Skocz do zawartości
Forum

Ciężki czas, chcę się wygadać


Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio dużo mi się zebrało. Ciężki charakter, ciężkie czasy. Najpierw nieporozumienia, waśnie z rodziną, w tej chwili nie mam kontaktu z nikim z rodziny. Zaczął też mi się sypać związek, coraz bardziej i bardziej... Ze względów finansowych nie przedłużyli mi umowy więc od niedawna żyję tylko dniem codziennym. Mam wprawdzie za co żyć ale w takiej sytuacji to słabe pocieszenie. W dodatku kilka dni temu rozstaliśmy się z chłopakiem. Wprawdzie w zgodzie, kontakt jakiś mamy ale też nie będę go męczyć ciągłymi kontaktami. On też musi odpocząć. Ciężko mi, nie wiem co robić.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza

Witaj, staram sie Cię zrozumiec, gdyz mam podobną sytuację. Fakt że ten rok był dla mnie koszmarem, w kwietniu odeszła moja najukochańsza przyjaciólka ( suczka), w listopadzie zmarł mąż mojej siostry bliźniaczki), w pracy panuje straszna atmosfera, czuję że i moi znajomi odsunęli się ode mnie, w domu mąż o byle co czepia się mnie.... czuję się wciaz zdołowana, utraciłam radość z życia.

Odnośnik do komentarza

Każdy z nas, w pewnym momencie życia, przeżywa mniej lub bardziej ciężkie chwile. Czy jest coś co Was podnosi? Co dodaje energii? Macie jakieś wsparcie?

Ja szukam wsparcia... w sobie. Nie mam nikogo kto by mnie wsparł w tej chwili, jestem sama, ze swoimi myślami, przeżyciami. Ale też dzielę się nimi z innymi. Rozpoczęłam terapię, szukam wsparcia wśród znajomych. Przy okazji próbuję sobie poradzić z tym co niewygodne- sama.

Wprawdzie mogłabym utrzymać kontakt z ex-chłopakiem. Jednak wykasowałam Jego numery telefonu. Wtedy aż tak bardzo nie kusi by się odezwać. Na Fb już zablokowałam. Chcę dać czas i sobie i Jemu. Jeśli będzie chciał utrzymać kontakt to utrzyma, jeśli nie to nie.

Utrzymywać coś na siłę nie ma sensu. Tak jak u Ciebie ID420, masz dziecko, ale przede wszystkim masz siebie. Poświęć czas, energię dla Waszej dwójki. Narzeczony to tak naprawdę dodatkowy bonus do bardziej lub mniej udanego życia. Odnaleźć szczęście w sobie, na tym najlepiej się skupić. 

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza

TakaJakaś, z nikim z rodziny nie utrzymujesz kontaktu? W zasadzie u mnie też tak jest że jak się sypie to wszystko na raz. Dobre jest to że z byłym masz dobry kontakt. Masz fajne podejście - mimo że to trudne - do tego kim jest w związku partner ? Może spróbuj sie porozglądać za inną pracą? Jak coś znajdziesz to zajmiesz myśli. Poza tym czy nie ma możliwości abyś sie z byłym pogodziła? Pzdr

Odnośnik do komentarza

Wiesz Loraine, generalnie to mogłabym utrzymywać z nimi relacje. Jak bym ich poprosiła ich o pomoc to coś tam by wspomogli. Lecz to by było też tak że przy okazji dostałabym ,,po dupie", za dużo wody się przelało dlatego nawet nie próbuję szukać u nich wsparcia.

Poza tym tak naprawdę to rodziną jesteśmy na papierze. Relacje między nami zawsze bardzo odbiegały od normy. A w dodatku ja jestem wysoko wrażliwa (WWO), nigdy nie byłam rozumiana nie tylko przez rodzinę ale i otoczenie. Dopiero po przyjeździe do Holandii zaczęłam tak naprawdę stawać na nogi, asymilować się z ludźmi.

Na razie nie myślę o tym aby próbować dalej z byłym. Za dużo się zadziało, musimy od siebie odpocząć, dać trochę czasu sobie. Owszem, czasami nachodzą mnie czarne myśli, bezsilność, bezradność. Zwłaszcza wczoraj na noc i dziś do ok. południa było bardzo ciężko. Różne myśli, sprzeczne,raz lepiej, raz gorzej. Z tym że wyczytałam z wielu źródeł że im bardziej jesteśmy obciążeni emocjonalnie tym gorzej znieść zachwiania.

