Skocz do zawartości
Forum

Nieszczęśliwa miłość


Gość Kasia

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Piszę tutaj ponieważ potrzebuję porady. 

Leczę się psychoterapeutyczne z powodu rozstania, które bardzo zniszczyło moją psychikę. Na psychoterapii do jakiegoś czasu było ok, ale teraz nie widzę poprawy. Moja terapeutka nie wie jak mi pomóc z tym po co do niej przychodzę, milczy a ja potrzebuję jej wsparcia i rady. Otóż nadal nie radzę sobie z życiem jakie mam teraz po rozstaniu. Próbowałam kogoś zapoznać ale to było ciągłe porównywanie do byłego. Zaczęłam byłego idealizować, co jest dla mnie chore, bo powinnam widzieć jego wady a nie same zalety i tego nie rozumiem. Kiedy mam doła to zaraz pojawia się ogromna tęsknota za byłym. I tak w kółko. Męczę się takim życiem. Ja chcę żyć normalnie i układać sobie życie od nowa. Tylko, że chyba tak nie umiem. Możecie mi jakoś pomóc? 

Odnośnik do komentarza
6 godzin temu, Gość Kasia napisał:

Moja terapeutka nie wie jak mi pomóc z tym po co do niej przychodzę, milczy a ja potrzebuję jej wsparcia i rady.

Może jesteście na takim etapie, że tymczasem ona wsłuchuje się w to, co masz do powiedzenia. Terapeuta na ogół nie wykłada kawy na ławę i nie mówi; zrób tak, czy inaczej. Terapeuta naświetla Ci pewne sprawy, żebyś spojrzała na nie z innej perspektywy i sama doszła do konstruktywnych wniosków. Żaden terapeuta też nie dokona cudu, gdy pacjent nie przyjmuje żadnych sugestii. W ostateczności zmień terapeutkę.

Po traumatycznych rozstaniach potrzeba czasu i cierpliwości. Nie można tego okresu żałoby po związku przejść na skróty. Każdy ma swój czas, ale są tacy ludzie, którzy potrafią zmarnować sobie życie, rozdzierając ciągle te same rany. Tylko Twój wybór w którą pójdziesz stronę.

6 godzin temu, Gość Kasia napisał:

Próbowałam kogoś zapoznać ale to było ciągłe porównywanie do byłego.

Nie tędy droga. Najpierw trzeba się uleczyć, żeby rozpoczynać nowe znajomości, tym bardziej związki. Po za tym możesz kogoś bardzo skrzywdzić, traktując go jak plaster na zranione serce.

6 godzin temu, Gość Kasia napisał:

Możecie mi jakoś pomóc? 

Tylko Ty sama możesz sobie pomoc.

Odnośnik do komentarza
W dniu 15.10.2020 o 03:42, Yonka1717 napisał:

Terapeuta na ogół nie wykłada kawy na ławę i nie mówi; zrób tak, czy inaczej. Terapeuta naświetla Ci pewne sprawy, żebyś spojrzała na nie z innej perspektywy i sama doszła do konstruktywnych wniosków. Żaden terapeuta też nie dokona cudu, gdy pacjent nie przyjmuje żadnych sugestii.

Dokładnie tak. Nawet czytałam, że dobry terapeuta nic nie doradza, tylko sugeruje, naprowadza i czeka, aż pacjent wreszcie sam zrozumie. Prawdopodobnie nie odbierasz sugestii, nie docierają do Ciebie subtelne sygnały. Terapeuta za chorego nie zrobi nic, bo nie jest czarodziejem, który dotknie różdżką i usunie problem.

5 godzin temu, Gość Kasia napisał:

A co ja mam robić kiedy pojawia się tęsknota za byłym, kiedy wracają wspomnienia? Czemu nie pamiętam tych złych chwil i powodu rozstania, a widzę same dobre rzeczy? 

Czy to minie? I czy w końcu otworzę się na nową miłość? 

Co robić? nie poddawać się temu. Jesteś osoba myślącą a nie nieokiełzanym dzikim zwierzem ? Umiesz się powstrzymać przed włożeniem dłoni do wrzątku, to umiesz się powstrzymać przed innymi rzeczami... także przed myśleniem o nim. To tylko kwestia Twojej woli. Jeśli zaczynasz wspominać to ukróć to, po prostu powiedz sama sobie STOP. A potem zajmij się czymś, miej jakieś zainteresowania.

