Skocz do zawartości
Forum

Związek - prosze o opinie


Gość klara27

Rekomendowane odpowiedzi

7 minut temu, Gość kasiula napisał:

To TY tu napisalas i to Ty wariujesz w swoim zwiazku. ( nie oburzaj sie na Taka Jakas)

Dziękuję że się za mną wstawiasz, to miłe :). Nie czuję się skrytykowana a nawet rozumiem jak się klara27 czuje. Sama tak miałam przez większość życia i taka reakcja jest nawet naturalna, widać ma wolę walki :). A że sama siebie ciemięży odbierając innych w ten sposób? To już kwestia pracy nad sobą.

Też mi się zdarza krytykować samą siebie. Lecz obserwuję też siebie i nawet jak się rozstroję na dłuższy moment to i tak w końcu wracam na drogę rozwoju. 

13 minut temu, Gość kasiula napisał:

Porozmawiaj sama ze sobą. A to moze trochę bolec.

To będzie bardzo boleć, ból będzie mega silny. Ale to też jedyna droga rozwoju, trzeba swoje przecierpieć by móc iść dalej. I jestem zdania że lepiej przez jakiś czas przechodzić silny ból by później poczuć ulgę. Bo ból będzie tak czy inaczej i od nas samych zależy którą drogę wybierzemy.

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość klara27 napisał:

Są aspekty które mnie wręcz przerażają momentami. I zastanawiam się czy to normalne do końca by para przed ślubem z niespełna 4 letnim stażem była aż tak związana. Mam trochę wrażenie że nasze otoczenie i realia są jakby w próżni.. każdy żyje tym drugim bez normalnego świata zewnętrznego jakim są znajomi, rodzina, wyjazdy z kimś innym niż partner itp. Tego kompletnie nie ma. I nie było.

Wcale Ci się nie dziwię, że tak się czujesz, bo on jest zaborczy, oplótł Cię niczym bluszcz, uzależnił. W związku trzeba mieć też swoje życie. Można powiedzieć, że tkwisz w toksycznej relacji, więc ja bym widziała potrzebę terapii. Sama nie dasz rady wymiksować się z tego układu na jego warunkach. 

37 minut temu, Gość kasiula napisał:

Jak zyjesz w normalnej relacji, gdzie jest seks, to jakos ten seks, ktory powinien ludzi cieszyc, łaczyc- wylagadza mnóstwo napięc.

Dokładnie, Ty bardziej się czujesz jak pomoc domowa. Wygląda, że on obarcza Cię nieudanym życiem seksualnym, bo się za mało starasz i już ma usprawiedliwienie. Jak jemu tak zależało, to on też powinien się starać, żebyś była chętna, coś robił w Tym kierunku? Jeśli chodzi o ten wasz niby seks, to widzisz tylko swoją winę, że nie wyszło, czy jego też? Może on ma problem z libido i ma wtedy wymagania co do partnerki, albo przywyczajony do ręki, nie może utrzymać wzwodu, też wina partnerki?

Odnośnik do komentarza

Rozmawiam sama ze soba od jakiegos czasu. Boli mnie to przyznaje. Ale zaczyna do mnie docierać na kanwie wielu rzeczy np; wczytania sie w rodzaje milosci, etapy jej,podzialu rodzajów jej , wniosków z codziennego życia, tamtego kryzysu i mojego zalamania,jego zachowań, tego w jaki sposob do mnie pisze i mowi, pewnych małych nawet drobnych rzeczy które dzieją sie mimochodem same - to wszystko mówi mi a wrecz krzyczy,ze to był mój przyjaciel od samego poczatku. On sie we mnie zakochał w miare poznawania sie i spedzania czasu tak mocno ze zapytal w koncu czy zostaniemy para. Ja (pomimo wtedy braku ewidentnego uczucia do niego) przystalam na to zaznaczajac ze sprobojemy ale nic na sile. Pamietam,ze dość szybko wyznał mi miłość a i tak sie powstrzymywał podobno z tym. Ja sie zakochałam w nim wtedy gdy naprawde spedzalismy wiele czasu na rozmowach, spotkaniach... Było super wiec zaczął byc kims wiecej. Ale nigdy nie czulam pożadania do niego i do jego fizjonomii. Nigdy nie czułam w jego aparycji tego czegos...

