Skocz do zawartości
Forum

POMOCY ! Uzależnienie od narkotyków, utrata wiary w życie


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry.
Mam 22 lata i jestem uzależniony od marihuany i amfetaminy, mam bardzo duże długi i czuje jak z dnia na dzień mój stan psychiczny się pogarsza. Biorę amfetaminę od 6 lat lecz zawsze wydawało mi się, że potrafię nad tym kontrolować i brałem co jakiś czas, nawet wytrzymałem prawie dwa lata bez tego. Od roku biorę znowu, od 2 miesięcy może przez dwa tygodnie nie wciągałem i czuję, że tracę resztki kontroli nad sobą. Marihuanę pierwszy raz zapaliłem 9 lat temu, nigdy nie wierzyłem, że piękna MJ uzależnia i potrafi zniszczyć życie... Na początku paliłem bo "znajomi" palą a przecież nie mogłem być gorszy. Później przeistoczyło się to w "palenie okazjonalne". Nie zdawałem sobie sprawy, że to ostatni moment żeby uratować swoją przyszłość... Zanim pogłębiłem się w uzależnieniu miałem bardzo dużo znajomych i przyjaciół. Nigdy nie byłem sam, zawsze miałem na kogo liczyć. W szkole miałem średnie oceny, lecz nie miałem problemów z przejściem do następnych klas. Pod koniec 3 gimnazjum nauczyciele i psycholodzy mówili, że jestem inteligenty i zamiast to wykorzystywać do osiągnięcia życiowych celów to wpadam w złe towarzystwo i podejmuje złe decyzje, ponieważ jestem łatwowierny i podatny na głupie pomysły innych, daje sobą manipulować przez co ja najgorzej zawsze kończyłem. Tak naprawdę tłumiłem w sobie prawdę co tak naprawdę czuję i co się ze mną dzieje. Pojawiła się u mnie depresja po śmierci dziadka w pierwszej gimnazjum, były momenty jak chciałem odebrać sobie życie.. Dopiero w 3 gimnazjum wyjawiłem prawdę swojej pierwszej prawdziwej miłości i to ona zaalarmowała psychologa szkolnego a ten następnie rodziców. Moja mama wtedy uświadomiła sobie, że mam problem ale nie wiedziała jak ma mi pomóc a ja znalazłem "zaspokojenie" w marihuanie mimo tego że miałem idealny kontakt z rodziną, zawsze mogłem na nich liczyć. Przez ostatnie 6 lat palę codziennie, od 4 lat palę jak tylko się obudzę i póki nie zasnę, nie potrafię funkcjonować bez THC. Zniszczyłem związek z dziewczyną, która tak naprawdę uratowała mi życie. Z dnia na dzień coraz bardziej oddalałem się od przyjaciół i rodziny. Straciłem jakiekolwiek zaufanie w rodzinie i u moich rodziców. Rzuciłem szkołę i mam skończone tylko pierwszą klasę technikum. Ogarnięcie skuna i zaspokojenie głodu stało się jedynym celem.. Zacząłem brać różne pożyczki i chwilówki, później spłacałem jedne drugimi bo już nie mogłem dać rady załatwiać wystarczająco dużo pieniędzy żeby starczyło mi jeszcze na działkę. W tej chwili mam prawie 60 tysięcy zł zadłużenia i same wezwania do zapłaty czy do sądu... W pierwszym tygodniu stycznia tego roku uświadomiłem sobie w jakiej jestem tak naprawdę sytuacji. Przez 10 dni brałem tzw. kryształ, przez następny miesiąc nie potrafiłem dojść do siebie. Stany lękowe, wpadanie w panikę podczas snu, ogromne problemy ze spaniem, ciągłe zawroty głowy i inne rzeczy przez ten czas uświadomiły mi, że w tej chwili nie mam nikogo, zostałem sam. Bez znajomych, bez rodziny, szkoły, pracy, perspektyw na życie, bez jakiejkolwiek przyszłości i chęci życia. Postanowiłem spróbować sobie pomóc. Zgłosiłem się do poradni leczenia uzależnień gdzie dostałem natychmiastowe skierowanie na detoks a następnie miałem wyjechać do ośrodka na leczenie. Miałem wyjechać jeszcze tego samego dnia. Psychiatra podkreślił na skierowaniu, że jestem pacjentem pilnym, którego nie przyjęcie spowoduje znaczne pogorszenie stanu zdrowia i psychicznego. Po wyjściu z poradni już nie byłem taki pewny tego. Odłożyłem to na następny dzień i tak minęły 3 miesiące i ze strachu nigdzie nie wyjechałem. Uzależniłem się jeszcze bardziej od amfetaminy, marihuany, mam zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, zwidy, słyszę dźwięki których nie ma, coraz bardziej gubię się we własnych myślach, obwiniam się za te wszystkie problemy, nie potrafię sobie wybaczyć tego że wyciągnąłem wszystkie pieniądze rodziców na ciągnięcie nałogu. Ja już sam nie potrafię stwierdzić co tak naprawdę się ze mną dzieje. Nie mogę wyjechać na leczenie bo nie chce obarczać komornikami moich rodziców, ale nie robię też nic w tym kierunku żeby to jakoś spłacić, nie mam motywacji i tak naprawdę nie widzę już sensu żebym cokolwiek starał się naprawiać. Tyle razy próbowałem i za każdym razem przegrywałem walkę z samym sobą. Bez ćpania nie potrafię wytrzymać połowy dnia, nie ma chwili żebym nie myślał jak ogarnąć pieniądze na działki. Wiem, że powinienem najpierw się wyleczyć a wtedy zacząć pracować i spłacać długi ale bez sensownie szukam wyjścia które da mi możliwość wyleczenia się a jednocześnie spłacenie długów a następnie naprawy relacji z rodziną i rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu. Boję się wyjechać bo potrzebuje rodziny a wiem, że jak wyjadę to nie będę miał już gdzie wracać ponieważ komornicy i reszta długów zniszczą moją rodzinę na której mi zależy najbardziej w życiu a bez niej nie mam dla kogo naprawiać błędów.
Proszę pomóżcie mi w jakikolwiek sposób, ponieważ czuję od dłuższego czasu, że jeżeli nic nie zrobię to moje życie się skończyło... Nie potrafię już wierzyć, że kto kolwiek chciałby mi pomóc, już nie wierze w samego siebie....

