Skocz do zawartości
Forum

Nie mam dzieci, nie mam partnera/męża nie jestem zrozumiana


Gość Kether

Rekomendowane odpowiedzi

Starsze pokolenie jesli do kobiety kieruje słowa, ze jakis czas jest na rodzenie dzieci lub próbe mrozenia jajeczek, to nie dlatego, ze w latach 70tych zeszlego wieku tak uważano, tylko dlatego, ze mozliwosci biologiczne kobiety sa z czasem niestety ograniczone. Mam w rodzinie bliskiej przypadek, ze 47 kobieta urodzila pierwsze swoje dziecko. I to ja bylam jedną z tych, ktora jej sukcesywnie przypominala, ze w wielu aspektach życia juz próbowala cos osiągnąc i moze pomysli o dziecku. To nie było mozliwe tak zwyczajnie, tylko byla pod stała opieką lekarzy w zachodniej Europie i poprzez sztuczne wywolywanie produkcji większej ilosci jajeczek doszło do sukcesu. I nie od razu a po wielu latach obwiescila mi, ze spodziewa sie dzieka, pogratulowałam jej a w mysli byłam pelna obaw, jakie to dziecko sie urodzi, czy nie będzie to jakis Down czy jakies inne wady genetyczne. Szczesliwie dla rodziców i nas wszystkich, dziecko urodzilo sie zdrowiutkie. Uważamy, ze moja tesciowa juz w zaswiatach wymodlila sie dla swojej jedynej corki o szczęliwą ciąze zakończoną udanym porodem i zdrowym dzieckiem.

Historia piękna, ale żaden wzorzec, bo naprawdę im rodzice starsi tym niestety rosnie prawdopodobieństwo roznych wad u dziecka.

Mysle, ze juz wiesz, ze Ty pewnie mamą nie będziesz. Wymagasz ogromnej pewnosci swojego bytu i bytu dziecka od strony finansowej. I to raczej nie bardzo jest mozliwe przy Twoim lękliwym charakterze odnosnie swojej przyszłosci.
Założmy, ze spotkasz fajnego partnera i dosc zasobnego. Czy moglabys pozwolic sobie na dziecko. Raczej nie. Pzeciez facet dzis moze byc Tobą zauroczony a jutro jakas inna Ci go wybierze ( o zdradach tez często wspominasz czyli bardzo sie ich boisz). Moze byc bardzo w porządku ale jego dobre pobory w dzisiejszych niepewnych czasach mogą sie skończyć, bo z dnia na dzień mozna stracić pracę. Moze zginąc, moze...
Czyli z owym partnerem zawsze moze sie cos zlego stac. A z Tobą, tez roznie przeciez moze być.

Pewnosci stabilnosci, nawet jak w danym momencie wydaje sie, ze jest dobrze nigdy nie będzie, czyli nigdy nie mozesz miec dziecka. Pewne to podobno są tylko podatki i śmierć.

A o dzieciach z adopcji, to trudno sie wypowiadac. W większości są to dzieci sieroty socjalne. Wlasnie w dawnych czasach np po wojnie byly naturalne sieroty, bo zginęli oboje rodzice, nie bylo bliskich krewnych i dziecko lądowalo w przytulku. Dzis są to dzieci albo z rodzin niewydolnych wychowawczo (patologia, pijaństwo, narkotyki) lub osób częstokroc bardzo slabych, dziecko przychodzi do nich jak im sie wydaje w zlym ich momencie życia, ich psychika jest slaba i nie wyobrażają sobie wspólnej z dzieckiem przyszlosci. A dziecko to nie "tabula rasa". Ono mimo wychowania niesie w sobie geny przodków. I dlatego wszystkie rodziny, ktore mialam okazję znac, a zdecydowaly sie na adopcję dziecka, nie mialy sukcesu po dorosnieciu tego dziecka.

Wypada mi życzyc Ci radosci zycia, pasji, wspanialych przyjaciól i ciągłego apetytu na życie nawet gdy z wiekiem on trochę blednie (bo wszystko juz w życiu było, wszystko widzialam, wszystkim rządzą podobne mechanizmy) a nie odradza sie w entuzjazmie naszych dzieci.

