Skocz do zawartości
Forum

3 piwa dziennie, czy mi zaszkodzą?


Gość ja50

Rekomendowane odpowiedzi

10 godzin temu, Gość ka-wa napisał:

Ale już papierosy czy narkotyki nie poddają się ograniczeniom, jeśli już to chwilowo, tu już trzeba przerwać na dobre, jeśli chce uwolnić się od uzależnienia.

Jak najbardziej się poddają. Nie lubię papierosów, ale po wódce czasem palę. Narkotyki niektóre nawet nie poddają się nałogom np LSD. Nie znam nikogo kto tego nadużywa. Albo kokaina, którą ludzie jedzą na imprezach raz na pół roku bo jest za droga i działa zbyt krótko żeby się uzależnić i dlatego uzależniają się od niej głównie bogaci i bandyci. Najłatwiej uzależniają lekkie używki bo ludziom wydaje się, że można tak codziennie i dlatego najwięcej ludzi uzależnia się od cukru, jedzenia, marihuany, kilku piw dziennie. Twarde substancje dla większości służą do okazyjnego resetu, ale są zbyt hardkorowe żeby sięgać po nie za często i dlatego w nałogi wpadają głównie osoby ze specyficznymi zaburzeniami osobowości, głównie borderów. Polecam Ci kanał "wiem co ćpiem" na youtube, który prowadzi Mestosław. Rozwiewa większość mitów wokół narkotyków, mówi o rzeczywistej szkodliwości substancji, o przeciwwskazaniach medycznych i podaje wiele ciekawostek.

10 godzin temu, Gość ka-wa napisał:

Ale już papierosy czy narkotyki nie poddają się ograniczeniom, jeśli już to chwilowo, tu już trzeba przerwać na dobre, jeśli chce uwolnić się od uzależnienia.

To chyba też mit. Są tacy ludzie, głównie alkoholicy, ale ludzie uzależnieni od papierosów, marihuany, stymulantów, benzodiazepin i opioidów zwykle zdają sobie sprawę z uzależnienia. Wtedy charakterystyczny jest ambiwalentny stosunek do nałogu bo zmienia się wraz z upływem czasu i wraca jak bumerang.

10 godzin temu, Gość ka-wa napisał:

Coś w tym jest. Mamy słabość do używek, słodyczy, objadania się, czyli najbardziej lubimy to co nie jest zdrowe, dlatego musimy wprowadzać sobie ograniczenia, z drugiej strony zdrowe nawyki. 

 

Ja jestem w takim wirze. Mam okresy totalnego dbania o zdrowie i odreagowywania na różne sposoby. Nie wyobrażam sobie codziennego robienia czegoś niezdrowego, ale tak samo nie wyobrażam sobie żeby zdrowy tryb trwał ciągle.

Odnośnik do komentarza
14 godzin temu, Gość mózg napisał:

Kłótnie w przypadku takiej ilości są z winy rodziny i zmniejszają więź z nimi

Nie wiemy czy są kłótnie (podałam taką ewentualność) a jeśli są to tez nie wiemy czy to wina rodziny. Ne wiemy przecież jak się zachowuje autorka, bo jeśli zaniedbuje życie rodzinne/codzienne dla wypicia piwa, bo nie ma dla niej nic ważniejszego niż usiąść i najpierw wypić piwo.... to nie jest wina rodziny. Tak więc to do mnie nie przemawia, bo nie znam prawdy. To tylko nasze domysły.

14 godzin temu, Gość mózg napisał:

Ale to nie jest tak, że jeden plus za jeden minus. I brak tego plusa może prowadzić do większej ilości minusów,

A jak jest w Ciebie? Gdy ja wypiszę sobie + i -  to widzę czego wyszło więcej. Gdy różnica jest mała to mogę się wahać, jednak gdy jest znaczna, to nie zastanawiam się tylko to zmieniam.

