Skocz do zawartości
Forum

Mąż woli kolegów


Gość Pati 70

Rekomendowane odpowiedzi

Mój mąż woli kolegów ode mnie nie wiem czy ja już widziwiam czy normalnie myślę. Sytuacji jest wiele znajdzie pretekst żeby wyjść z domu np z psem na godzinę, schodzi narąbac drewna do piwnicy nagle jest kolega, jest wielce zmęczony jadę sama do sklepu a on wstaje idzie do kolegi, kolega przywozi go z pracy nie ważne że nie widzimy się dwa dni wchodzi do mieszkania bierze psa na spacer a tam kto? Kolega, który czeka na niego w aucie i tak siedzą i gadają. Właśnie mu zwróciłam uwagę złapał się za serce że go wykanczam i poszedł do kolegi. Mam serdecznie dosyć jestem jak samotna matka wszystko robię sama, nadskakuje mu a on ma to gdzieś, czekam z kolacją wszystko na nic kolega i kolega rozwiodlabym się ale nie mam jak to druga strona medalu. Jestem zrozpaczona 

Odnośnik do komentarza
21 minut temu, Gość Pati 70 napisał:

nadskakuje mu a on ma to gdzieś

A po jakie licho tak robisz? Może sama go rozpieściłaś...

 

22 minuty temu, Gość Pati 70 napisał:

czekam z kolacją wszystko na nic

Ponawiam pytanie: po jakie licho? Nie najesz się bez niego?

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Po ślubie jesteśmy 20 lat przeszłam przez wszystko w tym małżeństwie nwm czemu dalej nie myślę o sobie tylko o nim Zawsze tak było tylko on i dzieci. Jestem już nikim, nawet nie wiem czemu z nim jeszcze jestem nie umiem się uwolnić i bez niego żyć pomimo że zrobił mi wiele krzywd i wmówil że to moja wina. Cały czas on, nie ja i moje potrzeby jeśli nawet u powiem że chce iść sama do kina to padają takie przekleństwa że szok  ie jest to człowiek do rozmowy bo wybucha i przeklina. A i tak robi ze mnie wariata udaje zmeczonego to jak wyjdę idzie do kolegi albo jak ja idę do pracy kolega siedzi u nas

Odnośnik do komentarza

Najlepiej zniknij z jego życia na chwilę. Idź do kina ale mu o tym nie mów, zrób kolację tylko dla siebie i dzieci nie wołaj go. Poprostu udawaj że go nie ma. Nie pierz nie gotuj nie zmywaj poprostu nie rób nic dla niego. Może wtedy zauważy co dla niego robisz. Poszukaj też terapii małżeńskiej. Porozmawiaj z nim i powiedz że wasze małżeństwo się rozpada i to jest ostatnia szansa żeby je ratować. Nie naciskaj niech się zastanowi. Nie skreślaj rodziny bo to największy skarb jaki człowiek ma . Trzeba konsensusu. Znajdź z nim wspólny język. Powodzenia i dużo cierpliwości

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość Cysorz napisał:

Nie skreślaj rodziny bo to największy skarb jaki człowiek ma 

To niestety tylko teoria. Dysfunkcyjna rodzina, to nie skarb, tylko kamień u szyi. Autorka jest od lat poniewierana, ale nawet nie bierze pod uwagę możliwości uwolnienia się. Będzie trwała ze swoim toksycznym oprawcą do śmierci. I do śmierci będzie biadolic czekając na cud. 

Odnośnik do komentarza

Jak ci się nawet uda teraz jakoś gderaniem przeforsować zmiany zasad w waszym małżeństwie, to do końca życia będzie chodził i narzekał, jak to było wam dobrze, aż się wszystko popsuło. Przy różnych okazjach będzie próbował, żeby "wróciło na stare tory". Uszarpiesz się. Chyba, że zabierzesz się za to od innej strony: zmienisz siebie. Z takim stażem małżeńskim to już chyba dzieci macie samodzielne? Więc możesz więcej czasu poświęcić sobie bez szkody dla reszty rodziny. Rozszerz świat swoich spraw. Pozwól sobie, żebyś czasem miała cały swój dzień zajęty czy to pracą, czy też swoimi własnymi planami, spotkaniami. Masz tam w okolicy jakieś przyjaciółki, siostrę, kogokolwiek? Czy już całkiem zrobiła się z ciebie kura domowa - taki żeński odpowiednik pantoflarza: nic nie zrobi, sama nie zdecyduje, nie zaplanuje, bo czeka, co mąż powie? Mam nadzieję, że nie. Bo jak tak, to mu się nie dziwię, że woli towarzystwo kolegów. Jak mu raz i drugi powiesz, że ma sobie sam zrobić obiad, bo jesteś zajęta i wrócisz późno, to się w końcu zorientuje, że jeśli pójdzie na długo do kolegi, to na obiad będzie miał pudliszki ze słoika. Jak sobie kupi. Też będzie na początku gniew i protest z jego strony. Ale przynajmniej powiesz wtedy, że jak on dla ciebie i domu nie ma czasu, to nie będziesz siedzieć i czekać, aż ci życie minie, tylko sama sobie poradzisz. I będzie widać, że całkiem nieźle ci wychodzi.

