Skocz do zawartości
Forum

Problem z mężem


Gość Mila87

Rekomendowane odpowiedzi

jesteśmy 4 lata po ślubie. mamy 2 małych dzeci 3lata i 1,5 roku. Ale nasz małżeństwo było wielką pomyłką. Mąż wypomina na każdym kroku, że żaluje tego, że to ja go zmusiłam do ślubu, że zachowuje się jak dzieciak. i dużo by wymieniać jeszcze przezwisk jakie lecą w moją stronę. Nic nie mogę napisać  dobrego. seksu nie ma, bo ja nie mam doświadczenia, to po co ma się męczyć. Tylko jakoś przed ślubem nic mu nie przeszkadzało i był potulny jak baranek, Jeśli chodzi o seks, to z nim straciłam dziewictwo i teraz mi wypomina, że nie znam się, nie potrafię nic w łóżku, że leżę jak kłoda. I on woli sam sobie obciągnąć przy filmikach, ja jestem mu nie potrzebna.  Tak właśnie wygląda moje życie. jedynie dzieci są moją radością i sensem życia ?

Odnośnik do komentarza

Dzieci chodza do zlobka a on i ja pracujemy. dodam ze ja zarabiam wiecej od niego.  ja rano zawoze dzieci, pozniej odbieram, gotuje, wszystko robie w domu, zakupy, myje usypiam dzieci  i tak caly czas. wszystko na mojej glowie. nawet kran musze w lzience wymienic bo on twierdzi ze nie zabiera sie za hydraulike.  uwaza ze ja jestem dzieciak, bo jak sie poklocimy to ja placze i siw nie odzywam. a mi po prostu jest strasznie przykro i zaczynam plakac.  po roku znajomosci zapytalam go czy cos robimy dalejjakis slub  czy zamierzamy tak spotykac sie dalej , mialam 27lat wtedy i on sie oswiadczyl. i tp byl moj blad. bo rodzice wpajali mi od samego poczatku ze nie mozna mieszkac przed slubem razem ze slub musi byc i takie tam. a ja bylam glupia i myslalam ze tak musi byc bo wszyscy z rodziny tak robia i ja tez dopiero po slubie moge zamieszkac .a jakbysmy pomieszkali troche razem to dzisiaj kazde z nas byloby gdzies indziej. i z kims innym.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem co teraz? Nie po to brałam z nim ślub po to żeby teraz się rozchodzić, ale jak mam przed oczami wizję, że co drugi dzień są awantury z byle powodu i chodzę i płacze bo wyzywa mnie od debili, ku**w, itp. a zdarza się że w złości uderzy mnie pięścią w głowę, czy w ramię, że pozniej pół ręki mam sine, to chyba nie mam siły tego ratować. wydaje mi się, że już tyle razy rozmawialiśmy i to nic nie dało, a nie chcę żeby dzieci oglądały jak mnie szarpie i wyzywa. Bo teraz są małe to nie rozumieją a co będzie za 5-10 lat.? Chyba wolę zostać sama, bo teraz to nie mam żadnej pomocy w nim, wszystko  sama muszę robić, dzisiaj np zrobił mi awanturę bo powiedziałam że nie będe myslała o tym, czy i kiedy powinien kupić sobie nowe spodnie. To jak zwykle kazał mi wypier***lać do matki. Wczoraj np. była awantura, że nie dolałam wody do dzbanka i on jak chciał się napić to sam musiał uzupełnić dzbanek a to ja przecież powinnam. No i takich pierdół mogłąbym wymieniać i wymieniać bo jest tysiąće

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Mila87 napisał:

Nie wiem co teraz? Nie po to brałam z nim ślub po to żeby teraz się rozchodzić, ale jak mam przed oczami wizję, że co drugi dzień są awantury z byle powodu i chodzę i płacze bo wyzywa mnie od debili, ku**w, itp. a zdarza się że w złości uderzy mnie pięścią w głowę, czy w ramię, że pozniej pół ręki mam sine, to chyba nie mam siły tego ratować. wydaje mi się, że już tyle razy rozmawialiśmy i to nic nie dało, a nie chcę żeby dzieci oglądały jak mnie szarpie i wyzywa. Bo teraz są małe to nie rozumieją a co będzie za 5-10 lat.? Chyba wolę zostać sama, bo teraz to nie mam żadnej pomocy w nim, wszystko  sama muszę robić, dzisiaj np zrobił mi awanturę bo powiedziałam że nie będe myslała o tym, czy i kiedy powinien kupić sobie nowe spodnie. To jak zwykle kazał mi wypier***lać do matki. Wczoraj np. była awantura, że nie dolałam wody do dzbanka i on jak chciał się napić to sam musiał uzupełnić dzbanek a to ja przecież powinnam. No i takich pierdół mogłąbym wymieniać i wymieniać bo jest tysiąće

