Skocz do zawartości
Forum

Kryzys w małżeństwie, jak ratować związek?


Gość Rut92

Rekomendowane odpowiedzi

Może zacznę od tego, że mam 29 lat, mąż 27. Poznaliśmy się u wspólnych znajomych na jednej z imprez. Dobrze było nam ze sobą, z czasem zdecydowaliśmy się na ślub (Nie miało dla mnie znaczenia, że jest dwa lata młodszy, to tylko dwa lata). Może za szybko podjęliśmy ta decyzje, ale nie żałowaliśmy, kazde z nas tego chcialo. Bylo super. Mąż jest strażakiem, ja pracuje jako higienistka stomatologiczna. Finansowo jest nieźle, mamy też oszczędności, pod tym względem mam taki wewnętrzny spokój. Ale tylko w tym. Bo w innych kwestiach zaczęło się nam rozjeżdżać. Totalnie. Mąż się zmienił. Jest nerwowy, wybuchowy. Np wcześniej nie wyzywał tyle, teraz w każdej rozmowie rzuca urwami i ujami na prawo i lewo. Jak się kłócimy to potrafi powiedzieć do mnie spadaj, zamknij pysk i podobne słowa. Później przeprasza, mówi, że sam że sobą nie potrafi wytrzymać, raz mi powiedział, że od jakiegoś czasu ma najgorsze myśli, czuje ciągły stres, tak jakby niepokój, że coś zaraz się złego wydarzy. Powiedział jeszcze, że nie wie, dlaczego mu się tak zrobił, ale że to się nasila. Obiecał, że będzie się starał panować nad sobą, ale za parę dni było tak samo. Każdy dzień u nas wygląda tak, że jak jesteśmy w domu razem to albo się żremy (bo to już nie kłótnie, tylko awantury i to ostre) albo jest cisza, mąż się potrafi słowem nie odezwać, jak się o coś zapytam, to coś odburkuje pod nosem. Mąż stracił ochotę na cokolwiek. Wcześniej dużo razem np biegaliśmy, teraz słyszę, że mam biegać sama, bo jemu się  nie chce. Ostatnio znajoma zapraszała nas do siebie to też powiedział, że nie ma zamiaru nigdzie iść. Leży też u nas jeżeli chodzi o seks. Mąż nie ma ochoty, unika jakichkolwiek zbliżeń.  Nie mamy dzieci, kiedyś zaszłam w ciążę, ale poronilam, wtedy zdecydowaliśmy, że nie będziemy starali się o dziecko. I to się nie zmieniło. Ale zmieniło się wszystko inne i to na gorsze, niestety. Mamy kryzys i to solidny, co gorsza coraz rzadziej rozmawiamy jak ludzie. Nie ma zwykłego szacunku, zrozumienia czy choćby bliskości. Jakby się wypaliło wszystko. Nie chciałabym zrobić niczego głupiego czy durnego, czego będę żałowała, ale ostatnio był u mnie nasz wspólny kolega, męża nie było wtedy akurat, nie będę może opisywała sprawy szczegółowo, bo nie o to chodzi, ale w pewnym momencie zaczęliśmy się całować i przytulać do siebie. Do niczego więcej nie doszło, w porę się opanowałam, bo wiem, że gdyby to wyszło czy poszło dalej to koniec. To był chwilowy impuls, wtedy dotarło do mnie, że nie pamiętam, kiedy miałam tak z mężem. Nie wiem, z kim o tym wszystkim  pogadać, każdy ma swoje zycie i problemy, czasem też na forum jest łatwiej, a:można zobaczyć, jak na nasze problemy patrzą ludzie totalnie obcy. Chciałabym wiedzieć, co robić, żeby uratować małżeństwo. Bo chociaż teraz jest kijowo bardzo, to jednak nie chciałbym tego kończyć. Nie wiem jednak CO i JAK zrobić, żeby naprawić relacje między nami. Jak dotrzeć do męża. Widzę, że dzieje się źle, ale nie wiem, gdzie szukać przyczyny. Mam wrażenie, że coś złego się stało, tylko mąż nie moze/Nie chce mi powiedzieć.

