Skocz do zawartości
Forum

Problemy małżeńskie


Rekomendowane odpowiedzi

Hmm.. jesteśmy małżeństwem od 4lat. Mamy poltoraroczne corke. Mąż pracują wczeniej po 8godz. Po porodzie nie wykorzystał urlopu.10 godz dziennie to standard bywa też 12-14 coraz częściej soboty. Ja pracowałem w ciąży później miałam urlop macierzyński obecnie wychowawczy. Po macierzyńskim próbowałam wrócić na pół etatu. Moja mama była z córką. Ale mężowi to się nie podobało. Wzięłam pracę do domu ale siedziałam nad nią w godz21 -1 w nocy po wykonaniu wszystkich swoich obowiązków. Od męża slyszalam ze co to za żona co wieczorem nie jest obok. Nie wykazywał pomocy. Po pracy obiad łazienka piwko czytania sportu i noc spanie. Zrezygnowaliśmy z mojej pracy.
Całe dnia sama z dzieckiem zakupy obiady pranie itd ząbkowanie nieprzespane nocą później nauka chodzenia naszej energicznie szybkiej córki...bywałem zmęczona niewyspana. Nadzieja na regenerująca niedzielę kończyła się przymusem jazdy do mojego teścia lub ze zabierze mi córkę A ja mam zostać w domu. Zawsze jechałem bo mąż pomagał swojemu ojcu po tym jak został sam i nie miałby kto pilnować dziecka. To moich rodziców niegdy nie schodzilismy. Zawsze slyszalam ile razu mamusia była jak byłam w pracy,nie ma chodzić. Tylko raz w tygodniu ma widzieć wnuczka bo do jego taty też tylko raz w tyg jeździmy. I mimo że mieszkam z rodzicami nie korzystam z ich pomocy . Wiele razy mowilam mężowi ze źle się z tym czuję że tak zakazuje mi kontaktu co tylko kończyło się kłótnia. Podczas rozmów siostry męża wyrażają się ze siedzę w domu a one pracują. Mąż nie umiał powiedzieć Na czym moje siedzenie polega z dzieckiem bo gdy one miały mniejsze dzieci to albo dawały dziadkom pod opieke albo nie miały czasu na nic bo mają małe dzieci przecież. Nie odwiedzały ojca. Mój mąż traktuje tylko swoje prace i obowiązek pomocy swojemu tacie. Co powiedzą jego sieostry to ważne i prawda że mną nie umie rozmawiać zawsze czego chce co mi się nie podoba przecież siedzę w domu...
Przed ślubem podobnie było z wyborem mieszkania wynajmu nie szukał. Chciał najpierw ślepo do siebie mimo że każdy argument był za mieszkaniem u mnie. Jak się klocimy daje możliwość pójścia na osobny wynajem ale on nic w tym kierunku nie robi. Koszenie trawnika palenie w piecu takie codzienne obowiązki którymi się dzielimy to z wielką łaską. Ile razy jak coś trzeba zrobić i mnie to czekanie tygodniami ale do teścia to co tygodniowy obowiązek A jak trzeba to i częściej bez problemu do niego. Jest też taka sprawa ze mąż ma dużo rodzeństwa. Ojciec został sam. Cześć wogole nie jeździ część jeździ po kasę-za paliwo że przyjechali ze obiad zrobili i za fatyge. Mój mąż za nic nic za darmo co wydawało mi się w pewnym momencie niesprawiedliwe przy czym jak się o dezwalam również byłam najgorsza A to nasz wspólny budżet w końcu. Mojego tata ostatnio zawiózł do szpitala za 15 zl które wolał. Moi rodzice wspólnie nie mają tyle dochodu co tesciu sam. Więc to nie rozumiem jak może zdziarać tu gdzie mieszka za darmo i mnie tak ograniczać. Rozmowypolegają tylko na tym że przedstawiam podobnie jak tutaj. On cisza A odezwie się kończąc weź ku. .. przestań o co ci chodzi siedzisz w domu. Tylko że to byla nasza wspolna decyzja bym została z dzieckiem. Dziś nawet wyglądało mi to na to że oszczędności które udaje nam się odłożyć. Mieszkając z rodzicami bo N wynajmie szły by na czynsz -ze powiedziałam mężowi ze chyba chce się na mnie i moich rodzicach dorobić. Ja opiekunka dziecka bo jak coś kupię to po co więc już nawet na nic oprócz żywności nie wydaje. I z chamskim nastwieniem pod dachem rodziców. Dziś rozmowa skończyła się jak wyżej pisałam. Jest wieczór. Usiadł przed kompem auta sport piwo. Pod nosem przeklnie. Były naczynia ja umylam bo jutro o 6 pobudka i sama cały dzień. Zamiast odezwać się coś porozmawiać nie. Przed ślubem mąż mieszkał z ojcem bratem siostra gotował obiady w niedzielę. Sprzatal . Więc zupełnie inaczej się to zapowiadało. W rozmowach też przewidywał ze będzie pomagał. Czy boli mnie kręgosłup od dźwignią czy jestem chora żadnej pomocy. Tylko że on zmęczony.
Myślałem o rozwodzie nie wiem jak to przebiega.póki mówię do niego czuję jakby miał to gdzieś jakby dupe tu wpakował i nie ruszać to wszystko mi wolno. Pan. Więc muszę chyba coś konkretniej czy się ocknie czy stwierdzi że mu na mnie zależy na nas i zaczniemy się dogadywać kompromisy. W klotniach jak mówię czy chce rozwód N papierze to jest ze mi syna zabieze. Proszę o pomoc

