Skocz do zawartości
Forum

Czy coś ze mną jest nie tak?


Gość Larra

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, powiedźcie mi proszę czy coś ze mną jest nie tak? Chodzi o to że proszę partnera o pomoc w opiece nad dzieckiem, a on uważa, że skoro chodzi do pracy to nie musi mi pomagać. Gdy przychodzi, to jest zmęczony i twierdzi że ja siedząc w domu nic nie robię, dodam tylko że sam jest sobie szefem i pracuje tyle ile chce i robi sobie przerwy kiedy chce. Jego wymówką ciągle jest że dziecko u niego się nie uspokoi, a nawet nigdy nie próbował go uspokoić. Ja w domu  staram się robić wszystko, ale czasami po kilku z rzędu nieprzespanych nocach nie daję już rady, nie potrafię być szczęśliwa, a on wtedy ma do mnie pretensje że minę mam nie taką jak on by chciał. Gdy próbuję z nim rozmawiać o tym czego oczekuję, on twierdzi że ja sobie coś ubzdurałam i że faceci którzy pracują, nie pomagają przy dzieciach. W dodatku takie zdanie ma jego matka i on czując że ma wsparcie, w ogóle nie bierze pod uwagę moich argumentów. Są sytuacje gdy ja naprawdę już nie wyrabiam, a on potrafi jeszcze naskoczyć na mnie bo obiad nie taki jakby on chciał. Nie czuję żadnego wsparcia z jego strony, ciągle są tylko pretensje, czasami doprowadza mnie do stanu, gdzie czuję się ostatnim zerem, a on ma z tego satysfakcję. Nie nam już siły na dyskusję bo nie wiem jak do niego można dotrzeć, jakich argumentów użyć? Co powinnam zrobić? Czy ja oczekuję za wiele? Czy rzeczywiście nam jakieś dziwne wyobrażenia na temat wspólnego rodzicielstwa? Czy jestem jakaś nienormalna że potrzebuje jego pomocy?

Odnośnik do komentarza

Moze jesli on nie chce Ci oferowac pomocy, to Ty przestan jemu serwowac pomoc? Musisz gotowac obiad? Tylko to co dziecku i sama cos przegryziesz. Moze zapomnij o praniu jego ubran. Sprzataj tylko Wam, bo ani dziecko ani Ty nie musisz zyc w balaganie. Jak mamusia jest nieodzowna to zapytaj czemu z opiekunczych i wyrozumialych skrzydelek mamusi udał sie pod Twoje? Wytłumacz mu, ze w bajki z mlodosci mamusi to Ty wierzyc nie musisz. Mineło 25 lat to kto po tym czasie zweryfikuje, czy jego mamusia będąc mlodą i przemęczoną matką umiala wogole gotowac, czy chciala gotowac?  Czy ze wszystkim nadązała, czy nie korzystala z gotowcow przyszykowanych przez swoją mamę, czy spokojnie dogadywala sie ze swoim męzem odnosnie zakupów, prania czy sprzątania.Ty za 25 lat tez będziesz swojemu zięciowi lub synowej opowiadala jaka to Ty byłas bohaterska i czego to w domu nie ogarniałas samodzielniie, bez niczyjej pomocy. 

Jesli nie karmisz piersią, to zaządaj  od męza jeden lub dwa w miesiącu długie sobotnie popołudnia i wieczory na wyjscie z kolezankami Pierwszy raz podszykuj i jemu i dziecu wszystko a za drugim razem powiedz, ze on przeciez, to co nie kosztuje pracy swietnie sam ogarnie.

 

Wszystko jest do wypracowania. Nie warto za duzo sie kłocic, tylko pewnymi posunieciami  "wychowywac " sobie partnera. On przeciez tak postępuje. Wraca z praca i w nic nie chce sie angazowac. Czyli on najpierw czyni a dopiero potem jak Ty go nagabujesz tlumaczy swoje zdanie i szuka, znajdując oczywiscie - poparcie u swojej mamusi.On wcale z Tobą nie chce sie kłocic, on tylko nic nie chce robic i wprowadza to w życie. To Ty tez nie dyskutuj tylko sobie strajkuj na tych polach na jakich to nie zaszkodzi dziecku.