Zaczyna do mnie dochodzic do czego doprowadzilam i na co pozwolilam. Pozwoliłam na coś co nie powinno sie zdarzyc. Bo powinniśmy zostać na etapie tej znakomitej przyjazni. I jak sie zastanowie to czuje to teraz w kazdej kwestii,ze to jest moj najlepszy przyjaciel. Nie ma w nim chłopaka,partnera na zycie, kogos kogo widziałabym jako ojca dla dzieci. Nie wiem dlaczego na to pozwoliłam. Nie wiem. Ja nie czulam ze swojej strony ze to pedzi,ze sie wzajemnie zakochujemy. Czulam ze sie coraz lepiej poznajemy. To czułam. A teraz dopadła mnie wrecz rozpacz. Bo wiem jak daleko zaszła ta relacja i ze on kocha mnie jak kobietę...

34 minuty temu, Gość ka-wa napisał:

Wcale Ci się nie dziwię, że tak się czujesz, bo on jest zaborczy, oplótł Cię niczym bluszcz, uzależnił. W związku trzeba mieć też swoje życie. Można powiedzieć, że tkwisz w toksycznej relacji, więc ja bym widziała potrzebę terapii. Sama nie dasz rady wymiksować się z tego układu na jego warunkach. 

On moze tego nie widzi choc zwracałam uwage ze zyjemy tylko soba. Doszły klopoty w pracy, wiec odsuneło sie to na dalszy tor. Ja nie wiem czy on to zrozumie ze nasza miłość jest rózna. Dobrze wczesniej pisałas,że on nie rozumie ze w kwestii seksu nie  chodzi o moje chcenie tylko ze ja tego nie czuje i nigdy nie czułam. Nie bede w stanie mu tego powiedziec w oczy bo go to zrani a zalezy mi na tym by go nie ranić... Nie wiem jak postapic, co zrobic, jak powiedziec lub nakierowac by zrozumial ze nasza milosc nie stworzy nigdy rodziny.

37 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Wygląda, że on obarcza Cię nieudanym życiem seksualnym, bo się za mało starasz i już ma usprawiedliwienie. Jak jemu tak zależało, to on też powinien się starać, żebyś była chętna, coś robił w Tym kierunku? Jeśli chodzi o ten wasz niby seks, to widzisz tylko swoją winę, że nie wyszło, czy jego też? Może on ma problem z libido i ma wtedy wymagania co do partnerki, albo przywyczajony do ręki, nie może utrzymać wzwodu, też wina partnerki?

To ja słyszałam ze sie nie staram. Ze to olewam,ze nie daze. On probował sie zblizac do mnie,kiedys ,teraz juz rzadko, ale ja nie potrafilam tego odwzajemnic. Nie ptorafie opisac uczucia gdy mnie dotykał, pieścił a ja jakby tylko czekałam by to sie skonczylo bo zamierałam wrecz. Poza tym dochodzil zawsze fakt ze jakos specjalnie nie dbał o wizerunek, styl ubierania tez nie pasuje mi jako kobiecie. To wszystko tylko poglebiało ta niechec... Probowałam ingerowac w ubior ale z mizernym skutkiem.

Znam jego preferencje seksualne i one tez do mnie nie przemawiaja. On pragnie w tej kwestii tego,czego ja bym nie chciala.. Kompletne wykluczenie. Pociaga go to co mnie nie. Zmusilam sie do tego raz czy dwa i na sama mysl mi zle na tamto wspomnienie. Dochodzi do tego fakt,ze nie jest doswiadczony w seksie. Tak na dobra sprawe przede mna mial tylko 1 zwiazek . Oglada oczywiscie porno. Powiem wiecej ze ja sobie go nie wyobrazam jak to robi, odrzuca mnie tez ta mysl...Kompletnie go nie widze w tym.. A tamte epizodyczne nasze razy to byly takie nieudolne,ze az przykro o tym mowic.. Naprawde przykro. Podejrzewam,ze sam nie do konca byc moze odkryl swoja seksualosc a chce wspołzyc. I stad tez pewne problemy. Ale moge sie mylic.