Odnośnik do komentarza

Witaj po tak długiej przerwie:) To jednak wyszłaś za tego "swojego",co to od zawsze na niego narzekałaś ,znacie się tak długo ,można by powiedzieć jak łyse konie,a jednak...

Nigdy za bardzo się nie dogadywaliście,wiedziałaś na co się piszesz..., ale nie brałaś ślubu ,żeby się rozwodzić ,tym bardziej jak macie dziecko.

Dlatego zmień strategię ,nie narzekaj ,bądź miła ,ale rób swoje,dbaj ,żeby wszystko w domu grało, ale postaw go przed faktem dokonanym,
jeśli mama może zająć się małą,idź do pracy chociaż na pół etatu,
nie może tak być ,żeby mąż zabraniał kontaktu córki z babcią ,w związku nie można nakazywać ,zakazywać,ale rozmawiać na argumenty,rozumiem,że nie zawsze się da,ale trzeba próbować,chociaż to może zająć trochę czasu.

Nawet jeśli by Ci się nie udało teraz z tą pracą,bo wiem,że miałaś z tym problem ,to się przemęcz i jak córka będzie miała 3 latka zapisz do przedszkola i sama koniecznie idź do pracy.

Póki co nie wykłócaj się / rób dobrą minę do złej gry/,tym bardziej jak widzisz ,że to nie przynosi żadnego efektu a tylko oddala was od siebie,jednym słowem nie graj na rozwód ,a na stworzenie normalnej rodziny dziecku,bo teraz to ono jest najważniejsze.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Zastanów się co ty tu wypisujesz. Wyszłaś za mąz bo kochałaś i miałaś nadzieję, że mąz Ciebie kocha. Siedzisz sama z dzieckiem w domu, bez poczucia, że dokladasz się do budżetu domowego, bez poczucia, że jesteś ważna i jesteś zdegustowana, nieszczęsliwa wyliczająca wszystko mężowi, sobie i wszystkim wokól.

Albo masz doła chwilowego. Piszesz,że mąz jest w pracy po 10-12 godz (tyle godzin jesteś samotna, tylko z córeczką) i nie kontaktujesz się ze swoimi rodzicami, choć u nich mieszkasz, bo mąż Ci zakazuje. Jak Ci coś tak podstawowego jak kontakty z Twoimi wlasnymi rodzicami można zakazać, to chyba mało samodzielna jesteś a odważnie o rozwodzie pokrzykujesz ( czyli sama z dzieckiem przez życie będziesz szła). Mąz tylko sobie opowiada, że Ci dziecko zabierze. Mało to prawdopodobne, bo musiałby biegać do pracy i opłacać opiekunkę- prędzej skończyłoby sie na tym, że ze złości po rozwodzie zapomniałby i o Tobie i o dziecku a obrócilby się szybko na pocieszenie za inna kobietą i dzieci z nią byłyby dla niego ważne, a nie Ty i Wasza córeczka.

Drażni Ciebie, że po śmierci teściowej on co tydzień jeżdzi do swojego ojca, choć rodzeństwa ma dużo. To raczej bardzo dobra cecha charakteru. To tylko świadczy o tym, że on to rozumie jak ojcu może być ciężko po śmierci najbliższej mu osoby. On tam nie jedzie, bo musi faktycznie ugotować ten obiad. On jedzie pokazać swojemu tacie, że choć mu teraz jest psychicznie bardzo cięzko, to on syn i żona syna i mała wnusia o nim myślą. A mała wnusia to jest przekazanie genów. Jego mama zyje w swoich dzieciach i w swoich wnukach. I on jedzie co tydzień do swojego ojca aby otoczyć go życzliwością i opieką, miłością synowską, bo uważa, że temu ojcu jest żle i ciężko (nie materialnie a psychicznie).