A jeśli ja sama nie mogę złapać równowagi to tym bardziej nie mogę narażać kogoś innego. To dobry człowiek, tyle że zamknięty w sobie. I tak wystarczająco obciążyłam nie tylko Jego ale i bliskie otoczenie. I tak bardzo dużo przeze mnie przeszli.

Za pracą już się zaczęłam rozglądać. Póki co, z racji że to pracodawca ponosi odpowiedzialność za brak kontynuacji pracy należy mi się zasiłek, który zresztą został mi już przyznany. Z tym że 3 m-ce to ja nie wytrzymam raczej. Dlatego rozglądam się już za inną pracą. W sumie to trochę dla mnie zbawienne to że długo nie potrafię usiedzieć w miejscu. W dodatku też działam pod swoim kątem. Jeżdżę na rowerze, chodzę nad wodę, co nieco próbuję medytować lub przynajmniej ćwiczyć oddechy, uczę się też angielskiego. Podjęłam się też terapii. Co z tego wszystkiego wyniknie czas pokaże. 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza

To szczerze mówiąc radzisz sobie przynajmniej jeżeli chodzi o czas i zajęcie lepiej niż wiele osób. Napisałaś że jesteś WWO, a wczesniej chodziłaś na terapię czy teraz dopiero w związku z tymi zawirowaniami życiowymi zdecydowałaś się? Generalnie w ogóle bardzo czesto jest tak że z rodzina najlepiej na zdjęciu. Po części cię rozumiem w związku z tym ze nie chcesz obciążać swoim brakiem równowagi kogoś innego. Ale czy nie myślisz że niepotrzebnie myślisz że obciążyłas i byłego i jego rodzinę. gdybyś ich obciążała to by ci pewnie dawali znać? Super że ćwiczysz przez medytację oddech. To super sprawa. Nie wiem czy lubisz ale ja kiedyś do takich ćwiczeń w domu fajnie zapalić olejki lawendy albo pomarańczy i wanilii.  Działa super odprężająco. Także myśle że bardzo dobrze że skupiasz sie na sobie.  Często też jest tak że jak się kończy związek to kobieta zaczyna bardziej w siebie inwestować, i nie chodzi o pieniądzę ale o czas dla siebie ?

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Czy jest coś co Was podnosi? Co dodaje energii? Macie jakieś wsparcie?

Powinnam pisać chyba z perspektywy jak było kiedyś, gdy miałam podobnie jak Ty teraz. Jednak to Tobie raczej nie pomoże, bo to było dziecko. Ono dawało mi kopa do życia tu i teraz, bez wielkiego rozmyślania, gdyż nie miałam na nie czasu ?  Moze to jest jednak jakiś trop. Nie masz dziecka, ale jest przecież tyle do zrobienia we własnym życiu, w świecie.

Rozumiem, że może Ci się nie chce. Jednak trzeba się przemóc. Może poszukaj sobie jakiegoś zajęcia. Teraz szukają wszędzie wolontariuszy Szlachetnej paczki, potem będą szukać na WOŚP. Np. zapisz się na wolontariat, odciągnie to Twoje myśli, wyciągnie Cię z domu, poczujesz się potrzebna i zajęta czymś. Możesz poszukać innego wolontariatu (podałam tylko przykład) bo teraz w okresie świątecznym pełno jest akcji typu: wigilia dla bezdomnych/ubogich/seniorów. Nie chcesz wolontariatu (?), to zrób sobie remont mieszkania, sama osobiście, własnymi rękami.... zapracowując się jak wół.

Moim zdaniem potrzebne jest zajęcie się czymś, bo nie masz pracy, nie masz do kogo iść i dlatego siedzisz i myślisz. 

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
21 minut temu, Gość Loraine napisał:

Po części cię rozumiem w związku z tym ze nie chcesz obciążać swoim brakiem równowagi kogoś innego

Jak jeszcze byliśmy ze sobą to dużo się zadziało, bardzo dużo, aż głupio by tu pisać. Na tyle głupio że coś mnie znów ruszyło by napisać do naszego wspólnego kolegi... Wyraźnie dał znać aby odpuścić sobie tą znajomość. Próbował też przekonywać że mój były też tak uważa, z tym że to Jego przypuszczenia.

