie zawsze jest to takie proste... Bo kiedy mąż nagle, z dnia na dzień przestaje się do mnie odzywać i tak przez 2-4 dni chodzi nadąsany, odpowiada zdawkowo, nie je obiadów, nie okazuje żadnej czułości i ucieka do kolegów... To jedyne o czym myślę to "co ja sobie zrobiłam wychodząc za niego za mąż???". 
Niestety takie sytuacje powtarzają się co najmniej 2-3 razy w miesiącu. Potem po kilku dniach "ciszy" zachowuje się jakby nic się nie stało.
Zauważyłam już, że zazwyczaj te ciche dni są po jakieś awanturze z moim ojcem. Z tym że mnie nigdy przy tych awanturach nie ma, nawet nie wiem o co mogło pójść, bo mąż nic mi nie mówi.... 
 

 


A propo psychologa- zapisałam się na wizytę we wtorek. Mam małą nadzieję, że może pomoże mi to ułożyć sobie wszystko w głowie i zrozumieć, gdzie ja robię błąd, jak znaleźć równowagę w relacjach z rodzicami, bo chyba za bardzo siedzą mi na głowie. 

Odnośnik do komentarza
58 minut temu, Javiolla napisał:

Może za to, że nie strofuje swojego męża ? 

 

Pewnie tak... Przypomniałam sobie, że jakiś czas temu, kiedy jeszcze nie było tak złej atmosfery, moja mama rozmawiała z moim mężem o całej sytuacji. Chciała dobrze, ale powiedziała mu, że to on powinien odpuścić, bo ojciec ma już swoje lata i się nie zmieni, a on jest dużo młodszy i powinien schować dumę do kieszeni. 
Teraz widzę, że to mogło mojego męża jeszcze bardziej podburzyć przeciwko moim rodzicom... 

Godzinę temu, Javiolla napisał:

Czyli zamierzasz tacie wchodzić w tyłek do końca jego życia? Sądzę, że nie pogubiłaś sie tylko dałaś sie ojcu zmanipulować ?  Widać jaką on ma władze w domu, mama sie nie miesza bo pewnie i tak by jej nie posłuchał i wszystko musiałoby być tak jak on chce. Kobieta sie po prostu odsunęła, a Ty robisz dokładnie tak samo. Dlaczego Twój mąż musi być też uległy? Kto powiedział, że on nie jest wdzięczny? Pewnie jest, tylko wg Ciebie i Twoich rodziców wdzięczność to posłuszeństwo obdarowanemu, a tak nie jest. Wdzięczność okazuje sie na różne sposoby, a posłuszeństwo i uległość to poddaństwo, pewnego rodzaju niewola. 

 

To nie jest takie proste... albo może i jest ale nie mam odwagi i jestem zbyt wygodna aby to przyznać?
Teraz zauważyłam jak dużą "władzę" mają nade mną moi rodzice. Władzę w znacznej mierze spowodowaną tym, że mają pieniądze... 
W domu zawsze było tak, że co powie ojciec to jest święte i tak ma być. Tak mam wpajane od dziecka...  
Jeszcze przed ślubem, mimo że miałam już 26 lat rodzice kategorycznie ZABRONILI MI zamieszkać z narzeczonym, bo to "nie po katolicku" i "co znajomi powiedzą" ?  Ojciec powiedział, że jeżeli się wyprowadzę, to więcej nie chce mnie widzieć i mogę zapomnieć o jakiejkolwiek pomocy finansowej z jego strony. A ja głupia się wystraszyłam... i zostałam w domu... Teraz widzę jakie durne to było.  

Masz rację, że wdzięczności i szacunku nie okazuje się przez posłuszeństwo i uległość. Ale mam żal do męża, że nie odnosi się kulturalnie do moich rodziców. Po prostu czasami jest mi wstyd przed nimi, bo widzę jak na niego patrzą, a chciałam żeby mieli o nim dobre zdanie. 
Ale na to chyba już nie ma szans z obu stron. 

