Skocz do zawartości
Forum

Dziecko po 45 r.ż., kłótliwy mąż


Gość Ela477

Rekomendowane odpowiedzi

Ela, ja uważam że to że miałaś nadzieję że twój mąż pokocha córke gdy będzie w domu pokazuje że twój mąż nie szanuje ciebie, córki nie kocha bo taki ma charakter. Charakteru nie zmienisz. Ja naprawdę uważam i ty sama to widzisz i rozumiesz że na dłuższą metę awantury, nerwy które w zasadzie mąż i ojciec małej teraz wam serwuje i moze z czasem być gorzej bo będzie się wkurzał gdy córka będzie rosła, gadała, zacznie raczkować, chodzić - to ok 2-3 lat szybko minie, ale skoro meża denerwuje to że mała jest w ogóle, już nie mówiąc o tym że jako taki 4 miesięczny maluszek płacze kiedy ona chce, też pokazuje córka że jej się coś niepodoba bo jak już wczesniej tutaj osoby pisały i ja też że córka też czuje wasze emocje. Ty starasz sie być spokojna ale mąż zapewne uważa że on nic nie musi bo samym zachowaniem pokazuje że to nie jego dziecko tylko twoje skoro się zdecydowałaś. I to jest to "masz za swoje". Uważam ze twój mąż jest samolubem i nie jest dojrzały nawet jeżeli ma 50 czy 60 lat. Zachowuje się jakby twoja ciąża i teraz córka to był koniec jego normalnego świata, z którego on nie chce rezygnować. I zobacz że nie kocha ciebie na tyle aby stwierdzić że to wasze wspólne dziecko, że nie tylko ty "sobie zrobiłaś" córkę, ale on w "zrobieniu" dziecka też uczesniczył jakby nie było i wie chyba że córki nie znalazłaś w kapuście. Dla mnie twój mąż jest i egoistyczny, wygodny, ma wielkie Ego i jest bardzo wygodny. Może wahasz się bo nadal masz nadzieję że coś się zmieni w charakterze męża, że jednak z czasem pokocha córkę. Ja życzę ci jak najlepiej ale bardzo wątpię żeby twój mąż zmienił zdanie bo teraz z 1 miejsca u ciebie przeszedł na miejsce 2 i to z automatu. I to ciebie i córkę za to obwinia czyli jest niedojrzały. Nie liczy sie z tobą, z własnym dzieckiem i nie liczy się z waszymi uczuciami. Pzdr.

Odnośnik do komentarza
41 minut temu, Gość Loraine napisał:

Uważam ze twój mąż jest samolubem i nie jest dojrzały nawet jeżeli ma 50 czy 60 lat. Zachowuje się jakby twoja ciąża i teraz córka to był koniec jego normalnego świata, z którego on nie chce rezygnować.


Bo tak właśnie jest, to jest koniec jego świata, tego, który lubił i ma on prawo do takich odczuć, pomijając już jego egoizm i brak miłości do żony. Tylko, że teraz nie ma już wyjścia, ten świat się skończył i albo on odejdzie, albo zaakceptuje, tylko nie w takiej formie, będzie dalej dręczył żonę, w jakim celu? Oddać dziecko, które już jest, czy co z nim zrobić?  On, w tym swoim buncie przeciw faktowi dokonanemu, zaczyna stosować przemoc psychiczną.

Dla mnie ostatnie wybory, to też dramat i co mam zrobić, nękać mam teraz  tych nielicznych znajomych którzy zagłosowali za budynia?

50 minut temu, Gość Loraine napisał:

z czasem być gorzej bo będzie się wkurzał gdy córka będzie rosła, gadała, zacznie raczkować, chodzić - to ok 2-3 lat szybko minie

Myślę, że jeśli do tej pory nie odejdzie, to jest szansa, że właśnie wtedy serce mu zmięknie. Wielu facetów nie potrafi nawiązać kontaktu z niemowlęciem, odkrywają radość z ojcostwa dopiero wtedy, gdy dziecko zaczyna być kontaktowe.

