Skocz do zawartości
Forum

Dlaczego wszystkie problemy zawsze spadają na człowieka naraz a nie osobno?


Gość BógJestZły

Rekomendowane odpowiedzi

Gość BógJestZły

Mózg. Nie mam wpływu na te sytuacje, o których pisze i które mnie nurtują. 

Np.

-choroby bliskich i śmierć bliskich

-ogolnie choroby

-starzenue

-bieda, kalectwo, wojny

-bol i receptory bólu

Ja się od jakiegoś czasu ciągle niepokoję, że komuś z moich bliskich się coś stanie. 

 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość BógJestZły napisał:

-ogolnie choroby -starzenue

no to żeś teraz dowalił, myślałem że twoje problemy dotyczą czegoś innego, coś w rodzaju otoczenia, które tworzą toksyczni ludzie, które jest zagmatwane, szkodliwe dla psychiki, jest ogrom niesprawiedliwości, przerostów formy nad treścią, a ty tu z roszczeniami do biologii. No cóż, w tej sytuacji brak komentarza.

Odnośnik do komentarza
Gość BógJestZły
28 minut temu, Gość goscc napisał:

no to żeś teraz dowalił, myślałem że twoje problemy dotyczą czegoś innego, coś w rodzaju otoczenia, które tworzą toksyczni ludzie, które jest zagmatwane, szkodliwe dla psychiki, jest ogrom niesprawiedliwości, przerostów formy nad treścią, a ty tu z roszczeniami do biologii. No cóż, w tej sytuacji brak komentarza.

To też swoją drogą, denerwuje mnie, że ludzie śmieją się jak komuś się dzieje nieszczęście i ogólnie denerwują mnie szydercy, śmiejący się w grupkach z innych ludzi, niewrażliwi, gruboskórni, którzy całe życie nie mają problemów i mają high life, a jedyny ich problem to na starość jak umierają. 

Tu masz mój tekst o takich ludziach: https://www.chujnia.pl/loza-szydercow/

Drażnią mnie też tacy co pytają mnie niby z troski o moje problemy, a potem za moimi plecami się nabijają z tych problemów i plotkują o tym. 

Odnośnik do komentarza
Gość Bug z Narwią

A propos uwagi "goscc" - ja myślę, że bjz ma jakąś grupę wsparcia w tym jojczeniu. Może np. urodził się w takiej narzekającej rodzinie. Jego mama i tata mają taki system porozumiewania się przez narzekanie, to ich łączy. A on w to wsiąknął i się tym na co dzień karmi. Albo przeciwnie - mama i tata są OK, ale bjz żyje na w środowisku kumpli narzekających na świat, który jest zły, źle działa i rzuca ciągle kłody pod nogi. To jest komunikacyjny kod jego paczki środowiskowej. Narzekanie to kręgosłup życiowy bjz. Jakby przestał, to mogłoby się okazać, że jest najbardziej samotnym człowiekiem na świecie. Dlatego nie można do niego dotrzeć z przesłaniem, żeby spojrzał na sprawy inaczej. Zobacz, że tu na forum bjz wywołuje nowe wątki na zasadzie "ponarzekajmy na coś" i zawsze się znajdzie ktoś, kto dołączy. W ten sposób wchodzi w relację. Jeżeli kiedyś sobie znajdzie pannę, to też taką ciągle narzekającą. Jak się wreszcie spotkają, to będą jak dwa ziarenka w korcu maku. Żadna inna nie wytrzymałaby czegoś takiego. A tych dwoje razem będzie szczęśliwych. A potem tak wychowają swoje dzieci, itd. (bjz, nie nabijam się teraz. Tak to po prostu widzę).

Odnośnik do komentarza
Gość BógJestZły
14 minut temu, Gość Bug z Narwią napisał:

A propos uwagi "goscc" - ja myślę, że bjz ma jakąś grupę wsparcia w tym jojczeniu. Może np. urodził się w takiej narzekającej rodzinie. Jego mama i tata mają taki system porozumiewania się przez narzekanie, to ich łączy. A on w to wsiąknął i się tym na co dzień karmi. Albo przeciwnie - mama i tata są OK, ale bjz żyje na w środowisku kumpli narzekających na świat, który jest zły, źle działa i rzuca ciągle kłody pod nogi. To jest komunikacyjny kod jego paczki środowiskowej. Narzekanie to kręgosłup życiowy bjz. Jakby przestał, to mogłoby się okazać, że jest najbardziej samotnym człowiekiem na świecie. Dlatego nie można do niego dotrzeć z przesłaniem, żeby spojrzał na sprawy inaczej. Zobacz, że tu na forum bjz wywołuje nowe wątki na zasadzie "ponarzekajmy na coś" i zawsze się znajdzie ktoś, kto dołączy. W ten sposób wchodzi w relację. Jeżeli kiedyś sobie znajdzie pannę, to też taką ciągle narzekającą. Jak się wreszcie spotkają, to będą jak dwa ziarenka w korcu maku. Żadna inna nie wytrzymałaby czegoś takiego. A tych dwoje razem będzie szczęśliwych. A potem tak wychowają swoje dzieci, itd. (bjz, nie nabijam się teraz. Tak to po prostu widzę).

W moim domu nikt nie narzeka. Natomiast przyznaje, że moje środowisko, głównie w pracy i znajomi narzekają non stop i mocno mnie tym zarazili, ale nie zamierzam zrezygnować z interakcji z nimi, bo to są dobrzy ludzie i ja też nie jestem ideałem, jakbym selekcjonował ludzi i wybierał na znajomych samych ideałów to zostałbym sam. 

Do moich problemów nakłada się złe samopoczucie i przewlekłe bóle trawienne i bezsenność z ich powodu od dwóch lat, do lekarza nie poszedłem tego badać bo boje się, że lekarze mi zaszkodzą jeszcze bardziej i wykończą mnie nawet, jak wiele osób z mojego otoczenia (może nie wykończyli ale g.. pomogli). Już kiedyś 13 lat temu chodziłem po lekarzach i mnie ładnie urządzili. Pięciu lekarzy i pięć różnych diagnoz+niepotrzebna operacja na stole. 

No i to jest geneza moich cierpień i to, że moja rodzina się starzeje i boję się że coś im się stanie. 

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Muzgu, widzę że masz dość sporą wiedzę a i również doświadczenie w tej dziedzinie. To fajnie, podoba mi się to i uważam że masz dużo racji

Oj tam, bo się jeszcze zaczerwienię :)

7 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

A jednak pozostanę przy swojej tezie. Ja pomału, po nitce dotarłam do kłębka. Dzięki czemu teraz mam swoją wersję tzw. Boga. A wg. mnie ten tzw. Bóg to... energia.

Ważne jest docieranie do źródła definicji, a dla mnie Bóg jest procesem stwórczym. Nie wiem czy jest energią, tak daleko moje kompetencje nie dosięgają. Myślałem na ten temat bardzo dużo, czytałem, rozmawiałem z ludźmi i doszedłem do wniosku, że pytanie skąd się to wszystko wzięło nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale wiem, że stwarzanie wynika z losowości i nasze umysły działają "na podobieństwo Boga" czyli nasze myśli też wyłaniają się z ewolucji informacji i sposobów przetwarzania danych przez umysł. Losowość nie ma początku ani końca, sama w sobie jest bezsensowna i bezcelowa, ale zawiera wszystkie możliwe działające rozwiązania. Istota Boga byłaby bez sensu bo on też musiałby być wynikiem mechanizmów i ewolucji. Bez udziału żadnej istoty zawsze musi istnieć coś, a w zasadzie wszystko bo niebyt nie istnieje i skoro już żyję to ja też nie mogę skończyć jako niebyt. Męczy mnie tylko pytanie, że skoro jest nieskończoność możliwości i wszystko istnieje, to dlaczego jestem akurat tutaj.

To już filozofia i dyskusje na temat absolutu, ale jest jeszcze bardziej przyziemne pojęcie boskości, np mogła nas stworzyć wyższa cywilizacja z 4 wymiaru. Jest coś takiego co można nazwać karmą, są różne sploty zdarzeń, które nie mogą być przypadkiem i niektóre sytuacje powtarzają się cyklicznie jakby rzeczywistość była zapętlona, ale kolejnym razem w podobnej sytuacji dzieje się coś innego chociaż powtarza się wiele pobocznych okoliczności. Mam wrażenie, że kieruje tym jakiś wyższy algorytm, ale to niekoniecznie dobre ani złe.