 

 

 

 

Dobry z Ciebie psycholog Javiolla. Dzięki Twoim wypowiedziom spojrzałam na to wszystko z innej strony. Chyba nareszcie z tej strony, z której powinnam była patrzeć na to od początku, że to mój mąż w tym wszystkim jest tym pokrzywdzonym i osamotnionym.  

Muszę tylko stanowczo trzymać się tej wersji, a  to nie zawsze jest to takie proste... Bo kiedy mąż nagle, z dnia na dzień przestaje się do mnie odzywać i tak przez 2-4 dni chodzi nadąsany, odpowiada zdawkowo, nie je obiadów, nie okazuje żadnej czułości i ucieka do kolegów... To jedyne o czym myślę to "co ja sobie zrobiłam wychodząc za niego za mąż???". 
Niestety takie sytuacje powtarzają się co najmniej 2-3 razy w miesiącu. Potem po kilku dniach "ciszy" zachowuje się jakby nic się nie stało.
Zauważyłam już, że zazwyczaj te ciche dni są po jakieś awanturze z moim ojcem. Z tym że mnie nigdy przy tych awanturach nie ma, nawet nie wiem o co mogło pójść, bo mąż nic mi nie mówi.... 
 

 


A propo psychologa- zapisałam się na wizytę we wtorek. Mam małą nadzieję, że może pomoże mi to ułożyć sobie wszystko w głowie i zrozumieć, gdzie ja robię błąd, jak znaleźć równowagę w relacjach z rodzicami, bo chyba za bardzo siedzą mi na głowie. 

Odnośnik do komentarza

Wybaczcie za dwa takie same posty. Coś mi się zawiesiło i nie dodała się też dalsza część mojego "wywodu" 

Godzinę temu, Javiolla napisał:

Czyli nie przeciwstawisz sie ojcu? Az tak się go boisz? To oznacza, że ma tak władczy charakter, że lepiej od razu wiać zanim małżeństwo jeszcze da się uratować. 

 

Czas dorosnąć i odciąć pępowinę.
Jeżeli po wyprowadzce sytuacja będzie się powtarzać, trzeba będzie zerwać kontakty. 
Chyba za dużo złego zrobili mi rodzice, swoją nadgorliwością i swoim "chcemy dobrze". 

Godzinę temu, Javiolla napisał:

A czym jest wg Ciebie wsparcie małżonka? Gdyby była odwrotna sytuacja, o której wcześniej pisałam to czego byś oczekiwała od męża? Teraz już trudno będzie wyprostować całą sytuacje bo ojcu pokazałaś swoją uległość i on myśli, że tak będzie zawsze i u każdego z rodziny. Nie masz sie z nikim kłócić, ale skoro zakładasz kłótnie z ojcem to wnioskuje, że wyrażenie swojego zdania przy nim spowoduje kłótnie, że próba zwrócenia mu uwagi wywoła u niego agresje? Jeśli tak będzie to fakt.... będziesz się z ojcem kłócić za każdym razem gdy zechcesz żyć po swojemu. 

 

 

1 godzinę temu, Javiolla napisał:

Wylewa żal bo nie czuł w Tobie wsparcia. Może nadal nie czuje a więc na kogo ma wylewać żal skoro ma go do Ciebie? Zachowanie w sensie obrażania się. Tak.... to jest niedojrzałość emocjonalna. Obraza sie dziecko, które nie dostało cukierka. Dojrzały człowiek rozmawia a nie obraża sie. A wcześniej też wykazywał takie zachowanie czy teraz zacząć, dopiero w kwestii Twego ojca i domu? Co do pytania "o co chodzi" to bezsensowne pytanie bo cały czas chodzi o to samo. Za mało masz stanowczości wobec swego ojca, za mało stajesz po stronie męża.... tak ogólnie mówiąc. Tak więc nie zadawaj pytań na jakie stale jest ta sama odp. 

