Skocz do zawartości
Forum

Myśli samobójcze a zły charakter


Gość samobójca

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Gość ka-wa napisał:

A niby dlaczego nie? Powoduje zaburzenia, więc jak najbardziej psychiatra powinien to stwierdzić. 

Dlatego że takie osoby są potrzebne społeczeństwu. Wśród nich wykluwają się pomysły które wyprzedzają świat a inni korzystają z ich empatii. To nie choroba tylko typ uwarunkowań który ciężko okiełznać ale można to przerobić na pozytyw. Sama nadwydajność nie jest zła ale trzeba się nauczyć nie niszczyć samego siebie. To nie przychodzi samo, wymaga ciężkiej pracy i często jakiegoś silnego bodźca który nas przekieruje.

27 minut temu, TakaJakaś7 napisał:

Bo idąc tym tropem to, sorry, jakieś 3/4 populacji jest poważnie zaburzona.

Moim zdaniem zaburzona jest większość populacji ale nie idąc tym tropem tylko po prostu tak jest bo w otoczeniu jest za dużo złych wzorców. Na tym tle osoby nadwydajne mentalnie mogą być wręcz przykładami z których inni mogliby wiele czerpać, oczywiście nie w każdej kwestii.

30 minut temu, TakaJakaś7 napisał:

A sama nadwydajność nie jest zaburzeniem, nie jest chorobą, to ,,tylko" prawa półkula mózgu bardziej dominuje.

U mnie nie dominuje. Nie wiem czy w takim razie jestem WWO. Mam pod tym względem równowagę a niektórzy nieopacznie klasyfikują mnie jako lewopółkulowca. Tylko że jest coś jakby taki prąd który zaburza tą równowagę i momentami myślę bardzo prawopółkulowo a momentami bardzo lewopółkulowo :) Potrzebuję więcej dopaminy w korze przedczołowej żeby było dobrze.

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość mózg napisał:

Sama nadwydajność nie jest zła ale trzeba się nauczyć nie niszczyć samego siebie. To nie przychodzi samo, wymaga ciężkiej pracy i często jakiegoś silnego bodźca który nas przekieruje.

Ja póki co posiłkuję się doraźnymi sposobami które działają w mniejszym bądź większym stopniu. Próbuję jakoś iść do przodu pomimo różnych sytuacji. 

 

10 godzin temu, Gość mózg napisał:

U mnie nie dominuje. Nie wiem czy w takim razie jestem WWO. Mam pod tym względem równowagę a niektórzy nieopacznie klasyfikują mnie jako lewopółkulowca. Tylko że jest coś jakby taki prąd który zaburza tą równowagę i momentami myślę bardzo prawopółkulowo a momentami bardzo lewopółkulowo ? Potrzebuję więcej dopaminy w korze przedczołowej żeby było dobrze.

Hmmm, może i tak a może wypracowałeś to na tyle by funkcjonować w miarę normalnie. Robiłeś coś w tym zakresie? Jeśli tak to co to było? 

Odnośnik do komentarza
11 godzin temu, Gość mózg napisał:

Dlatego że takie osoby są potrzebne społeczeństwu. Wśród nich wykluwają się pomysły które wyprzedzają świat a inni korzystają z ich empatii. To nie choroba tylko typ uwarunkowań który ciężko okiełznać ale można to przerobić na pozytyw. Sama nadwydajność nie jest zła ale trzeba się nauczyć nie niszczyć samego siebie. To nie przychodzi samo, wymaga ciężkiej pracy i często jakiegoś silnego bodźca który nas przekieruje.

Zgadzam się, nikt nie mówi, że to choroba, tym bardziej powinna być zdiagnozowana, żeby te osoby wiedziały jak sobie radzić, bo nie dość, że nadwydajność jest dla nich samych destrukcyjna, to generuje stany depresyjne. 