Nie bierze też pieniędzy za coś, za co niektóre dzieci tego taty biorą, bo on jest dumny i uważa, że on sobie finansowo daje radę dobrze i nie musi żerować na swoim ojcu.A jeśli Ciebie zabolało, że skasował Twojego tatę za podwózkę, to kiedyś gdy jesteście sami- lekkim tonem powiedz, że wypada wobec wszystkich ojców stosować podobną taryfę, bo inaczej to za głupie 15 zł sieje ferment miedzy Tobą a sobą , bo Ciebie taka postawa ma prawo boleć.

Piszesz, że jak pracowałaś po urodzeniu dziecka na pół etatu, to wszystkie obowiązki wykonałaś i do pracy siadałaś między 22 a 1 w nocy. To do czego Ci wtedy była pomoc Twojej mamy? Nieistotne zresztą. Na pewno nie siadałaś do swojej pracy po wykonaniu swoich wszystkich obowiązków, jak piszesz. Nie wykonałas bowiem swojego małżeńskiego obowiazku skoro on się zlościł i marudził na Twoją pracę. Lekko z niej zrezygnowałaś a teraz się dziwisz, że wścibskie jego siostry to sobie komentują. Komentują, bo posiedziałyby sobie z dziećmi w domu a biegają pewnie do pracy ,to je boli i sobie używają.I co tu się złościsz jak nie siostra, to sąsiadka lub koleżanka z pracy- zawsze znajdzie się taka, która sobie pogada. Jak Cię to boli, to mu powiedz, czy teraz zmieniamy uklady i idę do pracy, bo inaczej to nie słuchaj co znudzonym babom przyniesie ślina na język, a już wogóle mi tego nie opowiadaj.

Jak Ci miłośc do męża wyparowała i jesteś nieszczęśliwa to po pierwsze i najważniejsze bądz finansowo niezależna, idz do pracy, zarób na siebie i córkę i wtedy zajmij się Waszym rozwodem.

Ale pachnie mi tu dziewczyną zamknietą w domu, która nawet widzi nieszczęscie w tym, że będac młodą i silną może całe popołudnie popłakiwać tylko z tego powodu, że kręci się przy dziecku i garach a mąż udaje mocno zmęczonego i jej w niczym nie pomaga. Trzeba się zastanowić, które z Twoich pretensji są dla Ciebie naprawdę istotne i o te sprawy sobie zawalczyć czy na wesoło w przyplywie waszego dobrego humoru, czy w awanturze czy ze łzami w oczach, resztę odpuścić i powolutku iśc do przodu.

Nie podobają Ci się cotygodniowe wypady do teścia. Powiedz, że uważasz, że 3 razy w miesiącu jedziecie tam( bo teśc w żałobie, życie go zdołowało) a raz w m-cu zapraszasz swoich rodziców na obiad, bo mieszkacie u nich i też chcesz dbać o dobre Wasze stosunki.Jeśli będzie się buntował, to powiedz OK, Twojemu tacie nalezy się jakaś odmiana to na ten wspólny obiad u nas zapraszamy też Twojego tatę, pojedz po niego i przywież go na ten obiad.

Nie siadaj tu na forum i nie skarż się ,tylko rusz głową, co możesz powolutku krok po kroku zmieniać, aby życie nie wydawało Ci się takie uciazliwe. Wykonywanie czego niesie Ci radośc i na to wygospodarowywuj sobie wolny czas.

Albo Wam się miłość rozwiała, albo robisz z igły widły. Nikt nie choruje, a jak ktoś umarł i Twój mąz reaguje jak człowiek to też żle. Zastanów się dlaczego u Ciebie taki zły ogląd świata.Czy masz taki marudny charakter,czy nie masz celów w życiu?

Odnośnik do komentarza

Uff...
Po pierwsze teściowa zmarła 15 lat temu. Wszystkie dzieci się wyprowadzily A Ci co spróbowali tam zamieszkać też się wyprowadzili bo teść pozostałym opowiadał jak się rozliczają ze wspólnie. Jak zachowują co robią całymi dniami itd każdy z rodzeństwa miał coś do powiedzenia do wtracenia i nawet ci sie wyprowadzili nie maja zadnego kontaktu z ojcem.
Uznałam że możemy jeździć co tydzień ale właśnie ze to moich rodziców też możemy znaleźć godz na herbatę. Lub ze też chciałabym babcię odwiedzić nie mówiąc o reszcie rodziny bo nigdzie kontaktu nie mamy bo mąż nie ma czasu a jak z kimś się spotkam to że latem. Ja musiałem jechać z zapaleniem piersi bólem głowy brakiem snu i gdy tu się odezwę to się nie podoba to gdzie tu kompromis?my kompromisujemy się od 2 lat i efektem tego jest nieważność moich potrzeb bo tak mi to wygląda. Jak nic nie mówię jadę do teścia latem za dzieckiem bo on mu pomaga wracamy to tak czy tak nie idziemy do moich rodziców bo jak się o to odezwę to ze on był raz w tygodniu to mamusia już pewnie w tygodniu była wiele razy.
Odnośnie pracy najpierw spróbowałam ja chodzić do zakładu mama pilnowali malego spacer itd ale ja wiadomo ogarnac dom obiady przygotować pranie itd... nie myślałem jej tego zostawiać. To było źle bo ile moja mama z wnukiem. I opiekuńcze nie było mowy. Później wzięłam prace do domu. Więc w dniu robiłam swoje z dzieckiem A gdy zasnął to siadalam ok21 do pracy. Wspominałam że mógłby łazienkę wieczorną i uśpić to byłabym 2 godz do przodu to nie miał kiedy bo albo to nie było albo np jechał tesciowi pomoc . To nie wiem jak mogłem jeszcze mi ulżyć i lekko nie zrezygnować z pracy jak piszesz. Jak uznał że ta praca to nic i niepotrzebna nam.
Prawda jest ze jestem wrażliwą osobą i zauważam szzegoly być może ale czy Na tym polega życie małżeńskie i twozenie rodziny jakie serwuje mi mąż. ?

