Skocz do zawartości
Forum

Facet pisze z koleżankami o seksie


Gość Ooolka97

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, mam problem, jestem ze swoim facetem od roku. Do tej pory było jak w bajce. On pomógł mi się wyrwać z toksycznego związku i przy nim zaczęłam żyć na nowo. W każdej sytuacji mnie wspiera i jest przy mnie. Codzinnie słyszałam jaka jestem cudowna, wspaniała, piekna. W łóżku dogadujemy sie idealnie, nigdy nie czułam sie tak swobodnie przy kimś i on myśli tak samo. Jednak przez ostatni miesiąc zaczęło się coś miedzy nami psuć, oboje mieliśmy trochę problemów ale zawsze starałam sie wspierać go jak najlepiej potrafię. Czułam, że sie ode mnie oddala, przestałam czuć się tak pewnie w naszym związku. Wszytsko posypało się, gdy umowil się z dwiema koleżankami z pracy(pracuje z samymi kobietami) na tzw. piwo. Wrócił o 1 w nocy. Nie podobało mi się to, a dodam że pracujemy bardzo blisko siebie i jego koleżanki mnie znają (nie przyjaznimy się, po prostu mówimy sobie cześć). Po tym wyjściu "na piwo" moje zaufanie do niego ograniczyło się. Tym bardziej, że nie podobało mi się jego zachowanie wzgledem mnie w środowisku pracy (czesto nie czułam się jakbym byla jego dziewczyną od roku, czułam że "jestem bo jestem"). Punktem kulminacyjnym była nasza rocznica, kiedy nie dostałam od niego nawet 1 skromnej róży, nawet nie wspomniał tego dnia o rocznicy (byliśmy oboje w pracy). Co więcej tego dnia odkryłam, że pisze z koleżankami z pracy w dwuznaczny sposób. Pisali o seksie na zapleczu, bo mnie nie ma akurat w pracy, o seksie oralnym, napisał o jednej z koleżanek że jest seksbomba, co więcej napisał, że ja się nie moge dowiedzieć bo "go zabije", pisał że jedna z koleżanek już sprawdził, a teraz chce sprawdzić inna. To wszytsko było pisane na konwersacji grupowej pracowników i wiem, że to wszystko pisane było w kontekście żartów. Jednak ja nie moge o tym zapomnieć. Wstyd mi patrzeć tym dziewczynom w oczy. On mówi, że to żarty, że nie wiedział że mnie tym zrani, że jestem dla niego najważniejsza i zawsze bylam, mówi że mnie bardzo kocha i chce żebym została jego żona (już wcześniej mówił o zaręczynachbi przyszłym ślubie). Przeprosił mnie i widzę że stara się to naprawić, wspiera mnie a mam teraz problemy zdrowotne. Od tamtej pory takie rozmowy sie nie powtórzyly ale mnie bardzo boli to co się stało. Ciagle o tym myślę i na tę chwilę nie potrafię mu na nowo zaufać. Proszę o poradę. Co mam dalej robić? Kocham go całym sercem i do tej pory nie mieliśmy większych problemów w związku. Pierwszy raz zawiodłam się tak na nim, ponieważ ufałam mu w 100%. Proszę bardzo o pomoc i poradę. Powinnam zapomnieć o tym wszystkim i dac kolejną szansę? Jak zaufać na nowo, gdy czuję sie zraniona? Powinnam od niego odejść, a może jestem przewrazliwiona i rozstanie to zbyt radykalny krok? Proszę pomóżcie, psychicznie jestem wykończona.