Odnośnik do komentarza

kikunia55

"Historia piękna, ale żaden wzorzec, bo naprawdę im rodzice starsi tym niestety rosnie prawdopodobieństwo roznych wad u dziecka."

kikunia55, obecnie medycyna jest już na takim rozwoju że wady genetyczne nawet przy bardzo zaawansowanym wieku rodziców nawet jeżeli dwoje rodziców jest w wieku senioralnym, jest minimalna. W zasadzie jest taka sama jak u par młodych rodziców. A przeciez u tych rodzi się obecnie także bardzo dużo dzieci z wadami bo bardzo młode osoby jak nie ćpają to piją albo wszystko naraz. Medycyna tym bardziej w naszej Zachodniej Europie tam gdzie twoi znajomi postarali się o pomoc przy zapłodnieniu, jest super tak samo jak opieka. Więc akurat wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. To kwestia dorosłości i myślenia o tym że jest się gotowym nie tylko fizycznie ale i w dalszym życiu się poradzi w każdej sferze przy zapewnieniu dziecku bytu.

"Mysle, ze juz wiesz, ze Ty pewnie mamą nie będziesz. Wymagasz ogromnej pewnosci swojego bytu i bytu dziecka od strony finansowej. I to raczej nie bardzo jest mozliwe przy Twoim lękliwym charakterze odnosnie swojej przyszłosci.
Założmy, ze spotkasz fajnego partnera i dosc zasobnego. Czy moglabys pozwolic sobie na dziecko. Raczej nie. Pzeciez facet dzis moze byc Tobą zauroczony a jutro jakas inna Ci go wybierze ( o zdradach tez często wspominasz czyli bardzo sie ich boisz). Moze byc bardzo w porządku ale jego dobre pobory w dzisiejszych niepewnych czasach mogą sie skończyć, bo z dnia na dzień mozna stracić pracę. Moze zginąc, moze...
Czyli z owym partnerem zawsze moze sie cos zlego stac. A z Tobą, tez roznie przeciez moze być.

Pewnosci stabilnosci, nawet jak w danym momencie wydaje sie, ze jest dobrze nigdy nie będzie, czyli nigdy nie mozesz miec dziecka. Pewne to podobno są tylko podatki i śmierć."

kikunia55, masz rację ż nie ma pewnych rzeczy bo dzisiaj żyjemy a jutro jedziemy autem, pociagiem, autobusem i może nas szlag trafić. Takie są fakty. Ja jednak piszę o czymś innym, o świadomości tego że jeżeli ktos chce być rodzicem to musi MYŚLEĆ. Myśleć nie tylko o tym że fajnie będzie mieć dziecko bo na tym się nie kończy, ale są sprawy które później są rzeczami codziennymi z którymi trzeba się zmierzyć kiedy najpierw rodzic zajmuje się noworodkiem, następnie coraz starszym dzieckiem i trzeba mieć świadomość że to dziecko rośnie i potrzebuje żyć nie tylko miłością i zyciem rodzinnym, ale potrzebuje jeść, uczyć się, być ubranym, mieć hobby a to wszystko kosztuje. Tak jak my dorośli za siebie płacimy tak tu dochodzi kolejna osoba. I niektórzy uważają że urodzi się posadzi takie dziecko i się będzie kochało i to wystarczy bo jest obydwoje rodziców. Nie mówię że nie zostanę mamą, nie mówię że gdybym spotkała kogoś kto by uważał tak jak ja to coś by z tego nie wyszło. Ale w momencie rozstania nie płakałabym, to nie mój charakter, nie JA. Niech tacy Panowie płyną z prądem. Jeżeli rodzic jest mądry to zabezpiecza siebie i rodznę, dziecko. Wszystko sie kiedys kończy, ale w życiu jest tak że trzeba myśleć na przód. Niektórzy umieją inni nie. Może im się nie chce.

"A o dzieciach z adopcji, to trudno sie wypowiadac. W większości są to dzieci sieroty socjalne. Wlasnie w dawnych czasach np po wojnie byly naturalne sieroty, bo zginęli oboje rodzice, nie bylo bliskich krewnych i dziecko lądowalo w przytulku. Dzis są to dzieci albo z rodzin niewydolnych wychowawczo (patologia, pijaństwo, narkotyki) lub osób częstokroc bardzo slabych, dziecko przychodzi do nich jak im sie wydaje w zlym ich momencie życia, ich psychika jest slaba i nie wyobrażają sobie wspólnej z dzieckiem przyszlosci. A dziecko to nie "tabula rasa". Ono mimo wychowania niesie w sobie geny przodków. I dlatego wszystkie rodziny, ktore mialam okazję znac, a zdecydowaly sie na adopcję dziecka, nie mialy sukcesu po dorosnieciu tego dziecka."