Teraz jednak sytuacja jest zła i uważam, że na ten moment Ela może próbować po prostu spokojnie, lub stanowczo hamować jego ataki i kłótnie. Beż sensu jest teraz oczekiwanie od niego pomocy przy dziecku, ale w innych kwestiach tak, bez sensu jest teraz przekonywanie go o szczęściu jakie ich spotkało, jeśli on odbiera to zupełnie inaczej. Wszelkie utarczki słowne, pretensje i zarzuty z obydwu stron tylko zaogniają konflikt. Ela powinna dążyć do tego, żeby on przestał ględzić na wiadomy temat, nie wykłócać się z nim. Z kim on będzie się kłócił, jeśli Ela nie pozwoli się wciągać w jałową dyskusję? Jałową, bo bez sensu, gdyż dziecko już jest.

Problemem dla męża Eli jest także z pewnością płacz dziecka o różnych porach. On stracił swoją ostoję spokoju i tu istnieje zagrożenie, że po prostu wyniesie się z domu. 

Z pewnością Ela nie powinna na siłę trzymać się męża, jeśli ten będzie nadal okazywał jawną wrogość dziecku i brak akceptacji, zwłaszcza wtedy, gdy dziecko będzie dorastało.

 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Ela477 napisał:

Mario B., aborcja nie jest zabójstwem. Tym bardziej na wczesnym etapie

Jest niezależnie od etapu bo zabójstwo to pozbawienie życia, ale nie chcę o tym dyskutować. To Twój wątek.

3 godziny temu, Gość Ela477 napisał:

Pewne jest to, że nie kocha - niestety - córki. I mialam swiadomosc, że może mi kompletnie nie pomagać, bo od samego początku jasno wyrażał swoje zdanie, ale gdzies naiwnie liczyłam, że może cos się mu odmieni, jak dziecko będzie już w domu, ale tak się nie stało, więc teraz na każdym kroku stara się pokazać niechęć do małej, a tymi kłótniami pewnie próbuje pokazać, że mam ,,za swoje''. 

Na jego miejscu byłbym niezadowolony, ale nie domagałbym się aborcji. Pewnie z początkową niechęcią, ale wspierałbym Cię podczas ciąży, a dla dziecka starałbym się być maksymalnie dobry bo dla mnie wszystkie dzieci są święte, niezależnie od tego czyje. Święta jest ich niewinność i zależność od opiekunów, a Twój mąż wyżej stawia swój komfort i docinki mimo że Was stać. Moim zdaniem to jego porażka jako mężczyzny. Powinno być mu wstyd, bo w najważniejszym momencie życia zachowuje się jak zgryźliwy tetryk, a mógł pokazać klasę i mieć w domu dwie ukochane istoty. To człowiek bez serca i kręgosłupa. Przy okazji go zweryfikowałaś i może dzięki temu będzie miał za swoje jak na starość zostanie bez nikogo. A czy Ty go dalej kochasz?

Edytowane przez Mario B.
Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Mario B. napisał:

Przy okazji go zweryfikowałaś i może dzięki temu będzie miał za swoje jak na starość zostanie bez nikogo.

Obawiam się, że nie ma co liczyć na karmę. Jej mąż, jeśli odejdzie, to niekoniecznie musi zostać sam do końca życia. Chętnych pań znajdzie na pęczki i będzie mógł nadal prowadzić życie do jakiego przywykł, dopóki mu zdrowie dopisze.

Pamiętam jak kiedyś Maria Czubaszek w wywiadzie u Wojewódzkiego  przyznała się do aborcji, a także do tego, że często słyszała, że bez dziecka nikt jej na stare lata szklanki wody nie poda i wtedy na scenę wkroczyła wodzianka ?.

To nie jest tak, że gdy ktoś zrobi świństwo, to los mu potem odpłaci, nie, częściej taki człowiek nie ponosi konsekwencji.

Za to autorka na pewno już nigdy nie będzie sama, bo będzie miała dziecko, które będzie ją kochać bezwarunkowo. Oczywiście ważne jest jaką okaże się matką.

Odnośnik do komentarza

Jestesmy razem ponad 20 lat, po takim czasie ciężko o nie wiadomo jak silne uczucia, sporo sie tez wydarzyło między nami. Czyli w sumie jak w każdym małżeństwie. Po tylu latach zawsze się coś wypala. 

Parę miesięcy temu poznałam jednego faceta, spotykaliśmy się, ale to było sporadyczne i absolutnie nie braliśmy pod uwagę, żeby żyć razem. 

