Skocz do zawartości
Forum

Czy to bulimia?


Gość mia94

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 17 lat. Ważę 51 kg przy wzroście 160 cm. Prawie miesiąc temu postanowiłam się odchudzać, ważyłam wtedy 58 kg. Na początku ograniczałam jedzenie do 500 kcal dziennie, miałam zawroty głowy. Zaczynały mi wypadać włosy więc kupiłam sobie jakieś witaminy ze skrzypem. Później chwilami traciłam kontrolę i jadłam co się tylko dało. Zresztą jest tak do tej pory. Jem bardzo dużo... chipsy mieszam z ogórkami i mlekiem, później jem np. całe opakowanie ciastek i do tego czekolada, jeszcze kilka kanapek, robię sobie jakiś obiad (zupa, spaghetti itp.). Jem i jem aż zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że zjadłam tak bardzo dużo. Od razu czuje jak mój brzuch rośnie, robię się gruba i nieatrakcyjna. Próbowałam wiele razy wymiotować niestety bez skutku. Przez to zaparzam sobie codziennie senes. Nie potrafię w inny sposób pozbyć się tego jedzenia. Cały czas liczę kalorie, kilka razy dziennie się ważę. Za każdym razem jak waga wyniesie ponad 51,5 kg chcę mi się płakać. Robię sobie wtedy głodówki. Cieszę się jak ważę 50 kg... dążę do 48 kg. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem czy to choroba czy nie.

Odnośnik do komentarza

Z Twojego opisu wynika że cierpisz na zaburzania odżywiania. Koniecznie jak najszybciej skonsultuj się z lekarzem specjalista i psychologiem, kŧóry pomoże ci wyjść z choroby. Dobrym pomysłem jest udanie się do dietetyka by ułożył Ci odpowiednią dietę.
Odstaw senes, zbyt częste biegunki prowadzą do odwodnienia organizmu i podrażnienia jelit.

Odnośnik do komentarza

Ostatnio uświadomiłam sobie, że być może cierpię na bulimię. Mam 22 lata. Aktualnie ważę 72 kg - tyle samo co miesiąc temu, biorąc pod uwagę, że jeszcze dwa tygodnie temu waga wskazywała 65 kg. Wszystko przy wzroście 168 cm. Znajomi mówią mi, że nie wyglądam na swoją wagę, ale jestem strasznie ubita w nogach, mam grube uda i oponkę na brzuchu. Nie wspominając o ramionach, które są grubsze niż niejednego mojego kolegi.
Ale wracając do tematu. Jestem wiecznie głodna. Znajomi się śmieją, że jedyne o czym potrafię rozmawiać to o jedzeniu. Moja współlokatorka czasami dziwi się, że można tyle zjeść na raz, a rodzice śmieją się, że jak wracam na weekend do domu, to na zakupy żywieniowe muszą wydać dwa razy więcej, a i tak opróżniam im lodówkę.
A później nastaje dieta - dieta kopenhaska, dieta kapuściana, 5 dniowa głodówka (niby "oczyszczanie" organizmu z toksyn), ostatnio dieta Dukana. W ciągu dwóch tygodni tracę ok 5-8 kg, a przez następny tydzień przybieram tyle samo.
Chciałabym dojść do wagi 57 kg, aby bez problemu kupować sobie ubrania. Gdy przechodzę na dietę, mówię wszystkim dookoła, że teraz nie mogę nic jeść, ale jak tylko nikt nie widzi, to podbieram jedzenie. Chowam się w łazience z kawałkami ciasta, wkładam ciastka do kieszeni bluzy, gdy nikt nie widzi, wyciągam wszelkie słodycze z szafek obsesyjnie patrząc, czy nikt nie wraca do domu (tak, napycham się jedzeniem stojąc w oknie, żeby przypadkiem nikt mnie nie przyłapał). Gdyby to jeszcze były drobne grzeszki, to może bym się nimi nie martwiła. Ale potrafię w ciągu 15! min zjeść: loda, 5 kanapek z dżemem, tabliczkę czekolady, paczkę ciastek, dwa batoniki i wszystko popić dwoma szklankami soku pomarańczowego. Po chwili przychodzi czas na obiad i znowu mi mało.
Najgorzej, gdy przychodzi okres "muszę coś zjeść" (akurat teraz mam już taki drugi tydzień). Wchodzę do sklepu, kupuję słodycze i inne zapychacze za dość sporą kwotę, wracam na mieszkanie i wszystko zjadam od razu. Czasami zdarza się, że dziennie robię trzy razy takie zakupy.
Rzadko kiedy czuję sytość, prędzej to uczucie nazwałabym przejedzeniem, ale nawet jeśli już czuję, że jestem pełna, to nie przeszkadza mi to w pochłonięciu reszty pokarmów, na które mam ochotę.
W sumie to nie nazwałabym tego bulimią, bo ani nie wymiotuję, ani nie używam środków przeczyszczających, ale może coś jest nie tak ze mną, skoro mam wiecznie ochotę na jedzenie.