Czuję się samotna, bez wsparcia, zwłaszcza w nocy jest ciężko. Patrzę czasami na wyświetlacz i się zastanawiam czy się odezwie czy nie... Jest raczej zamknięty w sobie, dostosowuje się do innych więc kto wie co wyniknie dalej... 

14 minut temu, Javiolla napisał:

Moim zdaniem potrzebne jest zajęcie się czymś, bo nie masz pracy, nie masz do kogo iść i dlatego siedzisz i myślisz. 

Javiolla, owszem, sporo rozmyślam, analizuję. Ale też działam. Jestem w Holandii więc to co zaproponowałaś nie da się zrealizować. Zresztą jestem bardzo wrażliwa na czyjeś cierpienie więc nawet gdybym przebywała w Polsce to bym się nie podjęła.

Poza tym już zaczęłam działać. Skontaktowałam się z kilkoma agencjami pracy i mam do wyboru kilka ofert. Aczkolwiek chyba wybiorę przy kwiatach, tam mnie najbardziej interesuje. Oprócz tego dużo jeżdżę na rowerze, można by rzec że bardzo dużo, w porównaniu do innych. Oprócz tego morsuję. Tu gdzie teraz mieszkam jest bilard więc trochę w niego pograłam, próbuję też uczyć się angielskiego. Nie mam natomiast siły by pooglądać coś co by rozśmieszyło mnie, obejrzę może przez minutę, chwila się pośmieję i tyle.

Bardzo mnie też męczy inna sytuacja. A mianowicie moje odczucia. Już jakiś czas temu odkryłam że mam coś w rodzaju daru przewidywania. Wczoraj znów zaistniała sytuacja w której byłam w stanie stwierdzić co się wydarzyło. Po kilku godzinach informacja się potwierdziła... 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Loraine napisał:

Napisałaś że jesteś WWO, a wczesniej chodziłaś na terapię czy teraz dopiero w związku z tymi zawirowaniami życiowymi zdecydowałaś się?

Dopiero niedawno rozpoczęłam. Jakieś 3 miesiące temu miałam inną terapeutę lecz rodzaj terapii jaki stosuje nie jest odpowiedni dla mnie. Teraz dopiero, już po rozstaniu, zapisałam się do innej, dziś będę miała drugą rozmowę. Póki co sytuacja wygląda tak że będę u niej kontynuować terapię

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Dopiero niedawno rozpoczęłam. Jakieś 3 miesiące temu miałam inną terapeutę lecz rodzaj terapii jaki stosuje nie jest odpowiedni dla mnie. Teraz dopiero, już po rozstaniu, zapisałam się do innej, dziś będę miała drugą rozmowę. Póki co sytuacja wygląda tak że będę u niej kontynuować terapię

3 miesiące to niedlugo. Ale może u innej terapia okaże się dla ciebie dobra. Chyba najwazniejsze abys teraz odpoczęła i pomyślała o sobie. Pzdr
 

Odnośnik do komentarza

Ciężko odpoczywać gdy dzieje się tak dużo. A niebawem kolejne zmiany. Nie wiem co dalej począć. Terapeutka uprzedziła że będzie ciężko, bardzo ciężko. Bez farmakologii się nie obędzie.

Jak już pisałam, najgorzej jest w nocy. Nikogo nie ma w pobliżu, nie ma z kim pogadać, komu wesprzeć. Wraca chęć by zadzwonić do ex partnera. Gdybyśmy byli razem bym miała do kogo się przytulić, coś porozmawiać. Ostatkiem sił woli się powstrzymuję...

