Skocz do zawartości
Forum

CZUJĘ SIĘ WINNA...


Rekomendowane odpowiedzi

Chciałabym opowiedzieć swoją historię, przez którą czuję się winna i zastanawiam się czy mogłam zrobić coś więcej… Mam 35 lat i od 5 lat jestem rozwódką bez dzieci. Z byłym mężem rozstaliśmy się w miarę w poprawnych relacjach. Mojego nowego partnera poznałam dwa lata temu. Wiedziałam, że też jest po rozwodzie i ma 7-letniego syna i trudne relacje z byłą żoną (ich wzajemne złośliwości nie mają końca). Zależało mi na zaprzyjaźnieniu się z jego dzieckiem, ponieważ wiem, że on desperacko stara się mu wynagrodzić fakt, że rodzice nie są razem. Dzieli ich około 50km odległości, ale widują się dość często. Dziecko jest jedynakiem i oboje rodzice całą swoją energię skupiają na nim. On decyduje o tym co chce robić i kiedy a rodzice robią wszystko, żeby spełnić jego oczekiwania. Zauważyłam jednak pewne (w moich oczach) niepokojące sytuacje, w które absolutnie nie ingerowałam ponieważ uważam, że to rola rodziców. Ponadto relacja między mną a chłopcem jest bardzo delikatna i chyba niezrozumiała dla dziecka. Chłopiec dość często z lekceważeniem odnosi się do rodziców, stawia na swoim w wielu kwestiach, wszystko musi być natychmiast i ciągle rozkazuje co ktoś w jego otoczeniu ma robić. Z początku wszystko układało się poprawnie miedzy mną a dzieckiem, starałam się spędzać z nim czas, pomagać partnerowi, brać udział we wspólnych rozrywkach. Wiem jak ważną częścią życia jest dla niego syn, więc bardzo zależało mi, żeby mnie polubił i żeby nasze stosunki były więcej niż poprawne. Z czasem jednak dziecko zaczęło źle odnosić się do mnie, komentując złośliwie cokolwiek powiem czy zrobię. Jakiekolwiek drobiazgi, typu dosłownie lekkie przypadkowe potrącenie przy zabawie, urastało do rangi tragedii i awantury ze strony dziecka, że robię mu krzywdę (graliśmy często w piłkę, jeździliśmy na hulajnodze i trudno czasami uniknąć jakichś drobnych wypadków). Takich sytuacji było mnóstwo i z czasem bałam się cokolwiek powiedzieć czy zrobić przy nim, bo wiedziałam, że każda początkowo fajna zabawa na pewno skończy się w ten sam sposób. Z czasem starałam się mniej z nimi przebywać, żeby dać im przestrzeń, ale każda moja obecność powodowała kolejne złośliwości, typu przedrzeźnianie mnie. Ktoś może pomyśleć, że to nic takiego, że dzieci tak czasami robią, ale takich sytuacji i komentarzy było tak dużo, że ciężko było mi nie stresować się każdym takim spotkaniem. Nie chciałam zwracać uwagi, bo nie chciałam być odpowiedzialna za pogorszenie ich wspólnych relacji i uważałam, że to rola mojego partnera. Niestety on nie reagował na to, a jak delikatnie próbowałam z nim rozmawiać to słyszałam, że to tylko dziecko i ja przesadzam… Pogubiłam się w tym wszystkim, jestem miłą osobą, bawiłam się z dzieckiem, spędzałam z nim też czas na wspólnej nauce i uważam, że nie zasługuję na takie traktowanie… Mój partner chyba boi się go stracić i nie chce mu zwrócić nawet najmniejszej uwagi, żeby go nie urazić. Efekt jest taki, że nie jest dla niego żadnym autorytetem a dziecko utwierdza się w przekonaniu, że takie zachowanie nie jest niczym złym. Po ostatniej wizycie, dwa miesiące temu, nie wytrzymałam kolejnych uwag i po prostu wyszłam co doprowadziło do naszego rozstania. Czuję się przegrana, czuję, że nie umiałam sobie poradzić z dzieckiem, ale naprawdę dawałam z siebie wszystko. Nie jestem przyzwyczajona, żeby dziecko tak odzywało się do osoby dorosłej, bo u mnie w rodzinie relacje tak nie wyglądały. Decyzję mojego partnera (to on ją ostatecznie podjął) szanuję, nawet nie chciałam tego dyskutować, bo wiem, że on mnie nie zrozumie, nie wesprze, dla niego całe życie to syn. Od jakiegoś czasu czułam, że to nie nasze życie, tylko jego i syna plus ja… jest mi przykro, bo robiłam co mogłam, proszę mi wierzyć, że z wielu rzeczy zrezygnowałam, żeby dostosować się do ich życia a ostatecznie i tak wszystko poszło źle… Nie wiem dlaczego czuję się winna i przegrana… a może właśnie dobrze, że tak się czuję, może jestem winna. Czy naprawdę zrobiłam coś źle? Nie doznali ode mnie żadnych przykrości, tylko wsparcie i serce.

