Skocz do zawartości
Forum

Osoba schizoidalna? Partnerka, związek


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie...

Mam do Was pytanie odnośnie relacji z typem osobowości schizoidalnej. Czy ktoś miał "doświadczenie"?
Przez trzy lata byłem w związku z kobietą, mamy po około 30lat, niecały miesiąc temu związek się rozsypał jednak do teraz pewne sprawy nie dają mi spokoju, analizując jej zachowanie.

Przykłady:
-Brak intymności i uciekanie od niej (wymyślanie obowiązków, zajęć, zawieszanie się na swoim hobby tylko po to, żeby np nie usiąść przed tv razem, nie przytulić się, nie pójść samemu na spacer itd)
-Seks ok ale tylko jako sport (brak gry wstępnej, namiętności, pocałunków. Ma być szybko, konkretnie, a jak coś nie pyknie to w odstawkę).
-Gdy inicjowałem grę wstępną czy jakieś przytulanki, pocałunki...szybko robiła coś głupiego (mega nieadekwatnego, jak pokazanie np swojej wady w wyglądzie, wyśmianie czegoś itd)
-Nic ją nie cieszyło i nie chciała w żaden inny sposób niż swój własny spędzać czasu. Kino, spacer we dwoje, teatr, wycieczka, cokolwiek-nie sprawiało jej przyjemności i się do tego zmuszała
-podczas kłótni pomimo, że uważałem ją za osobę bardzo emocjonalną, stała jak słup betonowy bez emocji
-podczas moich miłych słów, ciepłych, mówienia za co ją kocham itd również stała jak słup
-wiem, że w przeszłości praktycznie nie była w związkach, jedynie przelotny seks lub dłuższy z kimś, kto jej się ewidentnie nie podobał. Albo np z kimś kto na pewno ją skrzywdzi i zostawi.
-jak pytałem ją jakie ma fantazje erotyczne-mówiła, że nie wie...i że ją to nie interesuje

Jeżeli coś mi się jeszcze przypomni, to dam znać...

Sporo czytałem, nie mówię, że to ktoś schizoidalny ale dużo pasuje z opisów, a indywidualnych komentarzy lub opisu zdarzeń z życia niestety brakuje.

Dodam, że chodzę po rozstaniu do psychologa, ponieważ przez te 3 lata odczuwałem brak zainteresowania moją osobą, brak czułości, intymności...wszystko zacząłem brać do siebie, stałem się już pod koniec ewidentnym dawcą i trochę mnie zmiotło z powierzchni. Nie mówiąc już, że pochłonąłem jej emocje i problemy jak gąbka. Może niepotrzebnie ale staram się znaleźć przyczynę jej nietypowych zachowań, jakoś to wytłumaczyć racjonalnie.

Nie mam wątpliwości, że mnie kochała i kocha, nie mam wątpliwości, że chciała być...ale wiem, że nie potrafiła sie otworzyć. Zawsze tworzyła nie wiedzieć dlaczego jakąś barierę...a ja chodźbym stanął na głowie i uszami zaklaskał, nie byłem w stanie jej przeskoczyć.

Teraz wiem, że ona cierpi niesamowicie, zresztą ja tak samo...mnóstwo pytań w głowie, brak rozwiązań...

Odnośnik do komentarza

A czy ty w swoim dzialaniu dales jej przestrzen do tego, zeby sie otworzyla? Czy swoimi dzialaniami pokazales, ze ja kochasz, jest dla ciebie jedyna, wazna. Czy stac cie bylo na zaufanie, pokazanie jej w dzialaniu i swojej postawie, ze zalezy ci na niej najbardziej na swiecie. Czy stworzyles pelna uczuc relacje oparta na milosci, wzajemnym zaufaniu, poczuciu bezpieczenstwa, gdzie moglaby otworzyc sie? Czy rozmawiales z nia o tym, czego bys chcial, co chcialbys zmienic, o wspolnej przyszlosci. Czy starales sie naprawiac, chociazby szczera rozmowa. Szczera i od serca. Najlatwiej jest przykleic komus latke, kiedy sytuacja ma czesto drugie dno i jest bardziej skomplikowana.

Odnośnik do komentarza

Nie przyklejam łatki! Pytam, analizuję. Kocham, to najwazniejsze i szukam odpowiedzi na kłębiące się pytania. Nie oceniam, nie degraduję. Szukam rozwiązań. Pytań sporo, pozwól, że udzielę odpowiedzi w swojej głowie ? 

