Skocz do zawartości
Forum

,,Zaraz" zostanę ojcem a mam 50 lat..


Gość Arczi

Rekomendowane odpowiedzi

23 godziny temu, Gość Arczi napisał:

Kocham żonę, ale siebie jako ojca nie widzę. Wiem, że już za późno na takie rozważania, teraz mam ochotę walnąć sobie baranka w ścianę, że zgodziłem się na dziecko. Jak widać debilne decyzje i błędy robi się bez względu na wiek. 

Zdecydowanie nikt nie unika popełniania błędów. Myślę jednak że dziecko nie jest błędem mimo wszystko. Kochasz żonę i dla niej zdecydowałeś się że jednak będziecie mieć dziecko. Bardzo daleko ci do dziadka co sam stwierdziłeś. I uwierz w to że mężczyzna w sile wieku mający 50 lat, dobrze wyglądający, dbający o zdrowie może być zdecydowanie lepszym facetem i ojcem od wielu młodych, niedojrzałych i nieodowiedzialnych. Tym bardziej że w obecnych czasach o wiele częściej czy kobiety czy meżczyźni decydują się nie na wczesne ale na późniejsze macierzyństwo/tacierzyństwo. Wszystko zależy od tego jak widzisz siebie jako tatę. Nie patrz sie na to jak widzą ciebie inni bo większość zupełnie nie będzie zwracało na to uwagę (dzisiaj mamy inne czasy niż jeszcze 10-20 lat temu i inne podejście do posiadania dzieci w różnym wieku), a reszta po prostu będzie ci zazdrościła nie tylko młodszej żony ale i tego że nie jesteś tym przysłowiowym facetem który już nie ma na nic siły, czasu i chęci. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Właśnie siebie jako ojca w ogóle nie widzę. Nie nadaje się na ojca, po prostu. Teraz tylko pozostaje czekać aż dziecko się urodzi, to może coś zmieni sie na lepsze w moim nastawieniu. Narazie uważam, że to mój drugi największy błąd, zaraz po pierwszym małżeństwie. Kiepsko to wszystko brzmi, ale tak jest, jak się nie myśli w odpowiednim momencie. Żona jest tak zaślepiona ciąża i zafiksowana na punkcie tego, że zaraz będzie dziecko, że nawet nie zauważa, że we mnie zero entuzjazmu. I rację miał ktoś kto napisał, że powinienem myśleć wcześniej, zanim zwiazalem sie ze sporo młodszą kobieta, bo te prawie zawsze chcą dziecka. Później jest jak jest. Mimo wszystko dzięki za wszystkie słowa. Sam nie wiem, po co powstał ten wątek , chyba bardziej po to, żeby wylać tu wkorw na samego siebie.

Odnośnik do komentarza
W dniu 8.09.2020 o 14:43, franca napisał:

Ale taki podzial obowiazkow, ze jeden z rodzicow robi przy dziecku prawie wszystko, a jedynym zajeciem drugiego(tego ktory ma prace) jest chodzenie z dzieckiem na spacery, i to tylko w weekendy, jest strasznie niesprawiedliwy.

Nie uważam tak. Mój mąż wstawał do pracy o 5-tej rano, wracał o 18-tej a czasem 19-tej. Pracował ciężko fizycznie i widziałam, że wracał wyczerpany. Naprawdę uważasz, że sprawiedliwe jest go jeszcze zaganiać do pracy przy dziecku? Bo nie ukrywajmy, że to nie zawsze jest przyjemność, ale praca. Dlatego umówiliśmy się, że w weekendy będzie dziecku poświęcał więcej czasu i to robił bez problemu i wymigiwania. I to jest sprawiedliwe. Tak samo nie wyobrażałam sobie budzić męża w nocy do dziecka gdy wiem, że wcześnie rano musi wstać i powinien być wyspany, gdyż pracował przy niebezpiecznych urządzeniach i musiał być skupiony. 

W dniu 8.09.2020 o 14:43, franca napisał:

i ma przez to co najmniej tak samo wyczerpujaca prace przez te 8 godzin

A to też zależy ? Jeśli wiemy, że jego praca polega głównie na siedzeniu i robieniu dobrego wrażenie, to owszem, ale jeśli praca jest stresowa, wymagająca skupienia i ciężka psychicznie to już zmienia postać rzeczy. A wyobraź sobie, że w biurze nie zawsze się siedzi i nic nie robi ?  Coś o tym wiem.

W dniu 8.09.2020 o 14:43, franca napisał:

Arczi, przyznales w koncu, ze tak naprawde to zona chciala tego dziecka, a nie Ty.

znam jedną rodzinę, w której facet się zgodził ewentualnie na 1 dziecko. Cóż... nie skończyło sie to dobrze i zona do tej pory popłakuje, bo mówi, że żałuje iż go nakłoniła. Nie żałuje dziecka oczywiście, ale widzi, że nic już nie ma między nimi a między nim a dzieckiem w ogóle nie było. Kompletnie się nie angażował, nie interesuje go do tej pory co z dzieckiem, a jest prawie pełnoletnie. Nawet nie potrafi powiedzieć do jakiej szkoły chodzi. Czasem jej wygadywał, że ty chciałaś to teraz się martw i zostawała sama z problemami. Często natomiast pokazywał, że mu dziecko przeszkadza. Dziecko tez to widzi bo jest już w takim wieku, że nie da się ukryć i samo mówi, że ma ojca tylko na papierze. Tak to wygląda i obawiam się, że tak będzie wyglądać.

