Skocz do zawartości
Forum

romans


Gość jan

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie, 

Około rok temu rozstałem się z żoną. To był bardzo dobra decyzja, przywracająca energię do życia, radość i spokój. Wkrótce po rozstaniu, dość przypadkowo nawiązałem kontakt ze znajomą, którą znam ok. 10 lat. Jej nie widziałem ok. 5 lat w ogóle. kobieta, która wywarła na mnie ogromne wrażenie od pierwszego wejrzenia. Ogromne. Mogę nazwać to fascynacją, kontrolowaną przeze mnie, ale jednak. Parę lat temu pracowaliśmy razem. Byłem wówczas żonaty. Ona miała narzeczonego, za którego wyszła kilka lat temu, urodziła dzieci ( teraz w wieku przedszkolnym ). Założyła rodzinę. Byłem świadkiem ich początków i, o czym dowiedziałem się potem, było to klasyczne małżeństwo z rozsądku. Nie ma tam troski ze strony męża, który jest klasycznym przykładem mężczyzny, który po narodzinach dzieci przestaje się starać. Nie kocha swojej kobiety, a ją posiada, plus rozbieżność systemu wartości ( dla niego pieniądze ) i oczekiwanie od żony realizowania scenariusza na życie nakreślonego przez męża. Dzisiaj wiem, że tego małżeństwa by nie było, gdyby nie udało się zajść jej w ciąże,

 

Po rozstaniu z żoną- w zasadzie przypadkowo, bez żadnego z góry ustalonego celu - odezwałem się do niej.  Po kilku tygodniach rozmów telefonicznych spotkaliśmy się. Po kilku tygodniach od spotkania wyznaliśmy sobie miłość. Romans ( bo znajmość trwa dalej, o czym niżej ) trwał prawie rok, przy czym związek został skonsumowany dopiero po przeszło 2 miesiącach. Romans bardzo intensywny, codzienne kontakty, wspólne tematy i wzajemna wrażliwość, której żadne z nas nie zaznało. To co chcę podkreślić, to to, że zakochałem się w niej, bo ją wcześniej znałem. Nie był to zatem klasyczny przykład odurzenia opiatami, które towarzyszą etapowi zakochiwania.

Okres piękny, ale momentami wykańczający obie strony, co oczywiste. Poza miłością z czasem zrodziła się przyjaźń. Nie mam żadnych wątpliwości, że ta miłość i przyjaźń były prawdziwe ( nadal się utrzymują ). Nigdy nie wywierałem presji, nie oczekiwałem natychmiastowego jej rozwodu. Mieliśmy na swej drodze parę ciężkich  momentów. Ona nie dawała rady emocjonalnie ( wyrzuty sumienia i poczucie winy ) i w takich momentach formatowaliśmy ten związek na zasadzie przyjaciel-przyjaciółka. Ona zawsze wtedy mówiła " przynajmniej na razie ". Układ przyjaciel-przyjaciółka kończył się zazwyczaj po 1-2 tygodniach. Bardzo dużo mnie to kosztowało, bo nigdy nie wiedziałem czy to "przynajmniej na razie" nie  okaże się "na zawsze"

Parę tygodni temu taki ciężki moment się znowu pojawił. A więc nie jesteśmy znowu w relacji miłośnej, a tylko przyjacielskiej, z jedną różnicą. Powiedziała mi ( jak za każdym poprzednim razem ), że nie ma już siły, ale tym razem, że chce się przekonać, czy to małżeństwo można wskrzesić, czy nie. Podkreślam, że motywacja podjęcia takiej próby determinowana jest wyłącznie dziećmi, nazwijmy to "wyczerpaniem emocjonalnym "a nie przypływem uczuć do męża.

Ona dalej mnie kocha. Ja dalej kocham ją. 

Obiecywałem sobie, że w przypadku kiedy znowu będziemy przerabiać kolega - koleżanka powiem dość.  Dzisiaj doszedłem do wniosku, że kontaktu urwać nie chcę. Ona lojalnie i szczerze nie wymaga ode mnie tego, żebym czekał, ale wiem, że mnie kocha nadal i chcę utrzymać naszą przyjaźń

To, że się spotkaliśmy, pokochaliśmy jest nie mniej nieprawdopodobne, niż to, że kiedyś będziemy razem. Tym żyję. Kocham i cierpię, ale wizja definitywnego zerwania kontaktu jest dla mnie zabójstwem.