Bez konkretnych uczynków nie zmienisz drugiego człowieka. Co byś mu nie mówiła, to jeżeli ty miałabyś pozostać taka sama jak zawsze, to po licha on miałby z siebie robić głupka i coś w tym zmieniać? Przecież teraz całkiem dobrze sobie radzi.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Pati 70 napisał:

rozwiodlabym się ale nie mam jak to druga strona medalu. Jestem zrozpaczona 

Można wiele zdziałać, jeśli się tylko chce, tymczasem Ty jesteś, jak wiele żon trzymających się rozpaczliwie byle jakiego chłopa, żeby tylko był. Co takiego stoi na przeszkodzie, żebyś od niego odeszła, jeśli jesteś taka nieszczęśliwa? Napisz coś więcej: czy pracujesz, czy on pracuje, dlaczego nie ma go aż dwa dni, ile macie dzieci i w jakim wieku, do kogo należy mieszkanie, czy on pije, bije, zdradza???

Otrzymałaś tutaj kilka dobrych rad np zdystansuj się do niego, przestań mu nadskakiwać, obsługiwać, wyjdź do ludzi, zacznij żyć własnym życiem, poszukaj jakiś zainteresowań, oprócz prac domowych, a jego zwyczajnie olej. Nie pozwól sobie na jakieś zakazy, czy nakazy. Jak zacznie wrzeszczeć, postrasz go, że wezwiesz policję, postaraj się też nagrywać dyskretnie jego agresywne zachowania wobec Ciebie, a w ostateczności nie bój się wezwać policję i założyć mu niebieską kartę. Okaż siłę, bo dopóki będziesz uległą jęczącą babą, nic się nie zmieni.

Żyjesz z nim 20 lat i cały czas walczysz, użerasz się z nim, chcesz go zmienić w innego człowieka; kochającego szanującego Cię :) Naprawdę wierzysz w cuda, że jeśli przez tyle lat był chamem, to nagle Twoje biadolenie zmieni go w dżentelmena? Nic się nie zmieni dopóki będziesz liczyła na cud i będzie Ci na nim zależeć. Pozbądź się wszelkich uczuć wobec niego, płonnej nadziei na dobrą zmianę, ignoruj go, zadbaj o siebie i dzieci, a wtedy będzie Ci łatwiej podjąć decyzję o rozstaniu.

Odnośnik do komentarza

20 lat mówisz w małżeństwie. Kawał czasu i zapewne od dłuższego tego czasu się z nim po prostu męczysz.. jesteś jak taka masochistka w pewnym sensie dla samej siebie. Zdaj sobie sprawę z tego. Facet totalnie Cię już olewa. Ma zone tylko w teorii bo jak widzisz w praktyce jest inaczej. Nie dziwi ani trochę że woli każdego innego tylko nie Ciebie i dzieci. Rodzina i Ty już mu zbrzydliście. 

Ja uważam że samo zdystansowanie się to będzie za mało ale zrób jak uważasz bylebyś cokolwiek zrobiła. Niech widzi że zaczęłaś się nareszcie buntować. Przestań natychmiast odgrywać rolę jego pokornej służącej. Nie masz obowiązku tego robić w takiej sytuacji.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
23 godziny temu, Gość Cysorz napisał:

Poszukaj też terapii małżeńskiej. Porozmawiaj z nim i powiedz że wasze małżeństwo się rozpada i to jest ostatnia szansa żeby je ratować.

Obawiam się, ze na tym etapie jest już za późno. Widać, że kobieta została zmanipulowana, chodzi jak zaprogramowany robot, utraciła własne Ja.