8 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Dlatego też uważam że Ci co rządzą pojmują istotę Boga, tyle że po prostu zarządzają nią tak aby im żyło się jak najlepiej. Większość osób nie ma pojęcia jak zarządzać tą energią przez co mają życie jakie mają. Przy umiejętnym zarządzaniu żyło by się im zupełnie inaczej.

Myślę, że oni niczym nie zarządzają, tylko dostają swoją działkę z "góry" i po prostu im się przyfarciło, a większość ma średnie życie. Światem rządzą bardziej przyziemne mechanizmy.

8 godzin temu, TakaJakaś7 napisał:

Tego, szczerze mówiąc, za bardzo nie pojmuję. Napisałeś we wcześniejszej wypowiedzi że Tobie udało Ci się wyjść z tego schematu. Że dzięki akceptacji tego co złe łatwiej Ci teraz żyć. Ale z drugiej strony, pisząc do BJZ, dajesz do zrozumienia że doświadczenia mogą być tak ciężkie że bez czyjejś aprobaty niezmiernie ciężko wyjść z takiego stanu. Mam rozumieć że jeśli ja też mam mega ciężką sytuację, przy naprawdę ciężkich przeżyciach nie mogę wyjść z tego stanu bądź wychodzenie będzie mega ciężkie? Jeżeli ciągle i ciągle spotykam się z brakiem akceptacji, aprobaty to sama z tego nie wyjdę?

Bardzo dobrze, że o to pytasz, bo nie sprecyzowałem. Miałem ciężką sytuację i nadal mam, ale jest dużo lepiej od kiedy to zaakceptowałem i ciągle uczę się radzenia sobie w tym grajdole, a ludzie mówili, że będzie dobrze, radzili mi myśleć pozytywnie, obwiniali mnie o to, że mam ciężko i próbowali bagatelizować problem. Okazali mi brak szacunku chociaż chcieli dobrze bo przekonywali w ten sposób żebym sam zbagatelizował te problemy. Proces zdrowienia polega na... bagatelizowaniu tych problemów, ale nie wmawianiu sobie, że są błahe, tylko w pewnym momencie człowiek rozumie swoje położenie, nie wmawia sobie, że jest inaczej, nie szuka dobrych rozwiązań i robi to co może, a wtedy zła rzeczywistość choć trochę się poprawia, a ja uczę się czerpać przyjemność z tego o czym wcześniej nie myślałem. Cieszę się, że jestem sobą, że niczego sobie nie wmawiam, że nie ulegam emocjom, że ułożyłem odpowiedziałem sobie na wiele pytań. Mógłbym wybrać łatwiejszą ścieżkę oszukiwania się, ale wybrałem inaczej i od tego wzrasta dopamina, którą wcześniej zrujnowałem sobie myśląc o sobie źle. I nie miałem wyboru, to nie moja wina. Musiało tak być, ale to co będzie zależy już od tego co teraz zrobię. BJZ robi tyle, że ciągle zapętla się w swoim schemacie. Teraz chodzi o to żeby go nie negować, bo to nie jest jego winą. Schemat go ogranicza, a on słusznie się martwi bo nie osiąga progresu. Czas ucieka, a ciągle jest ten sam dramat. Trzeba to zrozumieć, zaakceptować i wtedy myśli się o czymś następnym, a ciągłe negowanie zdania BJZ prowadzi do tego, że jeszcze bardziej okopuje się w swoich zasiekach racjonalizacji. Rozumiem go, że może czuć, że jest lepszy od innych, którzy niczego nie rozumieją. Można na długo ugrzęznąć na tym etapie tylko dlatego, że większość ludzi neguje z automatu bo w ten sposób bronią własnego samopoczucia. Po zaakceptowaniu trudnej prawdy wcale nie jest super, ale to traci na znaczeniu, tzn emocje są mniejsze, człowiek skupia się na najbliższej przyszłości i dba o to żeby teraz było w miarę dobrze i żeby jutro nie było tragicznie.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość goscc napisał:

Śmieszne to jest jak mózg pojmuje wszystko, ale tylko na miare swojego mózgu, który posiada dodatkową nieprzyjemną ceche - wylewność.
Mózg nigdy nie zrozumie, że zdrowy człowiek, chce sie rozwijać i egzystować w otoczeniu nie skalanym głupotom ludzką. Inaczej pisząc nie każdy potrafi sie dostosowywać do warunków szamba i o tym BJZ pisze (przynajmiej na mój rozum).

To Ty czegoś nie rozumiesz. Jesteś oderwany od rzeczywistości skoro tak myślisz. Zamiast robić tak żeby było lepiej, wolisz się użalać bo nie jest tak jak sobie wymarzyłeś i swój chory idealizm nazywasz zdrowiem. Inni idą do przodu, a Ty stoisz w miejscu i z tego powodu przejmujesz się dokładnie tym samym co inni wykorzystują na swoją korzyść. Niedostosowanie to Twoja wada i zaakceptuj ją. Ja też jestem niedostosowany, ale nie obwiniam innych ani niczego. Często myślę w emocjach tak jak Ty, ale szybko się uspokajam myśląc to co Ci teraz piszę. Szczerość nazywasz wylewnością i uważasz za wadę, a wylew emocji BJZ jakoś Ci nie przeszkadza bo się utożsamiasz albo to nawet Ty.

Rozwijaj się dla siebie, znajdź sobie fajne towarzystwo i nie przejmuj się tym jaka jest większość. Jeżeli mieszkasz z rodzicami, którzy Cię ryją, to wyprowadź się od nich. W pełni dostosowują się tylko idioci, ale całkowicie nie dostosowują się także idioci. Niektórzy o zgrozo są inteligentni, ale nie potrafią tego wykorzystać.

3 godziny temu, Gość goscc napisał:

Mało kto zarządza energią w sposób pozytywny, a jeśli już to w sposób pozytywny pod swoje ego i swoją chuć.

Tak, mało kto. Właśnie dlatego budując to tak jak trzeba wiem, że dążę do czegoś pozytywnego. Najpierw musisz uspokoić swoje emocje bo jesteś zbyt rozhisteryzowany i znerwicowany. Też dowartościowujesz swoje ego wytykając wady innych ludzi. Też to robię i to nie musi być złe, ale Ty w ten sposób racjonalizujesz swoją beznadzieję żeby nie musieć się obwiniać ani działać żeby to zmienić.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość BógJestZły napisał:

Mózg. Nie mam wpływu na te sytuacje, o których pisze i które mnie nurtują. 

Np.

-choroby bliskich i śmierć bliskich

-ogolnie choroby

-starzenue

-bieda, kalectwo, wojny

-bol i receptory bólu

Ja się od jakiegoś czasu ciągle niepokoję, że komuś z moich bliskich się coś stanie. 

Dalej piszesz mi o zewnętrznych objawach, które są racjonalizacją. Nie udawaj, pisz o co tak naprawdę chodzi, żebym nie musiał poczuć, że mnie nie szanujesz. Chorujesz na coś czy boisz się, że można zachorować? Jakoś ludzie żyją normalnie, może ich to dotyczyć, czasem też się tego boją, ale nie przez cały czas i nie przekreślają przez to całego życia.

2 godziny temu, Gość goscc napisał:

no to żeś teraz dowalił, myślałem że twoje problemy dotyczą czegoś innego, coś w rodzaju otoczenia, które tworzą toksyczni ludzie, które jest zagmatwane, szkodliwe dla psychiki, jest ogrom niesprawiedliwości, przerostów formy nad treścią, a ty tu z roszczeniami do biologii. No cóż, w tej sytuacji brak komentarza.

Od razu widać, że nie o to chodzi. To tylko treść usprawiedliwienia bo dalej nie napisał o co chodzi tak naprawdę. Łatwiej skupić się na innych problemach kiedy te prawdziwe za bardzo bolą i umysł stara się od tego uciec, ale dalej cierpi i szuka wytłumaczenia w czymś co nie jest, tylko może być. Możliwe BJZ, że masz nerwicę.

1 godzinę temu, Gość BógJestZły napisał:

Drażnią mnie też tacy co pytają mnie niby z troski o moje problemy, a potem za moimi plecami się nabijają z tych problemów i plotkują o tym. 