Odnośnik do komentarza
7 minut temu, Gość klara27 napisał:

Nie bede w stanie mu tego powiedziec w oczy bo go to zrani a zalezy mi na tym by go nie ranić... 

Zacznij w końcu myśleć o sobie, nie obejdzie się bez wzajemnego bólu, on sobie poradzi, tylko nie daj się wpędzić w poczucie winy. 

Rozmowa nic nie przyniesie, wiesz co powie, szkoda zdrowia. 

Ja bym radziła się spakować, napisać list, może być w mailu, wyprowadzić się po angielsku. 

Musisz podjąć radykalny krok, bo ten wasz niby zwiazek nie ma żadnej przyszłości, jedynie niszczy Ci psychikę, ale tak jak pisałam, zrób to pomocą psychologa. 

A tak w ogóle, to Ty wprowadziłaś się do niego czy do jego rodziców? 

Odnośnik do komentarza

Ja juz tak dłuzej nie moge zyc. Czuje ze tak dalej byc nie moze. On bedzie chciał rozmowy na pewno.  Wiem co powie, jak moze byc, bedzie płakał a mnie to rozwali. Dlatego bym tego nie chciała. Ale tak nagle mam sie nie odezwac i tak zerwac kontakt?

Mieszkam u niego w mieszkaniu ,jestesmy sami. Chwilowo przebywam u rodziców. Ale Mam u niego rzeczy osobiste...mam klucze do jego mieszkania... Ja nie wiem jak mu to przekazac, jak to zrobic... przeciez poczta kluczy nie wysle... Ciuchy mogłabym zaprzepaścic.

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość klara27 napisał:

Chwilowo przebywam u rodziców. Ale Mam u niego rzeczy osobiste...mam klucze do jego mieszkania... Ja nie wiem jak mu to przekazac, jak to zrobic... przeciez poczta kluczy nie wysle... Ciuchy mogłabym zaprzepaścic.

Jeśli masz opory by zakończyć tak jak ka-wa radzi to możesz np. zabrać swoje rzeczy z mieszkania pod Jego nieobecność. A jak wróci do domu to przyjść, przekazać mu informację że to koniec i życzysz mu szczęścia.

Masz przynajmniej o tyle dobrze że możesz zakończyć to wszystko jednym cięciem. Mnie i byłego łączy jeszcze jedna nieuregulowana kwestia i jeszcze przez ok. miesiąc czasu to się nie zmieni.

Dobrze że zdajesz sobie sprawę z różnic charakteru, będzie Ci łatwiej przebrnąć przez to wszystko.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość klara27 napisał:

Chwilowo przebywam u rodziców

To tam zostań, porozmawiaj z mamą, już teraz możesz, wsparcie mamy będzie nieodzowne, choć sama najlepiej wiesz czy masz u mamy wsparcie, nie każdy matka rozumie córkę. 

Napisz do niego, że podjęłaś taką decyzję i dlaczego, nie jesteś w stanie teraz z nim rozmawiać, za dużo emocji, musisz na spokojnie sama wszystko przemyśleć, dlatego niech nie dzwoni i nie pisze. 

Tylko on pewnie tego nie uszanuje, bo wie, że jest w stanie tak grać Ci na emocjach, że zmienisz zdanie, dlatego ważne jest, żebyś z nim teraz nie rozmawiała. Choć mam nadzieję, że już doszłaś do ściany i on nie będzie miał wpływu na Twoją decyzję. 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość klara27 napisał:

Ja juz tak dłuzej nie moge zyc. Czuje ze tak dalej byc nie moze. On bedzie chciał rozmowy na pewno.  Wiem co powie, jak moze byc, bedzie płakał a mnie to rozwali. Dlatego bym tego nie chciała. Ale tak nagle mam sie nie odezwac i tak zerwac kontakt?