Jakby nie patrzeć, najlepiej mieć  mentalność zbliżoną do optymalnej, chociaż chyba dla samego siebie lepiej mieć zaniżoną, niż mocno zawyżoną. 

Nadwydajność można nazwać nieprawidłowością wrodzoną, która niesie za sobą negatywy dla siebie, a może mieć skutek pozytywny dla ogółu, tak jak piszesz. Dlatego pewnie twórcy wpadają w nałogi, bo nie nie radzą sobie, sami że sobą. 

Wydaje mi się, że Ty też należysz do tej grupy, tylko pewnie nie zdążyłeś nic stworzyć, do tej pory niszczyłeś siebie, nie masz pomysłu jakbyś mógłbyś spożytkować swoją nadwydajność? Może książkę napiszesz? 

Odnośnik do komentarza
W dniu 8.01.2021 o 17:43, Gość samobójca napisał:

 

- kazdy ma w sobie jakis mrok, wiem ze swiat sie zmienia, ludzie sa inni, ale pomyslcie sobie jak nasi dziadowie walczyli w wojnach, na ich oczach zabijano ich bliskich, kazdy cos przedl ma w sobie jakies bole i od razu ma byc inwalida umyslowym nie, kazdy z nas ma jakies blizny

Chyba się z tym trochę  zgadzam..Każdyma swój mrok.I faktycznie nasze życia w porównaniu do życia naszych dziadków mogą wydawać się  miałkie.Kultura dzis rozleniwia nas i nie  mobilizuje do stawanie lepszym, popadamy w marazm i tracimy dobre punkty odniesien..I to nie ludzie młodzi są dziś inni , ale to środowisko jest dziś  wymagające w sensie kulturowym..

 

Dziś czytałam relacje powstańca warszawskiego, ludzie w wieku 16 lat, nie dość że pracowali, to mierzyli się z trudami wojny, głodem, śmiercią bliskich i okropieństwami, które zewsząd dochodziły.Ale to co emieli  to  Wspólnotę . Dziś wspólnota ma się kiepsko. Kiefys chłopiec nie miał taty, to znalazł się dziadek, stryj, kuzyn, sasiad, ludzie bardziej sobie pomagali i byli ze sobą bardziej niż teraz ..

Może  gdybysmy byli bardziej wspólnotowi to  połowa terapeutów straciła by pracę... Mieli byśmy dalej ból, cierpienie, ale byśmy go przegadywali, bardziej współdzieli  ze sobą , dziś zamiast uczyć się tego wśród bliskich robimy to u terapeutów.

 

W dniu 8.01.2021 o 18:42, Gość To samo napisał:

 To co mam leżeć rok w szpitalu i to nic nie zmieni, bo w grupie czy obcych miejsach mam się świetnie. 

 

Tak zwykło się uważać że jeśli w szpitalu na obserwacji jest ok, to przyczyną jest zle środowisko( bardziej niż  choroba/dolegliwość osobista)...co rzekomo może wskazywać na rodzinę (i  często tak jest) ale     niekoniecznie.

 Dziś niekorzystny srodowiskiem jest to ja spoleczenstwo jest zirganizowane- szczególnie dla tych , którzy za tym byciem z innymi bardziej instynktownie tęsknią.

Może dziewczyny ( poza roznymi, ranami) jesteście na to wrażliwe.  Anomia spoleczna/ brak poczucia bycia z innymi  - wzmaga chec samobójstwa. 

W Polsce to ogromny problem wśród młodych..

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Ja póki co posiłkuję się doraźnymi sposobami które działają w mniejszym bądź większym stopniu. Próbuję jakoś iść do przodu pomimo różnych sytuacji. 

