Skocz do zawartości
Forum

Nadwydajność wśród problemów


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Jestem nowy na forum. Postanowiłem założyć konto i napisać ten oto temat z uwagi na moje pomieszanie wszystkiego. Ostatnio przesłuchałem książkę "Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych." było to dla mnie odwrócenie wszystkiego co się działo, dzieje i pewnie będzie działo w moim życiu o 360 stopni. Jednak przed "marudzeniem" chcę przybliżyć sytuację żeby było to wszystko jaśniejsze.

Jestem 27 facetem i pech chciał że czuję się zgodny z profilem nadwydajnego mentalnie. Nie ułatwia to niczego w życiu. Mam przyjaciół, mam rodzinę i tutaj wchodzi analizowanie bo mimo tego wszystkiego jestem sam. Czuję się sam z powodu niechęci obarczania innych moją osobą. Dochodzi do tego niska samoocena, brak zainteresowań (bo nie mogę w niczym wytrzymać długo) to prowadzi do błędnego koła. Dotychczas byłem dla ludzi, pomagałem, poświęcałem się teraz obudziłem się patrząc wstecz z myślą "zmarnowałeś swój czas". Dziewczyna, z którą byłem zostawiła mnie po 1,5 roku jednak ja ją nie zostawiłem i czekałem kolejne 3 lata aż się zdecyduje (sama nie wiedziała, teraz uznała że nie wejdzie do tej samej rzeki). Dodatkowo jako ja dobry samarytanin i wprost męczennik pomagam jej w kontakcie z potencjalnym partnerem. Jednocześnie sam chciałem sobie ułożyć życie i odnowiłem starą znajomość lecz spełza to na niczym (lub krytycyzm zbyt bardzo działa). Rodzice jak to oni twierdzą że przesadzam, że jestem zbyt wrażliwy, za dużo myślę, zbyt się przejmuję. Wszystko zbyt i żadnego zrozumienia bo jestem dziwny (słowa padły przy próbie wytłumaczenia mojego sposobu myślenia - nie zdziwiło mnie to). Przyjaciele mnie trzymają na duchu jednak nie mają dla mnie czasu ciągle, mają pracę, planowanie ślubów i ogólnie siebie wzajemnie. Ja jako jedyny singiel wśród nich czuję się źle i samotny. Nie chcę żebyście myśleli że mam na myśli samotność pokroju że nie ma obok mnie nikogo, to jest swoista samotność, którą nie łatwo jest opisać. Dochodzi do tego wszystkiego również moja tusza, staram się coś z tym zrobić ale wpadłem w błędne koło i bez namacalnej, zewnętrznej pomocy nie jestem w stanie nic zmienić.

Tak więc to skrót mojej sytuacji. Postanowiłem tutaj napisać bo czuję że nie daję sobie radę sam. Chcę się tylko wygadać, widzieć że ktoś mnie słucha i nie jestem sam. Pewnie dla mnie to będzie tylko ziarenko i będę odświeżał forum 100 razy na minutę ale potrzebuję tego. Po prostu tak czuję. Jestem może i inteligentny ale kosztem totalnego rozstrojenia mentalnego. Które prowadzi mnie do samozagłady psychicznej. Dziękuję tym którzy to przeczytali a Ci którzy odpisali wiedzcie że z chęcią bym was po prostu przytulił.

Odnośnik do komentarza

Dobrze trafiłeś. Na tym forum masz co najmniej 2 osoby nadwydajne. Ja z kolei po lekturze książki wiem o nadwydajnych sporo, zwłaszcza, że w otoczeniu najbliższym mam aż 2 takowe osoby. Z pewnością tu na forum będziesz miał z kim pogadać.

Ja od siebie zacznę tak: to nie nadwydajnosć jest problemem, ale podejście do nadwydajnosci ? Co o tym myślisz?

 

  • Dziękuje 1

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę i masz tego pełną swiadomość. Ja sadzę,jak z reszta wiele ludzi że uswiadomienie sobie tego z czym mamy problem to połowa sukcesu. 

Skoro napisałes taki post to znaczy ze Cie to trapi i męczy.  Nie dziwię się bo odbieranie z zewnątrz o wiele więcej sygnałów i informacji niż przeciętny człowiek może dawać takie poczucie. Ja poniekąd też jestem wrażliwą osobą, może nawet WWO, przynajmniej zauważam u siebie pewne cechy tej osobowości, więc poniekąd rozumiem o czym tu piszesz.

Jedno jest pewne. Taki już jesteś. Czy warto z tym walczyć? Watpie. Nadwydajności nie da się pozbyć. Należy ją zaakceptować i wpuścić do swojego życia bo to jest częscią Ciebie. To identyczne z samoakceptacją siebie. Jesli siebie zaakceptujesz to bedzie Ci lżej. Ty to piętnujesz. Kladziesz na to nacisk. A pora by to zrozumieć ze - aha, jestem taką osobą. W społeczeństwie istnieje bodajze do 30% takich ludzi. 

A ja mam pytanie czy myślałeś kiedyś o tym by taką analizę swoich problemów czy mysli omówic z psychologiem? Moze tą drogą cos bys sobie uzmysłowił skoro sam sobie nie możesz pomoć. Może warto to rozważyć? Co myślisz? Bardzo ,bardzo ważne jest poznać swoją psychikę. To jak ona działa. W tym naprawdę może okazać sie neizbędna pomoc specjalisty. 

  • Dziękuje 1

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Dobrze wiedzieć że jest ktoś z kim mogę to omówić.

2 godziny temu, Javiolla napisał:

Ja od siebie zacznę tak: to nie nadwydajnosć jest problemem, ale podejście do nadwydajnosci ? Co o tym myślisz?

Co o tym myślę? Że jest to szalone, dziwne i inne. Nie wierzę w to że jestem teoretycznie bardziej inteligentny, nawet tego nie dostrzegam (ah ... jakże ja lubię mówić że jestem głupi). Dało mi to wyjaśnienie na moje dziwactwa i dodatkowo rozumiem czemu nie potrafię stworzyć zdrowej relacji, z której ja coś biorę a nie tylko daję. Jest to upierdliwe, męczące i chciało by się od tego często odciąć jednak zarazem dostrzegam więcej co pozwala mi inaczej podchodzić do pewnych rzeczy. Pracuję nad tym, staram się to opanować i nie, nie chcę tego się wyrzec, tylko żyć z tym.