23 godziny temu, Gość Cysorz napisał:

Nie skreślaj rodziny bo to największy skarb jaki człowiek ma .

Jeśli jest udana to owszem, jeśli są jakieś szanse na dogadanie się to tak... ale tutaj widać, ze trwało za długo i zaszło za daleko. Teraz trzeba się ratować, póki jeszcze jest światełko w tunelu.

 

20 godzin temu, Yonka1717 napisał:

Można wiele zdziałać, jeśli się tylko chce,

Dokładnie tak, ale obawiam się, że 20 lat takiego życia zrobiło nieodwracalne zmiany. Autorka pewnie nawet nie wie czego chce, bo nie ma jej.... jest mąż tyran i biedne dzieci.  A jaka to jest ta druga strona medalu, ze nie możesz się rozwieść?

 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
40 minut temu, Javiolla napisał:

Obawiam się, ze na tym etapie jest już za późno. Widać, że obawiam się, że 20 lat takiego życia zrobiło nieodwracalne zmiany. 

To efekt murowany takiego życia w potrzasku z tyranem. Więc to pewne nie ma się nad czym zastanawiać. Tylko autorka nie ma jaj żeby zrobić drastyczny ale potrzebny krok ku swojemu uwolnieniu. Bo fakt to trudne ale niezbędne gdy sprawy już zaszły za daleko a tu właśnie zaszły.

Kobieto, dla swojego dobra i zachowania jakiegokolwiek zdrowia jeszcze wynoś się z domu i od niego! Po co ci taki mąż ? To już tylko kula u twoich nóg i tracenie zdrowia.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Uważam, że pierwszym krokiem jest pozbycie się złudzeń. On już się nie zmieni.  Jeśli autorka zrozumie, że tak jej życie będzie wyglądać już zawsze, to może wtedy zacznie się zastanawiać jak uciec z tego układu.

Łatwiej by jej było, gdyby przestała go kochać, gdyby zrozumiała j.w. że cham pozostanie chamem, a ona zawsze będzie obrywać, bo on od dawna jej nie kocha.  Wtedy mogłaby nabrać dystansu i zrozumieć wreszcie, że nie ma o kogo walczyć.

 

Odnośnik do komentarza

No dobrze ale ciekawe w ogóle czy autorka bierze pod uwagę rozstanie całkowite. To chyba podstawa żeby sobie uświadomić że jest źle, wręcz tragicznie a tkwi się w jakimś chorym letargu z którego trzeba się ewakuować możliwie jak najszybciej. 

Bo po co te wszystkie rady jeśli autorka woli zostać przy mężu pomimo wszystko? Tu akurat i tak sytuacja jest w miarę prosta do rozwiązania.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Biorę pod uwagę wszystko, codziennie się szarpie i tylko to się na mnie odbija,ale mogę tylko tak mówić a nic z tym nie robię. Nie potrafię się uwolnić nie wiem jak to jest czy może nie jestem na tym etapie jeszcze, co do odejścia jest przeszkoda wzięłam kredyt na siebie ojcu, który umarł mam zajęcia na wypłacie i mnie zwyczajnie nie stać na wynajem. Jak tu dalej żyć wykonczę się 