 

Ja się czuję jak Syzyf bo co ustabilizuję sobie psychikę to za jakiś czas to burzę. Kiedy jest dobrze też dużo myślę ale mam wewnętrzną siłę i myśli sobie po prostu płyną a ja tego doświadczam. Myślę pozytywnie ale jestem świadomy zagrożeń. Potem wypadam z tego rytmu pod wpływem jakiegoś bodźca albo bez wyraźnego powodu. Najbardziej pomaga mi medytacja przy czym nie praktykuję w pełni żadnej techniki która zaczyna się tak że siadasz w jakiejś konkretnej pozycji i coś tam tylko obserwuję swoje myśli i emocje. Z drugiej strony nie wiem czy to nie jest tak że kiedy jest dobrze to tryb obserwatora jest czymś normalnym jak jest źle to po prostu nie mogę do niego wejść.

4 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Hmmm, może i tak a może wypracowałeś to na tyle by funkcjonować w miarę normalnie. Robiłeś coś w tym zakresie? Jeśli tak to co to było? 

Od dzieciństwa miałem bardzo wiele pytań i dużo myślałem ale przy tym potrafiłem wyciągać logiczne chłodne wnioski. Było wyraźne oddzielenie emocji i myśli. To co robiłem to głównie zdobywanie wiedzy która mnie interesowała, dyskusje z różnymi ludźmi i myślenie a wyraźną poprawę dało mi przemyślenie i ułożenie sobie pewnych rzeczy. Zrozumiałem wiele mechanizmów i dopuściłem do siebie niechciane myśli. Dużą rolę odegrało otoczenie i kilka moich osobistych doświadczeń. Od ludzi dostałem wsparcie i informacje zwrotne na temat tego jak inni mnie widzą a doświadczenia bliskie śmierci i długiego cierpienia które musiałem znosić dały do myślenia podobnie jak później niestety przygoda z dragami. To obezwładniło mechanizmy obronne i dało mi większy wgląd w siebie i naturę rzeczywistości. Jest dużo lepiej niż było ale wcale jeszcze nie dobrze i obawiam się że nigdy dobrze nie będzie ze względu na ciało na które jestem "skazany". Nie jest to też ścieżka rozwoju którą mógłbym polecić drugiej osobie. Pozdrawiam.

3 godziny temu, Gość ka-wa napisał:

Zgadzam się, nikt nie mówi, że to choroba, tym bardziej powinna być zdiagnozowana, żeby te osoby wiedziały jak sobie radzić, bo nie dość, że nadwydajność jest dla nich samych destrukcyjna, to generuje stany depresyjne. 

 

Tak, to na pewno.

Odnośnik do komentarza
Gość samobójca
j 19 godzin temu, Javiolla napisał:

Bo nadwydajnosć mentalna nie jest jednostką chorobową. Dlatego ani psychiatra, ani psycholog czegoś takiego nie stwierdzi. Tego się nie leczy. Z tym się trzeba nauczyć żyć. A może powodować nawet myśli samobójcze i inne negatywne zachowania. 

Z tym, że to nie jest zabawne ?  Moja mama jest toksyczną osobą. Jeśli zostaniesz w tym przekonaniu, że lubisz swoje "nieszczęście", że lubisz zwracać nim swoją uwagę, to ciężka sprawa. Szkoda sobie marnować życie, naprawdę ?

nie, to ja raczej w realu mam inne dobre cechy, nie jestem toksyczna osoba, lubie pomagac ludziom, jestem wiernym przyjacielem, angazuje sie w relacje, mozna na mnie polegac, nie "nawalam" jesli cos obiecuje to tak robie, jestem tez bardziej odpowiedzialna w relacjach

nie wiem czy lubie zwracac na siebie uwage itp, bo to tylko moje luzne przemyslenia na forum, normalnie nie truje ludziom tak przeciez. te przemyslenia to proba znalezienia przyczyny takiego zachowania, 

 

wlasnie o taka wypowiedz mi chodzilo odnosnie tego stanu, ze to nie jednostka choroba. wlasnie to jest puenta ze trzeba z tym zyc - czyli taka jestem

tak jak pisze osoba To samo- leki, wizyty nic nic nie dalo wiec taka juz nasza "uroda"

kiedys tez podejrzewalam ze moze to border ale nikt nie stwierdzil i nie mam tez wielu cech jego, zreszta u To samo tez nie stwierdzili nic przy tego typu zachowaniach