22 minuty temu, laurette napisał:

A ja mam pytanie czy myślałeś kiedyś o tym by taką analizę swoich problemów czy mysli omówic z psychologiem? Moze tą drogą cos bys sobie uzmysłowił skoro sam sobie nie możesz pomoć. Może warto to rozważyć? Co myślisz? Bardzo ,bardzo ważne jest poznać swoją psychikę. To jak ona działa. W tym naprawdę może okazać sie neizbędna pomoc specjalisty. 

Laurette chodziłem kiedyś do psychologa z zupełnie innego powodu. Pomogło mi to bo nawet wtedy będąc nieświadomym Pani psycholog potrafiła mi ułożyć te puzzle w głowie. Jestem ogólnie pedagogiem, interesuję się psychologią i staram się (naprawdę próbuję) nie pomagać sobie sam jednak z nadwydajnością nie jest to proste bo sam umysł w losowych miejscach podrzuca mi pomysły dlaczego się zachowuję tak a nie inaczej. Jednak dzięki odkryciu nadwydajności mam już większy spokój psychiczny jeśli chodzi o to co się w moim umyśle dzieje. Tak naprawdę gdzieś to się u mnie zapisało i nie wyszukuję problemów takich jak depresja, rozdwojenie jaźni lub po prostu schizofrenie (potworny był czas kiedy sam myślałem że zaliczam się do tego wszystkiego). Chcę skierować się do psychologa znowu, jednak teraz czas i finanse mnie ograniczają, dlatego na razie układam to co mogę sam (spokojnie, nie robię sobie terapii, po prostu układam swoje myśli i zachowanie). 

Temat jest dla mnie mega interesujący, na tyle że postanowiłem ostatnimi czasy przesłać audiobooka do przyjaciół. Boję się jak zareagują jednak chcę także żeby wiedzieli jak się czuję. Może błąd, może nie chciałem to zrobić i myślę że to jest dobra decyzja. Poszukuję po prostu wsparcia w tym wszystkim ale też odczuwam potrzebę by móc z kimś pogadać o tym. Wczoraj też dorwałem się do drugiej książki "Jak myśleć lepiej. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych." także jestem w toku kolejnego kroku, który wczoraj wycisnął mi łzy gdy słuchałem kolejnych zdań osoby z innego kraju, której nie znam a mówiła jakby widziała moje wnętrze. Jeśli chodzi o temat tutaj trochę nie wiem co dokładnie pisać, trudno mi samemu znaleźć temat przewodni. Wolę chyba odpowiadać niż pisać od siebie.

Jeszcze raz dziękuję za odpowiedzi! 

Odnośnik do komentarza
31 minut temu, Dajredos napisał:

Nie wierzę w to że jestem teoretycznie bardziej inteligentny

A podobno jesteś. I bardziej kreatywny też ?

32 minuty temu, Dajredos napisał:

Dało mi to wyjaśnienie na moje dziwactwa i dodatkowo rozumiem czemu nie potrafię stworzyć zdrowej relacji, z której ja coś biorę a nie tylko daję. Jest to upierdliwe, męczące i chciało by się od tego często odciąć jednak zarazem dostrzegam więcej co pozwala mi inaczej podchodzić do pewnych rzeczy. Pracuję nad tym, staram się to opanować i nie, nie chcę tego się wyrzec, tylko żyć z tym.

No i właśnie w tym rzecz, przynajmniej na początku drogi, by to zrozumienie tego swojego charakteru dało potem wyjaśnienie zachowań. Skoro to masz to jest dobrze. Pracuj, staraj się i to musi przynieść efekt. I właśnie, słowo klucz - nie chcesz się tego wyrzec tylko żyć z tym i ze sobą w zgodzie. ?

35 minut temu, Dajredos napisał:

Jednak dzięki odkryciu nadwydajności mam już większy spokój psychiczny jeśli chodzi o to co się w moim umyśle dzieje

Tak. Odkrycie tego co w nas siedzi i poznanie jego mechanizmów bardzo pomaga. 

36 minut temu, Dajredos napisał:

nie wyszukuję problemów takich jak depresja, rozdwojenie jaźni lub po prostu schizofrenie (potworny był czas kiedy sam myślałem że zaliczam się do tego wszystkiego).

Bo to nie w tym rzecz. Twoje "problemy" powodowało coś zupełnie innego. Teraz wiesz co. Tylko ludzie którzy wrzucają wszystko do jednego wora Cię tak zaklasyfikuja. Ale to tylko pokaże że się nie znają na dziedzinie psychologii kompletnie. Sama widzę że natura tak obdarza niektóre osoby mające właśnie jakiś dar psychologiczny a zarazem przekleństwo, że mają oni dobre pojmowanie psychologii człowieka. To fascynujące dla mnie ?

39 minut temu, Dajredos napisał:

Chcę skierować się do psychologa znowu

Rozumiem. Czyli podjąłeś decyzję. Fajnie.

40 minut temu, Dajredos napisał:

Temat jest dla mnie mega interesujący, na tyle że postanowiłem ostatnimi czasy przesłać audiobooka do przyjaciół. Boję się jak zareagują jednak chcę także żeby wiedzieli jak się czuję. Może błąd, może nie chciałem to zrobić i myślę że to jest dobra decyzja.

Ja bym tak nie zrobiła. Nie każdy choćby dobry znajomy chce poznawać kogoś od podszewki. I absolutnie nie muszą tego robić. To nie jest potrzebne w przyjaźńi. Co innego partner, rodzina. Tutaj inna kwestia. Ale najważniejsze jest co ty myślisz a myślisz że to dobra decyzja. Więc ok.

44 minuty temu, Dajredos napisał:

Wczoraj też dorwałem się do drugiej książki "Jak myśleć lepiej. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych." także jestem w toku kolejnego kroku, który wczoraj wycisnął mi łzy gdy słuchałem kolejnych zdań osoby z innego kraju, której nie znam a mówiła jakby widziała moje wnętrze

Nic dziwnego że miałeś takie odczucie skoro to zagadnienie dotyczy także i Ciebie. Od 15 do nawet 30% ludzi mierzy się z tym co ty . Absolutnie nie jesteś osamotniony. 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, laurette napisał:

A podobno jesteś. I bardziej kreatywny też ?