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
29 minut temu, Javiolla napisał:

Nie uważam tak. Mój mąż wstawał do pracy o 5-tej rano, wracał o 18-tej a czasem 19-tej. Pracował ciężko fizycznie i widziałam, że wracał wyczerpany. Naprawdę uważasz, że sprawiedliwe jest go jeszcze zaganiać do pracy przy dziecku? Bo nie ukrywajmy, że to nie zawsze jest przyjemność, ale praca. Dlatego umówiliśmy się, że w weekendy będzie dziecku poświęcał więcej czasu i to robił bez problemu i wymigiwania. I to jest sprawiedliwe. Tak samo nie wyobrażałam sobie budzić męża w nocy do dziecka gdy wiem, że wcześnie rano musi wstać i powinien być wyspany, gdyż pracował przy niebezpiecznych urządzeniach i musiał być skupiony.

Ale kobieta w miedzyczasie, gdy mezczyzna pracuje, tez ma duzo takze ciezkiej pracy przy dziecku, rowniez ma to dziecko pod opieka od 5-tej do 18-tej czy 19-tej, a nawet od wczesniejszej pory. Wiec rownie dobrze mozna powiedziec, ze ona jest w tym momencie dnia(18-ta czy 19-ta) zbyt wyczerpana na dalsze zajmowanie sie dzieckiem, wiec ona z tego w ogole rezygnuje i dalej zajmuje sie tylko wyprowadzaniem dziecka w weekendy. ? Bo dlaczego jej wyczerpanie po tej 18-tej czy 19-tej ma byc mniej wazne? A tak naprawde wyczerpanie obojga jest tak samo wazne, dlatego powinni pozostalym czasem w ciagu dnia dzielic sie na pol. Natomiast to, zeby osoba pracujaca zawodowo wysypiala sie zamiast wstawac do dziecka w nocy rozumiem-dlatego, ze to ta osoba, a nie ta druga musi rano wstac do pracy, wiec to jest akurat fair. Nigdzie wczesniej zreszta nie podnosilam zastrzezen akurat do tego wstawania w nocy.

 

29 minut temu, Javiolla napisał:

 

znam jedną rodzinę, w której facet się zgodził ewentualnie na 1 dziecko. Cóż... nie skończyło sie to dobrze i zona do tej pory popłakuje, bo mówi, że żałuje iż go nakłoniła. Nie żałuje dziecka oczywiście, ale widzi, że nic już nie ma między nimi a między nim a dzieckiem w ogóle nie było. Kompletnie się nie angażował, nie interesuje go do tej pory co z dzieckiem, a jest prawie pełnoletnie. Nawet nie potrafi powiedzieć do jakiej szkoły chodzi. Czasem jej wygadywał, że ty chciałaś to teraz się martw i zostawała sama z problemami. Często natomiast pokazywał, że mu dziecko przeszkadza. Dziecko tez to widzi bo jest już w takim wieku, że nie da się ukryć i samo mówi, że ma ojca tylko na papierze. Tak to wygląda i obawiam się, że tak będzie wyglądać.

Tez pomyslalam o tym, ze tak moze byc, dlatego napisalam Arcziemu, zeby sie okreslil, albo w jedna, albo w druga strone. Albo kocha dziecko i wspiera zone, albo albo wprost przyznaje, ze nie podola temu i sie rozstaje.

Odnośnik do komentarza
10 minut temu, franca napisał:

o dlaczego jej wyczerpanie po tej 18-tej czy 19-tej ma byc mniej wazne?

Wiesz... to zależy od organizacji. U mnie wyglądało to tak, że spałam w dzień razem z dzieckiem czyli starałam się odsypiać. Nie miałam parcia na porządek w domu, a więc nie sprzątałam w czasie snu dziecka. Wcale nie czułam, że moje wyczerpanie jest mniej ważne. Zwłaszcza, że gdy on się zajmował w weekend dzieckiem, to ja miałam czas dla siebie. W życiu nigdy nie będzie pełnej sprawiedliwości, bo nie można zmierzyć czyichś wyczerpań-to głupie ?  Uważam, że najważniejsze aby coś ustalić dobrowolnie i tego się trzymać i to w zupełności wystarczy do harmonii w rodzinie ? 

14 minut temu, franca napisał:

Albo kocha dziecko i wspiera zone, albo albo wprost przyznaje, ze nie podola temu i sie rozstaje.

Tylko żeby się chociaż zobowiązał finansowo ?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
35 minut temu, Javiolla napisał:

W życiu nigdy nie będzie pełnej sprawiedliwości, bo nie można zmierzyć czyichś wyczerpań-to głupie ?

 

Jak dla mnie nie jest tak zle i cos tam sie zawsze zmierzyc da ?