Każdego to drażni ale ludzie nie przekreślają sobie życia z tego powodu.

Godzinę temu, Gość Bug z Narwią napisał:

To jest komunikacyjny kod jego paczki środowiskowej.

I to takie typowo polskie, a nie to o czym pisze BJZ, że niby cechuje polskość. Narzekanie jest naszą narodową wadą i to fakt.

Godzinę temu, Gość BógJestZły napisał:

Natomiast przyznaje, że moje środowisko, głównie w pracy i znajomi narzekają non stop i mocno mnie tym zarazili, ale nie zamierzam zrezygnować z interakcji z nimi, bo to są dobrzy ludzie i ja też nie jestem ideałem, jakbym selekcjonował ludzi i wybierał na znajomych samych ideałów to zostałbym sam. 

Nie musisz narzekać jak oni. Możesz uczyć ich innego myślenia kiedy już sam się go nauczysz.

Godzinę temu, Gość BógJestZły napisał:

Do moich problemów nakłada się złe samopoczucie i przewlekłe bóle trawienne i bezsenność z ich powodu od dwóch lat,

I dlatego nie myślisz racjonalnie tylko przez pryzmat tych problemów. Tylko tyle? Niektórzy mają takie problemy, ale nie narzekają na cały świat, a nawet jak narzekają, to w innej formie. Sam narzekam, lubię czarny humor, ale to nie ma takiej formy jak u Ciebie. Kiedyś trochę miało, choć nie do końca. Miałem wtedy wahania nastroju i raz myślałem tak jak Ty, a chwilę potem już pozytywnie. Zdiagnozuj się. Lekarze mają odpowiednie narzędzia i większość chorób łatwo rozpoznać. Z leczeniem jest już gorzej, ale można je połączyć z dobrym nastrojem, dietą, ćwiczeniami, odpowiednim snem (jak nie możesz spać to możesz wziąć tabletkę i uregulować swój sen). Jeżeli zawalą to powiesz im, że na niczym się nie znają i będziesz w tym samym punkcie co teraz. Bez sensu stać w miejscu z powodu obawy przed tym, że w najgorszym wypadku będziesz dalej stał w tym samym miejscu. Nie widzisz, że tak jest? Może Twoje objawy wynikają z depresji i nerwicy. Daj sobie pomóc.

Mimo wszystko mam wrażenie, że nie piszesz o najważniejszym.

Odnośnik do komentarza
Gość Bug z Narwią

A to jeszcze może pytanie kontrolne do bjz: czy taka akcja, jak np. po obiedzie rodzinnym podejść do mamy, pocałować ją w policzek i powiedzieć "smakowało mi bardzo, dziękuję", uśmiechnąć się i już, wszystko (wiem, że jesteś dorosły i pracujesz, to tym bardziej). Potem pójść do swoich spraw. Tak po prostu: wysłać do kogoś ciepły, czysto pozytywny komunikat, bez żadnego "ale ten kurczak to tak nie do końca był...". Nic. Tylko pozytywne "dziękuję". Kropka. Czy to jest w twoim zasięgu? Czy nie bardzo, bo to by cię totalnie rozwaliło i w ogóle nie wyobrażasz sobie siebie w takiej roli, zwłaszcza gdyby jeszcze ktoś z domowników wtedy na ciebie patrzył, kiedy to mówisz? 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość mózg napisał:

To Ty czegoś nie rozumiesz. Jesteś oderwany od rzeczywistości skoro tak myślisz

Dyskusja z toba nie ma sensu, wiesz dlaczego? bo jesteś jak ten polityk w czarnym garniaku i czarnej maseczce co mówi odnośnie aborcji o Prawach Kobiet, będąc odpornym na argumenty, że dziecko nie jest ciałem kobiety i to że dziecko jest też własnością ojca. Taki człowiek, podobnie jak ty, ma w zanadrzu ciągle przytoczenie takiego samego wersa składającego sie z dwóch słów Prawa Kobiet i nie dociera do niego żaden argument, tak samo jak ty, masz do przytoczenia ciągle swoją litanie i nic jej nie zmieni.

Odnośnik do komentarza
W dniu 6.11.2020 o 04:06, Gość mózg napisał:

Bardzo fajnie, ale teraz zapytaj go o przyczyny takiego myślenia. (…) Napisałaś mu jak Ty to zrobiłaś, ale intuicja podpowiada mi, że Twoje problemy miały inne podłoże

Tak każdego problemy są inne... Natomiast nękające ciągi myślowe można przerwać podobnie. Odcina się im uwagę.I to jest wysiłek -  bo to  jak detoks: robi się to na raz, po całości i konsekwentnie... i  przenosi  to wtedy w inne wymiary lęku związane z które  należy umieć  przeżyć i znieść.

 

W dniu 6.11.2020 o 04:06, Gość mózg napisał:

Nie wiem czy powinnaś o tym pisać, choć masz rację. Niektórzy chcą tylko żeby ktoś potwierdził ich zdanie 

Ja też rozumiem ta potrzebe, natomiast nie możemy brać odpowiedzialności za to jak ktoś mierzy się z prawda   Każdy ma trudna prawdę o sobie i nie powinnismy się nawzajem przed groteskowo przed tym chronic..

 

.

 

----

W dniu 6.11.2020 o 19:20, Gość mózg napisał:

stwarzanie wynika z losowości i

 :Ale w tej pozornej losowości jest jednak jakies nieuchwytne naszemu oku podążanie (które przypadkowością nie jest).Sen s tego uchwycone w rózniacy słów: pożądać i podążać. Życie nieporadnie jednak ku czmuś podąża ( bez raptownej gwałtowności skierowanej  zdefiniowanemu "ku". 

 

--

W dniu 2.11.2020 o 11:08, TakaJakaś7 napisał:

Podoba mi się to stwierdzenie, uważam je za bardzo słuszne. Podasz jakieś źródła tak aby móc wykonać coś takiego w sobie?

Trudno mi wskazać jakies źródło. Ale miałam na myśli to że nasze reakcje sa w znacznej mierze powtarzalne.To co mówimy, piszemy, działamy, w znacznej mierze jest nawykowa reakcją.

Jest termin w Jodze który nie tyle mówi o "kontroli" ciala, co jego "powściąganiu". To powsciaganie dotyczy tego co nawykowe właśnie - by umiec powstrzymać to co nawykowo z nas wypływa jako reaktywne ( myśli słowa , działanie)

I To wiąże się z n a p i e ci e m  które w człowieku urasta ( które normalne zostało by odreagowane, w jakiejś utartej ścieżce) . I te napięcie należy umież  z n i e s c. 

Z tej wzniesionej dopiero energii, wypłyenie dopiero cos samo ,  (poza kontrola naszego umysłu) podążając za  c z y m s ... Troche jak kwait który rozkwita, samoistnie z energii która kumuluje się w jego paku ? . Kiedy tej energii się jednak nie wzniesie (zaniechając to co reaktywne)  nasze szlaki się nie zmienia.

Zmiana wymaga wysiłku i w terapii to ważne momenty... unoszenia tych frustracji.

 

 

Odnośnik do komentarza
Gość BógJestZły
4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Tak każdego problemy są inne... Natomiast nękające ciągi myślowe można przerwać podobnie. Odcina się im uwagę.I to jest wysiłek -  bo to  jak detoks: robi się to na raz, po całości i konsekwentnie... i  przenosi  to wtedy w inne wymiary lęku związane z które  należy umieć  przeżyć i znieść.

 

Ja też rozumiem ta potrzebe, natomiast nie możemy brać odpowiedzialności za to jak ktoś mierzy się z prawda   Każdy ma trudna prawdę o sobie i nie powinnismy się nawzajem przed groteskowo przed tym chronic..

 

.

 

----

 :Ale w tej pozornej losowości jest jednak jakies nieuchwytne naszemu oku podążanie (które przypadkowością nie jest).Sen s tego uchwycone w rózniacy słów: pożądać i podążać. Życie nieporadnie jednak ku czmuś podąża ( bez raptownej gwałtowności skierowanej  zdefiniowanemu "ku". 

 

--

Trudno mi wskazać jakies źródło. Ale miałam na myśli to że nasze reakcje sa w znacznej mierze powtarzalne.To co mówimy, piszemy, działamy, w znacznej mierze jest nawykowa reakcją.