Taki już tego urok że uważam się za gorszego od innych bo inni wiedzą więcej niż ja na tematy, w których oni są mocni. A sam też nie czuję żebym miał zainteresowanie bo przecież wszystko za co się biorę jest tak szerokie że czuję się tym przytłoczony. A jeśli chodzi o kreatywność to ... kiedyś pisałem opowiadania, wiersze, bajki, rysowałem, robiłem zdjęcia wszystko z potrzeby pokazania świata moimi oczami ale nic nie pokazywało tego jak oczekiwałem. To mi się wydaje że mnie odróżnia bo nie potrafię jednego zainteresowania znaleźć, wszystko mnie odrzuca ogromem informacji i dążeniem do tego że chcę być w tym dobry ale nie mam cierpliwości do nauki tego. 

1 godzinę temu, laurette napisał:

No i właśnie w tym rzecz, przynajmniej na początku drogi, by to zrozumienie tego swojego charakteru dało potem wyjaśnienie zachowań. Skoro to masz to jest dobrze. Pracuj, staraj się i to musi przynieść efekt. I właśnie, słowo klucz - nie chcesz się tego wyrzec tylko żyć z tym i ze sobą w zgodzie. ?

Właśnie to życie w zgodzie z tym na razie sprawia mi problem, ciągle wynajdują się problemy, które wiem że w wielu przypadkach są wydumane ale nie można tego zablokować. Dodatkowo ta towarzysząca mi pustka, wrażenie że brakuje kogoś obok mnie, pokrewnej duszy, kogoś kto by był i mógłbym z nim konie kraść. Sam nie jestem tak naprawdę ale to mi nie wystarcza. Może też dlatego szukam osób, które mnie wysłuchają, szukam kogoś z kim mógłbym dzielić się dobrem i złem tego co czuję. Jeszcze dużo pracy przede mną, bardzo dużo wprost.

Największym problemem jest moja samoocena, która jest obecnie gdzieś na dnie Rowu Mariackiego. Uświadamiam sobie że wiele rzeczy przecież potrafię jednak porównując się z innymi (tak wiem, błąd - powinienem się nie porównywać) to nic nie potrafię. Największy szok, odkrycie fałszywego selfie i to nie jednego. Co grupa znajomych to ja jestem inny. Trochę nawet nie wiem, który ja to ten prawdziwy. Chyba muszę od tego zacząć, odnaleźć tego, który jest. Tutaj niestety wpadam w schematy. Jestem czuły i to bardzo przez to ranią mnie słowa, które normalnie są zwykłym przekomarzaniem się. Powstrzymuje też swoje emocje, staram się w 200% żeby być "normalnym", nie wiem jak to zmienić. Stąd też decyzja o psychologu, raz mi pomógł to drugi raz nie zaszkodzi.

1 godzinę temu, laurette napisał:

Ja bym tak nie zrobiła. Nie każdy choćby dobry znajomy chce poznawać kogoś od podszewki. I absolutnie nie muszą tego robić. To nie jest potrzebne w przyjaźńi. Co innego partner, rodzina. Tutaj inna kwestia. Ale najważniejsze jest co ty myślisz a myślisz że to dobra decyzja. Więc ok.

A wiesz że tak nie pomyślałem? Nie wziąłem tego pod uwagę że mogą być zaszczuci tym że chcę im przedstawić siebie - tak jak to ujęłaś - od podszewki. No cóż, zobaczę jak oni to przyjmą. Trochę liczę na to że jednak wiedzą ile ja im pomogłem i chociaż spojrzą na to (pewnie tylko marzenia). 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Dajredos napisał:

Co o tym myślę? Że jest to szalone, dziwne i inne. Nie wierzę w to że jestem teoretycznie bardziej inteligentny, nawet tego nie dostrzegam (ah ... jakże ja lubię mówić że jestem głupi). Dało mi to wyjaśnienie na moje dziwactwa i dodatkowo rozumiem czemu nie potrafię stworzyć zdrowej relacji, z której ja coś biorę a nie tylko daję. Jest to upierdliwe, męczące i chciało by się od tego często odciąć jednak zarazem dostrzegam więcej co pozwala mi inaczej podchodzić do pewnych rzeczy. Pracuję nad tym, staram się to opanować i nie, nie chcę tego się wyrzec, tylko żyć z tym.

Ja nie widzę w tym nic szalonego. Problem żyje dopóki go karminy uwagą-to fakt. Tak więc dopóki traktujesz swoją nadwydajnosć jako problem, to nim pozostanie. Problemem jest to, że traktujesz to jako problem, a nie jako jestestwo Twoje. Bo jesteś taki jaki jesteś i gdyby tak doszukiwać się problemów, to każdy- zapewniam, że każdy- miałby ich mnóstwo. Tylko jaki jest sens sobie te problemy wynajdywać, skoro ze wszystkiego można wyciągnąć coś dobrego? To, że nie dostrzegasz czegoś, nie oznacza, że tego nie ma. Nie dostrzegasz powietrza, a ono jest ? Poza tym, głupia osoba to ta, która nie uczy się na błędach ale nie oznacza, że nie jest inteligentna ?  Moze być zarówno inteligentna jak i głupia.

Co do opanowywania... może trzeba to zaakceptować najpierw, to nie będzie problemu z opanowaniem ? Trudno zapanować nad czymś czego nie lubimy, nie akceptujemy.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
27 minut temu, Dajredos napisał:

Największym problemem jest moja samoocena, która jest obecnie gdzieś na dnie Rowu Mariackiego.

To może zacznij od tego. Od skupienia się na własnej samoocenie. Od zrobienia wszystkiego żeby ja podnieść ile się da. Nie tak od razu się to uda, ale jeśli zaczniesz nad tym pracować to ona się zmieni. Dużo to kosztuje pracy wewnętrznej, wybaczania sobie i wielu innych trudnych rzeczy dla osób takich jak ty ale warto. Naprawdę warto. Jeśli jesteś jeszcze nie do końca przekonany w co wątpię.

 

27 minut temu, Dajredos napisał:

Trochę liczę na to że jednak wiedzą ile ja im pomogłem i chociaż spojrzą na to (pewnie tylko marzenia).

To jeszcze do tego się odniosę. Nie licz na nic konkretnego od innych. Miej pewien dystans. Liczyć możesz w pełni ma siebie lub mamę, tatę. Ale głównie na siebie. Nawet partner czasem zawodzi. Ja się z tego wyleczyłam bo kiedyś też liczyłam na pewne rzeczy od bliższych mi ludzi. To moja rada. Niekoniecznie musisz ja przyjąć.