Amelia B.

Edytowane przez Amelka B.
Odnośnik do komentarza

Najwieksza tragedfia dla dziecka, jest gdy nikt nie stawia mu granic. dziecko stawia sie w roli kogos, kto nagle organizuje przestzeń, rodziców i dwóch rodzin. Dziecko niby wtedy wygrywa, ale tak naprawde zmuszone jest przezywac ogromny ( niepojety lek). Bo co to znaczy dla dziecka? że zyje w swiecie bez zadnych zasad i reguł z zewnątrz, a to jest przerażające.

Nie godzi się  z tym, wiec próbuje przekraczac te granice ( nieświadomie) po to by ktos mu je w końcu postawił. Oczywiscie rzuca się wtedy niemiłosiernie, im wieksze były zaległosci tym bardziej...i to jest dla rodzica ogromne zadanie- zachować konsekwencje..

---

No ale to były rozkminki nie dla Ciebie tylko dla rodziców. Ty zrobiłas to co nalezy, postawiłas granice swoje. Wyszłaś - "tak traktować się nie będę". Zgroza co gdy z dziecka stanie sie nastolatek... i gdy swoje wpływy bedzie rozwijał dalej. To jest krzywda dla dziecka przedewszystkim. A potem wyrasta dorosły , z którym juz nikt nie moze sobie poradzić - jest wpływowy, ale na końcu samotny.

W tej sytuacji nie poradzili sobie przedewszystkim rodzice. Dziecko wyczuło że oboje rodzice rywalizuja o wzgledy wobec niego i zaczeło to rozgrywac. Jesli poradziło sobie z rodzicami, to Ty byłas naprawdę najłatwiejszym elementem.

i jeszcze jedno, patchwork patchworkiem, ale Ty jako kobieta masz prawo oczekiwać, że bedzie też przestrzeń dla Ciebie - taka Tylko dla Ciebie i partnera. To jest trudne w patchworkach by każdy mial swoje miejsce - jednak. I o ile nie da się wymazac gumką dzieci z poprzedniego związku i nie nalezy tego robić.. to sądzę też ze nie można wchodzić w ponowny w związek jesli tej niezależnej przestrzeni nie da się wygospodarować dla nowego partnera. Nie wiem tego, ale być może tam było z byt wielkie uwikłanie w przeszłosci i tej przestrzeni dostatecznej dla Ciebie nie byo.

A poczucie winy towarzyszy nam po każdej stracie. Czesto przezywaja ją bardziej nie ci kórzy trzeba , ale Ci bardziej odpowiedzialni.

Ostatecznie to nie Twój kociołek zostaw to i oddaj to im.

 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Amelka B. napisał:

czuję się winna i zastanawiam się czy mogłam zrobić coś więcej

Nic więcej nie mogłać zrobić, nie powinnaś czuć się winna, bo nie miałaś innego wyjścia, ale tak bywa, że ogólnie osoby pokrzywdzone, szukają winy w sobie, musisz to przełamać. 

 

1 godzinę temu, Gość Agu napisał:

Najwieksza tragedfia dla dziecka, jest gdy nikt nie stawia mu granic.

Dokładnie, szkoda dzieciaka, ale Ty nie miałaś na to wpływu. 

Odnośnik do komentarza

Droga autorko, absolutnie nie obarczaj się winą, bo nie ponosisz żadnej odpowiedzialności za tamto dziecko i jego zachowanie. Postawa Twojego byłego partnera jest niestety klasykiem. Polecam Ci forum Netkobiety i wątek w dziale psychologia "Być drugą i macochą". Poczytaj, a dowiesz się, że Twoje problemy nie były odosobnione.

To nie błąd, że dziecko dla ojca jest ważne, ale oczywistym błędem jest zgoda na każde zachowanie, przekupowanie dziecka w zamian za miłość i wynagrodzenie mu w taki sposób rozstania rodziców, stawianie dziecka w roli karty przetargowej w sporze z byłym małżonkiem, wykorzystywanie obecnego partnera w opiece i wychowaniu dziecka (partner może, ale nie musi), a przede wszystkim brak reakcji na złe traktowanie partnera przez dziecko. 