Odnośnik do komentarza

To nie jest takie proste, gdyż mieszkamy u jego rodziców i jego matka non stop przesiaduje u nas- przecież jej nie wygonie bo jest u siebie. A gdy już tak przesiaduje to wszystko komentuje oczywiście, że robię najgorzej, no bo np Janeczek nie lubi tak przyrządzonego mięsa, poparuj mu skarpetki bo już wyschły lub obierz mu jabłko to sobie zje (oczywiście mowa tu o moim mężu). I mnie to irytuje bo to dorosły chłop który niektóre rzeczy sam powinien sobie zrobić, a nie Ja mu muszę bo  wystarczy że mam non stop płaczące dziecko na rękach i sama ledwo się ograniam, posiłki czy mieszkanie. Nigdy wcześniej przed ślubem takiego czegoś nie było i dlatego nie zauważyłam jakim on jest maminsynkiem. Każda próba rozmowy, tłumaczenia i tak kończy się na kłótni bo on uważa że prócz pracy to nic nie musi robi. Mam wrażenie że traktuje mnie jak sprzątaczkę i służącą, nawet szacunku mi nie potrafi okazać. Kiedy ja mu nie ugotuję to zrobi to jego matka i jeszcze przy tym nawymyśla na mnie najgorsze, albo gdy mu nie popiorę to też ona to zrobi z przyjemnością i również szepnie złe słówko na mnie do męża, a on to będzie chłonął jak gąbka i potem muszę wysłuchiwać że ja przecież nic nie robię w domu, że mi się nic nie chce ? 

 

Odnośnik do komentarza

Nic za bardzo nie zrobisz, są faceci co pomagają, gotują, sprzatają. Twój mąż ma zakodowane z domu ze to domena tylko żony. Jedynie dyplomatycznie czasem możesz coś na nim "wymusić". 

On uważa, że skoro mama u was przesiaduje to na nią część opieki możesz scedować i tak powinnaś robić. Nie słuchaj też poleceń teściowej, ignoruj. 

Albo będziesz umiała ułożyć sobie życie z nim, albo bez niego. Nie ma co drzeć kotów, bo to nic nie da, tylko przynosi rozdźwięk. Ostatecznie zatrudnij pomoc do dziecka na godziny czy do sprzątania, jak mimo to nie dajesz rady. 

Rozumiem, że w dni pracy mąż może być zmęczony, ale w weekendy też nic nie robi? Więc czym się zajmuje? 

Druga sprawa, nie wiem dlaczego dziecko stale płaczę, małe dziecko nie oznacza nieprzespanych nocy, jeśli ma kolki, to może czas nie karmić już piersią, to zależy też ile m-cy ma dziecko, pół roku warto się przemęczyć. 

Odnośnik do komentarza

Nasze dziecko ma rok i jest typem 'high need baby" dlatego też ciężko mi czasem go uspokoić. Staram się jak mogę by zabawił się choć przez chwilę, ale czasem już mam wszystkiego dość bo nie mam ani chwili oddechu od niego. 

Mąż w weekend siedzi i nic nie robi. Znaczy robi np ogląda telewizję lub siedzi ciągle w telefonie, to jego jedyna praca. Gdy poproszę by tylko zetknął na małego gdy ja w tym czasie coś robię to nawet tego nie umie bo dziecko się przewróci lub uderzy o coś.

O pomocy też nawet nie ma mowy bo raz że wtedy już w ogóle uzna, że nic nie robię, a dwa że nawet nie mam na to środków bo mąż mi nie daje praktycznie żadnych pieniędzy.

Chyba jestem w sytuacji bez wyjścia ?