I moim zdaniem nie wystarczy cokolwiek ustalic, byle dobrowolnie, tylko trzeba to najpierw obgadac tak, zeby w koncu dojsc doc czegos co bedzie faktycznie fair dla obu stron, inaczej frustracja u jednej ze stron  moze sie gromadzic latami nawet jesli sytuacja wynikla z dobrowolnych ustalen.

35 minut temu, Javiolla napisał:

Tylko żeby się chociaż zobowiązał finansowo ?

No tak. Arcziemu przeszkadza zajmowanie sie dzieckiem, a nie koszta utrzymania, wiec miejmy nadzieje, ze z finansowaniem dziecka w razie czego nie bedzie problemu.

Odnośnik do komentarza

Jeżeli będzie źle, to faktycznie nie będzie sensu ciągnąć dalej tego wszystkiego, bo koniec koncow w końcu po latach najbardziej oberwie dziecko. Finansowo  nie ma problemów, problem tkwi w tym, że tak naprawdę nie chciałem nigdy tego dziecka i chyba sam siebie na początku próbowałem oszukać, że jakoś to będzie. 

Odnośnik do komentarza

Tutaj osoby rozpisaly sie nad podzialem obowiązków, co sprawiedliwe a co nie, co praktyczne a co nie.

Ja z uporem maniaka twierdzę, ze i podzial obowiązków sie ustali w praniu, czyli w życiu codziennym a będzie on o tyle mniej bolesny o ile nasz Autor będzie miał umysl bardziej na "tak "niz na "nie".

Widzę bardzo niebezpieczny trend myslenia- ja nie jestem entuzjastą aktualnej sytuacji a moja żona jest tak zaslepiona ciązą, ze wogole tego nie zauważa. A stad niedługo juz będzie myslenie, szczególnie jak sie dziecko urodzi- ja tu do niczego potrzebny nie jestem, ona żyje tylko tym krzyczącym maluchem, ja powinienem gdzie indziej, ku komu innemu skierowac swoją uwagę, bo moje potrzeby sie juz tu nie liczą.

Owszem, tak jak wiesz jest. Kobieta żyje WASZA ciązą, bo to w niej wszystko sie zmienia i ona sie denerwuje czy na dobre dla niej i dla dziecka. O ile ma pogodny i bezproblemowy charkter to wierzy, ze wszystko rozwija sie w dobrym kierunku i to ją cieszy.I chciałaby tę radosc Tobie sprzedac, dlatego okazuje ją bez skrępowania.

Jak kiedys pochylałam sie nad malutkim naszym synkiem i obwieszczalam radosnie, ze chyba juz zeszło jedno jąderko, to mąz odezwał sie z konca pokoju, ze lepiej abym zajęła sie jego jajkami.Rozsmieszylo mnie to.

Nie ma powodu, aby w natłoku obowiązków rodzicielskich zabawnie nie przypomniec, ze ja i moje potrzeby tez tu jestesmy.

Skoro wziąłes sobie mlodą kobietę za żonę to tyle lat ,ile Tobie zdrowia stanie i równiez stanie... będziesz miał zaklepaną pelną obsługę. Tyle, ze ta obsluga o tyle będzie wspaniała, pelna milosci i zarliwosci o ile Ty będziesz  tę kobietę czynił szczęsliwą. A kobieta jest szczęsliwą  równiez, jesli Ciebie cieszy dziecko, ktore Wam urodzila. Kiedy cieszysz sie z niej i Waszego wspólnego dziecka. Nie rozumiem. Jak do tej pory umiałes zdobywac duzo mlodszą od siebie kobietę, ze chciala Cie poslubic. Przeciez jesli tylko seks Cie interesował bez zobowiązań, to pewnie na peczki iles młodych kobiet umiałes przeleciec. Skoro związałes sie z nią, to jest pod wieloma względami wyjątkowa. I ona będac w ciązy tez uwaza, ze trafila na wyjątkowego faceta, który ja uszczęsliwa i ma nadzieję, ze ona go uszczęsliwia. Ją uszczęsliwia dziecko, Wasze dziecko, to naucz sie dzielic z nią ten entuzjazm- W niej miłosci jest wiele i starczy  jej i dla Ciebie i Waszego potomka. Ona jest na tyle młoda, ze wielu wyzwaniom da radę, to bądz tak mądry i swoją postawą nie burz jej entuzjazmu. Jak będziesz marudny i nieszczęsliwy to ona gotowa pomyslec, ze wobec wianuszka młodych, ktorzy ją otaczali ,Ty byłes wyjątkowy i nie "wyglądający" na swój wiek. I dalej moze nie wyglądsz, ale Twoj problem 50 lat i małe dziecko to brak elastycznosci umyslu.

U mlokosa ucieczka przed wlasnym potomkiem to brak odpowiedzialnosci. U dojrzałego faceta, ktory pozornie z radoscią poslubil młodą kobiete  to moze byc wyraz pewnej strertyczniałosci umyslu. Moze rób wszystko aby ona nie uznala Cie za" młodego ramola" wtedy ona będzie na Ciebie ciągle patrzec  oczami zakochanej kobiety, której sie wiele chce i ktora wiele pragnie. Dbaj o swoją rodzinę i ucz przestawiac sie na "tak"., bo to duzo lepiej wrozy Waszemu malżeństwu.

