Skocz do zawartości
Forum

Rozczarowanie psychoterapią - update


Gość Karola

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety moja psychoterapeutka, która miała prowadzić grupę od stycznia ogłosiła mi pod koniec roku 2020, że grupa będzie od lutego, a teraz mówi, że nie wie kiedy będzie, bo inni nie wyrażają gotowości. Przez co mam ten czas spędzać na sesjach indywidualnych z nią... Ogólnie jak nie pomagała mi indywidualna z poprzednią psychoterapeutką tak i ta indywidualna na przeczekanie mi nie pomaga, a rozmowy z nią są jeszcze bardziej absurdalne i zaczynam mieć poczucie, że chyba chce mnie naciągnąć na kase... Myślę tak, bo to się przedłuża, a poza tym ostatnio mi powiedziała, że ją odpycham i nie pozwalam jej się zbliżyć i niby to może być moim powodem niepowodzeń w relacjach z innymi, ale... ja z reguły to poświęcam się w relacjach a inni to wykorzystują albo to daje im powód do nieszanowania mnie... Stwierdziła, że pewnie odpycham ludzi i później się frustruje, że nie mam nikogo blisko... I zaproponowała mi bym widywała się z nią 2 razy w tygodniu a nie raz, choć ja nie bardzo mam o czym z nią rozmawiać, bo wałkowałam rok moje problemy z inną terapeutką i teraz z obecną powtarzam te same bezowocne rozmowy... 

Odnośnik do komentarza

Karola, ja uważam że powinnas poszukać innej psychoterapeutki. Ta faktycznie cię chce naciągnąć. Przynajmniej ja pamietając co pisałaś wcześniej i teraz mam wrażenie że nie ma ona tylu ludzi więc chce ci walnąc 2gą sesję w tygodniu płatną. Ona tobie z takim podejściem moim zdaniem nie pomoże, nic nowego nie wymyśli. Musisz miec terapię dopasowaną do ciebie a nie do psychoterapeutki. Kwestia terapii grupowej nie byłaby zła, możesz spróbować poszukać gdzie indziej. Natomiast ludzie mogli zrezygnować ze wzgledu na obostrzenia i strach przed Covidem. Także faktycznie nie wiadomo kiedy teraz ta grupowa mogłaby sie zacząć. Poszukaj terapii grupowej w innym miejscu, a ta indywidualną zamień na inna terapeutke/tę. też odnosze wrażenie że ta terapeutka po prostu ciebie nie słuchała. Pzdr

Odnośnik do komentarza

 

 Z tego co pamietam to przez całe zycie byłas na uboczu ludzi, z doswiadczeniem takim ze ludzie Cie odpychali. Minus wyrastania w złym srodowisku jest taki ze tracimy na tym my bezposrednio, ale  niestety i też nasiakamy    tym i  idziemy z tym w świat.. ...i za to niestety trzeba od któregos mommentu wziąsc odpowiedzialnośc.

Współczucia, otulania, z tego co pamietam deklarowałas nie chcesz, nie potrzebujesz i Cie irytuje (i był problem w kontakcie z terapeuta na tym tle z  jednym i drugim).  Wiec nie otulajac i nie wspołczujac : czym nasiakłas, ze miejsca miedzy innymi nie mozesz znalezc/inni mają na ciebie reakcje taka jak maja. Czy już wiesz?

 

Masz za soba lata frustracji  i jedna teraputka chocby na rzesach staneła Ci tego ot tak nie uzupełni.  Nie zasypie rowu mariańskiego składającego się na lata frustracji i niedosytu.Jesli przez całe swoje życie żyłas w  braku dobrych    ralacji , to ten brak satysfakcji uruchamia Ci sie przy kazdym terapeucie, człowieku, - po prostu odgrywa Ci sie jak tasma i to jest silniejsze od Ciebie , bo stoja za tym lata doświadczeń.

Jesli ona do Ciebie nie znajduje klucza to sie nie męcz, ryzyko jest tylko takie że przy 3 i 4 terapucie może byc znowu to samo z uwagi na to co powyzej. .. i co wtedy?

Pytanie czego Ty potrzebujesz by te braki "uzdrowić" uzupelnic. Bo pamietam miałas troche taka tasme ,ze wszystko jest do dupy... i lepiej ksiązki poczytać. I ja nie wiem czy to "do dupy" tyczy sie bardziej do tego co aktualnie czy tego co było Twoim generalnym  doświadczeniem zyciowym wstecz (mocno do dupy faktycznie) - ...i  przezywasz to  teraz  w   po dzis dzień,  nie mogąc   się od tego   oddzielic.

Bedąc wymęczona przez wszystkie kolejne srodowiska w których bywałaś, od rodziny, po szkołe i prace... jestes i wyposzczona, i wqrwiona , a na koncu zagubiona bo dalej " nie wiesz" co jest nie tak.

Znalesc płatna terappie grupowa to nie jest problem. Ona pewnie nie nazbierała klientów tylu na grupową i ot cała tajemnica gotowości innych. Nie wiem tez czy nie pomyslałas o  intensywniejszych trenigach kilkudniowych, zamknietych, które by Cie wzmocniły. Dały jakis impuls. 

Z tego co pamietam to Twoje doświadcznie życiowe, było raczej grube jesli idzie samotnosc i poczucie opusczenia - musisz się nauczyc w ta przepaśc patrzeć, ale stojąc na ziemi Tu jako dorosła kobieta, potrafiąca zarabiać na siebie pieniadze i jako ktos jednak skuteczny i samostanowiący siebie.

Nigdzie nie dostaniesz czegos takiego: O dzieńdobry Pani Karolo zabieramy Pani przesłość go ahead!

przeszlosć sie w nas trawi nieświadomie,  w naszym ciele emocjonalności i uczuciach. Czy Ty się decydujesz o tym rozmawiac, czy nie , czy poswiecasz jej uwage lub nie, ona sie w nas trawi , i dopóki jest nie przepracowana odziałuje. 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 14.01.2021 o 16:53, Gość Agu napisał:

Bedąc wymęczona przez wszystkie kolejne srodowiska w których bywałaś, od rodziny, po szkołe i prace... jestes i wyposzczona, i wqrwiona , a na koncu zagubiona bo dalej " nie wiesz" co jest nie tak.

Trochę tak jest, ale chcę znaleźć rozwiązanie, ale teorie o mnie jakie daje mi ta obecna psychoterapeutka są totalnie odwrotne do tego co sama zauważam... bo wg niej odpycham innych, bo odpycham niby nią, a prawda jest taka, że jak mam znajomych, przyjaciół, partnera to raczej ja się poświęcam mega mocno i tłumaczę sobie sama jak są jakieś małe potknięcia w relacjach, bo nie wiem co jest zwykłym nieporozumieniem a co jest już aktem braku sympatii do mojej osoby. 

W dniu 14.01.2021 o 16:53, Gość Agu napisał:

Z tego co pamietam to Twoje doświadcznie życiowe, było raczej grube jesli idzie samotnosc i poczucie opusczenia - musisz się nauczyc w ta przepaśc patrzeć, ale stojąc na ziemi Tu jako dorosła kobieta, potrafiąca zarabiać na siebie pieniadze i jako ktos jednak skuteczny i samostanowiący siebie.

Nigdzie nie dostaniesz czegos takiego: O dzieńdobry Pani Karolo zabieramy Pani przesłość go ahead!

przeszlosć sie w nas trawi nieświadomie,  w naszym ciele emocjonalności i uczuciach. Czy Ty się decydujesz o tym rozmawiac, czy nie , czy poswiecasz jej uwage lub nie, ona sie w nas trawi , i dopóki jest nie przepracowana odziałuje.

Nie chcę nic dostać tak jak pisałaś i też nikt mi przecież przeszłości nie zabierze, ale też nikt mi nie mówi jak mogłabym radzić sobie z tym jak się zachowuje i co jest problematyczne przez moją przeszłość. Nikt niestety nie próbuje mi nic powiedzieć jak sobie radzić, a jedynie okazuje mi współczucie, akceptację albo jak obecna rzuca jakimiś teoriami, które wg mnie są totalnie nie wiadomo skąd i ciągle mam dyskusje gdzie tłumaczę to jak myślę, czuję coś ale jakbym nic nie mówiła to w sumie by nie było różnicy.