Dzieci jeszcze małe, ale wszystko obserwują. Jeszcze kilka lat i będą miały zrytą podświadomość i w swoim dorosłym życiu będą odgrywały taką samą dramę. Powinnaś je przed tym uchronić.

To co robi Twój mąż to przemoc psychiczna i fizyczna. Tu na pewno z biegiem czasu nie będzie lepiej, tylko gorzej i dla Ciebie i dla dzieci. Awantury nagrywaj, a w razie przemocy fizycznej idź na obdukcję. Poszukaj w necie procedury zakładania "niebieskiej karty". 

To wszystko będą mocne dowody przy rozwodzie z orzekaniem o winie męża. 

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Gość Mila87 napisał:

Tylko jakoś przed ślubem nic mu nie przeszkadzało i był potulny jak baranek,

To mnie zaintrygowało. Nie zastanowiło Cię ta jego potulność?

7 godzin temu, Gość Mila87 napisał:

że to ja go zmusiłam do ślubu,

Po roku znajomości już ślub? Moim zdaniem to trochę szybko. Nawet nie poznaliście się dobrze. Dlaczego się tak spieszyłaś?

7 godzin temu, Gość Mila87 napisał:

że zachowuje się jak dzieciak.

Skoro płaczesz i się nie odzywasz to tak właśnie się zachowujesz. Owszem, może być przykro, można się popłakać, ale jeśli płaczesz ostentacyjnie a nie w ukryciu... na głos a nie po cichu, to może to przypominać zachowanie dziecka. A nieodzywanie się to oznaka niedojrzałości. Dzieci się obrażają, bo nie radzą sobie z emocjami i uczuciami.

7 godzin temu, Gość Mila87 napisał:

a ja bylam glupia i myslalam ze tak musi byc bo wszyscy z rodziny tak robia i ja tez dopiero po slubie moge zamieszkac .

To świadczy -moim zdaniem- o tym, ze faktycznie jesteś niedojrzała. Masz 27 lat ale piszesz jak nastolatka. Nie masz własnego rozumu, dajesz sobą manipulować?

4 godziny temu, Gość Mila87 napisał:

co drugi dzień są awantury z byle powodu i chodzę i płacze bo wyzywa mnie od debili, ku**w, itp. a zdarza się że w złości uderzy mnie pięścią w głowę, czy w ramię, że pozniej pół ręki mam sine, to chyba nie mam siły tego ratować.

CHYBA? Przemoc jak cholera, a Ty się pytasz chyba? 

4 godziny temu, Gość Mila87 napisał:

To jak zwykle kazał mi wypier***lać do matki.

To zrób tak. Rozwiedź się, staraj o unieważnienie małżeństwa, bo prawde mówić jest podstawa. Został zmuszony- no powiedzmy- nakłoniony do ślubu przez Ciebie, a Ty przez rodzinkę. Zeznajecie zgodnie z prawdą i może masz szanse na ponowny ślub kościelny.

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, Javiolla napisał:

świadczy -moim zdaniem- o tym, ze faktycznie jesteś niedojrzała. Masz 27 lat ale piszesz jak nastolatka.

Dokładnie, do tego dajesz sobie wcisnąć wszystkie wymysły męża, a tu trzeba samodzielnie myśleć. 

On z Tobą nie współżyje, bo z tymi kamerkami robi sobi dobrze od wielu lat, więc kobieta do łóżka mu niepotrzebna, bo po co ma się męczyć? dlatego winę zwala na Twoje niedoświadczenie, a Ty to łykasz. 