Odnośnik do komentarza

~Selbi
Ostatnio uświadomiłam sobie, że być może cierpię na bulimię. Mam 22 lata. Aktualnie ważę 72 kg - tyle samo co miesiąc temu, biorąc pod uwagę, że jeszcze dwa tygodnie temu waga wskazywała 65 kg. Wszystko przy wzroście 168 cm. Znajomi mówią mi, że nie wyglądam na swoją wagę, ale jestem strasznie ubita w nogach, mam grube uda i oponkę na brzuchu. Nie wspominając o ramionach, które są grubsze niż niejednego mojego kolegi.
Ale wracając do tematu. Jestem wiecznie głodna. Znajomi się śmieją, że jedyne o czym potrafię rozmawiać to o jedzeniu. Moja współlokatorka czasami dziwi się, że można tyle zjeść na raz, a rodzice śmieją się, że jak wracam na weekend do domu, to na zakupy żywieniowe muszą wydać dwa razy więcej, a i tak opróżniam im lodówkę.
A później nastaje dieta - dieta kopenhaska, dieta kapuściana, 5 dniowa głodówka (niby "oczyszczanie" organizmu z toksyn), ostatnio dieta Dukana. W ciągu dwóch tygodni tracę ok 5-8 kg, a przez następny tydzień przybieram tyle samo.
Chciałabym dojść do wagi 57 kg, aby bez problemu kupować sobie ubrania. Gdy przechodzę na dietę, mówię wszystkim dookoła, że teraz nie mogę nic jeść, ale jak tylko nikt nie widzi, to podbieram jedzenie. Chowam się w łazience z kawałkami ciasta, wkładam ciastka do kieszeni bluzy, gdy nikt nie widzi, wyciągam wszelkie słodycze z szafek obsesyjnie patrząc, czy nikt nie wraca do domu (tak, napycham się jedzeniem stojąc w oknie, żeby przypadkiem nikt mnie nie przyłapał). Gdyby to jeszcze były drobne grzeszki, to może bym się nimi nie martwiła. Ale potrafię w ciągu 15! min zjeść: loda, 5 kanapek z dżemem, tabliczkę czekolady, paczkę ciastek, dwa batoniki i wszystko popić dwoma szklankami soku pomarańczowego. Po chwili przychodzi czas na obiad i znowu mi mało.
Najgorzej, gdy przychodzi okres "muszę coś zjeść" (akurat teraz mam już taki drugi tydzień). Wchodzę do sklepu, kupuję słodycze i inne zapychacze za dość sporą kwotę, wracam na mieszkanie i wszystko zjadam od razu. Czasami zdarza się, że dziennie robię trzy razy takie zakupy.
Rzadko kiedy czuję sytość, prędzej to uczucie nazwałabym przejedzeniem, ale nawet jeśli już czuję, że jestem pełna, to nie przeszkadza mi to w pochłonięciu reszty pokarmów, na które mam ochotę.
W sumie to nie nazwałabym tego bulimią, bo ani nie wymiotuję, ani nie używam środków przeczyszczających, ale może coś jest nie tak ze mną, skoro mam wiecznie ochotę na jedzenie.

Powinnas szybko pójść do lekarza i powiedzieć mu o tym. On da Ci skierowanie na odpowiednie badania. Możesz mieć coś z hormonami, lub inne rzeczy ( nie znam się za dobrze ). Ale niszczysz sobie zdrowie takim objadaniem.

Odnośnik do komentarza
Gość sensibile

Dzień dobry. Mam już dość siebie, jem, jem, ciągle myślę jedzeniu, potem zaczynam się chwytać wymiotowania. Zaczęłam się odchudzać 2 lata temu, a zepsutą psychike mam już od 1,5 roku. Chcę schudnąć, a zamiast chudnąć, ja przytyłam od tyc dwóch lat 10 kg. Mam dość siebie, nie nawidzę, chcę zacząć normalnie jeść, jak normalny człowiek, a nie traktować go jak wroga. Ale chciałabym być chudsza, mam dość. Nie wiem gdzie już mam się zwrócić o pomoc. Nie wiem jak to nazwać co mi jest.