Odnośnik do komentarza

Długo byliscie razem? Pewnie że jak się dużo rzeczy dzieje, cos sie kończy i to kilka spraw naraz to cięzko o odpoczynek. Ale własnie teraz powinnaś dla siebie przeznaczyć czas aby poukładac sobie na spokojnie wiele kwestii. Terapia powinna ci w tym pomóc. Tyle że u każdego czas jaki będziemy uczęszczali na terapię jest inny bo ludzie mają rózne problemy i też różnie sobie potrafią radzić z nimi. Dlatego terapia jest pomocą, a ty tak czy inaczej próbuj dla siebie przeznaczać czas i odpoczywać, medytacja jest świetnym sposóbem, sport tez. Wiadomo że jak sie rozstajemy z kimś to może nam brakować bliskości, chociażby przytulenia. Z tym że po to jest separacja lub ostatecznie się rozstajemy aby zakończyć pewną część życia i otworzyć się na nową. To przechodzenie z tej części zycia którą postanowiliśmy zamknąć do tej na która można się otworzyć jest taka cięzka bo kończymy coś co było nam znane, co uważalismy za nasze. Najgorsze  jest to aby się powstrzymac. Bo są też osoby które urywają znajomość jednym cięciem, a są osoby które nie potrafią. Ja po rozstaniu zrozumiałam że bardzo dużo rzeczy mnie ominęło i straciłam wieloletnich znajomych przez to że się skupiłam na związku i tylko na nim. Cyzmś złym jest ograniczanie znajomości naszych i skupianie się na znajomościach tylko jednej strony. Bo właśnie w takich sytuacjach zostajemy sami. I trudno później odnawiać nasze stare znajomości, odzywac sie po latach do znajomych których się olało i powiedzieć "co słychać". Co do rodziny to rozumiem bo sama mam podobnie. Można też skupić sie na tym jak chcemy aby wyglądała nasza przyszłość. Trudno jest wyobrażac sobie że może ta przyszłosć być bez naszego ex, ale może warto pomyślec gdzie ty i tylko ty chcesz być, co robić, czy chcesz poznawać innych ludzi i t.d. Przy rozstaniu patrzymy na przeszłość, a powinniśmy patrzeć się na to co z przyszłością. Tylko na to potrzeba czasu. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Byliśmy razem 16 miesięcy. Bywało różnie. Jednak od początku pojawiały się różne nieporozumienia. Z biegiem czasu było ich coraz więcej. Z tym że moje nastawienie było niezbyt pozytywne. Poza tym związałam się z nim z niewłaściwych pobudek : po prostu nie chciałam być sama. Z biegiem czasu coraz częściej zaczęłam się czepiać. Aż w końcu moja niepewność sprawiła że wszystko się skończyło...

I tak się złożyło że akurat jestem w takim momencie gdzie dużo się zmienia. Zauważyłam że tak często bywa gdy ma się dużo do przerobienia. I wielokrotnie bywa tak że wówczas zostajemy z tym wszystkim sami.

Na szczęście właściwie przez całe życie byłam zdana na siebie, raczej wsparcia nie miałam. Z rodziną, jak to z rodziną, zazwyczaj były złe relacje. A znajomych, przyjaciół tak naprawdę nigdy nie miałam więc nie mam nawet co odnawiać.

Na dniach czeka mnie przeprowadzka. Może tam poczuję się nieco lepiej. W tej chwili mieszkam w starym budynku szpitala co pewnie dodatkowo przygnębia.

Znów odczuwam niepewność, że będzie ciężko, że jestem zdana sama na siebie, że nikogo tak naprawdę nie mam. Czy dam radę i jak dam radę.

Ciezko przejść na kolejny etap, czuć opór, w dzień, pomimo oporu, jest znacznie łatwiej, to noc bardziej przygnębia. Staram się żyć aktywnie, nie zostawać w tyle. Na szczęście od zawsze byłam dość aktywna, nie potrafiłam usiedzieć w miejscu.

W pewnym sensie czuję się niechciana, nielubiana, nieakceptowana. I dopóki tak się czuję to zawsze będzie poczucie odrzucenia. Dlatego zależy mi na tym aby to zmienić. Pogodzić się z tym że tak się dzieje jak się dzieje. 

Odnośnik do komentarza

Naszedł mnie czarny moment, czarne myśli, przytłoczenie, rezygnacja. W jednej chwili coś chcę by za moment stało się całkowicie na odwrót. Najgorsze jest chyba poczucie niezrozumienia, nieakceptacji.

Wprawdzie działam, coś tam robię, jestem w stanie jeść ale te huśtawki nastroju są bardzo meczące. Długo nie wytrzymałam, napisałam do niego. Potrzeba była tak silna że się nie powstrzymałam. A teraz pojawiła się analiza. Co dalej będzie, czy się odezwie czy nie, jeśli tak to jak to będzie wyglądać. Póki co utrzymuje się tendencja minusowa. 