----------

Ostatnio przeczytałam dwie książki, które dużo lepiej mi pomogły niż te psychoterapie i jeśli mam być szczera to w miesiąc lepiej sobie radzę z wiedzą z tych książek niż po roku psychoterapii... Widzę jakiś plan działań, jakiś cel do którego dążę oraz powoli widzę jakieś drobne dobre zmiany. Jedyne czego potrzebuje obecnie to pomocy jak radzić sobie z grupą ludzi, do której trafiam w pracy. Bo tematy związane ze związkiem i moim ogólnym samopoczuciem ogarniam z książką. 

Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, Gość Karola napisał:

ale też nikt mi nie mówi jak mogłabym radzić sobie z tym jak się zachowuje i co jest problematyczne przez moją przeszłość

... chciałabys  wiedziec jak sobie radzic z tym jak się zachowujesz i ztym co problematyczne. Ja mimo wszysko słyszę to tak:

Jest sobie dziewczyna - na poczatku dziewczynka,nie kotwiczy sie w kolejnych środowiskach -  nie wie czemu, jest zagubiona,, otoczenie  nie przygarnia  (...  dopowiedz sobie sama jak było)  - czuje sie przez lata paskudnie  i frustrowana.. i samotna ze wsyztskimi sprawami...  a dzisiaj mówi tak:

 

8 godzin temu, Gość Karola napisał:

nikt mi nie mówi jak mogłabym radzić sobie 

 zastanów sie   , czy to frustrujące uczucie - "Nikt mi nie mówi jak mam sobie radzić!!"  ... jest faktycznie doświadczniem z teraz - czy jest nieprzezytą reakcja na to co sie działo przez całe  20 lat Twojej edukacji i bytowania  w samotnosci , nie czując niczyjego wsparcia, mze  jest niewyartukułowanym przez lata krzykiem,  ze  do qrwy nedzy przez przeskakiwałas przez luzne etapy, nie kumając niczego i nikt Ci specjalnie nie pomógł, co by było pomocne...

 

 

8 godzin temu, Gość Karola napisał:

Trochę tak jest, ale chcę znaleźć rozwiązanie,

rozwiązanie czego? 

Tego żę przez 20 lat zyłas jak porzucona? To mineło - i tego juz nie da się rozwiązać. 

Z czym masz dzisiaj  realny problem? Piszesz związek - ok, znajomi - ok, ( wczesniej pisałas co innego, ale ok) życie sie wiedzie idzie do przodu. Jedyny Twój  kłopot to praca - nie wiem czy to Twoje jedyne zmartwienie- ale gdyby tak było to chyba nie powód na terapie -  idz do coucha który był przez lata wyjadaczem w biznesie, korposzczurkiem , który ewakuował się do couchporadnictwa  i on Ci podopowie jak konkretnie sobie w sytuacjach zawodowych radzić - terapeutka może nie mieć takiej wiedzy, bo jej środowisko zawodowe to pacjenci - ona wie jak leczyć zaburzaona osobowosc a nie jak ogrywac ludzi w korpie.

 

Ludzie dalej Cie odpychają? PIsałas ze wychodzisz na miasto i wstydzisz się swojej Twarzy - ja to słysze że wstydzisz się swojego oblicza- prawdy o sobie ,  ... jaka jestes i co za soba niesiesz. I powinnasc to brapde dostrzegac.

 

8 godzin temu, Gość Karola napisał:

Nikt niestety nie próbuje mi nic powiedzieć jak sobie radzić,

Niestety ostatecznie wyglada to tak,ze kazdy uczy sie sam sobie radzić

i "radzenie sobie" to dylemat dla każdego , ale  kiedy masz podstawe w w opiekuńczym wychowaniu, to człowiek nie przezywa tego jako dramatu. 

 

Ja też sobie radze sama i nikt mi nie mówi jak postepować w pracy - uczę sie tego. Nieraz podpowiadają mi koleżanki , które zrobiły kariere.  

Ty masz traume, bo radzic sobie sama musiałąs cały czas sama od dziecka  jako ktos odepcniety  i tesknisz moze  za czyms co powinno sie wydarzyc dawno temu, ale się nie stało.

Jesli czujesz ze ksiazki Ci pomagaja to wez odpowiedzialnośc za to co czujesz. i za to co   Ci rozsadek podpowiada. nie ma sensu się droczyć z ludzmi którzy uważają inaczej, czy teraputą - tylko sprawdzić, czy to jak Ci wew. nawigacja podpowiada jest faktycznie prawdziwe. Okaże się po czasie. Najwyzej sie pomylisz.

Jesli nie lezysz pod kocem, czujesz że ogarnarniasz zwiazek, masz znajomych przyjaciół - a problem to tylko praca  i innych problemów nie widzisz, to moze nie potrzebujesz terapii (pozatym by miec kogoś by mu wyartykułowac, że nikt Ci nie mówi jak sobie radzić, a fajnie by było gdyby ktos podpowiedział,). Terapia to nie poradnictwo jak Ci kiedys napisałam. Wiec terapia będzie mijac się z Twoimi oczekiwaniami.

 

 

8 godzin temu, Gość Karola napisał:

teorie o mnie jakie daje mi ta obecna psychoterapeutka są totalnie odwrotne do tego co sama zauważam...

w terapiinie chodzi o wymiane teorii, chodzi o doświadczenie kontaktu z drugim człowiekiem, jezeli Ty oczekujesz że zrozumiesz i to Ci euzdrowi- to tak nie działa.

samo rozumienie  nie musi wiele zmienić.

Może nie jestes gotowa na terapie, na terapii chodzi o to żebyopowiadac o życiu, o tym co było, co jest  o tym co się czuje,o uczuciach zwiazanych z przeszłoscią, przyszoscia, terażniejszoscia.  Chodzi o to by wglądac w siebie . A  Ty tego nie chcesz,. Jezeli ktos Ci współczuje, to taz nie możesz komus zakazac współczucia, bo to jest czyjes doświadczenie realne, że z toba empatyzuje i nie mozna tego komuś zabronic.

Odłuz te pieniadze na lepszy moment dla Ciebie. inwestuj w ksiązki, choc na warszaty rozwijaja się i dbaj o to by miec kontakt z innymi.MOze na terapie przyjdzie moment, póki co, z tego co piszesz,  Twoje oczekiwania sa inne.

 

 

Odnośnik do komentarza

... uważam ze zamiast cisnac 2 razy w tygodniu terapie, lepiej wydac ta kase na chilout, kosmetyczke, masaż, wypoczynek, hobby. A na terapie udac sie w odpowiedniej chwili,  bez takich bólów porodowych...

Serio, na to musi przyjsc własciwy moment by sie otworzyc. jestem przeciwniczka robienia czegos na siłe. na wszystko przyjdzie czas. A ztego co piszesz rzeczywistość ogarniasz mniej więcej, i wogóle przemawia za tym co piszesz serio zaradna ogarnieta osoba, jak na te przezycia , które nam opisałas wcześniej.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Agu napisał:

zastanów sie   , czy to frustrujące uczucie - "Nikt mi nie mówi jak mam sobie radzić!!"  ... jest faktycznie doświadczniem z teraz - czy jest nieprzezytą reakcja na to co sie działo przez całe  20 lat Twojej edukacji i bytowania  w samotnosci

Może być jednym i drugim i bez znaczenia kiedy to u niej powstało bo liczy się to co jest teraz. I teraz sama podejmuje wysiłki żeby rozwiązać swoje problemy ale także chciałaby móc ich uniknąć tak jak wszyscy ci którzy dostawali konkretne odpowiedzi na takie pytania. I teraz pisząc jej to co napisałaś czy kiedy słyszy od terapeutki to co słyszy znów powiela się ta sama pętla a nie ma rozwiązań. Można to przełamać na kilka sposobów np jak ktoś dostaje ciągle różne rozwiązania od ludzi ale wszystkie są złe i w pewnym momencie zaczyna trybić że tak miało być i dobrze bo dzięki temu ta osoba wypracowała sobie własne metody radzenia sobie z tym problemem. Drugi sposób na przełamanie to ciągłe bicie głową w mur aż się przestaje i też znajduje się jakieś własne rozwiązania, choćby prowizoryczne i działające słabo ale potem się to ulepsza albo paradoksalnie rozwiązanie samo przychodzi nieproszone bo ktoś z zewnątrz sam mówi coś co okazuje się wskazówką prowadzącą do rozwiązania. Trzecia możliwość to ktoś może trafić w sedno kiedy zapyta wprost ale doświadczenie uczy że ta metoda najmniej się sprawdza bo ludzie odpowiadają tak że nie odnoszą się do sedna nawet jak się bardzo dokładnie wytłumaczy. Jak masz duże pieniądze i chcesz przekonać ludzi do jakiejś idei która wydaje Ci się ważna to nie wydasz jej na tłumaczenie ludziom prawdy tylko na budowanie dobrej sieci skojarzeń z tą ideą. Terapeuta najczęściej ma takich klientów a Karola myśli bardziej w logiczny sposób więc to jasne że oczekuje bardziej tego tłumaczenia a nie skojarzeń i emocjonalnych kocopołów.