Edytowane przez laurette

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
11 minut temu, Javiolla napisał:

 Problemem jest to, że traktujesz to jako problem, a nie jako jestestwo Twoje. Bo jesteś taki jaki jesteś i gdyby tak doszukiwać się problemów, to każdy- zapewniam, że każdy- miałby ich mnóstwo. Tylko jaki jest sens sobie te problemy wynajdywać, skoro ze wszystkiego można wyciągnąć coś dobrego?

Staram się to traktować jako część siebie, jest to trudne, jest to dziwne bo tego nie znam. Najgorsze jest zaakceptowanie tego że jestem inny. Nie wiem czemu ale czuję się źle z tym określeniem, jest dla mnie takie negatywne, przesiąknięte samotnością i odrzuceniem. A ja intuicyjnie uciekam od takich rzeczy.

11 minut temu, Javiolla napisał:

Poza tym, głupia osoba to ta, która nie uczy się na błędach ale nie oznacza, że nie jest inteligentna ?  Moze być zarówno inteligentna jak i głupia.

I właśnie tutaj bym mógł się podpisać pod tą głupotę bo nie uczę się na błędach. Ciągle popełniam ten sam błąd i darze zaufaniem wszystkich. Do tego stopnia czasami się to rozwija że potrafię powiedzieć o sobie takie rzeczy, które normalnie by się mówiło tylko partnerce/żonie. Mimo to jestem inteligentny i też mimo to że ta inteligencja we mnie jest (chciałem napisać podobno jednak muszę zaakceptować ten fakt) to moje zachowanie głupie przysłania te pokłady pozytywne. 

 

11 minut temu, Javiolla napisał:

Co do opanowywania... może trzeba to zaakceptować najpierw, to nie będzie problemu z opanowaniem ? Trudno zapanować nad czymś czego nie lubimy, nie akceptujemy.

Teraz widzę że słowo "opanowanie" mi tutaj nie pasuje. Posłużę się akceptacją (opanowany dla mnie to ktoś, kto potrafi utrzymać powagę w wielu sytuacjach) bo to chcę zrobić i dążę do tego. Czym więcej o tym myślę tym bardziej mam ochotę wykorzystać to jaki jestem. To mój cel, który - jeśli się uda - da mi również pewną ilość pewności siebie.

2 minuty temu, laurette napisał:

To może zacznij od tego. Od skupienia się na własnej samoocenie. Od zrobienia wszystkiego żeby ja podnieść ile się da. Nie tak od razu się to uda, ale jeśli zaczniesz nad tym pracować to ona się zmieni. Dużo to kosztuje pracy wewnętrznej, wybaczania sobie i wielu innych trudnych rzeczy dla osób takich jak ty ale warto. Naprawdę warto. Jeśli jesteś jeszcze nie do końca przekonany w co wątpię.

Dla mnie jest to trudne z uwagi na to że od zawsze byłem tym grubym, tym obrzydliwym (to mnie mega trzyma - 6 klasa podstawówki i dziewczyna, z którą miałem tańczyć walca czy coś otwarcie do mnie powiedziała "nie zatańczę z tobą bo jesteś obrzydliwy") czy też po prostu dziwny. Nie wiem czy mi się tak wydaje ale zwłaszcza będąc facetem jest trudno zaakceptować fakt że dla mnie płacz czy emocjonalność zewnętrzna jest czymś normalnym. Ileż to razy usłyszałem że dziewczyny potrzebują kogoś kto się nimi zajmie a nie że one muszą się nim zajmować, ile razy usłyszałem że "Jesteś jak starszy brat ale na chłopaka się nie nadajesz". Ciągle nie wiem o co chodzi w tym wszystkim. Przepraszam, kobiety są po prostu dziwne. Mimo to wolę kobiety za ich subtelność, emocjonalność i podejście do życia niż facetów, którzy we mnie wzbudzają negatywne odczucia. Nie rozumiem twardości charakteru, przecież to jest takie płaskie, nijakie, bez smaku i zapachu. Tutaj też jest mój osobisty problem a mianowicie seksualność. Ganię się za to że mam potrzeby seksualne bo to jest dla mnie obrzydliwe że zaczynam myśleć kategoriami że kobieta jest mi po to potrzebna. Wiem że to jest natura jednak to jest w rodzaju robaków. Wiecie że to coś normalnego, żyjącego ale nie zmusilibyście się żeby je zjeść. Chyba w miarę to opisuje to co czuję. Kurcze, znowu się rozpisałem bardzo. 

 

 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Dajredos napisał:

Nie rozumiem twardości charakteru, przecież to jest takie płaskie, nijakie, bez smaku i zapachu.

Twardość charakteru to właśnie tożsamość, przeciwieństwo bylejakości i nijakości. Coś więcej niż przejściowe emocje pojawiające się pod wpływem chwili. To także logika i poukładanie.

2 godziny temu, Dajredos napisał:

Tutaj też jest mój osobisty problem a mianowicie seksualność. Ganię się za to że mam potrzeby seksualne bo to jest dla mnie obrzydliwe że zaczynam myśleć kategoriami że kobieta jest mi po to potrzebna.

To źle że tak myślisz bo to tak jakbyś ganił siebie za to że potrzebujesz jeść i masz układ pokarmowy. Pomyśl że ganisz się dlatego że dziewczyny Cię odrzucały jak byłeś młodszy i te negatywne doświadczenia jakoś się na Tobie odbiły.

Moim zdaniem pomogłaby Ci systematyzacja myśli i przekonań. Mi to przyniosło dużą poprawę. Dalej mam za dużo myśli, czasem się wyłączam bo sieć skojarzeń uruchamia jakieś przemyślenia i ciężko mi zasnąć bo za dużo myślę przed snem ale od początku dążyłem do poukładania myśli które przyszło z czasem i wiedzą. Myślę że akceptacja siebie i poukładanie to najlepsze najbardziej uniwersalne lekarstwa.

Odnośnik do komentarza
30 minut temu, Gość mózg napisał:

Twardość charakteru to właśnie tożsamość, przeciwieństwo bylejakości i nijakości. Coś więcej niż przejściowe emocje pojawiające się pod wpływem chwili. To także logika i poukładanie.