Teraz numerem jeden jest dla mnie córka. Logiczne. Jestem za nią odpowiedzialna, musze stworzyć jej jak najlepsze warunki do rozwoju. 

Yonka, ja staram się zaciskać zęby, ignorować jego złośliwości, bo jak ja wybucham, to mała tym bardziej się denerwuje, ale są takie chwile, że ja też nie wytrzymuje. Nie to, zw chce się kłócić, ale ja też mam swoje granice wytrzymałości i jak słucham pretensji męża o głupoty, szukanie dziury w całym, czy jak zaczyna mówić, żebym wreszcie uciszyła dziecko, bo ileż może płaczu dzieciaka wysłuchiwać, to wtedy też wychodzę z sobie. Chociaż staram się trzymać nerwy na wodzy i się wycofywać. 

Chciałabym bardzo, żeby męża ruszyło, jak córka zacznie być bardziej komunikatywna, ale czy on sam wytrzyma, skoro przeszkadza mu sama obecność dziecka obok? 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Mario B. napisał:

To człowiek bez serca i kręgosłupa. 

Nie pomagasz Eli, wbijając w ziemię jej męża, ona wie najlepiej jaki on jest, nie każdy jest taki święty i idalny jak Ty, więc nie wiem czy jest sens porównywnia do siebie. 

Odnośnik do komentarza
6 minut temu, Gość Ela477 napisał:

Jestesmy razem ponad 20 lat, po takim czasie ciężko o nie wiadomo jak silne uczucia, sporo sie tez wydarzyło między nami. Czyli w sumie jak w każdym małżeństwie. Po tylu latach zawsze się coś wypala. 

Jeśli się wypala, to nie najlepiej. Jest różnica między zdechłymi motylkami a wypaleniem. Wiadomo, że po tylu wspólnych latach nie ma już tych emocji, chemii, poznawania się, ale to nie oznacza, że uczucie ma się ulotnić. Dojrzała miłość zawsze wygląda inaczej niż ta młodzieńcza. Powinno jednak oprócz uczucia pozostać przywiązanie, troska i po prostu przyjaźń. Gorzej, gdy wypala się uczucie, a pozostaje tylko przywiązanie, przyzwyczajenie, to wtedy niepożądany bodziec (np fascynacja kimś nowym, lub jak w Waszym przypadku niespodziewane rodzicielstwo) może doprowadzić do poważnego kryzysu.

Wspomniałam o trosce. Troszczymy się o tych, których kochamy, gdy kochamy szanujemy tę drugą osobę, liczymy się z jej uczuciami, wspieramy, do tego przysłowiowe motylki w brzuchu nie są potrzebne. Tak zachowują się kochający, dojrzali ludzie.

Twój mąż niestety, nie pasuje do tego opisu. Nie zdał egzaminu nie tylko na ojca, ale też na męża. Twój wybór, co z tym zrobisz.

Odnośnik do komentarza
6 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Nie pomagasz Eli, wbijając w ziemię jej męża, ona wie najlepiej jaki on jest, nie każdy jest taki święty i idalny jak Ty, więc nie wiem czy jest sens porównywnia do siebie. 

Ka-wa, wyjątkowo nie zgodzę się z Tobą. Pomoc komuś na forum nie zawsze polega na głaskaniu po głowie i zaprzeczaniu faktom. Nie trzeba być świętym, żeby akceptować własne dziecko.  Zgadzam się z Mario, mąż Eli nie okazuje serca ani jej, ani dziecku i taka jest prawda. Nikt jej tutaj nie dołuje, bo ona sama wie w jakiej znajduje się sytuacji. Niestety, jakby na to nie patrzeć mąż Eli daje plamę na całego.

Odnośnik do komentarza
24 minuty temu, Gość Ela477 napisał:

Chciałabym bardzo, żeby męża ruszyło, jak córka zacznie być bardziej komunikatywna, ale czy on sam wytrzyma, skoro przeszkadza mu sama obecność dziecka obok? 

Tego nie przewidzisz. 

A nie szło by z nim porozmawiać na spokojnie, czy on widzi waszą przyszłość bez złośliwości i karania Ciebie za decyzję o urodzeniu córki? 

Odnośnik do komentarza
6 minut temu, Yonka1717 napisał:

Zgadzam się z Mario, mąż Eli nie okazuje serca ani jej, ani dziecku i taka jest prawda

Z tym się wszyscy zgadzamy. 