I oczywiście, zawsze ma drugie dno. Wierz mi, sam siebie analizuję jeszcze bardziej i na pewno krytyczniej

Odnośnik do komentarza

Tylko czy ma sens analizowanie, niczego nie wymyślisz, nie byłeś w stanie znaleźć przyczyny jej zachowania, ani jej pomóc. 

To ona powinna była szukać pomocy u terapety.

Dzieciństwo wpływa na całe nasze życie, być może jakieś traumy się za nią ciągną, co ma wpływ na dzisiejsze zachowanie. 

Nie zawsze da się z kimś żyć mimo uczucia, miłość wszystkiego nie załatwi. 

Sam widzisz jak destrukcyjnie wpłynęły na Ciebie te lata spędzone razem. 

Dlatego musisz zamknąć przeszłość, potraktować to jako doświadczenie życiowe, dać sobie trochę czasu na "żałobę" i zacząć żyć przyszłością. 

Odnośnik do komentarza
59 minut temu, Gość Serduszko napisał:

A czy ty w swoim dzialaniu dales jej przestrzen do tego, zeby sie otworzyla? Czy swoimi dzialaniami pokazales, ze ja kochasz, jest dla ciebie jedyna, wazna. Czy stac cie bylo na zaufanie, pokazanie jej w dzialaniu i swojej postawie, ze zalezy ci na niej najbardziej na swiecie. Czy stworzyles pelna uczuc relacje oparta na milosci, wzajemnym zaufaniu, poczuciu bezpieczenstwa, gdzie moglaby otworzyc sie? Czy rozmawiales z nia o tym, czego bys chcial, co chcialbys zmienic, o wspolnej przyszlosci. Czy starales sie naprawiac, chociazby szczera rozmowa. Szczera i od serca. Najlatwiej jest przykleic komus latke, kiedy sytuacja ma czesto drugie dno i jest bardziej skomplikowana.

 

Widzisz, 3 lata były nakierunkowaniem moich mysli na nią, na jej zachowanie, nieudolne poczucie jej zadowolenia, uśmiechu. To ja krążyłem jak satelita. Tylko zapomniałem o sobie, do egoizmu mi daleko ale brak mnie w tym wszystkim mnie zmiażdżył. 

Odnośnik do komentarza

Witaj Adamie,

Jej zachowanie przez wasz okres związku być może wynikało z jej trudności wewnętrznie przeżywanych, także z przeszłości,również z faktu iż może być osoba z zaburzeniami osobowości. Tego tak ot się nie stwierdzi aczkolwiek pewne zachowania mogą ma to wskazywać.

Czytając to, ta relacja sporo Cię kosztowała emocjonalnie. Tak jak zostało napisane, nie każdy stworzy związek taki jak to być powinien czyli zdrowy. Na dłuższą metę nie jesteś w stanie, się domyślać, tylko dawać, analizować czemu tak i dlaczego, próbować kogoś otwierać, aż w końcu być dla kogoś terapeutą. 

Partnerka powinna sama szukać pomocy jeśli czuje, że takowej potrzebuje. Gdy tego się nie robi a nie potrafi się tego okiełznać to tak czy inaczej to się przekłada na relacje. Z resztą gdyby chodziła na terapię to także byś czuł prawdopodobnie tego skutki.

Musisz teraz to potraktować jako doświadczenie i zamknąć ten rozdział. Nie da się żyć normalnie w takiej relacji, to wymaga dużo pracy zwłaszcza osoby zaburzonej ale naturalnie to możliwe przy odpowiednich krokach. Pytanie czy partnerka sobie zdawała z tego sprawę. 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, laurette napisał:

Witaj Adamie,

Jej zachowanie przez wasz okres związku być może wynikało z jej trudności wewnętrznie przeżywanych, także z przeszłości,również z faktu iż może być osoba z zaburzeniami osobowości. Tego tak ot się nie stwierdzi aczkolwiek pewne zachowania mogą ma to wskazywać.

Czytając to, ta relacja sporo Cię kosztowała emocjonalnie. Tak jak zostało napisane, nie każdy stworzy związek taki jak to być powinien czyli zdrowy. Na dłuższą metę nie jesteś w stanie, się domyślać, tylko dawać, analizować czemu tak i dlaczego, próbować kogoś otwierać, aż w końcu być dla kogoś terapeutą. 

