Skocz do zawartości
Forum

Agresywny mąż, nikt sobie nie radzi


Rekomendowane odpowiedzi

W moim małżeństwie jest źle. Jesteśmy razem 8 lat, 1,5 roku jako małżeństwo. Mąż jest coraz bardziej agresywny. Przykład z dziś : sobota, miałam kilka spraw do załatwienia, fryzjer (pracuję do późnych godzin), zrobiłam paznokcie mamie, zakupy, teściowa prosiła, żebym wpadła do niej na obiad w drodze powrotnej i pogadać bo dawno do nich nie zajrzałam. Wróciłam do domu o 16.30. Mąż z aferą, że podłogi nieumyte, że gdzie ja tyle czasu byłam. Tłumaczę, że kilka przypadków losowych, u fryzjera czekałam na swoją kolej 40min., kolejki, torba, gdzie mam rzeczy do paznokci była w bagażniku samochodu, który wziął mój brat i nieświadom pojechał zatankowac, no ogólnie kiepsko. Ale ta awantura... Sprzątam gruntownie co tydzień, pierwszy raz mi się przeciagnelo, chciałam posprzątać popołudniu, mąż miał iść z moim bratem na piwo, to akurat ogarnęlabym dom. A on, że plany się zmieniły, że on chciał iść na spacer, że wiecznie w domu siedzimy, że teraz to będę sprzątać do 22... Zamurowalo mnie. Nie dzwonił, że ma plany, nie pytał, jak stoję z załatwianiem spraw, nic. Po awanturę wyszłam z domu i poszłam zapalić. Jak wróciłam, krzyki, że go oklamuje, pytam w czym go oklamalam, on, że gówno. I tak cały czas. Ze jak jeszcze raz go oklamie, to mnie wypierdoli z domu (często to słyszę w trakcie kłótni, dom, w którym mieszkam wybudowal teść na długo przed tym, jak się poznaliśmy). I cały czas wrzeszczal, że mam wypierdalac, że mnie wyrzuci z chałupy, non stop to samo... Emocjonalnie już tego nie wytrzymałam, wyszłam i zaplakana zadzwoniłam do siostry męża, która mieszka na tym samym osiedlu, podobnie jak moi teściowie. Powiedziałam, co się stało, że już nie mam siły... Bardzo się zdenerwowała i zadzwoniła do swojej mamy, żeby przyszła. Po wysłuchaniu pojechała do męża, usłyszała jedynie, że ma się nie wtrącać. Potem pojechałam ja ze szwagierka... Ona na niego wsiada, że jak może tak mówić do mnie, to na nią odważył się nawrzeszczec, że wielki obrońca się znalazł i że ma się wynosić. Zobaczyla na własne oczy, jaki mąż potrafi być. Wyprowadziła mnie z domu i zadzwoniła po rodziców. Przyjechali, ale mąż przy nich odwrócił kota ogonem, mówiac, że prosił, żebym nie paliła, dlatego się wkurzył i kazał mi wypierdalac. Ze nie sprzątam po dwa tygodnie, że w domu jest syf. Co oczywiście jest kłamstwem, każdy mówi, że mamy bardzo czysciutko. Mąż powiedział, że zwolalam nad nim sąd kapturowy, że jak on w oczach swoich rodziców wygląda, że szkoda, że jeszcze swoich rodziców nie zwolalam... Potem się popłakał, że on zapierdala na górze (piętro dopiero przygotowujemy pod zamieszkanie, stać nas było tylko na wykończenie i umeblowanie domu), że ja nic nie robię... Dramat, łzy mi same leciały. Czy jestem z siebie dumna, że ciagam jego starego schorowanego ojca... I poleciał do piwnicy, matka za nim... A mi teść zaczął mówić, że ja dolewam oliwy do ognia, że też krzyczę na niego (nie wiem, kto by spokojnie mógł wytrzymać słysząc te kłamstwa), że jak był tu pomóc wczoraj to faktycznie w kątach były 'koty'. Mieszkamy przy otwartych polach, ale naprawdę sprzątam regularnie, to logicznie, że po tygodniu się nabiera... Ze nie może być rekoczynow (mąż do mnie doskoczyl i szarpnal za ramiona, a ja jak zamknal mi drzwi przed nosem przy awanturze z hukiem je otworzyłam i szarpnelam go za koszulkę, bo całkiem mnie lekceważyl jak próbowałam się wytłumaczyć i dojść do słowa). Potem usłyszałam od teścia, że sobota o 17 to czas na oddech i pobycie razem, że mogłam zadzwonić... Próbowałam mu tłumaczyć, że mi się przeciagnelo, że to pierwszy raz tak późno wracam, że mąż miał iść na piwo z moim bratem... Ale machnął ręką i dalej swoje. Ogólnie mi nie uwierzył. Ojciec to największy autorytet dla męża, a on zamiast go doprowadzić do pionu, że do żony się tak nie mówi, że jest agresywny, to traktował go jak małego chłopca, który zepsuł samochodzik. Mąż się często wyżywa na mnie, jak coś na górze nie idzie po jego myśli, jak w pracy ma stres... Mało że soba też sypiamy, może raz na dwa tygodnie, mąż wiecznie zmęczony, albo zestresowany i nie ma ochoty... Tylko moja szwagierka mi uwierzyła, bo widziała to na własne oczy... Mało tego, powiedziała, że ich ojca z dzieciństwa takiego samego pamięta, też robił afery, krzyczał, że cały dom jest za jego pieniądze, że tylko on na to zarabia... Moja teściowa jest kochana, ale bardzo zastraszona, mało się odzywa... Wyszłam na najgorsza, mąż się nie odzywa, wziął rzeczy i poszedł na kanapę, szwagierka mi pisze, że mam nie czuć się winna, teściowie milczą... Wydaje mi się, że tylko pogorszyłam sytuację, że teraz będzie piekło. Co robić, przecież to się powtarzalo, a co, jak przyjdą dzieci, mają widzieć takie sceny... Doradźcie, co mam robić proszę...

Odnośnik do komentarza
×
×
  • Dodaj nową pozycję...