Parę razy próbowałam postawić się w sytuacji męża... 
Sama nie wiem jakiego wsparcia bym oczekiwała... Ale ja mam znacznie prostszy charakter, mi wystarczy dobre, miłe słowo, buziak w czoło, trochę czułości i zapewnienie, że jesteśmy razem, jest źle, ale już niedużo zostało, trzeba przetrwać.
Wiem też że gdybym to ja miała taki problem, to chciałabym z nim o tym porozmawiać, powiedzieć mu czego od niego oczekuję i żeby pomógł znaleźć jakieś rozwiązanie, żeby zawsze był blisko. 

On niestety do wylewnych nie należy. Ten jego wybuch parę miesięcy temu, kiedy powiedział mi o co chodzi i że ma dosyć mojego ojca, to był chyba jedyny raz kiedy szczerze powiedział mi o swoich cięższych odczuciach. Zawsze wolał wszystko przemilczeć, samo się ułoży i jakoś to będzie (co prawda wcześniej też nie mieliśmy takich kryzysów...)

Szczerze powiedziawszy już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że to trudny i uparty charakter, ale "serce nie sługa". 
Poza tym, jak się "nadąsał" to góra na kilka godzin- jeden dzień. 
Miałam też nadzieję, że w końcu wydorośleje w tej kwestii "obrażania się" bo poza tym to dobry facet. ? 
 

1 godzinę temu, Javiolla napisał:

Cóż... bo nigdy tego nie musiał robić, wyście obie na to pozwalały i on nie zna czegoś takiego jak hamowanie sie. Gdy mu sie nie udaje to w danym momencie zwracaj mu uwagę, że obiecał... do skutku. Poza tym co to znaczy "postarać sie", tylko tyle, że zrobię jak zechce więc może pohamuje się a może nie ? Moim zdaniem to zostawienie drzwi otwartych z nadzieją, że jednak nie będzie musiał sie hamować ? 

 

 

1 godzinę temu, Javiolla napisał:
W dniu 8.04.2022 o 15:51, Gość Gonzo napisał:

wydaje mi się że dopóki twój mąż nie zobaczy jak strofujesz ojca za jego podejście do niego to nie poczuje on inaczej twojego wsparcia. Krzywda została już wyrządzoną i teraz trzeba powetować.

 

Problem w tym, że ja nigdy nie byłam świadkiem tego, aby ojciec podniósł głos na mojego męża, więc nigdy nawet nie miałam okazji stanąć w jego obronie. Także nawet nie mam okazji zweryfikować tego, czy faktycznie choć trochę się "stara". 

 

Jeszcze raz dziękuję Ci za wypowiedź Javiolla. 
Dzięki Tobie zauważyłam, że duży problem leży też we mnie i muszę nad sobą popracować, a raczej nad tym, aby nareszcie dorosnąć i odciąć się od rodziców.

 

Odnośnik do komentarza

Wybaczcie za dwa takie same posty. Coś mi się zawiesiło i nie dodała się też dalsza część mojego "wywodu" 

Godzinę temu, Javiolla napisał:

Czyli nie przeciwstawisz sie ojcu? Az tak się go boisz? To oznacza, że ma tak władczy charakter, że lepiej od razu wiać zanim małżeństwo jeszcze da się uratować. 

 

Czas dorosnąć i odciąć pępowinę.
Jeżeli po wyprowadzce sytuacja będzie się powtarzać, trzeba będzie zerwać kontakty. 
Chyba za dużo złego zrobili mi rodzice, swoją nadgorliwością i swoim "chcemy dobrze". 

Godzinę temu, Javiolla napisał:

A czym jest wg Ciebie wsparcie małżonka? Gdyby była odwrotna sytuacja, o której wcześniej pisałam to czego byś oczekiwała od męża? Teraz już trudno będzie wyprostować całą sytuacje bo ojcu pokazałaś swoją uległość i on myśli, że tak będzie zawsze i u każdego z rodziny. Nie masz sie z nikim kłócić, ale skoro zakładasz kłótnie z ojcem to wnioskuje, że wyrażenie swojego zdania przy nim spowoduje kłótnie, że próba zwrócenia mu uwagi wywoła u niego agresje? Jeśli tak będzie to fakt.... będziesz się z ojcem kłócić za każdym razem gdy zechcesz żyć po swojemu. 