Odnośnik do komentarza

widzę, że jesteś w nieciekawej sytuacji.
I bez pomocy z zewnątrz wątpię, czy dasz radę tak odrazu skończyć z tym uzależnieniem. Po 1. postaw sobie pytanie, cz to uzależnienie w ogóle w czymkolwiek Ci przeszkadza. Bo jeśli nie - to jeden problem z głowy. A kiedyśtam itak rzucisz ten nałóg, gdy sie otrząśniesz i stwierdzisz: kurde, w sumie mi to niepotrzebne, wolę zjeść pierożki niz jakąś marihuane. No, jesteś młodziutki, i widać, że inteligentny. Uwierz w to, że podniesiesz się, i że mało kto by dał z takim czymś radę. Niech to będzie Twoją motywacją, zrobić coś prawie niemożliwego. Policz sobie pod kreską ile bys musiał pracować, aby odłożyć te 60tysięcy. Podejrzewam że przykładowo, przez 5 lat odkładasz tysiąc złotych miesięcznie. 5 x 12 x 1.000=60.000.

Odnośnik do komentarza

o, a możesz liczyć na rodziców? Owszem zechrzaniłeś sobie życie, i pewnie nie słuchałeś się ich rad aby sie uczyć, doskonalić i nie sluchać głupich kolegów.
Lecz tak czy siak, jesteś skarbem swoich rodziców, musisz wykazać pokorę, i zdobyć od nich pomoc. Osobiście bez problemu bym od własnych rodziców wyłudziła 60tys bo chcieli mi (jak i reszcie rodzeństwa) kupic nowy samochód.

Odnośnik do komentarza
Gość blankaee

b..l Wiele zalezy od tego komu chcesz pomóc ;) Jeśli to dziecko walcz z całych sil choć bedzie ciężko. Odwyk, terapia, odseparowanie od towarzystwa. Jeśli to facet radze od razu odpuscić i nie marnować czasu. Narkomani sa strasznymi manipulantami. Bedzie Cie zwodzil ze ruci ze potrzebuje czasu itp. a gdy przyjdzie chwila słabości i tak weźmie. Narkomani kochają narkotyki i to one sa nr one. Zapamiętaj to sobie

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz sobie pomóc, to musisz iść na terapię. Nie ma innego wyjścia. Nie szukaj wymówek, nie próbuj argumentować, że troska o rodziców i obawa przed koniecznością spłacania Twoich długów trzyma Cię w domu. To tylko mechanizm obronny, by tak naprawdę nie zrobić nic ze swoim życiu i nadal stać w miejscu, w którym aktualnie jesteś. Jeśli chcesz się wyrwać ze szponów nałogu, koniecznie do ośrodka terapii i na detoks. Innej drogi nie ma. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Hej ja byłem uzależniony od Hery, morfiny, amfy, all. 15 Lat ponad. To tak nie działa. że masz dola i szukasz pomocy, potem zrobi sie lepiej i sobie odpuścisz. Musisz mieć decyzję, a wątpie, ze ją masz więc mozesz sprobowac i miec nadzieje.
Głody amfetaminowe znikną jak przestaniesz walić i pojawią się po ok miesiącu, ale pamiętaj ciśnienie choćby nie wiem jakie przejdzie to trwa ok godziny dwuch ta chcica. Najlepiej gdybyś był w ośrodku, nie rok ile chcesz ale napewno ten początek. Tam jest społeczność, nie jesteś sam, nie zrobisz nic głupiego, i wytrzezwiejesz a to ci zajmie z miesiąc żebyś odparował. Będziesz chciał wyjechać do domu, bo to bez sensu, ale każdego dnia mmów sobie "jutro" :). Ja dałem rade, musisz też koniecznie udać się do lekarza, I ostatnim krokiem będzie terapia ambulatoryjna gdzie zrobisz plan terapii np na rok i ogarniesz. Świerzbi z początku, jedz słodkie, pal fajki, pij kawe. Ćwicz.
I nie badz sam.
POZDRAWIAM
I nawet jak sie nie uda, nie możesz przestać
walczyć, bo to choroba postępująca śmiertelna.
Ja dopiero za 6tym ośrodkiem wysiedziałem.
Albo do puchy idz.