Tutaj trudno mi zrozumieć tą logikę. Mam z tym problem z tego powodu że dla mnie logika to coś innego. Jednak muszę to przemyśleć bo jest to dla mnie coś nowego co napisałeś/aś.

31 minut temu, Gość mózg napisał:

To źle że tak myślisz bo to tak jakbyś ganił siebie za to że potrzebujesz jeść i masz układ pokarmowy. Pomyśl że ganisz się dlatego że dziewczyny Cię odrzucały jak byłeś młodszy i te negatywne doświadczenia jakoś się na Tobie odbiły.

Tego jestem świadom, ciągle sobie to tłumaczę i przekonuję do tego. Jest to na razie trudne bo tkwi to w moim systemie wartości. Myślę że z czasem zrozumiem to na tyle by po prostu to akceptować.

32 minuty temu, Gość mózg napisał:

Moim zdaniem pomogłaby Ci systematyzacja myśli i przekonań. Mi to przyniosło dużą poprawę. Dalej mam za dużo myśli, czasem się wyłączam bo sieć skojarzeń uruchamia jakieś przemyślenia i ciężko mi zasnąć bo za dużo myślę przed snem ale od początku dążyłem do poukładania myśli które przyszło z czasem i wiedzą. Myślę że akceptacja siebie i poukładanie to najlepsze najbardziej uniwersalne lekarstwa.

Systematyzacja to jest to co bym chciał. Ogarnąć to wszystko jedynie brak mi narzędzia. Musiałbym to spisywać, opracowywać. Nie czuję się na tyle silny by robić to sam w swoim umyślę, potrzebuję werbalizacji lub ilustracji tego co myślę a niestety nigdy nie potrafiłem posługiwać się mapą myśli czy innymi metodami systematyzującymi. Pracuję nad tym i mam dużo nadzieję że z czasem będę to coraz lepiej rozumiał. Noc u mnie wygląda tak samo, weszło mi w nawyk siedzenie dopóki mój organizm nie będzie zmęczony na tyle by po prostu padł i zasnął. Daję radę na szczęście bo praca mi na to pozwala. Akceptacja siebie to jest dla mnie najpoważniejszy problem, nie mówię o formie w jakiej myślę, o tym wszystkim co zauważam tylko głównie zaakceptowanie tego że jestem tu i teraz, nie ważne jak wyglądam i nie ważne co kiedyś było. Chcę nauczyć się skupiać na sobie w teraźniejszości, przynajmniej w stopniu dającym mi spokój ducha.

Odnośnik do komentarza
29 minut temu, Dajredos napisał:

Tutaj trudno mi zrozumieć tą logikę. Mam z tym problem z tego powodu że dla mnie logika to coś innego. Jednak muszę to przemyśleć bo jest to dla mnie coś nowego co napisałeś/aś.

 

Bo pewnie inaczej rozumiemy twardość charakteru. Dla mnie to jest to co przeciwstawiam temu światu bo to co widzę razi w oczy. Mam pewne przemyślenia i poglądy na moralność i to tworzy pewną stałość która jest właśnie twardością charakteru. To bardziej złożony temat ale pokrótce tak to mogę opisać. Logika w dosłownym sensie to coś innego ale twardość charakteru jest przedłużeniem logiki w przełożeniu na osobowość człowieka. Jej przeciwieństwem jest niepewność a to w zasadzie odpowiednie podejście poznawcze w sensie naukowym ale jak dla mnie to z tej niepewności i tak wyłaniają się pewne reguły i dzięki temu właśnie większa pewność a brak twardości charakteru postrzegam jako tkwienie w tej niepewności. Określone rezultaty można osiągnąć tylko konsekwentnymi działaniami związanymi z jakąś stałą strategią. Skuteczne działanie poza strategią i dostosowywanie obecnej chwili do swoich planów to umiejętność która może się rozwinąć tylko kiedy umiesz odpuścić i to jest równie ważne a to wynika z luzu. To nie są przeciwieństwa a w ogóle człowiek może mieć jednocześnie twardy charakter i być leniem bo to dwie różne cechy które przejawiają się w innych momentach.

49 minut temu, Dajredos napisał:

Tego jestem świadom, ciągle sobie to tłumaczę i przekonuję do tego. Jest to na razie trudne bo tkwi to w moim systemie wartości. Myślę że z czasem zrozumiem to na tyle by po prostu to akceptować.

 

Tylko że teraz po prostu marnujesz czas na niepoukładany system wartości. Też ciężko go poukładać jak wiele rzeczy jest bardzo nieoczywistych i dwustronnych a czasem im dłużej o czymś myślisz tym bardziej nie wiadomo. Jak się na czymś konkretnym skupiasz i to Ci przeszkadza to wtedy umysł jest skupiony tylko na tym a jak odpuszczasz to przychodzi takimi falami odpowiedź na pytania które wcześniej bardzo nurtowały. Falami czyli po jakimś czasie, potem znów to odpuszczasz i po jakimś czasie do głowy przychodzi jeszcze lepsza odpowiedź albo zupełnie odwrotna perspektywa i tworzą się takie pętle które powracają w czasie. Jak jest za dużo "aplikacji" otwartych na raz w umyśle to się może poplątać i potem myślisz żeby to odplątywać i poukładać logicznie a jak sobie to poukładasz na wyższym poziomie tzn coś będzie miało zdecydowanie wyższy priorytet to wtedy z automatu te programy się poukładają a "dysk" którym jest mózg się zdefragmentuje jak jesteś w czasie relaksu i wytwarza fale alfa.

54 minuty temu, Dajredos napisał:

Systematyzacja to jest to co bym chciał. Ogarnąć to wszystko jedynie brak mi narzędzia. Musiałbym to spisywać, opracowywać

Terapeuci znają takie narzędzia a jak nie to czeka Cię długa praca albo krótsza ale cięższa. Możesz sobie zapisywać myśli, rozmawiać z innymi np tutaj ?

57 minut temu, Dajredos napisał:

Akceptacja siebie to jest dla mnie najpoważniejszy problem, nie mówię o formie w jakiej myślę, o tym wszystkim co zauważam tylko głównie zaakceptowanie tego że jestem tu i teraz,

Tylko że to jest też uzależnione od tego kim jesteśmy i co sobie wypracujemy ale też od tego co dostajemy od losu na starcie ale też od tego jak działa czyjś umysł bo dla mnie np tu i teraz to jest coś takiego że jak o tym nie myślę i jest dobrze albo jestem pochłonięty myśleniem o czymś to ucieka potrzeba tego tu i teraz - jakby nie było czas staje się wtedy nieważny. Kiedy jest złe samopoczucie albo jakiś problem z ludzikiem którego wylosowaliśmy na starcie przy narodzinach to wtedy ciężej być w tu i teraz z poczuciem akceptacji.