W niczym nie zawiniłaś. Mogłaś co najwyżej zwracać dziecku uwagę, rozmawiać z nim i tłumaczyć dlaczego nie może zachowywać się w taki sposób, stanowczo żądać poszanowania zasad panujących w Waszym domu. Dziecko wbrew pozorom tego potrzebuje i oczekuje. Jednak jest tylko dzieckiem i jednostronna walka i tak nie przyniosłaby oczekiwanych efektów, gdy nie było wsparcia ojca.

6 godzin temu, Amelka B. napisał:

Nie wiem dlaczego czuję się winna i przegrana… a może właśnie dobrze, że tak się czuję, może jestem winna. Czy naprawdę zrobiłam coś źle? Nie doznali ode mnie żadnych przykrości, tylko wsparcie i serce.

J.w. nie jesteś winna, a tym bardziej przegrana. Przegrany jest niestety syn Twojego byłego partnera. Patrz optymistycznie w przyszłość, nie załamuj się, ale też wyciągnij wnioski z tego doświadczenia. 

Wiem, że w wieku 35 lat trudno znaleźć partnera bez przeszłości, a jeszcze trudniej bez dzieci, ale nie jesteś bez szans. Chociaż dobiegający 40-tki kawaler, to też może być trudny przypadek. Z pewnością spotkasz jeszcze na swojej drodze wartościowego człowieka, ale jeśli będzie rozwodnikiem z dziećmi (lepiej, żeby były już starsze), to zanim zaangażujesz swoje uczucia obserwuj jego stosunek do dzieci i wzajemnie, stosunki z byłą żoną, a także zwracaj uwagę na to, w jaki sposób jesteś traktowana przez jego potomstwo. Jeśli dostrzeżesz analogie z ostatnim związkiem - uciekaj. Nigdy też nie oddawaj się w całości w pomoc dzieciom, zachowaj dystans, bo zdaj sobie sprawę, że w oczach jego dzieci jesteś konkurencją.

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za Wasze odpowiedzi. Trochę się uspokoiłam, bo cały czas jeszcze myślę o tej sytuacji a chyba już czas przestać. Czytałam wasze odpowiedzi kilka razy, żeby odrzucić wyrzuty sumienia, bo czuję się jak ofiara gaslighting niepewna swoich przekonań i szukająca potwierdzenia. Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas.

Chłopiec, mimo tak młodego wieku, manipuluje bardzo. Zawsze ma inną wersję wydarzeń dla mamy a inną dla taty. Tak jakby wiedział co każde z nich chce usłyszeć i to do nich mówił, co nie zawsze było zgodne z prawdą. Sama wielokrotnie słyszałam rzeczy, które były zmyślone. Rywalizacja pomiędzy rodzicami jest na porządku dziennym. Oboje prześcigają się w rozpieszczaniu dziecka, przy czym wzajemnie poniżają i wyśmiewają siebie nawzajem na każdym kroku. Byłam świadkiem ich rozmów telefonicznych i ciężko mi było tego słuchać, bo to nie moje podejścia do świata i ludzi.

Mój, już były, partner żyje cały czas przeszłością… analizuje jak bardzo zła jest jego była żona, każda decyzja jest podejmowana w kontekście dziecka (nawet nasz planowane miejsce zamieszkania a co za tym idzie zmiana pracy)… Przez takie podejście do życia traci dużo z teraźniejszości, radości życia i szczęścia wokół. Ja naprawdę miałam dużo zrozumienia i wyrozumiałości dla tej sytuacji, ale często myślałam, że żyję nie swoim życiem a mój partner szuka matki dla swojego dziecka a nie partnerki na życie. Największy żal mam jednak o brak wsparcia z jego strony, brak chęci zrozumienia i czasami spojrzenia na całą sytuację z mojego punktu widzenia… Miałam niejako narzucone, że sytuacja jest jaka jest i mam to zrozumieć… Próbowałam i coraz bardziej zatracałam się w tym wszystkim… Proszę mnie źle nie oceniać jako egoistki, ja naprawdę rozumiem miłość rodzica do dziecka, ale przecież nie można kierować miłości do jednej osoby a resztę ludzi traktować jako dodatek.