kikunia55, kiedyś chciałam mieć dużą rodzinę kiedy byłam młoda i nie myślałam o tym z czym to sie wiąże. Myślałam też że byłoby bardzo fajnie aby mieć w rodzinie adoptowane dziecko ponieważ sama znam osoby z adopcji i uważam że geny odpowiadają za niektóre rzeczy ale to rodzice /opiekunowie są odpowiedzialni za to jak dalej potoczy się życie takiego dziecka. Dlatego wcześniej napisałam o tym jak ludzie którzy są bezmyslni, robią dzieci, a później wyrzucają dzieci na śmietnik, podrzucają w krzaki, albo po prostu pobite już i zmaltretowane fizycznie i psychicznie trafiają do domu dziecka. Jeżeli takie dzieci mają szczęście to trafiają do dobrych ludzi którzy są ich rodziną którą stać na zapewnienie im przyszłości w każdej sferze zycia. Ja niestety znam zbyt dużo przypadków rodzonych dzieci które niemalże zniszczyły rodziców, małżeństwa i wpakowały rodzinę w potworne problemy. Dzieci adoptowane gdy są kochane w nowej rodzinie, czują sie bezpiecznie, mają najwazniejsze rzeczy zapewnione wyrastają na ludzi niezwykle wartosciowych.

Wypada mi życzyc Ci radosci zycia, pasji, wspanialych przyjaciól i ciągłego apetytu na życie nawet gdy z wiekiem on trochę blednie (bo wszystko juz w życiu było, wszystko widzialam, wszystkim rządzą podobne mechanizmy) a nie odradza sie w entuzjazmie naszych dzieci.

kikunia55, mi równiez wypada życzyć Tobie duzo szczęścia, zdrowia i szaleństw z dziećmi i wnukami.

Odnośnik do komentarza

Dzieci adoptowane gdy są kochane w nowej rodzinie, czują sie bezpiecznie, mają najwazniejsze rzeczy zapewnione wyrastają na ludzi niezwykle wartosciowych.

Niestety mieszkam w wielkim miescie a tam malo zagląda sie sąsiadom w garnki, nie to co w malych miejscowosciach gdzie wszyscy niemal wszystko o wszystkich wiedzą.I mało znam dogłębnie rodzin z adoptowanymi dziecmi- tylko dwie.

Moja serdeczna przyjaciólka a mama chrzestna mojego syna była w bezdzietnym związku malżeńskim. Mysl o adopcji wcale nie pojawiala sie tak ochoczo. Najpierw wykorzystala wszystkie dostępne na owe czasy medyczne rozwiązania. Jej mąz akurat był spokojny, ale wielu męzczyzn wręcz atawistycznie żle mysli o chowaniu nieswojego potomka. Kobiety, jako te ktore dają życie ,bardziej nastawione sa do swiata "wszystkie dzieci są nasze". A częsc męzczyzn nie rozumie dzieci, nie chce ich poznawac i dopiero osobiste ojcostwo otwiera ich na ten aspekt życia. Niezaleznie nawet co mówią w slowach- ich postępowanie po wielokroc tak można czytać.
Z czasem dorosla do adopcji. Zabiegala o nią w kołach katolickich. Po latach okazało sie, ze i tam nie wszystko z tego co Ci mówią o przyszlym dziecku jest prawdą. Podobno adoptowala pierwsze dziecko mlodziutkiej dziewczyny, ktorej zdarzyla sie ciąza. A po latach, gdy syn zechcial poznac swoją fizyczną rodzinę okazało sie, ze byl jednym z wielu dzieci w niewydolnej wychowawczo i spolecznie rodzinie. Adoptowali go w wieku 8 miesięcy. I wtedy tez dowiedziałam sie, ze jednak natura wszystko dla nas ustawia tak abysmy podołaly, nie myslac o tym. Otóz po niedługim czasie moja przyjaciolka pobiegla do lekarza, ze ma trudnosci z oddychaniem ,wszystko ją boli. Byla przestraszona, tu dziecko a tu choroba. Okazalo sie, ze dziecko bylo duze i juz 8 miesieczne a ona nie przywykla do noszenia cięzarow i po prostu wszystkie mięśnie wokól klatki piersiowej odmówily posluszeństwa. Nie zaczęła dziecka podnosic jak bylo duzo mniejsze , zaraz po urodzeniu i nie zdążyla mięsni przygotować- to taka dygresja. Chowali oni sobie to dziecko w dobrych warunkach finansowych- wg mnie tak pózna i szczęsliwa mama byla trochę za łagodna ale to pewnie tylko moje zdanie, bo ja mając swoją dwojkę o czasie, zarządzając częstokroc samotnie swoim towarzystwem uważalam, ze powinnam byc bardziej wymagająca, bo inaczej wlezą mi na glowe i do żadnego ładu nie dojde.I pech chcial, ze mojej przyjaciólce sie zmarlo. Ojciec, zeby zarobić na utrzymanie dalej wybywal na dluzsze czasy w swiat a młodzieńca probowala prowadzic jedna babcia i druga babcia a za kwestie lekcji trochę staral sie byc odpowiedzialny jego wuj, sam wychowujący ze swoją żoną zupelnie zgrabnie dwóch synów. Tyle, ze taki 16 latek bardzo pięknie zaczął sie uchylac od szkoly, znalazł sobie "miłe" towarzystwo, nie dal sie nawet prowadzić prawie na siłę ,pod dozorem ojca do majstra na czeladnicze przyuczenie zawodu. Pod nieobecnosc ojca rujnowal mu wraz z towarzystwem mieszkanie, wzywana policja niewiele mogla zrobic, bo juz wtedy mial 18 lat i jego goscie tez a na wejscie policji akurat nic złego nie robili. Dobrze, ze rodzina byla częsciowo wlascicielem kamienicy i po takim kosztownym incydencie remontu zdezelowanego mieszkania zrobili mu minimieszkanko w piwnicach. Kąpac sie chodzil do babci na pięterko i czasem na gorące posilki też. Ogólnie mial wykupiony karnet na obiady naprzeciwko domu w barze, bo starsze babcie nie dawały sobie juz rady. Wizytując jedną z babc na okolicznosc czy kąpieli, czy wspólnego posilku jak sie dalo to podkradal babci gotoweczkę.Nie pamiętam juz czy do 19 lat czy 20 mieszkal w Polsce, znalazl sobie niebiedną ale o podobnym stylu życia dziewczynę, urodzilo im sie dziecko, za ktorego wychowanie wzięli sie dziadkowie dziecka a rodzice panny. On sam nie skończywszy nic więcej niz gimnazjum z ową panna po smierci babci a mamy mojej przyjaciolki wyemigrowal za granicę początkowo do Holandii. Tam odnaleziony przez slużby na prosbe zaniepokojonej rodziny udzielil wyjasnien, ze jest pelnoletni i nie życzy sobie aby rodzina go poszukiwala.