14 godzin temu, Gość mózg napisał:

Często nie myśli się też o tym, że te skutki wydają się lepsze niż bieżący stres trwający praktycznie zawsze, a to może doprowadzić do jeszcze gorszych skutków.

Tego nie rozumiem... co ma stres do przyjemności i złych jej konsekwencji. Musisz mi to wytłumaczyć w inny sposób...

14 godzin temu, Gość mózg napisał:

Ważne żeby nie robić czegoś z poczuciem wyrzutów sumienia i dużego strachu przed konsekwencjami bo to podwójna strata.

Ale tu nie chodzi o wyrzuty sumienia, tylko o świadomość! Przykład: lubiłam słodycze, nie jadłam ich dużo, ale miałam momenty, ze mogłam zjeśc tabliczkę czekolady na jednym posiedzeniu. W pewnym momencie, ze względów zdrowotnych musiałam podjąć decyzję: czy jeść dalej i ryzykować pogorszenie stanu zdrowia czy zrezygnować ze smaku słodyczy? Nie czułam się przyciśnięta do muru, nie miałam wyrzutów sumienia... po prostu stanęłam przed wyborem takim samym jak dziesiątki innych życiowych decyzji. Musiałam zdecydować: zdrowie czy przyjemność i nie miałam smutku ani wyrzutów w momencie rezygnacji z cukru, bo byłam świadoma konsekwencji, świadoma siebie i przeważyła miłość do siebie (czyli zadbanie o stan zdrowia) niż przyjemność. Z początku było ciężko, nie będę tego ukrywać, ale potem znalazłam inne zamiłowania i dziś nie czuję pociągu do cukru. Natomiast znaleźć inne przyjemności nie jest trudno, jeśli się ma wystarczające poczucie wartości i zna się siebie ?  I tutaj może być największa trudność ?  Taki jest mój punkt widzenia.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Javiolla napisał:

Przykład: lubiłam słodycze, nie jadłam ich dużo, ale miałam momenty, ze mogłam zjeśc tabliczkę czekolady na jednym posiedzeniu

To tak jest jak nie mamy umiaru?

Godzinę temu, Javiolla napisał:

W pewnym momencie, ze względów zdrowotnych musiałam podjąć decyzję: czy jeść dalej i ryzykować pogorszenie stanu zdrowia czy zrezygnować ze smaku słodyczy? Nie czułam się przyciśnięta do muru, nie miałam wyrzutów sumienia

Ten przykład nie przekłada się na:

Godzinę temu, Javiolla napisał:

Ważne żeby nie robić czegoś z poczuciem wyrzutów sumienia i dużego strachu przed konsekwencjami bo to podwójna strata.

 

Godzinę temu, Gość mózg napisał:

Jak najbardziej się poddają. Nie lubię papierosów, ale po wódce czasem palę... 

Ja miałam na myśli uzależnionych. 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Javiolla napisał:

Nie wiemy czy są kłótnie (podałam taką ewentualność) a jeśli są to tez nie wiemy czy to wina rodziny. Ne wiemy przecież jak się zachowuje autorka, bo jeśli zaniedbuje życie rodzinne/codzienne dla wypicia piwa, bo nie ma dla niej nic ważniejszego niż usiąść i najpierw wypić piwo.... to nie jest wina rodziny. Tak więc to do mnie nie przemawia, bo nie znam prawdy. To tylko nasze domysły.

Może nie kłótnie, ale są jakieś wyrzuty, a rodzina ma pretensje. Ja wyznaję filozofię tolerancji dla cudzych wyborów póki ktoś nie robi z siebie szmaty. Codzienne nadużywanie substancji (czyli nie trzy piwka, ale codziennie flaszka) zmienia psychikę ale i tak bywa różnie. Wątpię żeby ktoś zaniedbywał rodzinę dla 3 piw. Ludzie mają swoje przypadłości i fajnie je szanować. Wolność innych osób jest dla mnie najistotniejszą wartością w relacji ze mną. Mam swoje zdanie, mówię o nim lub nie, ale nie robię pretensji, wyrzutów ani poczucia winy. Chętnie spełniam prośby, ale nie toleruję rozkazywania ani szantażu.