Czy uważacie, że przyjaźń w takiej sytuacji jest niemożliwa? 

 

 

Odnośnik do komentarza

Jesteś kochankiem, wyjadasz z cudzej miski, zadowalasz się ochłapami i cierpisz...jak każdy kochanek, czy kochanka. Do tego uwierzyłeś w opowieści o złym, nieczułym mężu...jak każdy kochanek.

No, może nie jak każdy. Wielu kochanków zadowala się seksem bez większych oczekiwań. Ty jednak z nadzieją czekasz, aż ona się zdecyduje. Była kiedyś taka pieśń kościelna "U drzwi twoich stoję panie, czekam na twe zmiłowanie". I Ty tak stoisz u drzwi (bocznych) swojej pani, czekasz i tracisz czas.

Z Twojej krótkiej informacji wiemy, że pani wyszła za mąż z rozsądku, bo była w ciąży. Czyli wiadomo, że w jej przypadku seks nie idzie w parze z uczuciami. Wyszła za mąż, żeby się zabezpieczyć i ustawić. Teraz jej mąż zasuwa, ciężko pracuje, a ona ma pretensje,. Gdyby mniej pracował i mniej kasy przynosił, pewnie też miałaby pretensje. Do tego go zdradza. Nie ma wytłumaczenia, a ni usprawiedliwienia  na zdradę. Twoja ukochana robi cholerne świństwo swojemu mężowi. Jeśli jej tak źle, niech się rozwiedzie. Jest z nim dla dzieci, to chyba jej mąż nie jest taki zły?

Założę się, że gdyby jej mąż dowiedział się o Waszym romansie i gdyby np pogonił ją, lub sam odszedł, ona rozpaczliwie walczyłaby o niego, tego niekochanego męża, nie o Ciebie, tylko o niego.

W dniu 21.02.2020 o 00:23, Gość jan napisał:

Czy uważacie, że przyjaźń w takiej sytuacji jest niemożliwa? 

NIE, dlatego, że:

W dniu 21.02.2020 o 00:23, Gość jan napisał:

Tym żyję. Kocham i cierpię, ale wizja definitywnego zerwania kontaktu jest dla mnie zabójstwem.

To żadna przyjaźń, to Twoje rozpaczliwe trzymanie kontaktu z nią w nadziei, że kiedyś znowu dopuści Cię do siebie, znowu podstawi Ci miskę z ochłapami (czyt. ofiaruje szybki seks w ukryciu), a Ty będziesz się jarał, że jesteś w siódmym niebie. Nie dojdziesz do równowagi tak długo, dopóki nie wyzwolisz się z tej nierokującej miłości, a żeby tak się stało, trzeba zerwać kontakt.

Edytowane przez Yonka1717
Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Do tego uwierzyłeś w opowieści o złym, nieczułym mężu...jak każdy kochanek.

ja w nic nie musiałem wierzyć. znam tę kobietę dłużej, niż jej mąż i byłem powiernikiem jej opowieści małżeńskich na parę lat przed naszym romansem. to jest facet bardzo bogaty, bardzo toksyczny, który ma środki i możliwości zrobienia jej gehenny w sytuacji jej odejścia. To nie jest kwestia tego, jak bardzo on jest zły, tylko tego, że ona nie ma siły, odwagi odejść. 

 

15 godzin temu, Yonka1717 napisał:

znowu podstawi Ci miskę z ochłapami (czyt. ofiaruje szybki seks w ukryciu), a Ty będziesz się jarał, że jesteś w siódmym niebie.

seks, a raczej jego brak nie jest dla mnie absolutnie problemem. pisałem, że do łóżka poszliśmy po paru miesiącach od pierwszego spotkania. Seks jest dla mnie dopełnieniem, bardzo pięknym i ważnym, ale nie tu trzeba stawiać akcent.

 

Na  poziomie intelektualnym zgadzam się, że to czekanie mnie wykończy, więc układam sobie w głowie, że to może nie nastąpić.

Mam bardzo duży problem, aby skasować tę znajomość do zera. W tej całej, trudnej, sytuacji kiedy z nią mam kontakt ( cały czas dużo rozmawiamy ) czuję spokój. Wiem, to błędne koło, ale tu nie ma żadnej rozpaczy, a bilansowanie emocjonalnych zysków i strat. Jestem ( jeszcze ) w takim momencie, że utrzymanie kontaktu daje więcej, niż zabiera.