 

Stwierdzasz, ze błędem Twego życia było pierwsze malżeństwo. Dopasuj sie do sytuacji, umiej docenic i tę sytuację i kobietę, ktorą wybrałes , bo inaczej za iles lat stwierdzisz, ze i drugie malżeństwo było błędem. A to juz faktycznie byloby smutne.

 

Wierzę, ze po pierwotnych zawirowaniach, obrazowym przedstawieniu sobie samemu trudów zycia z malym dzieckiem otrząsniesz sie i zauważysz, ze kto jak nie Ty moze życiu stawic czola i to z uśmiechem na ustach. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
18 godzin temu, Gość Arczi napisał:

I rację miał ktoś kto napisał, że powinienem myśleć wcześniej, zanim zwiazalem sie ze sporo młodszą kobieta, bo te prawie zawsze chcą dziecka.

Tak właśnie jest i po raz kolejny powtórzę, że jesteś niepoprawnym egoistą. W pewnym sensie oszukałeś drugą żonę. Od początku wiedziałeś, że ona pragnie dziecka, więc zapewne dla świętego spokoju i dla utrzymania jej przy sobie złożyłeś bliżej niesprecyzowaną obietnicę, następnie świadomie spłodziłeś dziecko, a teraz wielkie olaboga, bo przestaniesz być pępkiem świata i jeszcze wypadałoby się zaangażować w obowiązki ojcowskie.

Jeśli nie zmienisz podejścia, Twoja żona szybko zorientuje się, że została oszukana, i kto wie, czy Twoje drugie małżeństwo nie rozpadnie się. Naprawdę liczyłeś na to, że znacznie młodsza kobieta (przypuszczam, że przynajmniej o kilkanaście lat) poświęci swoje młode życie, marzenia, macierzyństwo na to, żeby spełniać tylko Twoje marzenia, a w przyszłości pielęgnować starca?  Ty wiedziałeś czego ona pragnie i dałeś jej fałszywą nadzieję na pełną, szczęśliwą rodzinę. Inaczej nie związałaby się z Tobą. Możesz spokojnie patrzyć w lustro?

Masz 50 lat, czyli jesteś mężczyzną w sile wieku, ale będziesz stary i przyjdzie czas, że zaczniesz zbierać to, co posiałeś, czyli owoce swojego egoizmu i hedonistycznego trybu życia. W pewnym momencie, gdy przyjdzie starość,  możesz spostrzec, że nie ma przy Tobie nikogo bliskiego. 

Tak bezdusznie wypowiadasz się o swoim synu; "na szczęście nie sprawiał problemu, na szczęście nie trzeba było pomagać mu w lekcjach, na szczęście szybko się usamodzielnił" itd. Ciekawe, czy on sam jest równie szczęśliwy z posiadania takiego ojca? Z pewnością ma znacznie lepszy kontakt z matką, niż z Tobą. Chyba nie wierzysz, że nie dostrzegł, nie wyczuł, że jest dla Ciebie przykrą koniecznością, jeśli nie przeszkodą do osobistego szczęścia. Nie wierzę, że nie przeżył Twojego rozstania z jego matką. Być może teraz Ci to zwisa, ale przyjdzie taki moment, że pożałujesz.

Teraz masz kolejną szansę na to, żeby być kimś ważnym w życiu Twojego drugiego dziecka, bo dzieci kochają bezwarunkowo (póki są małe, gdy dorosną rozumieją jakich miały rodziców), ale nie wyciągasz żadnych wniosków, nadal na pierwszym miejscu jest Twój dobrostan i czubek własnego nosa.

Po raz kolejny radzę; idź do psychologa. Nie sądzę, że terapia nagle zmieni Cię w empatycznego człowieka, ale może pomoże Ci w poradzeniu sobie w sytuacji w jakiej się znalazłeś, może choć trochę poprzestawia Ci w głowie.

 

Edytowane przez Yonka1717
Odnośnik do komentarza
W dniu 10.09.2020 o 12:28, franca napisał:

I moim zdaniem nie wystarczy cokolwiek ustalic, byle dobrowolnie, tylko trzeba to najpierw obgadac tak, zeby w koncu dojsc doc czegos co bedzie faktycznie fair dla obu stron, inaczej frustracja u jednej ze stron  moze sie gromadzic latami nawet jesli sytuacja wynikla z dobrowolnych ustalen

To właśnie miałam na myśli, użyłam jedynie skrótu myślowego. Nie wyobrażam sobie ustaleń dobrowolnych bez dobrego obgadania sprawy. Inaczej to się nie będzie nazywało "dobrowolne" i właśnie będzie narastać frustracja jednej strony.

23 godziny temu, Yonka1717 napisał:

Naprawdę liczyłeś na to, że znacznie młodsza kobieta (przypuszczam, że przynajmniej o kilkanaście lat) poświęci swoje młode życie, marzenia, macierzyństwo na to, żeby spełniać tylko Twoje marzenia, a w przyszłości pielęgnować starca? 

Dobre pytanie.