Jest termin w Jodze który nie tyle mówi o "kontroli" ciala, co jego "powściąganiu". To powsciaganie dotyczy tego co nawykowe właśnie - by umiec powstrzymać to co nawykowo z nas wypływa jako reaktywne ( myśli słowa , działanie)

I To wiąże się z n a p i e ci e m  które w człowieku urasta ( które normalne zostało by odreagowane, w jakiejś utartej ścieżce) . I te napięcie należy umież  z n i e s c. 

Z tej wzniesionej dopiero energii, wypłyenie dopiero cos samo ,  (poza kontrola naszego umysłu) podążając za  c z y m s ... Troche jak kwait który rozkwita, samoistnie z energii która kumuluje się w jego paku ? . Kiedy tej energii się jednak nie wzniesie (zaniechając to co reaktywne)  nasze szlaki się nie zmienia.

Zmiana wymaga wysiłku i w terapii to ważne momenty... unoszenia tych frustracji.

 

 

Czyżby?

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, Gość Agu napisał:

Tak każdego problemy są inne... Natomiast nękające ciągi myślowe można przerwać podobnie. Odcina się im uwagę.I to jest wysiłek -  bo to  jak detoks: robi się to na raz, po całości i konsekwentnie... i  przenosi  to wtedy w inne wymiary lęku związane z które  należy umieć  przeżyć i znieść.

 

W moim przypadku nie dało się na raz i to jest ciągły proces, który dalej się nie zakończył. Myślę, że najważniejsze napisałaś na końcu: trzeba to przeżyć i znieść. Ciągle trzeba przeżywać i znosić. Ponadto bycie wartościowym to coś czego wciąż się uczymy i to polega głównie na przeżywaniu i znoszeniu niewygodnej prawdy. Dzięki temu myślimy logicznie i nie wypieramy faktów, nie wierzymy w nic co ktoś powiedział tylko z tego powodu, że tak powiedział. Dążymy do tej prawdy jaka by nie była i dlatego mamy empatię. Zamykanie się w swojej wersji prawdy odcina od empatii. Kiedy już coś mówimy to w sedno bo wiemy kiedy inni kłamią, a zwłaszcza kiedy sami oszukują siebie. Ja odcinam uwagę od tych myśli w momencie kiedy rozumiem, że są prawdą i wtedy bardzo szybko się godzę. Największy problem nadal sprawiają mi powracające myśli na temat przyszłości, ale dzięki nim łatwiej tworzyć więzi z podobnymi ludźmi i unikać przykrych konsekwencji, a głównie dzięki temu tworzą się moje wartości. To nie jest idealny stan i nadal zazdroszczę psychopatom, którzy nie mają takich rozterek i robią to co im przyjdzie do głowy. Detoks to dla mnie powrót do starych niepotrzebnych myśli, które wracają tylko dlatego, że czuję się źle. Wiesz, to taki sam efekt jak przy przeziębieniu albo bólu głowy. Nie można skupić się na wyższych funkcjach poznawczych kiedy do mózgu nie trafia odpowiednia energia. On może żyć na innym poziomie energetycznym i to nie jego wina, a jego myśli nie są do końca chore. Trzeba się zgodzić z wieloma poglądami, które BJZ próbuje wymusić na innych i ludzie często nie zgadzają się z nim dlatego, że wchodzą w rolę mentora albo nie chcą przyjąć do wiadomości, że może mieć rację.

Kiedyś byłem trochę podobny ale bardziej zadziorny i zawsze trzymałem gardę w górze, aż zrozumiałem, że naprawdę miałem rację i muszę przestać skupiać się na udowadnianiu tego ludziom. Zanim tak się stało przegadałem wiele godzin z różnymi osobami aż poznałem podobnych do siebie. To mnie uspokoiło, z łatwością akceptowałem ich wady, więc zrozumiałem, że moje też są do zaakceptowania. W dalszej kolejności nauczyłem się rozmawiać z tymi, z którymi się różnię i dopiero to nauczyło mnie kultury. Myślowe wiry zostały ale skupiają się na innych zagadnieniach i teraz ode mnie zależy jak je rozwiążę i pojawią się nowe skupione wokół innych tematów. BJZ jest na etapie rozważania nad problemami świata, a z całym szacunkiem, ale na kolejnym etapie myśli się już nad swoim własnym położeniem w tym złym świecie, a wtedy problemy, które komunikuje BJZ są raczej śmieszne. Człowiek powinien wyjść z tego w wieku ok 23-25 lat. W przypadku poważniejszych problemów może później, ale przed 30.

Zrozumienie nie jest przeskokiem o 1. To dłuższy proces.

17 godzin temu, Gość Agu napisał:

Ja też rozumiem ta potrzebe, natomiast nie możemy brać odpowiedzialności za to jak ktoś mierzy się z prawda   Każdy ma trudna prawdę o sobie i nie powinnismy się nawzajem przed groteskowo przed tym chronic..

 

Mój kolega miał pretensje do ludzi bo nie akceptują prawdy i wypierając ją stają się ostatnim najgorszym plebsem, który trzeba bić i wykorzystywać. Ktoś powiedziałby, że to socjopata bez uczuć, a to nie była prawda. Ja go zawsze wysłuchałem i zgadzałem się z większością opinii ale starałem się dawać do zrozumienia, że jego zachowanie i reakcje na ludzi są zbyt skrajne, a agresja jest niepotrzebna. Zaczęło mu trybić, że nie jest irracjonalna, ale niepotrzebna i to był dla niego duży przeskok. Wątpię żeby udało się beze mnie. Zastosowałem mu podejście terapeutyczne ale to nie było zamierzone, tylko mówiłem mu to co myślę. BJZ jest na etapie udowadniania innym swojej prawdy i zamiast stawić jej czoła walczy z innymi. To powinno się przerodzić w poczucie dumy.

17 godzin temu, Gość Agu napisał:

 :Ale w tej pozornej losowości jest jednak jakies nieuchwytne naszemu oku podążanie (które przypadkowością nie jest).Sen s tego uchwycone w rózniacy słów: pożądać i podążać. Życie nieporadnie jednak ku czmuś podąża ( bez raptownej gwałtowności skierowanej  zdefiniowanemu "ku". 

 

Losowość nie jest pozorna tylko pierwotna. Podążanie ku czemuś to efekt losowości w połączeniu z jej przeciwieństwem czyli stałością. Każde wyłaniające się rozwiązanie było już wcześniej, było zawsze i "czekało" aż losowość je wyłoni. Teoria ma wyższość nad praktyką bo każde nieznane nam teoretyczne rozwiązanie, które jest lepsze od obecnie znanych kiedyś na pewno zostanie wyłonione z losowości, która w praktyce generuje przytłaczającą większość złych rozwiązań. Praktyka ma wyższość nad teorią dlatego, że nas interesują realne zdarzenia, które nas dotyczą, bez względu skąd się wyłoniły. Pożądanie kieruje nasze podążanie w kierunku, który jest dla nas świadomy czyli odrzuca w przedbiegach teoretyczne złe rozwiązania i wyłania lepsze jeszcze zanim zdąży się ono sprawdzić w praktyce. Na tym polega nasza przewaga nad innymi gatunkami, a dla innych największa bolączka i ciężar, któremu nie są w stanie podołać.

17 godzin temu, Gość Agu napisał:

Jest termin w Jodze który nie tyle mówi o "kontroli" ciala, co jego "powściąganiu". To powsciaganie dotyczy tego co nawykowe właśnie - by umiec powstrzymać to co nawykowo z nas wypływa jako reaktywne ( myśli słowa , działanie)

 

Ja wyznaję odwrotną szkołę i irytuje mnie wstrzemięźliwość. Fajnie, że można różnić się na tym poziomie :) Dla mnie kontrola jest nauczeniem się własnych złych reakcji i daniem im się wyszumieć i przejść. Moja osobowość ukształtowała się patologicznie właśnie dlatego, że wydawało mi się, że trzeba być bardziej powściągliwym. A powściągliwość tworzy się sama kiedy się o nią nie staramy.

17 godzin temu, Gość Agu napisał:

I To wiąże się z n a p i e ci e m  które w człowieku urasta ( które normalne zostało by odreagowane, w jakiejś utartej ścieżce) . I te napięcie należy umież  z n i e s c. 