 

Odnośnik do komentarza
29 minut temu, Gość mózg napisał:

Może być jednym i drugim i bez znaczenia kiedy to u niej powstało bo liczy się to co jest teraz.

Ma znaczenue bo należy oddzielić teraźniejszość od widm z przeszłość - to co jest realnie od tego co się tylko przeżywa.

29 minut temu, Gość mózg napisał:

 I teraz pisząc jej to co napisałaś czy kiedy słyszy od terapeutki to co słyszy znów powiela się ta sama pętla a nie ma rozwiązań. 

 

Rozumiem że to co napisałeś powyżej jest podaniem rozwiązań i przerwaniem ow pętli .

...a więc za cyt. Kolegi wyzej masz Karola 3 możliwości:

1. Zacznij trybic że tak miało być ?

2.  Ciągle bij glowa w mur aż przestaniesz ?

3. ...może ktoś trafi w setno? (Jakieś?, kiedys...)

Mam nadzieję że spełni to Twoje oczekiwanie, bo to naprawdę logiczne, więc powinno Ci pomoc.

32 minuty temu, Gość mózg napisał:

Karola myśli bardziej w logiczny sposób więc to jasne że oczekuje bardziej tego tłumaczenia a nie skojarzeń i emocjonalnych kocopołów.

No i super że do tego doszedles i mamy Cię na pokladziez. Podałes 3 logiczne rozwiązania dla Karoli i dzięki temu przerwałeś pętle , która tak nieudolnie powieliła terapeutka.

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Gość Agu napisał:

Ma znaczenue bo należy oddzielić teraźniejszość od widm z przeszłość - to co jest realnie od tego co się tylko przeżywa.

 

Racja że trzeba oddzielić ale czy to nie jest tak że nierozwiązane problemy z przeszłości są tymi problemami także teraz, nawet jeśli problem polega na wierzeniu w błędne przekonanie racjonalizujące przeżywanie tych widm z przeszłości? Jeśli zrozumienie nastąpi teraz na podstawie analizy aktualnych symptomów to automatycznie problem przeszłości i oddzielenie teraźniejszości od przeszłości zachodzą wraz z nim.

19 minut temu, Gość Agu napisał:

Rozumiem że to co napisałeś powyżej jest podaniem rozwiązań i przerwaniem ow pętli .

 

Nie jest przerwaniem pętli ale wyjściem poza ten schemat. To nie są rozwiązania do których Karola miałaby się zastosować tylko wymienienie 3 typów sytuacji przerywających pętlę dla problemów tego typu. W tej sytuacji Karoli może pomóc sama kontemplacja tego punktu widzenia. Niektóre problemy rozwiązuje się jak naprawienie kranu czyli jest plan co trzeba zrobić w punktach a w psychologii duża część nie ma bezpośrednich rozwiązań ale samo zaprzestanie szukania go daje poprawę i lepszy wgląd we własną sytuację (dzięki zdystansowaniu się od problemu i spojrzeniu na niego z bardziej luźnej perspektywy). Czyli Karola mogłaby się zasugerować moim wpisem i zrozumieć że jeżeli dalej będzie szukać rozwiązania w taki sposób jak szuka to najprawdopodobniej skończy się to na 1. albo 2. a jest mała szansa że akurat na 3. na co Karola najbardziej liczy.

To proste. Jeżeli Karola robi źle to terapeuta powinien powiedzieć "ty słuchaj ale tu popełniasz taki błąd, tu taki a tu taki i przez to dzieje się to to i to" tylko oczywiście innymi słowami żeby raczej nakierować ją na rozwiązanie. Co daje tu okazywanie współczucia albo stwierdzenie że skoro tak jest to znaczy że coś robi źle bo w przeszłości miała ciężko i teraz na pewno to powiela i przez to ludzie reagują na nią w zły sposób? To nadal nie wskazuje gdzie jest błąd więc nie dziwię się że jest niezadowolona z terapii. Prawda może być jeszcze inna niż sądzisz np taka że to jej otoczenie było beznadziejne i dalej jest bo taka jest większość ludzi i nie każdy ma to szczęście poznać odpowiednich. Najczęściej ludzie są skazani na towarzystwo jakichś osób których losy akurat przeplotły się z ich losami a czyjeś zachowanie i długofalowe samopoczucie za bardzo od tego zależą. Jak ktoś nie ma dobrego wzoru tak jak Karola to może jej się błędnie wydawać że to w niej jest problem a tak naprawdę może wystarczyłoby żeby przestała się obwiniać i szukać rozwiązania tych problemów które ma i wyluzowała tak jak doradziłaś.

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Gość mózg napisał:

pisząc jej to co napisałaś czy kiedy słyszy od terapeutki to co słyszy znów powiela się ta sama pętla a nie ma rozwiązań.

to na czym polega moje powielenie petli, czego Ty nie uczyniłes?

Nie wyczułes ironii w moim poprzednim poscie.

 

7 godzin temu, Gość mózg napisał:

Karola myśli bardziej w logiczny sposób więc to jasne że oczekuje bardziej tego tłumaczenia a nie skojarzeń i emocjonalnych kocopołów

Ludzie moga oczekiwać róznych rzeczy (i może  powinni kierowac się tam gdzie te oczekiwania zostana spełnione. Terapia które sięga zmina  w osobowości polega na tym, co nazywasz  kocopołami, m in siegana do emocji i przeżywanie ich.

Trzymanie sie logiki tam gdzie potrzebne jest uruchomienie innych sfer jest intelektualizacja.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Myślę, że mózg załapał o co mi chodzi. W terapii właśnie brakuje mi wytłumaczenia jak dana moja reakcja, myśl, emocja (cokolwiek) może oddziaływać na innych, bo po prostu gdy ludzie się uczą takich rzeczy to są dziećmi i robią to metodą prób i błędów (po prostu wtedy to najwyżej skutkuje zmianą kolegi z ławki, a nie mobbingiem w pracy czy brakiem przyjaciół, albo utratą pracy czy czymkolwiek innym mogącym rujnować życie). Wtedy też jest się z reguły chronionym przez rodziców - jeśli ktoś jakieś dziecko pobije to rodzice to jakoś rozwiązują, u mnie jak mnie w szkole ktoś pobił czy inną rzecz mi zrobił to rodzica to nie obchodziło, a jak tylko ja coś zrobiłam nawet najmniejszego to miałam wymierzoną przemoc rodzica (przez co nawet nie znam sposobów na to jak się bronić przed przemocą w sposób bez przemocy, a przecież nie będę biła jako osoba dorosła gościa co mnie w pracy mobbinguje... nie znam żadnego sposobu jak sobie z tym radzić). Może mnie źle zdiagnozowali i mam jakiś autyzm gdzie trzeba mi tłumaczyć rzeczy dla normalnych ludzi oczywiste... 

Co do tej terapeutycznej metody ze skrzywdzonym dzieckiem to myślę, że to dobrze działa na ludzi bardziej emocjonalnych, którzy muszą z siebie wyrzucić sporo złych emocji w otoczeniu kogoś troskliwego i po tym po prostu czują się lepiej. Ja jak mnie coś trapi to zdarza mi się, że płaczę, albo jakoś inaczej przeżywam, ale po tym wyrzuceniu emocji szukam rozwiązań swojego problemu. Akurat co do przyjaciół to potraciłam sporo znajomości, a nowe jakoś nie idą najlepiej wg mnie. W pracy to porażka, poza pracą zdarzy mi się chwilę z kimś pogadać, ale raczej nie widzę zaangażowania relacją z drugiej strony. Raz miałam przyjaciółkę gdzie dużo z siebie dawałam i nie wyszło, więc obecnie próbuje dawać z siebie mniej więcej tyle co inni mi dają od siebie i widzę, że w sumie nie mam przyjaciół, co najwyżej znajomych. Z chłopakiem to jedna książka "Partnerstwo bliskości" mi pomogła, bo najwyraźniej nie umiałam mu na tyle dobrze wytłumaczyć sama jak działam, czuję i dlaczego coś jest dla mnie aż tak ważne. 