Odnośnik do komentarza

Koniecznie musisz skupiać się na sobie, a nie na nim. Gdy Twoje uzależnienie emocjonalne pcha cie do niego, to zacznij na przekór myśleć o sobie. Domyślam się, ze nie lubisz siebie, a wiec myślenie o kimś kogo się nie lubi jest rudne i nie masz na to ochoty, ale nie ma innej drogi. Musisz się poznać, polubić i poczuć się dobrze we własnym towarzystwie.

Stawiaj sobie wyzwania każdego dnia, niech dotyczą Ciebie. Jednego dnia zastanawiaj się jaki lubisz kolor i dlaczego. Potem co zrobić z tym kolorem? Moze zmienić wystrój mieszkania, kupić zasłony w tym kolorze, dodatki? Drugiego dnia myśl nad widokiem jaki lubisz. Juz wiesz, że kwiaty, a wiec jakie i dlaczego. A potem kup sobie choćby jednego pachnącego kwiatka i wąchaj go w chwili trudnej. Aromaterapia ? Kup sobie obraz z kwiatami i powieś w widocznym miejscu, aby Ci poprawiał nastrój. Trzeciego dnia myśl nad tym jaki lubisz relaks? Czy kąpiel z pianą i olejkami, czy muzykę poważna/spokojną, czy uspokaja się szum morskich fal/spiew ptaków? A potem wyszukaj na yt tych dźwięków i słuchaj, najlepiej w słuchawkach z zamkniętymi oczami. I tak kazdego dnia sobie nakładaj jakieś wyzwanie. To zajmuje Ci czas, odwraca myśli od innych i pomoże w poznaniu samej siebie.

Wiesz... terapia i leki swoją drogą, to niezbędne, ale bez własnego wkładu w samą siebie niestety nic się nie zmieni ?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Byliśmy razem 16 miesięcy. Bywało różnie. Jednak od początku pojawiały się różne nieporozumienia. Z biegiem czasu było ich coraz więcej. Z tym że moje nastawienie było niezbyt pozytywne. Poza tym związałam się z nim z niewłaściwych pobudek : po prostu nie chciałam być sama. Z biegiem czasu coraz częściej zaczęłam się czepiać. Aż w końcu moja niepewność sprawiła że wszystko się skończyło...

I tak się złożyło że akurat jestem w takim momencie gdzie dużo się zmienia. Zauważyłam że tak często bywa gdy ma się dużo do przerobienia. I wielokrotnie bywa tak że wówczas zostajemy z tym wszystkim sami.

Na szczęście właściwie przez całe życie byłam zdana na siebie, raczej wsparcia nie miałam. Z rodziną, jak to z rodziną, zazwyczaj były złe relacje. A znajomych, przyjaciół tak naprawdę nigdy nie miałam więc nie mam nawet co odnawiać.

Na dniach czeka mnie przeprowadzka. Może tam poczuję się nieco lepiej. W tej chwili mieszkam w starym budynku szpitala co pewnie dodatkowo przygnębia.

Znów odczuwam niepewność, że będzie ciężko, że jestem zdana sama na siebie, że nikogo tak naprawdę nie mam. Czy dam radę i jak dam radę.

Ciezko przejść na kolejny etap, czuć opór, w dzień, pomimo oporu, jest znacznie łatwiej, to noc bardziej przygnębia. Staram się żyć aktywnie, nie zostawać w tyle. Na szczęście od zawsze byłam dość aktywna, nie potrafiłam usiedzieć w miejscu.

W pewnym sensie czuję się niechciana, nielubiana, nieakceptowana. I dopóki tak się czuję to zawsze będzie poczucie odrzucenia. Dlatego zależy mi na tym aby to zmienić. Pogodzić się z tym że tak się dzieje jak się dzieje. 