 

6 minut temu, Yonka1717 napisał:

Nie trzeba być świętym, żeby akceptować własne dziecko

Oczywiście, użyłam tego słowa w innym kontekście. 

Odnośnik do komentarza
5 minut temu, Gość ka-wa napisał:

A nie szło by z nim porozmawiać na spokojnie, czy on widzi waszą przyszłość bez złośliwości i karania Ciebie za decyzję o urodzeniu córki? 

Ja myślę, że Ela rozmawia z nim na różne sposoby już od początku ciąży, czyli ponad rok. Pytanie o przyszłość jest sensowne, ale obawiam się, że na ten moment to wkładanie kija w mrowisko, to jak postawienie go pod ścianą. On jest teraz tak wkurzony, zniecierpliwiony płaczem dziecka i w ogóle jego obecnością, że pewnie niewiele mu trzeba, żeby spakować walizki i wynieść się z domu. Pytanie go teraz o przyszłość może go tylko sprowokować do podjęcia nagłej i być może pochopnej decyzji.

A przecież Ela nie chce się z nim rozstawać, ona ciągle liczy na to, że on zaakceptuje sytuację. dlatego uważam, że na ten moment ważne jest, żeby dać mu do zrozumienia, żeby odpuścił kłotnie i ataki i po prostu poczekać co czas przyniesie.

Odnośnik do komentarza
20 minut temu, Gość Ela477 napisał:

ja staram się zaciskać zęby, ignorować jego złośliwości, bo jak ja wybucham, to mała tym bardziej się denerwuje, ale są takie chwile, że ja też nie wytrzymuje. Nie to, zw chce się kłócić, ale ja też mam swoje granice wytrzymałości i jak słucham pretensji męża o głupoty, szukanie dziury w całym, czy jak zaczyna mówić, żebym wreszcie uciszyła dziecko, bo ileż może płaczu dzieciaka wysłuchiwać, to wtedy też wychodzę z sobie. Chociaż staram się trzymać nerwy na wodzy i się wycofywać. 

Chciałabym bardzo, żeby męża ruszyło, jak córka zacznie być bardziej komunikatywna, ale czy on sam wytrzyma, skoro przeszkadza mu sama obecność dziecka obok? 

Ela, mi właśnie o to chodzi. O jego zachowanie i to że twojemu meżowi nie dośc że juz na samym poczatku przeszkadzał fakt że zostaniesz mamą, to okazał sie egoistą bo nawet nie pomyślał o twoich uczuciach, tylko kazał ci usunąć. Przepraszam ale mimo wielu lat z meżczyzną w dodatku jak by sie mogło wydawać dorosłym i dojrzałym, z doswiadczeniem życiowym mógłby wykazać więcej szacunku do kobiety z która jest 20 lat. Myślałaś że meza ruszy z czasem gdy dziecko przyjdzie na świat - nie ruszyło. Myślałaś że go ruszy gdy przyjedziesz z małą po porodzie do domu - nie ruszyło. Myślałas że go ruszy kiedy będzie trzeba pomóc przy dziecku - nie ruszyło. Teraz masz jeszcze nadzieję że z czasem go ruszy jak mała będzie rosła. Ale ile mozna dawać więcej czasu i przestrzeni w nadziei że cos się zmieni. Sama siebie zapytaj czy jeżeli przez ten cały czas nic się w nim nie ruszyło, nie zmienił zdania i podejścia do córki, to czy nadal uważasz (bo sama go najlepiej znasz) że jeszcze jest to mozliwe. Patrząc na to że twój mąż wprowadza cie w poczucie winy, awanturuje się i wpędza cię w nerwicę - czy uważasz że on zmini naprawdę podejście do córki której autentycznie nie chce. Okazuje niechęć i złosć nie tylko do ciebie bo rodzice mogą się na siebie gniewać, złoscić, nawet awanturować. Ale jeżeli są dojrzali to biorą rozwód, ale nie obarczają winą dziecka. Twój mąż obarcza córkę winą za to że jest. A przeciez nie spadła z nieba bo o nią poprosiłaś. Na prawdę uwazam że twój mąż nie zmini uczuć, jest niedojrzały. Jak mały chłopiec który był rozpieszczany, jest rozwydrzony bo uważa że on chce/nie chce więc wszyscy mają robić jak on mówi. Szantażysta i manipulator. Niestety na prawdę mam wrażenie że mąż się nie liczył z tobą i dlatego tak reaguje gdy zdecydowałas się na ciążę i urodziłaś. Nie wiem ile czasu chcesz dać mezowi, ale sama napisałaś że teraz priorytetem jest dla ciebie córka. Więc weź pod uwagę że ojcem może być każdy facet, ale tatą jest dojrzały i odpowiedzialny meżczyzna który też bierze za siebie odpowiedzialność i za rodzinę. Pzdr.