Odnośnik do komentarza

Kredyt, który spłacasz, daje ci mniejsze możliwości wyboru tego, co możesz dalej z sobą zrobić. Nie pytam, jaki jest duży, bo rozumiem, że sama oceniłaś, że na tyle duży, by nie było szansy na wynajęcie mieszkania i rozłączność z mężem. Pisząc zakładałem, że twoja niemoc w działaniu bardziej zależy od ciebie, niż od zewnętrznych okoliczności. Ale nie wycofuję się z tego co napisałem. Nadal uważam, że warto, żebyś zrobiła dla siebie więcej miejsca w waszym domu. A drugie, co mógłbym dodać, to terapia grupowa. Opowiadając na terapii o konkretnych sytuacjach, mogłabyś od osób z grupy usłyszeć, jak zareagowaliby, będąc na twoim miejscu, poczuć ich emocje, wczuć się w ich punkt widzenia i w ten sposób wyjść ze swojego. Zamiast na przemian myśleć "tak już zawsze musi być, nic się nie da zrobić" albo "tak nie może dalej być, to trzeba wszystko rzucić i uciec", zobaczyłabyś może inne, pośrednie opcje działania. Zamiast zrobić jeden duży krok, na który - jak piszesz - teraz cię nie stać, zaczęłabyś robić mniejsze, na które masz póki co możliwości. Uprzedzając twoją odpowiedź: domyślam się, że na terapię grupową możesz nie mieć pieniędzy (bo chyba czas na wyjścia z domu raz w tygodniu, to by się znalazł), albo możliwości (brak takich grup wsparcia tam, gdzie mieszkasz). Ale to też nie jest powód, żeby się poddawać. Skorzystaj z tego, czym dysponujesz. Pierwsze wsparcie dostałaś tu, na forum. Jednak forum nie da ci wsparcia w codziennych sprawach, dzień po dniu. Nie jest od tego. Dlatego pisałem, żebyś wyszła do ludzi i szukała takich, przy których możesz się bezpiecznie trochę otworzyć, czyli poszukała dla siebie "nieformalnej grupy wsparcia". Dobrze byłoby, żeby to nie były osoby, które mają tak samo ciężko w domu, jak ty. Bo to nie będzie grupa wsparcia, tylko grupa jojczenia i biadolenia. Może raczej taki przykład. Czy są w okolicy siłownie, gdzie prowadzone są zajęcia dotyczące zdrowej postawy, prostego kręgosłupa, rozciągające, itp.? Z tego co wiem, na takie zajęcia chodzą prawie wyłącznie panie i to częściej właśnie w twoim wieku. To tylko przykład. Może być co innego. Tylko niech to będzie jakieś takie miejsce, gdzie będziesz miała szansę poznać kogoś nowego, kto żyje zupełnie inaczej. 

Odnośnik do komentarza
17 godzin temu, Gość Pati 70 napisał:

Biorę pod uwagę wszystko, codziennie się szarpie i tylko to się na mnie odbija,ale mogę tylko tak mówić a nic z tym nie robię. Nie potrafię się uwolnić nie wiem jak to jest czy może nie jestem na tym etapie jeszcze, co do odejścia jest przeszkoda wzięłam kredyt na siebie ojcu, który umarł mam zajęcia na wypłacie i mnie zwyczajnie nie stać na wynajem. Jak tu dalej żyć wykonczę się 

Nie musisz się wykańczać, wystarczy, że wyluzujesz.

OLEJ GO!

Śmiem twierdzić, że tą drogą możesz cokolwiek osiągnąć, chociaż nie wiem, czy warto. Przestań przejmować się tym, co on robi. Chce spędzać czas z kolegami, niech spędza, po co się z nim wykłócasz, jeśli wiesz, że on ma Cię w d***e? Miej go dokładnie w tym samym miejscu. Przestań go obsługiwać, niech wrzeszczy (wyjdź do innego pokoju, nie podejmuj dyskusji, nie pozwól się sprowokować), nie pierz mu, nie prasuj, nie podstawiaj pod nos posiłków, nie rozmawiaj z nim. Jeśli wyskoczy z pretensjami, odpowiedz spokojnie, żeby mu kolega usłużył. Nie uprawiaj z nim seksu, niech kolega mu da. Odzywaj się do niego półsłówkami - "tak, nie, skoro tak uważasz...". Zacznij go ignorować, zajmij się swoimi sprawami, odstaw się i wyjdź czasem z domu itd. Po prostu pokaż mu, że przestało Ci na nim zależeć. 

Nie możesz mu pokazywać, że zależy Ci na nim, na małżeństwie, bo przegrasz. On wykorzysta każdą Twoją słabość. Jedyne, czego bym nie odpuściła, to opieka nad dziećmi, jeśli je macie. Do tego też nie możesz go zmusić, ale może wjedź mu na ambicję zwracając uwagę, że jest beznadziejnym ojcem.

Pilnuj swoich finansów. Wzięłaś kredyt na ojca, czy to znaczy, że Ty ten kredyt spłacasz? Jeśli tak, to wpłyń jakoś na ojca, żeby wziął sprawy w swoje ręce. Jeszcze raz - przestań się z nim szarpać. Wyobraź sobie, że nie masz męża, a ten facet, to tylko uciążliwy współlokator.