Odnośnik do komentarza
39 minut temu, Gość mózg napisał:
 

Bo pewnie inaczej rozumiemy twardość charakteru. Dla mnie to jest to co przeciwstawiam temu światu bo to co widzę razi w oczy.

Tak, mamy odmienne zrozumienie tego słowa. Dla mnie ma wydźwięk negatywny (nie potrafię dokładnie określić czemu) a Ty widzisz go w bardzo dojrzały i rozbudowany sposób. Szanuję, ja nigdy tak na to nie patrzyłem. 

Z tym słowem jest u mnie pewien problem. Od zawsze mówiono mi że mam być twardy jednak nikt nie był w stanie powiedzieć co to znaczy a na moje pytania odpowiedzi padały w stylu "nie bądź miękkim chujem robiony" stąd mój problem by to jakkolwiek określić. Prawdopodobnie przez nieodpowiednie przedstawienie tego słowa wydźwięk dla mnie stał się negatywny nawet mogę określić że to jest takie twarde, ostre i nieprzyjemne słowo dla mnie. 

42 minuty temu, Gość mózg napisał:
Tylko że teraz po prostu marnujesz czas na niepoukładany system wartości. Też ciężko go poukładać jak wiele rzeczy jest bardzo nieoczywistych i dwustronnych a czasem im dłużej o czymś myślisz tym bardziej nie wiadomo. 

System wartości mam poukładany jednak nie tak jak normalnie by się go widziało. Mimo to dostrzegam teraz że muszę go zmienić. Przykładowo dla mnie zawsze inny był wyżej ode mnie, moje dobro niżej od czyjegoś. Do tego stopnia u mnie to jest zakorzenione że potrafię siebie poświęcić dla osoby ledwo co poznanej. Tutaj problem polega też na poszukiwaniu osób podobnych, którym mogę zaufać (niestety ufam wszystkim a potem cierpię). Ogólnie jestem słaby w kontaktach z innymi (nie rozumiem jak można gadać o niczym) dla mnie zawsze to jest stres do tego stopnia że mam odruch ucieczki.

46 minut temu, Gość mózg napisał:
Tylko że to jest też uzależnione od tego kim jesteśmy i co sobie wypracujemy ale też od tego co dostajemy od losu na starcie ale też od tego jak działa czyjś umysł bo dla mnie np tu i teraz to jest coś takiego że jak o tym nie myślę i jest dobrze albo jestem pochłonięty myśleniem o czymś to ucieka potrzeba tego tu i teraz - jakby nie było czas staje się wtedy nieważny. Kiedy jest złe samopoczucie albo jakiś problem z ludzikiem którego wylosowaliśmy na starcie przy narodzinach to wtedy ciężej być w tu i teraz z poczuciem akceptacji.

Tutaj łączy się to z poświęceniem dla innych. Ja teraz uświadomiwszy sobie nadwydajność i fałszywe self ja nie wiem kim jestem. Mam 27 lat, jestem mężczyzną, pedagogiem i tyle. Nie potrafię nic więcej powiedzieć bez wątpliwości. Od tego muszę zacząć żeby wiedzieć, w którą stronę iść.

Jest to wszystko bardzo trudne zważywszy na to że uzależnienie od innych jest u mnie bardzo silne. Nie czuję się na siłach by sam działać z sobą. Wiem że muszę i zmuszam się do tego żeby to robić, czasami jest to potrzebne. Jestem na etapie wynajdywania swojego zainteresowani i skłaniam się do kynologii jednak muszę to jeszcze poważnie ogarnąć. To będzie mój początek samego siebie. Ogólnie dziwie się czuję w tym wieku zaczynać określać siebie. 

Odnośnik do komentarza
31 minut temu, Dajredos napisał:

Ogólnie dziwie się czuję w tym wieku zaczynać określać siebie. 

Ja tam nie uważam że na to jest jakiś termin. Lepiej późno niż wcale. Przed Tobą życie więc nie uzywaj sformułowania że "w tym wieku".

32 minuty temu, Dajredos napisał:

Tutaj problem polega też na poszukiwaniu osób podobnych, którym mogę zaufać (niestety ufam wszystkim a potem cierpię). Ogólnie jestem słaby w kontaktach z innymi (nie rozumiem jak można gadać o niczym) dla mnie zawsze to jest stres do tego stopnia że mam odruch ucieczki.

Tak to jest problem. Nie można ufać wszystkim, jak leci. Nie i już. Ale zawieranie kontaktów i obycie to też można poprawić. 

Kim byś się określił z charakteru? Znasz / robiłeś sobie test MTBI? 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
9 minut temu, Dajredos napisał:

Kiedyś robiłem ale nie pamiętam co tam było. Zrobiłem teraz żeby sobie to odświeżyć wyskoczył Pośrednik, jestem pewien że to jest to co kiedyś wyszło bo widzę tutaj J. R. R. Tolkiena. 

Rozumiem. Zapytałam o to w kontekście tego , że niektórym bardzo to pomaga w zrozumieniu siebie. Jest to wiec znany i polecany test. 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, laurette napisał:

Rozumiem. Zapytałam o to w kontekście tego , że niektórym bardzo to pomaga w zrozumieniu siebie. Jest to wiec znany i polecany test. 

Kiedyś mi to pomogło, prawda bo opisuje to jak działam, zresztą wszystkie testy jakie robiłem określały to samo. Tego nie ukrywam i z tego jestem dumny. Starałem się zawsze to wypełniać bo to też czyniło mnie szczęśliwszym jednak wszystko się zmienia, ludzie którzy zawsze byli obok zaczęli tworzyć rodziny a ja zostałem sam. Ciągle się to dzieje dlatego nie kieruje się już takimi testami, nie są dla mnie już żadną pomocą. Przepraszam, trochę trudno mi się skupić bo też jedna osoba powoli znika z mojego życia, a raczej sama układa sobie życie. A ja po prostu nie mogę za nią iść dalej. Czasami mam wrażenie że odbiegam od tematu i niepotrzebnie to piszę jednak daje mi to swoiste oczyszczenie.