Odnośnik do komentarza
16 minut temu, Gość Loraine napisał:

Szantażysta i manipulator.

Dyskutowałabym, w jaki sposób on ją szantażuje? Szantażowałby, gdyby powiedział; albo oddasz to dziecko, albo odchodzę. Ela o niczym takim nie wspomina. Manipulować też nie manipuluje, bo niby jak? Zgoda, z powodu egoizmu i braku szacunku i miłości do żony, mści się na niej za podjęcie decyzji o urodzeniu dziecka i znęca się nad nią psychicznie. 

Na jej miejscu gdy on każe jej uciszyć dziecko, zwróciłabym się głośno do córeczki mówiąc; kochanie przestań płakać, bo tatusiowi przeszkadza, a za chwilę do niego; chyba nie zrozumiała, lub smutno jej z powodu tatusia.

Może sobie zacząć trochę jaja z niego robić, jeśli on wyskakuje z tak absurdalnymi żądaniami.

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość ka-wa napisał:

Nie pomagasz Eli, wbijając w ziemię jej męża, ona wie najlepiej jaki on jest, nie każdy jest taki święty i idalny jak Ty, więc nie wiem czy jest sens porównywnia do siebie. 

Nie porównywałem się do jej męża. Napisałem co bym zrobił gdybym był na jego miejscu bo nie umiem sobie wyobrazić jaki on ma stan umysłu. Może masz rację, że jej to nie pomogło, ale uważam, że dla dobra dziecka lepsze jest wychowywanie z dala od kogoś takiego, nawet jeśli to ojciec dziewczynki. Nie wiem bo nie widzę w tej sytuacji rozwiązania dobrego dla wszystkich, a to co piszę jest tylko moim subiektywnym zdaniem.

 

1 godzinę temu, Gość Ela477 napisał:

Parę miesięcy temu poznałam jednego faceta, spotykaliśmy się, ale to było sporadyczne i absolutnie nie braliśmy pod uwagę, żeby żyć razem. 

Ale mąż o tym nie wie?

1 godzinę temu, Yonka1717 napisał:

Wspomniałam o trosce. Troszczymy się o tych, których kochamy, gdy kochamy szanujemy tę drugą osobę, liczymy się z jej uczuciami, wspieramy, do tego przysłowiowe motylki w brzuchu nie są potrzebne. Tak zachowują się kochający, dojrzali ludzie.

Dokładnie tak. I nawet jeśli nie kochamy, to są sytuacje, w których trzeba zmusić się do tego żeby zachować się zgodnie z sumieniem i zasadami

Godzinę temu, Gość Loraine napisał:

Myślałaś że meza ruszy z czasem gdy dziecko przyjdzie na świat - nie ruszyło. Myślałaś że go ruszy gdy przyjedziesz z małą po porodzie do domu - nie ruszyło. Myślałas że go ruszy kiedy będzie trzeba pomóc przy dziecku - nie ruszyło. Teraz masz jeszcze nadzieję że z czasem go ruszy jak mała będzie rosła. Ale ile mozna dawać więcej czasu i przestrzeni w nadziei że cos się zmieni.

W sedno. Zgadzam się prawie z całym Twoim postem (wow), ale ten fragment tak naprawdę wyjaśnia sprawę (moim zdaniem).

 

Godzinę temu, Gość Loraine napisał:

Twój mąż obarcza córkę winą za to że jest

Dokładnie i to jest najgorsze, a bardziej niż o córkę chodzi pewnie o to, że on się przecież nie zgodził. Osobiście uważam jeszcze, że on musi wypierać świadomość, że skazałby to dziecko na śmierć, a teraz widzi je żywe. To jest jego dziecko żyjące dzięki Eli, która uratowała je przed nim i jego wyrokiem niebytu. On ma o to pretensje bo przecież rozkazał, że ma być inaczej, bo przeszkadza mu płacz...