Odnośnik do komentarza

I tak jak Pani kawa zauważyła nie dogadywalismy się już kiedyś. Problemem było dla mnie brak argumentów ze strony męża I obracanie kota ogonem. Np w spokojnej sytuacji powiedziałam mężowi ze tę 15zl to myślałam nie brać bo rodzice też nie wzięli od nas za paliwo jak coś załatwili podałam konkretny przykład. Cisza. Po chwili rozmawiamy i mówię że może kolejny weekend nie bylibyśmy u teścia A pojechali raz do babci ,jeździmy może raz na kwartał dla orientacji, na co mąż to co ja raz w tyg nie mogę jechać pamiętaj dziś widziałaś mame to już w tygodniu nie. I z przeszłości było że u teścia tak czy tak i nigdzie indziej. Więc jaki kompromis mogę jeszcze zrobić?zgodzić się na słowa męża?
Ciapa... w domu czesto przebywa tez 5letni wnuczka i dziadków w odwiedzinach. Moich rodziców. A dziecko jak dziecko jak mojego męża zobaczy to niewiadomo czemu od razu a babcia była a ciocia była i jak miałam wysluchowac codziennie to poprostu jak trzeba to widzę się z mamą normalnie rozmawiamy itd udaje ze wszystko wporzadku tylko zawsze mam co robić u siebie i z małym co zresztą jest prawda.

Odnośnik do komentarza

pomocnica
Prawda że należy wiele rzeczy uczynić dla drugiej kochanej osoby. Ale kij ma dwa końce, pisze ona o swoich uczuciach obawach ale skoro facet nie widzi problemu to też ma problem. a może ma jeszcze inny i nie ma sensu by ona w ciągłość czekała- trzeba rozmawiać. A zwlaszcza w tej kwesti, jedno czas chodzenia, drugie czas narzeczenstwa i po co kolejny czas na rozmijaniu sie marzeń. Na pewno musicie rozmawiać i albo macie zupełnie inne drogi przyszłości i każdy pójdzie swoją, albo któreś z Was bedzie zkłonne iść z drugim jego drogą, lub może jednak jest tak że chcecie tego samego- rozmawiajcie:)

Pamiętasz te słowa?
U Was nie ma niedogadania sprzed lat, jest jedynie dyktatura i próba sił, która to z rozmową i dialogiem w pełnym tego słowa znaczeniu nie ma nic wspólnego.
Stoicie do siebie odwróceni plecami i obrzucacie się inwektywami po obwodzie kuli ziemskiej; jesteście jak dwie armie na froncie, które nic o sobie nie wiedzą.
A co za tym idzie to między Wami nawet poprawnego dialogu nie ma, bo nie słuchasz/słuchacie siebie na wzajem z uwagą.
Dwójka ludzi z dwóch różnych środowisk stworzyła jedność i nie dogadała się na samym początku małżeństwa jak ono będzie w Ich wydaniu wyglądać. Tak to co się dzisiaj dzieje między Wami, można skwitować w jednym zdaniu.

Pokazując palcem na partnera odwróć dłoń i co widzisz?
Trzy palce (w tym jeden jego) są skierowane ku Tobie.
I nie chodzi tu o to, że jesteś temu wszystkiemu bardziej winna, tylko 3-krotnie bardziej powinnaś przyjrzeć się sobie i swojej roli w tej Waszej relacji.
Twój mąż również...