2 godziny temu, Javiolla napisał:

A jak jest w Ciebie? Gdy ja wypiszę sobie + i -  to widzę czego wyszło więcej. Gdy różnica jest mała to mogę się wahać, jednak gdy jest znaczna, to nie zastanawiam się tylko to zmieniam.

 

Kiedyś zrobiłem sobie tabelkę z argumentami za tym czy wolę żyć czy się zabić. Po stronie samobójstwa znalazłem ok 15 argumentów, a za życiem przemawiało 5. Zdecydowałem, że wolę żyć. Podejmując decyzje kieruję się rozsądkiem i emocjami w proporcji 50:50. Sam rozsądek lub same emocje zaprowadziłyby mnie na manowce. Nie naprawiam wszystkich wad bo niektóre są jednocześnie zaletami i muszę wybrać w którym kierunku wolę się rozwijać i przez to czasem trzeba coś zaniedbać lub odreagować. Może to nieprawidłowe ale wszystkiego nie naprawię, a za niektóre rzeczy brałem się niepotrzebnie bo i tak bym ich nie zmienił. Zmieniam to co najbardziej przeszkadza moim emocjom, a najbardziej nie znoszę rutyny. Wszystko muszę robić po swojemu i wtedy jest dobrze, a nie kiedy ktoś mówi mi jaki mam być i co robić i akurat muszę bo to praca.

2 godziny temu, Javiolla napisał:

Nie wiemy czy są kłótnie (podałam taką ewentualność) a jeśli są to tez nie wiemy czy to wina rodziny. Ne wiemy przecież jak się zachowuje autorka, bo jeśli zaniedbuje życie rodzinne/codzienne dla wypicia piwa, bo nie ma dla niej nic ważniejszego niż usiąść i najpierw wypić piwo.... to nie jest wina rodziny. Tak więc to do mnie nie przemawia, bo nie znam prawdy. To tylko nasze domysły.

Rezygnacja z niezdrowej przyjemności = stres bez możliwości ukojenia i poczucie bezsensu = choroby i przegrane życie. Dając sobie luz i godząc się na jakieś przyszłe konsekwencje niezdrowych zachowań zyskuję przyjemność i redukuję stres, wyzwalam w sobie poczucie sensu, którego nigdy bym nie osiągnął robiąc tylko to co powinienem bo rozum podpowiada, że tak jest lepiej.

2 godziny temu, Javiolla napisał:

W pewnym momencie, ze względów zdrowotnych musiałam podjąć decyzję: czy jeść dalej i ryzykować pogorszenie stanu zdrowia czy zrezygnować ze smaku słodyczy? Nie czułam się przyciśnięta do muru, nie miałam wyrzutów sumienia... po prostu stanęłam przed wyborem takim samym jak dziesiątki innych życiowych decyzji.

Czyli jest jakiś przymus, siła wyższa. Dokładnie z tych powodów przerywam melanż żeby dojść do siebie i wtedy cieszę się z trzeźwości. Kiedy sytuacja zdrowotna już przyciska, to podjęcie tej decyzji jest łatwiejsze, ale kiedy mimo niezdrowego trybu życia ma się silny organizm, to decyzje są inne. Bywa też tak, że ktoś musi się ograniczać, ale nie może bo wtedy wolałby już popełnić samobójstwo i wtedy igra sobie z ogniem. Nikt nie powiedział, że życie jest fajne i ma sens, ale trzeba wycisnąć z niego jak najwięcej. I to są dla mnie te plusy, które przeważają szalę żeby jednak się nie ograniczać nawet w przypadku ryzyka. To są kwestie indywidualne i być może jesteś osobą, której łatwiej podjąć taką decyzję. Dla mnie rezygnacja ze słodyczy nie byłaby aż taką stratą, ale jest wiele innych pokus i podoba mi się ich różnorodność. Nie wyobrażam sobie nie mieć nic i żyć tylko rutyną, zatraciłbym wtedy swoje ja i wolałbym umrzeć niż tak musieć. I tu właśnie przeważa u mnie także miłość do siebie bo nie zostawiłbym siebie na lodzie z brakiem możliwości sięgania po jakąkolwiek przyjemność.