Odnośnik do komentarza

To, co możesz zrobić na początek, to nie dopuszczaj do awantur. Nawet, jeśli jesteś wkurzona, czy on Cię wkurza, nie generuj konfliktu, ugryź się w język. Do awantury potrzeba dwojga, więc nie pozwól się sprowokować. W miarę możliwości postaraj sie porozmawiać z nim spokojnie, może uda Ci się dowiedzieć, co się z nim dzieje, jakie są przyczyny zmiany jego zachowania? W ostateczności  pomyśl o terapii, może też mąż, jeśli sam dostrzega negatywne zmiany u siebie, da się namówić na terapię indywidualną. Podobno są terapie, które pomagają pozbyć się agresji. 

Zastanawiam się, co może być przyczyną jego zachowania; problemy w pracy, choroba, którą ukrywa, romans?

 

Odnośnik do komentarza

Ada- za takie rady jak twoja z góry dziękuję, więc daruj sobie. 

Yonka - właśnie nie wiem, w czym tkwi rzecz. Mam wrażenie, jakby mąż miał depresję czy nerwicę. Nie wiem, czy tak jest, ale coś musi stać za zmiana zachowania u niego. Nie podejrzewam zdrady- wiem, każdy tak mówi i każdy jest ,,pewny", ale czuje, że to nie to. Wspomnialam w poście o słowach męża przy jednej rozmowie: że ma złe myśli, najgorsze rzeczy mu chodzą po głowie i że właśnie on sam nie wie, skąd się to wzięło. Dlatego zaczęłam myśleć, czy to nie jest problem w psychice. Raz nawet napomknęłam, czy nie potrzebuje jakieś profesjonalnej pomocy, bo teraz masę ludzi ma problemy, gdzie już leki są potrzebne czy terapia jakaś, ale powiedział, że nie pójdzie do żadnego lekarza..obiecał zmianę, ale nic z tego. I z jednej strony wkurza mnie to i przeraża momentami (bo bywa ostro u nas, do tego mąż nie potrzebuje zbyt wiele, żeby zacząć wojne), z drugiej myślę, czy to nie jest tak, że może on chciałby rzeczywiście zmiany, ale coś go wewnętrznie blokuje.

Jak nie ostre kłótnie, to dni milczenia..I wygląda to tak, że mąż nie mówi NIC, robi coś tam, ogląda, słowem się nie odzywa. Tak jakbyśmy byli jakimiś obcymi ludźmi dla siebie albo jakny mnie w ogóle nie było. Jak o coś zagadam czy zapytam, to odburkuje, tak na odczepnego, ale widać, że po prostu nie ma ochoty na rozmowy. Taka sinusoida. Nie pamiętam, kiedy mieliśmy normalny, ludzki dzień. Nawet takie zwykłe rzeczy jak wspólne spędzanie czasu- teraz już tego nie ma praktycznie. Jest w sumie tak, jak parę linijek wcześniej napisałam- żyjemy razem, a jak obcy ludzie. Niby pod jednym dachem, ale jakby nas nic nie łączyło. Meczy taka sytuacja na dłuższą metę. Ale też się martwię, bo widzę, że jest źle, że COŚ na pewno jest nie tak i boję się, że się to źle skończy, bo ja przeocze jakieś sygnały. 

Odnośnik do komentarza

Może w jego rodzinie występowały jakieś choroby psychiczne, masz taką wiedzę? Jest jeszcze opcja, że może on jest od czegoś uzależniony :hazard, gry, dragi?

Piszes, że od dawna nie było u Was normalnie, więc może postaw na ostatecznośc i zacznij rozmawiać z nim o rozstaniu. Jednak nie rób tego w gniewie, bo on może nie potraktować Twoich słów poważnie. 

Jeśli on nie robi nic, żeby coś zmienić na lepsze, to raczej nie masz innego wyjścia. Przemysł najpierw taka rozmowę, zwizualizuj sobie swoje życie bez niego i zastanów się, jak długo jeszcze wytrzymasz, czy nie szkoda życia. 

Nie pomożesz mu, jeśli on sam tego nie chce. 