Pewnie jego losy potoczylyby sie inaczej, gdyby żyla jego adoptowana mama- tyle ze w jedno popołudnie zeszło sie biedulce z tego świata niedlugo po wyprawieniu swoich 50tych urodzin.

Drugi znany mi przypadek to bezdzietne, tez zasobne malżeństwo, ona nauczycielka, zaadoptowalo większa 6-8 letnia dziewczynkę chyba pochodzenia polskiego, ale gdzies z Ukrainy. Wszystko początkowo szlo dobrze. Rodzice, poniewaz ich córeczka byla juz starsza i pamiętała swoje pierwotne korzenie pozwalali jej zapraszac juz nie pamiętam czy naturalne czy przyrodnie rodzeństwo do siebie na wakacje. I tu tez zadzialala magia towarzystwa. Niby panna skończyla liceum, tylko ze studiami slabo jej szło. Kończyła jakies pomaturalne, w sklepie jakis czas pracowala. A kolezanka jej bliska miala tak zasobnych rodzicow, ze dostala od nich mieszkanko i byla juz niezalezna. I pod wplywem tej kolezanki, oraz owego rodzeństwa ( no co ty ,oni tacy zasobni, mieszkają w takim duzym i pieknym domu a Ty nawet wlasnego lokum nie masz a juz dorosla jestes) zaczęla walczyc ze swoimi rodzicami o majątek. Rodzice faktycznie zdolali wybudowac dom na tyle obszerny, ze spokojnie mogliby sie pomiescic w nim z ewentualną rodziną swojej córki. Tyle, ze jak panna zaczęla pokazywac swoją prawdziwą twarz, to jakos podjęli decyzję, ze dom sprzedają i idą mieszkac do Środmiescia i male mieszkanko dają pannie i niech sie im na oczy więcej nie pokazuje, skoro jest juz tak dorosla i tak bezwzględna.

Oczywiscie w obu opisywanych przypadkach odnosilam wrazenie, ze dziecko jest jak najbardziej pożadane i kochane i jak piszesz "czuło sie bezpiecznie". Mozna teraz z sarkazmem powiedzic "nadmiernie" bezpieczne.

Kiedys Ewa Drzyzga miala z Krakowa taki publicystyczny cykl programów i w jednym z nich był poruszany problem dzieci adoptowanych i ewentualnych sukcesów ich rodziców w tym względzie. Moze były specjalnie wybrane trudne, czasem szokujące przyklady, ale niestety nie napawaly one w żaden sposób optymizmem.