Odnośnik do komentarza
11 godzin temu, Dajredos napisał:

Czasami mam wrażenie że odbiegam od tematu i niepotrzebnie to piszę jednak daje mi to swoiste oczyszczenie.

No i nawet jak odbiegasz to co z tego? Jeśli ma to dla Ciebie skutek oczyszczający to tym bardziej wyrzuć to z siebie. Emocji czy myśli się nie powinno zatrzymywać w sobie zbyt długo. Dlatego rób wszystko co uznasz że może Ci jakkolwiek pomoc.

Edytowane przez laurette

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, laurette napisał:

No i nawet jak odbiegasz to co z tego? Jeśli ma to dla Ciebie skutek oczyszczający to tym bardziej wyrzuć to z siebie. Emocji czy myśli się nie powinno zatrzymywać w sobie zbyt długo. Dlatego rób wszystko co uznasz że może Ci jakkolwiek pomoc.

Gdybym miał wszystko opisywać to nie wystarczyłoby mi miejsca. Staram się wyłuskać najważniejsze rzeczy oraz żeby nie było to zbyt przytłaczające. Powstrzymuje mnie też wrażenie że się żalę a nie powinienem, że marudzę i obarczam kogoś czymś urojonym. Wiem że pewnie to jest przerysowane jednak przez lata musiałem się do tego stosować i tak zostało. Kiedyś przez to że opowiadałem o sobie, szukałem w znajomych pomocy do wygadania się miałem problemy. Wprost jedna osoba powiedziała że mam przestać. Od tamtego czasu zmieniłem to w sobie i się zamknąłem jednak czuję się jak w klatce przez to. To może być powód, przez który jestem w złej kondycji psychicznej. Mam jedną przyjaciółkę, której mówię o wiele więcej niż innym jednak mam z nią kontakt tylko parę razy w miesiącu (taka relacja, która mnie uszczęśliwia tak naprawdę). Większość rzeczy tłumię i mam raz na jakiś czas parę dni totalnego odizolowania się emocjonalnego, huśtawka emocji i poczucie dogłębnego opuszczenia. Nie życzę nikomu takiego uczucia, wtedy wszystko co jest we mnie wychodzi i nie widzę żadnego światełka w tunelu. 

Takie odsłonięcie wszystkiego co we mnie jest to dla mnie ciężka sprawa. Ciągłe poczucie że pisząc to tak naprawdę pokazuję jak głupi jestem, że odbiorca po prostu się z tego śmieje twierdząc "wariat", a jeśli ktoś mówi że "nie, nie myślę tak" od razu zaprzeczenie że pewnie chce być tylko miły. Tym że zacząłem ten temat i już opisałem siebie to dla mnie krok milowy. Na razie muszę jakiś czas popracować ze sobą i znajomą, która siebie też w tym odnajduje i również jest pogubiona.

Odnośnik do komentarza

Czyli wiesz co robić przynajmniej do czasu podjęcia terapii. To dobrze.

33 minuty temu, Dajredos napisał:

Kiedyś przez to że opowiadałem o sobie, szukałem w znajomych pomocy do wygadania się miałem problemy. Wprost jedna osoba powiedziała że mam przestać.

I to jest to na co poniekąd zwracałam wcześniej uwagę. Znajomi nie muszą i niekoniecznie chcą wnikać w twoje problemy. I nie możesz ich tym obarczać. Znajomy to nie terapeuta. Znajomy to nie partner od którego więcej można oczekiwać. To tak na marginesie.

A co do tego jakie masz wrażenie opisując tu swoje problemy. Jesteś w dobrym miejscu. Tu na forum psychologicznym śmiało możesz pisać wprost. Nikt Cię nie wyśmieje. No może nie licząc tych którzy robią tu za spam lub co innego.

 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
36 minut temu, laurette napisał:

Czyli wiesz co robić przynajmniej do czasu podjęcia terapii. To dobrze.

Na szczęście wiem. Interesuje się poniekąd tym jak funkcjonuje ludzki mózg, myślę o studiach psychologicznych dlatego znam niektóre mechanizmy jednak to często ogranicza bo widzę w sobie coś co mnie powstrzymuje i potem to tłumię. 

37 minut temu, laurette napisał:

I to jest to na co poniekąd zwracałam wcześniej uwagę. Znajomi nie muszą i niekoniecznie chcą wnikać w twoje problemy. I nie możesz ich tym obarczać. Znajomy to nie terapeuta. Znajomy to nie partner od którego więcej można oczekiwać. To tak na marginesie.

No tak, tutaj się zgodzę. Ja im książkę wysłałem nie w celu obarczania problemami tylko z powodu tego jaki jestem. Teraz widzę że tak naprawdę to może by interpretowane tak jak piszesz. Cóż, najwyżej będę musiał wysłuchać ich zdania krytycznego i to przetrawić (tak, boję się).

39 minut temu, laurette napisał:

A co do tego jakie masz wrażenie opisując tu swoje problemy. Jesteś w dobrym miejscu. Tu na forum psychologicznym śmiało możesz pisać wprost. Nikt Cię nie wyśmieje. No może nie licząc tych którzy robią tu za spam lub co innego.

I bardzo za to dziękuję że podejmujesz ze mną rozmowę. Tutaj plusem jest że potrafię mówić o wszystkim bo nie wiem czym miałbym się wstydzić. Tak naprawdę wstyd mi jest że w ogóle myślę że ktoś to czyta niż to co jest w tym zawarte.

Z dnia na dzień tak naprawdę opanowuje powoli moje myśli. Szczęście w nieszczęściu że nieświadomie przepracowałem na studiach niektóre rzeczy, które teraz by też mnie przytłoczyły. Czasami mam wrażenie że sam to wszystko sobie wymyślam że jestem nadwydajny. Trochę opanowuje mnie strach że naśladuje coś co przeczytałem. Jednak po namyśle zbyt dużo rzeczy z przeszłości pasuje do tego co przeczytałem, a wtedy nie miałem pojęcia o istnieniu tego. Ciekawym jest to że już analizowanie otoczenia wykorzystuję od dłuższego czasu, bywa to przydatne jeśli się to kontroluje. Dla mnie priorytetem jest teraz podniesienie swojej własnej samooceny bo z tym mam problem od technikum. Kiedyś miałem wysoką samoocenę wprost zakrawającą na narcystyczną, trochę było to kłamstwem, które stało się rzeczywistością. Jednak działało. Zbyt dużo uwagi poświęcam swojej posturze, tym że mam nadwagę to mnie wprost paraliżuje przed podjęciem poważnych kroków choćby w stronę ćwiczeń i diety. Z tym muszę zawalczyć najaktywniej.