Odnośnik do komentarza

W Twoim pierwszym poście zwróciłam uwagę na lekkość z jaką wypowiedziałeś się na temat własnego rozwodu. Ok, uwolniłeś się, nie cierpisz z tego powodu, ciekawe, czy masz dzieci?

Zastanawiam się jednak, czy jednym z powodów Twojego rozstania z żoną nie była właśnie Twoja fascynacja inną kobietą? Napisałeś, że tamta fascynowała Cię od zawsze. Trudno kochać żonę, będąc zafascynowanym inną kobietą. 

W dniu 21.02.2020 o 00:23, Gość jan napisał:

Około rok temu rozstałem się z żoną. To był bardzo dobra decyzja, przywracająca energię do życia, radość i spokój. Wkrótce po rozstaniu, dość przypadkowo nawiązałem kontakt ze znajomą, którą znam ok. 10 lat.

Jakoś nie wierzę w ten "przypadek". Mniejsza jednak o to. 

10 godzin temu, Jan napisał:

ja w nic nie musiałem wierzyć. znam tę kobietę dłużej, niż jej mąż i byłem powiernikiem jej opowieści małżeńskich na parę lat przed naszym romansem.

Upss i mamy tutaj pewną nieścisłość. Rok temu rozstałeś się z żoną, twierdzisz, że nawiązałeś z tamtą kontakt (przypadkowy ?) już po rozwodzie, a tymczasem przyznajesz, że byłeś jej powiernikiem od lat??? Kłamczuszek.

Czy nie było przypadkiem tak, że od dawna zdradzałeś żonę emocjonalnie utrzymując intensywny kontakt ze swoją fascynacją, na co żona nie chciała się zgodzić? Z radością uwolniłeś się od niekochanej żony, licząc na związek z ową fascynującą panią?

10 godzin temu, Jan napisał:

to jest facet bardzo bogaty, bardzo toksyczny, który ma środki i możliwości zrobienia jej gehenny w sytuacji jej odejścia. To nie jest kwestia tego, jak bardzo on jest zły, tylko tego, że ona nie ma siły, odwagi odejść. 

Nie oszukuj się, nikt nie jest niczyim niewolnikiem. Gdyby Twoja kochanka chciała odejść od męża, zrobiłaby to. Jest w końcu dorosłą osobą. Nie odchodzi, bo w efekcie nie jest jej tak źle, przede wszystkim czerpie korzyści będąc z bogatym mężem, ale pobiadolić zawsze można, a nawet poromansować z innym, czyli Tobą. Widocznie nie jesteś na tyle atrakcyjnym finansowo mężczyzną, żeby ona chciała związać się z Tobą na stałe. Obawiam się, że byłeś/jesteś tylko czasoumilaczem.

Jeśli twierdzisz, że nie możesz wyzwolić się z tej miłości, a nadal intensywny kontakt z nią daje Ci więcej zysków, niż strat, to tylko Twój wybór. Uważam jednak, że tracisz czas i lata życia, bo dopóki nie uwolnisz się całkowicie z tego uczucia, nie zrozumiesz, że ta miłość, fascynacja była błędem i ślepą uliczką, że w pewnym sensie zostałeś przez tą panią wykorzystany, to długo jeszcze nie ułożysz sobie życia, będziesz tęsknił i marzył. Każdy Twój nowy związek z inną kobietą, będzie tylko substytutem i krzywdą dla tej nowej, bo nie można kochać dwóch kobiet jednocześnie, podobnie, jak nie kochałeś żony.

 

 

Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Jakoś nie wierzę w ten "przypadek". Mniejsza jednak o to. 

ja jakoś nie wierzę, że czytałaś mój post. ja tej kobiety nie widziałem od 5 lat przed nawiązaniem kontaktu. na przestrzeni tego czasu rozmawiałem z nią ze 3 razy. więcej wiary w ludzi. to zaczęło się tak nierealnie, że na pewno w to nie uwierzysz. ta kobieta przyśniła mi się. jak się obudziłem, to zadzwoniłem. nie byłem wtedy już z żoną.