 

Mnie takie podejście skierowałoby do łóżka, z którego już bym nie wstał. Nauczyłem się aktywnie stawiać czoła sytuacji i konsekwencje tego należy umieć znieść, a potem odreagować. Sam sobie ustalam rekompensatę, a nie oczekuję jej od losu.

 

17 godzin temu, Gość Agu napisał:

Zmiana wymaga wysiłku i w terapii to ważne momenty... unoszenia tych frustracji.

 

Kiedyś też mi tak mówiono i to był dla mnie argument żeby się nie zmieniać. Wysiłku wymagało zmierzenie się z rzeczywistością, która mi się przez to ukazała. Wtedy jednak postanowiłem się zmienić, ale to nie był żaden wysiłek. To ulga. Zrozumienie i ulga wynikająca z zaprzestania wysiłków, które były n i e p o t r z e b n e.

Odnośnik do komentarza
13 godzin temu, Gość BógJestZły napisał:

Czyżby?

I tylko tyle z siebie wykrzesałeś? Pominąłeś najważniejsze fragmenty w postach Agu i moich. Teraz pytasz czyżby bo nie chcesz odnosić się do treści. Marnujesz nasz czas, a przy okazji swój. Napisz wreszcie z czym masz naprawdę problem. Jeżeli nie, uznam Cię za pedofila, skończę dyskusję, ale przy okazji przeprowadzę własne śledztwo jak Zbyszek Stonoga ?

Odnośnik do komentarza

Dosyć ciekawie piszecie. I widać , że staracie się znaleźć Prawdę i przyczynę tego co się nam przytrafia.  Choć nie wdając się w szczegóły , ( których zwykle boimy się przedstawiać) gdy zna się ogólny schemat działania umysłu można usiłować coś zmienić. Piszę usiłować , bo ten świat naszych doświadczeń jest nieustanną zmianą i dlatego w praktyce jedyny pewnik jaki tu istnieje to zmiana. Jednak z moich doświadczeń i przemyśleń wynika, że to jakie mamy doświadczenia bezpośrednio wynika z tego jakie idee i doświadczenia uznaliśmy za "prawdziwe" odnośnie których następuje powielanie ich i ich powtarzalność. Pierwszy etap przyjmowania tego co będzie dla nas "prawdziwe" a zatem powtarzające się w życiu zaczyna się w dzieciństwie ( a nawet śmiem twierdzić , że w okresie płodowym, ponieważ nie jesteśmy osobnym umysłem jak tego nas naucza ciało). Jest to pewna matryca będąca skutkiem tego w jaki sposób myśli się w rodzinie, kraju i w świecie. Religie usiłują pogodzić pewne aspekty naszego życia w sposób jaki kapłani potrafią funkcjonować. Znający Prawdę i wiedzący, że to umysł tworzy tę rzeczywistość , której chce doświadczać, będą nauczać ,że aby zostać zbawionym od tego świata ( oszustwa ego) potrzeba zrzec się ego ( szatana). I w zależności od tego jak głęboko poznali prawdę albo będą usiłowali stworzyć magiczne narzędzia typu sakramenty. Które w sposób cudowny mają zmienić to co nam nie odpowiada. A ta "magia" może działać tylko i wyłącznie gdy się w nią najpierw uwierzy. Dodatkowo w połączeniu z pragnieniem i chęcią zmiany tego co ( dla nas) negatywne ( bo dla innych to będzie pozytywne i pożądane). Bo aby zrozumieć to w jaki sposób funkcjonuje mój umysł i jaki ma wpływ na to czego doświadczam w życiu muszę zaobserwować prawidłowość w jaki to co myślę przejawia się lub nie w moim doświadczeniu a zatem w moim świecie. Pomocne jest w tym dana powtarzalność jakiej doświadcza człowiek ze swoim zestawem przekonań na które nie zwraca uwagi jako coś co jest matrycą do powtarzalności w swoim świecie. Kluczowym krokiem, w którym może dokonać się zmiana jest uznanie, że doświadczenia jakie mają inni nie musi być moim doświadczeniem a na skutek zmiany myślenia mogę zacząć chcieć mieć doświadczenia inne, niż przykładowo rodzina. Wymaga to jednak poznania w jaki sposób myślę i zaobserwowania związku z tymi myślami i rezultatami w moim życiu.

Ps Bóg dał nam wolną wolę a to, że chcemy być po za Nim ( aby tworzyć własny świat) jest wynikiem błędu , do którego boimy się przyznać a który generuje poczucie winy, zwykle nieuświadomione. Bóg, który jest wszechobecny nie zna miejsca i czasu ( w wieczności nie ma oszustwa czasu) w którym mógłbyś być osobna/y. Dlatego to co widzisz jest oszustwem oddzielonego umysłu, który swoją "prawdę" narzuca wytworzonym wizerunkom innych , którzy dla niego odgrywają to w co on wierzy. Na podobieństwo tego jak np wierzono w Jezusa, który przybywszy do rodzinnej miejscowości nie mógł dokonywać cudów, ponieważ tam wierzono, że Jezus może być tylko synem cieśli ( to taka wiara ,która jest osądem a obecnie podobna do mechanizmu projekcji).  Dlatego żal mi księży, którzy nie wierzą w żyjącego Chrystusa , zamykając go w sakramencie w pancernym tabernakulum. A z ewangelii wybierają tylko te fragmenty , które są dla "kościoła" wygodne. A skoro Jezus dokonał już odkupienia to każdy, kto chce być odkupiony może z tego skorzystać. Potrzeba tylko uznać, że odkupienie się dokonał. Wymaga to jednak jednego kroku. Mianowicie rozpoznania, że w Chrystusie ( jako duchu Syna) nie mogę być kimś osobnym i innym -co jest kwintesencją oszustwa ego -ciała) muszę przyjąć miano latorośli , która de facto jest Chrystusem bo jest jego integralna częścią. I tylko ze względu na nasze niewiarygodne przekonania musimy poddać się oczyszczeniu. A tego oczyszczenia dokona sam Bóg przez Ducha św ucząc nas, ze nie ma niczego czego miłość nie przezwycięża ( a zatem to o czym byliśmy przekonani, że jest niemożliwe  jest tylko moim przekonaniem ( niewiarygodna wiarą) , która dzięki sile miłości może pokazać prawdę o tym jaka jest Miłość . A tak właśnie nauczał Jezus pokazując Prawdę. Bo albo wierzysz w oddzielenie i  wtedy na tym świecie nie możesz poznać Boga albo chcesz przyjąć na powrót miano dziecka Boga ( które jest duszą stworzoną na Jego obraz i podobieństwo) i stajesz się Jego emanacją Jego żywym Synem. A TO WYMAGA NIEUSTANNEJ KONTROLI WŁASNEGO UMYSŁU aby nie potwierdzać tego czego nie chcę aby było prawdą ( a co jest potwierdzane nieustannie jeżeli ulegamy tzw ego czy diabłu). Ze względu na samo potwierdzalność prawdy w którą wierzymy, niezbędna w naszej pracy nad umysłem duszy ( różnym od umysłu ciała) jest pomoc Ducha św Ducha Prawdy danego nam przez Ojca. Który jako jedyny potrafi zobaczyć nasze matrixy i światy oddzielenia i uleganiu ich iluzji w kontekście Prawdy i delikatnie naprowadzać nas na jedyna Prawdę jaka jest w Bogu. I ze względu na dokonane już odkupienie możemy chcieć oczekiwać szczęśliwych  i radosnych lekcji, jakie potrzeba odbyć w ramach oczyszczenia umysłu, aby nauczyć się nowych i  świętych przekonań skutkujących spełnianiem woli Ojca "jako w Niebie  tak i na Ziemi".

Odnośnik do komentarza

Oj pomieszałeś teraz wiele mądrego z zabobonami a ego wcale nie jest złe i nie możemy decydować o wszystkim bo często właśnie trzeba zdać się na siebie czyli coś jakby znikąd. Kontrola umysłu jest potrzebna ale w równowadze z wolnością i Ty to postrzegasz jako przeciwieństwa a nie ma jednego bez drugiego a w zasadzie wszystko jest pomieszane. Aktualizacja nie jest żadną wolą ojca bo prawdziwy Bóg miałby od razu gotową dobrą wersję. Wszystko jest jakby bez sensu więc chyba to do czego świat dąży ma być tym sensem. Teraz nie pozostaje nic innego tylko robić tak żeby nie być smutnym do końca życia i nie robię nic żeby było lepiej tylko po to żeby nie było gorzej bo tak czy siak jesteśmy skazani na życie.