Partnerka powinna sama szukać pomocy jeśli czuje, że takowej potrzebuje. Gdy tego się nie robi a nie potrafi się tego okiełznać to tak czy inaczej to się przekłada na relacje. Z resztą gdyby chodziła na terapię to także byś czuł prawdopodobnie tego skutki.

Musisz teraz to potraktować jako doświadczenie i zamknąć ten rozdział. Nie da się żyć normalnie w takiej relacji, to wymaga dużo pracy zwłaszcza osoby zaburzonej ale naturalnie to możliwe przy odpowiednich krokach. Pytanie czy partnerka sobie zdawała z tego sprawę. 

Nie byłem w stanie i na tą chwilę nie jestem, podnieść się za mnie i za nią, chwycić to wszystko i postawić na nogi. Wiem, że bym mógł, mam na to wiele pomysłów ale brakuje mi najzwyczajniej w świecie sił. 

Próbowałem wielokrotnie ją uświadamiać, nawet teraz po rozstaniu, spotkaliśmy się, rozmawialiśmy wiele godzin...należę do osób, które tłumacząc coś, bazują na faktach, opowiadam długo ale na kilka sposobów, by zostać dobrze zrozumianym. 

Wydaje mi się, że jedynym wnioskiem, do którego doszła (a podczas spotkania wiele czasu poświęciłem na pokazanie jej, że widzę również moje "bolączki", wady) to taki, że ja próbuję z niej zrobić "wariatkę" i zrzucam na nią odpowiedzialnośc. 

Powiedziała, że powinienem jej napisać (co zresztą kiedyś ode mnie wymagała) na kartce, jak chcę by reagowała, co mnie zadowala. (nie zrobiłem tego, wydało mi się to irracjonalne, żeby napisać komuś co ma robić, żeby mi pokazać miłośc).

Powiedziała, że nie prowadziłem z nią rozmów (ah...prowadziłem jej non stop...pamiętam każdą...tylko zawsze spotykałem się z brakiem emocji z jej strony i zastanowienia).

Generalnie podświadomie wymagała, że byłem jeszcze za mało i powinienem jeszcze bardziej. Ja już nie potrafiłem bardziej...ja już nie mogłem...naprawdę, dałem z siebie wszystko, chłonąc jej emocje jak gąbka, pomagając, tłumacząc...zatraciłem się przy tym i czuję (przepraszam ale muszę to napisać) niesłusznie winę w sobie, że to ja wszystko zaprzepaściłem i nie zrobiłem tego, czego chciała. 

Partnerka (była) chodzi na terapię ale obawiam się, że jest ona nakierunkowana na poradzenie sobie z zerwaniem. Obawiam się też, że psycholog który ją prowadzi, nie ma odpowiednich kompetencji (kadzidełka, sprawdzanie mojej osobowości przez numerologię, znaki zodiaku...gdy to usłyszałem, zapaliły mi się wszystkie czerwone lampki ale...nie mi oceniać, nie mam na to wpływu. Może się mylę, może nie mam racij).

Wszystko co opisałaś, brzmi konkretnie, utożsamiam się z tym. Problem mam tylko z ostatnim zdaniem:

"ale naturalnie to możliwe przy odpowiednich krokach. Pytanie czy partnerka sobie zdawała z tego sprawę. "

Widzę jedno rozwiązanie:
-zebranie sił z mojej strony i wejście z większą świadomością ponownie w ten związek (oczywiście za jej przyzwoleniem)
-cierpliwe tłumaczenie jej faktów, sytuacji
-może wybór wspólnego psychologa (terapia dla par) lub zapisanie się do tego samego, do którego ona chodzi, żeby miał wiekszy pogląd...

Tylko pomimo ogromnej miłości i tęsknoty pojawia się jedno...gdzie w tym wszystkim ja...kim będę i ile sił będę miał za kilka lat...czy w ogóle dam radę to udźwignąć...
 

Odnośnik do komentarza
31 minut temu, AdamWawa napisał:

Widzę jedno rozwiązanie:
-zebranie sił z mojej strony i wejście z większą świadomością ponownie w ten związek (oczywiście za jej przyzwoleniem)
-cierpliwe tłumaczenie jej faktów, sytuacji
 

Nie, to niczego nie rozwiąże, tylko pogłębi Twój problem. 