Starą dobrą techniką wycisz w sobie emocje i na spokojnie wypisz sobie na 2 osobnych kartkach plusy i minusy tej relacji z Twojego punktu widzenia.

Podobnie z kwestią kryzysu który miał miejsce kiedyś i teraz, czyli co uległo zmianie, a co stoi w miejscu.

Jak to mawia powiedzenie "gdy do głosu dochodzą emocje, wyłącza się myślenie, racjonalne myślenie.

Mieszkam u niego w mieszkaniu ,jestesmy sami. Chwilowo przebywam u rodziców. Ale Mam u niego rzeczy osobiste...mam klucze do jego mieszkania... Ja nie wiem jak mu to przekazac, jak to zrobic... przeciez poczta kluczy nie wysle... Ciuchy mogłabym zaprzepaścic.[\quote]

Odzyskaj co możesz, bo potem możesz tych utraconych rzeczy żałować. Klucze przekaż przez sąsiada lub wyślij jako paczkę.

Bez rozmowy końcowej się raczej nie obejdzie, ale po tym co widzę, to już samą dochodzisz do wniosku, że nic z tego nie będzie. A do niej jak sama widzisz musisz się przygotować i uodpornic ba jego argumenty z manipulacją w tle. Tym bardziej jak już czarno widzisz Was jako rodzinę w przyszłości, czyli analogię tego co jest teraz tylko w innej postaci.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, TakaJakaś7 napisał:

A jak wróci do domu to przyjść, przekazać mu informację że to koniec

Prawde mówiac boje sie z nim zobaczyc bo wiem co bedzie. Ja tez emocjonalnie reaguje,nie tylko on. Tu powinien wykazac sie moj rozum bo on wie ze nie mozemy byc dluzej parą. Serce zas tego nie wie a ja mam klopoty zeby nad nim zapanowac. Dlatego dobrze byloby zrobic ten krok bez spotkania...

1 godzinę temu, TakaJakaś7 napisał:

Dobrze że zdajesz sobie sprawę z różnic charakteru, będzie Ci łatwiej przebrnąć przez to wszystko.

Czy ja wiem czy latwiej? Z reguly przy koncu widzi sie same zalety a nie wady. wady widzi sie w codziennosci.

Godzinę temu, Gość ka-wa napisał:

Napisz do niego, że podjęłaś taką decyzję i dlaczego, nie jesteś w stanie teraz z nim rozmawiać, za dużo emocji, musisz na spokojnie sama wszystko przemyśleć, dlatego niech nie dzwoni i nie pisze. 

Nie moge tak zrobic bo on tego nie uszanuje. Bedzie pisał lub prosil o rozmowe. Dlatego nie wiem jak to zrobic by bylo w miare bez emocji. Wtedy mna zawladnely i dalam nam szanse. Teraz nie moge na to juz pozwolic.

Godzinę temu, Gość ka-wa napisał:

Choć mam nadzieję, że już doszłaś do ściany i on nie będzie miał wpływu na Twoją decyzję. 

Tak, doszłam do tego ale w strasznych bólach. Serce juz mnie boli ale co mam zrobic, pozwolic sobie dalej marnowac tak zycie ? Czasem juz czuje ze zbt długo bylam z nim. Załuje tamtej decyzji ale czasu nie cofne.Boje sie jedynie zeby emocji nie bylo bo one mnie opanowuja do reszty. Glowa co innego a emocje co innego mowia.

 

Godzinę temu, Gość baggs napisał:

Starą dobrą techniką wycisz w sobie emocje i na spokojnie wypisz sobie na 2 osobnych kartkach plusy i minusy tej relacji z Twojego punktu widzenia.

O juz dawno to zrobilam, wtedy rok temu. Teraz to tylko zaktualizowałam.

