Skocz do zawartości
Forum

zawiodłam się na psychologu.


Gość Wojciechowskaa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Wojciechowskaa

Hej, Zastanawiałam się czy tytuł nie jest zbyt "ostry", ale taka w sumie jest prawda. Chciałam napisać, że nie przyjęto mnie na oddział dzienny w poradni psychiatryczno- psychologicznej. I nie wiem, czy to dobrze czy źle. I nie będę wiedziała, jak wiele innych rzeczy w moim życiu. Bo to jeden z moich głównych problemów. Chodzę do swojego psychologa już od długiego czasu. Ostatnio psychiatra (kierownik tej przychodni) stwierdziła, że dla mnie pomocą nie są leki, tylko powinnam właśnie przyjść na taki oddział. To jest miejsce gdzie przyjeżdża się codziennie. Mam dorywczą pracę i myślałam, że może pójdę na to, i pogodzę sobie jakoś z pracą, która mam popołudniami. Rozmawiałam o tym z moją psycholog i ona stwierdziła, żebym nie szukała pracy teraz tylko jak coś to poszła na ten oddział i równocześnie mogłabym sobie zajmować się tym czym obecnie, bo "już to znam". Nie byłam przekonana, jeśli chodzi o pójście na ten oddział, bałam się, czy to jakoś nie zaszkodzi mi w przyszłości, że będę miała to " w papierach" i jednocześnie bałam się, ze jak nie pójdę, to będę miała do siebie żal, że nie wykorzystałam jakiejś szansy. Nie ukrywam, denerwowałam się, bo jednocześnie już długi czas pozostaję bez pracy, mam lukę w CV, czas ucieka. Wiadomo, też to nie jest łatwa sprawa, bo nie znalazłm przecież ludzi, którzy mieli chodzić tam razem ze mną. Dodatkowo miało to trwać 3 miesiące. To długi czas. Gdybym kiedyś  Dodatkowo, ja dowiedziałam się o tym we wrześniu, a terapia miała zacząć się pod koniec listopada. Później okazało się, że na początku grudnia. Poszłam na 1 spotkanie, kwalifikacyjne do tej terapii z p. psycholog i ono poszło ok. Natomiast musiałam przyjść na drugie. Niestety spóźniłam się kwadrans na nie. Wiedziałam, że nie zdążę, więc zadzwoniłam do recepcji powiadomić, że tyle się spóźnię i Pani z recepcji powiedziała, że to przekaże i że może nie będzie problemu bo poprzednia pacjentka tez się spóźniła. Jak weszłam zauważyłam, że p.psycholog już od wejścia patrzy się na mnie inaczej niż poprzednio. Jak już tam zapytała jak się czuję, to zapytała później czy zdarza mi się spóźniać. Poczułam się z tym pytaniem źle, jakbym od razu była traktowana z góry. Ogólnie jak umawiam się z ludźmi to trzymam się terminów. Odpowiedziałam na to, pytaniem:" Boi się Pani że będę się spóźniać na terapię?" Dodałam, że nie spóźniam się, chodzę do psychologa i rzeczywiście na początku było tak, ze się spóźniałam, ale od co najmnej roku nie pamiętam, abym choć raz się spóźniła. Tak samo nie spóźniam się do swojej pracy. Usłyszałam na to, że 'To może spóźniam się podświadomie, bo trudno mi nawiązywać relacje"? Dla mnie był to trochę pierwszy szok. Nie chciałam się spóźnić, uciekł mi pociąg, uprzedziłam recepcję (podejrzewam, że jednak nie przekazano) i był to tylko kwadrans. Ja jestem bardzo wrażliwa na to, że ktoś nie ma do mnie szacunku, albo że traktuje mnie "z góry" albo na sytuacje, kiedy czuję sie "gorsza". Na pytanie czy jestem zdecydowana przyjść na terapię odpowiedziałam, że tak, tylko boję się jak dam sobie radę z moimi zajęciami. Że też czasami czuję się zmęczona i nie wiem czy dam radę. Powiedziałam prawdę i nie sądziłam, że zostanie to potraktowane przeciwko mnie. Psycholog zapytała, czy nie mogłabym zostawić swojej pracy na ten okres terapii. Dla mnie było to drugie zaskoczenie. Jeśli zostawiłabym to, to straciłabym wszystko nad czym można powiedzieć pracowałam od kilku lat. Zdenerwowałam się wtedy. Powiedziałam, że ja rozumiem, że nie dam rady ze wszystkim, że będę musiała z części swojej pracy zrezygnować. Zapytałam jak inni radzą sobie w tej sytuacji i uslyszałam, że albo nie pracują albo biorą zwolnienia lek. Tylko, że ja nie miałam możliwości wziąć zwolnienia lek. Dodatkowo jednym z moich zmartwień są pieniądze. Nie