33 minuty temu, AdamWawa napisał:

może wybór wspólnego psychologa (terapia dla par) lub zapisanie się do tego samego, do którego ona chodzi, żeby miał wiekszy pogląd...

Tak, wspólna terapia by Ci rozjaśniła problem, tylko z dobrym psychoterapeutą, nie z tym od kadzidełek. 

Ale i tak nie ma przyszłości ten związek, być może zrozumiesz to po takiej terapii. 

Na siłę nie skleisz tego co absolutnie do siebie nie pasuje. 

To był toksyczny zwiazek, dlatego tak was od siebie uzależnił. 

Godzinę temu, laurette napisał:

to wymaga dużo pracy zwłaszcza osoby zaburzonej ale naturalnie to możliwe przy odpowiednich krokach

Nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. 

Odnośnik do komentarza

Zwróć większą uwagę na to że nie potrafisz tego naprawić mimo że próbowałeś i włożyłeś w to wszystkie swoje siły. Osoba schizoidalna nie jest odpowiednia na partnerkę ale z jakiegoś powodu się z nią związałeś. Zastanawiałeś się czemu jesteś właśnie z nią i jakie Twoje cechy przyciągnęły taką osobę?

Odnośnik do komentarza

Jakie cechy? Zaangażowanie, wytrwałość, cierpliwość, chęć wnikania w psychikę drugiej osoby, dostosowywanie się (umiarkowane ale jednak), zaniżona (nie niska!) samoocena itd itd.

Tak, zastanawiałem się i poruszam również te kwestie u mojego psychologa.

W schizoidalnosći (ogólnie przy zaburzeniach i zakładając, że to własnie schizoidalność) najbardziej boli mnie brak racjonalności...spojrzenia na fakty...racjonalnej rozmowy z ex partnerką...ona inaczej postrzega rzeczywistość...nie liczy się już to, co robiłem przez 3 lata...zresztą jakoś nigdy nie brała czynów pod uwagę. Jakby szukała podświadomie czegoś, co zrobiłem za mało lub wymyślała nowe kwestie...

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, AdamWawa napisał:

Widzę jedno rozwiązanie:
-zebranie sił z mojej strony i wejście z większą świadomością ponownie w ten związek (oczywiście za jej przyzwoleniem)
-cierpliwe tłumaczenie jej faktów, sytuacji
-może wybór wspólnego psychologa (terapia dla par) lub zapisanie się do tego samego, do którego ona chodzi, żeby miał wiekszy pogląd...

Tylko pomimo ogromnej miłości i tęsknoty pojawia się jedno...gdzie w tym wszystkim ja...kim będę i ile sił będę miał za kilka lat...czy w ogóle dam radę to udźwignąć.

Adamie, po twojej całej odpowiedzi ja nie widzę sensu ponownego wejścia w ta relacje. Czy Ty się jeszcze nad tym zastanawiasz? Piszesz jednak z wyczuwalnym żalem jakbyś gdzieś wciąż ja chciał mieć przy sobie. Ale może błędnie to odbieram.

Odpuść ta relacje. Tak jak piszesz, gdzie Ty w tym związku byłeś? Twoje siły i pokłady wyrozumiałości w końcu się zmniejszą lub wypalą. Musisz to brać pod uwagę. Moja opinia jest taka że powinieneś definitywnie zamknąć ten rozdział, również bez większego analizowania tego.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Adam, a nie uważasz że to tylko tobie zależy nadal. Odnoszę wrażenie że byłes jej potrzebny jak przedmiot, np do wyszalenia się. A jej problemy z rozmawianiem o uczuciach - tutaj bym się raczej dopatrywała jakiś zaszłosci z przeszłosci, być może z relacji z jej rodzicami, z osobami które ją wychowywały, w relacji z ojcem. Być może była w nieudanych związkach bo podświadomie szukała takich jaki przykład wyciagnęła z domu. Ty okazałeś się prawdopodobnie innym facetem. I nie umiała sobie z tym poradzić, więc potraktowała cię lekko bo tylko tak umie. terapia z kadzidełkami czy zodiakami za duzo jej nie da. Co najwyżej może się dziewczyna bardziej wciągnąć w medycyne alternatywną, wróżby czy tarota. Ty sam nie pociągniesz nawet na siłę tego związku za was dwoje bo każde z was jest inne, poza tym ty za nią nie dasz rady pociagnąć jej problemów które są nie rozwiązane. A jeżeli dziewczyna decyduje się na jakiegoś szamana zamiast psychiatrę i psychoterapeutę no to jak uważasz, na ile to pomoże jej, na ile to pomoże wam. Jej podejście jest hm ..bardzo naiwne. W tym wypadku jest mało prawdopodone aby wam sie udało. Spójrz realnie na to jak było. Wypunktowałeś pewne rzeczy i to zdaje się przewazyło że ten związek się rozsypał.