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Gość klara27 napisał:

Nie wiem tez co zrobic z wszelkimi prezentami/rzeczami ktore od niego mam. Bo to jest,lezy, wiadomo ze bedzie przypominac. Co z tym zrobic, oddac mu? Wyrzucic? Zostawić? Nie wiem.

Na razie tym nie myśl, masz ważniejsze teraz sprawy. 

15 minut temu, Gość klara27 napisał:

Nie moge tak zrobic bo on tego nie uszanuje. Bedzie pisał lub prosil o rozmowe.

Może czas, żebyś Ty dyktowała warunki, powiedz, że porozmawiacie jak opadną emocje, zresztą o czym tu rozmawiać jak wszystko jest jasne, nie ma znaczenia co was różni, oprócz bliskości-seksu, a tu nie da się nic zrobić, więc i rozmawiać nie ma o czym. 

Pisz, będziemy Ci kibicować. 

Odnośnik do komentarza

Najlepiej byloby pojechac po cichu i zabrac rzeczy. Nie wiem jeszcze co z kluczami.  Tylko w najbliszym czasie to niemozliwe bo jestem u rodziców i jeszcze chwile pobede.  Ale tak sobie mysle ze moze powinnam nie pozwolic doprowadzic w ogole do spotkania. Zeby tego nie sprowokowac. O ile on sam nie przyjdzie pod drzwi czego bym nie chciala. W miedzyczasie rozmawiam z mama,  bo ona absolutnie zawsze mi dobrze doradzała. Widziala bardziej z boku, mniej analizujac. Z tym ze ja juz wiem co mi mowi moj wlasny rozum. Nadeszla pora by sie nim w koncu kierowac oraz pomyslec o sobie.

Jesli moge tu w kazdej chwili, do was wrocic, napisac to z tego skorzystam. Bo mysle ze to sie troche rozciagnie w czasie.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość klara27 napisał:

Ale tak sobie mysle ze moze powinnam nie pozwolic doprowadzic w ogole do spotkania. Zeby tego nie sprowokowac. O ile on sam nie przyjdzie pod drzwi czego bym nie chciala.

Tak się składa że jestem na miejscu Twojego byłego. Będąc z nim tyle czasu na pewno się orientujesz w Jego relacjach z rodziną oraz jaki charakter ma on.

Z tego co piszesz to oboje macie ciężkie przeżycia za sobą co skutkuje napiętymi emocjami, które w dodatku Wami rządzą. Swoją drogą to Twoje wypowiedzi dają mi wgląd w mój były związek dzięki czemu wiem jak dalej postępować. Z tym że ja od jakiegoś czasu pracuję nad sobą więc wiem że nie zachowam się tak jak Twój były może się zachować. A wnioskuję że On nie jest za bardzo siebie świadomy czyli że ma dużo do przerobienia.

Dlatego dobrze by było gdyby ktoś mu to uświadomił, w przeciwnym razie scenariusz zapowiada się bardzo nieciekawie. Znam nawet osobę która przez odrzucenie próbowała odebrać sobie życie, na szczęście nieskutecznie. Jeśli znasz kogoś kto mógłby się nim zaopiekować, wesprzeć to porozmawiaj z tą osobą aby się nim zajęła na czas rekonwalescencji po rozstaniu. I aby rozpoczął terapię, to bardzo ważne w takich sytuacjach. 

Odnośnik do komentarza
37 minut temu, TakaJakaś7 napisał:

Dlatego dobrze by było gdyby ktoś mu to uświadomił, w przeciwnym razie scenariusz zapowiada się bardzo nieciekawie. Znam nawet osobę która przez odrzucenie próbowała odebrać sobie życie, na szczęście nieskutecznie. Jeśli znasz kogoś kto mógłby się nim zaopiekować, wesprzeć to porozmawiaj z tą osobą aby się nim zajęła na czas rekonwalescencji po rozstaniu. I aby rozpoczął terapię, to bardzo ważne w takich sytuacjach. 

Nie strasz dziewczyny i nie porównuj do siebie, bo każdy jest inny, nie każdy jest słaby psychicznie, nie każdy nie radzi sobie z rozstaniem. 