Co do moich obecnych problemów to właśnie problem z relacjami z ludźmi jest powiązany z przeszłością i z teraźniejszością, bo kiedyś miałam takie same problemy jak teraz, tyle, że nie udało mi się znaleźć rozwiązania samodzielnie. Co do związków to nauczyłam się sporo rzeczy z książek i każdy kolejny związek budowałam coraz lepiej, chciałabym tak samo podejść do relacji z innymi ludźmi. Np. w związkach kiedyś reagowałam emocjonalnie mocno jak poczułam się odrzucona, albo zazdrosna, potrafiłam się kłócić w oskarżający sposób, ale książki dały mi do zrozumienia, że oskarżający sposób wypowiedzi w takich sytuacjach jest zły, bo dzieli parę oraz może sprawiać, że partner będzie się bronił lub atakował w obliczu oskarżeń. Nauczyłam się narracji gdzie mówię jak się czuje w danej sytuacji i co proponuje jako rozwiązanie sytuacji, zamiast oskarżać, bo dzięki temu stwierdzam po prostu fakty jak się czuję i daję jakąś możliwość rozwiązania sytuacji w przyszłości, którą z resztą można przedyskutować razem jeśli coś tam nie do końca pasuje drugiej stronie. Niestety nie ma za bardzo książek jak postępować z ludźmi by mieć przyjaciół (niby jakieś tytuły znalazłam, ale były napisane zbyt ogólnikowo i mało szczegółowo więc niczego nowego z nich nie wyciągnęłam).

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Karola napisał:

 W terapii właśnie brakuje mi wytłumaczenia jak dana moja reakcja, myśl, emocja (cokolwiek) może oddziaływać na innych,

To wydaje mi się że powinnaś wócić na terapie behawioralna, bo terapia wglądowa Ci tego nie da. (I powinas miec na uwadze że taka terapia ma tez swoje ograniczenia w odziaływaniu, szczególnie przy bardziej nawarstwionych sprawach).

Terapia wglądowa jest na maxa frustrujaca i po prostu niespełnia dorażnych oczekiwań.

Ja swoją terapie psychodynamiczna wspominam jako scieżkę frustracji. I to przez pierwsze dwa lata. Rozumiesz?

 

 

Godzinę temu, Gość Karola napisał:

po prostu gdy ludzie się uczą takich rzeczy to są dziećmi i robią to metodą prób i błędów (po prostu wtedy to najwyżej skutkuje zmianą kolegi z ławki, a nie mobbingiem w pracy czy brakiem przyjaciół, albo utratą pracy czy czymkolwiek innym mogącym rujnować życie). Wtedy też jest się z reguły chronionym przez rodziców - jeśli ktoś jakieś dziecko pobije to rodzice to jakoś rozwiązują,

Godzinę temu, Gość Karola napisał:

Co do tej terapeutycznej metody ze skrzywdzonym dzieckiem to myślę, że to dobrze działa na ludzi bardziej emocjonalnych, którzy muszą z siebie wyrzucić sporo złych emocji w otoczeniu kogoś troskliwego

Wyrzucenie złych emocj w obecnosci kogos troskliwego to cos co miało się wydarzyć w Twoim zyciu.

No  tak wygląda to uczenie się wlasnie, że dziecko mając wsparcie rodziców, w dzieciństwie wyrzuca też napiecia ( zostawia je rodzicom) pozwalajac sobie na bezradnośc, otzrąsa sie i idzie dalej płynnie, we że ma placy.  Ty płaczesz do siebie, nie mając tego dającego bezpieczeństwo "Obiektu" wenatrz. I to destabilizuje, i czyni Cie mało zwrotna w konfliktach np. w pracy.

I teraz nawet jesli to rozumiesz - to nie oznacza wstawienie Ci tego "obiektu" . Taki "obiekt" wstawia terapeuta, dłutrwała relacja, w która trzeba wejsc. Jezeli sprowadzisz ten kontak tylko do dyskusji o teoriach, to tam nie ma dalej przepływu tego uczuciowego, emocjonalnego. I teraz gdy dostajesz współczucie np. które jest dosc naturalne po tym co przeszłas, Ty tego nie przyjmujesz, a to jest czescia takiej relacji , której nie miałas.

Wstawieni takiego obiektu , to nie jest kwestia - hmm powiedzcie mi jak mam sobie radzic, To jest rok czasu minimum. Takie nasiekąnie zdrową relacją.

POmyslałam o terapi schematu. ne ma duzo osób które to stosują, ale to mógłby być taki jakis akceptowalny mix. Choc i tak bedziesz sfrustrowana. 

Godzinę temu, Gość Karola napisał:

bo najwyraźniej nie umiałam mu na tyle dobrze wytłumaczyć sama jak działam, czuję i dlaczego coś jest dla mnie aż tak ważne. 

Pokazałas mu swoje prawdziwe oblicze, i dopiero to mogło dać szanse relacji.

 

Godzinę temu, Gość Karola napisał:

Np. w związkach kiedyś reagowałam emocjonalnie mocno jak poczułam się odrzucona, albo zazdrosna, potrafiłam się kłócić w oskarżający sposób, ale książki dały mi do zrozumienia, że oskarżający sposób wypowiedzi w takich sytuacjach jest zły, bo dzieli parę oraz może sprawiać, że partner będzie się bronił lub atakował w obliczu oskarżeń.

Zmieniłas swoje zachowanie i to wpłynelo na relacje, Ale nie dotarłas do żródeł emocji, które to zachowanie powodowały. Te emocje które wczesniej okazywałas, one gdzies dalej są. I terapia wglądowa ma na celu dojście do nich.

Gdy zmieniasz zachowanie jestes skuteczna, ale to nie rozwiązuje napięc - wprowadza pewien ruch, bo ludzie juz nie uczestnicza w penym kole emocji, więc to sie nie napędza. Ale jako taka frustracja żródłowa, pozostaje to u Ciebie dalej -  pozostaje niezaopiekowane.

W tych terapiach wglądowych docierając do tego, bardziej usuwasz napięcie (konflikt wew>) i z tego tytułu Twoje zachowanie, i ścieżki powoli sie prostuja, bez potrzeby rozumienia wszystkiego ( co zawsze jest też forma kontroli typowa dla ludzi wyrastających w niestabilności) 

Ja mysle że mozesz miec z byt duzo takich rrealnych kłopotów związanych z codziennościa, do załatwienia. I to może uniemożliwiać Ci wejscie w taka bardziej długodystansowa prace. może zbytnio przytłacza Cie taka doraźna codzienność, ale tak jak wyżej no nie da się też teg ugasić szybko, i dlatego teraputka też pozostaje w sytuacji patowej.

 

Godzinę temu, Gość Karola napisał:

Niestety nie ma za bardzo książek jak postępować z ludźmi by mieć przyjaciół (niby jakieś tytuły znalazłam,

No własnie podchodzisz do tego operacyjnie, chcesz znaleść wskazówki, które pozwolaCi się dostaosowac do innych, zamiast zaopiekowac się soba. Człowek, który emanuje spokojem, harmonia, optymizmem, po prostu ludzi przyciąga.

Ale to zaopiekowanie sie soba to temat długoterminowy, i poza kategoria pytania - "prosze niech mi ktos powie jak mam sobie poradzić" bo ono domaga się operacyjnych wskazówek, a nie o to chodzi tak w gruncie sprawy.

Odnośnik do komentarza

Szczerze mówiąc to książka, która mi pomogła w związku mówiła o tym, że nie da się samemu sobą zaopiekować, bo jesteśmy istotami społecznymi i do szczęścia potrzebujemy innych ludzi. Wg tej książki to jak reagowałam na poczucie odrzucenia i zazdrość to były postawy protestacyjne, które wyłoniły się z mojego stylu przywiązania (które jest lękowe). W tej książce było, że mogę dążyć coraz bardziej do stylu przywiązania bezpiecznego jeśli mój partner w momentach gdy reaguje lękiem będzie te lęki łagodził. To się póki co sprawdza w moim związku i widzę dzięki temu poprawę mojego samopoczucia, ale z terapeutą ciężko wejść w relację tak mocno by mógł działać na mnie w podobny sposób bym później mogła mieć dobre relacje z innymi ludźmi.