Odnośnik do komentarza

Z diagnozowaniem osobowosci schizoidalnej, amatorsko, bym sie wstrzymywala. Rozluzniania miesni twarzy i nieokazywania emocji mozna sie wyuczyc, za kota, i stosowac w doroslym zyciu. Sama sobie z powodzeniem stosuje, szczegolnie przydaje sie w rozmowach o pieniadzach. Jesli rozlewa sie to, z automatu, na inne plaszczyzny relacji miedzyludzkich, moze zaszkodzic. Wiele osob to stosuje, szczegolnie w negocjacjach. Nie obstawialabym od razu socjopatii, ale uwazalabym.

Podobnie twoje obawy o to, ze jej terapia jest nakierunkowana na "radzenie sobie z zerwaniem". Celem terapii jest, miedzy innymi, gleboka zmiana struktury osobowosci, miedzy innymi, a juz samo to to zmudny i dlugotrwaly proces: praca z tym, co nieuswiadomione, wydobywanie tego na swiatlo dzienne, aby juz nie kierowalo naszym zyciem. W konsekwencji zmiana reakcji emocjonalnych, postaw, zachowan a nawet calkowita zmiana sposobu patrzenia na swiat, aby lepiej funkcjonowalo nam sie w nim. By dobrze kierowac swoim zyciem, w przypadkach niektorych osob kierowac nim w ogole. By samemu nie zapieprzac swojego zycia. A takze, by w przypadku ewentualnych trudnych zdarzen nie obezwladnialy one nas, poprzez np. nieadekwatne reakcje emocjonalne, bysmy potrafili sobie z nimi radzic. To tak w skrocie.

Terapia z doswiadczonym i kompetentnym terapeuta to nie sa pogawedki z kolezanka lub kumplem, jak to wiele osob postrzega. To trudny, bolesny i dlugi proces, dlatego ludzie czesto rezygnuja. Nie wszyscy sa gotowi zmierzyc sie ze swoja ciemna strona. Ze swoimi iluzjami na temat zycia, z faktem, ze wiekszosc odpowiedzialnosci za swoje zycie i decyzje ponosimy my i to nasza calkowita wina/konsekwencja w dzialaniu przywiodla nas do punktu, w ktorym jestesmy. Ludzie przewaznie wola znajdowac wine na zewnatrz, w politykach, rodzinie, sasiadach. Na terapii opadaja klapki z oczu i jest to bardzo, bardzo bolesne. Pokusze sie nawet o stwierdzenie, ze jesli nie boli, to nie dziala i nie jest to wtedy terapia a pogawedki.

Nie na temat, ale wysylam, moze komus pomoze.

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Rozwiazaniem jest komunikacja. Opis daje wrazenie, jakbyscie sie w ogole nie komunikowali i jedno nie wiedzialo, co czuje drugie. To prowadzi przeciez do zranien.

Taki zwiazek jest na pewno krzywdzacy, prowadzi do powstania wielu trudnych emocji i zranien. Nie dziwie ci sie ze nie masz sil. Ja tez calkowicie opadlam z sil po podobnej sytuacji. Nie mam nawet sily o tym pisac.

Sily moze i by sie znalazly, ale wazne, czy sa checi. Jak sa checi, to wszystko sie da naprawic.

Na pewno wiaze sie to z przezywaniem wielu trudnych emocji w sobie, czy jestes na to gotowy?

Wyglada jakby brakowalo wam wzajemnego zasilania. Zasilanie trzeba dawac sobie wzajemnie. Mozna z jednego skakac na drugie, jak w przypadku narcyzmu, ale najtrudniej jest je wytworzyc w srodku, w sobie, wtedy nie trzeba juz skakac i mozna tworzyc zdrowy zwiazek. To jest chyba najtrudniejsza rzecz do zrobienia, takie zasilanie wewnatrz siebie, ale warto, bo ma sie je juz przez cale zycie. Owszem moze zniknac przy np. smierci bliskich osob czy wypadkach losowych, ale warto je budowac i dopiero potem laczyc sie z ninnymi. Albo dwutorowo i budowac i laczyc sie w tym samym czasie.