2 godziny temu, Gość klara27 napisał:

Najlepiej byloby pojechac po cichu i zabrac rzeczy. Nie wiem jeszcze co z kluczami.  Tylko w najbliszym czasie to niemozliwe bo jestem u rodziców i jeszcze chwile pobede.  Ale tak sobie mysle ze moze powinnam nie pozwolic doprowadzic w ogole do spotkania. Zeby tego nie sprowokowac. O ile on sam nie przyjdzie pod drzwi czego bym nie chciala

Jak nawet przyjedzie do Ciebie, to na swoim gruncie będziesz pewniejsza siebie do rozmowy. 

Musisz jakoś z rodzicami logistycznie ogarnąć przywiezienie rzeczy, jedźcie razem, na pewno nie możesz jechać sama  i nie rozmawiać z nim sam na sam, bo on będzie Ci robił wodę z mózgu. Klucze możesz zostawić u jego rodziców. 

Dobrze go znasz i wiesz jak najlepiej to rozegrać. 

Odnośnik do komentarza
41 minut temu, TakaJakaś7 napisał:

dzięki czemu wiem jak dalej postępować. Z tym że ja od jakiegoś czasu pracuję nad sobą więc wiem że nie zachowam się tak jak Twój były może się zachować.

A jak według Ciebie w takim razie on może zareagować? Proszę napisz coś więcej. Oczywiście nie chce żeby cokolwiek złego mogło się wydarzyć. Lub żeby mnie atakował. 

Nie znam osobiście jego aktualnych znajomych, jedynie z opowiadań. Poza tym nie ma za bardzo kogoś kto byłby obok. 

Żadna terapia z pewnością nie będzie brama nawet pod uwagę. On już kiedyś mówił że nie będzie się nikomu spowiadał. On woli sam swoje kłopoty tłamsic. Ale to jego wybór. No chyba że przy alkoholu z jakimś kumplem. Nie wiem.

Odnośnik do komentarza
10 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Nie strasz dziewczyny i nie porównuj do siebie

Zanim rozwinę to tak na marginesie: czasami za szybko wyciągasz pochopne wnioski. Nie chodzi o mnie, a już na pewno rozstanie z facetem nie jest dla mnie czynnikiem który by popchnął do takiego czynu. Wbrew pozorom uważam że jestem bardzo silna. 

 

13 minut temu, Gość ka-wa napisał:

nie każdy jest słaby psychicznie, nie każdy nie radzi sobie z rozstaniem.

 

13 minut temu, Gość klara27 napisał:

Nie znam osobiście jego aktualnych znajomych, jedynie z opowiadań. Poza tym nie ma za bardzo kogoś kto byłby obok. 

Z tego co pisze Klara27 to chłopak ma dość toksyczną rodzinę. W dodatku nie ma za bardzo wsparcia. Osoba o której wspomniałam to też mężczyzna, też w nikim tak naprawdę nie ma wsparcia. Ucieka się w alkohol, dość bardzo boi się stawić czoła wyzwaniom.

Uważam iż jest spore prawdopodobieństwo że może coś sobie zrobić. I nawet jeśli nie próba odebrania sobie życia to popadnięcie w alkoholizm albo inny nałóg. Trudno poradzić co w tej sytuacji. Jedynie tyle aby z jakiejś strony miał wsparcie. Coś się na pewno orientujesz w Jego sytuacji, znajomy albo ktoś z rodziny? Grunt aby nie zostawiać go z tym wszystkim samego.

Domniemam że już go przygotowałaś chociaż trochę na rozstanie? 

Odnośnik do komentarza

Jeśli już to ucieczka w nałóg może być prawdopodobna. Nie sądzę by myślał o innych rzeczach. On ma wielką ambicję i moge zostać nagle wrogiem numer jeden. I żeby tylko na tym się skończyło. Liczę że zrozumie, że zaakceptuje. 