 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
W dniu 10.09.2020 o 18:14, Yonka1717 napisał:

 

 

W dniu 10.09.2020 o 18:14, Yonka1717 napisał:

Możesz spokojnie patrzyć w lustro?

Tak, to już nie ten wiek, ze się przejmuje człowiek wszystkim i każdym. Z okresu gdzie było ,,coludziepowiedzą, co zrobić,żeby nikogo nie skrzywdzić, lepiej tak czy siak'' wyrosłem gdzies +- 15 lat temu.

W dniu 10.09.2020 o 18:14, Yonka1717 napisał:

Masz 50 lat, czyli jesteś mężczyzną w sile wieku, ale będziesz stary i przyjdzie czas, że zaczniesz zbierać to, co posiałeś, czyli owoce swojego egoizmu i hedonistycznego trybu życia. W pewnym momencie, gdy przyjdzie starość,  możesz spostrzec, że nie ma przy Tobie nikogo bliskiego.

Skąd wniosek, że nie ma/nie będzie NIKOGO bliskiego?

W dniu 10.09.2020 o 18:14, Yonka1717 napisał:

Tak bezdusznie wypowiadasz się o swoim synu; "na szczęście nie sprawiał problemu, na szczęście nie trzeba było pomagać mu w lekcjach, na szczęście szybko się usamodzielnił" itd. Ciekawe, czy on sam jest równie szczęśliwy z posiadania takiego ojca? Z pewnością ma znacznie lepszy kontakt z matką, niż z Tobą. Chyba nie wierzysz, że nie dostrzegł, nie wyczuł, że jest dla Ciebie przykrą koniecznością, jeśli nie przeszkodą do osobistego szczęścia. Nie wierzę, że nie przeżył Twojego rozstania z jego matką. Być może teraz Ci to zwisa, ale przyjdzie taki moment, że pożałujesz.

Nie napisałem, że nie przeżył rozstania mojego z jego matką, bo rozwód zawsze jest szokiem dla dziecka, ale czasem lepiej, jak do niego dochodzi, a po drugie - napisałem, że żylismy jak obcy ludzie później, nie kochałem żony. To nie było dobre małżeństwo, lepiej, żeby dzieci wychowywały się z jednym rodzicem niż żyły w chorej atmosferze.

Bezdusznie, bo napisałem, że szybko się usamodzielnił i nie sprawiał problemów? To jest bezdusznosc? Mamy chyba inne pojęcie tego słowa. Szybko się usamodzielnił - chyba lepiej dla niego, że daje sobie rade w życiu, a nie, że będzie żył do 30 na utrzymaniu rodziców. Mam z synem normalne kontakty, więc chyba aż tak tragiczny dla niego nie byłem.

W dniu 10.09.2020 o 18:14, Yonka1717 napisał:

Teraz masz kolejną szansę na to, żeby być kimś ważnym w życiu Twojego drugiego dziecka, bo dzieci kochają bezwarunkowo (póki są małe, gdy dorosną rozumieją jakich miały rodziców), ale nie wyciągasz żadnych wniosków, nadal na pierwszym miejscu jest Twój dobrostan i czubek własnego nosa.

Po raz kolejny radzę; idź do psychologa. Nie sądzę, że terapia nagle zmieni Cię w empatycznego człowieka, ale może pomoże Ci w poradzeniu sobie w sytuacji w jakiej się znalazłeś, może choć trochę poprzestawia Ci w głowie.

Terapii żadnej nie chcę, bo i po co? Terapia (swoją drogą, ludzie teraz non stop wszystko, nawet byle bzdury, przerabiają na terapii, niedługo będzie społeczeństwo, które sobie bez wszelkiej masci psychoterapeutów nie poradzi) mi nie pomoże, jedynie dziecko, jak się pojawi na swiecie, może mi cos przestawić w głowie. Zmienić na plus, ale jak nic nie ruszy... Nie widzę tego.

Odnośnik do komentarza

Arczi, odnoszę wrażenie, że zupełnie nie zrozumiałeś sensu mojej wypowiedzi. Zadając Ci pytanie "czy możesz patrzyć w lustro?" miałam na myśli Twój stosunek do rodziny, żony i syna przede wszystkim, a nie to "co ludzie powiedzą". Piszesz, że kochasz żonę, ale jak ma się Twoje uczucie do faktu, że ją oszukujesz? Świadomie spłodziłeś kolejne dziecko, a teraz biadolisz, bo tracisz wolność i wygodę. Twoja żona zapewne nie tak wyobrażała sobie Wasze dalsze wspólne życie, tzn Ciebie załamanego faktem posiadania wspólnego dziecka, nieangażującego się w opiekę nad nim, uciekającego od obowiązku rodzicielskiego. Nawet, jeśli piszesz, że nie uciekniesz od niej i nie wypniesz się, czy sądzisz, że ona nie dostrzeże Twojej niechęci, przymusu, irytacji z faktu istnienia dziecka? Oszukałeś ją.