Odnośnik do komentarza

Mario B, oczywiście że mąż nie ma pojęcia, że się z kimś spotykałam .

Yonka, dla męża byłoby najlepiej, jskby córka w ogóle nie płakała. Wiem, że to absurdalne, bo tak małe dziecko mówić nie potrafi i on rzecz jasna też zdaje sobie sprawę, że to nie złośliwość małej, ale i tak idealnie byłoby wtedy, gdyby żadnego dźwięku nie wydawała. Co zrobić.. On nie przepada za dziećmi, jeżeli już, to jak są to dzieciaki z którymi można porozmawiać. Mamy w rodzinie dzieci, wśród znajomych i niejednokrotnie normalnie z tymi dziećmi rozmawiał. Tyle, że to już bardziej młodzież niż małe dzieci.

Maz przywykl do wygodnego życia, bez większych zobowiązań, bo znacznie łatwiej się żyje, jak nie ma się na głowie poważniejszych spraw i w sumie można robić, co się chce. Jak się przez tyle lat tak żyło, to ciężko nagle się przestawić i zacząć żyć inaczej. Największy spokój mam w sumie wtedy, jak są weekendy, bo jego wtedy nie ma. Nie chce siedzieć z nami. Nie, bo jest dziecko.
Już wspomniałam w pierwszym poście, że mąż nie jest łatwym człowiekiem. Ogólnie nie jest źle, ale jest takim typem, że lubi jak jest tak, jak on chce. Najlepiej gdyby każdy robił jak on mówi, bo zawsze we wszystkim ,,ma racje". Jak jest w jakimś temacie nakręcony, to choćby nie wiem jakich argumentów używać, to prawie pewne jest, że do niego i tak nie dotrze. Miałam z nim niejednokrotnie przeboje jak w jakiejś sprawie uważał, że na być tak jak on mówi i koniec. W istotnych sprawach nie jest łatwo żyć z kimś takim, bo ciężko się dogadać.
Loraine, masz rację, że to po części oszukiwanie samej siebie. Malo prawdopodobne, żeby mąż zaakceptował córkę, która mu w końcu zburzyla porządek, jaki miał.
Więc zdaje sobie sprawę, że może być i tak, że faktycznie zostaniemy same.

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Mario B. napisał:

nawet jeśli nie kochamy, to są sytuacje, w których trzeba zmusić się do tego żeby zachować się zgodnie z sumieniem i zasadami

Tak, tylko każdy ma inne sumienie czy zasady, albo ich nie ma. Jeden się nagnie, mimo wszystko, drugi nie.

Dlatego ciężko nam zrozumieć postępowanie innych. 

Godzinę temu, Gość Ela477 napisał:

Więc zdaje sobie sprawę, że może być i tak, że faktycznie zostaniemy same.

Musisz się z tym liczyć, ale póki co dobrze, że wybuchasz, bo nie możesz dać po sobie jeździć, lepiej, żeby córka tego nie słyszała, ale należy się zastanowić, czy gorzej nie ucierpi jej psychika, jak dowie się w przyszłości, że ojciec jej nie chciał, nie kochał, nigdy nie zaakceptował. 

Dlatego ja bym mu proponowała jeszcze terapię małżeńską, żeby choć trochę zrozumiał jaką krzywdę wyrządza dziecku, odrzucając ją. 

Choć wątpię czy się zgodzi, ale warto próbować. 

Mimo wszystko ja mam nadzieję, że jak dziecko będzie większe, chociaż nawet nie będzie z wami, jakiś kontakt będzie miał z córką. 

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Dyskutowałabym, w jaki sposób on ją szantażuje? Szantażowałby, gdyby powiedział; albo oddasz to dziecko, albo odchodzę. Ela o niczym takim nie wspomina. Manipulować też nie manipuluje, bo niby jak? Zgoda, z powodu egoizmu i braku szacunku i miłości do żony, mści się na niej za podjęcie decyzji o urodzeniu dziecka i znęca się nad nią psychicznie. 

Na jej miejscu gdy on każe jej uciszyć dziecko, zwróciłabym się głośno do córeczki mówiąc; kochanie przestań płakać, bo tatusiowi przeszkadza, a za chwilę do niego; chyba nie zrozumiała, lub smutno jej z powodu tatusia.