Tak wiec wypada sie cieszyć, ze Twoje osobiste życiowe przypadki, ktore mialas okazję poznac sa tak szczęsliwe i pelne milosci jak piszesz, ale zapewniam, ze to nie jest taką regulą.

Myslenie o powolaniu na swiat dziecka, o jego wychowywaniu a obawianie sie tego ,to jakby troche dwie rózne sprawy. Opowiadanie, ze podstawa finansowa jest tą najwazniejszą w takich decyzjach wydaje siebyc wątpliwą przy stwierdzeniu "a niestety znam zbyt dużo przypadków rodzonych dzieci które niemalże zniszczyły rodziców, małżeństwa i wpakowały rodzinę w potworne problemy"- Mimo, ze to Tobie znane przypadki a nie mnie ,to śmiem przypuszczać , że raczej te problemy to nie był brak podstaw finansowych rodziny, tylko albo nieumiejętnosc chowania dzieci, brak mozliwosci ich dopilnowania, albo ich bardzo trudne charaktery albo jedno i drugie.

Odnośnik do komentarza

kikunia55, obecnie medycyna jest już na takim rozwoju że wady genetyczne nawet przy bardzo zaawansowanym wieku rodziców nawet jeżeli dwoje rodziców jest w wieku senioralnym, jest minimalna

Tylko bardzo młoda i niedoswiadczona osoba , wierząca, ze teraz jest zdrowa i tak będzie z nią zawsze, jest w stanie tak lekko to napisac.

Wypisz sobie w internecie pózne rodzicielstwo i mimo, ze trendy są takie -stawiamy na rodzicielstwo, bo wspólczesne pokolenia zdolnych do rozrodu jakos nie palą sie do rodzicielstwa to wszystkie artykuły zachęcające do rozmnażania sie nie pomijają tej kwesti, ze młodsi rodzice rodzą zdrowsze dzieci. A żeby nie odstraszyć od tego rodzicielstwa, nie opisują zbyt drastycznie co oznacza dana wada genetyczna, na ktora najczęsciej medycyna jest bezradna.

A przeciez u tych rodzi się obecnie także bardzo dużo dzieci z wadami bo bardzo młode osoby jak nie ćpają to piją albo wszystko naraz. I tu dotnęłas naprawdę sedna sprawy. Ty ciągle piszesz o tych podstawach finasowych a tu bardziej trzeba sie przyjrzec jaki to ewentualnie ten tata przyszly moze być- zarowno z jakiego domu wyszedl, co tam bylo wazne , jak ten dom go uksztaltowal jak i jakie ma zdrowie, oraz jak sie prowadzi teraz i prowadzil w przeszlosci.

Owszem na Zachodzie medycyna jest rozwinięta, ale jakos nie dla wszystkich. To na tym Zachodzie jest potrzebne wolanie o pieniądze.Rozumiem, ze mieszkając za granicą byłas raczej mlodą i zdrową osobą to nie musialas tak korzystac z ichniej sluzby zdrowia. W mojej najblizszej rodzinie jedna osoba mieszka od 10 lat poza granicami kraju a druga tak ze 3 czy 4 mieszkała. Obie te osoby sa raczej zdrowiutkie. Niemniej w tak dlugim okresie czasu zdarzala sie koniecznosc odwiedzenia tamtejszych lekarzy. I wtedy oczka sie otwierają, ze i nasza kulejąca słuzba zdrowia jest tą, ktorą trzeba chwalić, choc czasem sie wydaje, ze nie ma za co. Gloryfikacja zachodniej sluzby zdrowia w sytuacji gdy czlowiek powaznie obawia sie, ze nie stac go finansowo na dziecko w Polsce wydaje sie byc żartem. Oczywiscie niektorzy mają szczęscie i jakby co, to zdobędą jakies srodki z fundacji "Sie pomaga" lub innej, ale niestety to nie regula. Nie stac człowieka w Polsce na dziecko ,to nie stac go będzie na leczenia zachodnie tym bardziej.

Ja rozumiem, ze na Twoją jedna , mała biedna glowę infiromacja, ze dzieci jesli sie chce rodzic to czas je rodzić, bo pózniej to juz naturalna fizjologia nie pozwala. A do tego uwaga, ze dzieci póznych rodzicow mogą byc bardziej niezdrowe. I Twoja głowa tak intensywnie pracuje aby udowodnic sobie przede wszystkim, ze czas jest z gumy a niebezpieczeństw z czasem jest coraz mniej niz coraz więcej .To taki odruch samoobrony. Zbyt złe informacje mogą odebrac radosc życia, lepiej ich wogole nie znać lub oglosić, ze sa nieprawdziwe.