Odnośnik do komentarza

Nie pocieszę, bo jesteś w przysłowiowej czarnej d***e. Porażką jest mieszkanie z teściami (to jest dom, czy mieszkanie?), kolejna porażka, to wtrącająca się teściowa, a na dobicie wygodny, bezczelny mąż o archaicznych poglądach. 

Zacznijmy od tego, że on nie ma Ci "pomagać", tylko wypełniać swoje obowiązki, żadnej łaski nie robi. Owszem, on pracuje zawodowo, Ty tymczasem jesteś w domu z dzieckiem. Zajęcia domowe, typu; zakupy, sprzątanie, pranie, prasowanie, opieka nad dzieckiem (w czasie, gdy on jest w pracy), to aktualnie Twoja praca. Jednakże mąż nie jest całkowicie zwolniony z obowiązków domowych, powinien mieć do wykonania jakis ich zakres, a tym bardziej z opieki nad dzieckiem. Tyle, że trafiłaś na typa, któremu nie przemówisz do rozsądku, bo zarówno on, jak i jego mamusia, to beton.

Niewiele możesz zrobić. Co najwyżej przestać używać słowa "pomagać", tylko mówic mu, "to Twój obowiązek", teściową uprzejmie spacyfikować, żądając nie wtrącania się w Wasze sprawy. Nie masz obowiązku wykonywać rozkazów teściowej typu; złóż mu skarpetki, czy obierz jabłko  - ignoruj.

Nie wiem jakie macie szanse na wyprowadzkę, ale kiepsko widze /Twoją pzyszłość. Zawsze możesz wyprowadzić się i wrócić tam skąd przyszłaś.

 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Larra napisał:

Nasze dziecko ma rok i jest typem 'high need baby"

Uważam, że tu też ma wpływ tzw. rozpieszczanie, roczne dziecko powinno przespać całą noc. Piszesz, że w nocy płacze, że całą noc nie śpisz, dlaczego? W dzień płacze, więc kiedy śpi. Daj mu popłakać, niech uczy się samemu uspokajać. 

Odnośnik do komentarza
 

Niestety wyprowadzka też nie wchodzi w grę bo mój mąż nie chce się stąd wyprowadzać. Ja sama z dzieckiem już nie raz myślałam o tym żeby się stąd wyprowadzić ale niestety nie mam za bardzo dokąd. Tam skąd pochodzę nie ma dla mnie miejsca, tym bardziej z dzieckiem gdyż mieszkałam w maleńkim domku, a mam dużo rodzeństwa, z  którego część tam nadal mieszka z rodzicami. Myślałam też o wynajęciu czegoś ale na chwilę obecną nie mam na to środków bo nie pracuję. Po porodzie skończyła mi się umowa i jestem w tym momencie bezrobotna. Gdybym musiała jeszcze płacić za wynajem, nie miałbym środków na życie, a mąż z pewnością by mi nie pomógł. Dziecko do żłobka też posłać nie mogę bo tu w okolicy są tylko prywatne, a ja nawet gdybym poszła do pracy to wynajem plus żłobek doprowadziłby mnie do ruiny finansowej.  

I tak rzeczywiście jestem w czarnej d**ie?

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość HansHans11

Mieszkacie u jego rodziców??? To co to za facet?  Ja nawet bym nie brał takiej opcji pod uwagę aby z kobietą mieszkać u rodziców czy to jej czy moich. Ja osobiście nie mam aktualnie kobiety i wynajmuje mieszkanie. Fakt faktem, że idzie na samo mieszkanie spora część zarobków i to tylko z mojej kieszeni, ale nie wyobrażam sobie siedzieć wiecznie komuś na karku. Oczywiście pisze o nim bo Ty przede wszystkim zajmujesz się dzieckiem i też nie możesz ogarniać wszystkiego.