Odnośnik do komentarza
Gość Loraine
13 godzin temu, Gość Rut92 napisał:

Mąż się zmienił. Jest nerwowy, wybuchowy. Np wcześniej nie wyzywał tyle, teraz w każdej rozmowie rzuca urwami i ujami na prawo i lewo. Jak się kłócimy to potrafi powiedzieć do mnie spadaj, zamknij pysk i podobne słowa. Później przeprasza, mówi, że sam że sobą nie potrafi wytrzymać, raz mi powiedział, że od jakiegoś czasu ma najgorsze myśli, czuje ciągły stres, tak jakby niepokój, że coś zaraz się złego wydarzy. Powiedział jeszcze, że nie wie, dlaczego mu się tak zrobił, ale że to się nasila. Obiecał, że będzie się starał panować nad sobą, ale za parę dni było tak samo. Każdy dzień u nas wygląda tak, że jak jesteśmy w domu razem to albo się żremy (bo to już nie kłótnie, tylko awantury i to ostre) albo jest cisza, mąż się potrafi słowem nie odezwać, jak się o coś zapytam, to coś odburkuje pod nosem. Mąż stracił ochotę na cokolwiek. Wcześniej dużo razem np biegaliśmy, teraz słyszę, że mam biegać sama, bo jemu się  nie chce. Ostatnio znajoma zapraszała nas do siebie to też powiedział, że nie ma zamiaru nigdzie iść. Leży też u nas jeżeli chodzi o seks. Mąż nie ma ochoty, unika jakichkolwiek zbliżeń. 

Ryt, twój mąż jest z zawodu strażakiem. To zawód bardzo stresujący, wymagający. Prawdopodobnie cierpi na Depresję. I ta depresja sie nasila. Poczytaj o tym. Mówi że nie wie kiedy to się zaczęło, ale widac że się zaczęło i depresja się rozwija. Niechęć do spotkań z innymi, niechęć jeżeli chodzi o seks, kłótnie (prawdopodobnie czuje sie niezrozumiany), rzucanie wyzwiskami. To taki jego system obronny. Coś sie po prostu wydarzyło i psychika u niego nie wytrzymuje. Ja uważam że najlepszym wyjściem będzie terapia u psychoterapeuty nie zwykłego psychologa. Coś wpłynęło na jego psychikę, być może po prostu jego psychika jest wszystkim przeciążona, stresował się i tak jest jak nie umiemy sobie radzić ze wszystkim lub chcemy sami ze wszystkim dawać radę i nie rozmawiamy ze sobą o tym co sie złego dzieje. Mąż też być może nie opowiada ci wszystkich rzeczy, przeżyć bo być może chciał ci darować nerwy. Poczytaj o depresji, poczytaj jak sobie z nią radzić. On i ty sobie nie umiecie radzić i potrzebujecie wsparcia. Żeby sie ta sytuacja nie pogłębiła. Pzdr

Odnośnik do komentarza
16 minut temu, Yonka1717 napisał:

Najtrudniejsze jest to, że mąż autorki jest zamknięty na wszelkie formy pomocy.

Bo generalne faceci nie chcą/mają duże opory, przyznawać się do swoich słabości. 

Może właśnie Twoja radykalna postawa, wymusi na nim krok w jedną czy drugą stronę. 

Sama może porozmawiaj z terapeutą, jak to rozegrać. 

Odnośnik do komentarza
Gość Loraine
3 godziny temu, Yonka1717 napisał:

Faktycznie, wiele objawów wskazywałoby na depresję, jednak te wybuch agresji są zastanawiające. Co prawda, jednym z objawów depresji jest drażliwość, ale od drażliwości do agresji droga daleka. Najtrudniejsze jest to, że mąż autorki jest zamknięty na wszelkie formy pomocy.