 

15 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Nie oszukuj się, nikt nie jest niczyim niewolnikiem. Gdyby Twoja kochanka chciała odejść od męża, zrobiłaby to. Jest w końcu dorosłą osobą. Nie odchodzi, bo w efekcie nie jest jej tak źle, przede wszystkim czerpie korzyści będąc z bogatym mężem, ale pobiadolić zawsze można, a nawet poromansować z innym, czyli Tobą. Widocznie nie jesteś na tyle atrakcyjnym finansowo mężczyzną, żeby ona chciała związać się z Tobą na stałe. Obawiam się, że byłeś/jesteś tylko czasoumilaczem.

zaraz kupię pop corn. jestem atrakcyjny nie tylko finansowo ? Ty chyba wierzysz w to, że mężatka nie może się zakochać. Nie wierzysz również w to, że można kochać i nie być w stanie być razem.

 

15 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Upss i mamy tutaj pewną nieścisłość. Rok temu rozstałeś się z żoną, twierdzisz, że nawiązałeś z tamtą kontakt (przypadkowy ?) już po rozwodzie, a tymczasem przyznajesz, że byłeś jej powiernikiem od lat??? Kłamczuszek.

nieprecyzyjnie to określiłem. ona jest 7 lat po ślubie. przez pierwsze 2 lata jej małżeństwa miałem z nią stały, zawodowy kontakt. potem 5 lat żadnego.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Gość Jan napisał:

ja jakoś nie wierzę, że czytałaś mój post. ja tej kobiety nie widziałem od 5 lat przed nawiązaniem kontaktu. na przestrzeni tego czasu rozmawiałem z nią ze 3 razy. więcej wiary w ludzi. to zaczęło się tak nierealnie, że na pewno w to nie uwierzysz. ta kobieta przyśniła mi się. jak się obudziłem, to zadzwoniłem. nie byłem wtedy już z żoną.

 

Owszem, czytałam. 

W dniu 22.02.2020 o 17:09, Jan napisał:

znam tę kobietę dłużej, niż jej mąż i byłem powiernikiem jej opowieści małżeńskich na parę lat przed naszym romansem

W dniu 21.02.2020 o 00:23, Gość jan napisał:

Wkrótce po rozstaniu, dość przypadkowo nawiązałem kontakt ze znajomą, którą znam ok. 10 lat. Jej nie widziałem ok. 5 lat w ogóle. kobieta, która wywarła na mnie ogromne wrażenie od pierwszego wejrzenia. Ogromne. Mogę nazwać to fascynacją, kontrolowaną przeze mnie, ale jednak.

Nadal uważam, że gubisz się w zeznaniach.  Od 10 lat jesteś zafascynowany kobietą, w między czasie byłeś mężem, więc nadal twierdzę, że faktycznie trudno doceniać żonę, gdy idealizuje się jakąś inną panią. Owa pani wyszła za mąż z rozsądku, a Ty "byłem powiernikiem jej opowieści małżeńskich" . Teraz okazuje się, że tylko 3 razy z nią rozmawiałeś?  Oczywiście jako potencjalna kochanka musiała przedstawić męża z jak najgorszej strony. Jeśli wyszła za mąż z rozsądku, to jej mąż też nie otrzymał od niej miłości, co z pewnością nietrudno jest mu wyczuć.

Ty - mąż (już były), zafascynowany inną, ona- żona z rozsądku, niekochająca męża - dobrana z Was para.

2 godziny temu, Gość Jan napisał:

Nie wierzysz również w to, że można kochać i nie być w stanie być razem.

Wierzę, że można kochać, ale wierzę też, że jak się chce to można wiele zdziałać, a miłość podobno góry przenosi. Ponownie powtarzam, że gdyby ona chciała, rozwiodła by się. Widocznie nie jesteś dla niej aż tak ważny, żeby wywrócić swoje życie do góry nogami. 

W dniu 22.02.2020 o 17:09, Jan napisał:

to jest facet bardzo bogaty, bardzo toksyczny, który ma środki i możliwości zrobienia jej gehenny w sytuacji jej odejścia.

To tylko wymówka w którą chcesz wierzyć, nie żyjemy w średniowieczu. Wiele małżeństw się rozwodzi. 

Powrócę jednak do Twojego zasadniczego pytania:

W dniu 21.02.2020 o 00:23, Gość jan napisał:

Czy uważacie, że przyjaźń w takiej sytuacji jest niemożliwa? 

Zależy od tego, jak postrzegasz przyjaźń. Oczywiście, miłość i przyjaźń mogą iść w parze, ale jeśli dotyczy to byłych kochanków, to nie jest zdrowy układ. Jeżeli z Twojej strony jest miłość i pożądanie, którego nie możesz spełnić, lub ewentualnie będzie ci dane raz na jakiś czas z doskoku i w tajemnicy, to Ty będziesz się spalał w tym układzie. 