2 godziny temu, Javiolla napisał:

Natomiast znaleźć inne przyjemności nie jest trudno, jeśli się ma wystarczające poczucie wartości i zna się siebie

A co jak ktoś zna siebie i dochodzi do wniosku, że bez cukru albo pudru nic mu się nie podoba, ale kiedy może tego używać ma mnóstwo zainteresowań? ?

2 godziny temu, Javiolla napisał:

Taki jest mój punkt widzenia.

Trochę Ci go zazdroszczę ?

1 godzinę temu, Gość ka-wa napisał:

Ja miałam na myśli uzależnionych. 

A ja będę się upierał, że uzależnienie to wymysł usprawiedliwiający regularne podejmowanie złych decyzji i jego podłożem są jakieś braki. Substancja jest tylko zamiennikiem. Istnieje podział narkotyków pod kątem stanów emocjonalnych, na które działają. Uzależnienie to sytuacja kiedy działanie jakiejś substancji jest panaceum na czyjeś problemy, których nie potrafi rozwiązać. Nie zawsze istnieje taka możliwość. Nie ma tak, że odwyk zadziała bo pierwotny problem nie zostaje rozwiązany tylko dlatego, że odstawiło się panaceum na swoje nierozwiązane sprawy, na które nie ma pomysłu ani nadziei. Terapia udaje się kiedy problemy wynikają z błędnych przekonań. Człowiek, którego nazywamy uzależnionym nie jest chory na nałóg tylko na problem, przez który jakiś narkotyk jest jego ostatnią deską ratunku żeby uratować okruchy szczęścia. Niestety niektórych problemów nie da się rozwiązać, ale duża część uzależnionych to osoby, które po prostu mają problem ze swoimi emocjami, a drugą istotną grupą są osoby pochodzące z trudnych rodzin.

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Gość mózg napisał:

Niestety niektórych problemów nie da się rozwiązać, ale duża część uzależnionych to osoby, które po prostu mają problem ze swoimi emocjami, a drugą istotną grupą są osoby pochodzące z trudnych rodzin.

Coś w tym jest, ale absolutnie nie dotyczy np. papierosów, bo one nic nie rozwiazują, a zaczyna się zwykle niewinnie, podobnie z alko też można zacząć od 1 piwa, potem 2-3 okazjonalne, potem przechodzi w codzienne, następnie dochodzą drinki i nie wiadomo kiedy, człowiek się uzależnia, oczywiście nie każdy kto zaczyna popalać czy popijać wpada w nałóg. Niczym nie musi się usprawiedliwiać bo mu z tym dobrze, ale są tacy co chcą wyjść z nałogu ale nie dają rady, ew.choroba ich do tego motywuje, często dopiero jak jest ciężka. 

Tak, że nie musi być głębszej przyczyny sięgania po używki, często zaczyna się od ciekawości, a różnie się kończy. 

Odnośnik do komentarza
W dniu 7.11.2020 o 00:21, Gość mózg napisał:

Wątpię żeby ktoś zaniedbywał rodzinę dla 3 piw.

Wybacz, ale mało jeszcze wiesz ?  No przynajmniej w tym względzie. Ja znam osobę, która z powodu 1 piwa potrafi nie zadbać o swoje dziecko.

W dniu 7.11.2020 o 00:21, Gość mózg napisał:

Kiedyś zrobiłem sobie tabelkę z argumentami za tym czy wolę żyć czy się zabić. Po stronie samobójstwa znalazłem ok 15 argumentów, a za życiem przemawiało 5. Zdecydowałem, że wolę żyć.