Odnośnik do komentarza
Gość samobójca
3 godziny temu, Gość Agu napisał:

Chyba się z tym trochę  zgadzam..Każdyma swój mrok.I faktycznie nasze życia w porównaniu do życia naszych dziadków mogą wydawać się  miałkie.Kultura dzis rozleniwia nas i nie  mobilizuje do stawanie lepszym, popadamy w marazm i tracimy dobre punkty odniesien..I to nie ludzie młodzi są dziś inni , ale to środowisko jest dziś  wymagające w sensie kulturowym..

 

Dziś czytałam relacje powstańca warszawskiego, ludzie w wieku 16 lat, nie dość że pracowali, to mierzyli się z trudami wojny, głodem, śmiercią bliskich i okropieństwami, które zewsząd dochodziły.Ale to co emieli  to  Wspólnotę . Dziś wspólnota ma się kiepsko. Kiefys chłopiec nie miał taty, to znalazł się dziadek, stryj, kuzyn, sasiad, ludzie bardziej sobie pomagali i byli ze sobą bardziej niż teraz ..

Może  gdybysmy byli bardziej wspólnotowi to  połowa terapeutów straciła by pracę... Mieli byśmy dalej ból, cierpienie, ale byśmy go przegadywali, bardziej współdzieli  ze sobą , dziś zamiast uczyć się tego wśród bliskich robimy to u terapeutów.

 

 

Tak zwykło się uważać że jeśli w szpitalu na obserwacji jest ok, to przyczyną jest zle środowisko( bardziej niż  choroba/dolegliwość osobista)...co rzekomo może wskazywać na rodzinę (i  często tak jest) ale     niekoniecznie.

 Dziś niekorzystny srodowiskiem jest to ja spoleczenstwo jest zirganizowane- szczególnie dla tych , którzy za tym byciem z innymi bardziej instynktownie tęsknią.

Może dziewczyny ( poza roznymi, ranami) jesteście na to wrażliwe.  Anomia spoleczna/ brak poczucia bycia z innymi  - wzmaga chec samobójstwa. 

W Polsce to ogromny problem wśród młodych..

 

 

 

 

 

 

Agu, 100% prawda z tym co napisalas, gdyby swiat nie szedl z zlym kierunku, tylko tak jak dawnie wspolnota, to zadne terapie nie mialyby racji bytu. ona sa dlatego ze zaburzone sa relacje, rodzina, srodowisko, ale to juz inny szeroki temat nie ma co tak szeroko pisac

w tym ostatnim akapicie, oczywiscie ze to ogromny problem, jako ludzie mamy potrzebe przynaleznosci do grupy i moze tak byc jak piszesz

Odnośnik do komentarza
29 minut temu, Gość mózg napisał:

Ja się czuję jak Syzyf bo co ustabilizuję sobie psychikę to za jakiś czas to burzę. Kiedy jest dobrze też dużo myślę ale mam wewnętrzną siłę i myśli sobie po prostu płyną a ja tego doświadczam. Myślę pozytywnie ale jestem świadomy zagrożeń. Potem wypadam z tego rytmu pod wpływem jakiegoś bodźca albo bez wyraźnego powodu. Najbardziej pomaga mi medytacja przy czym nie praktykuję w pełni żadnej techniki która zaczyna się tak że siadasz w jakiejś konkretnej pozycji i coś tam tylko obserwuję swoje myśli i emocje. Z drugiej strony nie wiem czy to nie jest tak że kiedy jest dobrze to tryb obserwatora jest czymś normalnym jak jest źle to po prostu nie mogę do niego wejść.