Dlatego zyj sobie radosnie i juz nie podnos wątku rodzicielstwa, bo to Tobie samej niesie zbyt wielki niepokój.

Odnośnik do komentarza

kikunia55, masz swoje prawdy jako osoba która ma dzieci, ma wnuki? ma męża. I dobrze. Piszesz że znasz czy masz osoby za granicą i wiesz jak wygląda tam służba zdrowia. A Ty kiedyś korzystałaś za granicą, bo raczej nie. Więc daj spokój. Poza tym masz zupełnie inne spojrzenie na świat i chcesz mnie przekonać że naukowcy i światowi lekarze się mylą, a całą wiedzę która powinnam zaczerpnąć pochodzi z internetu. Co do zakładaniu czy podnoszenia wątku to ten watek został założony dlatego że właśnie takie osoby jak ty ale nie tylko w ogóle nie rozumieją problemu o którym napisałam. I masz rację jeżeli chodzi o kwestię finansową. Żeby było ciekawiej takie samo zdanie jak ja mają moi znajomi którzy mają dziecko, są małżeństwem od lat i obydwoje pracują. Także widzisz. Może jednak jest coś na rzeczy jeżeli chodzi o kwestie pokoleniową. Także życze Tobie wszystkiego dobrego i Wesołych Świąt. A do mojego watku już się nie odnoś bo to nie ma sensu. Wolałabym aby odnosiły się osoby które też mają problem taki jak ja lub podobny. Albo są chociaż w przybliżonym wieku do mojego. Niestety widać różnice w postrzeganiu życia młodszych ludzi przez starsze pokolenie i próbę dostosowania ich do swoich standardów. Nie potrzebuję dołować się takimi opiniami jak twoje bo chcesz przekonywać na siłę że twoja racja jest najtwojsza. Także dzięki za twoje opinie i powodzenia.

Odnośnik do komentarza

marta.wolanska
Przyznam, że nie rozumiem twojej niecheci do mezczyzn. Mezczyzna to czlowiek jak kazdy inny i jezeli trafisz na wlasciwego to moze byc super ojcem i jest zawsze odciazeniem w obowiazkach matki.

Witaj Marta,
raz myślałam że jeden z moich związków chociaż tridno w tych perspektywach teraz tak o tym myśleć, miałam nadzieję że spotkałam takiego faceta. Był dużo starszy. Już miał dzieci dorosłe, on rozwiedziony także nie było niedomówień. Poznałam je. I miał dużo wad, ale mi w ogóle nie przeszkadzały. Do czasu gdy zobaczyłam że z tego nic nie będzie bo to taki Piotruś Pan. Generalnie nie mam szczęścia do mężczyzn i znowu ostatnio się z matką ścięłam o to że jestem sama i nikogo nie chcę szukać bo już po prostu chyba mi się nie chce. Napewno jest łatwiej gdy facet pomaga finansowo i przy dziecku. Moja znajoma ma to szczęście że świetnie się dobrała ze swoim facetem. I to młodzi ludzie. Rzadko teraz spotykam tak dobrze dobrane małżeństwa które się nie kłócą, dzielą się wychowaniem dziecka i wszystkim pozostałym, mają czas dla rodziny, znajomych, wyjazdy. Także bardzo fajni. I jakby nie umiem się pogodzić z pewnymi rzczami, błędami których już nie bardzo mogę odkręcić, a które zaważyły na tym jak potoczyło się moje życie. Po prostu cięzko mi z tym. Dlatego lepiej pisać z nieznajomymi, anonimowo.

Odnośnik do komentarza

TakaJakaś7, trochę napisałam wcześniej o rodzicach. Ojciec nie zostawił mamy i mnie. Rozeszli sie z innych powodów. Nie ważne. A co do wcześniejszych opinii dot.ojca to dużo o tym myslałam i sądzę że nic nie zmienię bo czasu nie cofnę. natomiast kwestia ojca jest tu najistotniejsza. Przeanalizowałam wiele spraw i zastanowiłam się nad tym w jaki sposób mój problem odbieracie wszyscy tutaj, a jak ja. Kazdy inaczej. Wróciłam do pewnych rzeczy i stwierdziłam że są sprawy których już pewnie nigdy nie wyjaśnię i nie zmienię. Mogę się tylko z nimi pogodzić. Te rozmowy tutaj może dla niektórych zbyteczne, nieistotne i niepotrzebne ale dla mnie były bardzo ważne. Dzięki.