chodzi o to, że nie mam grosza, ale też często o tym myślę, bo brak stałej pracy zaowocował tym, że nie mam możliwości wziąć kredytu, mam miesiące w których mam pieniądze, a potem są miesiące gdy nie mam nic. Mimo iż mam skończoną szkołę, mam wykształcenie, to inny mój problem jest taki że (już nie wchodząc w szczegóły) nie chcę pracować w swoim zawodzie, ogólnie nie akceptuję siebie i...ciężko krótko to powiedzieć, ale pracowałam w kilku miejscach, ale nigdzie nie czułam się szczęśliwa i zawsze gdzieś tam nerwowo nie wytrzymałam i najczęściej kończyło się tak, że z kimś się pokłóciłam. Teraz wiem, że ja nie czuję się bezpiecznie w relacjach z dorosłymi ludźmi. Nie czuję się pewnie. Albo daję się wykorzystywać, albo za bardzo ja "atakuję". Nie czuję się też dorosła. Z jednej strony czuję się dzieckiem, a z drugiej starą, zmęczoną osobą. Zmierzając do końca, trochę zdenerwowałam się wtedy na tym spotkaniu, powiedziałam, że czuję się niezrozumiana przez psychologów. Jak zdenerwuję się to mówię głośniejszym tonem i szybciej. Ja tego wtedy nie widzę, ale jak to psycholog stwierdziła" krzyczałam na nią". Myślę, że ogólnie jak jest psychologiem, to dobrze poznała się, że mogłabym być trudniejszą pacjentką. Ale z drugiej strony sądziłam, że osoba, która jest tym psychologiem zrozumie, że ktoś może mówić coś w emocjach, tym bardziej, że przeprosiłam wychodząc. Powiedziała mi wtedy, żebym się zastanowiła czy chcę przychodzić i jak chcę to żebym umówiła sobie do niej termin do danego dnia. Tak od razu zrobiłam. Jak przyszłam na kolejny termin, okazało się, że mnie nie przyjmą. Mają już komplet pacjentów. Poczułam się oszukana. Najpierw P. kierownik tej przychodni mówi mi, że nie chcę sobie pomóc, bo dawno już bym mogła skorzystać z tej terapii a jak już zaczęłam o tym myśleć (przekonana to ja w życiu do niczego nie będę. Nawet nie mogę podjąć decyzji, żeby wziąć sobie kota czy psa) to psycholog po konsultacji (nie wiem z kim) stwierdziła, że mnie nie przyjmą dla dobra mojego i terapii. Popłakałam się tam, i znów zdenerwowałam, bo jednak ja przez te 3 miesiące o tym myślałam. I podjęłam decyzję, że i tak już wiele lat swojego życia straciłam, więc pójdę na te 3 miesiące. Bałam się jakich ludzi tam spotkam, czy nie będę się z nimi porównywać, jak mi tam będzie  ale jednocześnie tez utkwiło mi w głowie to co powiedziała psychiatra i ...po prostu nie wiedziałam co mam robić.  To miałam na myśli mówiąc psycholog, że czuję się niezrozumiana. A psycholog powiedziała osobom z którymi się konsultowała, że ja czuję się niezrozumiana, że muszę pracować i mogę się spóznić. (Tak mi powiedziała). Powiedziałam jej, że źle mnie zrozumiała. Na co mi odpowiedziała, że mogę wynieść z tego taką lekcję, że inni ludzie w myślach nie czytają. Owszem, dla psychologa jest to łatwiejsze. On przychodzi do swojej pracy, dzień jak co dzień, a pacjent przeżywa to inaczej. To też miałam na myśli. Wątpię, żeby ktoś kto tam będzie nie miał  dylematów. Może mniejsze niż ja...i takich ludzi sobie wybrali. Wiecie co jako pierwsze powiedziała moja mama po moim przyjściu?- że nie chcą pomóc ludziom, którzy tej pomocy potrzebują najbardziej. Przecież gdybym ja lepiej nad sobą panowała, to też inaczej wyglądałoby moje życie. Owszem, wiem, że zachowałam się źle, ale nie sądziłam, że zostanę potraktowana jak na jakimś "castingu" albo rozmowie o pracę tylko jak pacjent. Sądzę, że po prostu wybrano sobie osoby spokojniejsze i tyle. Nie tak jak dzisiaj brzmiała oficjalna wersja, że uznano, że osób pracujących nie przyjmą.  Jestem głupia i naiwna, że sądziłam, że oni biorą mnie pod uwagę ciągle. Zapytałam czy już nie ma możliwości żebym się dopisała, nawet jak ktoś zrezygnuje, to odpowiedziano mi, że może mnie wpisać na listę rezerwową. Oceńcie szczerze tę sytuację proszę. ja przepłakałam cały dzień i....coś co już znam, to uczucie, że nawet nie wiem czy to źle czy to dobrze, że mnie tam nie przyjęli. 