Odnośnik do komentarza

Ok rozumiem więzi finansowe, ale po kiego diabła czekasz na niego z obiadem/kolacją, rozczulasz się nad nim, martwisz, ze szedł do kolegów.  Po prostu olej sikiem prostym. Zjedz sama z dziećmi, nie czekaj, nie wyglądaj za nim, a nawet się ciesz kiedy go nie ma, bo masz odrobinę spokoju/ciszy i wytchnienia. Masz czas dla dzieci, aby z nimi spędzić czas. Możesz sama o siebie zadbać, zrelaksować się, pomedytować, poczytać coś, posłuchać czegoś.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Postanowiłam jeszcze raz się tutaj wygadać. Nie mam już sił. Jak wspomniałam on woli kolegów, dał jednemu kod do WiFi i ten kolega wystawał u nas pod bramą albo na korytarzu i grał na telefonie w gierki. Przekleństwa bo jakiegoś bonusu nie dostał, jak wychodziłam do pracy mąż zapraszał go do nas i tak siedział do późnych godzin, i grał córka nawet wykapac się nie mogła bo wiadomo obcy facet. Wkurzyłam się wczoraj zmieniłam kod do WiFi i się zaczęło, że jestem nienormalna, że mu zabrałam świat, że co ze mnie za katolik wyzwiska poleciały takie że sama jestem w szoku. Dzisiaj powiedział że chce rozwodu, że ustawiam dziecko przeciwko niemu co jest nie prawdą, dziecko jest nastolatką i wszystko widzi. Powiedziała że nie chce własnego ojca znać za te wyzwiska. Do niej też się sadzi. Żeby własne dziecko mi powiedziało że po co z nim jestem. Jeszcze kwestia jego rodziny to ja ponoć go odsunelam od wszystkich od matki, brata itp. To już inny temat zrobili mi wielką krzywdę i to ja się odsunęłam. Z kim ja jestem tyle lat czy ja już mam syndrom ofiary, potrafi płakać, łapać się za serce i wszyscy mu współczują takiej żony. Moją rodzinę wyzywa od idiotow bo jest katolicka i się za niego modlą. Chce odejść trudno tylko niestety nie będę miała na życie bo spłacam kredyt za zmarłego ojca, kredyt jest na mnie. Ale chyba już lepiej mieć święty spokój niż żyć w takiej toksykologi gdzie tylko wyzwiska bo inaczej nie pogada. Boję się już życia, tyle lat z nim przeżyłam i jestem od niego uzależniona psychicznie. Nie potrafię nawet wyjść z domu i coś dla siebie zrobić bo zawsze był tylko on jestem jak nieporadne dziecko

 

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Gość Pati 70 napisał:

Dzisiaj powiedział że chce rozwodu,

Wreszcie, skoro sama nie byłaś w stanie o tym zdecydować to wreszcie on dojrzał. Tylko żeby dotrzymał słowa, bo może to potraktował te słowa jako groźbę, bo wie jaka jesteś miękka i że łatwo Cie zmanipulować. Chce w ten sposób abyś ze strachu z powrotem zaczęła robić wszystko co on chce.

4 godziny temu, Gość Pati 70 napisał:

Żeby własne dziecko mi powiedziało że po co z nim jestem

A pisałam wcześniej w swoich wypowiedziach, abyś zapytała dziecka jakie ono ma zdanie na ten temat? Ja tez nie chciałam takiego ojca, a mama dla zasady albo ze strachu czy wstydu dalej z nim była. Ja się musiałam wstydzić za takiego dziada, słuchać wyzwisk, awantur po nocach. Do dziś to we mnie siedzi, że jak można było dzieci skazywać na taki los? Dzieci zawsze cierpią najbardziej i to dla nich rodzice powinni wcześniej się rozstać, a nie tkwić w marazmie.

4 godziny temu, Gość Pati 70 napisał:

Ale chyba już lepiej mieć święty spokój niż żyć w takiej toksykologi gdzie tylko wyzwiska bo inaczej nie pogada.

Już dawno mogłaś do tego wniosku dojść, ale rozumiem, że trzymał Cię strach przez zostaniem bez pieniędzy. Jeśli zechce się rozwieść to musi płacić alimenty. Możesz chyba tez wnioskować o alimenty na siebie, że Cie tyle lat traktował jak śmiecia i nerwy zabrał. Jednak to są kwestie prawnicze i wymagają konsultacji z prawnikiem. Poza tym są fundacje, które pomagają osobom w trudnych sytuacjach np. samotnym matkom, ofiarom przemocy domowej. Warto jakąś poszukać w swojej okolicy i radzić się ich, zapytać na co możesz liczyć z ich strony.