 

Wybuch agresji podejrzewam że następuje z bezsilności, także przez to że sam nie umie sobie z tym poradzić (jak napisała Rut) może też do tego dochodzić po prostu wstyd że nie daje sobie rady i nie rozumie co sie dzieje, lub jeżeli nawet wie że to psychika mu siada to się wstydzi. Jeżeli chodzi o drażliwość to owszem, natomiast agresja może występować wtedy gdy depresja postępuje i zachowanie osób trzecich zaczyna być wkurzające dlatego bo one nie wiedzą lub nie rozumieją z czego zmiana zachowania wynika, gdzie jest problem. Depresja jest o tyle podstępna bo na poczatku nawet może nie być widocznych objawów, ale z czasem z coraz wiekszym wzrostem nerwów i bez pomocy depresja się pogłebi. Więc mysle że teraz jest to taki moment aby ić na terapię. Rut może zaproponować terapię np. dla par, ale nie sądze aby to był dobry pomysł, a raczej myśle o tym aby towarzyszyła partnerowi na psychoterapii przynajmniej na poczatku. Bo pocżatki mogą być bardzo trudne na terapii. Sami też musza sobie zdawać sprawę z tego jak wygląda terapia. Oczywiście to jest moje zdanie bo z tego co napisała Rut wynika że jest duze prawdopodobieństwo że mąż cierpi na depresję. Ale żeby stwierdzić co się znim dzieje on sam musi się zgodzić i udać do specjalisty.

Odnośnik do komentarza

Ktoś wyżej pytał, czy mam wiedzę o ew chorobach psychicznych w jego rodzinie. Tylko matka męża miała depresję, wymagała leków, bo depresja u niej miała ciężki przebieg. To było parę lat temu. Teraz jest u niej dobrze. Tak to żadnych innych podobnych historii nie było albo po prostu ja o nich nie wiem.

Uzależniony nie jest na pewno. Alko prawie nie pije, na imprezie jakiejs tylko, papierosy nigdy, to już e ogóle nie dla niego, bo mu śmierdzą. Kiedyś spróbował różnych narkotyków, ale to czasy przedpotopowe. Nie jest typem ciągnącym do używek. 

Rozstawać bym się nie chciała. Różne mialam/Mam czasami myśli, ale kiepsko bym się sama ze sobą czuła, że sie rozwiodłam, a mąż np faktycznie chory jest. 

Co jeszcze, może to jest ważne, a nie napisałam o tym wcześniej: mąż czasem mowi glupie, bezsensowne rzeczy. Bez żadnej przyczyny, nawet nie rozmawiamy o danej sprawie, a potrafi powiedzieć, że,,ciekawe co by bylo, gdyby on coś podpalił i wyszłoby, ze to jego sprawka", jak się go zapytałam, czemu gada takie chore rzeczy i skąd mu się w ogóle bierze coś takiego to się OBRAZIŁ i stwierdził, że dla jaj tak powiedział, a ja taka śmiertelnie poważna jestem. Innym razem wypalił, że kiedyś wyjdzie z domu i nie wróci więcej. Nie potrafi powiedzieć, dlaczego tak mówi, w jakim celu, po prostu tak o mówi. Nie wiem, czy to ma coś wspólnego z całą reszta, ale chce wszystko naświetlić jak najlepiej. 

Właśnie o lekarzu słyszeć nie chce. To jest dla niego chyba temat zamknięty. Niestety. Niestety, bo myślę, że może to by mogło coś zmienić i ruszyć męża do przodu. Bo nie da się nie zauważyć zmian u niego. Żyje z nim na co dzień i widzę, jak było kiedyś, a jak jest teraz. Spróbuje porozmawiać z nim na ten temat jeszcze raz. Ja sama zaczynam coraz bardziej martwić się o niego. I to jest właśnie tak, że ta sytuacja niszczy też mnie, bo to nie jest łatwe życie, ciężko żyć z bliskim człowiekiem jak z kimś obcym, czasem myślę, ze jak tak dalej bedzie, to walnie to wszystko z góry na dól i nie będzie czego naprawiać, z drugiej strony boję się, ze jak mam racje i to faktycznie depresja, to że mąż może sobie coś zrobić. I sama zaczynam chyba ,,głupieć ". 