Odnośnik do komentarza

Tak, tak masz rację, to rola Twojego Ojca jest najistotniejsza. Wprawdzie nie wiemy dlaczego ale tak, to on ,, zawinił". W jaki sposób to pewnie się nie doczekamy. Pewnie tym że już nie możesz z nim czegoś tam wyjaśnić. Albo tym że to Ty masz problem w relacjach z mężczyznami. Tak, tak z pewnością to jest to. Dlatego do tej pory na wzmiankę o Ojcu nie reagowałaś a wystarczyło raz o Matce i reakcja niemal natychmiastowa. Dlatego też pewnie żywo reagujesz na gadanie ciotek, kuzynek i innych kobiet, również tu na forum na temat związany z mężczyznami. Tak, tak, rola Ojca jest najistotniejsza.

Odnośnik do komentarza

TakaJakaś7, reaguję tak jak uważam za stosowne. Nie oceniam innych i nie obrażam. Może dlatego twój post zniknął. Musze cię rozczarować, wiem skąd się wzięłam, znam swoje pochodzenie i pochodzenie przodków. Ale nigdy nie napisałabym - co napisałas Ty w poście zlikwidowanym a na który wyżej odpowiedziałam - komuś kogo nie znam że ma ojca który opuścił matkę bo miał jej dość, a matka nie przekazała nawet podstawowych standardów wychowania. Napisałaś że nie ma mi co narzucać bo i tak nic nie zmienię jedynie może to zmienić facet o ile nie jest za późno. Narzucać? Za późno dla mnie czy dla standardów wiekszości ludzi? Wykazałas się zwykłym brakiem kultury i nie tylko. Oceniasz ludzi mimo że nic nie wiesz o nich. Tyle co jest napisane. Chcesz to rób za tak kiepską podróbę pomocy psychologa jak większośc która robi podobnie. W ogóle mnie nie znasz i nie życze sobie żebyś obrażała moją rodzinę. Napisałam tyle ile chciałam i uważałam za istotne. Miałam bardzo dobre dzieciństwo i dom. A rozwody są wszędzie. Można się przyczepić do byle gów_a, jeżeli się samemu tematu wątku nawet nie dotkneło w praktyce, to co mozna powiedziec na ten temat. Generalnie jedna jedyna osoba jaką jest @luukas zrozumiał moja sytuację, odpisywał w sposób bardzo inteligentny z otwartą głową, bez uprzedzeń i w sposób tolerancyjny i elastyczny. Nie oceniał, nie hejtował i nie próbował przerabiać nikogo na swoje standardy. I uświadomił mi tez że nie warto się szarpać z tym co było i tymi osobami jak tutaj którzy chcą mnie "przerabiać" czy narzucać swoje standardy życiowe. Uważam że dzieki rodzicom miałam wielkie szczęście że mogłam uczyć się i poznawac od dziecka ludzi z róznych stron świata, obcowac z nimi i nie oceniac ludzi bez wzgledu na to kim sa, skąd są i jakie mają wykształcenie czy pochodzenie czy status małżeński. Widzę że w moim wątku większość osób odpowiadających cały czas pisała ale w zasadzie atakując i narzucając tak jak m.in. Ty, a mi nie o to chodziło. Chodziło o zwykłą empatię i zrozumienie i o to czemu taki styl i decyzje są takim problemem w naszym pieknym społeczeństwie. I praktycznie wszystkie wasze opinie są odpowiedziami czemu tak jest, czemu nie ma tolerancji, empatii i zrozumienia dla osób o moim lub podobnym stylu zycia i myślenia. Nie zamierzam już więcej odpowiadać bo wiem że będzie hejt, ocenianie i opinie jedynie słuszne dla osób które uważają że ich racja jest najsłuszniejsza bo standard to jest to co obowiązuje.
Życzę wszystkim Wesołych Świat i Szczęśliwego Nowego Roku.

Odnośnik do komentarza

Ad tytułu:
Powiem krótko: I bardzo dobrze!
Dzieci są po to aby okazywać im zainteresowanie, zachwyt nad postępami i poparcie w trudnych wyborach dorosłego ich życia. Czasami to kosztuje. Prawda.
Ale nie są po to aby zapełnić czyjąś pustkę czy być lalką do obdarowywania rzeczami materialnymi , jakiejkolwiek kobiety czy mężczyzny(?!) Mężczyźni natomiast rzadko dojrzewają do roli ojca a jeśli nawet, to około czterdziestki. Ale wówczas szukają panny około 20- kilkuletniej.
Trudno aby matka , której 50-60% czasu dobowego zajmują dzieci, nie rozmawiała na tematy z nimi związane a tylko o np. klubach fitness, fajnej nowo odkrytej knajpce, zajmujących wiele czasu rozmowach o literaturze czy nowym sweterku, który kupiła sobie rozmówczyni, albo o nowo otwartym spa na osiedlu obok. Czasami rozmowa o psach jest frapująca ale broń Boże jak ta matka więcej o nich wie niż singielka. Wówczas zaczyna się ostentacyjne ziewanie tej drugiej.