Jak chcesz być z nim, a właściwie obok niego, to musisz ustalić z nim warunki, albo zagrozić rozwodem, jak się nie opamięta. Nie pozwalaj na taki brak szacunku, czepiania się o pierdoły, ale musisz być konsekwetna, przygotowana na rozwód, wtedy może do niego dotrze, że to nie przelewki. Obawiam się tylko, że nie dasz rady walczyć o siebie i dzieci, chciałabym się mylić. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

łudziłam się, ze mając drugą osobę przy sobie będzie łatwiej, we dwoje będzie lżej, będziemy się wspierać, pomagać, jak o coś poproszę to mi pomoże, ale tak nie jest, mam dużo obowiązków, nie mam czasu dla siebie. Czuję sie jak babochłop, który musi wszystko sam zrobić.  Sto razy mu powtarzam, że chciałabym czuć sie przy nim bezpiecznie, że chciałabym czuć że mam faceta przy sobie, ale nic z tym nie robi.

On widzi problem, tylko mówi, że to wszystko moja wina, chce żebym robiła to co on chce, bo wg niego ja wszystko robię zle i popełniam same błędy.  On powiedział, że nie chce się rozwodzić, bo teraz to jak powiedziało się a to trzeba być ze sobą, że on nie będzie zaczynał wszystkiego od nowa, nie będzie szukał mieszkania, płacić alimentów. Też chciałby żeby było dobrze.

Tak mu jest wygodnie, mieszka w moim mieszkaniu (a nie raz chciał mnie z niego wyrzucić), nie mamy wspólnych pieniędzy, nie mamy nic wspólnego, jest moje albo twoje, kiedyś wkurzałam sie na to, ale teraz nie obchodzi mnie to. OStatnio rozmawialiśmy i powiedział, że chciałby żeby było jak kiedyś, normalnie, tylko:

to ja nie mogę robić tych rzeczy, które wyprowadzają go z równowagi, bo wtedy jest nie obliczalny,

muszę robic wszystko od razu, nie odkłądać na późnieje (tylko przy dwójce małych dzieci i pracy to nie jest takie proste). Jest strasznym pedantem.

Przez te całę awantury, chodzę ciągle podminowana i byle głupota i sie wkurzam, zaraz krzyczę i są ciągle awantury.I tak prawie codziennie.

Pewnie że go kochałam, bo dlatego za niego wyszłam, chociaż on ciągle powtarza, że on mnie nigdy nie kochał, (ale to on pierwszy powiedział, że mnie kocha). Ciężko jest mi mu zaufać, być miłą, wiedząc jak mnie traktował, wyzywał tak naprawdę od 3 lat odkąd pierwsze dziecko się urodziło. I nie wierzę w to że to się zmieni, że będzie jak dawniej, bez awantur o głupoty.

Ja czuję się jak nie ja, robiąc to żeby on był zadowolony, żeby akurat nie krzyczał,bo coś zrobię zle, ciągle mam w głowie myśli, czy aby robie dobrze czy będzie awantura czy może jednak nie. Wykańczam się psychicznie powoli.

Odnośnik do komentarza
Teraz, Gość Mila87 napisał:

łudziłam się,

Najczęściej łudzą się osoby, które nie myślą samodzielnie i logicznie. Teraz zaczniesz myśleć czy długo będziesz słuchać pierdzielenia męża?

1 minutę temu, Gość Mila87 napisał:

Wykańczam się psychicznie powoli.

Nie dziwię się, ale co w związku z tym? Zamierzasz się nad sobą użalać, czy konkretnie powziąć jakieś kroki?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
3 minuty temu, Gość Mila87 napisał:

to ja nie mogę robić tych rzeczy, które wyprowadzają go z równowagi, bo wtedy jest nie obliczalny,

 

3 minuty temu, Gość Mila87 napisał:

Jaczuję się jak nie ja, robiąc to żeby on był zadowolony, żeby akurat nie krzyczał,bo coś zrobię zle, ciągle mam w głowie myśli, czy aby robie dobrze czy będzie awantura czy może jednak nie. Wykańczam się psychicznie powoli.

Facet jest niestabily emocjonalnie i to jest jego problem, możesz mu tyłek masłem smarować, powie że nierówno... 

Musisz się postawić i nie spełniać jego poleceń, bo na krzywe drzewo kozy skaczą, im będziesz bardziej bojąca, zalękniona, tym gorzej dla Ciebie. Nie wiem po co się z nim kłócisz, wychodź jak się wścieka, a wygarnij mu jak będzie spokojny. 