Po pierwsze to za relację z terapeutą się płaci więc ciężko odczuć, że taki specjalista faktycznie wczuwa się w relację i jest moim przyjacielem, bo mu za takie zachowania poniekąd się płaci.
Po drugie ta relacja od początku wiadomo, że jest tymczasowa, więc się w to wchodzi w niepełnym wymiarze (nikt normalny nie zakocha się na zabój w kimś idąc na pierwszą randkę z myślą, że to jest tymczasowe rozwiązanie)
Po trzecie to jest specjalista co ma pomóc, więc mówię o swoich problemach, trudnościach i chcę z nim coś rozwiązać, a nie że idziemy na kawusie, oglądamy razem filmy czy malujemy sobie paznokcie by budować naszą bliską relację i wspólne przeżycia oraz emocje. Ogólnie to mogłabym wejść w tą relację jak z przyjacielem, ale musiałabym gadać o głupotach, o kotach, o filmach czy grze w którą gram, albo robić coś z terapeutą w stylu obiadku w restauracji, ale nadal bym miała z tyłu głowy że za te spotkania płacę i czas tej osoby...
Po czwarte to tylko godzinka w tygodniu, nawet jakby to było 2 czy 5 razy w tygodniu po godzinie to po prostu te spotkania są na tyle specyficzne, że ciężko poczuć się z takim terapeutą jakby był przyjacielem, bo nawet od początku wiemy, że nim nie jest i mamy z nim specjalne spotkania w specjalnym celu. 

Nawet nie poczułam tęsknoty za terapeutką z którą gadałam rok mimo że z nią podeszłam do terapii jeszcze z mnóstwem nadziei i zaangażowania. Kiedy o niej myślę to nie płaczę za nią tylko za tym, że w moim życiu nic się nie zmieniło na lepsze i tylko zmarnowałam czas i pieniądze, które mogłam odłożyć na coś co mogłoby mi jakoś pomóc bardziej realnie. Ogólnie płaczę jak myślę o terapii bo czuje frustrację, że to mi nic nie pomogło i nie wiem jak mogłabym realizować budowanie swojego stylu przywiązania z innymi osobami niż partner. Partnerom raczej zależy na nas i łatwiej jest gadać o relacji, bo z innymi ludźmi takie rozmowy raczej przytłaczają albo sprawiają że się ulatniają i nigdy więcej nie odzywają... Muszę coś robić o czym nie wiem co sprawia, że ludzie mnie nie lubią i nie czują potrzeby utrzymywania ze mną kontaktu... coś musi być we mnie, bo jakoś jak poznawałam znajomych moich byłych i obecnego partnera to jakoś zawsze byłam dobrze przyjmowana i wśród tych ludzi czułam się dobrze, ale gdy sama mam zacząć jakąś relację z ludźmi bez takiego "pośrednika" to mi to po prostu nie wychodzi nigdy by to trwało latami. Mój obecny chłopak ma mega kumpli z liceum i studiów i mimo, że z nimi się nie widywał za bardzo dłuuugi czas to jak zdzwonili się na skype po latach to mimo dzielącego ich czasu potrafili super spędzić razem czas na rozmowach. U mnie zawsze jest tak, że chwila rozłąki w relacji zawsze oznacza koniec relacji, którą jak próbuje reanimować to nie ma za bardzo pozytywnego odzewu z drugiej strony i są jedynie wymówki by się nie spoktać, albo olewanie mnie. 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Karola napisał:

Szczerze mówiąc to książka, która mi pomogła w związku mówiła o tym, że nie da się samemu sobą zaopiekować

Szczerze mówiac troche to samo Ci napiałam

Jezeli nie dostałas tego wzorca, ktos musi pokazać jak to uzupełnic. I wtedy jak to masz, zaczynasz karmic  siebie sama , ale też masz umiejetność przyjmowania tego od innych.

To jest mozalna praca,

 

2 godziny temu, Gość Karola napisał:

Po pierwsze to za relację z terapeutą się płaci więc ciężko odczuć

...a po drugie  trudno sobie też wyobrazić , że ktos kto sie kształcił w tym kierunku będzie to robić za darmo Karola. 

 to jest  wysiłek , bo terapeuta wchodzi w role, w której mozesz na niego symbolicznie  napluć, a on ma nie brać tego do siebie, tylko Cie widzieć , podczas gdy w normalnej relacji ludzie od nas po prostu odchodzą.

 

2 godziny temu, Gość Karola napisał:

coś musi być we mnie, bo jakoś jak poznawałam znajomych moich byłych i obecnego partnera to jakoś zawsze byłam dobrze przyjmowana i wśród tych ludzi czułam się dobrze, ale gdy sama mam zacząć jakąś relację z ludźmi bez takiego "pośrednika" to mi to po prostu nie wychodzi nigdy by to trwało latami.

I to jest temat na terapie. 

--

Czy bedac tu na forum, (napisałes pierwszy watek kilka miesiecy temu) -  cokolwiek Ci to dało? Cos Rozwiązało. Usłyszałas cos co Ci cos zaświeciło? Poczułas ze mózg Cie zrozumiał, ale czy w czymkolwiek Ci to pomogło? Juz wiesz jak sobie pomóc? Cos zaświeciło?

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Poruszałam ten temat na terapii odnośnie "pośrednika" w relacji, ale to była droga donikąd. ? W sensie, że sobie o tym pogadałam i nie udało mi się zrozumieć co się dzieje innego w obu przypadkach na tyle istotnego, że moja osoba jest inaczej odbierana. Z obecną i poprzednią terapeutką to omawiałam. Dlatego też chciałam iść na grupową bo podobno tam mogłabym się czegoś dowiedzieć jak jestem odbierana gdy nikt mnie nie zna i się zapoznajemy. 

Bycie tu na forum dało mi trochę, bo czasem ktoś napisał coś odkrywczego dla mnie (nie było to jakoś mega często, ale jednak się zdarzało i mi pomagało, albo dało do myślenia by się czemuś przyjrzeć). 

Ja nie pluje na terapeutę ^^' szanuje tych ludzi mimo, że kontakt z nimi mnie frustruje. Też mnie martwi to że gdzieś ostatnio czytałam, że w wielu podejściach terapeutycznych relacja terapeutyczna ma nie zaspokajać potrzeb pacjenta specjalnie by się przyzwyczaił taki pacjent do poczucia frustracji w relacji. 

Odnośnik do komentarza
23 minuty temu, Gość Karola napisał:

Ja nie pluje na terapeutę ^^' szanuje tych ludzi mimo, że kontakt z nimi mnie frustruje.

KArola, to jest obopólna frustracja. I za to oni dostaja kasę. NIkt za to nie odpowiada że Twoja terapia wymaga dłużej niż pół roku czy rok, czy 3 lata. Bo dłużej sie takie rzeczy zalepia. I  do tego czasu będziesz sfrustrowana.

 

25 minut temu, Gość Karola napisał:

i nie udało mi się zrozumieć co się dzieje innego

Bo to trzeba doświadzyć, Ty domagasz sie wskazówek i masz to wgrane- bo na tym opierała się twoja adaptacja, ze szukałas reguł, jak sobie poradzić, zamiast instynktownie płynąć.

Powtórze, bo moze tego nie przyjęłas:

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

No własnie podchodzisz do tego operacyjnie, chcesz znaleść wskazówki, które pozwolaCi się dostaosowac do innych, zamiast zaopiekowac się soba. (edit: nauczyć sie tego) Człowek, który emanuje spokojem, harmonia, optymizmem, po prostu ludzi przyciąga.

Musisz dojśc do tego punktu, a Ty usiłujesz  szukajac ksiązki nt. reguł w relacjach, by to "kontrolować"  i nie wiem czy rozbijanie na atomyposzczególnych sytuacji to jest efektywne na dłuższa mete w takim przypadku. ( to misja skazana na niepowiedzenie)

Domagasz się czegos co sadzisz ze Ci pomoże, ale nie pomoże i terapeuta to wie. I jest od tego żeby Ci  pomóc, a nie wspierać w  Twoich  drukach. to wymaga czasu, pół roku w takiej terapii to dopiero rozbieg Serio ?

32 minuty temu, Gość Karola napisał:

bo czasem ktoś napisał coś odkrywczego dla mnie (nie było to jakoś mega często,

Więc tyle juz ode mnie. 

Chyba Ci  nie pomoge w niczym ponad to co napisałam.