Odnośnik do komentarza

Mieszkacie razem, śpicie w jednym łóżku, pewnie jeszcze go czasem opierasz i robisz posiłki. Amerykanie mawiają: jeżeli coś wygląda jak kaczka, chodzi jak kaczka, pływa jak kaczka i kwacze jak kaczka, to jest to kaczka. A w waszym przypadku, choćbyście tego nie nazywali wprost, to jesteście parą. Z tego wynikają dla każdego z was różne przywileje, ale i obowiązki. Gdybyście byli po ślubie, to byłoby to oczywiste jak słońce. Ale teraz też możesz próbować się do tego odwołać i powiedzieć mu krótko: dobrze ci tu mieszkać ze mną, ale psujesz reputację sobie i mnie. Masz chęć na grube żarty na forum i piwo z koleżankami o pierwszej w nocy, to idź. Nikt ci nie zabroni. Ale przywileje tracisz. Nie możesz jednocześnie być takim swobodnym facetem i jednocześnie żyć ze mną jak mąż z żoną. I wszystko w temacie. Żadne żalenie i branie facetów na współczucie tak nie działa, jak stara dobra logika Sokratesa. I niech ci nie wkręca, że to był impuls, albo żarty. Facetowi nawet jak już jest w związku nadal czasem przychodzi chęć pokonwersować z fajnymi laskami o bzykaniu a potem pójść z nimi na piwo wieczorem. Ale tak nie robi właśnie dlatego, że jest w związku.
Mam dwie hipotezy. Pierwsza, że on nie myśli jeszcze o was poważnie, ale po prostu żyje krótkoterminowo. Na razie jest dobrze, a potem najwyżej będę się zastanawiał co dalej. Decyzja o mieszkaniu razem była w tej sytuacji z twojej strony chyba przedwczesna. Nie upewniłaś się, czy on do tego podchodzi tak samo jak ty. Teraz albo on wyrówna do twojego poziomu zaangażowania, albo ty cofniesz się do jego poziomu. Druga hipoteza - po roku życia razem macie właśnie pierwszy kryzys małżeński. W przypadku par nieformalnych bywa, że otoczenie bardziej tolerancyjnie traktuje objawy tego kryzysu (koleżanki pomyślą: nieżonaty, więc nadal teoretycznie do wzięcia, a koledzy nie powiedzą mu: stary, weź się ogarnij, masz żonę) i wręcz z zaciekawieniem patrzy, ile będzie jeszcze zwrotów akcji. W obydwu przypadkach moja rada jest ta sama - to co napisałem powyżej.

Odnośnik do komentarza

Plaso, dziękuję Ci za odpowiedź, przynajnmniej tu nie czuję się z tym wszystkim sama. Ale chyba źle się wyraziłam bo my nie mieszkamy jeszcze razem. Każde z nas mieszka w swoim domu rodzinnym, choć fatem jest, że on spedza u mnie wiecej czasu niż w swoim domu. Rozmawiam z nim, tłumaczę... Powiedział że boi się, że go zostawię i że nie chce mnie stracić. Płakał przy tym jak dziecko... Jednak w każdej chwili, gdy zbliża się do mnie ja mam przed oczami te rozmowy o "seksie na zapleczu", czy "lodziku". Dla mnie to coś nie do przyjęcia, gdybym ja pisała tak do kolegi nawet w żarach to sumienie, by nie zabiło. On mówi, że źle zrobil i to rozumie i teraz stara się nie dawać mi powodów do zazdrości, bo to się już nie powtórzy. Jednak ja cały czas pamietam i wypominam to w często, za co on sie denerwuje, bo uważa że wyjaśnilismy sobie te sprawę. Mam słaby charakter, jestem bardzo wrażliwa i placzliwa. Nie potrafię być twarda i nie potrafię odnaleźć sie w tej sytuacji. Dziękuję za odpowiedź.

Odnośnik do komentarza

~plaso
Teraz albo on wyrówna do twojego poziomu zaangażowania, albo ty cofniesz się do jego poziomu.

Nic dodać, nic ująć...Tylko, żeby to było realne.
Wyszła z niego prawdziwa natura nie wiadomo czy i kiedy on dorośnie do poważnego związku.
Nie ma ludzi idealnych, a Ty tak myślałaś, zawsze w życiu wcześniej czy później można zawieść się na partnerze, na tym czy na innym polu i trzeba brać na to poprawkę, i zaufanie skorygować do 99%

Sama musisz podjąć decyzję, na pewno warto dać drugą szansę, tylko problem polega na tym, że jak raz się coś wybaczy , to partner liczy, na następne wybaczenie.