Odnośnik do komentarza

To w końcu masz córkę czy syna?
Postaraj się pisać mniej chaotycznie,ciężko się czyta to co piszesz.
Nikt za Ciebie nie rozwiąże spraw małżeńskich...,musisz przestać rozdzielać moja rodzina,twoja rodzina ,ważyć wymagania,więcej załatwisz z mężem dobrym słowem niż ciągłym utyskiwaniem...,
ale ja widzę ,że nie wyciągasz żadnych wniosków z tego co pisaliśmy i piszemy.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość do autorki

Proponuję się Ci skupić wyłącznie na swojej rodzinie: Ty,mąż, dziecko.
Jest w Tobie bardzo dużo wręcz zajadliwości wobec bliskich męża.Prawdopodobnie suszysz mu głowę i ten biedny człowiek odbija piłeczkę bo już nerwowo nie wytrzymuje.
Nie jesteś absolutnie cierpiętnicą wychowującą córkę/ syna( bo rzeczywiście nie wiadomo) tylko matką i żoną ciężko pracującego człowieka który nie zarabia na swoje przyjemnosci tylko na Waszą rodzinę.Nie leży plackiem gdzieś pod lipą tylko pracuje,czego Ty jakby nie potrafisz zrozumieć.
Miliony kobiet jest w takiej sytuacji.Zmęczone, niedospane,mających na glowie czasem kilkoro dzieci...ale na litość,rozumieją ze ten facet musi rankiem iść do pracy,w weekend troszkę odpocząć,odwiedzić potrzebujących wsparcia rodziców.
Moja rada,tak jak wyżej.Koncentruj się na swojej rodzinie.
Chociaż staraj się akceptować mężowską rodzinę,a On odwdzięczy się tym samym.
Zamiast marudzić o zmęczeniu,zwyczajnie poproś męża żebyście coś zrobili razem.
Nic,absolutnie nic nie rozwala tak małzeństwa jak brak akceptacji rodziny współmałzonka.Prym w tym zdecydowanie wiodą niestety kobiety,te które winny być cementem,łącznikiem, dobrych duchem ,oparciem.
Jeśli tego nie zrozumiesz to,nici z Waszego związku.Tylko co na to Wasze wspólne dziecko? Co powiesz jej/ jemu za kilka lat że wybrałas zycie ze swoimi rodzicami? Na bank,nie zrozumie.

Odnośnik do komentarza

Hmm a w jaki sposób idąc się do mediatora małżeńskiego?czy jeśli sami nie pojedziemy to mogę nas jako małżeństwo zgłosić?żebyśmy dostali oficjalną datę spotkania bo jak mówię mężowi ze może tak spróbujmy to że mam się leczyć słyszę. Chciałabym być z mężem ale jeśli moje życie miałoby wyglądać tak jak do tej pory to wolę nie. I chyba lepiej będzie to skończyć szybciej żeby dziecko kłótni się nie naogladalo. Jak ja ustępuje to jest ok choć czasem to i jeszcze mało. Ale jeśli coś ja chce to głupie komentarze kłótnie ostatnio nawet szarpanie.

Odnośnik do komentarza

Nie ma się co zgłaszać do mediatora, jak mąż nie chce ,siłą go nie zaciągniesz , więc po się zapisywać, wątpię też czy tu mediacje by coś wskórały, ale warto by było spróbować, tylko musisz przekonać męża,
obydwoje musielibyście chcieć i zacząć zmiany od siebie...

Bardziej by wam przydała się terapia małżeńska, a szczególnie Tobie ,dlatego ,jeśli mąż się nie zgadza, sama wybierz się na psychoterapię.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Co przez ten czas u nas?
Mąż zawsze mówił że nie chce mieć jedynaka. więc w styczniu zaczęłam rozmowę o drugim dziecku ze wolałabym by różnica była mała i ze może tak latem zacząć by starania. Usłyszałam że tak chce ale to by trzeba mieszkanie powiększyć i nie pamiętam co tam jeszcze i ze za parę miesięcy porozmawiamy.była cisza. Jak w maju zaczęliśmy się kłócić to powiedziałem że nie możemy sobie na dziecko pozwolić. Nic z rzeczy o których mówił się nie zadziałał A i między nami gorzej z jego strony zero na ten temat. To po jakiejś kłótni o chlonieciu oznajmił mi że chce dziecko już nawet. Nie rozumiem. Jakoś 2 miesiące się Mirosław z myślami bo chciałem rodzeństwo dla pierwszego dziecka ale jak jesteśmy tak niestabilni...obserwując ze nic się nie zmienia ze mąż jest nieszczęry moje zdanie ze wolę później jeśli się dogadamy lub będzie jedynakiem.

Była sugestie byśmy razem coś robili... djest lato więc może trudno by dziecko w domu utrzymać więc jak wraca i ma czas zawsze wybiera czy z małym na dwor czy w domu ogarnie.