Podobnie nie zrozumiałeś tego, co napisałam o Twoim stosunku do syna. Oczywiście, to świetnie, że Twój syn jest samodzielny w tak młodym wieku. Tylko, czy aby nie został postawiony przed faktem dokonanym, bo ojciec nie był zainteresowany wspieraniem go? Z jednej strony dobrze, że sobie radzi, ale z drugiej, skąd wiesz, że nie ma do Ciebie żalu? No tak od 15 lat Ci to zwisa, ważne jest Twoje szczęście osobiste. Pisząc o Twojej bezduszności wobec niego, sugerowałam się tym, co napisałeś. Zadowoleniem z tego, że nie sprawiał kłopotów (tak, z tego cieszyłby się każdy rodzic), ale w kontekście wszystkich Twoich wypowiedzi, odniosłam wrażenie, że to zadowolenie wynikało z faktu, że dzięki temu, że nie sprawiał większych problemów jako dziecko, Ty nie musiałeś jakoś szczególnie poświęcać się jemu, bo radził sobie. Mogłeś więc zajmować się sobą i swoimi przyjemnościami.

Pytasz, skąd wiadomo, że kiedyś może zabraknąć przy Tobie kogoś bliskiego. Pewnie, że nie wiadomo, ale tak może być. Najbliżsi, to najczęściej rodzina; dzieci, żona. Jeżeli zawiedziesz kolejną żonę, a kolejne dziecko potraktujesz, jak zło konieczne, to faktycznie, gdy już będziesz stary zostaniesz sam. Zbierzesz to, co posiałeś, czyli efekty swojego egoizmu. Oczywiście, zawsze może trafić się kolejna chętna pani, gdy aktualna żona zrozumie, że została oszukana. Jednak nie bądź taki pewien, że wreszcie trafi się partnerka, która całkowicie i bez reszty odda się Tobie i Twoim oczekiwaniom. Każdy ma oczekiwania i większość ludzi, gdy daje, oczekuje też czegoś w zamian. Upływający czas też nie czyni człowieka bardziej atrakcyjnym i pożądanym.

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 10.09.2020 o 11:56, franca napisał:

albo wprost przyznaje, ze nie podola temu i sie rozstaje.

Obstawiam że nie podoła. W tej sytuacji to Arczi odgrywa rolę dziecka które trzeba niańczyć, pieścić, pielęgnować. W każdej jednej wypowiedzi pokazuje jak duży głód emocjonalny odczuwa.

A skoro sam tak bardzo łaknie miłości to jak mógłby ją dać komuś innemu? Idę o zakład że chociaż z synem ma dobre relacje to syn na pewno czuje deficyt miłości. To samo niestety czeka kolejne dziecko Arcziego.

Nie widzę tu nawet za bardzo uczucia do żony. Ot, jakieś tam dowartościowanie że jeszcze się może podobać i to młodej dziewczynie. A przy okazji że pomimo dobiegającej 50-tki czuje się mężczyzną. Za jakiś czas okaże się że i ta ,,młódka" była pomyłką.

I prawdopodobnie do śmierci Arczi będzie się wartościował kolejnymi ,,młódkami" łudząc się że dobrze przeżył swoje życie. 

Całe szczęście że przynajmniej matka zapewni dziecku to czego Ojciec mu odmówi. Pocieszające że Matka przynajmniej nie jest egoistką zapatrzoną tylko w swoje potrzeby. Na pewno źle przeżyje rozstanie, jednak na szczęście będzie miała ukochane dziecko które podniesie ją na duchu dzięki czemu da sobie radę.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

W każdej jednej wypowiedzi pokazuje jak duży głód emocjonalny odczuwa.

Nie powiedziałabym, że o głód emocjonalny chodzi, bo Arczi kocha przede wszystkim siebie, jest też kochany przez żonę, jeśli zdecydowała się z nim związać i założyć rodzinę. On kocha siebie, wolność, przyjemności w których realizacji towarzyszyć mu miała młoda babeczka, ale przecież bez przychówku! Na miłości dzieci mu nie zależy.

3 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Idę o zakład że chociaż z synem ma dobre relacje to syn na pewno czuje deficyt miłości. To samo niestety czeka kolejne dziecko Arcziego.

Też tak uważam. Cóż, tacy ludzie nie powinni mieć dzieci. Arczi został ojcem w wieku 27 lat, można tylko podejrzewać, że fakt posiadania dziecka nie był dla niego szczytem szczęścia, więc świadome spłodzenie kolejnego dziecka, tylko po to, żeby zatrzymać przy sobie młodą żonę jest szczytem nieodpowiedzialności i hipokryzji. Szczególnie, że Arczi nie zmienił swojego podejścia do życia i dzieci przede wszystkim.

3 godziny temu, TakaJakaś7 napisał:

Za jakiś czas okaże się że i ta ,,młódka" była pomyłką.

I prawdopodobnie do śmierci Arczi będzie się wartościował kolejnymi ,,młódkami" łudząc się że dobrze przeżył swoje życie. 

Hmm, to raczej "młódka" odkryje, że kiepsko trafiła. Jestem pewna, że Arczi - król życia, zawsze znajdzie chętną panią. Panowie w tej kwestii mają lepiej, tylko czy następna kandydatka będzie chciała oddać się bez reszty i podzielać styl życia Arcziego? Może tak, pod warunkiem, że on nie zacznie chorować, no i raczej kolejna "młódka" to nie będzie, chyba, żeby skorzystać na takim związku.