Nikt nie jest w stanie Ci zagwarantować, że on pójdzie po rozum do głowy, czy będzie mógł oprzeć się takim "flirtom" w przyszłości.
Może psychoterapia dla par by wam pomogła.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

To fakt, ja myślę o nim bardzo poważnie i do tej pory myślałam że on też, tym bardziej, że niejednokrotnie pokazywał mi że jest dojrzały jak na swój wiek (dodam, że jest ode mnie młodszy o 3 lata) i że też myśli o nas bardzo poważnie. Jestem z nim, mamy teraz oboje urlop ze wzgledu na to, że przeszłam zabieg i dochodzę do siebie w domu. Chce spędzić z nim te kilka dni i sama się przekonać, czy powoli o tym zapominam i mogę z nim żyć normlanie. Jeśli ten urlop nic nie zmieni to zacznę poważnie myśleć o rozstaniu. Macie racje, idealizowalam go zbyt mocno, wiedziałam że kiedyś nastapi kryzys, ale nie byłam na to gotowa i nigdy nie spodziewałam sie po nim takich filtrów, wszystkiego tylko nie tego. Czuję się zdradzona, a zwiazek bez zaufania nie ma żadnych podstaw. Chciałabym dac mu jakaś szansę, taką rezerwę zaufania aby zrozumiał co dla niego jest najważniejsze i być może naprawił to i odbudowal zaufanie jakim go obdarzyłam.

Odnośnik do komentarza

Młody, zdrowy, aktywny mężczyzna jest egocentryczny i kieruje się przede wszystkim swoim libido, dlatego nie nadaje się do stałego związku. Będzie się nadawał dopiero bliżej 40-tki. Pani może a nawet powinna postawić mu granice nie szczędząc żołnierskich słów popartych twardą postawą, aczkolwiek bez gwarancji że nawet to odniesie upragniony przez panią skutek, czyli że pan zmieni swój behawior na tym etapie życia, zwłaszcza że wokół multum powabnych dziewcząt, kluby, fejsbuki, instagramy, tłitery, portale, pornografia i alkohol w cenie i o wyglądzie oranżady. Pani z kolei jest na etapie łapania męża i gotowości do wydawania potomstwa co też jest jak najbardziej naturalne. W czasach pozytywistycznych społeczeństwo było lepiej poukładane- dojrzały pan co się wyszumiał, mający stałą pracę brał za żonę młódkę i zakładali rodzinę, po czym żyli razem zgodnie aż pani owdowiała. Dziś po odrzuceniu dawnych norm, jeszcze tych z lat '70- '80, kiedy granice były bardziej przestrzegane przez ogół, mamy to co mamy i w związku z tym współcześnie należy iść do poradę do profesjonalisty aby dowiedzieć się rzeczy, które dawniej przeciętny człowiek wiedział z rodzinnego domu od razu na progu dorosłości.

PSALM 91

Odnośnik do komentarza

Macie wszyscy racje. Cały czas bije się z myślami. Dużo rozmawialiśmy i gdy już myślałam, że cała sytuacja trochę mi się rozjaśnila to znów lapia mnie czarne myśli. Boli mnie brak szacunku z jego strony i jestem tego świadoma, jak sie zachował wzgledem mnie. I wcale nie mam pewności, że to były tylko żarty a to mnie dobija. Nie wiem czy dałam mu szansę, fakt spotykamy się i on jest na etapie "naprawiania" swojego zachowania, ale nie wiem co bedzie dalej. Wszelkie nasze plany już odłożyłam...

Odnośnik do komentarza

~onkaY
Podobnie, jak Twój facet, flirtuje przekraczając granice, a może nawet bzyka te radosne panny na zapleczu

Chyba tutaj trochę Cię powiozło... przecież flirtowanie to nie jest jeszcze zdrada ! W miejscach pracy ludzie flirtują sobie, żartują na różne tematy ,ale to wcale nie znaczy że ktoś ma kogoś zamiar zaciągać do łóżka. Trzeba trochę na chłodno na to popatrzeć. Niech pierwszy rzuci kamień ten kto sobie nie żartował / flirtował w pracy .... Jak miałby zdradzić to zrobiłby by to po cichu, bez świadków i nie w miejscu pracy !!