Odnośnik do komentarza
Gość Phuruchiko

Witaj. Oczywiście, że dobrze, że Cię nie przyjęli. Możesz to widzieć inaczej, ale fakt, że się spóźniłaś oznacza ni mniej , nie więcej, że to absolutnie nie jest miejsce dla Ciebie. Sama widzisz ja Cię potraktowano. Co komu o psychologu, psychoterapeucie czy psychiatrze skoro po wyjściu z gabinetu mam ochotę się zabić?

Pamiętaj, że to niestety TYLKO i wyłącznie ludzie. Bez względu na wykształcenie to po prostu ludzie. Mają jakiś tam zawód i tyle, i faktycznie dosyć często zawodzą.

To wszystko oznacza, że musisz szukac gdzieś indziej.

Pozdrawiam.

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość Wojciechowskaa
Godzinę temu, Gość Phuruchiko napisał:

Witaj. Oczywiście, że dobrze, że Cię nie przyjęli. Możesz to widzieć inaczej, ale fakt, że się spóźniłaś oznacza ni mniej , nie więcej, że to absolutnie nie jest miejsce dla Ciebie. Sama widzisz ja Cię potraktowano. Co komu o psychologu, psychoterapeucie czy psychiatrze skoro po wyjściu z gabinetu mam ochotę się zabić?

Pamiętaj, że to niestety TYLKO i wyłącznie ludzie. Bez względu na wykształcenie to po prostu ludzie. Mają jakiś tam zawód i tyle, i faktycznie dosyć często zawodzą.

To wszystko oznacza, że musisz szukac gdzieś indziej.

Pozdrawiam.

 

 

Dzięki za odpowiedź, pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witaj,  Jestem w szoku, że tacy ludzie mają zdolność do wykonywania swojego zawodu... Człowiek, który potrzebuje pomocy i szuka jej dostaje w zamian takie coś... Coś na co nie zasługuje. Myślę, że w Twoim przypadku dobrze się stało.. Zasługujesz na prawdziwego specjalistę , który okaże Ci szacunek i naprawdę Ci pomoże, a nie który pogarsza twoje samopoczucie i samoocenę i jeszcze odzywa się w taki sposób. Gdzieś na pewno czeka na Ciebie ten prawdziwy lekarz:)Więc życzę Ci tego i powodzenia. Trzymam kciuki!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...