Sprawa rodzice mojego męża.. Ci co jeździli pieniądze mu zabrali. Teraz myśli o domu starców bo nie odwiedzają go. My bez zmian jeździmy.

Sama slyszalam jak siostry wydzwanialy do męża ze by chciały jak ja w domu siedzieć więc w kłótni mu wykrzykuje ze siedzę nic nie robię.

Zwróciłem mu uwagę że nie może mi dziecku zabraniac kontaktu z moimi rodzicami z którymi mieszkamy pod jednym dachem. Jeśli nie podoba mi się i nie jesteśmy w stanie czegoś zaakceptować choć moi rodzice i rodzeństwo bardzo stroni by nie robić kłótni między nami więc nie wiem czego się czepia to możemy coś wynająć. Zero jego aktywności w tym kierunku. I jeszcze wypiera się ze robił mi awantury o to.

Jest zazdrosny o nasze dziecko to akurat powiedział. Ze ja tak kocham A to nie. Dla mnie dziecinne.

Razem uzgodnilismy ze zostaje z dzieckiem a w kłótni krzyczy mi że do pracy bym poszła.

Nigdy nie powie nic co by docenialo moja prace w domu i pobyt z dzieckiem. Teraz czas odpieluchowania udało się. Zrobi siusiu niekiedy to od razu załóż mu pampersa. To byłby dla mnie krok w tył. Mały je systematycznie przygotowane przeze mnie posilki to czemu barona mu nie dasz. Zrobi kupe na nocnik to mnie wolę bo mu śmierdzi A twierdzi że on jak się rozstalibysmy to spokojnie dałby radę z dzieckiem.

Nie wiem napisałem co we mnie siedzi pewnie znów chaotycznie ale już nie wiem od czego zacząć poprostu nie umiemy się dogadać.
Pewnie też mam problem jakiś ale mąż nieustannie mam odczucie jakby mnie degradowal .

Odnośnik do komentarza

Nie znam zbyt tematu co to mediator terapia małżeńska czy psychoterapia tylko coś słyszałam. Jednostronna moja terapua co nam da? Co mi da?Nie mowie ze robie ok ale w zwiazku to ja jestem ta osoba ktora rozmawia maz tylko chce na juz.

b]

ka-wa
Nie ma się co zgłaszać do mediatora, jak mąż nie chce ,siłą go nie zaciągniesz , więc po się zapisywać, wątpię też czy tu mediacje by coś wskórały, ale warto by było spróbować, tylko musisz przekonać męża,
obydwoje musielibyście chcieć i zacząć zmiany od siebie...

Bardziej by wam przydała się terapia małżeńska, a szczególnie Tobie ,dlatego ,jeśli mąż się nie zgadza, sama wybierz się na psychoterapię.

Odnośnik do komentarza

Może ktoś z Tobą na tej terapii małżeńskiej usiadzie, posłucha Ciebie, spojrzy Ci w oczy i spokojnie tylko w innych może słowach powie Ci, że ani na krok się nie posuwacie w rozwiązywaniu Twoich problemów a planujecie a przynajmniej rozmawiacie o drugim dziecku. Może ta osoba, jak będziesz jej relacjonowala swoje zmartwienia będzie umiala do nich znaleśc odpowiedni wymiar, kontekst prawdziwych życiowych problemów. Może Ci podpowie jak bezpiecznie powinnaś rozladowywać swoje frustracje.

Z boku się wydaje, że Wasze problemy są małe, zwykle niedogadywanie się, zwykla Twoja chęc aby mąz zrozumiał Twoje bohaterstwo dnia codziennego (choć Ty nie rozumiesz zwyklego jego bohaterstwa dnia codziennego).
Mieszkacie u Twoich rodzicow i najbardziej Ciebie boli, że co tydzień do teścia. A piszesz, że on czuje się samotnie i o domu starców napomyka, czyli syn chce mu dawać do zrozumienia, że iż dużo dzieci ma to nie wszystkie patrzą na niego poprzez pryzmat pieniądza ( jak rozumiem oszczędności wg Ciebie wybrali już inni). Wygląda, że też mieszkanie u Twoich rodzicow Ciebie boli, chętnie jak piszesz wybralabyś się na wynajmowane (logika finasowa żadna- chyba, że czujesz, ze ktoreś z rodzicow swoimi komentarzami podburza Twoją jedność małżeńską lub Twoją głęboką milośc do męza).

Twoje problemy są tak małe, że az byś rozumiala swoje nieszczęśliwe poczucie w malżeństwie gdyby byly jakieś narkotyki, alkohol. A tak to sama siebie nie rozumiesz.

Czas płynie, a w Tobie jeszcze więcej pretensji. Kupa dziecka w nocniku mu śmierdzi i to jest problem do wynurzeń.

