Skocz do zawartości
Forum

ogólnie nie najgorzej ale ciągle smutna i sama..


Gość Liljuum 1

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć!
Mam taki problem: otóż czuję się często smutna, nie mam zbytnio energii, często choruję (przeziębiam się), czuję się samotna gdyż nie mam faceta. Właściwie to problem nazwijmy to "ze sobą" mam już od lat (zaczęły się w liceum) a teraz mam 28 lat. Wtedy miałam bardzo wygórowane ambicje, dużo uczyłam się, unikałam przez to spotkań, ludzie z klasy też w większości odwrócili się ode mnie. Miałam nerwicę natręctw, którą wyleczyłam, ale później zajadałam ten stres ze studiami i dużo przytyłam, do swojej wagi (kiedyś byłam bardzo szczupła) nie wróciłam do dziś, choć już sporo mniej ważę. Przez całe studia jakoś przecisnęłam się mimo iż nie byłam zadowolona z nich, miałam różne pomysły ale nie wiedziałam konkretnie co chcę robić, myślałam o studiach na które nie dałam radę się dostać i można powiedzieć, że mimo iż obroniłam się to ten etap jest dla mnie trochę straconym czasem- prawie nic nie wyniosłam ze studiów za to najadłam się dużo wstydu (ogólnie nigdy nie byłam złą uczennicą, raczej wśród tych lepszych byłam). Po studiach miałam kilka prac, w tym jedna w zawodzie, gdzie mnie nie chciano i źle byłam traktowana. Przez parę lat (już w trakcie studiów) zaczęłam chodzić na psychoterapię, ale niewiele widzę mi to pomogło.
Zakopałam temat za trudnych dla mnie i niedopasowanych studiów na które się nie dostałam, ale mimo to nie czuję się szczęśliwa. Straciłam już nadzieję, bo nie wiem jak można mi pomóc. Bywam też u lekarza, ale nie mam stwierdzonej żadnej choroby ani depresji. Czuję się jednak zmęczona- w sensie brak mi motywacji, nie bardzo chce mi się wstawać rano, nie mam takiej energii, żeby dobrze zaplanować dzień, robić coś szybciej itp. od jakis 2 lat częściej choruję niż jestem zdrowa, biorę różne leki, suplementy, ale nie pomaga to na dłuższą metę. Ostatnio koleżanka zaoferowała pomoc i "wciągnęła" mnie do pracy w naszym zawodzie. Musiałam sie najpierw nauczyć, od paru tygodni sama tam już pracuję i mam umowę. Atmosfera jest dosyć przyjazna, pieniądze nie są najgorsze. Ktoś pewnie powie, że jestem rozpieszczona i ...nie wiem może będzie miał i rację, ale ja cały czas cierpię. Jest mi smutno (owszem, zdarza mi się i pośmiać), cały czas myślę, czym powinnam się zajmować, czy to wogóle ma sens, bo ja nie mam zdolności w tym kierunku w którym pracuję, a jestem taka, że chciałabym ciągle robić coś lepiej i lepiej, żeby coś osiągnąć, a wydaje mi się iż mimo, że ta dziedzina jest rozwojowa, to mnie się to nie uda. Mam też swoje hobby (tak to nazwijmy) w postaci nauczania języka, które praktykuję już parę lat, a ostatnio zrobiłam też papierek (certyfikat). To przychodzi mi łatwiej, miałam głowę do języków, ale z jakiegoś powodu moje ambicje pchały mnie w stronę medycyny. Zastanawiałam się czy nie znaleźć sobie pracy jako lektor i ..nie wiem co mam zrobić...boję się, że zawaliłabym którąś z nich. W tej obecnej pracy już trochę umiem, idzie mi nawet lepiej niż myślałam, bałam się, że będę się mylić jak się zestresuję, ale jakoś mniej mi sie to zdarza, może właśnie ze względu na otoczenie. Więcej stabilnej pracy jest w tym moim zawodzie. Na pieniądzach mi az tak bardzo nie zależy. Owszem, chciałabym móc sama się utrzymać, ale wiem, że duże pieniądze nie dadzą mi szczęścia. Czuję się z tym wszystkim źle, czuję sie jakbym miała rozdwojenie jaźni dosłowie, bo nie mogę na nic się zdecydować. Nawet kiedy jestem w tej pracy to też nie jest tak, że ten czas płynie mi szybko i zapominam o problemach. To jest troche wymagająca praca, umysłowa. Dodam jeszcze, że obecna praca jest w innym mieście. W sumie mi to odpowiada, bo mam więcej spokoju jak siedzę sama, jedyne co to więcej pieniędzy trzeba wydać, co mnie trochę boli bo trochę skąpiec jestem i staram się dusić kasę :P. Nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić. Myslałam, żeby może poszukać jakiegoś innego psychoterapeuty, może coś na nfz żeby już tyle nie wydawać. Może ktoś z Was miał podobne dylematy, jak sobie z tym radziliście? Może ktoś ma jakiś pomysł, bo ja już jestem bezsilna...pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Twój problem najłatwiej określić tak: twojemu życiu brak kolorów. Jest ułożone, niby pełne, ale szare... A przez to i demotywujące...

Jak to zmienić? Zaszaleć :). Po prostu. Zrobić coś co się zawsze chciało, ale jakoś się człowiek nie mógł zdecydować, może się trochę wstydził... Może skocz na bungee, pójdź na skałki lub inny sport ekstremalny.
Jestem przekonany że to cię ostro rozrusza. Takie sporty dość łatwo budują motywację dzięki będącej w niej adrenalinie. Wymagają pewności siebie... A kobiety które potrafią się "tak" bawić też są dla facetów interesujące ;) .

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...