 

 

1 godzinę temu, Javiolla napisał:

Wylewa żal bo nie czuł w Tobie wsparcia. Może nadal nie czuje a więc na kogo ma wylewać żal skoro ma go do Ciebie? Zachowanie w sensie obrażania się. Tak.... to jest niedojrzałość emocjonalna. Obraza sie dziecko, które nie dostało cukierka. Dojrzały człowiek rozmawia a nie obraża sie. A wcześniej też wykazywał takie zachowanie czy teraz zacząć, dopiero w kwestii Twego ojca i domu? Co do pytania "o co chodzi" to bezsensowne pytanie bo cały czas chodzi o to samo. Za mało masz stanowczości wobec swego ojca, za mało stajesz po stronie męża.... tak ogólnie mówiąc. Tak więc nie zadawaj pytań na jakie stale jest ta sama odp. 

Parę razy próbowałam postawić się w sytuacji męża... 
Sama nie wiem jakiego wsparcia bym oczekiwała... Ale ja mam znacznie prostszy charakter, mi wystarczy dobre, miłe słowo, buziak w czoło, trochę czułości i zapewnienie, że jesteśmy razem, jest źle, ale już niedużo zostało, trzeba przetrwać.
Wiem też że gdybym to ja miała taki problem, to chciałabym z nim o tym porozmawiać, powiedzieć mu czego od niego oczekuję i żeby pomógł znaleźć jakieś rozwiązanie, żeby zawsze był blisko. 

On niestety do wylewnych nie należy. Ten jego wybuch parę miesięcy temu, kiedy powiedział mi o co chodzi i że ma dosyć mojego ojca, to był chyba jedyny raz kiedy szczerze powiedział mi o swoich cięższych odczuciach. Zawsze wolał wszystko przemilczeć, samo się ułoży i jakoś to będzie (co prawda wcześniej też nie mieliśmy takich kryzysów...)

Szczerze powiedziawszy już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że to trudny i uparty charakter, ale "serce nie sługa". 
Poza tym, jak się "nadąsał" to góra na kilka godzin- jeden dzień. 
Miałam też nadzieję, że w końcu wydorośleje w tej kwestii "obrażania się" bo poza tym to dobry facet. ? 
 

1 godzinę temu, Javiolla napisał:

Cóż... bo nigdy tego nie musiał robić, wyście obie na to pozwalały i on nie zna czegoś takiego jak hamowanie sie. Gdy mu sie nie udaje to w danym momencie zwracaj mu uwagę, że obiecał... do skutku. Poza tym co to znaczy "postarać sie", tylko tyle, że zrobię jak zechce więc może pohamuje się a może nie ? Moim zdaniem to zostawienie drzwi otwartych z nadzieją, że jednak nie będzie musiał sie hamować ? 

 

 

1 godzinę temu, Javiolla napisał:
W dniu 8.04.2022 o 15:51, Gość Gonzo napisał:

wydaje mi się że dopóki twój mąż nie zobaczy jak strofujesz ojca za jego podejście do niego to nie poczuje on inaczej twojego wsparcia. Krzywda została już wyrządzoną i teraz trzeba powetować.

 

Problem w tym, że ja nigdy nie byłam świadkiem tego, aby ojciec podniósł głos na mojego męża, więc nigdy nawet nie miałam okazji stanąć w jego obronie. Także nawet nie mam okazji zweryfikować tego, czy faktycznie choć trochę się "stara". 

 

Jeszcze raz dziękuję Ci za wypowiedź Javiolla. 
Dzięki Tobie zauważyłam, że duży problem leży też we mnie i muszę nad sobą popracować, a raczej nad tym, aby nareszcie dorosnąć i odciąć się od rodziców.