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Dajredos napisał:

Tak naprawdę wstyd mi jest że w ogóle myślę że ktoś to czyta niż to co jest w tym zawarte.

Ale chwila, przecież masz świadomość że celowo napisałeś swój problem na forum. Więc to pokręcone myślenie. Na pewno to widzisz.

Godzinę temu, Dajredos napisał:

Kiedyś miałem wysoką samoocenę wprost zakrawającą na narcystyczną, trochę było to kłamstwem, które stało się rzeczywistością. Jednak działało. Zbyt dużo uwagi poświęcam swojej posturze, tym że mam nadwagę to mnie wprost paraliżuje przed podjęciem poważnych kroków choćby w stronę ćwiczeń i diety. Z tym muszę zawalczyć najaktywniej.

I dlatego pracuj nad samoocena. Ona ci potem pomoże z nadwydajnościa. I jeszcze jedno. Masz kompleks z przeszłości. Warto nad tym także pomyśleć w kontekście poprawy. Skoro tak o tym myślisz to jest to poważny problem i musisz podjąć te kroki. 

Grunt że wiesz co robić. Nad czym pracować. Masz nad czym. To niełatwe. Zajmie trochę czasu. Ale warto. Dla siebie. 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, laurette napisał:

Ale chwila, przecież masz świadomość że celowo napisałeś swój problem na forum. Więc to pokręcone myślenie. Na pewno to widzisz.

Widzę, napisałem w przypływie chwili a potem patrzyłem co 5 minut na to i myślałem "po co to napisałem?" jednak pozwoliło mi to przekonać się że umiem. Taki mały krok naprzód. Jeśli rozmowa jest zaczęta to jest mi już łatwiej ale zacząć rozmowę muszę natchnieniem chwili, że tak to ujmę.

Jestem na etapie wyboru psychologa. Zachęciła mnie jedna psycholog, blisko, cenowo na moją kieszeń i także z twarzy jest dla mnie w porządku. Teraz zrobić kolejny krok, zadzwonić w poniedziałek. Umówić się i przemóc strach przed tym co usłyszę po tym jak powiem o co mi chodzi. Tylko mam mega obawy bo tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, o czym mówić. Myślę że dam radę. Najzabawniejsze jest to że jestem pedagogiem, pracuję na świetlicy, jestem mega komunikacyjny (jeśli ktoś ze mną zaczyna rozmowę) i potrafię z dzieciakami pracować a sam na sam czuję się jak małe dziecko nie wiedzące co w ogóle robi. Ważne że zaczynam dostrzegać swoje sukcesy, czy to ukończenie studiów czy też mały sukces w tresurze psa brata. Podnosi mnie to na duchu i czuję że idę w dobrą stronę. 

Odnośnik do komentarza

Witaj Dajredos. Od kilku dni czytam Twoje wypowiedzi i to co pierwsze (od razu właściwie) rzuciło mi się w oczy to to że masz duże kompleksy. Oraz... Czekasz aż ktoś Cię wyciągnie z tych piekielnych czeluści w których aktualnie się znajdujesz. A tymczasem nie widzisz że obok stoi drabina i że nikt nie musi Ci pomagać, możesz sam się stamtąd wydostać.

Poza tym widzę że bardzo dużo rozmyślasz... negatywnie, dużo bardziej skupiasz się na tym co złe, nie fajne. I zdecydowanie za dużo o innych a stanowczo za mało o sobie. Wiem że nam nadwydajnym (ja również jestem nadwydajna) wydaje się to normalne jednak to nie jest prawdą.

Przeczytałeś książkę więc tam pojawiły się podpowiedzi co zrobić ze sobą. Dlaczego z tego nie korzystasz? Wskazówki są naprawdę ciekawe. 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Witaj Dajredos. Od kilku dni czytam Twoje wypowiedzi i to co pierwsze (od razu właściwie) rzuciło mi się w oczy to to że masz duże kompleksy. Oraz... Czekasz aż ktoś Cię wyciągnie z tych piekielnych czeluści w których aktualnie się znajdujesz. A tymczasem nie widzisz że obok stoi drabina i że nikt nie musi Ci pomagać, możesz sam się stamtąd wydostać.

Witaj TakaJakaś7. Kompleksów mam bardzo dużo, nie potrafię nawet na luźno przypomnieć sobie dobrych chwil tylko przychodzą mi na myśl te złe. Masz rację w tym że czekam aż ktoś mnie wyciągnie, ciągle czuję potrzebę by ktoś mnie zrozumiał, jestem tego świadom jednak trudno mi nad tym zapanować. Na szczęście tą potrzebę zaspokajam rozmowami z innymi co przy regularnej możliwości rozmów pozwala mi się skupić na sobie, jednak nie jest to długotrwałe. 

 

3 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Poza tym widzę że bardzo dużo rozmyślasz... negatywnie, dużo bardziej skupiasz się na tym co złe, nie fajne. I zdecydowanie za dużo o innych a stanowczo za mało o sobie. Wiem że nam nadwydajnym (ja również jestem nadwydajna) wydaje się to normalne jednak to nie jest prawdą.

Teraz wiem że to nie jest normalne, że powinienem sam być sobie partnerem jednak trudno od tak wszystko co dotychczas siedziało w głowie uciszyć i wyjść na prostkę. 

 

3 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Przeczytałeś książkę więc tam pojawiły się podpowiedzi co zrobić ze sobą. Dlaczego z tego nie korzystasz? Wskazówki są naprawdę ciekawe. 

Staram się korzystać, ciągle wykorzystuje te metody. Nie wszystkie jestem w stanie bo np. nie potrafię sobie wyobrazić żadnej sytuacji w życiu, która byłaby dla mnie szczęśliwa (bez negatywnego wydźwięku obecnie) i mógłbym nią kanalizować emocje. Najtrudniej mi pokochać siebie, czasami wydaje mi się to nie osiągalne jednak chcę zawalczyć o siebie. 

Dziękuję że to przeczytałaś i podzieliłaś się tym co zauważyłaś. Dużo to dla mnie znaczy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...