Ok to rozumiem, sama tak kiedyś miałam. Jednak zauważ, że w tej sytuacji miałeś zaburzony obraz rzeczywistości z powodu depresji lub innej choroby. Wtenczas warto wziąć pod uwagę zdanie innych- zdrowych i niezaburzonych. Może to picie też w pewnym sensie zaburza obraz i zdanie innych jest kluczowe w podjęciu decyzji. Może osoba pijąca sama nie zauważa negatywów.

W dniu 7.11.2020 o 00:21, Gość mózg napisał:

Rezygnacja z niezdrowej przyjemności = stres bez możliwości ukojenia i poczucie bezsensu = choroby i przegrane życie. Dając sobie luz i godząc się na jakieś przyszłe konsekwencje niezdrowych zachowań zyskuję przyjemność i redukuję stres, wyzwalam w sobie poczucie sensu, którego nigdy bym nie osiągnął robiąc tylko to co powinienem bo rozum podpowiada, że tak jest lepiej.

Z tego wniosek, że punkt widzenia zależny jest od punktu siedzenia albo jeszcze czegoś takiego nie przeżyłeś. Ja czułabym większy stres i większe wyrzuty sumienia wiedząc, że skacze mi cukier z powodu niezdrowej przyjemności, której się dopuściłam. Żyję spokojniej i w mniejszym stresie gdy nie jem słodyczy. Przyjemniej jest przecież gdy dobrze i zdrowo się czuję, bo zjedzenie cukru powodowało u mnie złe samopoczucie. Słodycz to była złudna przyjemność, chwilowa, a potem kilka godzin złego samopoczucia i obawa o swoje zdrowie. W tym przypadku bez sensu jest narażać swoje zdrowie/życie na ryzyko, a ukojenie przynosi niezjedzenie słodyczy. W ten sposób wygrywam życie, a nie przegrywam ? Zmienia się też definicja przyjemności gdy człowiek stoi nad przepaścią i każą mu podjąć decyzję: skaczesz mając w rękach tę przyjemność, czy zostawiasz tę przyjemność a przyjemnością stanie się życie. 

W dniu 7.11.2020 o 00:21, Gość mózg napisał:

A co jak ktoś zna siebie i dochodzi do wniosku, że bez cukru albo pudru nic mu się nie podoba, ale kiedy może tego używać ma mnóstwo zainteresowań? ?

To wg mnie oznacza, że ma problem z uzależnieniem ?

W dniu 6.11.2020 o 22:05, Gość ka-wa napisał:
W dniu 6.11.2020 o 20:51, Javiolla napisał:

W pewnym momencie, ze względów zdrowotnych musiałam podjąć decyzję: czy jeść dalej i ryzykować pogorszenie stanu zdrowia czy zrezygnować ze smaku słodyczy? Nie czułam się przyciśnięta do muru, nie miałam wyrzutów sumienia

 

To powyzej jest mój cytat, ale ten "Ważne żeby nie robić czegoś z poczuciem wyrzutów sumienia i dużego strachu przed konsekwencjami bo to podwójna strata." już nie. Ja nie miałam wyrzutów sumienia, że rezygnuję ze słodyczy, bo priorytetem było dla mnie zdrowie/życie, które miało być przyjemne prawda? A nie byłoby gdybym jadła słodycze, gdyż pogarszałabym swój stan zdrowia i miałabym coraz gorsze samopoczucie. Przyjemność chwilowa taka jak zjedzenie czekolady, wcale nie jest większa niż przyjemność w postaci całego mojego życia. To kwestia wyboru: wybieram przyjemność chwilową a nieprzyjemność życiową, czy odwrotnie? To nie lęk przed konsekwencjami czy wyrzuty sumienia. Jedak domyślam się, że jeśli ktoś jest uzależniony to może widzieć inaczej ?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Javiolla napisał:

"Ważne żeby nie robić czegoś z poczuciem wyrzutów sumienia i dużego strachu przed konsekwencjami bo to podwójna strata."