Idealizujesz, bo tak chcesz. To daje Ci poczucie bezpieczeństwa i złudzenie, że jest miło. Gdybyś wspominała złe to byś się źle czuła, a nie chcesz więc idealizujesz i poprawiasz sobie tym samopoczucie.  czas zrozumieć, ze masz prawo czuć się źle, masz prawo odchorować ten związek. A potem pożegnaj się z tymi złymi uczuciami i zacznij żyć tu i teraz.

Samo nic nie minie. Musisz włożyć wiele pracy w siebie, chcieć z całych sił i codziennie konsekwentnie dążyć do poprawy. Co w ogóle robiłaś ze sobą przez ten cały czas? O nowej miłości jeszcze nie myśl, bo nawet nie jesteś gotowa. Sama ze sobą musisz się najpierw uporać.

Powiem tak: otwórz się najpierw na miłość do samej siebie.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jak ma się otworzyć człowiek na miłość do samego siebie!? Skoro 

Człowiek kochający siebie, Nie katuje się złymi wspomnieniami. 

NIE pozwala na katowanie przez innych (słownie, psychicznie) 

NIE ma nałogów, (różne dosłownie) 

IT,. Podobne. ?

Ale gdyby tak było że pokocha siebie, jak to rozmówca opisuje(to takie łatwe he) To był by quwa święty. I co w tedy!? Spierdolil by pola  widzenia nasz Angel. I z kim byśmy rozkminiali taki problem!? Ja się qurwa mac pytam!? CO CO??? 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Javiolla napisał:

Dokładnie tak. Nawet czytałam, że dobry terapeuta nic nie doradza, tylko sugeruje, naprowadza i czeka, aż pacjent wreszcie sam zrozumie. Prawdopodobnie nie odbierasz sugestii, nie docierają do Ciebie subtelne sygnały. Terapeuta za chorego nie zrobi nic, bo nie jest czarodziejem, który dotknie różdżką i usunie problem.

Co robić? nie poddawać się temu. Jesteś osoba myślącą a nie nieokiełzanym dzikim zwierzem ? Umiesz się powstrzymać przed włożeniem dłoni do wrzątku, to umiesz się powstrzymać przed innymi rzeczami... także przed myśleniem o nim. To tylko kwestia Twojej woli. Jeśli zaczynasz wspominać to ukróć to, po prostu powiedz sama sobie STOP. A potem zajmij się czymś, miej jakieś zainteresowania.

Idealizujesz, bo tak chcesz. To daje Ci poczucie bezpieczeństwa i złudzenie, że jest miło. Gdybyś wspominała złe to byś się źle czuła, a nie chcesz więc idealizujesz i poprawiasz sobie tym samopoczucie.  czas zrozumieć, ze masz prawo czuć się źle, masz prawo odchorować ten związek. A potem pożegnaj się z tymi złymi uczuciami i zacznij żyć tu i teraz.

Samo nic nie minie. Musisz włożyć wiele pracy w siebie, chcieć z całych sił i codziennie konsekwentnie dążyć do poprawy. Co w ogóle robiłaś ze sobą przez ten cały czas? O nowej miłości jeszcze nie myśl, bo nawet nie jesteś gotowa. Sama ze sobą musisz się najpierw uporać.

Powiem tak: otwórz się najpierw na miłość do samej siebie.

Dziękuję Ci z całego serca za to co napisałaś. Chyba dzisiaj potrzebowałam takich słów. Jestem w kompletnym dołku psychicznym i chociaż trochę dodałaś mi sił. 

Tylko zastanawiam się jak mogę przemówić sobie do rozumu, że to jest koniec, że mam go w swojej głowie pożegnać a nie ciągle żyć wspomnieniami? Ja nawet nie mam nastroju na czytanie książek, na jakieś zainteresowania itd. A chciałbym móc zacząć już normalnie żyć. 