Odnośnik do komentarza

Twoja sytuacja jest trudna jednak nie bez wyjścia. Ważne że masz świadomość iż jest to złe i wolę zmiany. Zapewne nie oceniasz tego w sposób jaki teraz przedstawię :

Świat materialny, fizyczny to widzimy zmysłami duszy. Lecz równolegle jest też świat duchowy, niewidzialny za pomocą narządu wzroku. Dlatego Twój problem, jak też inne jakiekolwiek uzależnienia mają podłoże duchowe, bo wszystko (dobre rzeczy i złe) zaczynają się w wewnętrznym człowieku, a następnie w umyśle...
DLATEGO.
Pewnym i skutecznym krokiem jest ożywienie tego duchowego obszaru i odbieranie sygnałów nieodczuwalnych znanymi zmysłami. Pobudzenie do życia tego obszaru możliwe jest tylko w jeden sposób, czyli nawiązanie relacji z Dawcą życia. Gdyż On jest Duchem i kontakt z Nim możliwy jest tylko na tym poziomie.

Skoro zawiodła Cię wiara we własne możliwości, to spróbuj zaufać Temu który wszystko stworzył,ten świat widzialny i niewidzialny.
Dodam jeszcze że odbywa się walka o dusze ludzkie. A Ty posłuchałeś głosu złego. On zawsze okłamuje, stąd wniosek że potrafisz nad tym panować. Jest oszustem i mordercą, chodzi mu o zabranie Ci życia. Bądź mądry !

Odnośnik do komentarza

Przede wszystkim uwierz w to, że są jeszcze tacy ludzie na tym świecie, które chcą pomóc. Są ludzie, którzy pomagają osobom uzależnionym. Twój strach jak dla mnie jest logiczny. Za długo jesteś w nałogu aby nie czuć strachu przed odstawieniem narkotyków , przed odwykiem itd. Zdajesz sobie doskonale sprawę co Cię czeka, ale nie uciekniesz przed tym... Jutro, za miesiąc, za rok i tak będziesz musiał w końcu iść na odwyk i się leczyć. Rodzicie kochają swoje dzieci bezwarunkowo i jeśli wykażesz choć odrobinę chęci zmiany, podjęcia leczenia i sam ich poprosisz o pomoc, z pewnością Ci pomogą. Ja leczyłam się w ośrodku stacjonarnym w Ściejowicach i przyznaje że nie podejrzewałam, że ktokolwiek będzie miał na mnie taki wpływ... a jednak. Pomogli mi wyjść z tego nałogu, ale do Wiosennej i tak jeździłam na terapie aby zapobiec nawrotom. Spróbuj poszukać najpierw wsparcia - potem pomocy specjalisty - i przestań się bać. Im prędzej tym lepiej dla Ciebie.

Odnośnik do komentarza
Gość Gosc dania
3 godziny temu, Radosny napisał:

Cześć. Nie poddawaj się. Moi znajomi i rodzina mieli podobny problem. Bardzo im pomógł pewien ośrodek terapii uzależnień, ale nie chce mu tu robić reklamy. Ostatnio natknąłem się na blog o uzależnieniach, który jest regularnie aktualizowany i treściwy. Link dla zainteresowanych https://klinikauzaleznien.pl

Cos duzo osob uzaleznionych wokol ciebie.

Odnośnik do komentarza
Gość Jonasz

Mnie pomogli wyjśc z nałogu w Osrodku Tratwa w Wiśle, spedziłem u nich miesiąc ale warto było. Sam już nie dawałem rady, teraz jest lepiej ni biore nic ale wyszły probiemy ze zdrowiem . Długa droga jeszcze przede mna.

Odnośnik do komentarza

Wciągał od 10 lat i  uprawiam hazard na początku 1,2 razy w miesięcy a teraz tl minimum co tydzień. Przegrałem ogromna ilość pieniędzy, nie umiem z tym sobie poradzic bo jak wciągnę to muszę sobie zagrac i gram nawet 50 godzin. Najwiecej przegrałem za ..imprexke^^ 100 tysięcy. Mam 28 lat. Leżę teraz po 3 dniowym maratonie z kupa dlugow i myśle czy jest dla mnie ratunek?! A o tym ze muszę oddać znowu 30 tysięcy znajomym i tak co tydzień od pewnego czasu to już ch.j… nie jest kolorowo. Potrzebuje pomocy kogoś doświadczonego w tych bojach. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...