Odnośnik do komentarza
21 minut temu, Amelka B. napisał:

Bardzo dziękuję za Wasze odpowiedzi. Trochę się uspokoiłam, bo cały czas jeszcze myślę o tej sytuacji a chyba już czas przestać. Czytałam wasze odpowiedzi kilka razy, żeby odrzucić wyrzuty sumienia, bo czuję się jak ofiara gaslighting niepewna swoich przekonań i szukająca potwierdzenia. Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas.

Chłopiec, mimo tak młodego wieku, manipuluje bardzo. Zawsze ma inną wersję wydarzeń dla mamy a inną dla taty. Tak jakby wiedział co każde z nich chce usłyszeć i to do nich mówił, co nie zawsze było zgodne z prawdą. Sama wielokrotnie słyszałam rzeczy, które były zmyślone. Rywalizacja pomiędzy rodzicami jest na porządku dziennym. Oboje prześcigają się w rozpieszczaniu dziecka, przy czym wzajemnie poniżają i wyśmiewają siebie nawzajem na każdym kroku. Byłam świadkiem ich rozmów telefonicznych i ciężko mi było tego słuchać, bo to nie moje podejścia do świata i ludzi.

Mój, już były, partner żyje cały czas przeszłością… analizuje jak bardzo zła jest jego była żona, każda decyzja jest podejmowana w kontekście dziecka (nawet nasz planowane miejsce zamieszkania a co za tym idzie zmiana pracy)… Przez takie podejście do życia traci dużo z teraźniejszości, radości życia i szczęścia wokół. Ja naprawdę miałam dużo zrozumienia i wyrozumiałości dla tej sytuacji, ale często myślałam, że żyję nie swoim życiem a mój partner szuka matki dla swojego dziecka a nie partnerki na życie. Największy żal mam jednak o brak wsparcia z jego strony, brak chęci zrozumienia i czasami spojrzenia na całą sytuację z mojego punktu widzenia… Miałam niejako narzucone, że sytuacja jest jaka jest i mam to zrozumieć… Próbowałam i coraz bardziej zatracałam się w tym wszystkim… Proszę mnie źle nie oceniać jako egoistki, ja naprawdę rozumiem miłość rodzica do dziecka, ale przecież nie można kierować miłości do jednej osoby a resztę ludzi traktować jako dodatek.

Tutaj napisałaś najwiecej istaotnych rzeczy które zaznaczyłam i podkreśliłam a które mówią o waszych relacjach. Uważam że nie ma tutaj żadnej twojej winy i nie powinnaś się czuć źle czy odpowiedzialna za to że coś nie wyszło. Jak sama napisałaś to rodzice pokazują dziecku na ile może sobie pozwolić, tak samo dziecko widzi i słyszy przecież kiedy rodzice się kłócą, wyzywają i t.d. Dziecko wykorzystuje takie sytuacje, moze z gniewu że rodzice nie są razem, czesto też dziecko może reagowac tak dlatego że rodzice sie obrzucają błotem mimo że już nie są razem i podział w wychowywaniu powinno być ustalone, ale nie tak że dziecko jest kartą przetargową, ani przeciąganie dziecka między sobą na zasadzie które z rodziców jest lepsze. Dzieko powinno widzieć że jest kochane, ale jednocześnie że rodzice mają swoje życie bo mają do tego prawo. Podporządkowywanie się do malca nie jest normalną sytuacją. Dzieko przeciez rosnie i widzi że może w takiej walce wykorzystywac rodziców którzy sie miedzy sobą gryzą. Ale tak partner (ex) jak i jego była zona nie rozumieją że wcale to dla dziecka nie jest dobre. Tak samo jak rozpieszczanie. Ja odnosze wrażenie że partner faktycznie zyje przeszłością, a ty mu byłas potrzebna na krótko żeby może w czymś pomóc, żeby może na złość byłej żonie mógł pokazać że ma nową kobietę (ciebie). Ale też nie widzę tego waszego zwiazku jako partnerskiego, a raczej jak pana z dzieckiem który potrzebuje opiekunki, ładnego dodatku do niego. Natomiast zupełnie nie powinnaś miec wyrzutów sumienia. Dziecko się zachowuje tak jak  mu rodzice pozwalają. A z tego co napisałas to nie są dobrym przykładem dla dziecka. Jak twój ex partner nie poukładał sobie przeszłosci, nie rozwiązał problemów z byłą żoną, to jak chciałby ruszyć do przodu i byc w nowym zwiazku. Uważam że on najpierw ze sobą powinien zrobić porządek a w szczególności z przeszłością. Pzdr.