Narracja "bo to zla kobieta byla", to narracja typowa w patologii. Mysle, ze warto brac na klate swoj udzial, lub brak udzialu, ja w swoim zycou stosuje takie podejscie i ciezko mi z tym, jest to okropne uczucie. Dzieki takiemu podejsciu jest sie szczerym z samym soba. Szczerosc z samym soba zapobiega przyszlym konfliktom wewnetrznym, ktore prowadza wprost do niekorzystnych dla nas komplikacji. 

Troche zalatuje narracja, o ja biedny, utwierdzcie mnie w przekonaniu, ze to ona byla zla, cos bylo z nia nie tak i dobrze zrobilem, przekonajcie mnie o tym. Czyli dewaluacja. Z drugiej strony szukasz rozwiazan, czyli jednak nie do konca.

Pamietajcie tez, ze widzicie tylko jedna strone. Moga byc wazne powody, dla ktorych dziewczyna zachowywala sie tak, a nie inaczej.

Kartka swiadczy o wadze emocjonalnej. Niektore osoby, przy waznych i glebokich emocjach moga dostac prawie amnezji;) ja akurat to rozumiem. Podobno przechodzi jak sie czlowiek uczy przezywac je na biezaco.

Byc moze ja to tez kosztowalo duzo emocjonalnie, nawet tego nie wiesz, jesli nie zapytales.

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 14.04.2021 o 18:48, AdamWawa napisał:

chęć wnikania w psychikę drugiej osoby

To na pewno nie cecha osoby schizoidalnej.

W dniu 15.04.2021 o 00:50, Gość Serduszko napisał:

praca z tym, co nieuswiadomione, wydobywanie tego na swiatlo dzienne, aby juz nie kierowalo naszym zyciem

Tylko pod warunkiem, że nim kieruje. Wiele osób uświadamia sobie swoje problemy ale nie potrafi tego naprawić, a sama świadomość tego nie daje.

W dniu 15.04.2021 o 00:50, Gość Serduszko napisał:

To trudny, bolesny i dlugi proces, dlatego ludzie czesto rezygnuja

Zwykle rezygnują bo terapia nie prowadzi do żadnych rozwiązań.

W dniu 15.04.2021 o 00:50, Gość Serduszko napisał:

Nie wszyscy sa gotowi zmierzyc sie ze swoja ciemna strona. Ze swoimi iluzjami na temat zycia, z faktem, ze wiekszosc odpowiedzialnosci za swoje zycie i decyzje ponosimy my i to nasza calkowita wina/konsekwencja w dzialaniu przywiodla nas do punktu, w ktorym jestesmy

Pogodzenie się ze sobą wymaga zrozumienia, że odpowiedzialność jest największą iluzją. Istnieją tylko uwarunkowania i rzeczy, które realnie można zrobić żeby było lepiej. Zrzucanie winy jest słabe i dotyczy płytkiej sfery życia zwykle niedojrzałych ludzi, którzy potrzebują czegoś co odwodzi ich od realnego decydowania w stronę ego.

W dniu 15.04.2021 o 00:50, Gość Serduszko napisał:

Ludzie przewaznie wola znajdowac wine na zewnatrz, w politykach, rodzinie, sasiadach.

Przeważnie tak nie jest. Większość sama się obwinia i to poczucie winy niszczy życie większości osób.

W dniu 15.04.2021 o 00:50, Gość Serduszko napisał:

Na terapii opadaja klapki z oczu i jest to bardzo, bardzo bolesne. Pokusze sie nawet o stwierdzenie, ze jesli nie boli, to nie dziala i nie jest to wtedy terapia a pogawedki.

Trzeba być wyjątkowo płytkim żeby nie mieć tak z natury.

W dniu 15.04.2021 o 02:25, Gość Serduszko napisał:

Sily moze i by sie znalazly, ale wazne, czy sa checi. Jak sa checi, to wszystko sie da naprawic.

Dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło. Nie wystarczy tylko chcieć żeby cokolwiek naprawić. Nie tędy droga. Trzeba rozumieć a terapia zwykle do tego nie prowadzi.