Bez obrazy, że tak napisze o Twoim facecie. Ale w moich oczach to Ty masz póki co chłopca a nie mężczyznę. 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Larra napisał:

Dziecko do żłobka też posłać nie mogę bo tu w okolicy są tylko prywatne, a ja nawet gdybym poszła do pracy to wynajem plus żłobek doprowadziłby mnie do ruiny finansowej.  

Nie mówiąc o wynajmie, nie mogła byś iść pracy, bo jak pracować po nieprzespanej nocy, Twoje dziecko by się zapłakało w żłobku, więc wszystko odpada, można powiedzieć z nakladajacych się kilku względów. 

Dlatego zmień nastawienie, pretensje rodzą pretensje, Ty stałe zmęczona, pożycie też pewne leży, mąż niezadowolony, wyżywa się na Tobie i koło się zamyka.  Póki co wykorzystuj teściową do pomocy. 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość HansHans11 napisał:

Bez obrazy, że tak napisze o Twoim facecie. Ale w moich oczach to Ty masz póki co chłopca a nie mężczyznę. 

 

Trudno się z Panem nie zgodzić bo ma Pan rację w stu procentach.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 2.12.2020 o 22:58, Gość Larra napisał:

on twierdzi że ja sobie coś ubzdurałam i że faceci którzy pracują, nie pomagają przy dzieciach.

A przepraszam, co maja robic, gdy ich zony tez pracuja zawodowo? Oczywiscie ze tez musza sie zajac wtedy dziecmi. Bzdury gada ten Twoj maz, i tyle. A gdy zona nie pracuje zawodowo, tylko jest z dzieckiem w domu, to oczywiscie maz tez powinien przy dzieciach cos robic. W czasie, gdy on siedzi te 8 godzin w pracy, zona dokladnie przez ten sam czas zajmuje sie dziecmi, ziec wiec zeby byc kwita, powinni oni pozostaly czas w ciagu dnia podzielic miedzy soba na pol, jesli chodzi o obowiazki. A Twoj maz co? Obija sie i tyle, maminsynek jeden. Szkoda, ze nie bylo tego wszystkiego widac przed slubem, bo pewnie wtedy za niego bys nie wyszla. 

Takze nie daj sobie wmowic, ze cos z Toba nie tak, powinno byc tak, jak wyzej opisalam, i tego od meza wymagaj. A jak sie bedzie upieral, to strajkuj w tych wszystkich dziedzinach zycia w ktorych masz ochote, tak jak Kasiula to opisala. Tylko nie mow, ze to nie takie proste, bo tesciowa cos powie. W ogole sie nie interesuj tym jej calym glupim gadaniem.

W dniu 3.12.2020 o 09:36, Gość Larra napisał:

A gdy już tak przesiaduje to wszystko komentuje oczywiście, że robię najgorzej, no bo np Janeczek nie lubi tak przyrządzonego mięsa, poparuj mu skarpetki bo już wyschły lub obierz mu jabłko to sobie zje (oczywiście mowa tu o moim mężu).

Co?? Bezczelna baba. Rzeczywiscie, bedzie Cie instruowac w obsludze mezusia-jej kochanego synusia. Przeciez to jest masakra, przeczytaj jeszcze raz sama, co napisalas. Chyba sie do jej instrukcji nie stosujesz?! Rece Twojemu mezowi obcieli, czy co? Niech sobie sam, stary chłop, obiera jablka i paruje skarpetki! Szok.  To on powinien sie wziac do roboty i z dzieckiem Ci pomoc, a nie ze nie dosc ze tego nie robi to jeszcze sie Toba wysluguje, traktując Cię jak 5 latek swoją mamę. Chociaż 5 latki już potrafią dobierać skarpetki parami.

I co z tego, ze jak Ty nie zrobisz, to tesciowa zrobi? Co to sa, jakies wyscigi z tesciowa o to, ktora lepiej obsluzy Twojego meza? Nie daj sie tak ponizac, nie wciagaj sie w cos takiego. Przeciwnie, jak tesciowa chce cos synkowi uprac czy ugotowac, to wykorzystaj to, ze Ty juz nie musisz. Niech ona sobie dookola niego skacze, a Ty skup sie na sobie i dziecku. I nie zapomnij o strajkowaniu w tych wszystkich pracach, ktore dotyczyly by potrzeb meza.