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 10.04.2022 o 20:20, Gość wajola napisał:

że to on powinien odpuścić, bo ojciec ma już swoje lata i się nie zmieni, a on jest dużo młodszy i powinien schować dumę do kieszeni. 
Teraz widzę, że to mogło mojego męża jeszcze bardziej podburzyć przeciwko moim rodzicom... 

Oj tak. Moja mama w ten sam sposób chce usprawiedliwiać swoje zachowanie, bo ma swój wiek i wiele przeszła. A czy to oznacza, że my młodsi mamy dawać sie ponizać i źle traktować? Młodszy człowiek jest takim samym człowiekiem jak ten starszy i może tak samo doświadczał w życiu przykrych rzeczy. Tak samo nie powinien ustępować starszy brat młodszemu. Każdy jest takim samym człowiekiem i każdy ma te same prawa. To jest pewnego rodzaju ignorowanie drugiego człowieka, umniejszanie mu poprzez wiek czy doświadczenia życiowe. 

W dniu 10.04.2022 o 20:20, Gość wajola napisał:

jestem zbyt wygodna

Hmmm w takim razie zawsze ojcu ustąpisz? Kiedyś czytałam coś w tym stylu, że kto wybierał łatwe rozwiązania ma trudne życie, a kto wybiera trudne rozwiania ma łatwiejsze życie ?  i to by się zgadzało w Twoim przypadku. 

W dniu 10.04.2022 o 20:20, Gość wajola napisał:

A ja głupia się wystraszyłam... i zostałam w domu... Teraz widzę jakie durne to było.  

Owszem. Dałaś sie zmanipulować, zastraszyć i niestety ale dopóki sie nie zaczniesz przeciwstawiać ojcu to nawet po wykończeniu domu będzie Wami manipulował. Twoje małżeństwo już wisi na włosku z tego powodu. 

W dniu 10.04.2022 o 20:20, Gość wajola napisał:

Po prostu czasami jest mi wstyd przed nimi, bo widzę jak na niego patrzą, a chciałam żeby mieli o nim dobre zdanie. 
Ale na to chyba już nie ma szans z obu stron. 

Szanse są, ale tak jak piszesz... z obu stron. No i tyle czasu ile była burzona ta ich relacja, tyle co najmniej czasu ciężkiej obustronnej pracy potrzeba by to naprawić. Jednak ze strony Twoich rodziców raczej tego wkładu własnej pracy nie zauważam. A dlaczego tak Ci zależało aby mieli o nim dobre zdanie? Pewnie znów wychodzą wpojone schematy z domu rodzinnego. I dlaczego nie zależało Ci odwrotnie, aby mąż miał jak najlepsze zdanie o rodzicach? 

W dniu 10.04.2022 o 20:20, Gość wajola napisał:

Dobry z Ciebie psycholog Javiolla.

Dziękuję, ale nie jestem psychologiem ? Mam po prostu dobrą intuicję ? 

W dniu 10.04.2022 o 20:20, Gość wajola napisał:

Zauważyłam już, że zazwyczaj te ciche dni są po jakieś awanturze z moim ojcem. Z tym że mnie nigdy przy tych awanturach nie ma, nawet nie wiem o co mogło pójść, bo mąż nic mi nie mówi...

Przykre. Może sprawia mu ból mówienie o tym co sie stało albo nie czuje już z Twojej strony wsparcia i sądzi, że jeśli opowie to i tak staniesz po stronie rodziców. To może być bezradność z jego strony. Najważniejsze to pozwolić mu teraz zrozumieć, że jesteś po jego stronie. Nie wiem jak to zrobisz, trudno doradzać bo Ty znasz swojego męża najlepiej. Czy odetniesz ojca prosząc byście już tylko we dwoje dokończyli dom.... czy powiesz mu że zrozumiałaś swój błąd i zaczniesz to pokazywać.... czy jeszcze coś innego.