4 godziny temu, Gość Pati 70 napisał:

Boję się już życia, tyle lat z nim przeżyłam i jestem od niego uzależniona psychicznie. Nie potrafię nawet wyjść z domu i coś dla siebie zrobić bo zawsze był tylko on jestem jak nieporadne dziecko

Gdy wreszcie to odkryłaś i przyznałaś się przed samą sobą to czas zapisać się na terapie. Skierowanie wystawi Ci nawet lekarz rodzinny. Udaj się po nie jak najszybciej bo są długie terminy... szkoda czasu.  Wsparcie będzie Ci bardzo potrzebne jeśli faktycznie macie się rozejść. Warto tez zapisać córkę, bo ona przeżyła traumę żyjąc w takiej rodzinie i wsparcie psychologiczne potrzebne będzie tez jej. Tylko najpierw ją o to zapytaj, nie decyduj za nią, zaproponuj, powiedz, że obie będziecie chodzić. Jeśli czujesz się nieporadna, a dziecko masz już prawie dorosłe to działajcie razem. Ustalajcie wspólnie swoje działania, rozmawiajcie o pomysłach na przyszłość. Córka pomoże, wesprze, może tez podrzuci jakiś pomysł... w końcu sama Ci mówiła, że po co z nim jesteś, bo też ma dość tej sytuacji.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Gość Pati 70 napisał:

Boję się już życia, tyle lat z nim przeżyłam i jestem od niego uzależniona psychicznie. Nie potrafię nawet wyjść z domu i coś dla siebie zrobić bo zawsze był tylko on jestem jak nieporadne dziecko

 

Pati, otrzymałaś tutaj tyle rad i  jakbyś nie zwróciła na nie uwagi. Cały czas biadolisz nad swoim losem, a tymczasem nie jesteś już dzieckiem, tylko od dawna dorosłą kobietą. Fakt - nieporadną. Zdaj sobie sprawę z tego, że nic samo się nie zmieni. Jeśli nie weźmiesz się za siebie, nie zaczniesz działać, nie zmienisz swojego postrzegania męża, małżeństwa i w ogóle sytuacji w jakiej tkwisz, to żaden cud nie nastąpi. Może zacznij od tego, żeby przestać sobie wmawiać, że nic nie możesz. Możesz, tylko nie chcesz, bo łatwiej rozczulać się nad sobą, niż zacząć działać. Dlaczego np nie możesz wyjść z domu, kto Cię trzyma, przecież nie masz już malutkiego dziecka? Zdystansuj się wreszcie do niego, przestań walczyć, czepiać się go, generować kłótnie, przestań trzymać się go niczym tonący brzytwy.

 

Cytat

jak wychodziłam do pracy mąż zapraszał go do nas i tak siedział do późnych godzin, i grał córka nawet wykapac się nie mogła bo wiadomo obcy facet. 

Też nie byłabym zadowolona, gdyby jakiś facet przesiadywał do późna w domu i jeszcze przeklinał, ale czy Twoja córka nie przesadza z tą kąpielą? Przecież przy ojcu chyba też nie paraduje nago do łazienki, a posiadanie szlafroka, to chyba nie problem? Jednak tu zawalczyłabym, ale problem intymności córki potraktowała jako dodatkowy argument, przede wszystkim obcy chłop w domu i przekleństwa. 

Jeszcze raz Ci radzę; zacznij sobie wyobrażać życie bez niego, zacznij działać. Czy mieszkanie w którym mieszkacie jest Waszą wspólną własnością? Czy po rozwodzie moglibyście je sprzedać i za połowę wartości kupiłabyś jakieś mniejsze? Zdaj sobie też sprawę z tego, że jakby nie było kredyt, który wzięłaś dla ojca spłacasz z Waszego wspólnego budżetu, czy on zgodził się na to? No chyba, że macie rozdzielność majątkową. Jeśli masz ograniczone dochody, to poszukaj dodatkowej pracy. Nastoletnia córka nie wymaga już takiej opieki, jak małe dziecko, zresztą powinna zrozumieć sytuację.