Tu chodzi o to, że np. wcinasz tę czekoladę, po czym masz wyrzuty, że nie powinnaś, do tego dochodzi strach przed konsekwencjami, więc podwójnie się katujesz. 

Dlatego lepiej, jak uważa mózg, jak już robisz co  z natury jest złe, zaakceptuj to, nie katuj się konsekwencjami, ale staraj się przeplatać dobrym, czyli rób tak, żeby zachować komfort psychiczny. 

My piszemy językiem prostym, jasnym i czasem niektórzy nie odbierają tak, jaki był przekaz. Mózg pisze językiem trudniejszym, w który należy się wczytać, dlatego nie dziwię się, że bywa niezrozumiały. 

Odnośnik do komentarza
1 minutę temu, Gość ka-wa napisał:

Tu chodzi o to, że np. wcinasz tę czekoladę, po czym masz wyrzuty, że nie powinnaś, do tego dochodzi strach przed konsekwencjami, więc podwójnie się katujesz. 

A to ok, faktycznie zrozumiałam to w inny sposób ?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Nie zaniedbuję rodziny, dbam o dom, gotuję, w dodatku od poniedziałku do piątku zajmuje się półtorarocznym wnukiem, bo córka i zięć pracują od rana do wieczora i nie maja żadnej innej od nikogo pomocy. Gdybym była alkoholiczką, nie dałabym rady zajmowac sie dzieckiem, bo byłabym po prostu pijana, a 3 piwami nie da się upić nawet. Problem ma mąż, któremu przeszkadza to, ze nie robię przerw w piciu i ciągle jak widzi mnie z butelką piwa to o tym gada i się kłócić zaczynamy

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość ja50 napisał:

Problem ma mąż, któremu przeszkadza to, ze nie robię przerw w piciu i ciągle jak widzi mnie z butelką piwa to o tym gada i się kłócić zaczynamy

Wale mu się nie dziwię. Widok nieciekawy, jak żona się alkoholizuje. 

3 godziny temu, Gość ja50 napisał:

Gdybym była alkoholiczką, nie dałabym rady zajmowac sie dzieckiem, bo byłabym po prostu pijana, a 3 piwami nie da się upić nawet.

Jesteś, nic nie da zaklinanie rzeczywistości, ja bym nie zostawiła dziecka pod Twoją opiekę, bo alkohol zaburza percepcję, chociaż nie czujesz się pijana, do tego narażasz dziecko na  smród i wdychanie dymu papierosowego, to się roznosi po całym mieszkaniu.

Piękny przykład dajesz dziecku?

Odnośnik do komentarza

Nie jestem zwolennikiem czegoś takiego, ale nie ma tu tragedii. Najlepiej byłoby żyć jak należy ale ludzie mają swoje przywary i sytuacja nie jest jednoznaczna. Mam dosyć dużą rodzinę więc widzę przekrój różnych zachowań i odróżniam alkoholików od piwkowiczów, a ludzie lubią palić papierosy i mają niezdrowe nawyki.

 

@ja50 proponuję Ci taki test. Odstaw piwo na 2 dni. To tylko 2 dni czyli niewiele. Przez ten czas obserwuj swoje myśli i odpowiedz sobie z czym masz największy problem. Ja tak kiedyś piwkowałem bo miałem bardzo nudną pracę i robiłem tam dużo godzin. Po pracy musiałem się napić bo to była jakby nagroda i odreagowanie po męczącym dniu. Pozwoliłem sobie na te piwa i szybko doszedłem do wniosku, że wolałbym ich nie pić. Jak miałem dłuższe wolne to nie miałem potrzeby picia i wystarczyła mi ganja i dobre jedzenie. Gdybym sobie nie pozwolił ciągle przerabiałbym konflikt niepozwalania sobie na picie i łamania własnych postanowień. Kiedy sobie pozwalam kończy się to przegięciem lub wypaleniem bodźca, a przegięcie też wypala bodziec. Niektóre rzeczy co jakiś czas wracają ale cieszę się kiedy mam od tego przerwę.