Dlatego rady dotyczące podziału obowiązków uważam za nietrafione, jeśli autor nadal trwa na swoim stanowisku i jest załamany faktem pojawienia się kolejnego dziecka.

Może jednak stanie się jakiś cud, może tym razem będzie to dziewczynka i Arczi zakocha się w niej bez pamięci?

Odnośnik do komentarza
8 minut temu, Yonka1717 napisał:

Może jednak stanie się jakiś cud, może tym razem będzie to dziewczynka i Arczi zakocha się w niej bez pamięci?

Może tak być. 

Nie wszyscy są przewidujący i odpowiedzialni, nie wszyscy chcą mieć dzieci, nie wszyscy lubią dzieci, a miłość ponoć nie wybiera? Gdzie drwa robią tam wióry lecą, wiele dzieci rodzi się niechcianych również przez kobiety, ale je wychowują jak chciane. 

Arczi ma takie odczucia, nie inne, jak ma się męczyć i wpaść przez to w jakieś nałogi, to lepiej wziąć rozwód, niż żyć razem bez głębszych uczuć do dziecka. Więc należy poczekać, do przyjścia dziecka na świat, jak się nic nie zmieni, odejść. 

Odnośnik do komentarza

Król życia? A ten wniosek skąd? 

Nie będę nikogo przekonywał, że żonę kocham, bo i po co? Jak ktoś nie chce, to i tak nie uwierzy, a przekonywać w takim przypadku to chore. 

No tym razem ma to byc dziewczynka właśnie. Cicha nadzieję mam, że może to coś zmieni. 

Odnośnik do komentarza
30 minut temu, Gość Arczi napisał:

Król życia? A ten wniosek skąd? 

Może stąd?

W dniu 6.09.2020 o 22:27, Gość Arczi napisał:

Koniec ze swoboda w życiu codziennym, bo przy dziecku można zapomnieć o spontanie, przez najbliższe parę lat wszystko z dzieckiem przy dupie,

 

W dniu 7.09.2020 o 12:12, Gość Arczi napisał:

zacząłem sobie na dobre zdawać sprawę z tego, że stabilność i cały luz trafi lada moment szlag, że skończy się swoboda, że już nie będzie tak, że człowiek może robić to, na co ma ochotę, bo przecież będzie dziecko. Wyjazd jakiekolwiek też trzeba będzie planować tak, żeby i dziecko mialo się dobrze.

 

W dniu 7.09.2020 o 19:06, Gość Arczi napisał:

może i jestem wygodny, bywa, ale jak człowiek od lat nie ma kontaktu z maluchami, za to zyje swobodnie, bez martwienia się o jutro, to trochę inaczej funkcjonuje,

 

W dniu 7.09.2020 o 22:17, Gość Arczi napisał:

I tak, nie ukrywam, że najbardziej żal mi tej utraty swobody. Znajomi wszyscy mają dzieci dorosłe albo mocno nastoletnie, każdy teraz korzysta z życia.

Arczi, w innych okolicznościach przybiłabym Ci piątkę, bo całkowicie zgadzam się z tym, co piszesz. Tylko po jakie licho zrobiłeś żonie dziecko, jeśli masz takie podejście w tej kwestii? Przecież to nie prezent na urodziny dla ukochanej, w postaci luksusowych perfum, czy markowej torebki, to nowy człowiek, o czym wiedziałeś.

Założyłeś wątek, ok, chciałeś wylać swój żal i frustrację, jednak jedynym pytaniem, jakie postawiłeś na początku, to mniej więcej "jak poukładać sobie w głowie nową rzeczywistość?". Z takim nastawieniem niczego nie zmienisz, serwując cały czas, logiczne skądinąd argumenty na nie. Tyle, że to dziecko już jest. 

Robiąc żonie taki "prezent", unieszczęśliwiłeś Was obydwoje. Ona jeszcze tego nie wie, przykre.

Odnośnik do komentarza

Teraz czuje wkurw na samego siebie. Bo zachowałem sie jak idiota. Tyle tylko,.że doskonale wiedziałem, że jak nie zdecyduje się na dziecko, to stracę znacznie więcej. Powinienem na to nie patrzeć, wiem. Bo wiem, że jak w moim łbie się nic nie zmieni, to i tak stracę wszystko. Nie, nie chciałbym uciekać jak gówniarz, ale ciężko będzie żyć razem, jak będę miał takie nastawienie, jakie mam. Do porodu coraz bliżej, poleci teraz - końcówka października, ew początek listopada. Czyli zaraz.wszystko się wywróci do góry nogami. I wtedy zobacze, czy coś się zmieni na plus. 

A do mnie teraz dociera, że zwyczajnie jestem za stary na ojca dla niemowlaka. Ktoś, jakaś użytkowniczka,  wspominała, ze rodzice mogą chodzić i bawić się razem z dziećmi na placu zabaw itp  - ja ni ch... tego nie zrobię. To pierdoła, wiem. Jest tego znacznie więcej.  Otoczenie czyli większość znajomych patrzy z politowaniem, że w tym wieku wpakowałem się w pieluchy.  