Odnośnik do komentarza

Od zawsze miałam problemy z jedzeniem i akceptowaniem siebie. Z każdym dniem moja obsesja się pogłębiała. Na początku, było to chyba w lipcu-sierpniu zaczęłam wymiotować po posiłkach, mogły być one naprawdę małe ale przychodził taki moment że po prostu musiałam to zwymiotować. Zdarzało się to raz do kilku razy na tydzień. Później jakoś mi przeszło, miałam obsesję na punkcie jedzenia ale nie wymiotowałam. Zaczęłam nienawidzić jedzenia. Za każdym razem gdy widziałam cokolwiek do jedzenia zbierało mi się na mdłości. Przez bardzo długi okres ćwiczyłam bardzo intensywnie, w połowie września musiałam skończyć przez uraz. Zaczęłam mniej jeść, kompletnie nie miałam na to ochoty, ale byłam wściekła że waga nie spada. Wymiotowałam, brałam środki przeczyszczające raz na jakiś czas. Napady obżarstwa są okropne, nie potrafię ich powstrzymać nawet przy straszliwych bólach brzucha. Ostatni raz wymiotowałam w grudniu. Przez pierwszą połowę stycznia nie mogłam w ogóle patrzeć na jedzenie, kompletnie nie czułam głodu, cieszyłam się z tego bo waga spadała schudłam wtedy 3-4kg. Znowu wróciły napady głodu nie chciałam wymiotować, bo raz nakryła mnie na tym mama, zaczęłam używać środki przeczyszczające syropy, tabletki przed sobą i mamą tłumaczyłam się zaparciami. Przez jakiś okres czasu wydawało mi się nawet że mam początki anoreksji, obsesja na punkcie jedzenia, obsesyjne liczenie kalorii, nienawiść do siebie i jedzenia, fascynacja przeraźliwą chudością itd. To wszystko nadal trwa ale ja po prostu nie potrafię zapanować nad jedzeniem które pochłaniam i muszę je w jakiś sposób wydalić. Jedzenie i depresja pochłonęły mnie całkowicie.

Odnośnik do komentarza
Gość kate1993

hej, czy prowokowanie wymiotow zawsze oznacza bulimie?? Mój problem polega na tym że chcialam ograniczyc sie do 1000 kcal, ale w końcu zaczęlam jesc 500 kcal dziennie, albo i mniej.. schudlam do 51,5 kg. mam 165 cm. Niestety od jakiegos czasu zdarza mi się wymiotowac po jedzeniu, niezaleznie czy to bylo 300 kcal, czy po 3000 kcal.. wczoraj zjadlam za duzo wiec bylam az 6 razy wymiotowac... pierwszy raz zdarzylo mi sie że zjadlam 3000 kcal.. Zle się z tym czuję ze rzygam.. Chcialabym znowu przestać jeść, tak zeby nie móc wymiotować...

Odnośnik do komentarza

Mam na imię Julia, chodzę do 2 klasy gimnazjum(13 lat). Mam problem z objadaniem się. Za każdym razem jak zjem za dużo czuje się okropnie, jak zupełny nieudacznik. Wciąż powraca myśl, że nigdy z tego nie wyjdę. Nigdy nie będę spełniała dzisiejszych kanionów urody. Choć jestem szczupła bo 3 razy w tygodniu uprawiam wspinaczkę i staram odżywiać się zdrowo nigdy nie będę czuła się wystarczająco dobrze w swoim ciele, gdyż po prostu jem za dużo. Nie będę wystarczająco pewna siebie, by pozwolić sobie na szczęście z kimś kogo lubię. Ilekroć próbuje nowych sposobów psychologicznych, zasad 5 posiłków czy samodyscypliny, nie udają się. Mam wrażenie, że każda z nieudanych prób podkopuje dołek w którym siedzę i oddala od sukcesu. Upewnia w przekonaniu, że i tak mi się nie uda. Jest to forma nawyku porażki w drążona w moją psychikę. Co prawda nie głodzę się, nie wymiotuje (Czasem próbuje, ale nie jestem w stanie.), ale objadanie sprawia, że pogarszam swoje zdrowie, swoje samopoczucie. Czuje, że marnuje życie myśląc ciągle o jedzeniu. Oczywiście nie czuje się tak bez przerwy. Wyżej opisane myśli pojawiają się gdy wpadam w dołek, co jakiś czas, za tu regularnie. Chcę wiedzieć jak zmienić swoje myślenie, bo wiem że od niego wszystko się zaczyna. Zaobserwowałam u siebie skłonności do obwiniania siebie za wszystko. Mój psycholog mówi, że takie skłonności występują u dzieci, których rodzice rozwiedli się, tak jak w moim przypadku. Mieszkam z mamą, a z tatą się nie spotykam od kilku lat. Jak nauczyć się współczucia do samego siebie? Jak przestać się krytykować? Z góry dziękuje za przeczytanie listu i ewentualną wskazówkę, Julia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...