Może kolega jakiś. Moze jego matka. Nie wiem. Ale ja nie chce w to ingerować. Uważam i tak postanowiłam że nie spotkamy się. Bo to nic nie da. Jakoś muszę to załatwić. Jestem tym związkiem wyniszczona. Czuje to gdy Kalkuluje chłodniej. W końcu dostrzegam pewne rzeczy których nie widziałam wcześniej. 

Myślę że coś przeczuwa. Na tyle nie jest nierozumny. Z resztą też czuje chłód z jego strony. Dlatego to okazja by to wyciszać.

Odnośnik do komentarza
14 minut temu, Gość klara27 napisał:

Ale ja nie chce w to ingerować.

Też tak uważam, to nie Twoja rola. 

15 minut temu, Gość klara27 napisał:

Jeśli już to ucieczka w nałóg może być prawdopodobna

Jeśli ma głowę na karku, to przeboleje, sam chyba widzi, że nie sensu tego ciągnąć i liczyć na cud. Od niego będzie zależało jak pokieruje swoim życiem, Ty już żadnego  wpływu na to nie masz. 

Odnośnik do komentarza

 Staram sie zrozumiec Twoja sytuację i Wasz " związek" , ale go nie rozumiem.

 nie rozumiem tego poświęcenia się, i zastanawiam się nad  motywacja tkwienia w tym przez tyle czasu..

Dla mnie koronne są trzy argumenty: 1.seksu nie ma od dwóch lat2. Nie wyobrażasz sobie bycia matką jego dzieci (!)3 On Cię odpycha.pppp

Z drugiej strony czujesz  porozumienie dusz.

Trudno mi uwierzyć w to co piszesz, albo inaczej: kompletnie nie wyobrażam sobie tego co Was łączy. s

On Klara nie musi nic rozumieć - Tobie relacja nie odpowiada i z szacunku do wspólnego czasu tłumaczysz dlaczego ( co juz uczynilas) , a dalej nie musisz mieć niczyjej zgody zatwierdzającej Twoje odczucia 

. "Odchodzę bo tak..bo tak czuję w trzewiach, że nic z tego nie będzie, a mam ambicje na inne relację." I tyle.

 

I nasuwają mi się oczywiście pytania o Twoją seksualność, bo teraz jestesc w p układzie: "no mam takiego partnera z którym po prostu nie idzie" - ale jakimś dziwnym trafem wytrwalas z nim 4 lata i wybrałaś właśnie takiego. Odważ się i  zobacz  - co wypływa z tego  na Twój temat   ( pal licho z nim, jest dorosly; chce do końca  życia oglądać  samotnie pornole, naprawę jego wybor.) 

 

Dla mnie absurdem jest wogole że 1,5 roku nie ma seksu i nagle decydujecie się na wspólne mieszkanie. Co to jest?Jakieś aseksualne zlanie, Sojusz względem świata?  wymówka?

Dziwna historia 

mam taką refleksje jak bardzo te 4 lata musiało wpłynąć na Twoją soczewkę widzenia związku, relacji damskomeskich, oczekiwań. To tak jak byś sobie odmówiła seksu. Zastawiam sie czy wybór takiego partnera, nie był  jednak jakims nieświadomym,  celowym posunięciem. Nie wiem..ll

Nie wiem też czy nie było tak że z różnych względów ten związek mógłby c na jakimś etapie rozwojowy jednak- ( w sensie uwzględniający etap na jakim oboje byliscie). I wtedy należałoby to uszanować I np. Ty już z tego etapu wyroslas.

A sytuacja o której mówisz że partner jest w pożyciu no nie do końca zaradny - (i nie chodzi o to że każdy mysi być, ludzie się ucza- i chemia, wzajemna akceptacja posuwają sprawy do przodu.)..

Ale on WTF tobie wmawia że się nie starasz. To tak jakby ktoś przygotował do dupy obiad, podstawił Ci pod nos, kazał jeść, a na Twoje odruchy wymiotne stwierdził, Że się nie starasz z tym jedzeniem.

?