Mam podobnie, w niektórych sytuacjach mając nieco odmiennie. Też czuję się jak Syzyf, natomiast jak jest dobrze to różnie mam, raz pozytywnie raz nie. Myśli najczęściej płyną jednak reaguję fizycznie, tzn. Przez ciało czuję duży przepływ energii. Mi też medytacja pomaga i też nie jest jakoś konkretnie wykonywana, to zależy od miejsca i sytuacji. Myśli natomiast mam najczęściej w impasie, są nieutożsamione z sytuacją.

 

36 minut temu, Gość mózg napisał:

Od ludzi dostałem wsparcie i informacje zwrotne na temat tego jak inni mnie widzą a doświadczenia bliskie śmierci i długiego cierpienia które musiałem znosić dały do myślenia

Ja dopiero niedawno odkryłam swoją tożsamość, od ludzi nie uzyskałam wsparcia. Do tego co odkryłam doszłam sama. Otoczenie raczej pokierowało mnie w drugą stronę toteż teraz pewnie dużo trudniej mi się w tym odnaleźć.

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Gość samobójca napisał:

te przemyslenia to proba znalezienia przyczyny takiego zachowania, 

Jesteście nadwydajne, z tym można żyć, aczkolwiek tak jak inni zwracają uwagę na to co się dzieje na świecie to może być mega ciężko. Kto wie co nas czeka. Ja póki co posiłkuję się wcześniej wspomnianą książką. Może i Tobie się przyda. 

Odnośnik do komentarza
21 godzin temu, Gość ka-wa napisał:

A niby dlaczego nie?

Bo to jest dość nowe pojęcie i nie ma go w podręcznikach dla studentów psychiatrii i psychologii. Nie jest określane w żadnych przepisach/ustawach ani listach jako zaburzenie ani choroba, a więc oficjalnie żaden specjalista nie wpisze tego jako jednostkę chorobową. Przynajmniej tak jest w Polsce. Takie osoby przypisuje się jako WWO lub coś ze spektrum Aspergera... a to jednak nie jest to samo. Świetnie to tłumaczy autorka książki "Jak mniej myśleć".

19 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Dlatego dobrze by było trafić na kogoś kto rozpozna prawidłowo.

Dokładnie, a że to dość nowe zagadnienie to mało który specjalista się tym zajmie jak należy. Minie wiele lat zanim ktoś się nad tą nadwydajnoscią poważnie pochyli. Tak jak dawniej dysekcja to było lenistwo, a teraz mamy aż 4 dys: dysleksje, dysortografie, dysgrafie i dyskalkulie. Ale ile długich lat musiało minąć...

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość czarna555

odswiezam i wstawiam fragment ze strony medycznej 

Samobójstwo jako powszechny problem

Każdy człowiek, zarówno dziecko jak i dorosły, myśli czasem o śmierci. Nie jest to niczym chorobowym, a jedynie elementem rozwoju, dorastania, poznawania świata oraz próbą zrozumienia życia, śmierci i jej sensu. Blisko połowa uczniów szkół średnich przyznaje się do myślenia o samobójstwie. Lecz staje się to czymś chorobowym i ryzykownym wtedy, gdy realizacja tych myśli wydaje się jedyną drogą do wyjścia z przeżywanych kłopotów, gdy pojawiają się realne plany dokonania samobójstwa, myślenie o jego następstwach…

Samobójstwo jako powszechny problem

Każdy człowiek, zarówno dziecko jak i dorosły, myśli czasem o śmierci. Nie jest to niczym chorobowym, a jedynie elementem rozwoju, dorastania, poznawania świata oraz próbą zrozumienia życia, śmierci i jej sensu. Blisko połowa uczniów szkół średnich przyznaje się do myślenia o samobójstwie. Lecz staje się to czymś chorobowym i ryzykownym wtedy, gdy realizacja tych myśli wydaje się jedyną drogą do wyjścia z przeżywanych kłopotów, gdy pojawiają się realne plany dokonania samobójstwa, myślenie o jego następstwach…

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...