W dniu 15.04.2021 o 02:25, Gość Serduszko napisał:

Na pewno wiaze sie to z przezywaniem wielu trudnych emocji w sobie, czy jestes na to gotowy?

Z trudnymi emocjami to ludzie zgłaszają się na terapię żeby sobie pomóc ale zwykle to nie działa.

W dniu 15.04.2021 o 02:25, Gość Serduszko napisał:

Wyglada jakby brakowalo wam wzajemnego zasilania. Zasilanie trzeba dawac sobie wzajemnie

To nie power bank. Nikt nie daje sobie wzajemnie zasilania. Takie slogany nie prowadzą do poprawy.

W dniu 15.04.2021 o 02:25, Gość Serduszko napisał:

Narracja "bo to zla kobieta byla", to narracja typowa w patologii. Mysle, ze warto brac na klate swoj udzial, lub brak udzialu, ja w swoim zycou stosuje takie podejscie i ciezko mi z tym, jest to okropne uczucie. Dzieki takiemu podejsciu jest sie szczerym z samym soba.

W patologiczny sposób bierzesz winę na siebie niezależnie od okoliczności więc nie dziwota, że Cię to boli. Niezdrowe wzorce bolą kiedy w nie brniesz.

W dniu 15.04.2021 o 02:25, Gość Serduszko napisał:

Szczerosc z samym soba zapobiega przyszlym konfliktom wewnetrznym, ktore prowadza wprost do niekorzystnych dla nas komplikacji. 

Szczerość ze sobą prowadzi do uświadomienia sobie konfliktów wewnętrznych i nie wynika z obwiniania siebie ani kogoś tylko z braku obwiniania kogokolwiek bo wtedy można zaobserwować realne mechanizmy.

W dniu 15.04.2021 o 02:25, Gość Serduszko napisał:

Troche zalatuje narracja, o ja biedny, utwierdzcie mnie w przekonaniu, ze to ona byla zla, cos bylo z nia nie tak i dobrze zrobilem, przekonajcie mnie o tym. Czyli dewaluacja. Z drugiej strony szukasz rozwiazan, czyli jednak nie do konca.

Przeczysz sobie w tych rozważaniach.

Odnośnik do komentarza
Gość SynAdam-autor
7 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

To na pewno nie cecha osoby schizoidalnej.

 

Owszem, to nie cechy osoby schizoidalnej, ponieważ w tym poście, który cytowałeś wymieniałem moje cechy w odpowiedzi na to, czy zdaję sobie sprawę z moich "wad", podejścia itd. ?

Cechy osoby, z którą byłem i po części są (moim zdaniem!) zbieżne ze schizoidalnością to:
 

 

W dniu 14.04.2021 o 08:49, AdamWawa napisał:


-Brak intymności i uciekanie od niej (wymyślanie obowiązków, zajęć, zawieszanie się na swoim hobby tylko po to, żeby np nie usiąść przed tv razem, nie przytulić się, nie pójść samemu na spacer itd)
-Seks ok ale tylko jako sport (brak gry wstępnej, namiętności, pocałunków. Ma być szybko, konkretnie, a jak coś nie pyknie to w odstawkę).
-Gdy inicjowałem grę wstępną czy jakieś przytulanki, pocałunki...szybko robiła coś głupiego (mega nieadekwatnego, jak pokazanie np swojej wady w wyglądzie, wyśmianie czegoś itd)
-Nic ją nie cieszyło i nie chciała w żaden inny sposób niż swój własny spędzać czasu. Kino, spacer we dwoje, teatr, wycieczka, cokolwiek-nie sprawiało jej przyjemności i się do tego zmuszała
-podczas kłótni pomimo, że uważałem ją za osobę bardzo emocjonalną, stała jak słup betonowy bez emocji
-podczas moich miłych słów, ciepłych, mówienia za co ją kocham itd również stała jak słup
-wiem, że w przeszłości praktycznie nie była w związkach, jedynie przelotny seks lub dłuższy z kimś, kto jej się ewidentnie nie podobał. Albo np z kimś kto na pewno ją skrzywdzi i zostawi.
-jak pytałem ją jakie ma fantazje erotyczne-mówiła, że nie wie...i że ją to nie interesuje

 

Odnośnik do komentarza

fakty sa takie że nie wiesz jaką ona ma osobowość, a  domniemujesz ją

Ponadto mimo wszystkich Twoich starań partnerka nie czuła tej komunikacji (bliskości) która tak  opisujesz, o która tak zabiegałes- więc albo ona jest zimna, albo Ty w ta komunikację zwyczajnie nie weszłes mimo wszelkich swoich starań. Wykonywałes rózne rzeczy, ale kontaktu z nia nie zlapałes. 