Odnośnik do komentarza

Wiesz co? Myślę, że instynktowne zachowania w przypadku osób z problemami nie jest zbyt dobre... ja właśnie szukając rozwiązań poprawiam życie, bo moje zachowania instynktowne są złe np. osobę która mnie mobbingowała najchętniej to bym pobiła, ale to przecież jest karalne i raczej nie poprawiłoby mojej relacji z tą osobą ani z innymi, które widziały jak on się zachowuje wobec mnie. Mojego chłopaka jak bywałam zazdrosna to chciałam zamknąć odciętego od świata, ale to też nie jest dobre rozwiązanie jak używam myślenia. Uważam, że właśnie mam zaburzone mocno to jak działam instynktownie i muszę jakimiś wyuczonymi działaniami móc zmieniać swoje życie. Właśnie to jest takie coś co dzieci załatwiają w przedszkolu - ktoś się źle odezwał i zdenerwował to go uderzę, to działa na etapie 4-5 latków później już raczej średnio

Odnośnik do komentarza

Karola, co teraz planujesz lub o czym myslisz jeżeli chodzi o terapię? Chcesz kontynuować terapię indywidualną u tej samej kobiety czy myślisz o zmianie? Jeżeli to coś znaczy to uważam że jesteś choleryczką, działasz tak bo chcesz zyskać atencję osób które lubisz, i działasz tak gdy ktoś robi ci przykrość, krzywdę. To jest twoja linia obrony. Napisałaś tak:

3 godziny temu, Gość Karola napisał:

Mojego chłopaka jak bywałam zazdrosna to chciałam zamknąć odciętego od świata, ale to też nie jest dobre rozwiązanie jak używam myślenia. Uważam, że właśnie mam zaburzone mocno to jak działam instynktownie i muszę jakimiś wyuczonymi działaniami móc zmieniać swoje życie. Właśnie to jest takie coś co dzieci załatwiają w przedszkolu - ktoś się źle odezwał i zdenerwował to go uderzę, to działa na etapie 4-5 latków później już raczej średnio

nie wiem czy zwróciłaś uwagę np. zaobserwowałaś u innych, że dorośli także zachowują się w ten sposób. Z tym że niektórzy są zamknięci w sobie, a inni są otwarci i pokazują dobitnie co uważają. To jest brak kontroli nad emocjami. Może na terapii o ile się zdecydujesz chciałabyś pogadać o tym jakie emocje u ciebie górują. Jakich nie umiesz opisać i o tym co znaczą dla ciebie. Czy umiesz w ogóle opisac swoje emocje które przeważają. Trzymaj się . Pzdr

Odnośnik do komentarza

Planuje porzucić terapię indywidualna i iść na grupowa. Nie widzę w ogóle sensu już w terapii indywidualnej. 

Czy jestem choleryczka? Hmmm jak jestem sfrustrowana czymś to owszem zachowuje się tak,  ale jak miewałam lepsze momenty w swoim życiu to bliżej mi było do flegmatyka (chyba?). Ogolnie jest tak, że czuje się dość samotna mając tylko mojego chłopaka jako osobę z którą mogę pogadać i w sumie Was tutaj na forum. Czy szukam atencji tutaj? Może troszkę, ale bardziej w kontekście tego by ktoś w ogóle ze mna pogadal na tematy moich dylematów życiowych i problemów, bo cześć niby omawiam z chłopakiem ale nie mogę raczej traktować go jako zbior osób,  które inni mają w wielu osobach.  To po prostu za dużo by być rodzicem, partnerem, przyjacielem i przyjaciółka w jednym. Koniecznie chce mieć inne dobre relacje by żyć dobrze i nie stracić tego co już mam.  

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, Gość Agu napisał:

to na czym polega moje powielenie petli, czego Ty nie uczyniłes?

 

Karola zgłasza problem z relacjami i napisała trochę o swoich relacjach w rodzinie i w szkole kiedy była dzieckiem. Matka reagowała źle, środowisko w szkole i nauczyciele reagowali źle, ludzie w pracy reagowali źle, "przyjaciółka" reagowała źle. Karola to widzi i utrudnia jej to życie ale jakoś sobie z tym poradziła więc pyta co robić i co jest z nią nie tak że inni tak reagują a terapeutka mówi że jej współczuje. Zamiast rozwiązania jest jeszcze gorzej. Ty się trochę wpisałaś w te reakcje bo Karola pyta co zrobić a Ty jej odpowiadasz że właściwie problem jest w niej przez to że wcześniej inni reagowali źle i to tak jakby teraz już wszyscy musieli skoro tak było i tak jest. Nie podałem rozwiązania bo go nie znam ale odpowiedziałem inaczej - wskazałem do czego prowadzi kontynuacja podejścia Karoli mimo że je rozumiem bo przeżywałem coś podobnego tylko miałem inne problemy. Zwracam też uwagę że problem niekoniecznie jest w niej samej chociaż z pewnością się na niej odbija. Ty to bezpośrednio skojarzyłaś z dzieciństwem co Karola na pewno odebrała tak: "znowu kolejna osoba nie pomaga tylko wytyka jakąś nieprawidłowość we mnie". Okazywanie współczucia przez terapeutkę działa podobnie: "kolejna osoba nie pomaga tylko współczując okazuje zrozumienie że nie jestem taka jak powinnam bo nie miałam normalnie tylko przerąbane".

19 godzin temu, Gość Agu napisał:

Nie wyczułes ironii w moim poprzednim poscie.

 

Wyczułem ale odebrałem ją jako zlekceważenie tego co napisałem. Gdybym odpowiedział ironią na ironię zarzuciłabyś mi gierki i nie wprost narcyzm. Odpowiedziałem logicznie więc od razu nie wyczułem ironii ? Gdybym nie odpisał pomyślałabyś że masz rację i nie wiedziałem co odpowiedzieć a gdybym pisał dużo krócej to na pewno padłby zarzut że operuję ogólnikami.

19 godzin temu, Gość Agu napisał:

Ludzie moga oczekiwać róznych rzeczy (i może  powinni kierowac się tam gdzie te oczekiwania zostana spełnione. Terapia które sięga zmina  w osobowości polega na tym, co nazywasz  kocopołami, m in siegana do emocji i przeżywanie ich.

Terapia nie polega na emocjonalnych kocopołach takich jak okazywanie komuś współczucia itp. Nie przeinaczaj moich słów. Przeżywanie starych emocji nie jest potrzebne. Właśnie chodzi o to żeby tego balastu w ogóle nie było ale nierozwiązany aktualnie problem wraca i jest mniej lub bardziej zakamuflowany przez mechanizmy obronne. Terapia powinna polegać na przełamywaniu mechanizmów obronnych a za tym idzie już automatycznie przeżywanie i konkretna zmiana której nie można sobie wcześniej zaplanować. Terapia ma naprawić coś co działa źle a 90% sukcesu to namierzenie tego co naprawdę jest złe i rzutuje na całe myślenie i osobowość danej osoby. Kiedy żarówka się wypala to nie zastanawiam się dlaczego tylko ją wyrzucam i wkręcam nową. Karola zapewne zastanawia się jakie ma mechanizmy obronne o których nie wie że przez to inni ludzie źle ją traktują. Faktyczne przeżywanie powinno dać jej dostęp do tej odpowiedzi nawet gdyby miała obalić samo pytanie i zrozumieć że może po prostu ludzie tacy często są a ona myśli że to o nią chodzi i to wynika właśnie z dzieciństwa. W ogóle terapia nie polega na przeżywaniu emocji tylko na poszerzaniu samoświadomości a przeżywanie emocji jest tylko składnikiem procesu. Bardzo ważnym ale nie ważniejszym niż logika. To zbudowanie odpowiedniej bazy logicznej działa terapeutycznie i pozwala lewej półkuli hamować to co w prawej jest złe i niekontrolowane. Dobra baza logiczna jest filtrem antyzaburzeniowym.

19 godzin temu, Gość Agu napisał:

Trzymanie sie logiki tam gdzie potrzebne jest uruchomienie innych sfer jest intelektualizacja.