Jesteś znudzona siedzeniem w domu, znużona codziennymi obowiązkami a wolasz o drugie dziecko ( bo fajnie byloby aby dzieci byly w podobnym wieku). Jak się nie umiesz z mężem dogadywać, to albo cale życie będziesz utyskiwala, albo wystrzelisz z rozwodem. Ciekawe jak sobie wtedy będziesz dawala radę ,jak teraz w pelnej rodzinie jest Ci z jednym dzieckem tak cięzko a jeszcze masz lub możesz mieć poparcie psychiczne swoich, bo u nich mieszkasz.

Chyba powinnaś zapomnieć o drugim dziecku i iśc do pracy i nie mieć czasu na klotnie, na pretensje, na niezadowolenie.Chyba, że to już weszło Ci w nawyk i nie chcesz i nie możesz się zmienić.I mimo, że piszesz iż to Cię wykańcza, to tak naprawdę jest to pokarm dla Twojej duszy.

Odnośnik do komentarza

Tzn? Proszę o nazwę jednostki chorobowe z chęcią poczytam.
Czuję się teraz tak jakbym żyjąc w małżeństwie miała poświęcić swoje ambicje wartości jakosc zycia dla tego co chce moj maz bez podawania argumentow.
Wypisane być może nadmiar przykładów był spowodowany prośba ocenienie sytuacji i chęcią pewnie wyrzucenie ze mnie.wiec moje zdanie w ww przykładach nie jest wlasciwe i jaki problem się za tym kryje natury psychologicznej we mnie?czekam na odp ze wskazaniem

Odnośnik do komentarza

"Czuję się teraz tak jakbym żyjąc w małżeństwie miała poświęcić swoje ambicje wartości jakosc zycia dla tego co chce moj maz bez podawania argumentow."

"Ambicje"-jak na razie niewygodnie Ci w małżeństwie a nie widzę żadnych ambicji (chyba, że ambicja aby moje było na wierzchu).

"Jakośc życia" w sensie brak czasu, bardziej ograniczone możliwości rozwijania swoich zainteresowań itp. drakońsko spadają po urodzeniu dziecka, dlatego dyskusja o drugim dziecku mocno wątpliwa, bo już przyjście na świat pierwszego dziecka buntuje Ciebie przeciwko codziennemu Twojemu życiu, niesie Ci ogromną niewygodę.

"Wartości"- każdy człowiek ma jakieś wartości, ale ja z Twoich wypowiedzi wcześniejszych nie wykryłam o jakie Ci chodzi. Może uważasz, że każde z Was powinno się taką samą ilośc czasu zajmować dzieckiem (tak rozumiane przez Ciebie rownouprawnienie) i jesteś niezadowolona, że nie zatrudniliście opiekunki. Dużo młodych malżeństw, które są na dorobku i ich wplywy nie są oszałamiające, decyduje się chować dzieci metodą wlasnej opieki, czyli jeśli mama nie pracuje to ona podejmuje gros obowiązków a jeśli idzie do pracy to żłobek, przedszkole, babcia lub wtedy dopiero niania- niestety jest to najdroższe zazwyczaj rozwiązanie.

Jakie masz wykształcenie, jaki dorobek zawodowy, jakie mialaś osobiste dochody, że siedzenie z dzieckiem w domu jakby Ci uwłaczalo? Jaką karierę zawodową tracisz, lub myslisz, że tracisz nie ,uprawiając życia zawodowego w czasie wychowywania dziecka?

Odnośnik do komentarza

Hej pomocnico A ja cię rozumiem,bo też częściowo tak się czułam na początku naszego małżeństwa(mam 10 letni staż) Mieszkamy u rodziców męża , więc też ciężko mi było się z nimi "dotrzeć". Denerwowały mnie głupie komentarze teściów oraz rodzeństwa męża. Dodatkowo byłam tak samo zmęczona opieką nad córką, choć każdy powie, że to przecież tylko jedno dziecko(a teściowa wychowała 4- jak sama często podkreślała).
Moim zdaniem każda kobieta ma w tym okresie takie problemy, moim zdaniem to taka mała "depresja". Ja swoje humory wyładowywałam na mężu, gdy tylko wrócił z pracy. Oj ciężko miał chłop, teraz to wiem.
Mnie tak samo każdy z rodziny męża pytał, kiedy pójdę do pracy(odkąd córka skończyła 2 lata). Ale ja nie miałam jej z kim zostawić, a w dodatku była chorowitym dzieckiem. Na drugie dziecko się nie zdecydowałam, bo nigdy nie było dobrej pory ani warunków ku temu. Teraz żałuję, bo 10 letnia córka wychowała się sama. Ale trudno, zostanie już jedynaczką. Uszy do góry, bo gdy maluch kończy 3 lata to jest o niebo lepiej, a i samopoczucie matki wraca na prostą. Powodzenia