W dniu 10.04.2022 o 22:32, Gość wajola napisał:

Sama nie wiem jakiego wsparcia bym oczekiwała... Ale ja mam znacznie prostszy charakter, mi wystarczy dobre, miłe słowo, buziak w czoło, trochę czułości i zapewnienie, że jesteśmy razem, jest źle, ale już niedużo zostało, trzeba przetrwać.

Z pewnością byś oczekiwała, że mąż stanie po Twojej stronie. Bo po co miłe słowo jedno i setne oraz przytulenie, skoro zaraz mąż robiłby to samo. Z czasem już to jego miłe słowo nic by nie znaczyło. Coś czuję, że chyba nie umiesz się za bardzo wczuć w jego sytuację ?  Nooo chyba, że faktycznie można Ci wiecznie wciskać kity ?  ale to nie oznacza, że masz charakter prostszy, ale że jesteś naiwna. 

W dniu 10.04.2022 o 22:32, Gość wajola napisał:

chciałabym z nim o tym porozmawiać, powiedzieć mu czego od niego oczekuję i żeby pomógł znaleźć jakieś rozwiązanie, żeby zawsze był blisko. 

A może on z Tobą o tym próbował rozmawiać dawno temu, ale było jak grochem o ścianę? Może mówił czego oczekuje ale nie słuchałaś, nie chciałaś go zrozumieć? A teraz już sie zablokował. Musiałby od Ciebie dostać jasny komunikat poparty czynami, aby sie odblokować-tak sądzę. 

W dniu 10.04.2022 o 22:32, Gość wajola napisał:

Poza tym, jak się "nadąsał" to góra na kilka godzin- jeden dzień. 

Nadąsanie może jest adekwatne do sprawy. Poza tym to nadąsanie może nie być obraza majestatu. Sama najlepiej to wyczujesz. Podam przykład z własnego życia. Posprzeczaliśmy sie z mężem i odnosiłam wrażenie, że jest obrażony, aż w końcu pytam sie czy długo będzie obrażony, a on że nie jest obrażony, że to ja jestem obrażona a on sie po prostu nie odzywa by mnie bardziej nie drażnić ?  A ja tez nie byłam obrażona i z tego samego powodu siedziałam cicho ?   Z tego wniosek, że to co wygląda na obrazę nie musi nią być.

W dniu 10.04.2022 o 22:32, Gość wajola napisał:

Problem w tym, że ja nigdy nie byłam świadkiem tego, aby ojciec podniósł głos na mojego męża, więc nigdy nawet nie miałam okazji stanąć w jego obronie. Także nawet nie mam okazji zweryfikować tego, czy faktycznie choć trochę się "stara". 

Nie musisz być w takiej sytuacji. Sądzę, że na początku wystarczy mężowi jasno zakomunikować, że stoisz po jego stronie i przypominać o tym gdy sie posprzecza z ojcem. A poza tym Twoje czyny mu więcej pokażą. Czy ojciec musi sam dokończyć ten dom? Czy można ojcu podziękować, że już tyle serca włożył, pieniędzy i zaangażowania, że teraz czas byście Wy sami dokończyli? Czy można liczyć, że ojciec sie całkowicie odsunie i pozwoli Wam zrobić po swojemu- tym samym pozwoli decydować Twojemu mężowi? Bo tak naprawdę to byłby dla męża dowód na Twoje 100% wsparcie. 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
18 godzin temu, Javiolla napisał:

Oj tak. Moja mama w ten sam sposób chce usprawiedliwiać swoje zachowanie, bo ma swój wiek i wiele przeszła. A czy to oznacza, że my młodsi mamy dawać sie ponizać i źle traktować? Młodszy człowiek jest takim samym człowiekiem jak ten starszy i może tak samo doświadczał w życiu przykrych rzeczy. Tak samo nie powinien ustępować starszy brat młodszemu. Każdy jest takim samym człowiekiem i każdy ma te same prawa. To jest pewnego rodzaju ignorowanie drugiego człowieka, umniejszanie mu poprzez wiek czy doświadczenia życiowe. 