Zgadzam sie tez, ze nie powinnas rozpieszczac swojego dziecka, jak to do tej pory robilas, starajac sie go uspokajac cala noc. W ten sposob ono uczy sie, ze jestes na jego zawolanie i gdy tylko zaplaczesz to do niego przylecisz. A roczne dziecko faktycznie powinno juz przesypiac cala noc. Daj mu samemu sie uspokoic, niewazne ile bedzie trwal jego placz, rob tak jak najczesciej, a zobaczysz, ze z czasem zacznie sie do tego przyzwyczajac, mimo, ze na poczatku bedzie to wymagalo duzo cierpliwosci.

Odnośnik do komentarza
22 godziny temu, franca napisał:

Zgadzam sie tez, ze nie powinnas rozpieszczac swojego dziecka, jak to do tej pory robilas, starajac sie go uspokajac cala noc. W ten sposob ono uczy sie, ze jestes na jego zawolanie i gdy tylko zaplaczesz to do niego przylecisz. A roczne dziecko faktycznie powinno juz przesypiac cala noc. Daj mu samemu sie uspokoic, niewazne ile bedzie trwal jego placz, rob tak jak najczesciej, a zobaczysz, ze z czasem zacznie sie do tego przyzwyczajac, mimo, ze na poczatku bedzie to wymagalo duzo cierpliwosci.

Kiedy dziecko płacze choć odrobinę dłużej już teściowa leci i do mnie z pretensjami wyskakuję że co ja robię że dziecka nie potrafię uspokoić. Pyta się co ja robię czy go bije czy co? To jest dołujące bo ona chyba naprawdę myśli że byłabym w stanie mu coś zrobi. Ma mnie za kompletną niedorajdę chyba i jeszcze próbuje mi wmówić że ja nic przy dziecku nie umiem zrobić ? zabiera mi go z rąk i pokazuje że ona umie lepiej się nim zająć niż ja? a ja nawet nic nie mogę zrobić.

Odnośnik do komentarza

Brakuje Ci pazura, nikt nie liczy się z Twoim zdaniem, teściowa wchodzi Ci na głowę. Ale masz taki, a nie inny charakter i za wiele nie dasz rady zmienić. 

33 minuty temu, Gość Kartach napisał:

zabiera mi go z rąk i pokazuje że ona umie lepiej się nim zająć niż ja? a ja nawet nic nie mogę zrobić.

Po prostu nie pozwolić sobie zabrać dziecka. Jak nie zaczniesz stawiać na swoim, psychika Ci siądzie. 

Rozumiem, że mieszkasz nie u siebie, boisz się teściowej narazić, ale musisz, najwyżej się obrazi, co jej minie, ale będzie widziała, że jest granica. 

Jeśli nie to uciekaj od niej jak tylko będziesz mogła. 

My tu tylko możemy Ci współczuć. 

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Gość Kartach napisał:

Pyta się co ja robię czy go bije czy co? To jest dołujące bo ona chyba naprawdę myśli że byłabym w stanie mu coś zrobi.

To w takim razie jakies zupelne glupoty chodza jej po glowie, jesli naprawde tak mysli, nie przejmuj sie nimi, i tyle. Oczywiscie latwo nam tu mowic, a Ty jestes zanurzona w tym toksycznym srodowisku i ciezko Ci sie zdystansowac, od tego wszystkiego, od tego co mowi i robi tesciowa, od tego co mowi i robi, a raczej nie robi maz. Ale mimo wszystko staraj sie nie brac tego co mowi tesciowa do serca. Stawiaj na swoim. Jesli widzisz, ze to nie jest dobre brac dziecko na rece za kazdym razem, gdy zaplacze, wtedy nie rob tego nawet pod presja tesciowej. Staraj sie nie dopuszczac wtedy, by ona nie wziela go na rece. Tlumacz jej, ze to nie jest dla dziecka dobre, ze w ten sposob przyzwyczaja sie go, ze wszystko moze wymusic placzem, ze to wlasnie przez ciagle branie go na rece jest takie placzliwe az do teraz, ze nawet nocy przez to nie przesypia, mimo, ze ma juz rok.