Odnośnik do komentarza
W dniu 9.11.2020 o 06:53, Gość ja50 napisał:

Gdybym była alkoholiczką, nie dałabym rady zajmowac sie dzieckiem, bo byłabym po prostu pijana, a 3 piwami nie da się upić nawet. Problem ma mąż, któremu przeszkadza to, ze nie robię przerw w piciu i ciągle jak widzi mnie z butelką piwa to o tym gada i się kłócić zaczynamy

Nie wiesz nic o alkoholikach i kojarzysz ich tylko z typowymi żurkami spod monopolowego ? Tymczasem są np. alkoholicy weekendowi, którzy całe weekendy regularnie zapijają. Są też są kulturalni, którzy piją regularnie dla tego przyjemnego szmerku lub humorku. Zapewniam Cie, że da się upić 3 piwami, bo jak pisałam... ja czuję zawroty głowy już po 1 piwie. To, że jesteś zaprawiona w piciu nic nie tłumaczy. Problem masz Ty, że nie umiesz zrozumieć niepijących i nie chcesz z piciem skończyć wymyślając wymówki, że niby apetyt lepszy, że lubisz, że coś tam. Mój ojciec tez mówił, że to mama ma problem z piciem, bo nie umie go zaakceptować. A tymczasem on przeginał i nie chciał tego zrozumieć. Rodzina się rozpadała przez jego picie, ale to niby wszyscy wokół mieli problem ... tylko nie on ? Poza tym... w czym problem, aby odstawić skoro picie nie jest problemem? Serio pytam!

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, Javiolla napisał:

Poza tym... w czym problem, aby odstawić skoro picie nie jest problemem? Serio pytam

Nie ma tutaj logicznego wynikania. Picie nie jest problemem, ale odstawienie byłoby bo to jej ulubiony nawyk. Między niezdrowymi nawykami a nałogiem jest jeszcze wiele różnych odcieni. Sytuacji jest naprawdę cała masa, a wyniki badań są tylko uśrednieniem obserwacji tych przypadków. Zawsze można spojrzeć dokładniej. Znam rodzinę alkoholową, w której nigdy nie było przemocy ani żadnych wyznaczonych granic. Ojciec alkoholik ciągle bardzo dużo pije i potrafi łączyć to z pracą, a jego 30 letni syn zmarł z powodu picia. Jego brat lubi się napić i pije stosunkowo dużo ale w jego miejscowości uchodzi to za małą ilość. Pracuje, ma dziewczynę i hobby.

Odnośnik do komentarza

Nie ma sensu odstawiac na 2 dni lub dłużej, bo ja po prostu piję to piwko dla przyjemności., a nie z przymusu. Piję bo po prostu gdy siadam w kuchni przypominam sobie, ze teraz czas na piwko przed obiadem i sobie siadam i piję i odczuwam wtedy chwilke relaksu, chwilę tylko dla siebie, jak przy kawie.  Nie mam nadwagi lub otyłości, jestem raczej chuda, brzuch piwny mi nie grozi. Nie opiekuję sie także dzieckiem pod wpływem, bo po tych 3 piwach nie widać, bym cokolwiek piła. Palę sporo, ale nie jak tu kroś wspomniał przy dziecku, bo zamykam kuchnię, by zapalić i włączam okap, wracam już do dziecka bez papierosa, dziecka na dym nie narażam.