 

Masz rację... Szkoda, że moi rodzice zupełnie tego nie widzą i nie rozumieją. 
Dla nich nie ma problemu, a mój mąż "wymyśla" i "przesadza"... 

18 godzin temu, Javiolla napisał:

Hmmm w takim razie zawsze ojcu ustąpisz? Kiedyś czytałam coś w tym stylu, że kto wybierał łatwe rozwiązania ma trudne życie, a kto wybiera trudne rozwiania ma łatwiejsze życie ?  i to by się zgadzało w Twoim przypadku. 

 

Cóż, sporo w tym prawdy. 
A czy zawsze ustąpię ? Pewnie zależy w jakiej kwestii...
Czasami naprawdę uważam, że ma w czymś rację, więc dlaczego mu jej nie przyznać? 

 

18 godzin temu, Javiolla napisał:

Owszem. Dałaś sie zmanipulować, zastraszyć i niestety ale dopóki sie nie zaczniesz przeciwstawiać ojcu to nawet po wykończeniu domu będzie Wami manipulował. Twoje małżeństwo już wisi na włosku z tego powodu. 

 

Mną manipuluje, bo w zasadzie sama na to pozwalam. Ale ciągle z tyłu głowy mam takie przekonanie, że przecież tyle dla nas zrobił, tyle poświęcił pieniędzy i czasu i w  związku z tym zawsze powinnam być grzeczna i posłuszna. 
Masz może jakiś pomysł na to, jak się od tego "oderwać"? 

18 godzin temu, Javiolla napisał:

Szanse są, ale tak jak piszesz... z obu stron. No i tyle czasu ile była burzona ta ich relacja, tyle co najmniej czasu ciężkiej obustronnej pracy potrzeba by to naprawić. Jednak ze strony Twoich rodziców raczej tego wkładu własnej pracy nie zauważam. A dlaczego tak Ci zależało aby mieli o nim dobre zdanie? Pewnie znów wychodzą wpojone schematy z domu rodzinnego. I dlaczego nie zależało Ci odwrotnie, aby mąż miał jak najlepsze zdanie o rodzicach? 

 

Tak jak napisałam, dla moich rodziców problemu nie ma, a mój mąż "wymyśla" i sam tworzy problem.

Mama uważa, że "kiedyś mu przejdzie". Także na jakąkolwiek zmianę z ich strony raczej nie mogę liczyć. 
Dlaczego zależało mi aby mieli o nim dobre zdanie? Chyba dlatego, że liczy się dla mnie ich zdanie... Zawsze mieliśmy dobre relacje, spędzaliśmy razem dość dużo czasu no i miałam z nimi taką fajną więź. 
 

19 godzin temu, Javiolla napisał:

Przykre. Może sprawia mu ból mówienie o tym co sie stało albo nie czuje już z Twojej strony wsparcia i sądzi, że jeśli opowie to i tak staniesz po stronie rodziców. To może być bezradność z jego strony. Najważniejsze to pozwolić mu teraz zrozumieć, że jesteś po jego stronie. Nie wiem jak to zrobisz, trudno doradzać bo Ty znasz swojego męża najlepiej. Czy odetniesz ojca prosząc byście już tylko we dwoje dokończyli dom.... czy powiesz mu że zrozumiałaś swój błąd i zaczniesz to pokazywać.... czy jeszcze coś innego.

 

Chyba tak właśnie jest, że niestety już tak go zawiodłam w tej kwestii, że nie chce ze mną o tym rozmawiać.
Mam nadzieję, że powoli, małymi krokami jakoś uda mi się ponownie zdobyć jego zaufanie i polepszy się między nami. 

 

 





 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 15.04.2022 o 14:41, Gość wajola napisał:

Czasami naprawdę uważam, że ma w czymś rację, więc dlaczego mu jej nie przyznać?