Odnośnik do komentarza

Amelko, teraz już wiesz, że stosunek do byłej żony, jest też miarą kultury osobistej faceta. Fakt, że ciągle miotały nim takie emocje w kontaktach z nią, może świadczyć o tym, że nie przerobił jeszcze ich rozstania (jak długo byli po rozwodzie?). Nie powinien więc wchodzić w kolejny związek, jeśli nie zamknął przeszłości.

Wciąganie w kłótnie dziecka, obrażanie ojca/matki do dziecka to absolutne DNO! Obydwoje siebie warci i nic dziwnego, że ten biedny dzieciak kłamał i niczym chorągiewka dostosowywał się do sytuacji. Niestety, ale widząc, co się dzieje, weszłaś w to całe bagno i oberwałaś rykoszetem.

Jeżeli facet na początku związku stwierdza, że dziecko jest dla niego najważniejsze, to już powinna zapalić się czerwona lampka. Bynajmniej nie dlatego, że dziecko nie powinno być ważne, ale wtedy należy zadać pytanie, jaką rolę w związku masz pełnić Ty i jak on wyobraża sobie Wasze współistnienie tzn dziecko i Ty?

Ważne jest, żeby ojciec przestrzegał ustalonych widzeń z dzieckiem, a nawet, jeśli ma nieograniczony kontakt, to żeby szanował Wasze wcześniejsze ustalenia, żeby nie było tak, że nagle rezygnuje z  Waszego zaplanowanego weekendu, bo ex podrzuca mu dziecko. Nie mówię oczywiście o wyjątkowych sytuacjach, gdy chodzi o zdrowie dziecka.

Ważne jest także, czy facet nie siedzi pod pantoflem byłej żony i tańczy tak, jak ona mu zagra, bo wtedy Twoje/Wasze życie będzie uzależnione od jej humorów. Jako macocha nie masz żadnego obowiązku opiekować się dzieckiem i wyręczać tatusia w jego obowiązkach. możesz pomóc, jeśli chcesz. Absolutnie masz prawo wymagać poszanowania Ciebie i zasad panujących w Waszym domu, czyli np sprzątania po sobie, korzystania ze wspólnego TV, realizacji wspólnych planów itd.

W takim układzie najlepiej podpisać rozdzielność majątkową i pilnować swojej kasy, żebyś w efekcie nie dokładała do budżetu ex żony, bo tak często bywa. Musisz liczyć się z tym, że rozwodnik może nie godzić się na kolejne dzieci z Tobą, że każdy Wasz wyjazd na urlop będzie razem z jego dzieckiem/ dziećmi. 

To wszystko warto ustalić na początku, a i tak życie pokazuje, że rozwiedzeni ojcowie bywają niereformowalni.

 

Odnośnik do komentarza

Ja sama zdecydowałam o zakończeniu takiego związku, tez czuję się winna, ze mogłam coś inaczej, lepiej, bardzie. Jestem samotną mamą, ale odeszłam, wyprowadziłam się, to ja zainicjowałam rozstanie. Zabrałam swoją córeczkę ze sobą a expartner został ze swoim 6-letnim synkiem - ma stałą opiekę nad nim. Chłopak zachowuje się tak jak ten syn Twojego expartnera, a dodatkowo jego złośliwość, pogarda i poczucie wyższości skupiało się na mojej córce prawie 5-letniej. Odeszłam, bo nie wiele miałam tam do powiedzenia, co mnie jako dorosłą kobietę wprowadzało w depresję, a dodatkowo odeszłam dla spokoju mojej córki. Zrezygnowałam z miłości przez 6-latka, ale cóż, z drugiej strony czuję ulgę. Trzymam kciuki tez za Ciebie. Tak jak sobie powtarzam, że zrobiłam dobrze, tak Tobie też - dobrze, że nie jesteście już razem.

Odnośnik do komentarza
W dniu 19.10.2020 o 13:17, Gość Pavlinka napisał:

Zrezygnowałam z miłości przez 6-latka, ale cóż, z drugiej strony czuję ulgę. 

Mam podobne odczucia... Z jednej strony, mam poczucie porażki, z drugiej, mam świadomość, że dałam z siebie tyle miłości, że nie zasługuję na te wszystkie przykre sytuacje. Jestem pedagogiem, mam cudowny kontakt z dziećmi, z którymi pracuję od lat, a tu miałam związane ręce, bo każda moja próba rozmowy była odbierana jako atak na dziecko, co absolutnie nie miało miejsca.... Chodziło o zdrowe relacje i brak tolerancji przykrych i agresywnych zachowań. Próbuję teraz poukładać życie... 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...