Odnośnik do komentarza

Mysza1987 trochę mnie uspokoiła ta wypowiedź bo miałam już takie myśli, żeby to wszystko skończyć. Chce wierzyć w to, że to tylko głupie żarty i chwila słabości w trudnym dla nas czasie. Chce wierzyć, że to bezmyślny wybryk młodego faceta, który nie przemyślał co może tak naprawdę stracić i chce wierzyć, że tego żałuje i rzeczywiście to naprawi. Oczywiście ja go pod żadnym pozorem nie rozgrzeszam i nie zapominam o tym co zrobił. Nie mam też żadnej pewności, że to sie już nigdy nie powtórzy i że nie zawiode sie na nim wtedy kiedy będę go potrzebować. Na chwilę nie wiem czy potrafię wybaczyć i nie wiem co bedzie dalej z nami...

Odnośnik do komentarza

Mysza1987 masz racje że w miejscu pracy by nie zdradził, ale tydzień po tym flirtowaniu w rozmowach (o których jeszcze nie wiedziałam) spotkali sie we troje, czyli on i dwie jego koleżaneczki na piwo po pracy, które skończyło się o 1 w nocy... Może jeśli nie na zapleczu to tam zrealizowali swoje rozmowy?

Odnośnik do komentarza

no ja osobiście przyznam ,że jestem spedytorką i pracuję z kierowcami tirów. Nie spoufalam się ,ale różne żarty krążą...Oni mają żony ja chłopaka i jakoś zawsze na żartach się kończy . Pracuje też druga spedytorka z dwójką dzieci ,mężęm ..na podobnym ludzie. Może jakby ktoś podłuchał nasze rozmowy czy przeczytał to poczułby się zazdrosny ..nie wiem.. ALe trzeba rozróżnić żarty od zdrady. Zdradzał to np mój wujek ciocię przez 5 lat a pierwszy był w kościele. Wzór cnót :D Głowa do góry

Odnośnik do komentarza

Mysza1987 ja wszystko staram sie zrozumieć, też lubię sobie pozartowac i nigdy nie mialam problemu z tym że moj facet ma koleżanki. Jednak boli mnie to, że on robił to wtedy kiedy ja go potrzebowałam, w dzień kiedy dowiedziałam sie o zabiegu, w nasza rocznicę, która olał zupełnie, a do tego w tym czasie bardzo sie ode mnie oddalił. Kiedyś takie rzeczy mi pisał, a teraz przestał... Za to zaczął pisać do koleżanek? Czuję się w tym wszystkim zlekcewazona i ośmieszona. Jak czytałaś pracujemy obok siebie i teksty w stylu że "ona ma dopiero na popołudnie do pracy wiec czemu nie" są dla mnie troche ponizajace. Jak mam teraz przechodzić obok nich i patrzeć im w oczy? Może rzeczywiście to nic nie znaczące żarty, ale według mnie sa pewne granice... A ja naprawdę starałam się go o nic nie czepiać, ale zarazem jestem wrażliwa i mnie to boli. Chciałabym dostać obuchem w głowę i stracić pamięć z ostatniego miesiąca :)