Odnośnik do komentarza

Nie będę niczego diagnozował, bo ani nie mam kompetencji, ani nawet nie znam szczegółów. To, co mi się nasuwa i niestety wynika po części z doświadczeń życiowych:

- mąż może mieć jakiś sytuację jakiegoś poważnego konfliktu wewnętrznego w którym funkcjonuje i robi to "na siłę"
- może być trudność / marazm sytuacji życiowej, którą on nie akceptuje, ew. inny sprawa, której nie potrafi zaakceptować a na etapie rozumowym wmawia sobie że jest ok
- choroba psychiczna w postaci depresji itd. ( tu nie diagnozuję, bo to nie temat dla amatorów)

Większość odpowiedzi powyżej pochodzi od kobiet a ja napiszę coś jako mężczyzna. Otóż my mężczyźni musimy funkcjonować często w sytuacjach, które są dla nas nie do przyjęcia, ale na płaszczyźnie rozumu je akceptujemy, jednak powodują one duży wewnętrzny konflikt. Mężczyzna ma mało obecnie wolności obyczajowej (pisze o kontekście utrzymania i życia w rodzinie) szczególnie gdy jest to typ z konserwatywnego domu. Pan domu - bo to jest określenie jakim się "darzy" często w takich domach - ma być silny i funkcjonować w tzw. stabilne rzeczywistości, gdzie tak naprawdę on tą rzeczywistością wymiotuje i nie wie, co z tym robić. Tak samo jest w pracy, ale też wzorce nakazują mu grzecznie i stabilnie funkcjonować, bo facet ma być silny. 

Dlaczego to podkreślam? Bo myślę, że bardzo prawdopodobnie Twój mężczyzna musi być silny z akcentem na słowo musi a u takich o wewnętrzny konflikt niszczący wnętrze i skutkujący różnymi "dziwiadłami" bardzo łatwo. Jeśli wyklucza lekarza to zapewne dlatego, że sam przed sobą nie chce przyznać, że może być psychicznie chory, czy mieć jakieś psychiczne zaburzenie a to właśnie zaprzeczenie to wręcz  immanenta cecha tych, których wychowywano na "silnych". Czy przypadkiem tak właśnie nie jest?

Jeśli tak mogłoby być to o kilku sprawach mogę coś szepnąć, co raczej nie powinno zaszkodzić, ale czy pomoże...

- To Ty jesteś stroną, która ma kontrolę nad emocjami. Bez względu na to, jak Cię to wqrza to Tobie może być wielokrotnie łatwiej zapanować nad sytuacją.

- Możesz być stroną u której mąż będzie miał wytchnienie od sytuacji która go wykańcza (chyba, że to małżeństwo go wykańcza, ale wnioskuję z opisów, że najprawdopodobniej nie ) i próbować go uspokoić. Zrozumieniem pozyskasz jego zaufanie a to może być bardzo ważne, gdy będziesz go namawiać na lekarza. Odradzałbym "walkę o swoje" w tej scenerii - swoje możesz uzyskać skutecznie, jednak może się okazać, że małżeństwo tego nie wytrzyma. Oczywiście nie znaczy, że masz pozwolić wchodzić na głowę i być uległą - zrozumienie nie oznacza uległości, nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że uległość to często wynik niezrozumienia wraz z lękiem. 

Powodzenia

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, Gość Rut92 napisał:

potrafi powiedzieć, że,,ciekawe co by bylo, gdyby on coś podpalił i wyszłoby, ze to jego sprawka"

Tu nasunęła mi się taka refleksja. Może on odkrył w sobie piromana, gorzej, może już spróbował i dlatego kompletnie nie potrafi sobie z tym poradzić. 

Tak czy tak, wskazana by była konsultacja psychiatryczna, ale w tej sytuacji, ja bym Ci radziła poradzić się chociaż psychologa on line, jak powinnaś się zachowywać, żeby odkryć przyczynę jego zachowania. 

Odnośnik do komentarza

Też mi to przemknęło przez głowę, ale to byłyby szok, jakoś nie wydaje mi się, że mógłby to zrobić, bardziej mam wrażenie, że powiedział to po prostu, ale po co? Nie wiem..podobnie jak tekst, że wyjdzie pewnego dnia z domu i tyle go będę widziała, bo nie wróci nigdy więcej. Nie mówił tak.wczesniej. Fakt i przy jednym i przy drugim zareagowałam ostro, ale to mnie zszokowało i zaskoczyło kompletnie, ciężko żebym wzruszyła ramionami czy była super spokojna. Może faktycznie jakaś moja.rozmowa z psychologiem byłaby dobrym pomysłem? Ale mówić psychologowi o wszystkim wtedy? O takich słowach męża też? 