Odnośnik do komentarza
Gość paranoya
13 godzin temu, Gość mózg napisał:

Oj pomieszałeś teraz wiele mądrego z zabobonami a ego wcale nie jest złe i nie możemy decydować o wszystkim bo często właśnie trzeba zdać się na siebie czyli coś jakby znikąd.

Zdaję sobie sprawę z tego , że przedstawiam funkcjonujące pojęcia w inny sposób niż to jest ogólnie przyjęte.  Jednak ze względu na różne podejścia do tych pojęć potrzeba wyjaśnienia tego co mam na myśli. Dla mnie ego jest tą częścią umysłu, która w rzeczywistości nie istnieje. Jej  pozorne istnienie zależy tylko i wyłącznie od wiary w nią i udzielania "poparcia i akceptacji" myśli i osądów jakie mi podsuwa w umyśle aby je uwiarygodnić a zatem przedstawić jako realnie istniejące w zewnętrznym świecie. Będąc  w rzeczywistości niczym nie może być ani dobra ani złe. Jednak dzięki poddaniu manipulacjom naszych przekonań  i na podstawie określania co jest dobre a co złe a następnie przypisaniu tego co złe komuś na zewnątrz mego umysłu osobie innej niż moja to zło mogę "bezpiecznie" osadzić i oskarżyć i obwinić. Cały problem związany jest z oszustwem, że druga osoba jest kimś innym. Oraz z oszustwem, że mam wszelkie dane aby tego osadu dokonać po to aby obwinić. Rzeczywiście każdy aspekt  człowieka , czyli inaczej dowolny człowiek, ma wolną wolę i nie mogę za niego decydować jak ma postępować i jakich wyborów dokonywać, bo to narusza podstawową i niezbywalną na nikogo wolną wolę , która została dana przez Boga Ojca, każdemu jako najwyższy przejaw miłości ( i której to woli nie atakuje nawet sam Bóg ). Dlatego rzeczywiście mogę decydować tylko o sobie , chyba że ktoś poprosi o pomoc bo w danym momencie się pogubił lub wierzy, że nie da sobie rady sam.

Mając na uwadze kontrolę umysłu mam na myśli przede wszystkim umiejętność rozróżniania tego co mi podsuwa podświadomość (ego- które jest moim podzielonym umysłem) a tego co chcę aby w rzeczywistości mogło być realizowane jako to co dla mnie ma prawdziwą wartość tu: miłość jaką jest Bóg. Gdy piszesz o pomieszaniu i istnieniu dobra i zła jako czegoś co musi istnieć we wzajemnej równowadze to rozumiem to jako oszustwo tego świata , że bez tego świat ten nie może istnieć.

13 godzin temu, Gość mózg napisał:

Aktualizacja nie jest żadną wolą ojca bo prawdziwy Bóg miałby od razu gotową dobrą wersję. Wszystko jest jakby bez sensu więc chyba to do czego świat dąży ma być tym sensem

Nie bardzo rozumiem sensu tego zdania. Bo czym ma być tu aktualizacja?

Dalej zgadzam się ,że nie możemy być smutni bo życie wypływające z miłości powinno być radosne bo uszczęśliwiające nas i innych. A jeżeli masz na myśli odpowiedź Ojca na nasze oddzielenie to ta odpowiedź już została dana a kwestią jest tylko jej całkowite i upragnione przyjęcie. Ponieważ nie mogę pragnąć bardziej tego co będzie przeciwieństwem tego kroku. Bo to generowało by w jakiś sposób poczucie straty. A nie można tracić zyskując wszystko, to co jest naszą rzeczywistą wartością tu : bycie dzieckiem Boga ( zamiast nie istniejącym i będącym niczym ego).

Jeżeli możesz i masz chęć, to powiedz co ma być zabobonem w mojej wypowiedzi ?

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość paranoya napisał:

Jeżeli możesz i masz chęć, to powiedz co ma być zabobonem w mojej wypowiedzi ?

Wiara w Boga, wolną wolę i to że istniejemy z miłości.

2 godziny temu, Gość paranoya napisał:

Zdaję sobie sprawę z tego , że przedstawiam funkcjonujące pojęcia w inny sposób niż to jest ogólnie przyjęte. 

To może zainteresuj się ogólnie przyjętymi pojęciami bo odpowiednio je ze sobą zestawiając możesz opisać to lepiej i więcej osób będzie Cię słuchać.

ego «w psychoanalizie: świadoma część osobowości»

Ego – w buddyzmie oznacza świadomość siebie jako oddzielnego bytu, będącą złudzeniem. Doktryna "braku ja" (czyli anatta) mówi o złudzeniu "ja", czy też osobowości jako niezależnego i trwałego (patrz anicca) bytu podczas, gdy w rzeczywistości składają się na nie zjawiska (patrz skandha), które istnieją w nietrwały i zależny od innych zjawisk sposób (patrz dwanaście ogniw współzależnego powstawania).

 

Pomieszałeś buddyzm z chrześcijaństwem. Buddyjskie podejście do ego jest krytyką chrześcijańskiego personalizmu. Dla buddystów każdy jest świadomością która przybiera sobie jakąś tożsamość którą tak naprawdę nie jest. Przebudzenie jest stanem kiedy człowiek zdaje sobie z tego sprawę ale nie jest też depersonalizacją. Buddysta ma ego ale zdaje sobie sprawę że w sensie absolutnym nim nie jest.

Podpiąłeś do swojej definicji mechanizmy psychologiczne którym podlega ego ale to zjawisko ma głębsze korzenie. Żeby rozumieć samego siebie trzeba umieć stanąć obok i obserwować a pod wpływem obserwacji pojawiają się wnioski i zmiany. Część treści ukrywa się przed świadomością i dbają o to mechanizmy na które powinniśmy zwracać uwagę. Im lepiej obserwujemy siebie tym mniej się przed nami ukryje a wtedy reagujemy mniej automatycznie.

3 godziny temu, Gość paranoya napisał:

Cały problem związany jest z oszustwem, że druga osoba jest kimś innym.

Przecież każdy jest kimś innym. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy połączeni ale żyjemy tu i teraz więc musimy etykietkować ludzi i zjawiska.

3 godziny temu, Gość paranoya napisał:

na podstawie określania co jest dobre a co złe

To jest właśnie największe oszustwo. Sam podział na dobro i zło jest do wywalenia na początek. Jest wiele kolorów odcieni i kształtów.

3 godziny temu, Gość paranoya napisał:

Oraz z oszustwem, że mam wszelkie dane aby tego osadu dokonać po to aby obwinić.

To jest bardziej złożona kwestia. Samo obwinianie jest błędnym kategoryzowaniem rzeczywistości tak jak dzielenie na dobro i zło. To są te katolicyzmy których musimy się pozbyć żeby myśleć w zgodzie ze sobą i z naturą. Obwinianie wynika z wiary w błędnie zdefiniowane pojęcie wolnej woli. Piekielne katolickie trio to zlepek tych trzech błędnych przekonań i ich wzajemne oddziaływanie na siebie:

1. Wiara w obiektywne i stałe ja

2. Podział na dobro i zło (ludzi i czynności)

3. Opaczne i sprzeczne zrozumienie wolnej woli jako absolutnie wolnej i totalnie odpowiedzialnej

Wierząc w te przekonania i myśląc tymi kategoriami ciężko nie mieć mętliku w głowie a to utrudnia prawidłową analizę swojego ja.

3 godziny temu, Gość paranoya napisał:

wolną wolę , która została dana przez Boga Ojca, każdemu jako najwyższy przejaw miłości ( i której to woli nie atakuje nawet sam Bóg )

Piszesz o Bogu jakbyś go znał a nawet nie wiesz czy istnieje i kim miałby być i dlaczego najpierw ewoluował Bóg i stworzył świat a nie po prostu świat ewoluował i nasze świadomości powstały niezależnie od siebie razem składając się na cały świat i ucząc się wzajemnych oddziaływań? Nikt nie dostał niczego z miłości. Żyjemy bo musimy i od naszego podejścia zależy czy będziemy cierpieć tak jak większość świata czy oprócz tych cierpień zbudujemy też coś z czego będziemy czerpać przyjemność i pomagać innym. Wolna wola oznacza że możemy zrobić to co chcemy ale jeszcze się taki nie znalazł kto potrafiłby kontrolować swoje chciejstwo więc ono steruje każdym z nas a do wyboru mamy różne możliwości i jakość decyzji zależy od naszych cech i inteligencji więc wolna wola w rozumieniu katolickim odpada.