Ubiera się jak fleja i się dziwi że go namiętnie nie rozszarpujesz

Przezabawne

 

A może ten typ czuje że tak latwo sobie kogoś nie znajdzie, a Ty jestes dobra porządna katoliczka, co ugotuje i opierze, no to czemu on miałby rezygnować jak nic aletrnatywnie nie traci.

 

 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Agu napisał:

nie rozumiem tego poświęcenia się, i zastanawiam się nad  motywacja tkwienia w tym przez tyle czasu..

Bo ten zwiazek nie powienien sie wydarzyc. Ale teraz musialabym sie tym gnebic do konca zycia a nie chce tak zyc. Chce to odciac gruba kreska i nigdy w zyciu nie wracac do tego. Jedyne co mi pozostało.

1 godzinę temu, Gość Agu napisał:

A może ten typ czuje że tak latwo sobie kogoś nie znajdzie, a Ty jestes dobra porządna katoliczka, co ugotuje i opierze, no to czemu on miałby rezygnować jak nic aletrnatywnie nie traci.

Ja tez tak uwazam, Było mu z pewnoscia wygodnie. Wie tez ze mam dobre serce,miekkie, jestem emocjonalna i mam problem z asertywnoscia. On jest zupelnie inny. Wówczas mna zmanipulował. JUz wiem ze ma co najmniej 2 twarze, moze wiecej... Juz mnie to nie obchodzi. Ma juz dość. Teraz zrobie wszystko by o tym zapomniec.

Odnośnik do komentarza
44 minuty temu, Gość klara27 napisał:

Ale teraz musialabym sie tym gnebic do konca zycia a nie chce tak zyc. 

Wogole nie chodzi o to żeby się gnebic- przeciwnie -  zadbać o siebie i okazać łagodność, że ktoś wykorzystał Twoja słabość, zamiast się o nią zatroszczyć.

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Gość Agu napisał:

okazać łagodność, że ktoś wykorzystał Twoja słabość, zamiast się o nią zatroszczyć.

To już by było nie fair gdyby próbowała zarzucać że wykorzystał. Jeśli już mówić o wykorzystaniu to oboje siebie wzajemnie wykorzystali. A teraz dobrze by było rozstać się w zgodzie i iść dalej swoją drogą. 

Odnośnik do komentarza
46 minut temu, TakaJakaś7 napisał:

To już by było nie fair gdyby próbowała zarzucać że wykorzystał. 

 

Taka jakaś, ale czy nie uważasz że  jeśli ktos nie potrafi postawić granic - jest nie asertywny , a druga strona nie ma z tym  kłopotów,  i  to wykorzystuje, to czy to nie jest trochę nie  fair? Bo ktoś próbuje się wzmacniać wtedy na czyjejś słabości, zamiast z nią rezonować,  i wspierać.

 

7 godzin temu, Gość klara27 napisał:

 

 

 

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Taka jakaś, ale czy nie uważasz że  jeśli ktos nie potrafi postawić granic - jest nie asertywny , a druga strona nie ma z tym  kłopotów,  i  to wykorzystuje, to czy to nie jest trochę nie  fair?

W pewnym sensie jest nie fair. 

 

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Choć zgadzam się że odpowiedzialność za to w czym tkwimy ponosimy ostatecznie my.I za taki związek, to jak wygląda ,  odpowiedzialność ponoszą obie strony 

Zwykło się mówić: w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. A ja w dodatku patrzę na nich też przez pryzmat swojego związku. Bo też mogłabym powiedzieć że wykorzystał mnie, że igrał ze mną. Mnóstwo przykładów mogłabym podać na Jego niekorzyść. Tyle że ja też patrzę na to jak ja się zachowywałam, jaki On był, czym się kierowałam a czym on.

I tak jak w mojej sytuacji tak i w Klary to było po prostu doświadczenie, po części miłe po części niemiłe. On, z tego co pisze Klara, rozwija się znacznie wolniej, potrzebuje dużo więcej czasu. Po prostu nie wyszło, uregulować rachunki i iść dalej

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...