Dalsze fakty sa takie że to Tobie zalezy , a nie jej - wiec co dała Tobie ta zimna ryba że tak za nia tęsknisz?

 

W dniu 14.04.2021 o 11:41, AdamWawa napisał:

Widzisz, 3 lata były nakierunkowaniem moich mysli na nią, na jej zachowanie, nieudolne poczucie jej zadowolenia,

moze po to była Ci potrzebna - żeby sie soba nie musieć zajmować. I teraz  po rozstaniu znowu analizujesz jej osobowosc (jakby Ci było to do czegos potrzebne) zamiast zając się swoją. Prawdopodobnie oboje mieliscie problem z wejsciem w bliska relacje.

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 19.04.2021 o 11:12, Gość Agu napisał:

fakty sa takie że nie wiesz jaką ona ma osobowość, a  domniemujesz ją

Jak to odkryłaś? ? A pisząc już mniej ironicznie...przecież od początku piszę, praktycznie w każdym poście, że to moje przypuszczenia na bazie pewnych składowych...:
 

W dniu 17.04.2021 o 08:54, Gość SynAdam-autor napisał:

Cechy osoby, z którą byłem i po części są (moim zdaniem!) zbieżne ze schizoidalnością to:

Jeszcze raz zacytuję powyższy cytat:
"po części"
"moim zdaniem"
"zbieżne"

Więc po jaką cholerę mnie co któryś strofuje, lub przypomina (jakbym nie wiedział), że nie jestem psychologiem. 
Post założyłem tutaj właśnie po to, by zaczerpnąć informacji od kogoś, kto ze schizoidalnością miał styczność ?

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Pierwsze co rzuca się w oczy to to że komunikacja z Tobą idzie trochę opornie. Po drugie widać czarno na białym że Twoja ex na Twoim tle wypada mega kiepsko. O sobie się wyrażasz w samych superlatywach natomiast wyraźnie widać jaka to Ona jest wstrętna. I od początku do końca analizujesz Jej charakter. Pytanie po co? Chcesz zrzucić na nią winę za swoje niedobre nawyki. A my mamy uwierzyć że Ty taki extra a Ona taka niedobra? Dobra rada dla Ciebie: wpierw przyjrzyj się sobie, tylko sobie, w czym Ty nawaliłeś, bo ewidentnie Ty nawaliłeś, a Jej daj spokój. 

"bo ewidentnie Ty nawaliłeś, a jej daj spokój" ?
A to stwierdzenie/wniosek na jakiej podstawie? 

Odnośnik do komentarza
14 godzin temu, AdamWawa napisał:

Jak to odkryłaś? ?


 ?

Interesują ironia.To nie było odkrycie a podsumowanie: 

nie wiesz jaka ma osobowość i my tego też nie stwierdzimy na podstawie strzępków tu rzucanych. I nikt tu poza wyjatkowo "ambitnymi" jednostkami  nie diagnozował tu nikomu zaburzeń... Bo nie jest to możliwe a  i też nie wiem jaką funkcję miałoby pełnić.

 

 

brzmi  tak że nie możesz zająć się sobą i kierujesz uwagę na nią ( by usystematyzować co z nią było nie tak...)  i jednak ja Cię słyszę jako kogoś niespecjalnie skontaktowanego z uczuciami/emocjami tzn. jesteś świerzo po rozstaniu po 3 letnim , ważnym dla Ciebie związku, i idzie Ci ewidentnie w intelekt to "przeżywanie"... Albo jeszcze jesteś na takim etapie przeżywania tej straty...

 

Związek to jest całość i Wam on nie wyszedł  zarowno Tobie i jej. Jeśli się  w tym związku roztrwoniłes - to jest to  np. Twoja odpowiedzialnosc - to jest sposób jaki wybrałeś na bycie w tym zwiazku.

Brzmisz tak jakbyś chciał uchronić siebie w poczuciu "jestem ok" i próbujesz przyszywać jej jakieś latki. To nie jest przypadek że się z nią związałeś i zacznij to poddawać refleksji..

Kto podjął ostateczna decyzję o rozstaniu, ona czy Ty?

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...