3 godziny temu, Gość paranoya napisał:

Mając na uwadze kontrolę umysłu mam na myśli przede wszystkim umiejętność rozróżniania tego co mi podsuwa podświadomość (ego- które jest moim podzielonym umysłem) a tego co chcę aby w rzeczywistości mogło być realizowane jako to co dla mnie ma prawdziwą wartość tu: miłość jaką jest Bóg

Całkowicie tego nie rozumiem.

4 godziny temu, Gość paranoya napisał:

Gdy piszesz o pomieszaniu i istnieniu dobra i zła jako czegoś co musi istnieć we wzajemnej równowadze to rozumiem to jako oszustwo tego świata , że bez tego świat ten nie może istnieć.

Realia tego świata. A podział na dobro i zło to zero jedynkowa mentalność którą należy odrzucić bo jest prymitywna.

4 godziny temu, Gość paranoya napisał:

Nie bardzo rozumiem sensu tego zdania. Bo czym ma być tu aktualizacja?

 

Świat ciągle się zmienia a wiedzy przybywa. Obserwując siebie, czytając książki i rozmawiając z ludźmi człowiek powinien ciągle ewoluować i stawać się coraz lepszy.

4 godziny temu, Gość paranoya napisał:

A jeżeli masz na myśli odpowiedź Ojca na nasze oddzielenie to ta odpowiedź już została dana a kwestią jest tylko jej całkowite i upragnione przyjęcie. Ponieważ nie mogę pragnąć bardziej tego co będzie przeciwieństwem tego kroku. Bo to generowało by w jakiś sposób poczucie straty. A nie można tracić zyskując wszystko, to co jest naszą rzeczywistą wartością tu : bycie dzieckiem Boga ( zamiast nie istniejącym i będącym niczym ego).

Tego też w ogóle nie rozumiem.

Odnośnik do komentarza

Serdecznie dziękuję za tak obszerną wypowiedź. i sorry ,ze tak późno odpowiadam. Zgubiłam adres (link) do tego forum. A do tego czas przed świąteczny i jak zwykle spraw tyle,że .... Nieważne. I z góry przepraszam może być chaotycznie ze względu na pospiech.

W dniu 1.12.2020 o 18:19, Gość mózg napisał:

Wiara w Boga, wolną wolę i to że istniejemy z miłości.

Tak właściwie to ja w Boga nie wierzę, ponieważ myślę, że Go znam. Nie z jakiegokolwiek opisu czy odmiennego stanu świadomości. Choć w pewnym sensie odczułam głęboko co oznacza i jak jest odczuwane  nie bycie w pełnej kompatybilności ( że się tak wyrażę). To określenie znam jako możliwe  tylko w ograniczeniu do stanów jakie odczuwa się żywiąc miłość dla drugiej osoby, sympatie, życzliwość czy zwykły szacunek. Choć może nie do końca, ponieważ pragnąc poznać przyczynę tego co błędne w życiu i powodujące ciągłe problemy, ze względu na wychowanie katolickie i świadomość, że limit na umieralność może być już przekroczony zadałam sobie lub jakiemuś absolutowi pytanie co jest tym co powinno być bezwzględnie zmienione. I ta odpowiedź była nie wiem albo objawieniem , albo właśnie czymś odmiennym , bo miała być snem ale sen był tak realny i odczuwalny przez ciało ,że trudny do uzyskania bez środków pobudzających a tylko na podstawie silnego pragnienia. Wprawdzie Anthony Robins badając możliwości ludzkiego mózgu doszedł do wniosków, że nastawienie na cel (często po przez zadawanie pytań) prowadzi do samo nakierowywania się umysłu na odpowiedź. Ale sądzę ,że bardziej kluczowym  jest pragnienie a pytanie jest rodzajem uszczegółowienia. To , że istniejemy z miłości jako stworzeni przez Miłość (tu w sensie bytu jako Bóg) jest rzeczywiście wiarą. Wolna wola jest rzeczywiście problematyczna ponieważ dotyczy wcześniejszego wyboru czym pragnę się kierować w życiu, bez względu na okoliczności. W kwestię tę też wchodzi wyobrażenie, czym ta miłość jest lub czym nie może być, co często staje się ograniczającą (dla prawdziwej miłości) barierą, którą gdy mamy jakieś niezachwiane przekonanie możemy doświadczyć po to aby albo zweryfikować to przekonanie albo utwierdzić się w nim silniej ( po przez to doświadczenie). W ogólności wolna wola, gdy nie mamy świadomości wpływania umysłu podświadomego i działania jej mechanizmów oraz nie umiemy odpowiednio kierować myślami,

 staje się jej niewolnikiem.

W dniu 1.12.2020 o 18:19, Gość mózg napisał:

Ego – w buddyzmie oznacza świadomość siebie jako oddzielnego bytu, będącą złudzeniem. Doktryna "braku ja" (czyli anatta) mówi o złudzeniu "ja", czy też osobowości jako niezależnego i trwałego (patrz anicca) bytu podczas, gdy w rzeczywistości składają się na nie zjawiska (patrz skandha), które istnieją w nietrwały i zależny od innych zjawisk sposób (patrz dwanaście ogniw współzależnego powstawania).

Hmm …Nawet nie wiedziałam ,  że to takie podobne. Bo rzeczywiście ego oznacza świadomość bycia ciałem i dokładne jego odczuwanie włącznie z bólem a co za tym idzie widzenia siebie  jako kogoś innego  i oddzielnego bytu. W chrześcijaństwie istnieje też pojęcie duszy a dusza ta , ma umysł działający odwrotnie do umysłu ciała ( o czym wiem ale wydaje się ,że znakomita większość kapłanów nie ma o tym pojęcia). Nie mogę odpowiadać za wszystkie nauki katolicyzmu w tym jej błędne trzymanie się personalizmu w opozycji do nauczania Jezusa bycia Jednością ( a ta może być tylko duchowa). Znudziło mnie nieustanne zadawanie pytań i w odpowiedzi słyszenie : „to tajemnica”. Ponieważ istnieje związek :sposobu naszego myślenia na to co może realizować się w życiu innych i naszym. Jeżeli zaczynamy myśleć odmiennie od większości. Trwała (nieśmiertelna) jest świadomość /umysł duszy. Nietrwały jest umysł ciała, któremu to umysłowi w momencie wcielenia się tzw urodzin ( a nawet momentu poczęcia ) umysł duszy jakby się oddaje (swoją pamięć bycia duszą) przez co świadomość zaczyna funkcjonować i postrzegać siebie jako ciało odczuwając i funkcjonując w ciele a wszystko widziane i słyszane po za ciałem traktowane jest jako inne i zewnętrzne. To, że świat zewnętrzny jako właśnie zewnętrzny jest złudzeniem ( oszustwem ego) można się przekonać tylko i wyłącznie zmieniając sposób myślenia. a to zależy od bardzo wielu czynników. Jest to forma zabezpieczenia przed przypadkową zmiana myślenia aby nie można było tego łatwo dostrzec. Są to pewnego rodzaju kotwice. Które  łączą z obrazem oszustwa z iluzją jak to nazywają inni snem. Mnie bardziej odpowiada grą. Ponieważ w dawnych czasach nie znano pojęcia wirtualnej rzeczywistości.  To co tu podajesz mówiąc: "podczas gdy w rzeczywistości składają się na nie zjawiska" jest indywidualnym wytworem wkomponowanym w w wytwory innych. Są to wybrane i zatwierdzone ( często nieświadomie) przekonania , które pragniemy zobaczyć jak funkcjonują w realnym doświadczeniu. Te zjawiska  ( nazywam doświadczeniami) są całkowicie neutralne. Jednak do czasu w którym podejmę, decyzje ,że takimi nie są przez zwykłe określenie, że muszą być prawdziwe bo przyjmuję ich prawdziwość ( uwierzę w nie). "Zjawiska" te jak wszystko w tym świecie ciał są nietrwałe. Dlatego wszystko bezustannie się zmienia. To co jest w wielu punktach i na wielu płaszczyznach połączone w fałszywym obrazie nie może się tak łatwo zmienić chyba, że ktoś przepracował wszystkie formy oszustwa i przestał im nadawać rangę Prawdy. A te mogą się łączyć z aspektami sfery myśli,  wyobrażeń symboli uczuć. Np lęku przed zjawiskiem jakiego się doświadczyło i które "pamięta ciało" przykładowo dziecko często bite gdy ktoś nagle podniesie nad nim rękę odruchowo się zasłoni jak przed bolesnym razem. Ponieważ pamięć ciała mu podpowie, że dla ochrony siebie tak musi zrobić.