Czasami, a wtedy gdy jej nie ma to trzeba jasno i konkretnie sie przeciwstawić. Poza tym może być tak, ze oboje mają racje... i maż i ojciec, a wtenczas trzeba wypracować kompromis. Teraz już jesteście na takim etapie, że męża denerwuje fakt, że to Twój ojciec buduje Wasz dom, a możliwe, że mąż chciał to robić. Może mąż czuje sie niepotrzebny, odsunięty od budowy domu, w którym ma mieszkać. Dlaczego nie może być tak, że mąż będzie budował/decydował, a ojciec czasem doradzi? Bo wyczuwam, że teraz mąż ani nie buduje ani nie decyduje.... i to jest chyba największy ból. To trzeba przyznać i naprawić niezwłocznie.... póki jest jeszcze iskierka nadziei. 

W dniu 15.04.2022 o 14:41, Gość wajola napisał:

Masz może jakiś pomysł na to, jak się od tego "oderwać"? 

W ostateczności terapia, a póki co to sama musisz podjąć decyzje aby się oderwać. W tej chwili wygląda jakbyś chciała, ale nie jesteś tego pewna.... nie wiem czy boisz sie, że sobie nie poradzicie, czy boisz się ojca? Rodzice takim wpojeniem Tobie do głowy tego co czujesz, mieli właśnie na celu uwięzienie Cię, bo mając zaprogramowane posłuszeństwo, które wg nich zastępuje szacunek, wdzięczność, uprzejmość i generalnie wszystko.... spowodowali Twoją nieporadność życiową i dozgonne uwiązanie. Tak więc w pierwszej kolejności musisz mieć tego świadomość i zechcieć w 100% przeciąć pępowinę. A następnie zrobić to! Tak więc czy jesteś na ten krok gotowa? 

W dniu 15.04.2022 o 14:41, Gość wajola napisał:

Mama uważa, że "kiedyś mu przejdzie". Także na jakąkolwiek zmianę z ich strony raczej nie mogę liczyć. 
Dlaczego zależało mi aby mieli o nim dobre zdanie? Chyba dlatego, że liczy się dla mnie ich zdanie... Zawsze mieliśmy dobre relacje, spędzaliśmy razem dość dużo czasu no i miałam z nimi taką fajną więź. 

A czy Twojemu ojcu przeszła jego apodyktyczność ? ?  Mieliście dobre relacje bo tak jak wyżej napisałam zostałaś zaprogramowana na posłuszeństwo. Oni kazali, Ty grzecznie wykonywałaś z przekonaniem, że wiedzą co jest dla Ciebie najlepsze ? I tak się kręciło, bo Tobie było wygodnie, że za Ciebie decydują, a oni zadowoleni, że ich we wszystkim słuchasz. Tylko, że nie na tym polegają dobre relacje ? Dobre relacje są wtedy gdy nawet mając inne zdanie niż oni, żyjąc samodzielnie z dala od nich, czujesz, że możesz na nich liczyć. A sama pisałaś, że zostałaś zastraszona, zmanipulowana. To gdzie tu widzisz dobre relacje? 

A czy z mężem nie miałaś dobrych relacji, nie było fajnej więzi, skoro Ci nie zależało na odwrotnej sytuacji? 

W dniu 15.04.2022 o 14:41, Gość wajola napisał:

Chyba tak właśnie jest, że niestety już tak go zawiodłam w tej kwestii, że nie chce ze mną o tym rozmawiać.
Mam nadzieję, że powoli, małymi krokami jakoś uda mi się ponownie zdobyć jego zaufanie i polepszy się między nami. 

Szczerze.... wg mnie to powinno sie dobyć szybko, a nie powoli. Oddalaliście sie od siebie sporo czasu.... teraz koledzy są lekiem na całe zło, a więc nie ma czasu! Trzeba zadziałać zdecydowanie i natychmiast, zanim mąż nie wpadnie w uzależnienie alko, zanim nie oddali się od Ciebie na zawsze. Wygląda to tak, że próbując powoli odzyskiwać jego zaufanie zawsze będziesz z tyłu za nim, bo on już odbiegł za daleko.... a stale ucieka szybciej niż Ty powolnym krokiem próbujesz go "złapać". 

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...