Odnośnik do komentarza

Zupelnie czym innym jest kontrola tego, co robimy, a czym innym tego, co myslimy. To pierwsze jest stosunkowo proste i naturalne, za to to drugie niemal niemozliwe, bo mysli sa bardzo ulotne, nieokielznane, zanim zorientujesz sie, ze jakas mysl przyszla, i dlaczego przyszla, znika ta, a pojawiaja sie setki innych. Sprawienie, aby umysl mial w sobie tylko i wylacznie mysli dotyczace danej chwili, albo tylko takie, jakie ja chce, jest praktycznie niespotykane, i jesli ktos to osiaga, to jest to z reguly wiele lat pracy(zwiazanej z coraz glebszym rozumieniem sie, a nie zmuszaniem sie do czegos). A co tu dopiero mowic o kontrolowaniu szczegolnie trudnych mysli, tak jak zwiazanych z bolesnym rozstaniem. Nie znaczy to, ze nic sie nie da z nimi zrobic, ale raczej nie walczac z nimi na sile. Bardziej sie przyda zrozumienie ich, i zaprzyjaznienie sie z nimi. Tym bardziej, ze zadne mysli nie pojawiaja sie bez powodu. Zagladajac w siebie glebiej mozna dostrzec te powody, a wiec w ten sposob dzieki tym myslom dowiadujesz sie czegos o sobie, i predzej w ten sposob mozesz cos w sobie zmienic. W ten sposob tez lepiej siebie poznasz, zrozumiesz, zaprzyjaznisz, a co za tym idzie-pokochasz siebie. Latwiej Ci bedzie przebywac samej ze soba, ze swoimi emocjami i myslami, pogodzic sie z nimi, powinno to przyniesc wieksze ukojenie. Daj sobie prawo do czucia wszystkiego, co czujesz, myslenia o wszystkim, co akurat przychodzi Ci do glowy. To wszystko to jest proces, stopniowo rany beda sie leczyc, "przemawianie sobie do rozumu", czyli defacto zmuszanie sie do wyrzucenia chlopaka z glowy, raczej tu nie pomoze. Daj sobie czas, zeby dojsc do siebie, otworz sie na to zrozumienie i polubienie swoich mysli.

Moze w sprawie zainteresowan warto sie przelamac, i sie nawet zmusic do zajecia sie ktoryms. Bo kontrolowac to, co robimy, akurat mozemy. Nie musza to byc jakies wymagajace zajecia, szczegolnie na poczatku, moze to byc na przyklad sluchanie muzyki albo spacer.

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, Gość Kasia napisał:

Tylko zastanawiam się jak mogę przemówić sobie do rozumu, że to jest koniec, że mam go w swojej głowie pożegnać a nie ciągle żyć wspomnieniami? Ja nawet nie mam nastroju na czytanie książek, na jakieś zainteresowania itd. A chciałbym móc zacząć już normalnie żyć. 

Najpierw zapytam: czy bierzesz jakieś antydepresanty?

Jak przemówić? A jakbyś miała przemówić to najlepszej przyjaciółce(?) to co byś powiedziała?

Proponuję Ci zacząć od samej siebie, czyli przestać się skupiać na nim. Nie masz nastroju by się czymś zainteresować? Heh... powiem, że głupoty piszesz, bo a co Ty cały czas robisz? Przecież interesujesz się byłym facetem! Wniosek taki, że masz nastrój na takie zainteresowania, to masz tez na inne.... tylko zechciej! Moze czas byś stanęła przed lustrem i sama sobie powiedziała: "teraz zmieniam zainteresowania, bo te niezbyt dobrze na mnie wpływają".

Następnie zacznij interesować się sobą. Zastanów się ile czasu przeznaczasz na myślenie o nim i ułóż sobie plan na cały tydzień. W planie ujmij np. kąpiel relaksacyjną z pianką, olejkami, świeczkami zapachowymi i muzyką... spacer... komedię/kabaret. Zaplanuj jakieś przemeblowanie, zakup nowych dodatków do pokoju, zmiana wystroju na bardziej radosny.  Wymyślaj sobie cokolwiek, aby tylko skupić się na sobie, swoich pragnieniach, swoim samopoczuciu. Zacznij się traktować jak najlepszą przyjaciółkę, zadbaj o swoją wewnętrzną przyjaciółkę ?  

Pamiętaj też, że nastrój jest taki jakim mu każesz być. Nie masz nastroju, bo skupiasz myśli i działania na wspomnieniach o nim, a nie odwrotnie ? Zacznij skupiać się na czymś innym... z całych sił się na tym skupiaj, odwracaj myśli... nawet jeśli będą natrętne, to nie daj się, bo to Ty sama masz prawo o sobie decydować. Zdecyduj z całą pewnością, że chcesz żyć normalnie i rób wszystko, aby tak się stało.

Mam wrażenie, że w tej chwili tylko siedzisz ze spuszczoną głową i mówisz "no ja przecież nie mam nastroju... " no i nie będziesz miała- dopóki go sama nie wykreujesz ? Tak więc do dzieła.

Trzymam za Ciebie kciuki.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
21 godzin temu, Javiolla napisał:

umiesz się powstrzymać przed innymi rzeczami... także przed myśleniem o nim. To tylko kwestia Twojej woli. Jeśli zaczynasz wspominać to ukróć to, po prostu powiedz sama sobie STOP. A potem zajmij się czymś, miej jakieś zainteresowania.