Odnośnik do komentarza

Nie wiem, czy wychodzę na minę. Do tej pory nic złego się nie działo w naszym związku, pojedyncze kłótnie zazwyczaj o pierdoly i naprawdę świetnie sie dogadywalismy. Po 8 latach poprzedniego toksycznego zwiazku, ten rok z nim był jednym z nieszczęśliwszych w moim życiu. Ciężko to wszystko tak z dnia na dzień przekreślić... Może to była chwila słabości w jego wykonaniu? Może lepiej, że wyszło to teraz, bo tak naprawdę cały czas sie poznajemy? Obserwuje facetów, moich kolegów i znajomych i widzę wśród nich różne zachowania... Nawet mój brat ma coś podobnego na koncie, też w trudnym dla niego i jego ówczesnej dziewczyny a obecnej żony czasie(oczywiście to czasy młodości, dzis ta sama żona od 10 lat i dwoje dzieci). Może faceci rzeczywiście dojrzewaja z wiekiem i z wiekiem dostrzegaja swoje bledy? Oczywiście nadal go nie rozgrzeszam, nadal mam żal i nadal trzymam sie na dystans. Dzis były kolejne rozmowy, oznajmiłam że nasze wszelkie plany musimy odłożyć w czasie. Pzyznał że wiele rzeczy przemyślał, że dostrzegł ile złego bylo w tym co robił. Dodam, że od ostatniej rozmowy z szanownymi koleżankami minął miesiąc. Od tamtej pory zero flirtu w rozmowach, wrecz w pewnym momencie zgaszenie przez niego jakiegoś żartu koleżanki, widzę też zmianę postwy (jest kierownikiem), zrobił sie wobec nich bardziej wymagajacy i zdystansowany, będąc razem (tak przy okazji bo mamy urlop) w miejscu naszej pracy widziałam z ukrycia, że przeszedł obok nich nie zagadujac jak zawsze(na 100% nie wiedział że go obserwuje). Co do rozmow z nimi mam pewność, ponieważ nie ukrywa przede mna telefonu oraz mam stały dostęp do jego komputera wiec jest świadom że w każdej moge to sprawdzić. Spędziliśmy razem święta z moja rodzina, którą zarówno on lubi jak i ona go uwielbia, był przy mnie w szpitalu, specjalnie ze wzgledu na mój zabieg wziął urlop, od tygodnia praktycznie mieszka u mnie, robi zakupy, pomaga we wszystkim i pilnuje abym sie nie przemeczala mimo że cały czas traktuje go z dystansem, nie rzucam się ramiona i nie glaszcze po główce, nie przepraszam i nie dziękuję za nic. Może rzeczywiście coś zrozumiał i chce to naprawić? Gdyby mu nie zależało to chyba by już odpuścił... Za parę dni wracamy oboje do pracy po urlopie. Zobaczymy wtedy jak sie sprawy potoczą

Odnośnik do komentarza

~Ooolka97
ponieważ nie ukrywa przede mna telefonu oraz mam stały dostęp do jego komputera wiec jest świadom że w każdej moge to sprawdzić.

No to gratuluje... Już teraz wiem czemu Twój facet zachowuje się w ten sposób. Nie słyszałaś ,że zakazany owoc smakuje najbardziej albo tego ,że związek buduje się na zaufaniu.
Dziękuję bardzo jakby ktoś mi miał komp sprawdzać. A jak wchodzi na strony XX( jak każdy facet ) to też mu zabraniasz ? Może kontrolę rodzicielską od razu załóż :D
Moim zdaniem z tej mąki chleba nię będzie. Ty mu nie ufasz i wciąż kontrolujesz a on widocznie ma tego dosyć...
Powiem Ci tak -jak ktos ma zdradzić to i tak to zrobi ... No chyba ,że go przykłujesz kajdanami do kaloryfera w domu.

Odnośnik do komentarza

~onkaY

Nie chcę Ci dokładać wątpliwości, ale dla mnie podejrzany jest zwrot o niemal 180 stopni w stosunku do owych koleżanek, z którymi był tak blisko, czy to aby nie kolejne przedstawienie na Twój użytek?

dokładnie o tym samym pomyślałam. To już nie można z koleżankami z pracy normalnie rozmawiać ?:) No chba nie skoro czuje Twój oddech na swoich plecach. Dziewczyno ogarnij się , zajmij sobą, skup na sobie a nie na tym ile zdań z koleżankami z pracy wymienił Twój chłopak.
Kto by się chciał wiązać z takim szpicem ? Pokaż ,że Ciebie to nie zajmuje aż tak mocno. Masz swoje życie, jesteś silną niezależną kobietą...A on ma się starać bo takiej drugiej już może nie pozna nigdy w życiu. Poczytaj sobie " mężczyźni kochają zołzy " Z przymrużeniem oka ,ale polecam.