Odnośnik do komentarza

Przetrwaliśmy dzięki pokorze. Nie było między nami kłótni, raczej ciche dni. Nieraz ja musiałam przemilczeć, gdy mi teściowa dopiekała "złotymi radami". Nieraz to mąż milczał, gdy mu wyrzucałam,że taką ma rodzinę. Mąż nigdy nie kazał mi iść do pracy, ale też nie miałby nic przeciwko. Nigdy nie użyłby siły w stosunku do mnie, to nie ten typ człowieka. Nadal zdanie jego ojca jest najważniejsze i myślę, że nigdy byśmy się nie wyprowadzili, bo on czuje się w obowiązku im pomagać. Mój teść stwierdza po prostu, że ja mogę rządzić mężem w nocy. Ale małymi krokami go przerabiam, już nie patrzy tak bezkrytycznie na swoich rodziców, powoli dociera do niego, że trochę go wykorzystują.

Odnośnik do komentarza

Nie mogę nic Ci doradzać, może tylko cierpliwość. Każdy ma wady, ale pewnie widzisz w mężu też te dobre rzeczy. I ich się trzymaj, gdy będziesz miała ochotę posłać go w cholerę. Pomyśl, jak by wyglądała codzienność bez niego. A jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem to tak zwykle jest, że faceci starają się nie wchodzić w nią za bardzo, bo czują że matka robi to lepiej. Szczególnie tacy zapracowani tatusiowie, którzy zwykle mało przebywają z dzieckiem po prostu się go "boją"- tak bym to nazwała. Czują się niekompetentni a to bardzo drażni ich męskie ego, więc lepiej nawet nie mówić tatusiowi, że nie potrafi zająć się dzidzie, bo tym bardziej będzie tego unikał. Tak to Bóg stworzył;matki do dzieci , chłopy do roboty, z tym się musisz pogodzić. Mój mąż to nie chce mi nawet poradzić do którego dentysty iść z córką , albo jaką jej bluzkę kupić. Dla kobiety to zwykły obowiązek, dla faceta to "podróż w kosmos". Musisz się z tym pogodzić. No to uśmiech i głowa do góry, dasz radę -w końcu jesteś kobieta i matką ;)

Odnośnik do komentarza

Nie wiem jaki masz problem ,bo psychologiem nie jestem, wnioskuje tylko ,z tego o czym piszemy od paru już lat,że coś jest na rzeczy,
być może masz przewlekłą lekką depresję /poczytaj o dystymii/ lub taką osobowość , ale u psychologa chociaż byś się wygadała i by orzekł co jest, że od paru lat nie możesz dogadać się z partnerem i stoisz w miejscu , nie potrafisz wyciągać wniosków,jest w Tobie sporo sprzeczności.itp..., pozostaje też pytanie po co było brać ślub ,jak długo przed ślubem wiedziałaś ,że tak będzie wyglądało całe wasze małżeństwo...,czyli wiedziałaś na co się piszesz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Po klotniach gdy dla mojego męża nie ma sprawy i słowa przepraszam czuję się źle. Miewam niskie ciśnienie 90/60/90 na zmianę gorąco zimno mi. Rano jak mam wstać ciężko. Zmęczona jakaś. Oczodoly podkrazone blade. I taki szum w głowie ciężar czy to też od tej depresji występuje?dawno nie czułam się pełna energii zadowolona. Jak się nie klocilismy to jedynie nie odczuwalne tak tamtych symptomów wyżej wymienionych

Odnośnik do komentarza

Ehh... wczoraj pojechałam po ogarnieciu powieszchownym mojego weekendowego sprzątania do rodzica mojego męża bo dzwonił czy byśmy mu nie posprzatali bo nikt nie jezdzi. Więc jako że po waszej krytyce ze jestem za zadziorna z językiem za zębami zgodIlam się. Latajac za dzieckiem zadzwoniła siostra męża hej na zakupy właśnie jedziemy sobie z dziewczynami -córkami a ty gdzie. Powiedzieć zdazylam ze w jej domu rodzinnym. Na co usłyszałam ja nie mam czasu właściwie muszę już kończyć bo spozniona jestem powiedziała . I znów mnie to zirytowalo. Coś tam do męża krzyklam ze mojego odpoczynku nie ma A inni którzy powinni się poczekać w mojej ocenie nic. Bez odzewu. Mąż sprzatal ja latalam za dzieckiem później spało dziecko to ja sprzedalam. Na koniec jak zwykle usłyszałam od rodzica męża jakie ma zaprasowane dzieci. Ile musiał im dac kasy i chociaż by ile dalmiesiąc temu za sprzątanie. Odjechaliśmy bez nawet dziękuję. Tematy nie ma. Czy mąż naprawdę jest ok w stosunku do mnie

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...