To troche czasu byliscie ze sobą. Byłam kiedyś z takim chłopakiem, tylko szczerze mówiąc nie wiem czy nie chciałam być sama czy raczej chciałam już być dorosła, bawić się w dom, w dojrzałość. Więc jakoś tak wyszło. Bardzo szybko z nim zamieszkałam i też zaczęło wychodzić równie szybko że w ogóle do siebie nie pasujemy. W zasadzie to teraz wiem że straciłam mnóstwo czasu który powinnam poświęcić sobie, na sój rozwój. Straciłam aż dwa lata. Więc jakoś po cześci cie rozumiem. I tak myślę że gdyby to był ten odpowiedni facet dla ciebie to byście mimo wszystko byli razem. Na pewno nasza przeszlość nakłada się na to jaka będzie przyszłość ale mimo wszystko uważam że ta osoba odpowiednia dla nas będzie nas wspierała, rozmawiała, po prostu będzie. Napisałaś że były to osoba zamknięta w sobie. Może nie umiał ci pewnych rzeczy okazać czy powiedziec. A to już ogromny problem gdy jest sie z drugą osobą. Ja ci nie napisze że nie będzie ciężko bo już jest. Z tym że jesteś osobą która wie że musi na siebie liczyć i to cię pewnie zahartowało. Teraz nie masz chłopaka, jakis znajomych, ale przecież z czasem masz szanse aby poznać nowych. W nowej pracy, na spacerze czy podczas uprawiania jakiegoś sportu. To że nie udało się w tym związku to nie znaczy ze w kolejny się nie uda. Najpierw postaraj się abyś umiała sama ze sobą żyć w zgodzie, abyś sama polubiła własne towarzystwo. Nie rób niczego na siłę. Nie przekonuj sie że jesteś nielubiana bo to tylko twoje przekonanie. Daj sobie czas na poukłdanie wszystkiego. Wahania są bo wszystko jest rozsypane. Dlatego emocje są nadal silne i równie niestabilne. trudno jest się skupić na sobie ale w tej chwili to jest dla ciebie najwazniejsze. Każdy podobno potrzebuje czas na tak zwaną żałobę po związkową. Teraz jesteś w takim momencie. Potrzebujesz czasu. Wykorzystuj go dla siebie.

6 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Naszedł mnie czarny moment, czarne myśli, przytłoczenie, rezygnacja. W jednej chwili coś chcę by za moment stało się całkowicie na odwrót. Najgorsze jest chyba poczucie niezrozumienia, nieakceptacji.

Wprawdzie działam, coś tam robię, jestem w stanie jeść ale te huśtawki nastroju są bardzo meczące. Długo nie wytrzymałam, napisałam do niego. Potrzeba była tak silna że się nie powstrzymałam. A teraz pojawiła się analiza. Co dalej będzie, czy się odezwie czy nie, jeśli tak to jak to będzie wyglądać. Póki co utrzymuje się tendencja minusowa. 

Napisałas, dałaś mu znać że o nim myslisz. Tylko czy to co zmieni? Czy chcesz aby to coś zmieniło? Chcesz wrócić do niego czy mieć z nim kontakt? Pzdr

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Javiolla napisał:

Koniecznie musisz skupiać się na sobie, a nie na innych.

Specjalnie zamieniłam ostatni wyraz ponieważ zauważyłam że taki sam stosunek mam też i do innych. Widzę że wykazuję uzależnienie emocjonalne. I niestety, cechy samoluba. Wiem że muszę nad tym popracować i to solidnie. 

Z kolorem fajny pomysł, przetestuję go ale jak już się przeprowadzę. Póki co przebywam w miejscu tymczasowym. Kwiaty już zaczęłam kupować. Kilka razy próbowałam wymusić u byłego, jak zobaczyłam słabiutki efekt to sama zaczęłam kupować, zapach sam się unosił w powietrzu. Poza tym widok gór - bezcenny, mam co nieco pocztówek, aczkolwiek były w szufladzie, sama nie wiem czemu ich nie powiesiłam na widoku. Poza tym torba z gór i fartuch. Inne pomysły też są fajne aczkolwiek uzmysłowiłam sobie właśnie że jak coś zacznę to po kilku chwilach rozproszę się. Często bywało że było mi ciężko skupić się na czymś dłużej.

A wejrzenie w siebie... O ile na czynnikach zewnętrznych nie mam praktycznie żadnego problemu tak z wejrzeniem w siebie... Widzę że to będzie najtrudniejszy etap.

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Widzę że to będzie najtrudniejszy etap.

Dlatego należy siebie po trochu odkrywać. Dasz rade jeśli się solidnie zmotywujesz.

2 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

uzmysłowiłam sobie właśnie że jak coś zacznę to po kilku chwilach rozproszę się. Często bywało że było mi ciężko skupić się na czymś dłużej.