Odnośnik do komentarza

To że mam dostęp to nie znaczy, że go sprawdzam. Dostęp miałam od bardzo dlugiego czasu i nigdy nie przyszło mi do głowy żeby czytać jego rozmowy, aż do momentu kiedy dał mi wątpliwości swoim zachowaniem. On sam zresztą ułatwił mi ten dostęp i nigdy mu to nie przeszkadzało. Jemu nie przeszkadzało a ja z ręką na sercu mogę przyznać że nie sprawdzałam nic (nigdy nie dawał mi powodów do zazdrości). Nie róbcie ze mnie jakiegoś szpiega, nie chodze za nim i go nie śledzę, akurat wychodząc z jednego z pomieszczeń zauważyłam że nie spoufala się z nimi. Być może spowodowane jest też tym, że kiedyś nagadalam mu że utrzymując takie kontakty ze swoimi koleżankami, nie ma wśród nich autorytetu i gdy kiedyś o coś je poprosił by zrobiły w pracy podczas jego nieobecności usłyszał od nich wiązankę że sam mógł to zrobić a na koniec "wal sie". Widziałam że się wkurzył bo koniec końców musiał zrobić sam o co je prosił. Dziewczyny ja naprawdę nigdy nie trzymałam go na smyczy, ufalam w 100%, nie sprawdzając i nie kontrolując. Teraz po przeczytaniu tych rozmów i po wszystkim tym co sie wydarzyło też nie sprawdzam, fakt mogę ale tego nie robię. A tak jak mówię on sam dał mi dostęp do jego komputera i nigdy mu to nie przeszkadzało. Odpuściłam już, bedzie co ma być. Nie zamierzam na każdym kroku zastanawiać sie czy ja jestem lepsza od nich (bo to oczywiste że jestem:)) a on sam wybierze jakiego życia chce. Jeśli zrozumiał co jest dla niego najważniejsze to będzie wiedział gdzie są granice. Jeśli będzie znów chciał uciec od problemów to jego wybór i wtedy sie pożegnamy. Nie zamierzam się już tym zamartwiac i analizować tak jak mówicie każda minutę z naszego związku.

Odnośnik do komentarza

On mi wygląda na bawidamka, nie zna też granic relacji przełożony - pracownik.
Można powiedzieć, że nie nadaje się ani na parnera, ani na kierownika.

Nie jest małym dzieckiem, żeby mu tłumaczyć co wypada a co nie, bo teraz weszłaś trochę w rolę matki, a to już nie ten czas.
On powinin to sam wiedzieć.

Jeśli chcesz z nim być, to powinnaś lepiej go poznać, więc zaproponuj mu wspólne zamieszkanie,
zbaczysz jaka będzie reakcja, bo ona sama dużo Ci powie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Tutaj już za Ciebie nikt decyzji nie podejmie, ale jeszcze raz napiszę ,ze związek się musi opierać na zaufaniu bo inaczej się zamęczysz. Jeżeli uważasz ,że potrafisz mu na nowo zaufać i nie kontrolować już to tak . Trudno tutaj o złote rady , może faktycznie jak zamieszkanie to będziesz wiedziałą na czym stoisz. Zazyczaj tak jest ,że związek idzie w jedną albo w drugą stronę jak już para zaczyna ze sobą mieszkać.

Odnośnik do komentarza

Faktem jest, że zwróciłam mu uwagę że nazbyt spoufala się z koleżankami bardzo nie dawno, już po wszytskich tych rozmowach. Byc może urazilo go to że tak go potraktowały i to jest przyczyną jego zmiany nastawienia do nich. To że rozmawiają to oczywiste, nawet gdy jesteśmy razem on dostaje wiadomości (jak to w konwersacji grupowej), na nie wszystkie odpowiada, czasem odpisuje. I od razu mówię, nie nie czytam i nie analizuje każdej literki :) po prostu widzę to gdy jest obok mnie. Ja mu żadnych koleżeńskich relacji nie zabraniam, a to jak beda zachowywać sie w pracy to bedzie zależeć tylko i wyłącznie od niego. Narazie nie ufam ale nie chce też obsesyjnie sprawdzać i kontrolować. Myślę że moja czujność wzbudzi się jeśli znów zacznie sie ode mnie oddalać, stanie sie nieobecny, a nasz związek znów dopadnie kryzys. Myślę że wtedy znów mogłabym pomyśleć o sprawdzaniu go. To jest czarny scenariusz, który pokazałby że jego skrucha i żal są chwilowe i nic się jednak nie nauczył. A czy zrozumiał? To tylko czas pokaże... Ja luzuje i skupiam się na sobie, koniec z dramatyzowaniem. Wyznaczam granice i obserwuję co się będzie działo.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...