Niestety, przed myśleniem i wspomnieniami trudno się powstrzymać. Myśli same przychodzą nieproszone, ale masz rację, należy mówić sobie STOP i zająć się czymś w takich chwilach.

Kasiu, jak wcześniej napisałam, przede wszystkim Ty sama może sobie pomóc. Daj sobie czas i nie przedłużaj go na własne życzenie, bo nic nie dzieje się bez Twojego udziału.

A więc: nie śledź go w necie, nie słuchaj plotek na jego temat, nie idealizuj go, wręcz przeciwnie, przypomnij sobie jego wady i sytuacje, gdy sprawiał Ci przykrość, lub był nie fair (z pewnością takie były). Gdy przychodzą niechciane wspomnienia, zajmij się czymś. Z czytaniem książki może być problem, bo trudno będzie Ci się skoncentrować, ale sprzątaj, rób porządki w domu, wychodź na intensywne spacery, rower, jogging, Spotykaj się ze znajomymi, sprawiaj sobie przyjemności, nie opowiadaj o nim znajomym, nie męcz ich, bo będą mieli Cię dosyć. Nie traktuj swojego ex jako jedynego szczęścia, które utraciłaś, gdyby był takim szczęściem, nie rozstalibyście się. Żyj pełnia życia i szukaj aktywności, zmuszaj się do tego, gdy jest Ci ciężko i daj sobie czas. 

Pamiętaj tez o tym, że ludzie szczęśliwi, zadowoleni z siebie przyciągają innych, więc wyjdź z roli nieszczęśliwej ofiary nieszczęśliwej miłości, bo szkoda życia Tracisz okazję na poznawanie nowych ludzi. Facet za którym płaczesz nie był Tobie pisany.

Odnośnik do komentarza
21 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Niestety, przed myśleniem i wspomnieniami trudno się powstrzymać. Myśli same przychodzą nieproszone, ale masz rację, należy mówić sobie STOP i zająć się czymś w takich chwilach.

Trudno się powstrzymać, to fakt, ale częsty problem polega na tym, że my się tym myślom poddajemy. Płyniemy razem z nimi zamiast próbować je powstrzymać, odwracać uwagę. Można powstrzymać ich ciąg dalszy, trzeba tylko wytężyć swoje chęci i siły. Do tego namawiam autorkę, bo to jest możliwe ?

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
6 minut temu, Javiolla napisał:

Trudno się powstrzymać, to fakt, ale częsty problem polega na tym, że my się tym myślom poddajemy. Płyniemy razem z nimi zamiast próbować je powstrzymać, odwracać uwagę. Można powstrzymać ich ciąg dalszy, trzeba tylko wytężyć swoje chęci i siły. Do tego namawiam autorkę, bo to jest możliwe ?

Dokładnie o to chodzi. W trudnych chwilach trzeba wykazać się dużą dozą samozaparcia i chęci pracy nad sobą, żeby usunąć, lub zniwelować przeszkodę, która utrudnia, czy zatruwa nam życie. Problem w tym, że wielu ludziom brakuje silnej woli, wycofują się, gdy trzeba się wysilić, zawalczyć o coś. W przypadku zawodu miłosnego, niektórzy wręcz taplają się w swoim bólu, jakby im to sprawiało przyjemność i potrafią tak przez długie lata. Ciekawe, czy przynajmniej na łożu śmierci przychodzi otrzeźwienie i jasność umysłu i wtedy dociera do nich jak zmarnowali sobie życie goniąc z nieosiągalnym?

Odnośnik do komentarza
11 minut temu, Yonka1717 napisał:

niektórzy wręcz taplają się w swoim bólu, jakby im to sprawiało przyjemność i potrafią tak przez długie lata.

Ooo tak. Nazwałabym to taplaniem się w swoim bagienku jak Shrek ? 

12 minut temu, Yonka1717 napisał:

Ciekawe, czy przynajmniej na łożu śmierci przychodzi otrzeźwienie i jasność umysłu i wtedy dociera do nich jak zmarnowali sobie życie goniąc z nieosiągalnym?

Obawiam się, że nie, gdyż żyjąc w tym marazmie przez kilkadziesiąt lat już nie są w stanie zauważyć takich rzeczy. Umierają prawdopodobnie jako malkontenci, ludzie chronicznie nieszczęśliwi. Bardzo przykre ? 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...