Odnośnik do komentarza

"Dzień dobry. Mam 35 lat. Przez 15 lat "sobie piwkowałem". Doszło do tego, ze zaczałem szukać pomocy bo podejrzewałem u siebie depresje. Trafiłem do psychologa, który stwierdził  że to sa objawy choroby alkoholowej. Mianowicie dopadł mnie nałogowy mechanizm regulowania emocji. Odstawiłem całkowicie piwo i o dziwo nie mam probleu z utrzymywaniem apstynencji pochodziłem na terapie AA lekarz psychiatra przepisał mi agomelatyne. Minał rok. Samopoczucie sie poprawiło, stam zdrowia fizycznego również. I niby wszystko jest ok. Martwi mnie jednak fakt mojej głowy. Kiedyś nawet na trzeżwo byłem osoba wesoła towarysa, potrafiłem rozmawiać z ludżmi a teraz odnosze wrażenie jakbym stracił tę umiejętność i chęci wogole do tego. Na poczatku apstynencji czułem sie pusty w śrofku bez energii i motywacji do działania i w sumie przez ten rok niewiele sie zmieniło, zniknęły jednak natrętne myśli. Samopoczucie określiłbym na średnim poziomie.  Ale jestem w swojej głowie, spadek libido do tego, czuje sie jak bym przeżywał życie z punktu widzenia obserwatora. Naczytałem sie o tym za alko uszkadza centralny ekład nerwowy funkcje poznawcze mózgu. Czytałem również, że z czasem następuje regeneracja mózgu i mam pytanie czy to jest proces odwracalny czy jeszcze jest dla mnie jakas nadzieja? "

 

Wklejam Ci ostatnio opublikowany post, żebyś nie była taką optymistką, co do swoich zachowań i liczyła się ze skutkami piwkowania jak i palenia. 

 
Odnośnik do komentarza

Tylko tutaj z tekstu wynika, ze nie wiadomo ile autor tych piw wypijał dziennie, ja wypijam tylko 3 i nie wpływają one na moje samopoczucie depresyjnie. Jestem z natury osoba wesoła i towarzyską od młodości, nigdy nie towarzyszyła mi depresja ani inne zaburzenia, nie znam tego stanu nawet po urodzeniu dziecka, także jak sie nie ma skłonności, to takie problemy nie grożą.

Odnośnik do komentarza

Oj tam oj tam. Trzy piwa to, uno sekundo opisuje?

1 trawienie 

Regulacja mikro i makro elementów 

Burza wit B Komplex

2 nawadnianie, bo najlepsze barwione bez cukru

3 zdrowe wlosy

4 działa relaksujący, ponieważ jest chmielowe 

5 tanie, bo nie trzeba, pić wody która w czystej postaci przeleciał przez organizm

6 trzy to dobry wybór, ponieważ żołądek wątroba i dwunastnicy maja pracę, bez pracy stają się powolne i niewydolne. 

7 dobre dla żył bo rozszerza żyły i rozrzedza krew. 

8 patrz punkt 1..do 8 

Tyle w temacie, a najważniejsze nie robi w takiej ilości problemu, z uzależnieniem. 

Trzy kromki chleba też codziennie przygotowujesz na śniadanie i wystarcza i tego się trzymaj a nie będziesz korzystał z AA. Oni  mają problem bo alkoholik musi planować aby się napić, a ktoś kto pije jak kompot i jest to część dnia to nie ma problemu. 

 

 

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość ja50 napisał:

Tylko tutaj z tekstu wynika, ze nie wiadomo ile autor tych piw wypijał dziennie, ja wypijam tylko 3 i nie wpływają one na moje samopoczucie depresyjnie. Jestem z natury osoba wesoła i towarzyską od młodości, nigdy nie towarzyszyła mi depresja ani inne zaburzenia, nie znam tego stanu nawet po urodzeniu dziecka, także jak sie nie ma skłonności, to takie problemy nie grożą.

Więc z czym masz problem?

4 godziny temu, Javiolla napisał:

Jakie to przykre... mój ojciec alkoholik tez tak twierdził ? 

 

To jeszcze o niczym nie świadczy. Może ona faktycznie pije te 3 piwa dziennie, więc nie ma co porównywać do faktycznego alkoholika. Chociaż ten temat śmierdzi mi prowokacją na kilometr ?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...