Na tym polega uzależnienie. Trudno bez niego wytrzymać. Wychodzenie z uzależnienia emocjonalnego jest tak samo trudne jak z innego. Moze trzeba zastosować inne metody, może inne są reakcje, ale to jednak tak samo wygląda. Uzależniony wraca do złych nawyków, bo wydaje mu się, że nie umie inaczej żyć. To nic, że się rozproszysz, ale wrócisz do tego jeśli będziesz bardzo chciała. Proponuję założyć zeszyt i zapisywać swoje drobne osiągnięcia. W ten sposób z każdym dniem będzie ich przybywać, a Ty będziesz mieć świadomość, że małymi krokami ale idziesz do przodu. Niestety mamy tendencje do zapominania tego co dobre, a zwłaszcza nie pamiętamy drobiazgów, których przecież może się nazbierać sporo. Zapisanie ich i czytanie w chwilach zwątpienia utrzyma Cię w przekonaniu, że choć powoli to jednak idziesz ku lepszemu. Pomoże to Tobie wstać, otrzepać się po upadku i iść dalej ?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Loraine, u mnie było tak samo, z biegiem czasu różnice coraz bardziej i bardziej się ujawniały. Jeszcze mój ex próbował na wiele sposobów to sklejać. Jednak teraz widzę że już wtedy zaczęłam wpadać w coraz większą i większą depresję.

On się starał, serio. Ale ile jest w stanie pomóc osoba która sama ma swoje problemy, swoje życie na głowie. Wielokrotnie mi to powtarzał. Wielokrotnie też mówił że choć sam nie jest do końca normalny to ja z kolei emanuję takim stanem że po prostu nie da rady. W końcu tak go to przerosło i przerwał to.

Było dużo przytulań, dużo zapewnień. Wielokrotnie próbował rozmawiać ale ja ciągle miałam poczucie że tyle się tego nazbierało że próbowałam wyjaśniać ciągle i wyjaśniać. Jak widać przerosło to i mnie tak aż w końcu musieliśmy się rozstać. 

Teraz muszę nauczyć się żyć sama, wyjść z tego nałogu w jaki weszłam, przejść swoje, unormować się, dopiero może ewentualnie myśleć o związku.

Na szczęście jutro wyjeżdżam na nową lokację. W tej chwili mieszkam w starym budynku szpitala co też, w jakimś stopniu, działa depresyjnie.

Prawdopodobnie od poniedziałku zacznę nową pracę co pozwoli mi się skupić na czymś innym. Co prawda nawet gdy pracowałam w poprzedniej firmie to potrafiłam dużo, intensywnie myśleć to jednak zawsze było zajęcie. I kontakt z ludźmi też.

Javiolla, dziękuję za radę, mam zamiar tak zrobić. I to nawet dziś.

Odnośnik do komentarza

Loraine, napisałam do niego w sprawie co niektórych rzeczy które tam się jeszcze zostały. Dopiero po czasie zorientowałam się że wybierając numer do niego zmyliłam jedną cyfrę i wiadomość poszła do kogoś obcego. Po czasie napisałam na właściwy numer ale ostatecznie zrezygnowałam z odbioru tych rzeczy. Mam inną możliwość mieć je i tak w końcu mam zamiar zrobić.

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Loraine, u mnie było tak samo, z biegiem czasu różnice coraz bardziej i bardziej się ujawniały. Jeszcze mój ex próbował na wiele sposobów to sklejać. Jednak teraz widzę że już wtedy zaczęłam wpadać w coraz większą i większą depresję.

On się starał, serio. Ale ile jest w stanie pomóc osoba która sama ma swoje problemy, swoje życie na głowie. Wielokrotnie mi to powtarzał. Wielokrotnie też mówił że choć sam nie jest do końca normalny to ja z kolei emanuję takim stanem że po prostu nie da rady. W końcu tak go to przerosło i przerwał to.

Było dużo przytulań, dużo zapewnień. Wielokrotnie próbował rozmawiać ale ja ciągle miałam poczucie że tyle się tego nazbierało że próbowałam wyjaśniać ciągle i wyjaśniać. Jak widać przerosło to i mnie tak aż w końcu musieliśmy się rozstać. 

Teraz muszę nauczyć się żyć sama, wyjść z tego nałogu w jaki weszłam, przejść swoje, unormować się, dopiero może ewentualnie myśleć o związku.

Na szczęście jutro wyjeżdżam na nową lokację. W tej chwili mieszkam w starym budynku szpitala co też, w jakimś stopniu, działa depresyjnie.