Wiem jedno, niestety za późno: NIGDY nie decyduj sie na coś, czego nie chciałeś, bo potem jest tylko syf.  

Odnośnik do komentarza

Arczi, ja chciałam zapytać czy chcesz mieć powtórke z poprzedniego małżeństwa? Kochasz żonę a teraz po tym co napisałeś widze że już całkowicie spanikowałeś. I teraz masz fazę na zasadzie "ciemność widzę ciemność - ciemność widzę". Weź oddech i się zastanów co teraz ta panika tobie da, co da tobie i żonie bo ona potrzebuje i będzie potrzebowała twojego wsparcia. Nie wiesz jak będzie gdy urodzi się twoje drugie dziecko. Napisałeś że z poprzednim dzieckiem masz kontakt i że jest inteligentny. Jesteś z niego dumny. Więc nie bój sie że z tym dzieckiem będzie źle, że sobie nie poradzisz. Ty się chyba boisz że będzie tak jak poprzednio, w tamtym związku. Pzdr

Odnośnik do komentarza
33 minuty temu, Gość Arczi napisał:

Otoczenie czyli większość znajomych patrzy z politowaniem, że w tym wieku wpakowałem się w pieluchy.  

Akurat w tej kwestii dramatyzujesz. Większość znajomych ma gdzieś Twoje życie osobiste. Cześć z nich, jak sądzę traktuje fakt Twojego nowego ojcostwa obojętnie, lub jak coś oczywistego, część z nich może jest zdziwiona, z pewnością część Twoich kolegów po prostu Ci zazdrości, więc nie wierz w złośliwe, lub współczujące komentarze, a może jest też jakaś grupka (szczególnie panie w Twoim wieku), która rzeczywiście podziela Twoje zdanie i chce widzieć całą sytuację w czarnych barwach.

To już nie te czasy, gdzie rodzicami zostawali najczęściej tylko młodzi ludzie. Jest mnóswto dojrzałych rodziców, także w Twoim wieku np Małgonia Rozenek. Masz tyle lat na ile się czujesz. Wchodząc w związek ze znacznie młodszą kobietą z pewnością nie biadoliłeś, że jesteś od niej np 20 lat starszy, że po prostu jesteś za stary dla niej. Z pewnością nie miałeś takich obiekcji pokazując się z nią w miejscach publicznych, a tym bardzie żeniąc się z nią. Chyba nie będziesz upierał się, że nie widać różnicy wieku między Wami? Jakoś Ci to nie przeszkadzało, ani nie wywoływało konsternacji, a teraz za cholerę nie będziesz chodził z dzieckiem na plac zabaw, a dlaczego? 

Odnośnik do komentarza

Zazdrości? Nie ma czego. Napisalem wcześniej, że wszyscy mają dzieci dorosle/prawie dorosłe, każdy korzysta z życia i ostatnia rzecz, o jakiej marzą to niemowlę i przechodzenie raz jeszcze przez okres wychowywania dziecka. 

To coś zupełnie innego i nieporownywalnego mieć młodą żonę a mieć małe dziecko. No jasne, że nie mam problemu, że jest różnica między nami i że jest dużo młodsza, bo dlaczego miałbym mieć? Jest i tyle. 

Czemu nie pójdę na plac zabaw? Bo nigdy nie byłem nawet jak syn był mały, tym bardziej nie pójdę teraz. 

 

Loraine, to wszystko nie jest takie proste. Nie wiem jak będzie i tu oczywiście masz rację, że moze będzie lepiej niż mi się wydaje, ale będzie ciężko. 

Odnośnik do komentarza

Takie to zabawne? No chyba nie. Jak ktos chce chodzić z dzieckiem na plac zabaw - proszę bardzo, mnie też okołodzieciowy cyrk nie bawił nigdy. Więc tym bardziej będąc w tym wieku nie zacznę latać z dzieckiem po karuzelach czy piaskownicach.

Odnośnik do komentarza
12 minut temu, Gość Arczi napisał:

Więc tym bardziej będąc w tym wieku nie zacznę latać z dzieckiem po karuzelach czy piaskownicach.

Żebyś się jeszcze sam nie zdziwił?

To jest ciekawe i dziwne, żona może być młodsza 20 czy 30 lat, a dziecko z nią to już nie. Wydziwiasz, bo dużo starsi faceci zostają ojcami. 

Już się dosyć wyszalałeś, czas spoważnieć. 

Godzinę temu, Yonka1717 napisał:

Większość znajomych ma gdzieś Twoje życie osobiste. Cześć z nich, jak sądzę traktuje fakt Twojego nowego ojcostwa obojętnie... 

Dokładnie, niektórzy też specjalnie mogą się "nabijać".

Znam przypadek, gdzie jedna koleżanka dziwiła się drugiej, że urodziła po 40-ce, za jakiś czas sama w tym wieku zaszła w ciążę. Z tego wniosek, że dziwi nas coś do czasu dopóki nas nie dotyczy, więc ten kolega przestał by się dziwić, jak sam by został ojcem po 50-ce.

Dlatego przestań brać pod uwagę to co mówią inni, to nie jest istotne. 

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...