Przekonasz się o tym, ile dla niej znaczysz, gdy jej mąż wpadnie na trop Waszej "przyjaźni", gdy dotrze do Waszej korespondencji, zobaczysz kogo wybierze przyparta do muru.

Jesteś dorosły, ponosisz właśnie konsekwencje swoich wyborów. Sam na własne życzenie wmanewrowałeś się w taką sytuację, cierpisz, jak każdy kochanek. Nadal twierdzę, że byłeś i jesteś tylko czasoumilaczem, ale skoro tak Ci dobrze, to brnij w to nadal.

Odnośnik do komentarza

Przeczytałam całą dyskusję. Ja także stoje na stanowisku, że zle robisz brnąc w ten układ dalej. Naprawdę sam zastanów sie o co tu pytasz - czy taka przyjazn w takiej sytuacji jest mozliwa? To dziwny uklad, dziwna sytuacja a wiec o jakiej w ogole tu przyjazni moze byc mowa??? Powiem wiecej, nawet ciezko mi to nazwac bo to dla mnie trochę taki hmm pseudo romans. 

Wybacz, ale prawda taka ze jestes takim troche kochankiem na niby ktory mam wrazenie jest ale by byc nie musial. Czy Ty tak bardzo wierzysz w ta rzekomo milosc jej do Ciebie? Cos tu troche nie pasuje w tym wszystkim jak sie tak zastanowic. Zozumiale ze  posiadanie dzieci jest wiązace w sposob oczywisty, jednakze pamietaj ze pewne kwestie moga byc bajeczką a Ty tego nie jestes w stanie zweryfikować.

napisales ze zerwanie z nia kontaktu byloby zabójstwem, no więc nie zrywaj kontaktu. Tylko to bardzo ryzykowne i niepewne. 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
17 minut temu, Yonka1717 napisał:

Jan przyszedł po radę, ale tej rady właściwie nie oczekuje, bo już zdecydował, jak postąpić. 

Skoro tak jest to autor postu  zapewne wie co robić. Być moze juz więcej sie nie odezwie.  Sam z pewnoscią wie co dla niego najlepsze. Tu słuzymy jedynie radą. Skorzysta z niej jedynie ten kto chce. Nic na siłe przeciez.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
W dniu 22.02.2020 o 17:09, Jan napisał:

Mam bardzo duży problem, aby skasować tę znajomość do zera. W tej całej, trudnej, sytuacji kiedy z nią mam kontakt ( cały czas dużo rozmawiamy ) czuję spokój. Wiem, to błędne koło, ale tu nie ma żadnej rozpaczy, a bilansowanie emocjonalnych zysków i strat. Jestem ( jeszcze ) w takim momencie, że utrzymanie kontaktu daje więcej, niż zabiera.

Dlatego ten problem pomoże rozwiązać terapeuta, bo tkwisz w toksycznym układzie, który Cię wyniszcza. 

Wypisz sobie, co daje Ci ten kontakt, a co zabiera. Bo zabiera wszystko, nie dając nic oprócz pozornego spokoju. 

To ona Cię uwiodła, wykorzystała, to ona mówi co chcesz usłyszeć, to ona Tobą manipuluje, to ona Cię niszczy, ale Ty tego nie widzisz i jesz jej z ręki. 

Ona Ciebie nie kocha, bo nie skazuje się kogoś, kogo się kocha na takie cierpienie. Idź w końcu po rozum do głowy. 

Jak można byś tak zaślepionym w tym wieku, to jest toksyczna miłość z którą sam sobie nie poradzisz. 

Pierwszym krokiem powinno być całkowite zerwanie kontaktu, ale uzależnienie jest silniejsze, więc szukaj pomocy... 

Nam nie wierzysz, to dowiedz co na ten temat powie terapeuta. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, ka-wa napisał:

Nam nie wierzysz, to dowiedz co na ten temat powie terapeuta. 

Autor z pewnością nie pójdzie do terapeuty. Wątpliwe że się odezwie tu jeszcze a co dopiero to..

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Terapeuta to niekoniecznie dobry kierunek. Ja bym polecił skorzystać z konsultacji Miłosza Barszczaka. Kiedyś polecił mi go mój znajomy, któremu pomógł odzyskac dziewczynę. Kiedy miałem problem w moim związku skontaktowałem się z nim i mi pomógł zbudowac na nowo zdrową relację. Dlatego uważam, że warto.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...