Może sobie zacząć trochę jaja z niego robić, jeśli on wyskakuje z tak absurdalnymi żądaniami.

Yonka, myślę że jej mąż jest manipulatorem i jest niedojrzały bo już Ela wspomniała o tym że żyli wygodnie więc gdy mąż dowiedział się o ciąży kazał jej ciążę usunąć. Myślę że zastosował manipulacje i stosuje nadal psychicznie. To też jakis rodzaj kary jak zauważyła Ela ale i wyżywania się psychicznego na niej i córce. Takie karanie psychiczne bo córka jest, bo zona ją urodziła i kto sie teraz zajmie nim. Egoista. Bardzo niedojrzałe. Ale z drugiej strony bycie ze sobą 20 lat, to nie 2 ani 12 lat. Złosliwość mozna zastosować tylko jak uważasz z charakterem zapewne choleryka, człowieka który chce być na piedestale, podziwiany jak lew, do tego awanturny gdy coś idzie nie po jego myśli, takie uwagi mogą jeszcze bardziej zaostrzyć cały konflikt i mąż Eli zupełnie się "odetnie" i od niej i tym bardziej zupełnie przestanie dostrzegać dziecko. Ja tak uważam ze swojego punktu widzenia. A miałam ojca i choleryka, i awanturnika, więc być może widze podobieństwa w tym jak Ela opisuje jego podejście do dziecka i takie psychiczne wyzywanie się, karanie. To jest chyba gorsze niż miałby jej powiedzieć że odchodzi i niech sobie sama radzi. Myslę że i Ela i jej maz są obecnie zawieszeni także ze wzgledu na te lata spędzone ze sobą. To co Ela zaznaczyła to że przez 20 lat bywa róznie, są ciche dni, separacje, szara rzeczywistość wchodzi w grę, te motylki w brzuchu i szaleńcze porywy mijają. Miłość oczywiście może istnieć ale w naprawdę dobranych parach. Znam tekie osoby i po ponad 30 latach są w sobie ciągle zakochani, pomimo tego także pojawia się przyzwyczajenie. Być może nie wszystko umiem opisać. Ale tak uważam. Ja na prawdę nie sądzę żeby mąż się zminił i zaakceptował dziecko, a na żonę chyba się śmiertelnie obraził. I to jest ta psychiczna kara którą stosuje na wobec niej i córki. Pzdr.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Ela477 napisał:

Loraine, masz rację, że to po części oszukiwanie samej siebie. Malo prawdopodobne, żeby mąż zaakceptował córkę, która mu w końcu zburzyla porządek, jaki miał.
Więc zdaje sobie sprawę, że może być i tak, że faktycznie zostaniemy same.

1 godzinę temu, Gość Ela477 napisał:

jest takim typem, że lubi jak jest tak, jak on chce. Najlepiej gdyby każdy robił jak on mówi, bo zawsze we wszystkim ,,ma racje". Jak jest w jakimś temacie nakręcony, to choćby nie wiem jakich argumentów używać, to prawie pewne jest, że do niego i tak nie dotrze. Miałam z nim niejednokrotnie przeboje jak w jakiejś sprawie uważał, że na być tak jak on mówi i koniec. W istotnych sprawach nie jest łatwo żyć z kimś takim, bo ciężko się dogadać.

Ela, ja to piszę także ze swojego zycia bo miałam ojca tak jak opisujesz swojego meża, i moja mama jest bardzo ugodową kobietą bo inaczej nie dało by rady z nim przezyć 25 lat. I uwierz mi że mam do mojej mamy żal że dopiero po 25 latach się zdecydowała na rozwód. Mój ojciec zachowywał się jak twój maż. Moja mama też miała nadzieję... I w końcu mimo tego jego zachowania została z nim. To była najwięszka tragedia bo żylismi w większości jak obcy ludzie. Ojciec też uciekał z domu, nie chciał z nami być.Jak wracał to się awanturował i zamykał przed nami. Nie było z nim dyskusji bo to taki człowiek który nie liczy się z innymi tylko jego jest najważniejsze. Więc jakby nie patrzeć, rozumiem. Z tym że napisałaś że :

12 godzin temu, Gość Ela477 napisał:

Parę miesięcy temu poznałam jednego faceta, spotykaliśmy się, ale to było sporadyczne i absolutnie nie braliśmy pod uwagę, żeby żyć razem. 