 

Trzymanie się intelektu jest wtórne wobec blokady emocjonalnej ale takie blokady powstają z różnych powodów. Przy okazji przypomnę że zarzucałaś mi intelektualizację kiedy jej nie było. Karola szuka intelektualnych odpowiedzi ale to nie intelektualizacja tylko rozsądek przy braku znajomości innych możliwości.  Tam gdzie jest potrzebne uruchomienie innych sfer jest też miejsce na aktywną logikę. Podam Ci przykład. Kiedyś zażyłem pochodną ketaminy i przeżyłem stan dysocjacji w którym logika zniknęła tak jak czas i utożsamienie się z własnym organizmem. Przeżyłem to w pełni bez logicznego osądu ale zapamiętałem dzięki emocjom i potem przez pewien czas ciągle o tym myślałem i szukałem logicznego wyjaśnienia tego co doświadczyłem. Drugi przykład: mdma zlikwidowało traumę wynikającą z doświadczenia bliskiego śmierci w którym byłem już prawie pewien że umrę. Rozwiązanie problemu polegało na tym że umierając zracjonalizowałem sobie że śmierć jest dobra i że lepiej będzie umrzeć. Po mdma racjonalizacja się odwróciła na to że jednak warto żyć bo jest zajebiście ale dopiero jak zeszła faza dało mi to do myślenia przez dłuższy czas. Kierowanie się intelektem i tłumaczenie emocji i przeżyć nie jest tym samym co intelektualizacja. Emocje to coś takiego jak faza. Trzeba je przeżyć ale jak się kończy trzeba to ogarnąć logiką. Zmentalizować i ocenić.

Odnośnik do komentarza
20 godzin temu, Gość Karola napisał:

W terapii właśnie brakuje mi wytłumaczenia jak dana moja reakcja, myśl, emocja (cokolwiek) może oddziaływać na innych, bo po prostu gdy ludzie się uczą takich rzeczy to są dziećmi i robią to metodą prób i błędów

Spokojnie, większość ma z tym problem tylko nieuświadomiony a przewidywania reakcji możesz się nauczyć. Tylko trzeba się wtedy skupić na obserwacji otoczenia a nie na sobie.

20 godzin temu, Gość Karola napisał:

Wtedy też jest się z reguły chronionym przez rodziców - jeśli ktoś jakieś dziecko pobije to rodzice to jakoś rozwiązują, u mnie jak mnie w szkole ktoś pobił czy inną rzecz mi zrobił to rodzica to nie obchodziło, a jak tylko ja coś zrobiłam nawet najmniejszego to miałam wymierzoną przemoc rodzica (przez co nawet nie znam sposobów na to jak się bronić przed przemocą w sposób bez przemocy, a przecież nie będę biła jako osoba dorosła gościa co mnie w pracy mobbinguje... nie znam żadnego sposobu jak sobie z tym radzić).

Udokumentuj ten mobbing to będziesz mogła szantażować sprawcę że pójdziesz z tym do sądu pracy.

20 godzin temu, Gość Karola napisał:

Może mnie źle zdiagnozowali i mam jakiś autyzm gdzie trzeba mi tłumaczyć rzeczy dla normalnych ludzi oczywiste... 

Moim zdaniem to nie autyzm tylko zadajesz zasadne pytania i nie masz na nie odpowiedzi. Czasem tak jest że tych odpowiedzi po prostu nie ma mimo że pytania są dobre. Twoje dzieciństwo może być czymś przez co myślisz że ten wzorzec się ciągle odtwarza a to są już zupełnie inne sytuacje. Gdybyś w dzieciństwie miała wsparcie od rodziców to teraz sama byś je sobie dała w starciu z debilami z pracy albo zmieniałabyś pracę aż do skutku kiedy trafią się odpowiedni ludzie. W końcu muszą się kiedyś trafić ale nie masz tego przekonania bo pewnie tego nie doświadczyłaś.

20 godzin temu, Gość Karola napisał:

W pracy to porażka, poza pracą zdarzy mi się chwilę z kimś pogadać, ale raczej nie widzę zaangażowania relacją z drugiej strony

W pracy zazwyczaj tak jest. Nie widzisz zaangażowania z drugiej strony czyli są trzy możliwości: nie ma tego zaangażowania z jakiegoś powodu albo to jednak za mało ludzi bo na wielu poznanych trafia się ktoś z kim wzajemnie chcecie się widywać albo z powodu przeżyć jesteś zbyt podejrzliwa i masz za małą wiarę w siebie więc nie widzisz wszystkiego w tych ludziach tylko Ci się wydaje że nie ma z ich strony zaangażowania. Może byłoby gdybyś wykazywała większą inicjatywę ale mając nierozwiązane problemy i głupią nudną przeszłość uważasz się za gorszą.

20 godzin temu, Gość Karola napisał:

Raz miałam przyjaciółkę gdzie dużo z siebie dawałam i nie wyszło, więc obecnie próbuje dawać z siebie mniej więcej tyle co inni mi dają od siebie i widzę, że w sumie nie mam przyjaciół, co najwyżej znajomych.

Bo tak to bywa ale nie zrażaj się przez to że jedna "przyjaciółka" taka była. Pewnie uznałaś ją za przyjaciółkę bo chciałaś jakąś mieć a ta była bardziej dostępna. Chodzi o to żeby celować wyżej niż w bylejakość. Wtedy są powody żeby dwie osoby stworzyły bardziej konkretną i wartościową więź.

20 godzin temu, Gość Karola napisał:

Z chłopakiem to jedna książka "Partnerstwo bliskości" mi pomogła, bo najwyraźniej nie umiałam mu na tyle dobrze wytłumaczyć sama jak działam, czuję i dlaczego coś jest dla mnie aż tak ważne. 

Trzeba zwyczajnie mówić wprost i nie udawać przed najbliższymi. Jeżeli coś bardziej czujesz niż myślisz to trzeba znaleźć odpowiednie wytłumaczenie logiczne dlaczego tak a kiedy nie wiadomo to po prostu przyjąć do wiadomości że nie wiadomo ale tak musi być. W bliższych relacjach złe jest szukanie czegoś co byłoby dobrym wytłumaczeniem ale jest nieprawdą. Wśród obcych ludzi często przyjmujemy postawę neutralną żeby nie sprowokować dyskusji albo kogoś nie urazić ale wtedy mamy z nimi chłodne kontakty. Jeśli powiesz innym czego nienawidzisz a co jest dla Ciebie super i to uzasadnisz to część osób będzie Cię nienawidzić ale będą się bali reagować, niektórzy będą się zgadzać ale nie będzie im się chciało dyskutować, niektórzy się nie zgodzą ale to uszanują a kilka osób okaże się że Cię za to uszanują i polubią.

20 godzin temu, Gość Karola napisał:

ale książki dały mi do zrozumienia, że oskarżający sposób wypowiedzi w takich sytuacjach jest zły, bo dzieli parę oraz może sprawiać, że partner będzie się bronił lub atakował w obliczu oskarżeń

Książki często mogą nas wiele nauczyć ale większość nie jest podatna na logiczną argumentację. Do Ciebie to przemawia i to jest duża zaleta. To też ważna forma rozwoju.

20 godzin temu, Gość Karola napisał:

Niestety nie ma za bardzo książek jak postępować z ludźmi by mieć przyjaciół (niby jakieś tytuły znalazłam, ale były napisane zbyt ogólnikowo i mało szczegółowo więc niczego nowego z nich nie wyciągnęłam).

Tu trzeba szukać pozycji mniej naukowych. Przyjaźń jest czymś takim co psychologia opisze jako narcyzm bo przyjaciół uważa się za osoby wyjątkowe, lepsze od ogółu. Większość jest na tyle prymitywna że nie ma przyjaciół albo ma osoby na które jest skazana bo znają się od dzieciństwa i są takimi samymi przegrywami. Przyjaźń na wyższym poziomie wiąże się ze wzajemnym dostrzeganiem swojej wyjątkowości i podobieństwem do siebie w jakichś elementach myślenia.

18 godzin temu, Gość Agu napisał:

Terapia wglądowa jest na maxa frustrujaca i po prostu niespełnia dorażnych oczekiwań.

Ja swoją terapie psychodynamiczna wspominam jako scieżkę frustracji. I to przez pierwsze dwa lata. Rozumiesz?

Nie chcę Cię naciskać ale fajnie by było jakbyś napisała jakimi metodami operował Twój terapeuta bo z tego co widzę przeżywałaś w warunkach kontrolowanych to co ja na hardkorze i właśnie z powodu tych wglądów poszedłem na terapię ale mi nie pomogła i potem pomogło mi to że nie pomogła bo to mi przywróciło wewnątrzsterowność. Z tego co widzę u Karoli ta terapia wydaje się jakby nie było w tym żadnej metody tylko bezradność terapeuty.

18 godzin temu, Gość Agu napisał:

Wyrzucenie złych emocj w obecnosci kogos troskliwego to cos co miało się wydarzyć w Twoim zyciu.

 

Ale to nie powinien być terapeuta i to wcale nie wyczerpuje tematu.