Inaczej, myśl o rozwodzie. 

 

 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
24 minuty temu, Gość Mila87 napisał:

łudziłam się, 

Czuję sie jak babochłop,

On widzi problem, tylko mówi, że to wszystko moja wina,

chce żebym robiła to co on chce, bo wg niego ja wszystko robię zle i popełniam same błędy. 

On powiedział,

Też chciałby żeby było dobrze.

Tak mu jest wygodnie, mieszka w moim mieszkaniu

nie mamy wspólnych pieniędzy, nie mamy nic wspólnego,

powiedział, że chciałby żeby było jak kiedyś, normalnie, tylko:

to ja nie mogę robić tych rzeczy, które wyprowadzają go z równowagi, bo wtedy jest nie obliczalny,

muszę robic wszystko od razu, nie odkłądać na późnieje (tylko przy dwójce małych dzieci i pracy to nie jest takie proste). Jest strasznym pedantem.

Przez te całę awantury, chodzę ciągle podminowana i byle głupota i sie wkurzam

Pewnie że go kochałam, bo dlatego za niego wyszłam, 

ciągle powtarza, że on mnie nigdy nie kochał, 

wyzywał tak naprawdę od 3 lat odkąd pierwsze dziecko się urodziło. I nie wierzę w to że to się zmieni, że będzie jak dawniej, bez awantur o głupoty.

Ja czuję się jak nie ja, robiąc to żeby on był zadowolony,

Wykańczam się psychicznie powoli.

On,on,on, a gdzie w tym wszystkim Ty jesteś? Przecież Ciebie nie ma. Powinnaś iść na terapię do psychologa, w kierunku podniesienia poczucia własnej wartości. Inaczej nic dobrego z Waszych dzieci nie wyrośnie, tylko patologia.

Dobrze się zastanów dlaczego Napisałaś pierwszego posta.

 

Edytowane przez starrgates
Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Mila87 napisał:

Pewnie że go kochałam, bo dlatego za niego wyszłam, chociaż on ciągle powtarza, że on mnie nigdy nie kochał, (ale to on pierwszy powiedział, że mnie kocha). Ciężko jest mi mu zaufać, być miłą, wiedząc jak mnie traktował, wyzywał tak naprawdę od 3 lat odkąd pierwsze dziecko się urodziło. I nie wierzę w to że to się zmieni, że będzie jak dawniej, bez awantur o głupoty.

Ja czuję się jak nie ja, robiąc to żeby on był zadowolony, żeby akurat nie krzyczał,bo coś zrobię zle, ciągle mam w głowie myśli, czy aby robie dobrze czy będzie awantura czy może jednak nie. Wykańczam się psychicznie powoli.

Witaj Mila87, Kochałaś do czasu, a co teraz co do niego czujesz? Dalej chcesz tak żyć i jak myślisz kto w tym związku i w takiej sytuacji jest i będzie szczęśliwy... Ty? On? Wy? Dzieci? Awantury, ubliżanie, zupełne niedopasowanie w łózku. Jak ty to sobie dalej wyobrażasz bycie szczęśliwą kobietą, matką, żoną?

Odnośnik do komentarza

Zawsze zastanawiam się, co skłania kobiety tkwiące w tak toksycznych związkach do powoływania na świat kolejnego dziecka?

Autorko, nawet, gdybyś, po głębszym zastanowieniu wynalazła jakiś pozytyw u swojego męża, to cała reszta całkowicie dyskwalifikuje go jako partnera i ojca. Po tym, co napisałaś, nie dostrzegam żadnego sensu, żeby nadal tkwić w tym koszmarze. Jeśli już nie dla własnego, to dla dobra dzieci. W stosunku do innych kobiet, które wmanewrowały się w takie bagno, Ty jesteś w dość dobrej sytuacji; jesteś niezależna finansowo, masz swoje mieszkanie. 

No Twoim miejscu nawet bym się nie zastanawiała. Zdobyłabym tylko jakieś dowody przeciw niemu, typu nagrania, a nawet wezwała policję w przypadku pobicia, po czym wywaliła go z domu. Nie wiem na co czekasz, bo chyba nie wierzysz, że on nagle zmieni się o 180 stopni?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...