Pati, napisz tak szczerze, czy spróbowałaś wprowadzić w życie którąś z poprzednich rad; czy zaczęłaś go olewać, przestałaś obsługiwać, nie wdawać się w dyskusje, czy znalazłaś jakieś zainteresowania, żeby całego swojego życia nie koncentrować na mężu? Bo o tym, że siedzisz w domu i nigdzie nie wychodzisz już wiemy, tylko dlaczego nie szukasz okazji, żeby wyjść gdziekolwiek i chociaż na chwilę odciąć się od tej atmosfery?

Odnośnik do komentarza

Nic nie zrobiłam bo nie mam siły się wziąść w kupę. Dzięki że jesteście, no może nie do końca nic za tydzień jestem umówiona do fryzjera i na paznokcie coś w końcu dla siebie ten jeden mały krok jest dla mnie duży, dla niektórych śmieszny, ale będąc w takim związku nigdy nie myślałam o sobie tylko o nim o jego potrzebach.. 

Odnośnik do komentarza

Piszesz: " jak wychodziłam do pracy mąż zapraszał go do nas i tak siedział do późnych godzin" Jak to jest? Dlaczego mąż może siedzieć w domu zarówno wtedy, kiedy ty wychodzisz do pracy jak i kiedy jest już późny wieczór? Czy mąż chodzi w ogóle do jakiejś pracy? Koszmarny facet. Wyzywa jak furman ale i manipuluje: potrafi płakać, łapać za serce, czepia się prostacko twojej wiary, manipuluje też waszą córką. Bardzo zależny od swoich kolegów. Żałosny typ.
Dobrze, że zaczęłaś robić małe kroki w swojej obronie. Mam na myśli zmianę hasła wifi, żeby wykurzyć kolegów męża, ale też fryzjer za tydzień. Jak nie masz siły, żeby wziąć się w kupę dla siebie, to zrób to chociaż dla córki. Czasem łatwiej jest zdobyć się na odwagę w obronie najbliższych niż siebie. 
Co dalej? Co więcej mogłabyś dla niej zrobić, żeby miała lepszy dom?

Odnośnik do komentarza

Pracujemy na zmiany, on jeszcze załatwił tak żebyśmy mieli różne i wtedy robi co chce. Co mogłabym zrobić dla córki? Dla niej wszystko tylko nie mam z czego nie wyjdę z nią na ulicę, nie pójdę do domu samotnej matki ona ma swoje ukochane zwierzęta a tam nie wezmę psa, królika, rybki i papugę. Obiecał ze ode mnie odejdzie a dalej siedzi. Ma pokój wolny u swojej matki, która z radością by go przyjęła bo ponoć tak mu źle, ale jak zostawi kolegę. Bez sensu te moje życie, jestem uwiązana

Odnośnik do komentarza

Przepraszam, że to powiem, ale głupoty piszesz. Co to znaczy "wyjdę z nią na ulicę"? Twoja sytuacja nie jest jeszcze taka. Nie przymieracie głodem w kącie pod mostem. Więc nie dramatyzuj. 
Moim zdaniem twój mąż nic ci nie obiecał, a to co powiedział, to była kolejna manipulacja. On nie odejdzie do matki, bo dobrze wie, że tam będzie miał dużo gorzej niż z tobą. Mieszkanie ze starą matką, to kłopoty. Sorry, ale wiem jak to jest. Będzie mu się wtrącała, gderała, komentowała co robi, będzie chorowała, będzie musiał się nią zajmować. I będzie miała różne potrzeby, bo przecież jest pod ręką, więc mógłby z wdzięczności, że go znów przygarnęła, zrobić to i tamto. A stara matka zwykle nie jest tak wyrozumiała, jak ty jesteś teraz. No i jeszcze do kolegów będzie miał daleko. Twój mąż robi to, co mu się aktualnie najbardziej opłaca i nie ma w nim dumy, czy przyzwoitości. Może powiedzieć ci każdą rzecz, obiecać, zagrozić, skonfliktować córkę, byleby tylko dostać co chce. A przy okazji - śpicie razem? Tu też zawsze dostaje co chce?
Dziewczyny na forum dobrze ci radzą i ja też się pod tym podpisuje: olej go, pilnuj tylko swoich i córki spraw, troszcz się o nią, a nie o niego. A choćby zapytaj jej, czy chce iść do tego fryzjera z tobą. Pozwól jej poeksperymentować. Niech też ma frajdę, Zmień wasze życie tak, żeby mu się opłaciło przeprowadzić do matki. Piszesz, że zrobisz dla niej wszystko. Czy naprawdę?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...