18 godzin temu, Gość Agu napisał:

No  tak wygląda to uczenie się wlasnie, że dziecko mając wsparcie rodziców, w dzieciństwie wyrzuca też napiecia ( zostawia je rodzicom) pozwalajac sobie na bezradnośc, otzrąsa sie i idzie dalej płynnie, we że ma placy.  Ty płaczesz do siebie, nie mając tego dającego bezpieczeństwo "Obiektu" wenatrz. I to destabilizuje, i czyni Cie mało zwrotna w konfliktach np. w pracy.

 

Ale teraz nie jesteśmy dziećmi. Rodzice nie zabierają tych napięć tylko w końcu rozumiemy że musimy sobie z nimi radzić sami. Jak dziecko ma wsparcie rodziców to nie nauczy się najważniejszego i dlatego jest bunt w okresie dojrzewania bo chodzi o to żeby skłócić się z rodzicami by potem przejąć samodzielność. Karola dostała tą samodzielność za wcześnie kiedy jeszcze nie była na to gotowa ale to nie znaczy że teraz ma dostać to czego wtedy nie dostała. Teraz są inne potrzeby.

18 godzin temu, Gość Agu napisał:

I teraz gdy dostajesz współczucie np. które jest dosc naturalne po tym co przeszłas, Ty tego nie przyjmujesz, a to jest czescia takiej relacji , której nie miałas.

A ja bym powiedział że współczucie nie jest naturalne i można tego dostać sporo a wcale od tego się nie poprawia tylko zostaje się jeszcze bardziej osamotnionym ze swoimi problemami. To tak jakby Karola przeszła przez pustynię i prosi Cię o szklankę wody a Ty nie dajesz jej wody tylko użalasz się nad jej losem bo to na pewno było strasznie ciężko przechodzić przez pustynię. Ona wtedy myśli że najlepiej byłoby zapomnieć o tej drodze a ta nie dość że o tym przypomina to jeszcze współczuje a najgorsze jest to że chce się pić a nikt nie poda szklanki wody.

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość mózg napisał:

Karola zgłasza problem z relacjami (…). Zamiast rozwiązania jest jeszcze gorzej. Ty się trochę wpisałaś w te reakcje bo Karola pyta co zrobić a Ty jej odpowiadasz że właściwie problem jest w niej

NIE. Nie napisałam tego

i po raz kolejny na tym forum przekręcasz wypowiedzi moje lub innych naginając do swoich teoryjek.

 

2 godziny temu, Gość mózg napisał:

Nie podałem rozwiązania bo go nie znam ale odpowiedziałem inaczej - wskazałem do czego prowadzi kontynuacja podejścia

Ja  wskazałam co jest podłożem tego podejścia. Ty podobnie Nie podałes rozwiązania, ale zarzuciłes   że go nie podając ja  tworze pętle ;)

.

3 godziny temu, Gość mózg napisał:

Ty to bezpośrednio skojarzyłaś z dzieciństwem co Karola na pewno odebrała tak: "znowu kolejna osoba nie pomaga tylko wytyka jakąś nieprawidłowość we mnie

Bo  to jest to z dzieciństwa  i Karola o Tym wie ,

I dostoso wywanie się do kogoś  ( i tego jak może nie daj Boze cos odebrać) nie jest w rozwiązaniem... terapia tez jest tp powrotem do rzeczywistości z zakrzywień percepcji , za które nikt nie bierze w życiu odpowiedzialności poza nami...

Ponadto Karola widzi że praca jest do wykonania dla niej -  tylko  ja twierdze ze już nie taka jaka robiła całe życie (by się dostosowywać do innych operacjonalizując , otoczenie i rzeczywistość -    bo to jest wyczerpujące

 

3 godziny temu, Gość mózg napisał:

Trzymanie się intelektu jest wtórne wobec blokady emocjonalnej . Karola szuka intelektualnych odpowiedzi

Tylko ze intelektualne odpowiedzi  w ogóle nie sa tu   rozwiązaniem. gdy nastapi przemodelowanie zachowania droga intelektu - to emocjonalna konstrukcja emocji zostaje...ów konstrukcja jest rdzeniem i ta emocjonalnośc należy udrożnic...

3 godziny temu, Gość mózg napisał:

W ogóle terapia nie polega na przeżywaniu emocji tylko na poszerzaniu samoświadomości a przeżywanie emocji jest tylko składnikiem procesu

Składnikiem bez którego się nie obejdzie i składnikiem kluczowym przy większych i długotrwałych traumach.

 

Serio Mózg ale tworzysz historie które być może "zgadzają Ci logicznie w  głowie", ale  nie maja przełożenia na rzeczywistośc.

 

2 godziny temu, Gość mózg napisał:
Cytat

Przyjaźń jest czymś takim co psychologia opisze jako narcyzm bo przyjaciół uważa się za osoby wyjątkowe, lepsze od ogółu

 

 Cos podobnego :D. Narcyzi raczej mają problem z wejściem w przyjaźń.

 

 

Odnośnik do komentarza

 

15 godzin temu, Gość Karola napisał:

Wiesz co? Myślę, że instynktowne zachowania w przypadku osób z problemami nie jest zbyt dobre... ja właśnie szukając rozwiązań poprawiam życie, bo moje zachowania instynktowne są złe

..bardziej o  flow chodzi. Taki, który sprawia ze ktoś dzwoni po 3 latach i się umawiacie spontanicznie - coś czujecie, to was gdzies kieruje... Te " rozwiązania" Twoje były adaptacyjne przez długi czas , i skuteczne  do jakiegoś etapu. I pewnie dalej będą pomocne,  ale opierając się tylko na nich - zastępują   "spontanicznośc realcyjną" której się powinno ufać i która daje wyraz siebie.. i która jest  tym czego szukasz.

 

16 godzin temu, Gość Karola napisał:

Uważam, że właśnie mam zaburzone mocno to jak działam instynktownie i muszę jakimiś wyuczonymi działaniami móc zmieniać swoje życie

Musiałaś. Chodzi o to by terapia uczyniła by  to co wewnątrz "zaburzone" - zostało uzdrowione, i mogło zacząc wybijać rytm któremu możesz ufać, uczyć się ekslpolorowac, podązać za tym i się na tym oprzec. I to jest możliwe . Operacjonalizowanie wszytskiego i sprowadzenie tylko do reguł jest wyczerpujące i nie daje radości.

 

Odnośnik do komentarza

Moim celem nie było byście się zagryźli wzajemnie ? 

Dużo bardziej do mnie trafia mózg i dużo lepiej go rozumiem niż Ciebie Agu, choć może być tak, że oboje o tym samym piszecie, ale innymi słowami. 

Myślę, że muszę popracować zarówno nad technikami jak być wśród ludzi, ale też muszę jakoś mój radar emocjonalny naprostować, bo nie widzę bym mogła zdrowo funkcjonować z moim obecnym radarem emocjonalnym, bo raczej on działa przeciwko mnie niż dla mnie. Przez to często miałam jakiś ludzi co nazywałam ich przyjaciółmi a Ci mnie nagle odrzucali albo wbijali ten przysłowiowy nóż w plecy ? historii takich miałam sporo w czasach dzieciństwa i tych młodzieżowych lat, bo później zaczęłam czytać jakieś pierwsze książki związane z psychologią i dzięki temu nie angażowałam się w relację od razu skazane na niepowodzenie lub podejrzane (np. potrafiłam zerwać z chłopakiem jak widziałam, że mu w ogóle nie zależy na mnie, albo jak jakaś koleżanka w klasie pokłóciła się z grupką dziewczyn i próbowała przeczekać konflikt mając mnie jako poduszkę emocjonalną by potem wrócić do grupki i z nią mnie obśmiać mając materiał do gadania o mnie zadając się ze mną to potrafiłam temu zapobiec). W jednej pracy miałam spoczko znajomego to jak zbliżał się czas gdy mieliśmy pracować w innych firmach to zaproponowałam mu byśmy razem grali w planszówki i czasem się nam udaje pograć razem (w dwie pary, on ze swoją narzeczoną, a ja ze swoim chłopakiem przychodzę). Zatem mam wrażenie, że idzie mi coraz lepiej, ale w ostatnich może 4-5 latach nie widzę za bardzo jakiś znaczących postępów w tworzeniu relacji z ludźmi. Trochę też się czuje jakby mój poziom tworzenia przyjaźni był na poziomie może 10-13-latka... chciałabym się jakoś zrównać jednak tym poziomem z tym ile faktycznie mam lat, ale nie wiem jak to robić. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...