 

Dla mnie to co przedstawiasz jest zbyt rozbudowane. A w moim odczuciu  znakomita większość może mieć dostęp tylko do tego umysłu, który jest świadomy. Pozostali jeżeli bardzo tego pragną lub nie całkowicie zatracili pamięć duszy mają przebłyski Nad-świadomości. O podświadomości nawet w obecnych czasach mało kto wie. A ten świat właśnie po to został wytworzony aby chronić istnienie oddzilenego pojęcia ciała.

W dniu 1.12.2020 o 18:19, Gość mózg napisał:

Przecież każdy jest kimś innym. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy połączeni ale żyjemy tu i teraz więc musimy etykietkować ludzi i zjawiska.

Tak nam mówią oczy i zmysły ciała. Które to jest skutkiem wcześniejszej decyzji ,że tak chcemy to postrzegać lub inaczej doświadczać. To w co wcześniej uwierzyliśmy i uznaliśmy za" prawdę", może być odgrywane przez dowolnego człowieka osobnego człowieka ( co ma za zadanie większego utwierdzenia w danej wierze). Rozumiem

Odnośnik do komentarza

Zjada mi tekst bo może piszę za obszernie.  To chyba brak doświadczenia obsługi tego forum. Kwintesencja ma dotyczyć zmiany tego na co użala się główny założyciel wątku. Żyjemy i funkcjonujemy w kraju chrześcijańskim , katolickim. A to pozwala nam czerpać z nauk Jezusa. I stwierdzenie, że w pewnym sensie jesteśmy połączeni mnie nie zadawala. Ponieważ istota tej zalecanej bądź co bądź, jedności stanowi  sedno, którego zrozumienie i zastosowanie zmienia funkcjonowanie odrębnych jednostek. Ale tylko wtedy gdy jest autentyczna nie udawana oraz uznana za cenną po nad tą odrębność. A z tym jest już problem ponieważ znakomita większość po nad wszystko ceni sobie odrębność a jej utratę poczytuje jako utratę własnej tożsamości.

W dniu 1.12.2020 o 18:19, Gość mózg napisał:

To jest właśnie największe oszustwo. Sam podział na dobro i zło jest do wywalenia na początek. Jest wiele kolorów odcieni i kształtów.

To nie podział na dobre i złe jest do wywalenia. Bo bardzo często to do jest dobrem dla jednego dla drugiego może być tego odwrotnością czyli złem. Choć przecież nie musi. To co jest oszustwem a nawet więcej manipulacją węża, nie wskazuje na to iż rezygnując z pojęcia dobra i zła rzeczywiście podniosę się z upadku. Bo to dokonana manipulacja mówiąca, że gdy poznam dobro i zło będę jak Bóg jest oszustwem. Ponieważ Bóg jest bogiem tylko dlatego, że jego podstawą i jedyna funkcją jest kochać!  I to kochać bezwarunkowo. Gdzie znajomość dobra czy zła nie ma  na to całkowicie wpływu. Gdy uwierzę, że oceniając coś jako dobro i zło staję się Bogiem w praktyce wykluczam się z bycia Bogiem jak i bycia w jedności z Bogiem ponieważ dokonuję osądu. A to osąd jest tym co powoduje, że nie mogę znać w pełni prawdziwej miłości. Bo prawdziwa miłość nigdy nie osądza i zawsze tylko kocha. Manipulacja węża ,prawidłowe i święte  pragnienie kobiety :" bycia podobnym do Boga" uczynił przewiną każąc to pragnienie uznać za pychę. Dlatego to kobiety nie mogą nauczać prawdy bo to było by pychą. Jednak to kobiety bardziej rozumiały czego nauczał Jezus; mówiąc "bądźcie tak doskonali jak Ojciec wasz Niebieski" lub tylko,"miłujcie się wzajemnie jak ja was umiłowałem". Czy dawałby takie polecenie gdyby wiedział ,że jest niemożliwe do spełnienia?

 

W dniu 1.12.2020 o 18:19, Gość mózg napisał:

To jest bardziej złożona kwestia. Samo obwinianie jest błędnym kategoryzowaniem rzeczywistości tak jak dzielenie na dobro i zło. To są te katolicyzmy których musimy się pozbyć żeby myśleć w zgodzie ze sobą i z naturą. Obwinianie wynika z wiary w błędnie zdefiniowane pojęcie wolnej woli. Piekielne katolickie trio to zlepek tych trzech błędnych przekonań i ich wzajemne oddziaływanie na siebie:

1. Wiara w obiektywne i stałe ja

2. Podział na dobro i zło (ludzi i czynności)

3. Opaczne i sprzeczne zrozumienie wolnej woli jako absolutnie wolnej i totalnie odpowiedzialnej

Wierząc w te przekonania i myśląc tymi kategoriami ciężko nie mieć mętliku w głowie a to utrudnia prawidłową analizę swojego ja.

Wolna wola  i w pełni odpowiedzialna za to jakie podejmuje kroki to taka , która jest w pełni świadoma a także potrafi rozpoznawać działania podświadomości i je niwelować po to aby się nie urzeczywistniały.  Obwinianie zawsze prowadzi do chęci ukarania. I to ta chęć ukarania, która nie zmienia tego co wymaga naprawy  bo w rzeczywistości niczego nie naprawia jest błędna. Ponieważ gdy jest coś błędne, to gdy ma być zmienione na dobre, to coś musi być na tyle zmienione aby błąd nie był już powtarzany lub nie było chęci jego powtarzania.  Obwinianie nie wynika z błędnie pojętej wolnej woli. Wynika z oszustwa. Skoro Bóg ma tylko jednego Syna, to ten gdy dokona podziału na części ( mimo iż  Adam i Ewa nazywani są jednym)  to gdy jedna z części dokona czegoś co z drugiej strony jest widziane jako zło, ta , która dokonuje osądu drugiej ( gdy już oddała się ego i nie pamięta duszy jako jednej) "bezpiecznie" może mówić i domagać się obwiniania za to zło, bo przecież zła dokonuje druga osoba. Gdy w rzeczywistości Boga w której wszystko łącznie z Nim samym jest jednością widziane to jest jako zaparcie sie samego siebie i podzielenie tego co jest niepodzielne jak z całą gamą tego co niepoczytalne. Dlatego Bóg nie wchodzi w tę niepoczytalność, iluzję, sen, matrix, oszustwo. Bo to oznaczało by zaatakowanie tej jedności, której On sam jest gwarancją. Rozumie jednak, że Syn nie komunikuje się z nim w pełni bo nie funkcjonuje w Jego Boskiej Rzeczywistości - Niebie. Dlatego wola , która jest oddana takiej podzielonej części umysłu ( podświadomości a Bóg podziału nie stworzył zatem jest on iluzoryczny) nie jest wolna i z takiego jej postrzegania ludzie maja przekonanie, że nie mają wolnej woli. Absolutnie wolna i totalnie odpowiedzialna wola jest to ta ,która należy do Syna do Chrystusa. Ata jest złączona z Bogiem  i wolna jest tylko wtedy gdy opiera się tylko na miłości i dawaniu wszystkim tego czego sam pragnie po to aby to otrzymać.  A Wolność ta oraz odpowiedzialność nie pozwala nikogo obwiniać ponieważ wszystko co wybiera jest własnym świadomym wyborem a zatem podlegającym odpowiedzialności. A gdy oparty jest tylko na miłości jest całkowicie niewinny i pozbawiony lęku. Jednak aby do tego punktu dotrzeć wymaga to wielu ćwiczeń umysłu  jego kontroli znajomości mechanizmów ( automatyzmów myślowych)  jakimi się posługujemy jako skracających proces myślenia. Często odwrotnie do całego otoczenia.

Sorry ale to na tyle dziajiaj. Dzięki za cierpliwość.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...