Odnośnik do komentarza

Znamy Cię lepiej niż próbujesz nam to wmówić. Piszesz tu i piszesz i się cały czas odsłaniasz. Mamy swoje zdanie na problem poruszony przez Ciebie bez względu na to czy się z tym zgadzasz czy nie.
A ja widzę coraz jaśniej że masz problem z Matką i to duży. Matka która sama nie zaznała miłości i ciepła od swojej matki a Twojej Babci. Tego samego losu doczekałaś się Ty przez co czujesz się tak jak czujesz.
Nie czujesz się przez nas zrozumiana i akceptowana mimo iż dostałaś tego multum. Tyle że my Ci Jej nie zastąpimy, Twoja Matka nie okaże Ci miłości, sama jej nie czuje więc nie jest w stanie Tobie jej przekazać.
Masz w sobie odrobinę empatii iż przynajmniej nie chcesz unieszczęśliwiać dziecka, to się chwali. Bo miałam styczność z osobą na tyle pozbawioną empatii że sprowadził na świat dziecko a w tej chwili to dziecko niknie, stopniowo ,,zabijane" przez najbliższych.
Wiedz że wiem jak się czujesz, nie musisz mi wierzyć, dlatego życzę Ci szczęścia w podejmowanych decyzjach, niezależnie jakie podejmiesz. Również życzę Ci Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.

Odnośnik do komentarza

Nie każda kobieta musi mieć dziecko, niestety dzieciaci mają jakiś problem z akceptacją tego, że ktoś nie chce mieć dzieci, to bardzo ich boli. Poza tym dzisiaj jest 500 plus i pełno innej pomocy, Państwo nie pomaga chorym czy samotnym lub innym ludziom potrzebującym pomocy, ale na dzieciatych sypia pieniądze z każdej strony, więc nie martwiłabym się raczej o to, że dziecku czegoś braknie. Ty po prostu nie masz ochoty mieć dzieci i ja to rozumiem, bo tak samo ich nie chcę. Tylko ja nie lubię dzieci, szczególnie takich wychowanych bezstresowo, zdziwaczałe współczesne kobiety chowają zombie bez uczuć i wartości, poza jedną że pieniądze ,pozycja społeczna i one same są najważniejsze. Dzisiejsze dzieci w większości kiedyś oddadzą bez skrupułów swoich rodziców do domów starców, to wszystko przychodzi do nas z zachodu i krajów bogatych. Tak wiec nawet Ci co mają dzieci, będą narzekać ,że nie ma kto im podać szklanki wody. Już teraz widać jak do szpitali przed świętami trafiają masowo starzy niepotrzebni ludzie, bo młodzi nie chcą nawet z nimi spędzać świąt, głodzą dziadków aby Ci słabli aby można było wezwać pogotowie i zabrać ich. Lekarze maja dość takich przypadków, a z roku na rok przybywa coraz więcej takich starych niepotrzebnych ludzi szczególnie w okolicy świąt czy też wakacji. Nie każda kobieta musi mieć dzieci i być matką polką. Z facetami też różnie bywa, najlepiej być niezależną kobieta, która sobie radzi sama w życiu . Faceci tez często dają popalić nie jednej kobiecie, wszystko fajnie na początku potem rutyna i facet albo będzie spędzał czas przed komputerem albo znajdzie młodszą. Świat stoi już na głowie, dzisiaj nie ma miłości, są układy zarówno kobiety jak i faceci szukają nie uczuć a kogoś, przy kim się ustawią albo kogoś kto jest ustawiony, bogaty z domu. Nie ma związków bezinteresownych w dzisiejszych czasach materializmu. Im młodsze pokolenie tym gorzej. Nie musisz sie nikomu tłumaczyć, to Twoje życie i to Ty decydujesz jak chcesz je przeżyć, niech ludzi nie interesuje Twoja macica, niech zajmą się swoimi dziećmi i swoimi chłopami. Dzieci nie są najważniejsze w życiu, nie słuchaj tych bredni, że każdy musi się rozmnażać niczym królica. Bądź szczęśliwa i rób co chcesz i co uważasz za słuszne.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...