Ela czy ty wcześniej już pisałaś na forum w zwiazku z ciążą i wiekiem? Była taka osoba i nie wiem czy to ty. I pytanie czy mąż wie lub domyśla się że z tamty facetem się spotykałaś? Pzdr.

 

Odnośnik do komentarza
5 minut temu, Gość Loraine napisał:

pytanie czy mąż wie lub domyśla się że z tamty facetem się spotykałaś

Właśnie nie rozwijaliśmy tego wątku, Ela pisała, że mąż nie wiedział, ale czy się domyślał, tego się nie dowiemy. 

Ale pozostaje pytane, Ela, czy jesteś pewna, że to dziecko masz z mężem? 

Odnośnik do komentarza

Może mąż z przyczyn uzasadnionych lub nie, podejrzewa, że to nie jego dziecko, choć tego głośno nie mówi. 

Znam przypadek, gdzie kobieta nie mogąc mieć dziecka z mężem, "dała sobie zrobić z innym" i wszystko było dobrze, do czasu kiedy po latach, jej własna matka, przy okazji jakiejś kłótni, wykrzyczała zięciowi, że to nie jego dziecko. Brakuje słów. 

Odnośnik do komentarza

Nie, nigdy wcześniej tutaj nie pisałam, rzadko w ogóle udzielam się na forach. Jak już, to tylko na takich, które mają związek z moją pracą. 

Tak  jestem pewna, że to córka męża. 

To było tylko kilka spotkań, których nie chciałam później kontynuować. Mąż nie wie o niczym i jestem pewna, zw niczego nie podejrzewał. 

Odnośnik do komentarza

Ela, w tym wypadku wszystko jasne. Natomiast jeżeli spotykałas sie z innym mężczyzną to znaczy że z meżem już wtedy kiepsko się układało. Podejmiesz decyzję jaką uważasz. Ja życze tobie i córce duzo zdrowia, odwagi i siły. Trzymajcie się. Pzdr.

Odnośnik do komentarza

Ela, reasumując; nie podejmuj teraz żadnych drastycznych decyzji, zajmuj się sobą i dzieckiem. Będzie Ci łatwiej psychicznie, jeśli pozbędziesz się wszelkich oczekiwań wobec męża. Bezustanny żal i zawód z powodu jego postawy, na dłuższą metę wpędzą Cię tylko w depresję. Świadomość, że jesteś niezależną i samowystarczalną kobietą, że poradzisz sobie bez niego, pozwolą Ci na pełnię szczęścia z narodzin córeczki. 

Z jednym z pewnością powinnaś walczyć; z jego agresją słowną, nie dyskutuj, nie polemizuj, nie przekonuj, gdy przeholuje -  każ mu się zamknąć. W ostateczności postrasz go, że zgłosisz przemoc w rodzinie.  W tych okolicznościach nie masz nic do stracenia, dziecko już jest, a on się z tym nie godzi, wiadomo z kim zostaniesz jeśli Wasze małżeństwo się rozpadnie. 

Stanowczą decyzję będziesz musiała podjąć wtedy, gdy dziecko będzie rosło, a on nie zmieni swojego zachowania. Nie możesz narażać swojej córki na jawną jego niechęć do niej i wieczne kłótnie.

Odnośnik do komentarza

Wiem. Muszę właśnie nastawić swoją głowę na inne myślenie, bo prawie pewne jest, że mąż się nie zmieni. Pełni szczęścia z narodzin córki nie mam (ogolnie cieszę się bardzo i kocham ją), bo taka atmosfera dołuje mnie kompletnie. Chyba czasami lepsze byłoby, jakby siedział cicho i zrobil mi tzw ciche dni albo wyszedł z domu. Nie, nie płakałabym, bo prędzej mam ochotę płakać, jak wysluchuje jego pretensji z dupy wziętych. 

Zglosić tego nie zgłoszę (postraszyć zawsze moge), bo i tak nikt by nie uwierzył, a dwa: co by to dało? Nic.

Jak będzie bardzo źle, to zawsze ja mogę wyjść z domu. 

Dziękuję bardzo za opinię. Nie spodziewałam się, że będę miała tak spieprzone macierzyństwo i to od początku. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...