Boję się bardzo, bo z kazdym dniem coraz bardziej dociera do mnie, że jest u nas do dupy.. 

Odnośnik do komentarza
45 minut temu, Gość Rut92 napisał:

Ale mówić psychologowi o wszystkim wtedy? O takich słowach męża też? 

Dokładnie, o wszystkim, czyli też o tym, czego tu nie napisałaś, pomijanie czegokokwiek mija się z celem. 

Odnośnik do komentarza
Gość Loraine
31 minut temu, Gość Rut92 napisał:

Też mi to przemknęło przez głowę, ale to byłyby szok, jakoś nie wydaje mi się, że mógłby to zrobić, bardziej mam wrażenie, że powiedział to po prostu, ale po co? Nie wiem..podobnie jak tekst, że wyjdzie pewnego dnia z domu i tyle go będę widziała, bo nie wróci nigdy więcej. Nie mówił tak.wczesniej. Fakt i przy jednym i przy drugim zareagowałam ostro, ale to mnie zszokowało i zaskoczyło kompletnie, ciężko żebym wzruszyła ramionami czy była super spokojna. Może faktycznie jakaś moja.rozmowa z psychologiem byłaby dobrym pomysłem? Ale mówić psychologowi o wszystkim wtedy? O takich słowach męża też? 

Boję się bardzo, bo z kazdym dniem coraz bardziej dociera do mnie, że jest u nas do dupy.. 

Rut, tak na prawdę może tak mówić aby takim gadaniem zwrócić na siebie uwagę. Może on inaczej nie umie. Mam podejrzenia że coś się dzieje u niego w pracy, może najnormalniej jest przeciążonym wszystkim, zestresowany i to wszystko się w pewnym momencie nawarstwiło i teraz on nie umie sobie z tym poradzić. Faktycznie może mieć duzo różnych mało przyjemnych mysli, może czuć niemoc w tym aby zrozumieć co się z nim dzieje. Jedynie może czuć niemoc i prawdopodobnie tak jest. Zacznij z nim właśnie o tym rozmawiać. Nawet jak będzie klął i krzyczał ty bądź spokojna. Musisz mu uświadomić że terapia jest jedyną możliwością dzieki której on wyzdrowieje i dzieki czemu wasze małżeństwo przetrwa. Najpierw (Kawa wyżej) doradziła ci abyś porozmawiała z psychologiem aby ci doradził jak rozmawiać z mężem. Możesz zadzwonić też na infolinie do psychologa aby powiedziec o problemie i poproszenie o radę jak ten temat poruszyć z mężem i jak się przygotować do tego rodzaju rozmów.
Tutaj masz ode mnie link w którym jest troche na temat depresji i rozmowy z osobą z zaburzeniem depresyjnym:

http://sposobynadepresje.pl/chory-i-bliscy/

Ponieważ taka sytuacja wpływa równiez na ciebie ważne abyś ty równiez poszła bepośrednio do psychologa i porozmawiała o obecnej sytuacji ponieważ to zapewne nie minie ani jutro ani pojutrze ani w przyszłym tygodniu.
Twój mąż jest strażakiem i jest on po prostu narażony na ogromny stres związany z tą pracą, do tego też może martwić się wieloma innymi sprawami które mają wpływ na niego a o których najzwyczajniej nie mówi ci bo może się wstydzi, może nie chce ciebie martwić, może też uważać że to jest niemęskie - niestety wielu mężczyzn nadal nie rozmaiwa o swoich uczuciach bo się po prostu wstydzą i uważają że prawidziwi faceci nie otwierają się i nie mówią ot tak o tym co czują więc wszystko chowają w sobie. A później to wszystko się kumuluje i bywa tak że niestety depresja jest następstwem prób zmierzania się samemu z problemami, ze stresem związanym z wieloma sprawami które się nagromadziły.
Ta uważam. Być może w trakcie rozmów, terapii więcej by wyszło. Ale trzeba do tego dążyć, i w ten sposób probować pomóc mężowi i sobie także.

Pzdr.

 

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...