Odnośnik do komentarza
W dniu 2.12.2020 o 22:58, Gość Larra napisał:

on twierdzi że ja sobie coś ubzdurałam i że faceci którzy pracują, nie pomagają przy dzieciach.

A czy tego typu kwestie nie były omawiane przed tak poważnym krokiem jak dziecko i ślub? Nie znałaś jego poglądów na temat podziału obowiazków w rodzinie? Mężczyźni pomagają, a on woli myśleć, że nie pomagają bo tak wygodniej. Lub obraca się w towarzystwie innych wygodnickich. A jest tez czasem tak, że facet ukrywa, że pomaga żonie z obawy przed wyśmianiem przez kolegów, bo nazwaliby go pantoflarzem. Inni myślą więc, że nie pomaga ?

W dniu 2.12.2020 o 22:58, Gość Larra napisał:

Nie nam już siły na dyskusję bo nie wiem jak do niego można dotrzeć, jakich argumentów użyć? Co powinnam zrobić? Czy ja oczekuję za wiele? Czy rzeczywiście nam jakieś dziwne wyobrażenia na temat wspólnego rodzicielstwa? Czy jestem jakaś nienormalna że potrzebuje jego pomocy?

Czy mąż pracuje 7 dni w tygodniu? Pewnie nie, a więc ma choćby 1 dzień w tygodniu gdy nie pracuje i tego dnia może się zająć dzieckiem. To, że maluch płacze w jego objęciach oznacza tylko tyle, że własny ojciec jest dla niego obcym człowiekiem. Czyli potrzymanie dziecka w objęciach każdego dnia po kilkanaście minut nie jest chyba tak wyczerpującą pracą żeby miał nie podołać ? A tym samym buduje więź z dzieckiem, które z każdym dniem będzie się bardziej do niego przekonywać, aż z czasem będzie się na jego widok uśmiechać. Ale on ma na to zapracować.

W dniu 3.12.2020 o 09:36, Gość Larra napisał:

Mam wrażenie że traktuje mnie jak sprzątaczkę i służącą, nawet szacunku mi nie potrafi okazać.

Bo tak jest. Mama usługiwała, prała, sprzątała i rozpieszczała, a więc tego samego oczekuje od żony.

W dniu 4.12.2020 o 16:12, Gość Kartach napisał:

Ma mnie za kompletną niedorajdę chyba i

A czy taki sam stosunek miała przed ślubem? Jeśli tak to pozwoliłaś sobie wejść na głowę w momencie gdy zgodziłaś się na zamieszkanie z nią. Mąż jest przedsiębiorca, szefem firmy, a nie jakimś podrzędnym robotnikiem zarabiającym marne grosze. Ma więc kasę by się wyprowadzić i żyć z Wami samodzielnie, tylko pewnie jest leniwy, wygodny i rozpieszczony przez mamusie. Podejrzewam, że wychodzi z założenia, że jak żona nie dogodzi to mamusia to zrobi, a żonę czasem przeleci i jakoś to będzie. Przykro mi, ale zgadzam się, że jesteś w czarnej d**ie. Musisz się albo pogodzić, zająć się wychowywaniem bez urazy do nikogo, z olewczym stosunkiem do pozostałych domowników albo robić wszystko, by się samej wyprowadzić i usamodzielnić. A małżonek skoro i tak nie chce wychowywać dziecka (bo na tow skazuje) to niech chociaż płaci alimenty... to najwygodniejsze ?

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...