Prawdopodobnie od poniedziałku zacznę nową pracę co pozwoli mi się skupić na czymś innym. Co prawda nawet gdy pracowałam w poprzedniej firmie to potrafiłam dużo, intensywnie myśleć to jednak zawsze było zajęcie. I kontakt z ludźmi też.

Ja miałam tak w związku że sie rozstawaliśmy i wracaliśmy przez 2 lata. Byliśmy zupełnie inni. Czasami ludzie o zupełnie innych charakterach są ze sobą szczęśliwi ale najwidoczniej ja tak nie mam. Twój tez był zamknięty w sobie. Myślę że takie sklejanie nic nie pomaga tym bardziej na siłę. W pewnym momencie obydwoje ludzi jest zmęczonych i wtedy widać wszelkie różnice nie do pogodzenia. Ty masz jakieś nieprzepracowane sprawy i problem z poczuciem wartości a niestety wiem że żaden facet za nas tego nie przepracuje. Myślę że każdy kiedyś sie z kimś rozstał. To dzięki temu mamy większe doświadczenie i możemy sami siebie lepiej poznać, to kogo i czego potrzebujemy w życiu. Jeżeli się z kimś rozstajemy to znaczy że do siebie nie pasowaliśmy. A bycie na siłę nie spowoduje u nas lepszego samopoczucia tylko z czasem jeszcze więcej problemów i czesto właśnie niezrozumienia oraz kłótni albo p prostu bycia ze sobą ale jednocześnie życia obok siebie.
To mieszkanie w budynku szpitalnym na pewno jest przygnębiające ale chyba dzisiaj już się przeprowadzasz. I oby wszystko ułożyło sie w pracy, jeżeli zaczniesz od poniedziałku to faktycznie zajmiesz się nią zamiast rozmyślania o przeszłości. Właśnie najważniejsze że wyjdziesz do ludzi i nie będziesz sama.

19 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Loraine, napisałam do niego w sprawie co niektórych rzeczy które tam się jeszcze zostały. Dopiero po czasie zorientowałam się że wybierając numer do niego zmyliłam jedną cyfrę i wiadomość poszła do kogoś obcego. Po czasie napisałam na właściwy numer ale ostatecznie zrezygnowałam z odbioru tych rzeczy. Mam inną możliwość mieć je i tak w końcu mam zamiar zrobić.

U mnie tez było odwożenie i oddawanie rzeczy. Ale dzisiaj bym juz nic nie chciała odbierać. Jak masz inną możliwość do odebrania rzeczy, a nie przez byłego to skorzystaj. nie pisz do niego bo się jeszcze bardziej rozkleisz i będziesz czekała na odowiedź zdenerwowana. Zajmij się tylko sobą i tym co chcesz miec w przyszłości. daj znać jak tam nowe lokum ? Pzdr

Odnośnik do komentarza
W dniu 9.12.2020 o 16:06, Javiolla napisał:

. Wychodzenie z uzależnienia emocjonalnego jest tak samo trudne jak z innego.  

?

Co wiecej uzaleznienie emocjonapne to nie milosc.Milosc dojrzala, zaczyna sie gdy przestajemy potrzebowac byc w zaleznosci wobec kogos lub czegos.

(Problem uzaleznienia jest wiec problemem braku milosci)

--

TakaJakas,  wierze ze Ci sie ulozy, niestety poczatek dobrego nieraz tak sie zaczyna:  ze wszystko "runie i to z dymem" ?. Nie znamy sie od dzis wiec (dlatego)  pozwole sobie powiedziec: usmiechnij sie do tego.

Bedzie trudno bo chodzisz po zgliszczach, ale  zgliszcza to dobry fundament na nowe. Niebiosa uczynily Ci "cancelled/delete"...Ciesze sie ze jest terapia. Zaufaj sobie, - potraktuj to co sie dzieje rowniez jako dobre okolicznosci by sie tego uczyc - bezkompromisowo i bez zaleznosci.

 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Agu napisał:

Co wiecej uzaleznienie emocjonapne to nie milosc.Milosc dojrzala, zaczyna sie gdy przestajemy potrzebowac byc w zaleznosci wobec kogos lub czegos.

(Problem uzaleznienia jest wiec problemem braku milosci)

Dokładnie tak jest. Trafnie to ujęłaś. Jednak dopisałabym, że także brakiem miłości do siebie.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...